Po wielkim cudzie jakim było rozmnożenie chleba, tłum jest zachwycony Panem Jezusem Chrystusem. W 14 wierszu czytamy, że tłum ujrzawszy cud jaki uczynił stwierdzili, że On naprawdę jest prorokiem jaki miał przyjść na świat. Uważali, że jest osobą o której prorokował Mojżesz w Ks. Rodzaju 18,15 gdzie czytamy
Powtórzonego Prawa 18:15 Proroka
takiego jak ja jestem, wzbudzi ci Pan, Bóg twój, spośród ciebie, spośród twoich
braci. Jego słuchać będziecie.
Mojżesz
to powiedział około 1500 lat wcześniej przed przyjściem Jezusa. Żydzi przez
całą historię czekali na Mesjasza, który przyjdzie od Boga i przyniesie im
wolność oraz dobrobyt. Po tych wszystkich cudach i nakarmieniu ich w Jezusie
rozpoznają zapowiadanego Mesjasza i chcą Go obwołać królem. Z ludzkiej
perspektywy może się wydawać, że jest to odpowiednia chwila, by Jezus zasiadł
na swoim tronie. Ale jak widzimy, gdy Jezus zorientował się, że chcą obwołać go
królem usunął się, odszedł na górę, by tam się modlić. Inni ewangeliści dodają
nam więcej szczegółów, że zanim odszedł to kazał uczniom jeszcze przeprawić się
na drugą stronę jeziora i odesłał lud. Nasuwa się pytanie dlaczego Jezus nie
chciał, by tłum obwołał go królem? Dlaczego nie skorzystał wydaje z tak
fantastycznej okazji, by zatriumfować?
Drodzy,
nie chciał by obwołali go królem, bo chcieli to uczynić z niewłaściwych
motywacji. Tak naprawdę nie chcieli, by był królem w ich sercach, nie chcieli
Zbawiciela od grzechu, ale chcieli mieć króla, który będzie ich karmił,
uzdrawiał i wyzwoli spod władzy Rzymu, a oni będą mieli sielskie życie, żyjąc
nadal w swoich grzechach. Jezus nie był i nie jest zainteresowany, by być królem
na nasze usługi. Jezus nie był i nie jest zainteresowany, by być królem,
którego możemy wykorzystać do swoich osobistych celów. A niestety wielu chce
mieć właśnie takiego króla w Jezusie, aby On spełniał oczekiwania i zachcianki,
a jak nie robi tego, to ludzie odwracają się od Niego albo są na niego źli.
I
zobaczmy, co się dzieje, gdy ludzie chcą w taki instrumentalny sposób traktować
Pana Jezusa i uważają, że mogą decydować o tym jak On powinien się zachowywać i
co robić. Gdy ktoś chce tak postępować wobec Chrystusa, to Jezus odsuwa od
takiego człowieka, czy od takiego kościoła jak czyni to w naszym tekście.
Naprawdę, to jest obrzydliwe, gdy ludzie mają odwagę rozkazywać Bogu i uważają,
że On jest na ich usługach i będzie spełniał ich wolę. Nie, Bóg jest suwerenny,
nasz Pan jest suwerenny i nie pozwoli sobą manipulować i nie uczyni niczego, co
nie jest zgodne z Jego wolą i z wolą Jego Ojca. Nie da się przekonać Boga do
naszych pomysłów i naszej wizji życia i wizji świata, albo chcemy spełniać w
posłuszeństwie Jego wolę zawartą w Bożym Słowie i wtedy będzie z nami, albo
żyjemy po swojemu i odsunie się od nas. Jakże często Bóg przedstawiany jest przez
różne kościoły, organizacje i osoby jako ktoś, kto będzie z nimi i będzie im
błogosławił niezależnie od tego jak oni żyją, jak się zachowują, co czynią,
jakby mieli jakiś monopol na Boga, jakby On był ich niewolnikiem. Widać to w
Kościele Rzymskokatolickim, widać to w ruchu charyzmatycznym, w kościołach,
które chcą się dostosowywać do tego świata i mieć Boga po swojej stronie.
W
16 rozdz. Ew. Mateusza Pan Jezus zapytał się uczniów za kogo ludzie Go
uważają, co o Nim mówią i za kogo uczniowie Go uważają, a wtedy Szymon Piotr
powiedział o Jezusie, że On jest Chrystusem – Synem Boga Żywego. A wtedy Pan
Jezus zaczął im mówić, że musi być wydany w Jerozolimie, umęczony i zabity, a
po trzech dniach zmartwychwstanie. Apostoł Piotr słysząc to zaczął upominać
Pana, żeby nie mówił tak, że nigdy nie przyjdzie na Niego coś takiego i wtedy
Jezus powiedział Mu
Idź precz ode mnie, szatanie! Jesteś mi zgorszeniem, bo nie myślisz o
tym, co Boskie, lecz o tym, co ludzkie (Mat 16,23).
Piotr
miał własne oczekiwania do Jezusa podobnie jak nakarmiony tłum, co Jezus
powinien robić i jak się zachowywać, ale Pan nie pozwolił na to, by czynić wolę
Piotra, czy kogokolwiek innego, a jedynie wolę swego Ojca.
On
również nie będzie czynił tego, co ja chce, czy ty, ale wzywa nas do pełnienia
Jego woli, bo tylko w ten sposób przyniesiemy Mu chwałę i dojdziemy do Królestwa
Bożego.
Jakiego
w Jezusie chcesz mieć Króla, czy takiego któremu chcesz służyć, czy takiego,
który ma spełniać twoje życzenia i zachcianki? Ten pierwszy prawdziwie nas
zbawi i będzie z nami po wszystkie dni naszego życia. Ten drugi natomiast,
będzie jedynie wytworem naszej wyobraźni, a w końcu rozczarujemy się i
odejdziemy jak wiele osób z tego tłumu pod koniec 6 rozdz. Ew. Jana.
Wydaje
się, że jest jeszcze jeden powód dla którego Pan Jezus nie chciał, by tłum
obwołał go królem. Oni chcieli go uczynić królem politycznym ludzkiego
królestwa, bez Krzyża i bez cierpienia, ale wtedy nie mógłby się stać
Zbawicielem świata. On miał być wywyższony przez Boga jako Królów Król i Panów
Pan, ale przez śmierć Krzyżową i Zmartwychwstanie, by zasiąść na wiecznym
tronie i by zginało się przed Nim każde kolano i każdy Język wyznawał Go jako
Pana. W rzeczywistości ta próba obwołania go królem była także dla Niego pokusą
podobną do tej jaką przedstawił mu diabeł w 4 rozdz. Ew. Mateusza
pokazując mu wszystkie królestwa świata i proponując, że da Mu je pod
warunkiem, że upadnie i złoży mu pokłon. Ew. Mateusza uzupełnia, że Pan udał
się na górę, by tam się modlić.
Zwróćmy uwagę że sukcesy duchowe mogą być równie niebezpieczne jak upadki. Jeśli nie trwamy w społeczności z Bogiem, to możemy szybko odbierać Bogu chwałę i pysznić się naszym powodzeniem, co z kolei prowadzi do ruiny duchowej. Jezus nie poszedł z tłumem świętować wielkiego sukcesu rozmnożenia chleba, ale udał się na górę na modlitwę, by mieć społeczność z Ojcem i w pokorze zachować swoje serce oraz mieć siłę odeprzeć wszelką pokusę zastania królem wcześniej niż to zaplanował dla Niego Ojciec.
Następnie
uczniowie zeszli nad Jezioro i prawdopodobnie przez jakiś czas czekali na Pana
Jezusa, który modlił się na górze. Czekali, czekali, ale On nie
przychodził i już się ściemniało więc
postanowili sami przeprawić się przez Jezioro Galilejskie do Kafarnaum. Jednak
okazało się, że przeprawa nie jest tak szybka i łatwa jak im mogło się wydawać,
bo morze się burzyło i mieli przeciwny wiatr. Nasz tekst mówi, że
przewiosłowali około 25-30 stadiów, co daje mniej więcej 5 kilometrów od brzegu
i zajęło im to kilka ładnych godzin. Z pewnością byli już bardzo wyczerpani i
zmęczeni, a do brzegu mieli jeszcze sporą odległość, bo dopiero przepłynęli
około połowę drogi i być może zastanawiali się, czy nie zawrócić z powrotem.
Oprócz zmęczenia towarzyszył im również strach, nie byli pewni jak ta sytuacja
się zakończy, choć większość z nich była doświadczonymi rybakami, ale widząc
wzburzone Jezioro rozumieli powagę sytuacji. Na domiar złego ich Pana z nimi
nie było, pozwolił by zmagali się przez wiele godzin z tymi doświadczeniami.
W
końcu zobaczyli Go kroczącego po wodze podczas 4 straży nocnej, czyli od
godziny trzeciej do szóstej rano i byli przerażeni. A On powiedział do nich „Ja
jestem, nie bójcie się” i zabrali Go chętnie do łodzi, a łódź od razu
cudownie przybiła do brzegu. Jan apostoł oszczędza nam jeszcze kilku szczegółów
z tej historii. Ew. Mateusz jeszcze wspomina, że gdy Go zobaczyli, to Piotr
powiedział do Pana, że jeśli jest to On, żeby powiedział do Piotra, by ten mógł
do niego przyjść po wodzie, a Pan powiedział „Przyjdź” i Piotr wyszedł z łodzi
i chodził po wodzie, ale gdy się przestraszył wichury, to zaczął tonąć, a wtedy
Jezus wyciągnął go, przyprowadził do łodzi, a wiatr ustał.
Jest
tutaj kilka ważnych dla nas lekcji. Po pierwsze widzimy, że Pan Jezus czasami
pozwala na różne doświadczenia w naszym życiu jak pozwalał, by uczniowie
zmagali się z wiatrem i falami przez wiele godzin. Pan Jezus mógł przyjść
wcześniej i uratować ich, ale nie zrobił tego, bo chciał przez doświadczenia
pracować nad ich charakterem i wiarą, a
także, by uczniowie bardziej Go poznali. Oni zmagali się z wiatrem i morzem
oraz mieli obawy o własne życie. Nasze doświadczenia mogą być inne, ale równie
dla nas trudne. Niektórzy z nas są zmuszeni lub będą zmuszeni zmagać się z
chorobą, czasami bardzo ciężką. Inni znowu muszą stawić czoło prześladowaniem,
nie raz we własnym domu od swojej rodziny lub sąsiadów. Jeszcze inni zmagają
się z kryzysem finansowym w swoim życiu, brakiem pracy, ktoś inny z problemami
emocjonalnymi, ktoś z wątpliwościami, czy trudną sytuacją rodzinną i problemami
małżeńskimi. I chcielibyśmy, gdy tego doświadczamy żeby Pan szybko zareagował,
żeby coś zrobił, zastanawiamy się dlaczego czeka i dlaczego pozwala byśmy
przechodzili taką próbę w swoim życiu. Być może wtedy jesteśmy rozdrażnieni
albo sfrustrowani biernością Jezusa, modlimy, ale nadal nic się nie dzieje.
Możemy mieć wrażenie, że Bóg bezczynnie poprzygląda się naszym zmaganiom jak w
przypadku uczniów.
Ale
Pan czeka z pomocą do odpowiedniej chwili, bo chce żeby nasze doświadczenie
kształtowało nasz charakter i prowadziło nas do głębszego poznania Chrystusa.
1 Piotra 1:6 Weselcie się z
tego, mimo że teraz na krótko, gdy trzeba, zasmuceni bywacie różnorodnymi
doświadczeniami,
7 Ażeby wypróbowana wiara wasza
okazała się cenniejsza niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane, ku chwale i
czci, i sławie, gdy się objawi Jezus Chrystus.
A na innym miejscu Słowo Boże mówi
Jakuba 1:2 Poczytujcie to sobie
za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie,
3 Wiedząc, że doświadczenie
wiary waszej sprawia wytrwałość,
4 Wytrwałość zaś niech prowadzi
do dzieła doskonałego, abyście byli doskonali i nienaganni, nie mający żadnych
braków.
Doświadczenia
w życiu prawdziwych uczniów Chrystusa sprawiają wytrwałość, oczyszczają naszą
wiarę, tak że staje wypróbowana i dojrzalsza. W ten sposób wszelkie nasze próby
służą nam ku naszemu wiecznemu dobremu i przybliżają nas do Boga mówili list do
Rzymian 8,28
Rzymian 8:28 A wiemy, że Bóg
współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi,
którzy według postanowienia jego są powołani.
Doświadczenia
również weryfikują naszą wiarę na ile ona jest prawdziwa. Fałszywi uczniowie
pod wpływem doświadczeń odpadają od wiary jak powiedział Pan Jezus w
przypowieści o siewcy.
A list do Hebrajczyków 12,11 mówi, że doświadczenia takie nigdy
chwilowo nie są przyjemne, ale bolesne, jednak później wydają wspaniały owoc
sprawiedliwości, tym którzy zostali przez nie wyćwiczeni.
Ponadto
przez to doświadczenie mogli poznać Pana Jezusa bliżej w taki sposób jak nigdy
Go jeszcze nie poznali. Zobaczyli Go kroczącego po wodzie i jak ucisza wiatr.
Zrobiło to na nich tak wielkie wrażenie, że ewangelista Mateusz mówi, że gdy
Jezus wszedł do łodzi, to uczniowie powiedzieli, że On prawdziwie jest Bożym
Synem i złożyli mu pokłon.
Często w doświadczeniach naszego życia jeśli wierzymy, odkryjmy poznanie Boga na nowych poziomach, a to z kolei pozwoli nam jeszcze bardziej utwierdzić się w wierze.
W
końcu po wielogodzinnym zmaganiu Jezus przychodzi do nich i okazuje im pomoc.
Zwróćmy uwagę, że Bóg nigdy nie opuszcza swoich dzieci. Niekiedy pozwala nam
czekać trochę dłużej na ratunek do 4 straży nocnej lub ostatniej chwili, ale w
końcu pojawia się ratując ich z opresji.
On
zna nas całkowicie, On wie kiedy nam pomóc jak nam pomóc, w jakich
okolicznościach się pojawić. Ratuje nas z tych podbramkowych sytuacji byśmy
wiedzieli, że nie naszą siłą i mocą pokonaliśmy trudności, ale to On, potężny
Bóg w Chrystusie zmiłował się nad nami. Apostoł Paweł też doświadczał podobnych
zmagań, aż nauczył się pewnej lekcji w chodzeniu z Bogiem. Zwróćcie uwagę na
fragment 2 listu do Koryntian
2 Koryntian 1:8 Nie chcemy
bowiem, abyście nie wiedzieli, bracia, o utrapieniu naszym, jakie nas spotkało
w Azji, iż ponad miarę i ponad siły nasze byliśmy obciążeni tak, że nieomal
zwątpiliśmy o życiu naszym;
9 Doprawdy, byliśmy już
całkowicie pewni tego, że śmierć nasza jest postanowiona, abyśmy nie na sobie
samych polegali, ale na Bogu, który wzbudza umarłych,
10 Który z tak wielkiego
niebezpieczeństwa śmierci nas wyrwał i wyrwie; w nim też nadzieję pokładamy, że
i nadal wyrywać będzie.
Paweł
wraz z innymi misjonarzami doświadczyli niedaleko Efezu jakiś strasznych
utrapień, ponad ludzkie siły, tak że byli pewni iż nadszedł ich koniec. Nie
znamy szczegółów tego wydarzenia, ale z pewnością musiało być bardzo ciężko,
skoro tak wypróbowany sługa Chrystusa jak Paweł opisuje to, w tak dramatyczny
sposób. Ale wtedy kiedy byli przekonani iż dzień śmierci nadszedł, Bóg
wyratował ich. Wyratował ich, by okazać swoją Chwałę w jeszcze większy i
potężniejszy sposób niż wcześniej. Doświadczając tego ratunku, nikt nie mógł
mieć wątpliwości, że uczyniła to Boża ręka, a nie ludzka.
Chrystus
zostawił nam wspaniałe obietnice troski i opieki. Jedna z wspanialszych, która
mocno dotyka mego serca jest zapisana w Ew. Łukasza
Łukasza 12:32 Nie bój się,
maleńka trzódko! Gdyż upodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo.
On
troszczy się o swoje dzieci, nie zostawia ich w potrzebach, nie zapomina o ich
sprawach i wyciąga swoją rękę w odpowiedniej chwili by pomóc i nic nie jest w
stanie Mu przeszkodzić. Nie może przeszkodzić Mu żadna ciemność, żadne złe
okoliczności, żadna fala, żaden człowiek, diabeł, czy cokolwiek innego we
wszechświecie. Pan jest w mocy pomagać w największej burzy i w najtrudniejszych
okolicznościach jak i w zwyczajnych sytuacjach.
On
zapewnia nas, że nawet wszystkie włosy na głowie naszej są policzone (Mat
10, 30). Czy to nie jest cudowne, że nie musimy się niczego bać, że po
naszej stronie, po stronie tych którzy zaufali Chrystusowi jest osoba, która ma
największą moc we wszechświecie, której wszystko jest podporządkowane? Tak,
świadomość że Bóg w Chrystusie jest po mojej stronie jest cudowna i to daje
pokój mojemu sercu, nie tylko tych doczesnych sprawach, ale przede wszystkim
wiecznych. Też musimy wziąć pod uwagę, że ten ratunek od Boga nie zawsze
przychodzi w doczesnym życiu, bo niestety wielu chrześcijan cierpi i umiera
męczeńską śmiercią, ale wtedy też ich Pan ratuje już na wieki, by byli z Nim bezpieczni
na zawsze. Chrześcijanie zawsze zwyciężają, czy to przez śmierć, gdy nas
dosięga, czy to przez życie.
I
zobaczmy, co Pan Jezus mówi, gdy przychodzi do zmęczonych, pełnych obaw o
własne życie uczniów. On mówi, „Ja Jestem, nie bójcie się”.
Niezwykle
wymowne słowa w których nasz Pan odnosi się do Starotestamentowego Imienia
Bożego Jahwe - Jestem, który jestem lub Ja Jestem. A co oznacza w ustach
Jezusa, to imię w kontekście doświadczenia uczniów? On chce im powiedzieć, że jest Bogiem i
panuje nad każdą sytuacją i każdą sprawą pod niebem i ufając Mu, nie muszą się
bać, Bo On cały czas czuwa nad nimi, wszystkiego pilnuje i dzieje się tylko to,
co jest w granicach Jego woli.
Utwierdzając
się w Jezusie Chrystusie, doświadczając Go na nowych poziomach, poznając w nowy
sposób, rozumiejąc lepiej Jego słowo doświadczamy w coraz głębszym stopniu
wyzwolenia od poczucia lęku, a w naszych sercach jest coraz więcej pokoju.
Pan
Jezus w Ew, Jana w 14, rozdziale powiedział
Jan 14:27 Pokój zostawiam wam,
mój pokój daję wam; nie jak świat daje, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce
wasze i niech się nie lęka.
W
Jezusie Chrystusie, możemy mieć pokój zawsze w każdych okolicznościach naszego
życia. Świat ma pokój jeśli w ogóle tylko wtedy, gdy wszystko dobrze idzie. Ale
jak zaczyna się coś sypać nie mają już pokoju niewierzący. My możemy mieć pokój
wiedząc, że nasz Pan – Jezus Chrystus Jest i Panuje nad każdą sprawą pod
niebem. Te słowa do przestraszonych uczniów przypominają nam inne słowa, które
Jezus powiedział po swoim zmartwychwstaniu krótko przed swoim odejściem w 28 rozdz.
Ew. Mateusza dając nakaz misyjny „Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do
skończenia świata”
To
był ulubiony werset Davida Livingstone’a, który znosił wiele trudności w XIX
wieku , próbując głosić ewangelię w wnętrzu Afryki. Powiedział on „Na te słowa postawiłem wszystko i nigdy
nie zawiodły! …”
Więc nie bój się, On jest, zaufaj Mu, a doświadczysz pokoju i będziesz nie raz nie dwa zadziwiony i zadziwiona Jego mocą okazaną w twoim życiu.