29.11.2019

Co Bóg myśli o grzechu



Pan Jezus powiedział w Ew. Łukasza przed swoją śmiercią, że pragnął mocno spożyć tą ostatnią paschę ze swoimi uczniami. Chciał żeby nowe przymierze z Bogiem które On zapoczątkuje przez swoją śmierć stało się faktem. I chciał, by uczniowie zrozumieli, że On musi umrzeć, by oni mogli żyć. Chciał by wiedzieli, że tylko przez Jego zastępczą śmierć, Jego ofiarę i wiarę w to, mogli dostąpić przebaczenia swoich win w oczach Boga. Nie ma innej możliwość zgładzenia grzechów człowieka, jak tylko przez Krew Chrystusa. Tylko Krew Jezusa Chrystusa jest tak cenna przed Bogiem, tak czysta, tak święta, że może oczyścić nas z naszych grzechów. Mówiąc o krwi Chrystusa mam na myśli Jego śmierć. Bóg od zawsze chciał nauczyć swój lud, że przebaczenie u niego jest możliwe tylko przez śmierć zastępczej ofiary. Gdy Izraelici wychodzili z niewoli Egiptu, to ich wolność została okupiona śmiercią wszystkich pierworodnych w Egipcie , a później przez całą historię byli uczeni przez Boga, że przebaczenia wymaga przelania krwi, ofiary zastępczej.
Kiedyś Bóg powiedział do Izraela
Izajasza 1:18  Chodźcie więc, a będziemy się prawować - mówi Pan! Choć wasze grzechy będą czerwone jak szkarłat, jak śnieg zbieleją; choć będą czerwone jak purpura, staną się białe jak wełna.
Szkarłat to kolor znany jako królewska czerwień w medycynie to kolor krwi, purpura zaś to bardzo jaskrawa czerwień do bardzo jaskrawego fioletu. Ten kto kiedykolwiek poplamił coś jaskrawym czerwonym, albo krwią, to wie jak ciężko usunąć takie plamy. Tak właśnie przed Bogiem wygląda każdy człowiek, bez Chrystusa. Jego grzechy są tak widoczne jak jaskrawa czerwień i najbardziej możliwa jaskrawa purpura. Nie da się tych plam niczym zmazać, człowiek nie jest w stanie zrobić nic, by samemu oczyścić się przed Bogiem. Choć to nie przeszkadza ludziom próbować. Chcą zmazać swoje winy przez rytuały religijne, modlitwy, dobre uczynki, ofiarność, zadawanie sobie cierpień i przeróżne praktyki ceremonialne. Ale wszystkie takie działania nie mogą oczyścić nas w oczach Boga.
Ludzie często też bagatelizują grzech i mówią, że to nie jest tak poważna sprawa, a Bóg mówi coś innego, że nasze winy są tym, co nas odłączyło od naszego Boga, a nasze grzechy zasłoniły Jego oblicze przed nami, tak że nas nie słucha (Izaj 59,2).
Dla większości ludzi większe znaczenie ma to, że ich ubrania są poplamienie niż to, że ich dusza jest brudna. Zawsze przejmują się tym, by na zewnątrz ładnie wyglądać, a w środku w sercu jest smród zgnilizny.
To umniejszanie roli grzechu ma katastrofalne skutki w życiu ludzi, bo powoduje, że nie szukają rozwiązania i nie przychodzą po przebaczenie do Chrystusa.
Dobrym przykładem tutaj jest start promu kosmicznego Columbia 16 stycznia 2003 roku. Podczas startu promu oderwał się kawałek pianki izolacyjnej z zewnętrznych zbiorników paliwa i uderzył w skrzydło wahadłowca powodując uszkodzenie na 25 centymetrach skrzydła. Wszystko zostało zarejestrowane na filmie, ale uznano, że ten incydent nie spowodował znacznych uszkodzeń i zbagatelizowano go. Jednak pianka przebiła system termicznej ochrony skrzydła. W wyniku czego podczas powrotu promu na ziemię gorące gazy z atmosfery stopiły poszycie i dostały się do środka. W ten sposób prom rozpadł się w powietrzu i zginęli wszyscy astronauci.
Ludzie stoją w podobnej sytuacji przed Bogiem, ich grzechy są jak szkarłat, rażąco czerwone jak najbardziej jaskrawa czerwień, ale mówią częśto, że nie jest tak źle. Wydaje się im, a może nawet niektórym z nas, że grzech to nic strasznego, jak ta pianka, która oderwała się od zbiornika.
Ale właśnie nasz grzech podobnie jak ta pinka, która oderwała się od zbiornika stał się przyczyna katastrofy, która zabiła ludzi. Porównywalnie z grzechem, jeśli ludzie umrą w swoich grzechach, jeśli nie przyjdą do Zbawiciela po przebaczenie to pójdą do piekła.

Ale nie musi tak być, bo Bóg przygotował nam ratunek w Jezusie Chrystusie i wzywa wszędzie dzisiaj wszystkich ludzi, aby się upamiętali i wierzyli w Jego Syna i na tej podstawie przebaczy ludziom winy dając im usprawiedliwienie i oczyszczenie. Bóg Sprawi przez Jezusa Chrystusa, że choć nasza dusza jest brudna jak szkarłat, to stanie się czysta jak najbielsza wełna. Pan Jezus jest właśnie ta przez wieki zapowiadnaą ofiarą zastępczą, przez którą jest możliwa wolność dla każdego człowieka i nie ma różnicy, bo wszyscy potrzebują przebaczenia.  
Pamiętam jak wielkim pocieszeniem był dla mnie fragment z 1 listu Jana 8 wiersz, gdy dowiedziałem się, że Krew Jezusa Chrystusa oczyszcza nas od wszystkich grzechów. Dzisiaj wiem, że naprawdę chodzi o wszystkie grzechy, nie tylko te, które popełniliśmy dzisiaj, czy w ostatnich dniach. Ale również te które popełniliśmy kiedykolwiek wcześniej, i również te, które jeszcze zdarzą się nam w przyszłości. W Chrystusie zawsze mamy przebaczenie, dlatego apostoł Paweł powiedział, że przez wiarę w Jezusa Jesteśmy usprawiedliwieni, a to oznacza, że Bóg ogłasza nas sprawiedliwymi. W związku z tym, dla tych, którzy wierzą w Chrystusa nie ma żadnego potępienia jak mówi list do Rzymian 8,1
Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie.
A apostoł Piotr dodaje, że w Chrystusie zostały nam darowane, drogie i największe obietnice jakie tylko człowiek może otrzymać od Boga. Ale, by tak mogło się stać musimy przez wiarę przyjść do Jezusa, wyznać swoje grzechy i prosić Go o przebaczenie, a On powiedział że ktokolwiek do mnie przychodzi nie zostanie odrzucony.  


24.11.2019

Wzór do naśladowania



W Psalmie 15 czytamy o kilku cechach człowieka Bożego, człowieka w którym Bóg ma upodobanie, który jest według Bożego serca. Obok nienagannego życia, upodobaniu w prawości, wstrętu do plotkowania, zaniechania zła wobec bliźniego i pokory, znajduje się jedna z cech na którą rzadziej zwracamy uwagę. Czytamy tam, w wierszu 4, że człowiek Boży, to między innymi taki, który czci tych, którzy boją się Pana. Czy zastanawiałeś się kiedyś co to znaczy, czcić tych, którzy boją się Pana? Może ktoś myśli, że chodzi tutaj o jakiś kult świętych, czy coś w tym rodzaju.
Nie, czcić tych którzy boja się Pana tzn. mieć upodobanie w osobach, którzy kochają Boga całym sercem. Albo inaczej mówiąc podziwiać tych, którzy chcą podobać się Bogu i chodzić Jego drogami. Często w naszym życiu mamy osoby, które podziwiamy i chcielibyśmy naśladować. Pamiętam, że gdy ja dorastałem, to popularne było wyklejanie na ścianie w swoim pokoju różnych idoli -  ludzi, którzy nam imponowali lub do których chcieliśmy w jakiś sposób być podobni. W moim pokoju na ściennie były takie zespoły muzyczne jak Depeche Mode,  Roxette, Bon Jowi, Brayan Adams i różni aktorzy. Wtedy przeważnie byli to aktorzy filmów akcji jak: Arnold Schwarzenegger, Sylvester stallone, Charison Ford i inni. Imponowali mi swoją siłą, wyglądem, oraz tym, że wielu ich podziwiało. Również dzisiaj miliony ludzi podziwia celebrytów, aktorów, piosenkarzy, sportowców. Niektórzy swój wzór do naśladowania znajdują wśród kolegów, przyjaciół, rodziców lub ludzi, którzy odnieśli w życiu jakiś wielki sukces. Odwołujemy się również do autorytetów, które podziwiamy, np. w dyskusji podpieramy się słowami kogoś ważnego, by pokazać że mamy racje lub chcemy wzmocnić nasze argumenty.     
Po prostu tacy jesteśmy, że szukamy kogoś, kto nas będzie inspirował, zachęcał, kogoś, kto mógłby być dla nas wzorem, mentorem, kimś z kogo będziemy brać przykład. I oczywiście dla wszystkich chrześcijan wzorem jest Pan Jezus Chrystus mówi list do Hebrajczyków 12,2, że wierzący są wpatrzeni w Jezusa, który jest sprawcą i dokończycielem wiary.  On jest naszym mistrzem, nauczycielem, kimś kogo chcemy naśladować codziennie, być Jego uczniami, być jak On. Jak to śpiewamy w jednej z pieśni, podobnym chce być do Jezusa, chodzić jak On, mówić jak On, postępować jak On. Rezultatem miłości do Pana Jezusa jest również zmiana autorytetów, które podziwiamy. Zmieniają się osoby, do których się odwołujemy i których chcemy naśladować. Zanim się nawróciliśmy chcieliśmy być jak wielcy tego świata, którzy często z wiarą w Pana Jezusa nie wiele mają wspólnego i nie promują chrześcijańskich wartości. Jednak teraz jako kochający Boga ludzie, powinniśmy mieć upodobanie w tych którzy kochają Pana lub są bohaterami wiary. To właśnie ci ludzie powinni być dla nas wzorem godnym naśladowania jak czytamy chociażby w liście do Hebrajczyków
Hebrajczyków 13:7  Pamiętajcie na wodzów waszych, którzy wam głosili Słowo Boże, a rozpatrując koniec ich życia, naśladujcie wiarę ich.
To więc mamy naśladować Pana Jezusa, ale mamy również naśladować tych, którzy naśladują Pana Jezusa i robią to dobrze. Mamy czcić tych, którzy czczą Pana, bo oni przez swoją gorliwość i swój przykład pomogą nam dojść do dojrzałości chrześcijańskiej i w wielu sytuacjach będą dla nas zachętą w stawianiu kolejnych kroków w naszej wierze.
Nawet tak wielki kaznodzieja jak Charles Spurgeon zwykł mawiać, że podziwia wielkiego ewangelistę z XVIII wieku Georga Whitefielda i chce być do niego podobny w gorliwości zdobywania dusz dla Jezusa.
Do tego też wzywał apostoł Paweł innych chrześcijan
1 Koryntian 11:1  Bądźcie naśladowcami moimi, jak i ja jestem naśladowcą Chrystusa.
Filipian 3:17  Bądźcie naśladowcami moimi, bracia, i patrzcie na tych, którzy postępują według wzoru, jaki w nas macie.
Kogo ty jesteś dzisiaj naśladowcą, kto jest dla ciebie wzorem, czy masz takich chrześcijan z których czerpiesz przykład? Kogo za przykład stawiamy naszym dzieciom, czy to są ludzie sukcesu w myśl mody tego świata, może jacyś celebryci, sportowcy, aktorzy, ludzie o wielkich osiągnięciach w tym świecie? Czy raczej nie powinniśmy stawiać za przykład ludzi pobożnych, którzy całym sercem kochają Zbawiciela i ich wskazywać jako osoby godne naśladowania.
Apostoł Paweł mówi, szukajcie sobie wzoru w tych, którzy idą za moim przykładem, patrzycie na tych, którzy postępują według wzoru jaki w nas macie.
Czcijmy tych, którzy czczą Pana, w nich niech będzie nasze upodobanie. Niech oni będą naszymi autorytetami i ludźmi z których zdaniem się przede wszystkim liczymy. Jakże często chrześcijanie błądzą i cierpią z powodu złych decyzji, bo zamiast naśladować przykład ludzi pobożnych, to inspirują się opiniami i maksymami na życie tych, którzy nie znają Pana.     

18.11.2019

Ostatnia godzina - Studium 1 List Jana 2,18 - 19



Teraz Jan przechodzi do następnego testu prawdziwego chrześcijaństwa, to rozpoznawanie fałszywych nauczycieli. Jak wiemy fałszywych nauczycieli nigdy nie brakowało, kościół Jezusa Chrystusa zawsze był i jest nimi zagrożony. W rzeczywistości diabeł nieprzerwanie atakuje kościół fałszywymi naukami, które przynoszą fałszywi nauczyciele. Diabeł doskonale wie, że sprowadzenie kościoła z właściwej drogi sprawa, że kościół staje się nieskuteczny i nie prowadzi ludzi do zbawienia. Jak mówi list Ap. Pawła do Galacjan 1 rozdz. że przyjęcie innej ewangelii niż ta, która jest w Piśmie Świętym, skutkuje tym, że człowiek nie może być zbawiony i jest z dala od łaski Bożej.

2.18
Słowo antychryst oznacza kogoś, kto jest przeciwny Chrystusowi lub chce zastąpić Chrystusa, zająć jego  miejsce.
Wiemy że świat jest zawsze przeciwny Chrystusowi. Apostoł Jan, wszystkich tych którzy są przeciwnikami Chrystusa głosząc fałszywe nauki nazywa antychrystami. Oni będą poprzedzać tego ostatecznego antychrysta, króla antychrystów, który nadejdzie w czasach ostatecznych. Jan często posługuje się tym terminem żeby przestrzec chrześcijan przed tymi, którzy sprzeciwiają się Jezusowi zaprzeczając Jego słowom lub podważając Jego osobę. Chrześcijanie powinni być ostrożni wobec takich osób i demaskować je jako pracowników diabła. Najczęściej myślimy, że ktoś ma własne przekonania inne od naszych, ale dalecy jesteśmy od tego, by mówić że człowiek sprzeciwiający się doktrynie zawartej w Słowie Bożym pochodzi od diabła.
 Zobaczmy że apostoł Jan robi to cały czas i mówi wyraźnie, że osoby podważające w jakikolwiek Sposób Boga i Chrystusa są wysłannikami samego Szatana.  1 Jana 2,22; 4.3; 2 List Jana 1,7.
Tytuł antychrysta dotyczy wszystkich którzy stawiają się na miejscu Chrystusa w jakikolwiek sposób okłamując ludzi, że dadzą ludziom zbawienie, szczęście, spełnienie, a tymczasem prowadzą ich na zatracenie. Marka 13,21 – 22. Tak więc widzimy, że słowo antychryst odnosi się do przeciwników Chrystusa i do tych, którzy chcą zając Jego miejsce.
Jan również powiedział, że ma przyjść antychryst, ktoś kto będzie sumą tych wszystkich postaci, którzy byli przeciwni Bogu w historii lub chcieli go zastąpić. Biblia mówi, że ktoś taki przyjdzie krótko przed powrotem Chrystusa w czasach ostatecznych. Będzie to w czasie wielkiego ucisku. Osoba ta będzie bluźniła Bogu Biblii i będzie chciała stanąć na miejscu Chrystusa podając się za Boga. W tym czasie Antychryst stanie się światowym przywódcą za którym w podziwie pójdzie cały świat. Wtedy będziemy wiedzieli, że już  jest ostatnia chwila przed ponownym przyjściem Chrystusa. Musimy rozumieć, że ostatnia godzina już się zaczęła kiedy Jan pisał list, gdy w kościele zaczęli pojawiać się antychryści. Od tego momentu świat ciągle zmierza do tego ostatniej chwili, kiedy nastąpi apogeum zwiedzenia i bezbożności na czele której stanie diabeł w osobie antychrysta.  
Teraz zobaczmy jak często Biblia mówi o takiej postaci  2 Tesaloniczan 2,1-11; Objawienie 13,1-8; 1 Tymoteusza 4,1; Daniela 7,24-26; 8,24-25

Zobaczmy że Jan na prawdziwość chrześcijaństwa stosuje dwa testy. Pierwszy z nich dotyczy życia moralnego, ci którzy naprawdę kochają Pana Jezusa są ludźmi którzy starają się żyć zgodnie z Bożymi przykazani. A drugi test życia chrześcijańskiego, który przedstawia dotyczy tego, że ci którzy kochają Pana Jezusa wierzą we właściwą doktrynę. Oczywiście w pomniejszych rzeczach chrześcijanie mogą się różnić, ale jeśli chodzi o kwestie doktrynalne dotyczące Chrystusa, jego misji, jego Osoby i śmierci na Krzyżu jako ofiary przebłagalnej nie ma miejsca na różnice. Jeśli ktoś poddaje wątpliwość Ojca i Syna ten jest antychrystem.
Kiedy przyjdzie Chrystus ta ostatnia godzina się skończy. Wtedy nastanie nowe Królestwo, Królestwo Mesjasza, który będzie rządził całą ziemią i podniesie z martwych wszystkich, którzy Go kochali i wierzyli w Niego. Oni będą Panować razem z Nim.

Spojrzenie że wraz z przyjściem Jezusa nastała już ostatnia godzina jest dosyć częste w Nowym Testamencie. Chodzi o to, że okres przerwy między pierwszym, a drugim przyjściem Pana Jezusa w Starym Testamencie był tajemnicą. A teraz gdy Chrystus przyszedł stoimy przed dniem jego powrotu, który może nastąpić w każdej chwili. I to jest niesamowite, że my stoimy już u kresu dni przed nadejściem Królestwa Bożego i wypełnienia się Bożych planów w pełni 1 Koryntian 10,11; 7,29; Hebrajczyków 1,1-2; 10,37;  1 Piotra 1,20; 4,7.

Zauważmy, że czym bliżej końca tym więcej antychrystów, tym bardziej przybliżamy się do nadejścia antychrysta, antychrystów. To powinno nas utwierdzać jeszcze bardziej, że powrót Pana Jezusa jest bliski. Jeśli za czasów Jana pojawiało się mnóstwo antychrystów, którzy byli zwiastunami nadejścia powrotu Chrystusa, to co, my mamy powiedzieć dzisiaj!
W pewnym sensie ci wszyscy antychryści potwierdzają, że to właśnie Pan Jezus jest Mesjaszem. Dla jednych Jezus jest najbardziej ukochaną osobą, ale dla wielu innych jest najbardziej znienawidzoną osobą na świecie którą próbuje się zdyskredytować we wszelki możliwy sposób. Podważając jego moralność, jego cuda, jego zwiastowanie i jego zmartwychwstanie. I to jest normalne, świat nie nawiedzi Jezusa, więc nie dziwmy się że On najbardziej jest atakowany.

2.19
Teraz zobaczmy coś zaskakującego, że ci fałszywi nauczyciele, ci fałszywi Mesjasze, antychryści byli kiedyś wierzącymi chrześcijanami, a przynajmniej za takich się podawali. Jednak odpadli od wiary, zeszli na manowce błędu, odstąpili od Zboru i zaczęli głosić fałszywe nauki. Oczywiście nie wszyscy antychryści kiedyś byli wierzącymi, ale ci którzy byli często robią później najwięcej szkód dla kościoła.
Skąd wiemy że nigdy nie byli wierzącymi?
Jan mówi wyraźnie, że gdyby byli odrodzonymi chrześcijanami to zostaliby w zborze, zostaliby w kościele i wspieraliby innych wierzących w ich podążaniu za Chrystusem, a że sami nie znają Chrystusa, to odchodzą głosząc fałszywe nauki. Słowo Boże wiele razy przestrzega przed takim scenariuszem. Dzieje Ap. 20,30; Judy 1,19; 1 Tym 1,19-20; 2 Tm 2,17-18; 2 Piotra 2,1-3 Rzymian 16,17-18.
Kto rzeczywiście jest wierzącym w Jezusa trwa w społeczności Kościoła i w Chrystusie. To więc nie dziwmy się, że niektórzy odpadają od wiary. Oczywiście zawsze to jest dla nas przykrość, że ten brat czy siostra byli z nami, a już nie są. Jednak odejście od wiary, jest Bożym sposobem jej zweryfikowania 1 Kor 11,18-19; 2 Tym 2,12

16.11.2019

Wielkie żniwo część 1 Ew. Łukasza 10,1-4



Pewien pastor rozpoczął kazanie od słów, że chce przedstawiać dzisiejsze nauczanie w trzech punktach. Po pierwsze - powiedział „miliony ludzi na całym świecie idzie do piekła”. Po drugie - powiedział „większość z nas siedzących tu dzisiaj nie przejmuje się tym z byt bardzo”. Następnie zrobił dość długą przerwę i powiedział, „że trzecią rzeczą jest to, że często bardziej oburza nas, że nasz pastor powiedział słowo cholera, niż to, że miliony osób idzie do piekła.
Drodzy, łatwo jest pomieszać priorytety, łatwo jest stracić w życiu chrześcijańskim to, co najważniejsze na rzecz tego, co ma dużo pomniejsze znaczenie. Tak często wielu chrześcijan przejmuje się mocno tym, że nie mogą sobie kupić odpowiedniego modelu butów, czy bluzki wtedy kiedy chcą, nie przejmując się jednocześnie tym, że ich najbliżsi jeśli nie poznają ewangelii, to pójdą na zatracenie. Wielu chrześcijan o wiele bardziej przejmuje się tym, że nie przeszli kolejnego poziomu w grze komputerowej, albo nie udało im się obejrzeć ostatniego odcinka ulubionego serialu niż tym, że ich sąsiedzi idą do piekła.
Kiedyś słyszałem historię, że znany misjonarz Hudson Taylor służący w  chinach miał sytuacje kiedy jego niewierzący przyjaciel z którym płynął na statku wpadł do wody. Hudson szybko wskoczył za nim żeby go ratować, ale nikt na pokładzie nie wspomógł w tym Taylora. Niedaleko miejsca wypadku zauważył łódkę z rybakami i krzyczał, by pomogli mu ratować znajomego. Jednak rybacy nie chcieli tego uczynić jeśli nie dostaną za to zapłaty, byli zbyt zajęci łowieniem ryb. Po obietnicach otrzymania zapłaty w końcu przestali łowić ryby i zajęli się poszukiwaniem zaginionego. Znaleźli go dosyć szybko swoją rybacką siecią, ale zbyt późno, by ocalić jego życie.
W takiej sytuacji łato nam potępić tych bezdusznych rybaków, łatwo się na nich oburzyć i okrzyknąć ich zupełnie nieczułymi, ale oskarżając ich, możemy niechcący oskarżyć samych siebie, kiedy my jesteśmy zbyt zajęci pracą i obowiązkami, by nieść innym ewangelię.
Pan Jezus doskonale to rozumiał jak ważne jest dotrzeć z przesłaniem ewangelii do ludzi zanim oni odejdą z tego świata. Nie tylko wiedział o tym jak to jest ważne, ale czynił ogromne starania, by ludzie mieli szansę uwierzyć. Przede wszystkim sam poświęcał wiele czasu na zwiastowanie ewangelii, następnie wybrał i przygotował dwunastu  apostołów, by byli filarami kościoła i zwiastowali dobrą nowinę (Mk 3,14). Wybrał również w trakcie swojej służby 70 osób, niektóre przekłady mówią 72, by poszli do wszystkich miast i wiosek, gdzie sam zamierzał się udać, by tam zapowiedzieli Jego przyjście.

Strategia ewangelizacji 
Widzimy, że Pan Jezus miał dokładną strategię zwiastowania dobrej nowiny, nie pozostawiał tego przypadkowemu losowi, ale dokładnie planował gdzie i w jaki sposób Słowo Boże będzie głoszone. Pamiętam jakie miałem kiedyś mylne pojęcie o dzieleniu się dobrą nowiną, myślałem, że to musi być spontaniczne, przypadkowe i nieplanowe, bo uważałem zaplanowaną i przemyślaną ewangelizację za prymitywną manipulacje.
 Ale Pan Jezus miał plan, by udać do różnych miast i wiosek, gdy szedł do Jerozolimy i do tych miejscowości zamierzał posyłać uczniów. Widzimy też, że posłał ich po dwóch, a nie np. pojedynczo, to więc, to też było elementem strategii.
Na wzór Pana Jezusa nasze zwiastowanie ewangelii również powinno być planowane, przemyślane i zorganizowane. Czasami zdarzają się sytuacje kiedy następuje to spontanicznie, gdy kogoś spotkamy albo mamy jednorazową okazję żeby go widzieć. Ale najskuteczniejsze dzielenie się dobrą nowiną zawsze będzie przemyślane i zorganizowane. Wtedy też znajdziemy czas na modlitwę nad naszym planem i strategią. Często mamy wokół siebie osoby które codzienne widujemy, to są nasi niezbawieni bliscy, nasi sąsiedzi nasi współpracownicy w miejscu pracy, czy nasi niezbawieni znajomi. Myślmy o nich w jaki sposób skutecznie możemy podzielić się z nimi ewangelią, planujmy to, módlmy się o nich, by Bóg stwarzał nam dogodne sytuacje lub sami takie sytuacje aranżujmy. Nie liczmy na to, że będziemy mieli możliwość swobodnej rozmowy z nimi jeśli w ogóle nie będziemy tego planować, modlić się, i o tym myśleć. To diabłu zależy na tym, żebyśmy tak zajęli się naszymi obowiązkami byśmy nie mieli czasu na planowanie dzieleniem się ewangelii. Najczęściej jest tak, jeśli nie robimy nic lub niewiele by dzielić się w sposób przemyślany ewangelią, że dogodne sytuacje nam umykają.
Powinniśmy także planować różne działania ewangelizacyjne w grupie jako zbór, co też robimy. Teraz organizujemy koncert, gwiazdkową niespodziankę, wcześniej półkolonie, ewangelizacje traktatowe, wystawę Biblii i inne. Ktoś może zadawać sobie pytanie, po co tle zachodu, utraty środków i energii. Właśnie w tym celu, by być posłusznym Chrystusowi i nieść ludziom niezbawionym słowa życia, które pozwolą im pojednać się z Bogiem. W tym celu, by nasza ewangelizacja była bardziej skuteczna, bez tej organizacji tych wydarzeń, mielibyśmy niewielkie szanse by dotrzeć z dobrą nowiną do osób, których spotkamy.
To, że Pan Jezus wysłał uczniów pod dwóch też ma kilka powodów. Pierwszy jest taki, że w dziele ewangelizacji potrzebujemy wiele siły i wsparcia, bo praca ta napotyka na wiele oporów ze strony świata i szatana. W sytuacji gdyby uczniowie poszli samotnie do tej misji mogliby się szybo zniechęcić i poddać.
Tak np. o takim wsparciu mówi Ks. Kaznodziei Salomona
Kznodziei 4:9  Lepiej jest dwóm niż jednemu, mają bowiem dobrą zapłatę za swój trud:
10  Bo jeżeli upadną, to jeden drugiego podniesie. Lecz biada samotnemu, gdy upadnie! Nie ma drugiego, który by go podniósł.
Gdyby doszło do okoliczności, że jeden z misjonarzy by się zniechęcił, to drugi może go podnieść, pocieszyć i wesprzeć. We dwóch jest zawsze raźniej, czujemy się bezpieczniejsi, a i praca idzie lepiej, sprawniej, bo możemy podzielić się obowiązkami.
Drugi powód tego był taki, że ewangelia zwiastowana przez dwóch misjonarzy, była bardziej potwierdzona niż wtedy, gdyby była głoszona przez jednego człowieka. Jak wiemy w Starym Testamencie każda sprawa miała opierać się na dwóch świadkach (Pwt 19,15). Mamy tutaj dwie osoby, które przychodzą do miast, czy wioski i ogłaszają, że zbliża się Mesjasz przemawiający w imieniu Boga.
Te praktyczne wskazówki Pana Jezusa są dla nas bardzo pomocne, bo my też mamy iść na cały świat i głosić ewangelię wszelkiemu stworzeniu, co Pan Jezus rozkazał wszystkim swoim naśladowcom w Ew. Mat 28,19 i Dziejach Ap 1,8, gdzie mówił że mamy być Jego świadkami. W pewnym sensie wszyscy jesteśmy w tej grupie 70, wszystkim nam zlecił misję, pracę i nadał cel naszemu chrześcijaństwu na ziemi.  Najbliższym dla nas światem jest nasz dom, nasze miasto, nasz kraj, nasze środowisko pracy, grono znajomych i sąsiadów. Tą odpowiedzialność Pan Jezus złożył nie tylko na pastorów, czy misjonarzy, ale wszystkich swoich uczniów.
Dlatego chciałbym was zachęcić do tego byśmy regularnie modlili się o najbliższe nasze otoczenie i planowali w jaki sposób możemy dzielić się z nimi ewangelią.  Możemy zrobić sobie listę osób z którymi mamy do czynienia albo zastanowić się kogo możemy odwiedzić i jak możemy zaangażować się w zborze, by skuteczniej docierać z ewangelią do zgubionych. Możemy modlić się o tych, których chcemy zaprosić na jakieś wydarzenia organizowane przez Zbór. Z pewnością  taka przemyślana i przemodlona strategia przyniesie o wiele więcej owoców niż liczenie na spontaniczne losowe sytuacje.

Błaganie Boga o pracowników
Kolejna rzecz o której Pan powiedział do swoich uczniów, to że żniwo jest wielkie, ale mało jest robotników. To więc, co z tym zrobić, jak poradzić sobie z tym problemem? Jezus ma dla nas rozwiązanie, modlić się do Boga, do Pana żniwa, by wysłał pracowników na żniwo swoje. (w. 2).
Pan Jezus, gdy patrzył na ludzi widział tysiące, setki tysięcy, miliony zgubionych osób, którzy kiedyś będą musieli stanąć  przed sądem Bożym, bo tym jest żniwo czytamy w Ew. Mateusza 13,29 - 30. Tam Pan Jezus podaje przypowieść o pszenicy i kąkolu wyjaśniając, że pszenicą są wierzący, to synowie królestwa, kąkolem są niewierzący, rolą jest świat, a żniwem koniec świata, czyli sąd.
Zwróćmy jeszcze uwagę na Ks. Objawienia, gdzie pojawia się ta sama myśl
Objawienie 14:14  I widziałem, a oto biały obłok, a na obłoku siedział ktoś podobny do Syna Człowieczego, mający na głowie swojej złotą koronę, a w ręku swym ostry sierp.
15  A inny anioł wyszedł ze świątyni, wołając donośnym głosem na tego, który siedział na obłoku: Zapuść sierp swój i żnij, gdyż nastała pora żniwa i dojrzało żniwo ziemi.
Drodzy, żniwo to sąd, przychodzi Pan Jezus i zapuści swój sierp, postawi ludzi przed sobą. Wszyscy ludzie zmierzają w kierunku sądu, czy tego chcą, czy nie. Nie da się przed tym uciec, nie da się tego ominąć, ale można się uratować zawierzając swoje życie Chrystusowi.
Dla wielu z nas choć wiemy o sądzie Bożym, to jednak obraz ten jest mało realny, bo żyjemy w tym świcie w oddaleniu od Pana i widzimy w zagadce, jakby w zwierciadle i nie wszystko dla nas jest jasne. Często bardziej realne jest to, co dotyczy nas i naszego życia doczesnego teraz, a sąd wydaje się odległy i niepewny. Jednak Pan Jezus widział to inaczej, patrzył na tłumy ludzi na wioski i miasta i miał obraz tego, że ci wszyscy ludzie za chwilę staną na sądzie. Jeśli nie poznają ewangelii i nie uwierzą w nią, to pójdą do piekła. Teraz rozumiemy dlaczego Jezus tak bardzo przejmował się żniwem? Dlaczego tak troszczył się, by ewangelia mogła dotrzeć do jak największej liczy osób? Zobaczmy, że choć On wiedział kto będzie zbawiony, wiedział że to Ojciec pociąga, wiedział że Bóg przeznaczył ludzi do swego Królestwa, to jednocześnie wiedział, że spoczywa na nim i na nas odpowiedzialność za ludzi nie znających drogi zbawienia. Właściwe spojrzenie na wybranie i suwerenność Boga łączy się zawsze z ludzką odpowiedzialnością.  
On widział nie tylko ludzi z ich staraniami, obowiązkami i troskami, ale On widział zgubione dusze i przejmował się tym, bo kochał ludzi i nie chciał, by ktokolwiek zginął. Pan Jezus znał dokładnie realność sądu i realność piekła dlatego wykorzystywał czas do ratowania ludzi, by zdążyć przed żniwem i wzywał nas do modlitwy byśmy byli równie pilni i przejęci tymi zgubionymi duszami, które są wokół nas.
To więc, gdy On mówi, że mamy prosić Pana żniwa, by wysłał pracowników na żniwo swoje, to nie ma tylko na myśli, że chodzi o powołanie misjonarzy, pastorów ewangelistów, ale chodzi o to, byśmy mieli od Pana Boga taką troskę na sercu o zgubionych jaką On miał. Chodzi o to, by Bóg dotknął dzisiaj wielu nieczułych serc w kościele wobec rzeszy zgubionych.
Czy wobec tego możemy być zadowoleni z sytuacji, gdy niewiele robimy, gdy nie przejmujemy się tym, że wielu idzie do piekła? Czy możemy być zadowoleni z sytuacji, gdy nasi bliscy, a może najbliższa rodzina jest zagrożona piekłem, a my nigdy nie podjęliśmy się żadnych starań, by od wiecznej zguby ich uratować?  
Prośmy Pana żniwa, by położył nam na sercu zgubionych, by powołał wielu ludzi, którzy będą podzielali naszą troskę i będą chcieli przez zwiastowanie ewangelii ratować  grzeszników od piekła. Prawdziwa ewangelizacja wynika ze współczucia, które jest rezultatem właściwej oceny duchowego problemu w jakim znajdują się ludzie zgubieni.
Pytanie do mnie i do ciebie na ile się tym przejmujemy, na ile się przejmujemy nadchodzącym żniwem w kontekście zgubionych dusz i ile robimy, by sytuacja się zmieniła i jak najmniej ludzi zginęło? Czy modlimy się do Boga o powołanie pracowników, pastorów, misjonarzy, ewangelistów, ale nie tylko? Czy modlimy się, by Bóg wzbudzał w naszym sercu troskę o zgubionych? Czy modlimy się „Boże spraw bym widział twoje nadchodzące żniwo i nie był obojętny”? 

Posłani jak owce między wilki
Kolejna rzecz jaką musimy zaakceptować w związku z ewangelizacją, to że jesteśmy posłani jak owce między wilki. Naprawdę podziwiam szczerość Pana Jezusa. On wysyła swoich uczniów, wysłał siedemdziesięciu i nie mówi im,  że będzie łatwo. Nie mówi coś takiego, „że jak pójdziecie do tych miast i wiosek do których was posyłam, to wszyscy was przyjmą, ugoszczą, a później przyjmą mnie”. Nie, On mówi, że gdy pójdą z jego poselstwem, to często będą chcieli ich zniszczyć, zagryźć, zabić, będą jak owce, a ludzie do których pójdą będą wobec nich jak wilki. Zdobywanie dusz wymaga od nas zgody na cierpienie. Kto naturalnie chce być owcą między wilkami? Nikt! To wymaga zaparcia się siebie. Wszyscy wiemy co wilki robią z owcami i to właśnie Pan Jezus obiecuje swoim uczniom i to właśnie często się działo i dzieje, gdy uczniowie Chrystusa podejmują się wyzwania jakie On przed nami postawił. Wiemy że większość apostołów zostało męczennikami. Na przestrzeni historii kościoła tysiące chrześcijan zostało męczennikami i jeszcze wiele tysięcy uczniów Chrystusa zostanie złożonych w ofierze. Największe męczeństwo chrześcijan tak naprawdę jeszcze nie nadeszło, bo stanie się to w czasie „Wielkiego Ucisku”.
Często pierwszymi, którzy tracą życie są właśnie ludzie aktywni dla Królestwa Bożego, zwiastujący odważnie ewangelię jak np. Szczepan jak Jim Eliot, który zginął wraz z innymi czterema misjonarzami w Ekwadorze w 1956 roku podejmując próbę ewangelizacji plemienia  „Auca”. Także tych siedemdziesięciu, których Pan wysyła spotkają prześladowania, a może niektórzy z nich nawet stracą życie. Tak więc, czy jesteś gotowy znosić prześladowania, czy jesteś gotowy cierpieć dla Jezusa? Czy wiesz, że jak podejmiesz się aktywnego ratowania dusz dla Chrystusa, to wielu będzie cię nienawidzić i często będzie ciężko. Nie bądź rozczarowany, gdy cię to spotka, nastaw się na to, że będziesz prześladowany, przez ludzi, przez rząd, przez oficjalną nominalną religię. A jeśli oni nie będą cię prześladować, to Pan Jezus powiedział w Ew. Mateusza 10,21 w podobnym fragmencie, że może to zrobić twoja rodzina, brat, siostra, matka, ojciec, tak że możesz być w nienawiści u wszystkich z powodu Imienia Jezusa. Jakiś czas temu z moim bratem mieliśmy rozłożony stolik w Wejherowie przy rynku z literaturą chrześcijańską, którą rozdawaliśmy za darmo. W pewnej chwili pojawił się mężczyzna, który był bardzo agresywnie nastawiony do nas, wyzywał, poniżał. I choć staraliśmy się nie prowokować go, nie wdawać się z nim w zbędą dyskusje, to on i tak to czynił.
W związku z tym, ci którzy podejmują się dzieła misyjnego, podejmują się ewangelizacji powinni być czujni i ostrożni. Powinni mieć na uwadze, że działają we wrogo nastawionym środowisku i przez nierozważne działania mogą ściągnąć na siebie niepotrzebne kłopoty. Dlatego nigdy nie powinniśmy prowokować ludzi do agresji, narażać się niepotrzebnie. Nie powinniśmy rzucać pereł przed wieprze, to znaczy nie zwiastować ludziom, który gardzą ewangelią i nie chcą jej słuchać.



Zaufanie
Ostatnim punktem dzisiejszego zwiastowania jest to, co Pan Jezus mówi nam w 4 wierszu. Skoro misjonarze, ci którzy podjęli się odważnie dzieła misyjnego i zwiastowania ewangelii będą jak owce między wilkami, będą w niebezpieczeństwie, będą narażeni na niewygody i zagrożenie, to muszą ufać Bogu, że On w tych sytuacjach zatroszczy się o nich. Nie mamy innego wyjścia, jeśli będziemy jak owce między wilkami tylko w zaufaniu Panu nasz ratunek.
Łukasza 10:4  Nie noście z sobą sakiewki ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie.
Nie przejmuj się zaopatrzeniem, czy prześladowaniami, ufaj że Bóg zatroszczy się o to wszystko, ucz się zaufania do Pana i  w tym zaufaniu podejmuj się Jego dzieła. Nie noście ze sobą sakiewki, ani torby, ani sandałów. Sakiewka to worek na pieniądze, torba to plecak podróżny, sandały, to jakieś dodatkowe buty, nie martw się tym -  chce powiedzieć Pan Jezus. Niech brak tych rzeczy nie powstrzymuje cię przed służeniem Chrystusowi i zwiastowaniu ewangelii.  Tak wiele osób nie zwiastuje ewangelii, nie dzieli się z nikim dobrą nowiną, nie odwiedza nikogo, nie ma żadnej strategii ewangelizacyjnej i  robi niewiele dla Pana, bo przedkładają swoja pracę, obawy i życie doczesne nad Boże Słowo. Czyniąc w ten sposób nigdy nie nauczamy się w pełni polegać na Bogu. Uczenie się zaufania w chodzeniu z Panem wymaga ryzyka, musimy zrobić krok wiary, wyjść jak owce między wilki, działać z tym co mamy, a nie przejmować się tym czego nam brakuje, a wtedy doświadczymy Bożego prowadzenia. Czynić Bożą wolę i nie oglądać się na nic, nie dać się zatrzymać, choćby przez pozdrowienia o których mówi Pan Jezus. Tu musimy wiedzieć, że pozdrowienia w tamtym rejonie świata nie polegały tylko na powiedzeniu komuś dzień dobry, ale wiązał się z tym cały ceremoniał, zatrzymanie się u kogoś, posiłek, budowanie przyjaźni, ale to mogło cię powstrzymać przed ewangelizacją i rozproszyć twoją uwagę, nie pozwólmy na to. Pamiętajmy że mamy ważny cel przed sobą, uratować ludzi przed nadchodzącym żniwem, przed sądem, skupmy się na zadaniu niczym żołnierze na powierzonej im misji.

Podsumowując
1.      Po pierwsze, miejmy strategie w ewangelizacji, planujmy gdzie chcemy zwiastować, komu chcemy zwiastować, może zróbmy listę osób módlmy się o nie, a to z pewnością przyniesie o wiele więcej owoców niż nieplanowane dzielenie się ewangelią
2.      Po drugie, módlmy się do Boga o współczucie dla ludzi, którzy nie znają ewangelii. Módlmy się by wysłał pracowników na swoje żniwo, by w naszych sercach pojawiła się wielko troska o zgubionych, która będzie nas przynaglać do tego dzieła.
3.      Po trzecie, bądźmy gotowi na cierpienie w tej służbie, bo jesteśmy jak owce między wilkami. Nie bądźmy rozczarowani tym, że czasami wilki nas pogryzą, poszarpią, pośmieją się z nas, czy w jakiś inny sposób będą nas prześladować.
4.      I po czwarte, uczmy się zaufania do Chrystusa przez podjęcie ryzyka, zacznijmy w miejscu gdzie jesteśmy i z tym co mamy, a doświadczmy Jego cudownej troski.   

13.11.2019

Miłość do świata Studium 1 Listu Jana 2,15-17


Jan znowu funduje nam test prawdziwego chrześcijaństwa. Tym razem testem tym jest miłość do świata. Jeśli kochamy świat, światowe życie i światowe pożądliwości nie możemy być blisko Boga. Miłość do świata i miłość do Boga wzajemnie się wykluczają.
Czasami jest tak, że ludzie nawracają się, ale ich nawrócenie jest powierzchowne, płytkie. Na początku jest wiele radości, dobrego boju, poświęcenia dla Pana, ale później z miesiąca na miesiąc z roku na rok są coraz mniej gorliwi i coraz mniej oddani Panu Jezusowi, aż może przyjść to, co apostoł Paweł powiedział o Demasie jego wieloletnim pomocniku w zwiastowaniu ewangelii, że opuścił go, bo bardziej umiłował świat doczesny 2 Tymoteusza 4,10.
Miłość do świata jest zagrożeniem dla każdego chrześcijanina. Jeśli nie miłujemy Pana dostatecznie mocno, jeśli nie narodziliśmy się z Jego Ducha, to w końcu zaczniemy miłować coś innego. Wydaje się, że świat krzyczy dzisiaj o wiele mocniej niż kiedyś swoimi reklamami, obietnicami sukcesu i szczęśliwego życia, by odwieść nas od Jezusa Chrystusa.

2,15
Miłość do świata, co to takiego jest i dla czego Bóg nie pozwala nam miłować świata?
Jan przestrzegając nas przed miłością do świata nie ma na myśli świata jako Bożego stworzenia. Czytamy w Ew. Jana 3,16 że tak Bóg umiłował świat, że dał swego syna, by każdy kto w Niego uwierzy miał życie wieczne. To więc czy nie ma sprzeczności między tym, co mówi ewangelista Jan w ewangelii, a tym co pisze w swoim liście?
 Nie, bo Gdy Jan w Ew. Jana mówi o miłości do świata, to ma na myśli ludzi których Bóg umiłował i posłał im wybawiciela. Gdy mówi o miłości do świata w swoim liście ma na myśli diabelski i ludzki system sprzeciwiający się Bogu, jaki zbudował ten świat i w oparciu o niego funkcjonuje. (2 Kor 4,4; Jana 12,31; Jana 14,30; Efez 6,12).
Składają się na to ludzkie wartości duchowe i moralne nieodrodzonych ludzi. Również ludzka filozofia i zmysłowa mądrość, oraz rzeczy tego świata jak: finanse, dążenie do ludzkiej chwały, polityka. To wszystko razem tworzy porządek sprzeciwiający się Bogu. Świat zawsze ma mnóstwo powodów i dowodów dla których nie powinieneś ufać Bogu i wierzyć w  Niego. Świat zawsze ma coś bardziej atrakcyjniejszego dla człowieka niż wiara w Syna Bożego, którą uważa za głupstwo. Świat zawsze chce rozbudzać nasze zmysły i pożądliwości kierując naszą uwagę wyłącznie na ziemskie cele i dobra rozpalając nasze cielesne namiętności.

Słowo Świat w sensie tego zorganizowanego porządku sprzeciwiającego się Bogu występuje w Nowym Testamencie bardzo często. Paweł mówi o mądrości świata sprzeciwiającej się Bogu (1 Kor 1,20) apostoł Jan mówi, że cały świat jest pogrążony w złym (1 Jana 5,19) czytamy w sensie negatywnym o „duchu tego świata” (1 Kor 2,12) „modzie tego świata (1 Kor 7,31) złego dążenia tego świata (Efez 2,2) skażenia świata (2 Piotra 1,4) Jezus mówił że świat go nienawidzi, bo miłuje swoje grzechy i nie chce przyjść do Niego (Jana 15,18) a diabeł jest bogiem tego świata w takim sensie, że tworzy grzeszny ludzki system i przez niego trzyma ludzi w niewoli, by nie mogli poznać Zbawiciela.

Tak więc widzimy, że świat o którym mówi Jan, a którego mamy nie miłować, to jest zorganizowany przez szatana i zbuntowanych wobec Boga ludzi, system grzesznej ludzkiej myśli sprzeciwiającej się Bogu i mającej wstręt do ewangelii.
Słowo Boże wyraźnie nas wzywa by nie upodabniać się do świata i nie plamić się przez niego, czyli nie postępować według wzoru i schematu życia ludzi nie znających Boga. Świat ma swoje wartości moralne i duchowe, które są sprzeczne z Bożymi wartościami. Przykłady jakie możemy podać to Boże i świeckie spojrzenie na małżeństwo, seksualność człowieka, kwestie płci, wychowywania dzieci, postępowania.  Jakub mówi że przyjaźń ze światem to wrogość wobec Boga (Rzym 12,2; Jakuba 1,27; Jakuba 4,4).
Jak myślisz w jaki sposób chrześcijanie mogą się upodabniać do świata, przyjaźnić z nim i w ten sposób się splamić?
Oczywiście chodzi o wyznawane wartości tego świata i życie nimi. Mogą to być moralne i duchowe wartości sprzeczne z Bożym słowem. Może to być sposób postępowania tego świata, który nie podoba się Bogu. Do tego również kwalifikuje się moda świata w danej epoce, to czym świat żyje, czym się zachwyca i za czym goni.

Jan mówi byśmy nie oddali swojego serca rzeczom tego świata. Byśmy nie żyli dla rzeczy, które możemy sobie kupić, zjeść, przeżyć, zrobić. Byśmy nie oddali swojego serca ludzkim świeckim ambicjom, czy naszemu hobby. Wiele z tych rzeczy same w sobie nie są złe, ale nie dla nich żyjemy i nigdy nie mogą stanowić centrum życia chrześcijanina.

Miłość do świata wyklucza miłość do Boga, jeśli chcemy żyć na wzór świata, blisko świata w sposobie myślenia i postępowania, to wtedy automatycznie odrzucamy Boga i Jego wartości. To więc, automatycznie kiedy staniesz się chrześcijaninem kiedy zaczniesz  mówić o chrześcijańskich wartościach o konieczności zaufania Chrystusowi i wiary w Niego, to postawisz się w opozycji wobec świata. Wtedy świat przestanie cię kochać, a nawet akceptować zwróć uwagę na (1 List Jana 4,5-6; Jana 7,7; Jana 15,18-19)
Jednak kiedy przestaniemy wierzyć w kłamstwa świata, po co jest to życie, na czym ono polega, jak osiągnąć szczęście, spełnienie, życie wieczne, a uwierzymy Chrystusowi, to zostaniemy wyzwoleni z niewoli świata i bezbożnego systemu religijnego przez który diabeł trzyma ludzi w niewoli (1 Jana 5,4)

2.16
Teraz Jan przedstawia nam ten  świat przez trzy główne wartości przeciwne Bogu jakimi ten świat się kieruje. Można powiedzieć, że to są trzy bramy przez które grzech wchodzi do naszego życia.
1.      Pierwsza brama to jest pożądliwość ciała.
Jest to pragnienie naszych serc wszystkiego, co jest złe w oczach Boga. Są to samolubne pragnienia wszelkiego rodzaju, które wykraczają poza granice zarysowane przez Boga w Jego Słowie. Pożądliwości ciała objawiają się tym, że ciągle nam czegoś mało, ciągle nie jesteśmy do końca zadowoleni, ciągle czujemy niedosyt. Mamy jedzenie, ale po pewnym czasie chcielibyśmy inne lub więcej, lepsze wspanialsze. Mamy samochód, ale po pewnym czasie zaczyna podobać się nam inny i już jestem niezadowolony ze starego. Mam dom, ale po pewnym czasie chce mieć inny, inaczej urządzony, lepszy większy, wspanialszy. Mamy żonę czy męża, ale po pewnym czasie nam to powszednieje i chcemy nowego partnera, czy partnerkę. Ciągłe dodatkowe pragnienia ponad normę, ponad stan i gonitwa za przyjemnościami, doznaniami, byle więcej, byle mocniej, byle bardziej, ale wciąż człowiek jest nienasycony. Nigdy nie możemy pozostać w granicach rozsądku, tego co dobre i sprawiedliwe, ale wciąż pożądamy tego, co Bogu się nie podoba.
A jakie to są żądze, no to tutaj cała gama (Galacjan 5,19, Mateusza 4,3)

2.      Druga brama przez którą przychodzi grzech do naszego życia to pożądliwość oczu
Oczy są oczywiście darem od Boga i same w sobie nie są złe. Ale to, jak nimi postrzegamy jest wykrzywione przez grzech. Zamiast oddać oczy Bogu podziwiać Jego stworzenie, widzieć piękno Boga przez to co uczynił, to człowiek robi z oczu zły użytek.
Wpatruje się np. w rzeczy tego świata tak bardzo, że One przysłaniają mu Boga, potrafi dla nich (dla tych rzeczy) ukraść, zabić, skrzywdzić, oszukać, bo coś mu się podoba. Potrafi przez patrzenie na kobietę czy mężczyznę grzeszyć w swoim sercu, czy cudzołożyć. Potrafi niesprawiedliwie osądzać ludzi przez to, co widzi.
Na tym właśnie bazuje większość reklam. Rozbudzić nasze zmysły przez pokazywanie nam obrazów jacy to jesteśmy wspaniali, mądrzy, wyjątkowi gdy kupimy sobie pralkę, samochód, kosmetyk,  komputer itp. Lub jacy to jesteśmy męscy, gdy pijemy piwo i palimy papierosy. Jak wiele dzisiaj osób jest zniewolonych przez pornografie nasycając swoją pożądliwość przez obrazy.
 Pożądliwość oczu to jest wszystko to, na co patrzymy naszymi oczami i wyniku czego pojawiają się złe pragnienia w sercu (Mateusza 4,8-9).

3.      Trzecia brama przez którą grzech wchodzi to pycha życia.
Tutaj chodzi o naszą dumę, pychę, chwalenie się, chęć zaistnienia, bycia kimś, bycia podziwianym, domaganie się odpowiedniego szacunku.
Ktoś się z kimś nie przywitał, albo przywitał się nie tym słowem co trzeba, nie zwrócił się do niego tak jak trzeba, może nie użył odpowiedniego tytułu przed nazwiskiem itp. a już potrafimy się obrażać, czy czuć że zostaliśmy w jakiś nieodpowiedni sposób potraktowani.
Ludzki upadły system dąży do tego, by być sławnym, by być wielkim, by oczy wszystkich były zwrócone na mnie. Chcemy pokazywać innym, że jesteśmy od nich lepsi, że z nimi wygrywamy, że więcej wiemy, że bardziej się na czymś znamy. Często z tego powodu poniżamy innych lub patrzymy na nich z góry. W ten sposób wydaje nam się, że więcej znaczymy, czujemy się ważniejsi. Wydaje się nam, że jesteśmy najważniejsi na świecie i świat powinien kręcić się w około nas. Jeśli tak nie jest, obrażamy się. Pycha życia, to chęć zajęcia miejsca Boga, być jak Bóg bez Boga (Mateusza 4,6).
 To jest ta sytuacja kiedy Ewa z Adamem chcieli być jak Bóg, kiedy zobaczyła że warto zerwać owoc, by zdobyć taką wiedzę i mądrość jak Bóg. Ludzie zapragnęli być jak Bóg, a tym czasem stali się jak diabeł.  

2.17
Nie możemy kochać świata, bo życie świata jest krótkie. Miłość do świata to śmierć. Ludzie cieszą grzechem, przyjemnościami, które są przeciw Bogu nie zważając na to, że za chwilę ich życie się skończy i przeminą razem z tym światem. Tak naprawdę życie człowieka jest jak trawa, trwa jeden sezon wobec wieczności Boga, a człowiek zachowuje się w swoim grzechu jakby miał żyć na wieki i jakby nie miały spotkać go żadne konsekwencje za jego postępowanie. Ludzie celebrują przyjemność grzechu zamiast się smucić, żyją tak jakby grzech miał trwać zawsze, a trwa tylko chwilę i wystawia bardzo słony rachunek.
Koncertowanie się na tym świecie jest jak ustawianie leżaków na Tytanicu przez chwilę jest fajnie, ale ten okręt tonie.
Jeśli ktoś jest prawdziwie mądry nie będzie żył dla świata, który przemija. Wszystkie rzeczy tego świata za którymi ludzie gonią przeminą. Bogactwa którymi ludzie się otaczają, przeminą i zmarnieją. Żaden z nas nic ze sobą nie może zabrać z tego świata, wszystko musimy zostawić. Jak nadzy wyszliśmy z łona matki, tak nadzy musimy wrócić i stanąć przed Bogiem. Wtedy będzie miała tylko znaczenie nasza wiara w Jezusa i to co dokonaliśmy w Chrystusie. Ten kto kocha ten świat i goni za tym światem miłuje śmierć. Wszyscy którzy kochają ten świat i nie miłują Pana trafią niestety do piekła, przeminą. Kształt świata przemija i świat się kończy, to więc nie żyjmy dla niego. (1 Koryntian 7,31; 2 Tesaloniczan 6- 8.
Ten natomiast kto kocha Pana Jezusa, kto kocha Boga, kto jest mu posłuszny nigdy nie umrze, Jego życie trwa na wieki, bo Bóg trwa na wieki Ew. Jana 11,25-16; 1 Jana 5,13.

8.11.2019

Czy wiemy jakiego jesteśmy ducha? Ew. Łukasza 9,51 – 56



Luis Palau znany ewangelista w swojej książce „Doświadczenie Bożego przebaczenia” opisuje historię jak pewnego dnia przyszła do Napoleona matka młodego chłopaka skazanego na śmierć, by prosić go o miłosierdzie. Ale Napoleon powiedział, że ten młody chłopak już dwukrotnie popełnił przestępstwo, a sprawiedliwość domaga się śmierci. Matka odparła, że przyszła prosić o litość, a nie sprawiedliwość. Wtedy Napoleon odrzekł, „że twój syn, nie zasługuje na litość”. Gdyby na to zasługiwał nie byłoby miłosierdzia – powiedziała matka. Po tych słowach Napoleon okazał mu litość i oszczędził syna tej kobiety.
Miłosierdzie, litość, to wspaniałe cechy Boga. On jest dobry dla złych i niewierzących, dobry dla tych którzy mu bluźnią i całego stworzenia (Łuk 6,35). Gdyby tylko istniała Boża sprawiedliwość bez Bożej litości, to nikt z nas nie mógłby być ocalony, bo wszyscy zasługujemy na śmierć (Rzym 6,23). Wszyscy zgrzeszyliśmy (Rzym 3,23), nam wszystkim brakuje Bożej chwały, każdy z nas na własną drogę zboczył. Tak często domagamy się od Boga szybkiej sprawiedliwości, gdy zostaniemy skrzywdzeni, gdy dzieją się okrutne rzeczy, gdy widzimy prześladowania i niesprawiedliwe postępowanie. Chcemy żeby Boża prawda w końcu zatriumfowała, żeby Boża sprawiedliwość okazała się w całej pełni. Ale najczęściej nie chcielibyśmy tej samej sprawiedliwości, gdyby to miało dotyczyć nas samych. Dla nas chcielibyśmy wiele miłosierdzia, litości, żeby Bóg obszedł się z nami łaskawie. Innym jednak tej litości potrafimy odmawiać.
Najlepiej wielkie miłosierdzie Boga widać nad nami w Jezusie Chrystusie. Jak często litował się nad cierpiącymi, pokrzywdzonymi, tymi którzy zostali źle potraktowali lub uwikłali się w jakieś grzechy. Litował się nad tymi, którzy mu bluźnili prosząc o przebaczenie ich win, gdy wisiał na Krzyżu, a także nad tymi, którzy nie akceptowali Jego posługi.
Obraz Boga Ojca jaki prezentował Chrystus, był tak różny od obrazu jaki mieli Żydzi. W ich wyobrażeniu, Bóg był daleki, niedostępny, często surowy, dbający o prawdę i sprawiedliwość często bez miłosierdzia dla grzeszników.
Jednak w rzeczywistości Bóg nie pragnie śmierci człowieka. Jego miłosierdzie góruje nad sądem, dlatego napomina, wzywa do upamiętania, ostrzega, by żaden człowiek nie zginął jak czytamy w Ks. Ezechiela
Ezechiela 18:32  Gdyż nie mam upodobania w śmierci śmiertelnika, mówi Wszechmocny Pan. Nawróćcie się więc, a żyć będziecie!
Doskonale to widać w naszym dzisiejszym fragmencie jak wielce dobrotliwy jest Pan.
Widzimy tutaj jak Pan Jezus powoli zmierza do Jerozolimy, by tam dopełnić swojej misji i umrzeć męczeńską śmiercią za grzeszników. Czytamy, że stało się to, gdy dopełniły się dni (51), gdy nadeszła odpowiednia chwila. Wszystko co miał zrobić na ziemi do ukrzyżowania zostało zrobione. Objawił ludziom Ojca, uwielbił Jego imię i dokonał dzieła, które ojciec mu zlecił (Jan 17,4). Pokazał Jego prawdziwy charakter, przygotował uczniów i wypełnił wymagania prawa, wszelką sprawiedliwość, by teraz być ofiarowanym za grzeszników. Musimy wiedzieć, że cała służba Pana Jezusa, wszystkie Jego czyny, Jego decyzje, postępowanie, codzienne wybory były ściśle związane z wolą Ojca. Pan Jezus nie wstawał rano i nie decydował o tym, co by chciał robić, ale czynił to, czego pragnął Jego Ojciec. Mając doskonałą społeczność z Ojcem codziennie wiedział jaka jest Jego wola. Musiał być we wszystkim wypróbowany, musiał przejść drogę Izraela, jak pobyt na pustyni, wezwanie z Egiptu, spotkanie z konkretnymi osobami, które miał spotkać i których miał powołać do służby. Przed wyborem apostołów Jezus całą noc spędził na modlitwie, by we wszystkich decyzjach doskonale podobać się Bogu.
Pan Jezus wie, że teraz musi cierpieć w Jerozolimie, a po ukrzyżowaniu wraca z powrotem do Ojca skąd do nas przyszedł.  Wie, że nadszedł już czas, by Jego misja na ziemi się zakończyła. Więc podejmuje świadomą decyzje, by iść w stronę krzyża. Ludzie często od krzyża uciekają, bo krzyż to cierpienie, trudność i wyzwanie. Ale Jezus wie, że tylko posłuszeństwo Bogu przynosi prawdziwe zwycięstwo. Wie, że Boże miłosierdzie dla ludzi może przyjść tylko przez Krzyż.
Teraz chciałbym byśmy zobaczyli trzy rzeczy w naszym fragmencie.

1.      Bóg ma miłosierdzie dla wszystkich
Pierwsza rzecz jaką widzimy, to że Bóg ma miłosierdzie dla wszystkich. On chce ocalić wszystkich ludzi. Nie tylko swoich, nie tylko naszych, nie tylko tych, którzy są z naszego kościoła, czy są już chrześcijanami, ale chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy (1 Tm 2,4). Bóg pragnie aby wszystkie narody, ludy i języki dostąpiły miłosierdzia. Służba Pana Jezusa była bardzo szeroka. On szedł do wielu środowisk i osób, często odrzuconych przez Żydów. Tutaj wysłał swoich uczniów przed sobą, do wioski samarytańskiej, by przygotowali mu tam gościnę. Idąc do Jerozolimy przechodził przez Samarię łamiąc w ten sposób przyjęte w tamtym czasie zwyczaje. Żydzi idąc z Galilei do Judei nie przechodzili przez Samarię, bo uważali ten teren za nieczysty. Omijali oni Samarię szerokim kołem przechodząc przez Jordan dwa razy. Gdy spojrzycie na mapę to zobaczycie, że drogą z Galilei do Judei jest prosto, ale wiedzie przez Samarię. Żydzi robili wielkie koło obchodząc Samarię bokiem.  Nie chcieli się splamić jakimkolwiek kontaktem z Samarytanami. Między Żydami a Samarytanami był głęboki konflikt, który wynikał z tego, że mieszkańcy Samarii nie byli czystymi Żydami i mieli pogańską religię. Pochodzili oni z północnego królestwa Izraela, które zostało podbite przez Asyrię w 722 roku p.n.e. Duża część Żydów została przesiedlona do Asyrii, a na ich miejsce osiedlono pogan, którzy wymieszali się z tubylcami. Wymyślili oni fałszywy kult Boga, chociaż twierdzili, że czczą tego samego Boga co żydzi z Judei. Doskonale to widać w rozmowie Pana Jezusa z Samarytanką w 4 rozdz. Ew. Jana, gdzie Pan Jezus mówi do niej, wy czcicie to, czego nie znacie, a my czcimy to, co znamy, bo zbawienie pochodzi od Żydów.
Ale pomimo tej narodowej wrogości i praktykowanego bałwochwalstwa przez samarytan Pan Jezus idąc do Jerozolimy idzie właśnie przez Samarię. Szedł tamtędy celowo chcąc głosić Samarytanom Ewangelię. On chce okazać miłosierdzie tym, którzy okazują mu nienawiść, tym do których nikt nie chciał iść, tym których wszyscy omijali. Dużo łatwiej jest okazywać miłosierdzie i litość tym, którzy nas akceptują, którzy nie odnoszą się do nas wrogo. Ale trudno jest iść do swoich wrogów i im okazywać przychylność. Dużo łatwiej jest okazywać miłosierdzie ludziom, którzy podzielają z nami nasze poglądy, ludziom którzy są podobnego koloru skóry, mają podobne wykształcenie, czy chodzą do podobnego kościoła.
Jednak Jezus wiedział, że Jego Ojciec ma miłosierdzie dla wszystkich ludzi, choćby najbardziej zepsutych. Poszedł do pół pogan, do bałwochwalców, do tych którzy zniekształcali Pismo Św. i chciał im przekazywać prawdę. Drodzy jest wiele osób wokół nas z którymi możemy się nie zgadzać. Jest wiele osób, które źle wierzą, niezgodnie ze Słowem Bożym, albo nas przeklinają, ale nigdy nie powinniśmy tracić litości wobec nich. Jeśli tylko chcą z nami nadal utrzymywać kontakt, czy słuchać nas, to litujmy się nad nimi i poświęcajmy im nasz czas. Tak naprawdę, ci wszyscy którzy nie znają prawdy ewangelii są bardzo biedni, są pożałowani godni, nędzarze i biedacy, bo mają tylko to życie, które za chwile się skończy. A to, co ich czeka, to sąd Boży, wieczne potępienie. Jestem przekonany, że gdybyśmy tylko dostatecznie jasno mogli widzieć jaki jest koniec grzesznika, jak to widział Pan Jezus. To mielibyśmy wobec zgubionych o wiele więcej litości i cierpliwości niż mamy dzisiaj. Nie zniechęcalibyśmy się tak szybko drobnymi niepowodzeniami, dyskomfortem, bo wiedzielibyśmy od jakiego niebezpieczeństwa ratujemy ludzi.  
Jak szerokie jest nasze miłosierdzie, czy potrafimy okazywać litość ludziom, którzy inaczej myślą niż my, inaczej wyglądają niż my, czy inaczej się zachowują niż my? Czy potrafimy iść do takich ludzi do których nikt nie idzie? Do ludzi przez których może zostaliśmy już wielokrotnie odrzuceni, ale wciąż dajemy im szanse skorzystania z łaski naszego Pana Jezusa Chrystusa? Jezus tak robił, On miał wiele litości i miłosierdzia do każdego człowieka, miał wiele litości i miłosierdzia dla samarytan, dla tych których Żydzi się brzydzili.

Nie kierujmy się uprzedzeniami, bo możemy wiele stracić
Kolejna rzecz jaką widzimy w tym fragmencie, to przestroga by nie kierować się uprzedzeniami w życiu, bo możemy wiele stracić, niesprawiedliwie kogoś potraktować lub osądzić. Tak zachowali się Samarytanie, do których przyszli uczniowie, by przygotować gościnę dla Pana Jezusa. Odrzucili Chrystusa zanim mogli się cokolwiek o Nim dowiedzieć. Przez swoje uprzedzenia odrzucili zbawiciela i stracili szansę na otrzymanie największego z możliwych darów, dar życia wiecznego.
Uprzedzeniem nazywamy wrogą, negatywną ocenę lub osąd jakiejś grupy społecznej, etnicznej, rasowej albo religijnej wyróżnionej na podstawie jednej lub kilku cech, opartą wyłącznie na przynależności osób do tej grupy. Mówimy że ktoś jest niewarty naszej uwagi czy pomocy, bo pochodzi z takiego, czy innego środowiska. Ocena taka jest tendencyjna i często oparta o nasze wyobrażenie o jakiejś grupie, z przez to niesprawiedliwa.
Widzimy że Samarytanie nie przyjęli Pana Jezusa gdy dowiedzieli się, że idzie do Jerozolimy (w. 53). Kierowali się uprzedzeniami, niechęcią i pewnie nawet nie wiedzieli kim jest dokładnie i co ma im do zaoferowania. Nie interesowali się tym i nie miało to dla nich znaczenia, wystarczyło że szedł do Jerozolimy na święto Paschy, że był Żydem, a już został odrzucony. Jest wiele osób, którzy kierują się właśnie takimi uprzedzeniami, nie ma dla nich znaczenia jakim jesteś człowiekiem i co masz im do przekazania. Wystarczy, że chodzisz do innego kościoła, wyznajesz inną wiarę, nie pochodzisz z ich środowiska, jesteś innego koloru skóry, masz inny akcent, przeprowadziłeś się z innego miasta, inaczej wyglądasz i już zostaniesz odrzucony. Myślę, że wielu z nas mogło tego doświadczyć, co Pan Jezus. Ja doświadczyłem w naszym kraju tego wielokrotnie, że wiele osób wokół mnie jak tylko dowiedziało się, że nie jestem katolikiem, to z automatu nie chciało ze mną rozmawiać. Nie chcieli wiedzieć, co mam do przekazania, nie interesowało ich, czy mówię prawdę, czy nie. Wystarczyło że nie pochodziłem z ich grupy i na tej podstawie zostałem uznany jako niewiarygodny, sekciarz, zwodziciel itp. Diabeł przez uprzedzenia Samarytan do Żydów osiągnął swój cel, spowodował, że ci biedni Samarytanie nie przyjęli ewangelii i nie mogli dostąpić przebaczenia grzechów. Ostatnio miałem rozmowę z moją ciocią o ewangelii, ale nie chciała mnie słuchać. Nie miało dla niej znaczenia, czy mówię prawdę, czy nie, jedyne czym się kierowała w ocenie tego co mówię, to że chodzę do innego kościoła niż katolicki. „Ja nie będę ciebie słuchać bo zmieniłeś wiarę” – mówiła. W życiu Samarytan, którzy odrzucili Chrystusa  uprzedzenia wygrały nad rozsądkiem.
Bóg musiał uczyć swoje dzieci by nie kierowały się uprzedzeniami jak np. uczył ap. Piotra, który został wysłany przez Ducha Św. do domu Korneliusza, poganina, by zwiastował mu ewangelię. Po tym, gdy Piotr zrozumiał tą cenną lekcje powiedział:
Dzieje Apostolskie 10:34  Piotr zaś otworzył usta i rzekł: Teraz pojmuję naprawdę, że Bóg nie ma względu na osobę,
35  Lecz w każdym narodzie miły mu jest ten, kto się go boi i sprawiedliwie postępuje.
Bóg nie ma uprzedzeń do żadnego człowieka, ale każdy mu jest miły, kto jest gotowy upamiętać się i wierzyć ewangelii. Dlatego i my, nie możemy mieć uprzedzeń do innych ludzi. Naprawdę ubolewam nad tym jak było i ma miejsce wiele konfliktów religijnych i rasowych. Ubolewam nad tym jak protestanci walczyli z katolikami i odwrotnie, a nawet czynią to nadal. Ubolewam nad tym, jak jeden kościół chrześcijański zwalcza drugi ziejąc na niego nienawiścią. Możemy się różnić, co do poglądów i doktryny, ale nigdy nie powinniśmy pozwolić, by nasze różnice spowodowały nienawiść do drugiego człowieka, czy przedwczesny Jego osąd.
Jak często my kierujemy się uprzedzeniami zanim kogoś poznamy, wysłuchamy i zobaczymy z kim mamy do czynienia? Uważajmy żeby przez nasze uprzedzenia nie stracić możliwości doprowadzenia kogoś do Chrystusa. „Nie będę mu zwiastował ewangelii, bo i tak się nie nawróci” – możemy myśleć. Uważajmy żeby przez nasze uprzedzenia nie osądzać ludzi zbyt pochopnie, nie sądźmy przed czasem zanim przyjdzie Pan i ujawni rzeczy ukryte w ciemności. Uważajmy żeby przez nasze uprzedzenia nie odrzucić Chrystusa, jak uczynili to samarytanie. Wiele osób obraziło się na kościół, czy ludzi w kościele, a przez to zamknęli się całkowicie na ewangelię i odrzucili zbawienie.  
Dla diabła nie ma wielkiego znaczenia jak powstrzyma człowieka przed przyjęciem Chrystusa, wszystko dla niego jest dobre, jeśli tylko uniemożliwi człowiekowi przyjęcie ewangelii.

Jakiego ducha jesteśmy.
Kolejna rzecz znajduje się w wierszach 53-56. Chodzi o to, byśmy odpowiedzieli sobie na pytanie jakiego mamy ducha, ducha miłosierdzia, czy ducha sądu i potępienia. Duch miłosierdzia to Duch Chrystusowy. Duch, który ma wiele współczucia, miłości i ciepła dla ludzi.  Duch sądu i potępienia, to duch uprzedzeń, zemsty i odwetu - duch tego świata. Gdy Jezus został odrzucony przez samarytan, to Jego uczniowie byli źli na nich. Pewnie myśleli sobie „jak ci samarytanie mogli tak  potraktować naszego mistrza, Mesjasza, Syna Bożego, nie wiedzą z kim mają do czynienia, ale zaraz im pokażemy”. Jakub i Jan chcieli spuścić ogień na wioskę, która Chrystusa nie przyjęła. Widzimy to 54 wierszu jak uczniowie mówią do Jezusa „Panie czy chcesz, abyśmy słowem ściągnęli ogień z nieba, który by ich pochłonął, jak to Eliasz uczynił. W 2 Ks. Królewskiej w 1 rozdz. mamy sytuację kiedy król Achab wysłał żołnierzy, by aresztowali Eliasza. Eliasz potraktował żołnierzy Bożym sądem, ogniem z nieba i stało się tak dwukrotnie. Jakub i Jan chcieli w tym naśladować Eliasza, ale Jezus zgromił ich mówiąc „nie wiecie jakiego ducha jesteście. Albowiem Syn Człowieczy nie przyszedł zatracać dusze ludzkie, ale je zachować”.
Jakub i Jan w swojej gorliwości dla Chrystusa byli gotowi zniszczyć ludzi, którzy Jezusa odrzucili. Gorliwość dla Boga jest dobra, ale gorliwość nierozsądna jest zgubna. Gorliwość za którą idzie złość, zemsta i nienawiść zamiast prowadzić ludzi do ratunku, przywodzi ich do zguby. Jako chrześcijanie zawsze powinniśmy pamiętać, że nie możemy na odrzucenie nas, naszych poglądów, nieprzyjęcie ewangelii, reagować agresją, złością, czy zemstą. Naszym powołaniem jest ratować ludzi od zguby, a nie ich do niej prowadzić. Naszym powołaniem jest niesie ludziom miłosierdzia, pomocy, pociechy, a nie krzywdy. Królestwo naszego Pana ma się rozszerzać za pomocą cierpliwego, wytrwałego czynienia ludziom dobra. Dopiero to przynosi trwały i błogosławiony owoc. Apostoł Paweł w liście do Galacjan powiedział
Galacjan 6:9  A czynić dobrze nie ustawajmy, albowiem we właściwym czasie żąć będziemy bez znużenia.
Nie ustawajmy czynić ludziom dobrze, nie ustawajmy ich błogosławić, być dla nich dobrymi, nieść im słowa pocieszenia i pomocy.
Jezus powiedział, do uczniów, gdy oni chcieli zniszczyć samarytan  „nie wiecie jakiego ducha jesteście”.
Co miał na myśli mówiąc to? Jakiego ducha mają chrześcijanie i do czego ten duch ich prowadzi?
Słowo Boże uczy nas wyraźnie, że ci którzy są Chrystusowi, ci którzy stali się uczniami Pana Jezusa mają ducha Chrystusowego. Otrzymali od Boga w darze, Ducha Św., Ducha samego Boga który mieszka w nas. Apostoł Paweł w liście do Rzymian powiedział:
Rzymian 8:9  Ale wy nie jesteście w ciele, lecz w Duchu, jeśli tylko Duch Boży mieszka w was. Jeśli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten nie jest jego.
A w 1 liście do Koryntian czytamy
1 Koryntian 2:12  A myśmy otrzymali nie ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, abyśmy wiedzieli, czym nas Bóg łaskawie obdarzył.
 Z jednej strony jest duch tego świata o którym Słowo Boże mówi że jest duchem nienawiści, rywalizacji, zazdrości, złości, zemsty, wojny, kłamstwa, morderstwa, podstępu i wszelkiego zła. A z drugiej strony jest Duch Boży, duch prawdy, miłości, pokoju, radości, cierpliwości, łagodności i uprzejmości. Uczniowie chcąc ściągnąć ogień z nieba na samarytan postępowali według ducha tego świata zamiast Ducha Bożego. W swoim postępowaniu bardziej przypominali diabła niż Chrystusa. Chrześcijanie, którzy w misji i ewangelizacji pragną zemsty, odwetu, czy nawracania na siłę bardziej przypominają diabła niż Jezusa. Bardziej służą diabłu niż Jezusowi. Nie możemy prześladować żadnego człowieka pod pretekstem wiary w Jezusa jak np. czynił to kościół rzymski wiele wieków temu, zmuszając na siłę pogan do przyjęcia chrześcijaństwa. Taka na siłę przyjęta wiara nigdy nie przyniesie Bogu chwały i nigdy nie zrodzi prawdziwych owoców Ducha Św. Ktoś może przyjąć chrześcijaństwo pod przymusem, ale przyjmie jedynie pewną formę praktyk i obrzędów nie stając się uczniem Chrystusa w sercu. A Bóg Ojciec szuka czcicieli, którzy Go czczą w duchu i w prawdzie (Jana 4,23)  Oręż nasz, którym walczymy nie jest cielesny – pisał Paweł do Koryntian 2 Kor 10,4. Przez złość i nienawiść nic w królestwie Bożym nie zdziałamy nawet jeśli nasze motywacje wydają się słuszne. A jakiego ty jesteś ducha, jak reagujesz, gdy ludzie odrzucają ewangelię, gdy nie chcą cię słuchać, gdy się z ciebie śmieją? Co wtedy masz w sercu, złość i nienawiść, czy miłość i litość? Czego im wtedy życzymy, błogosławieństwa, czy przekleństwa? Pamiętajmy, że my jesteśmy Ducha Chrystusowego i mamy dusze ludzkie ratować, a nie zatracać.

Podsumowując:
Powiedzieliśmy sobie trzy rzeczy
1.      Po pierwsze, Boże miłosierdzie jest szerokie, ono jest dla wszystkich. Podobnie i my mamy siać szeroko, iść z miłosierdziem Chrystusa do ludzi, którzy inaczej myślą niż my, mają inne poglądy, kolor skóry, czy inna religię. Mamy iść do ludzi do których nikt nie chce iść , którzy może są nam niechętni, czy nas nienawidzą, ale Bóg ma dla nich miłosierdzie jeśli tylko się upamiętają i uwierzą w Jezusa.
2.      Po drugie nie kierujmy się uprzedzeniami wobec ludzi w naszym podążaniu za Jezusem jak samarytanie. Przez kierowanie się uprzedzeniami stracimy wiele możliwości służenia Boga i Bożego błogosławieństwa, a niektórzy stracili nawet Chrystusa odrzucając Go.
3.      I po trzecie, pamiętajmy że my jesteśmy Ducha Chrystusowego, a nie ducha świata. Mamy ludzi ratować, a nie zatracać, mamy ich miłować, a nie nienawidzić, mamy im przedstawiać prawdę, ale nigdy nie możemy na siłę ich zmuszać do jej przyjęcia.

  

Łączna liczba wyświetleń