30.12.2019

Szczęście ludzi w rękach Boga



Kaznodziei Salomona 9:11  I ponownie stwierdziłem pod słońcem, że nie najszybszym przypada nagroda i nie najdzielniejszym zwycięstwo, również nie najmędrsi zdobywają chleb, a najroztropniejsi bogactwo, ani najbardziej uczeni uznanie, lecz że odpowiedni czas i przypadek stanowią o powodzeniu ich wszystkich.
12  Przecież człowiek nie zna nawet swojego czasu, podobnie jak ryby, które się łowi zdradliwą siecią, i jak ptaki, które się łapie w sidła: Tak synowie ludzcy zostają uwikłani w złym czasie, który nagle na nich przypada.

Jakiś czas temu usłyszałem takie oryginalne życzenia:
Nie życzę Ci zdrowia, bo pasażerowie Titanica byli zdrowi. Nie życzę Ci pieniędzy, bo pasażerowie Titanica pieniądze mieli. Życzę Ci szczęścia, bo właśnie szczęścia pasażerom Titanica zabrakło..."
Dokładnie o tym mówi Salomon tylko trochę innymi słowami, że często nasze życie nie przebiega zgodnie z naszym scenariuszem. Możemy cały nasz przyszły rok zaplanować w najdrobniejszych szczegółach, ale nie mamy żadnej gwarancji, że nasze plany uda się zrealizować. Oczywiście to nie znaczy żeby ich nie robić, ale Salomon chce nam powiedzieć, że planując przyszłe wydarzenia nie możemy liczyć wyłączenie na siebie, ale mamy wszystko powierzyć Bogu. Nawet jeśli zrobimy wszystko co możliwe, wszystko co w naszej mocy, to powodzenie i tak zależy od Pana, Przypowieści Salomona mówią:

Przyp Sal 21:31  Konia przygotowują na dzień bitwy, lecz zwycięstwo zależy od Pana.
Salomon daje nam kilka tego przykładów. Dobry sportowiec nie może być pewny, że zdobędzie nagrodę nawet jeśli nie opuszcza żadnych treningów i wkłada w nie wszystkie swoje siły. Jest tak wiele niewiadomych, które mogą się wydarzyć zanim wystartuje i dobiegnie do mety, że liczenie na siebie samego jest po prostu głupie i jest przejawem pychy. Podczas treningów może ulec kontuzji, która wyeliminuje go z udziału w zawodach, może mieć czas gorszej formy, gdy nadejdzie moment startu, a podczas samych zawodów niektórzy mogą okazać się lepsi od niego. Jest całe mnóstwo niewidomych, które mogą się wydarzyć. Podobnie ze zwycięstwem o którym mówi kaznodzieja, historia już nie raz udowodniła, że czasami małe szczegóły decydowały o wyniku wielkiej bity, a ci którzy byli faworytami przegrywali z kretesem. Młody niedoświadczony Dawid wyszedł kiedyś naprzeciw ogromnego wojownika Goliata, ale to Dawid okazał się wbrew przewidywaniom zwycięzcą, choć nawet nie miał miecza w ręku (1 Sam 17,50). To dzięki Jonatanowi synowi Saula udało się pokonać liczniejszą armię Filistynów, gdy odważenie ruszył do ich obozu powalając ponad 20 z nich (1 Sam 14,14-15).  Też nie najmądrzejszym często się udaje osiągnąć sukces i nie najsprytniejsi zdobywają bogactwo. Czasami widzimy ludzi na wielkich stanowiskach, spoglądają na nas z pierwszych stronach gazet lub występują w telewizji i okazują się strasznymi idiotami. Zastanawiamy się wtedy - w jaki sposób oni się tam dostali, bo z pewnością nie było to wynikiem ich intelektu. A innym razem widzimy takich, którzy się dobrze zapowiadali, a po czasie okazało się, że nie odnieśli żadnego sukcesu.
Kilka miesięcy temu czytałem krótką historię jednego z bardzo dobrze zapowiadających się piłkarzy, który miał wielki talent i bardzo szybko piął się po szczeblach kariery sportowej, ale czym większy sukces odnosił, tym gorsze decyzje podejmował, że ostatecznie wylądował na miejskim bazarze handlując nielegalnymi papierosami.  
Słuchałem kiedyś wywiadu z jednym z najbogatszych ludzi w Polsce, który zanim zajął się biznesem był nauczycielem w jednej ze szkół. Dziennikarz zapytał się jakie według niego najważniejsze rzeczy przyczyniły się do jego sukcesu. Na pierwszym miejscu ten człowiek powiedział o szczęściu. Mówił o niektórych biznesach, które dały mu wielki zysk, a wszedł w nie przypadkiem, bo był w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie z odpowiednimi ludźmi.
Dokładnie tak jak mówi Słowo Boże, że odpowiedni czas i przypadek decydują o wszystkim. Nie człowiek decyduje, jego spryt, czy jego siła, nie przywódcy państw i politycy rządzą, nie diabeł, ale Bóg w swojej mocy i sile jednego wywyższa, a drugiego poniża jak czytamy w Psalmie 75
Psalm 75:7  Bo nie ze wschodu ani z zachodu, Ani z pustyni, ani z gór przychodzi sąd,
8  Lecz Bóg jest sędzią, Tego poniża, tamtego wywyższa.
Pamiętajmy o tym w nadchodzącym roku. Być może już planujemy jakieś przedsięwzięcia, wydarzenia, wyjazdy, rozwój życia zawodowego, czy cokolwiek innego. Pamiętajmy, że powodzenie tych projektów zależy od naszego Boga, a nie od nas.
W związku z tym, czy już Mu je przedstawiliśmy? Czy prosiliśmy Go o błogosławieństwo i prowadzenie w tym przyszłym roku? Czy przynieśliśmy na rękach modlitwy nasze plany i zamierzenia, by je zweryfikować przed Bożym obliczem, czy w ogóle są Bożą wolą. Jeśli chcemy się podjąć czegoś, czego Bóg nie chce błogosławić, to możemy być pewni, że nie przyniesie, to nic dobrego. Powierzenie Bogu naszych planów oszczędzi nam wielu rozczarowań i pozwoli uniknąć niechcianych porażek, zmarnowanego czasu, zdrowia, pieniędzy, potencjału i frustracji.  
Jakże często jesteśmy rozczarowani pomysłami z którymi wiązaliśmy wielkie nadzieje, jak mówi Salomon, sportowcy są rozczarowani swoimi wynikami, mądrzy i błyskotliwi brakiem sukcesów, dzielni brakiem zwycięstwa, sprytni brakiem bogactwa i tak moglibyśmy wymienić długo.
Powierzając Bogu swoje plany przyznajemy się, że chcemy żyć w pokornej zależności od Niego w tym nowym roku i jesteśmy gotowi na zmiany naszego kalendarza, które Bóg chciałby wprowadzić. To więc, choć mamy jakiś grafik, choć mamy w głowie jakąś wizje nadchodzącego roku, to przez ufność Bogu w modlitwie mówimy, by Bóg to skorygował i poustawiał w taki sposób, by nasze zmierzenia stały się dla nas błogosławieństwem, a nie przekleństwem.
Nawet jeśli w nadchodzącym roku nie wszystko uda się nam zrealizować, to jeśli powierzyliśmy Panu to, co zamierzaliśmy, to musimy uznać, że w ten sposób Bóg chciał nas poprowadzić.
Dokładnie tak myślał Król Dawid, gdy powiedział w Psalmie 139
Psalm 139:23  Badaj mnie, Boże, i poznaj serce moje, Doświadcz mnie i poznaj myśli moje!
24  I zobacz, czy nie kroczę drogą zagłady, A prowadź mnie drogą odwieczną!
Inaczej mówiąc, Dawid prosi Boga, by Bóg przyjrzał się Jego planom, przyjrzał się Jego zamierzeniem i temu co nosi w sercu. A jeśli to, co ma w sercu, co zamierza, miałoby w jakiś sposób rozminąć się z Bożym planem dla niego i doprowadzić go do zagłady, porażki, rozczarowania, to niech Bóg to zmieni, skoryguje Jego zmierzenia.
Więc wchodząc w ten nowy 2020 rok korzystajmy z tych środków, z tych narzędzi które Bóg nam daje. Korzystajmy z naszego intelektu, siły fizycznej, pieniędzy, znajomości, pozycji zawodowej i naszych talentów, ale nie polegajmy na tym. Jeśli Bóg pozwoli nam przez te środki odnieść sukces, to pamiętajmy, że to nie dzięki nim i nam mamy zwycięstwo, ale to Pan Bóg nas wywyższył i nie zapomnijmy Mu oddać należnej chwały za Jego błogosławieństwo.   
A jeśli nie odniesiemy zamierzonego sukcesu, a może nawet wprost przeciwnie, zdarzy się nam wiele porażek, trudności, problemów, doświadczeń, miejmy na tyle pokory, by zaakceptować Boże drogi w naszym życiu i poddać się Jego suwerennej woli.
Pamiętajmy, że życie jest bardzo nieprzewidywalne, tak naprawdę nie wiemy, co się wydarzy w tym przyszłym roku. Ja również nie mogę zapewnić nikogo, że wszystko będzie u niego dobrze. Salomon mówi, że nie znamy swojego czasu, nie znamy dnia nieszczęścia w które możemy zostać uwikłani, ani nie znamy dnia naszej śmierci. Czasami tam gdzie szukamy błogosławieństwa jak ryby które lecą za przynętą, znajdujemy przekleństwo. Myślimy o nagrodzie, a znajdujemy nieszczęście, ale zanim to wszystko się wydarzy, Bóg już o tym wszystkim wie, to więc choć dla nas te sytuacje mogą być zaskoczeniem i przerażeniem, to nigdy nie są dla Niego. U niego zawsze znajdziemy pomoc w stosownej chwili zarówno w tym przyszłym roku jak i w każdym kolejnym, więc ufajmy Mu i pamiętajmy słowa z Psalmu 73 które niech nas prowadzą w tym nowym roku.      
Psalm 73:28  Lecz moim szczęściem być blisko Boga. Pokładam w Panu, w Bogu nadzieję moją, Aby opowiadać o wszystkich dziełach twoich.

28.12.2019

Wiara czy niewiara? Hebrajczyków 3,7-19



Zbliża się koniec roku 2019 i stoimy przed wyzwaniami kolejnego roku. Moją zachętą na ten przyszły rok jest wezwanie byśmy trwali w wierze, zaufali Panu Jezusowi całym sercem i nie cofali się. 
W całej Biblii mamy wezwania do wiary  i ostrzeżenia byśmy jej nie porzucali. Ks. Ezechiela 18,23. Bóg nie chce nikogo wrzucić do piekła i nie ma upodobania w śmierci grzesznika. W 2 liście Piotra czytamy, że Bóg nie chce by ktokolwiek zginął dlatego ma cierpliwość dla tych, którzy nie chcą uwierzyć i dla tych, którzy porzucają ewangelię lub  zapierają się jej.
Podobnie w naszym dzisiejszym fragmencie, Duch Św. wzywa i ostrzega jak to ma miejsce w wielu fragmentach Słowa Bożego.
List do Hebrajczyków został napisany do trzech grup odbiorców. Byli to Żydzi, którzy usłyszeli ewangelię. Niektórzy z nich prawdziwie uwierzyli, inni się wahali i choć byli częścią społeczności, to wierzyli tylko intelektualnie akceptując prawdy wiary, ale nie poświęcili swojego życia dla Jezusa. Bali się bowiem prześladowań i kosztów jakie z wiarą są związane. I trzecia grupa, to byli ludzie którzy nie byli przekonani, przyglądali się ewangelii i zastanawiali się co z nią zrobić.
Dzisiejszy fragment listu do Hebrajczyków jest wyzwaniem dla nas w tym nowym 2020 roku, byśmy byli zaangażowani w nasza wiarę i nie poprzestawali na intelektualnym zrozumieniu jej prawd. Ewangelia nie tylko wymaga od nas, by zrozumieć jej treść, ale wymaga przede wszystkim zaangażowania i posłuszeństwa. Pan Jezus nie tylko wzywał, by w Niego wierzyć, ale by Go naśladować i czynić innych Jego naśladowcami.
To jest właśnie nowe narodzenie, wierzyć w Pana Jezusa i kroczyć za nim, jak powiedział Jan w swoim liście, starać się postępować, jak On postępował. Trwać w Nim, Przestrzegać Jego przykazań, bo na tym polega miłość ku Jezusowi.
Musimy powiedzieć, że nasze polskie Słowo „wierzyć” nie oddaje sensu prawdziwej wiary. Bardziej nam się kojarzy z intelektualną akceptacją czegoś. Dlatego często ludzie, gdy są zapytani czy wierzą, odpowiadają, że wierzą jednocześnie nie wiedząc specjalnie w co wierzą i nie poświęcają się dla swojej wiary.
Greckie natomiast słowo wiara „pisteuō” lepiej oddać polskim słowem, ufać lub zaufać Jezusowi. Też w Nowym Testamencie jest kładziony akcent nie tylko na konieczność zaufania w sensie jednorazowym, ale na ciągłość wiary jak np. w Ew. Jana.
Jan 6:47  Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, kto wierzy we mnie, ma żywot wieczny.
Nie tylko, kto raz uwierzy, ale kto wierzy cały czas, bo tym jest prawdziwa wiara.
Dlatego też, gdy Słowo Boże mówi o prawdziwej wierze, to często mówi o trwaniu w wierze i wytrwaniu w niej.
W dzisiejszych czasach jest wiele fałszywej płytkiej wiary i Bóg tego dla nas nie chce w tym przyszłym roku. On nie chce byśmy stali na krawędzi wahając się w jedną i w drugą stronę, ale pragnie byśmy całym sercem zaufali Chrystusowi i poświęcili się dla Jego Ewangelii, by wydawać owoc. Bóg nie chce dla nas sytuacji, że jednego dnia wstajesz rano i chcesz służyć Jezusowi, budować Jego królestwo, jego kościół, a kolejnego dnia masz pełno wątpliwości, co do swojego życia chrześcijańskiego, nowego narodzenia i swojej przyszłości.
Tak więc fragment z listu do Hebrajczyków jest wezwaniem do całkowitego zaufania, do przejścia z miejsca wahania, do niewzruszonej ufności.

Duch Św. posługuje się tutaj ostrzeżeniami jakie Bóg kierował przez Mojżesza do Izraelitów na pustyni. Mojżesz w śród Żydów był uważany za największego z Proroków. Skoro nie posłuchanie Mojżesza wiązało się z odrzuceniem i śmiercią na pustyni, choć wcześniej wszyscy suchą nogą przeszli przez Może czerwone. To tym bardziej z potępieniem spotka się  nieposłuszeństwo Jezusowi, który jest o wiele większy od Mojżesza.
Wszyscy wiemy, że Izraelici przez 400 lat przebywali w niewoli Egipskiej. Pierwszy okres przebywania w Egipcie był względnie łagodny, aż do czasu kiedy Egipcjanie zaczęli uciskać Izraela i wykorzystywać ich do niewolniczej pracy. To doprowadziło w końcu do posłania Mojżesza jako wybawiciela narodu, zesłania plag, śmierci pierworodnych w Egipcie i wyprowadzenia Izraela przez otwarte morze na pustynie, gdzie później zawarli z Bogiem przymierze. Ale pomimo tak wielkich cudów i dowodów łaski jakie Bóg okazał Izraelowi większość Izraelitów nie zaufała Bogu. W rezultacie droga, która mogła im zając kilka miesięcy z Egiptu do ziemi obiecanej zajęła im około 40 lat. Gdy przyjrzymy się mapie zobaczymy, że chodzili w kółko, aż do czasu kiedy wymarło pokolenie które sprzeciwiało się Bogu na pustyni.
Autor listu do Hebrajczyków posługuje się tym obrazem, by ostrzec Żydów, którzy choć są członkami społeczności, to jednak nie zaufali do końca Jezusowi Chrystusowi. W ten sposób ostrzega ich i nas, nie róbcie tak, podobnie jak tamci to czynili. Choć byli częścią narodu, choć przeszli przez Morze czerwone, choć dane im zostały obietnice, to jednak przez swoją zatwardziałość, miłość do grzechu, ociąganie się i niewiarę nie skorzystali z tego, co Bóg im oferował.
Gdy Duch Św. mówi żeby nie zatwardzać swoich serc dzisiaj, nie ma na myśli jakiegoś konkretnego dnia, czy godziny. Chodzi o to, że jeśli znamy ewangelie, jeśli wiemy o co w niej chodzi, byśmy więcej już się nie ociągali z posłuszeństwem jej jak czynił Izrael pobudzając Boga wciąż do gniewu.
Podobnie wezwanie mamy w Liście do koryntian
2 Koryntian 6:1  A jako współpracownicy napominamy was, abyście nadaremnie łaski Bożej nie przyjmowali;
2  Mówi bowiem: W czasie łaski wysłuchałem cię, A w dniu zbawienia pomogłem ci; Oto teraz czas łaski, Oto teraz dzień zbawienia.
Czym dłużej czekamy w życiu na całkowite oddanie Chrystusowi, czym dłużej zwlekamy z posłuszeństwem, tym gorzej dla nas. To właśnie teraz jest właściwy moment, by podjąć decyzje, że przykładam rękę do pługa i nie oglądam się za siebie. Teraz jest właściwy moment, dzisiaj, w tej chwili, by iść za Chrystusem na całego. Nigdy w życiu nie będzie lepszej chwili, bo każdy czas chwiejności i cofania się jest czasem straconym, bo dzień łaski może się dla nas skończyć w każdym momencie. A jestem pewny, że nikt z nas nie chciałby stanąć przed Jezusem pełen wątpliwości.    
W XIX wieku żył Ewangelista Dwight L. Moody, który był bardzo popularny i wielu słuchało Jego przesłania i wezwania do podążania za Jezusem.
Moody często miał w zwyczaju mówić na koniec swojego kazania, że teraz idź do swojego domu i zastanów się nad tym co usłyszałeś, a następnego dnia wróć tutaj i podejmij właściwą decyzje.
Ale pewnego dnia w Chicago w 1871 roku zdarzyła się straszna tragedia, wybuchł wielki pożar, który trawił miasto. Spłonęła też kaplica, gdzie spotykał się zbór Moodego. W pożarze tym zginęło również wielu członków jego społeczności i wielu tych, którzy poprzedniej niedzieli poszli do domu, by zastanawiać się nad dalszą swoją decyzją, co dalej czynić ze swoją wiarą. Od tej chwili Dwight L. Moody już nie odsyłał  ludzi do domu ze słowami, by się zastanowić nad swoją decyzją, ale na każdym nabożeństwie wzywał, że dzisiaj, że w tej chwili jest moment decyzji i nie ma więcej czasu do stracenia.   
Zbawienie jest darem, który jest dostępny teraz, w związku z tym decyzje należy podjąć teraz. Każdy dzień zwłoki może być niebezpieczny nie tylko dlatego, że nie wiemy co się jutro wydarzy, ale w wyniku odkładania decyzji na później może również nastąpić zatwardzenie naszego serca. Tak, że dzisiejsze wezwanie do poświęcenia się Chrystusowi przestanie być dla nas świeże i żywe.
Gdy przyjrzymy się nieposłuszeństwu Izraela w naszym fragmencie, to zobaczymy pięć sposobów na jaki oni to czynili, co doprowadziło do ich odrzucenia.
1.      Po pierwsze nie słuchali głosu Boga, czytamy o tym w 7 wierszu. „Dziś jeśli głos Jego usłyszycie”.
Słowa Boga zostały im przekazane przez Mojżesza. Jednak pomimo słyszenia głosu Boga Izraelici puszczali go mimo uszu. Ciężko im było zmienić swoje zwyczaje, przekonania i przyzwyczajenia, które wynieśli z Egiptu. Wprawdzie zgadzali się na wszystko co mówił Mojżesz, ale gdy dochodziło do konkretów i konieczności wprowadzenia tego w życie, to okazywało się, że Słowa Boga nie miały dla nich zbyt dużej wartości. Zaraz po wysłuchaniu Bożego przesłania zapominali o tym, co Bóg im powiedział. Nie traktowali wskazówek Pana jako cennych, jako drogich, jako tych, które niosą życie. Ich stosunek do Bożego słowa nie był taki jak Dawid mówi w Psalmie 119 że powinien być:
Psalm 119:103  O, jak słodkie jest słowo twoje dla podniebienia mego, Słodsze niż miód dla ust moich.
Psalm 119:127  Dlatego kocham przykazania twoje Bardziej niż złoto, bardziej niż szczere złoto.
Jest realne niebezpieczeństwo w życiu wielu chrześcijan, że będą się na wszystko zgadzać, o czym mówi Biblia, będą krzyczeć „AMEN” na słowa zwiastującego kaznodziei  jak Izrael zgadzał się ze słowami Mojżesza, ale będzie brak wykonania i brak zaangażowania w chwili, gdy Z deklaracji należy przejść do czynów.    
2.      Drugi sposób w jaki Izrael okazywał nieposłuszeństwo Bogu, to zatwardzali swoje serca czytamy „nie zatwardzajcie serc waszych”.
Polegało to na tym, że czym dłużej słyszeli Boże Słowo, tym mniej wrażliwe było ich serce na nie i zamiast być otwarte na Boże wezwania stawało się sercem z kamienia. Przykładem są sytuacje, gdy mówisz coś komuś wiele razy np. dzieciom, by posprzątały pokój i im częściej im to mówisz, a one tego nie robią, tym bardziej masz wrażenie, że tym mniej cię słuchają. Z każdym kolejnym nieposłuchanym wezwaniem w wyniku którego nie dzieją się od razu jakieś straszne konsekwencje jesteśmy mniej wrażliwi na następny komunikat. Na początku sumienie poruszone przez Boże Słowo odzywa  się w nas, ale zignorowane odzywa się coraz rzadziej i w końcu staje się jak przypieczona blizna przez gorące żelazo, nieczułe i zatwardziałe, co Ap. Paweł mówi w 1 Tym 4,2 o tych, którzy dali się odwieść od ewangelii. Tak było w sytuacji Izraela, brak chęci do słuchania powodował zatwardziałość. Czym częściej Bóg mówił, tym oni mniej słuchali, aż doszło do wylania gniewu Bożego. Czym częściej mówimy Duchowi Św. nie, gdy wzywa nas do posłuszeństwa, tym rzadziej słyszymy Jego głos, aż do zupełnej ciszy. I jak to powiedział jeden z kaznodziejów, że takie zatwardziałe serca są nie do ruszenia nawet przez zwiastowanie samych aniołów. Niby człowiek wszystko wie, bo słyszał już setki jeśli nie tysiące kazań, ale serce zostaje nieporuszone.
Dlatego powinniśmy zbliżać się do Pana, słuchać Go, gdy nasze serca są miękkie, gdy są wrażliwe na Boże Słowo. Modlę się o to, by w tym nowym roku moje serce i serce każdego z was, było mięsiste i chętne słuchać Boga.
3.      Trzeci sposób na jaki Izraelici okazywali Bogu nieposłuszeństwo to buntowali się, „nie zatwardzajcie serc waszych jak podczas buntu”.
Nie tylko ignorowali co Bóg do nich mówił, nie tylko nie czynili tego do czego ich wzywał, ale postępowali zupełnie odwrotnie, przeciw Bogu czyniąc jakby Mu na złość. Jak Bóg mówił, nie bierz sobie żony poganki, to oni poszli i sprowadzili do swoich namiotów, kobiety z innych narodów. Jak Bóg mówił nie zawracaj do Egiptu, to oni postanowili do niego wrócić. Jak Bóg mówił nie czyń sobie podobizny Boga, to oni postanowili ją zrobić. Jak Bóg mówił nie szemrajcie i nie narzekajcie, to oni jęczeli, że jedzenie im się znudziło i Mojżesz im się nie podoba, a w zamian za niego wybiorą sobie innych przewodników. Jak Bóg powiedział, że za karę mają czekać 40 lat na wejście do ziemi obiecanej, to poszli żeby ja objąć. To był aktywny bunt przez który pobudzali Boga do gniewu, aż w końcu Boża cierpliwość wyczerpała się dla nich. Podobnie jest z chrześcijanami, którzy całe życie się uczą, a nigdy do poznania prawdy dojść nie mogą. I jak mają z posłuszeństwem Panu Jezusowi problemy na początku swojej drogi, tak spotkasz ich po wielu latach i dalej maja te same problemy. Autor listu do Hebrajczyków w 5 rozdz. do tej samej grupy ludzi powiedział, że biorąc pod uwagę czas, kiedy uwierzyli już powinni innych nauczać, a tymczasem sami mieli problemy z podstawami wiary (Hebr 5,12).
4.      Kolejny sposób nieposłuszeństwa, to ciągłe kuszenie Boga, wystawianie go na próbę. Jak czytamy w. 9 że „kusili mnie ojcowie wasi i wystawiali na próbę chociaż oglądali dzieła moje przez czterdzieści lat”
Polegało to na tym, że pomimo dania im wielu Bożych obietnic jak wprowadzenie ich do ziemi obiecanej, opieki i błogosławieństwa, przy najmniejszych trudnościach zniechęcali się i nie ufali Bogu. Zamiast uchwycić się Bożego Słowa, że Bóg przeprowadzi ich przez różne trudności i doświadczenia, to tracili ducha, odwagę i zapał. Jak zaczynało brakować wody, to mówili że wyprowadził ich Bóg na pustynie by poginęli. Jak okazało się, że ziemia obiecana jest ziemią, gdzie znajduje się wojsko obcych narodów i trzeba ją podbić, to narzekali że te narody są zbyt silne i nie da się tego zrobić. I tak, cokolwiek Bóg by nie zrobił, to dla nich było wciąż za mało. I mówili, Boże zrób jeszcze kilka innych cudownych rzeczy, pokaż nam że jesteś z nami, to wtedy już na pewno uwierzymy. Przed chwilą widzieli ogromne cuda, Bóg zesłał plagi, pobił pierworodnych w Egipcie i samego Faraona otwierając przed nimi morze. A oni mówią, że to za mało. Bóg zesłał im mannę z nieba i dał im ochronę, obłok w dzień i słup ognia w nocy, a oni mówią że to za mało i chcą bardziej widzieć, że Bóg jest z nimi. Tym właśnie jest kuszenie Boga, wciąż za mało dowodów, wciąż człowiek chwiejny i  nie przekonany. Niech nas Bóg uchroni przed tym w nadchodzącym roku, byśmy nie byli jak chorągiewka na wietrze, że w zależności od tego w którą stronę wiatr powieje w taką my się obracamy. Jak dobrze to idziemy za Panem i służymy Mu, jak źle to Bóg mnie nie kocha i mnie nie prowadzi. Jak powiedział Eliasz, jeśli Bóg jest Bogiem idźmy za nim, zdecydujmy się w końcu jeśli targają naszymi sercami wątpliwości. Dał nam Pan tyle wspaniałych dowodów swojej miłości, ofiarował za nas swojego syna, wskrzesił go z martwych, założył swój kościół i posłał Ducha Św. i wyprowadził nas niewoli grzechu, a przez te wszystkie lata darzył nas swoją opieką. Ale dla niektórych to będzie wciąż za mało, jeszcze jeden cud, jeszcze jeden dowód Bożej miłości, a wtedy zaufam, a wtedy na pewno będę szedł za Bogiem, czy rzeczywiście? Izrael miał to przez 40 lat i większość nie uwierzyła.   
5.      Piąty sposób w jaki Izraelici okazywali Bogu nieposłuszeństwo, to ciągle błądzili swoim sercem i nie znali Bożych dróg w.10 „i powiedziałem zawsze ich zwodzi serce”; Nie poznali też oni dróg moich”.
Dlaczego nie mogli poznać Bożych dróg?
Nie mogli tego zrobić bo popełnili błąd w swoim sercu. Postanowili w swoim sercu, że będą czynić po swojemu, chociaż Bóg objawiał im dokładnie jak mają postępować, by zyskać Jego upodobanie i w ten sposób odziedziczyć ziemię obiecaną.
Grzech zawsze zwodzi człowieka, oszukuje jego serce jak jest powiedziane w 13 wierszu. Gdy nasze serca nie poddają się Bogu, bo jest tam niechęć do słuchania, twardy grunt, bunt, wystawianie Boga na próbę, to ciężko nam zobaczyć jaki jest nasz prawdziwy stan duchowy.
Prorok Jeremiasz powiedział straszną prawdę o ludzkim sercu:
Jeremiasz 17:9  Podstępne jest serce, bardziej niż wszystko inne, i zepsute, któż może je poznać?
Czyż nie jest to przerażające, że największym naszym wrogiem jesteśmy my sami. Dużo nam łatwiej walczyć z zewnętrznymi wrogami, ale jak pokonać samego siebie?
Gdy serce popadnie w oszustwo grzechu, to zaczyna przejmować kontrolę nad nami i wyrysowuje przed naszymi oczami nieprawdziwy obraz naszej duchowości. Dlatego tak ciężko tym, którzy odpadli od wiary, lub od niej odpadają uświadomić na powrót, że są daleko od Boga. I tak powoli z dnia na dzień, serce które jest pod wpływem grzechu staje się mniej wrażliwe, obojętne i chłodne na sprawy duchowe, aż  do zupełnego oziębnięcia. Jakże wiele przez lata spotkałem takich osób. Na początku gorący dla Pana, a później chłodni jak lód. Pamiętam pewną dziewczynę, która miała mocne świadectwo, mocne nawrócenie z wielkim przytupem. Ale nie chciała być posłuszna Słowu Bożemu, weszła w grzeszną relację przedmałżeńską, później przestała się pojawiać na społecznościach, następnie doszło do rozwodu, kolejny związek i tak powoli, powoli odeszła od Pana. Kiedyś spotkałem ją w sklepie, przypomniałem jej jak to było, gdy się nawracała. Wybiegła ze sklepu z płaczem, ale raczej nic nie zmieniła.
Drodzy, nie pozwólmy zatwardzić swojego serca w tym nadchodzącym roku. Nie pozwólmy by nasze serca stały się nieczułe i niewrażliwe na Boże Słowo, na wezwania naszego Pana do posłuszeństwa.
Nie pozwólmy by serce choć jednego z nas odpadło od wiary, od Boga żywego i popadło w oszustwo grzechu, bo kara dla tych którzy poznali, a odeszli jest dużo sroższa niż dla tych którzy nigdy nie słyszeli. Dlatego w tym nadchodzącym roku zachęcajmy się, napominajmy, pobudzajmy jedni drugich do wiary i dobrych uczynków. Ceńmy sobie społeczność kościoła jako miejsce, gdzie Chrystus przebywa i przemawia do nas. Pamiętajmy, że każdy z nas ma dług wobec drugiego, to miłość wzajemna. To przykazanie Pana byśmy wzajemnie się miłowali, a miłość polega na poświęceniu. Nikt z nas pewnie nie lubi być dłużnikiem, ale w chwili, gdy Bóg przez wiarę w Chrystusa włączył nas w społeczność kościoła staliśmy się dłużnikami jedni drugich i jesteśmy za siebie odpowiedzialni. Dlatego autor listu do Hebrajczyków mówi, że mamy się pobudzać i napominać. Mamy to czynić tak długo aż wszyscy dojdziemy do samego końca zachowując niewzruszoną ufność jaką mieliśmy na starcie naszej drogi z Jezusem. 

21.12.2019

Co mówi nam chłód żłobu Ew. Łukasza 2,1-21



Niech naszym wstępem do Bożego narodzenia dzisiaj będzie refleksja nad sytuacją materialną i warunkami w jakich przyszedł na świat Jezus Chrystus.
Zasiadając do tej wigilii cieszymy się obfitością na naszych stołach, ciepłem płynącym z kominka, bezpiecznym miejscem w którym możemy się gromadzić i wieloma przychylnymi nam ludźmi, którzy nas otaczają. To jest o wiele więcej niż mieli Józef i Maria, gdy witali na świecie Jezusa. 
W komforcie jakim się znajdujemy możemy zapominać, że warunki w jakich urodził się Pan Jezus niosą nam przesłanie i mają znaczenie. Bóg w historii nie tylko przemawiał do ludzi słowami, ale również przez okoliczności jakie tworzył wokół wydarzeń zbawczych. Warunki w jakich przyszedł na świat Jezus jeszcze bardziej przemawiają w kontekście obecnego charakteru  Bożego narodzenia, w czasach, gdy Boże Narodzenie stało się świętem w dużej mierze skomercjalizowanym. W czasach gdy większość ludzi podczas wigilii głównie myśli o tym, czy choinka jest dobrze przystrojona, czy znajdują się pod nią prezenty, czy jest odpowiedni wystrój mieszkania, czy na stole są odpowiednie potrawy i czy wszystko jest w należytym porządku.

A jakie to były warunki w których urodził się Zbawiciel świata i jaką rodzinę wybrał Bóg, by Jego syn mógł się rozwijać i przygotowywać do swojej misji?
Z relacji ewangelisty Łukasza dowiadujemy się, że Pan Jezus urodził się w podróży. Maria z Józefem musieli wyruszyć z Nazaretu gdzie mieszkali na spis ludności do miasta Betlejem skąd pochodził ich ród, a byli z królewskiego rodu Dawida. Mesjasz miał pochodzić z tej linii.
Proroctwo mówiło również w Ks. Micheasza na ponad 700 lat przed narodzeniem Jezusa, że Mesjasz będzie pochodził z Betlejem. W Ks. Micheasza czytamy:
Micheasza 5:1  Ale ty, Betlejemie Efrata, najmniejszy z okręgów judzkich, z ciebie mi wyjdzie ten, który będzie władcą Izraela. Początki jego od prawieku, od dni zamierzchłych.
To więc Bóg tak to wszystko poustawiał, że Jezus urodził się w miejscu w jakim zapowiadało Boże Słowo choć Józef z Marią tam nie mieszkali. Z Nazaretu do Betlejem w linii prostej było ponad 120 kilometrów, dostępnymi drogami to około 150 km. W większości droga była pod górę, a  Maria była w 9 miesiącu ciąży i to w czasach kiedy możliwości przemieszczania się były mocno ograniczone. Próbuje sobie wyobrazić ich drogę jak musiała być dla nich trudna i ciężka, a jednak Bóg nie oszczędził im tego. Być może nawet poród przez tak ciężką podróż przyśpieszył się o kilka dni. Wątpię czy Józef z Marią planowali, że Jezus urodzi się w Betlejem. Prawdopodobnie myśleli, że uda się w kilka dni załatwić sprawy urzędowe i jeszcze przed porodem wrócić do swojego domu.
Jednak na miejscu okazało się, że nie mogli znaleźć noclegu w żadnej gospodzie, prawdopodobnie z powodu wielu przybyłych na spis, a do tego Maria zaczęła rodzić w 6-7. Trudno nam sobie wyobrazić z naszej perspektywy jak dla nich musiało to być ciężkie doświadczenie. Nie dość, że byli bardzo zmęczeni po ciężkiej podróży, to jeszcze doszedł poród i nie znalazło się dla nich miejsce noclegu, tak że ostatecznie wylądowali w jakiejś grocie. Prawdopodobnie była to jaskinia przy jakiejś gospodzie, gdzie goście zostawiali zwierzęta.   
Również z Ew. Łukasza dowiadujemy się że Maria z Józefem nie byli zamożnymi ludźmi. Gdy skończył się czas oczyszczenia przewidziany w prawie Bożym danym Izraelowi, Maria i Józef udali się do świątyni, by złożyć ofiarę Bogu. Spójrzmy na 24 wiersz jaka to była ofiara? Czytamy że w postaci dwóch gołąbków lub dwóch synogarlic. Jest to niewielki szczegół, ale wiele nam mówiący o statusie materialnym rodziców Pana Jezusa. Para synogarlic bowiem była ofiarą ubogiego. W Ks. Kapłańskiej Bóg dał zalecenia swojemu ludowi odnośnie różnych ofiar w celu oczyszczenia i jeśli kogoś nie było stać na kozę albo owieczkę, to mógł złożyć parę synogarlic Ks. Kpn 5,7.
Pomyślmy chwilę, czy Bóg nie mógł sprawić, że Boży Syn przyjdzie na świat w dużo lepszych okolicznościach, w lepszych warunkach w bogatszej rodzinie i w lepszym miejscu? Czy Bóg nie mógł sprawić, że Jezus urodzi się nie w stajni, a w pałacu, a jeśli nie w pałacu to przynajmniej w jakimś fajnym przytulnym domu? Czy nie mógł sprawić, że zamiast niedoświadczonego Józefa przy porodzie będą najlepsze akuszerki? Czy nie mógł sprawić, że rodzina w której Jezus przyjdzie na świat, będzie poważana i zamożna?
Oczywiście że Bóg mógł tak uczynić, ale nie uczynił, nie chciał tak zrobić, bo między innymi chce uświadomić nam, że w życiu chodzi o wiele więcej niż pieniądze, komfort, wygoda, czy bycie ważnym człowiekiem. Chciał nam uświadomić, że stan posiadania i komfort w życiu nie decydują o jakości twojego życia i nie są miernikiem szczęścia.
Skoro Bóg dla swojego najukochańszego syna nie wybrał tego wszystkiego, co ludzie tego świata poszukują, to znaczy, że u Boga te rzeczy nie mają zbyt wielkiego znaczenia i bez nich można mieć wartościowe owocne życie. To nie prawda, że jak nie jesteśmy piękni, bogaci, znani, wykształceni, błyskotliwi i inteligentni, to nasze życie nie ma wartości. To nie prawda, że musimy mieć dobry start, a jak go nie mamy, to jesteśmy przegrani i nic nie osiągniemy. Spójrz  Jaki start miał Syn Boży? W jakim miejscu zaczął, a przypomnę że zaczął w tym miejscu nie z przypadku ale celowo? Bóg chciał wykorzystać te wszystkie trudne warunki dla przyszłej misji swojego Syna.
Sens życia nie zależy od tego w jakim domu mieszkamy, jakim samochodem jeździmy, jak dobrą prace mamy,  ile zarabiamy, albo co udało nam się wżyciu doświadczyć, zobaczyć, zjeść, czy osiągnąć. Na Bogu stan naszego portfela, nasze znajomości i możliwość dobrego zorganizowania sobie życia nie robią wrażenia. A często nawet mogą być dla niektórych przeszkodą w znalezieniu życia wiecznego, bo powstrzymuje to ich przed wiarą w Chrystusa.
Coraz częściej dostrzegam, że wiele osób jest sfrustrowanych, bo nie mają odpowiedniego domu, odpowiedniej pracy, nie zarabiają tyle ile chcą, nie zdobyli takiego wykształcenia jakiego chcieli, czy nie mogą sobie kupić tego czego pragną, a życie upływa oni natomiast jeszcze nie zrealizowali swoich marzeń. Szczególnie to widać w czasie świąt Bożego Narodzenia, gdzie ludzie ciągle gonią, to za prezentami, to za produktami, by przygotować stoły wigilijne mnogością potraw, a zapominają o prawdziwym sensie tych świąt i o celu przyjścia Zbawiciela na świat. Gonią za kolejnymi gadżetami i jak to powiedział  George Fooshee "Ludzie kupują rzeczy, których nie potrzebują, za pieniądze, których nie mają, by zaimponować ludziom, których nie lubią.   
Ale taki często jest dzisiaj stan tego świata, byle więcej, byle lepiej, byle przyjemniej, byle szybciej i nie zastanawiać się jaki jest cel i seans mojego życia.
Nie chodzi mi o to, że te rzeczy są zupełnie nie potrzebnie i mamy bronić się przed tym, żeby coś posiadać, czy coś osiągnąć, ale chodzi mi o to, że często przeceniamy to, co nie nadaje wartości naszemu życiu.
Czyniąc tak, bardzo spłycamy nasze istnienie ograniczając je dobrobytu materialnego i przyjemności jakiej udało nam się zaznać.  
Pan Jezus powiedział w Ew. Łukasza w 12 rozdz. i 15 wierszu, że „nie od obfitości dóbr zależy czyjeś życie”. On rozumiał to bardzo dobrze, nie czuł się źle z tego powodu, że na świat przyszedł w drodze, że urodził się w ubogiej rodzinie i sam prowadził prosty, często wędrowny styl życia. Nawet mówił, że Lisy mają jamy, a patki niebieskie gniazda, on zaś nie miał gdzie odpocząć (Łuk 9,58). Pan Jezus jako Syn Boży, jako nasz stwórca jako ten od którego wszystko pochodzi, bo wszystko dla Niego i przez Niego zostało stworzone wiedział doskonale, że  wartość życia ludzkiego nie jest w tym, co mam, ale w tym kim jestem.
Problem jednak polega na tym, że większość ludzi patrzy na życie przez pryzmat tego co mają i co mogą jeszcze mieć i co ciekawego zobaczyć. I choć coraz więcej mają, to wciąż nie mogą odkryć na czym polega życie. Tymczasem Bóg już przy narodzinach swojego syna pokazał, że nie tędy droga do szczęścia, bo tego dla swego Syna nie wybrał.
Jeśli nie tędy, to w takim razie którędy?
Na to pytanie znajdujemy odpowiedź w tych świętach, w świętach Bożego narodzenia. Bóg darował swojego syna, by życie ludzkie nabrało prawdziwej wartości i byśmy w Jego synu mogli znaleźć Bożą miłość, przebaczenie naszych grzechów i nadzieje na życie wieczne.
Anioł, który objawił się pasterzom czuwającym w polu oznajmiając im narodzenie Mesjasza powiedział do pasterzy:
Łukasza 2:10  I rzekł do nich anioł: Nie bójcie się, bo oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem wszystkiego ludu,
11  Gdyż dziś narodził się wam Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan, w mieście Dawidowym.
Dosłownie jest tu napisane, że zwiastuje im dobrą nowinę, greckie słowo które jest użyte, to ewangelia, zwiastuje wam ewangelię, że Bóg posłał wam Zbawiciela.
To właśnie jest droga do szczęścia, to jest źródło wielkiej radości jak powiedział anioł, dowiedzieć się że mam Zbawiciela, którym jest Chrystus Pan. Źródłem wielkiej radości jest zobaczyć w Bożym narodzeniu Boże narodzenie, że Bóg posłał mi Zbawiciela od moich grzechów.
Dzisiaj grzech każdego człowieka może być przebaczony, bo Chrystus nie tylko się narodził, ale przede wszystkim umarł na Krzyżu za wszystkie nasze grzechy i w ten sposób zapłacił swoją śmiercią za nasze winy. Nie możemy i nie musimy dzisiaj w żaden sposób płacić za nasz grzech, bo nie mamy nic czym moglibyśmy pokryć nasz dług, możemy jedynie przyjąć zapłatę którą Bóg złożył w osobie syna i na tej podstawie zostanie nam przebaczone. Bardzo prosta rzecz by być zbawionym, przyjąć Syna Bożego, uwierzyć w syna Bożego (J 1,12). Tak jak Izraelici będąc na pustyni byli kąsani przez węże i żeby uratować swoje życie musieli spojrzeć na miedzianego węża, którego wykonał Mojżesz na kiju, a wtedy zostali uzdrowieni (Liczb 21,8). Tylko spojrzeć, tylko uwierzyć, tylko zaufać, prosta rzecz.  A jednak w swej prostocie trudna do zrobienia, bo większość ludzi nie wierzy w to i myśli że sami muszą odpokutować swoje grzechy przez dobre uczynki, gorliwość religijną, zadawanie sobie cierpienia lub w ogóle nie przejmując się swoją wiecznością, bo myślą że Chrystus zmarł i z automatu będą zbawieni. W chwili, gdy uwierzymy, że Jezus jest naszym Zbawicielem przychodzi do naszego życia wielka radość, która jest konsekwencją przebaczenia, Biblia nazywa to Nowym narodzeniem . Pismo Święte mówi, że przez prawdziwą wiarę w Chrystusa Pana, pokój mamy z Bogiem, mamy przebaczenie, życie wieczne i nie musimy bać się śmierci, bo w Chrystusie stajemy się dziećmi Bożymi. Czyż jest cudowniejsza nowina, że jeśli wierze w Jezusa i narodziłem się na nowo z Ducha Św., to mam życie wieczne, to potępienie nie jest mi straszne, to jak powiedział ap. Paweł nic nie jest w stanie odłączyć mnie od miłości Chrystusowej.
Rzymian 8:38  Albowiem jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce,
39  Ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
Co jest źródłem naszej radości? Czy jest nim Boże Narodzenie, nie jako święto, ale jako fakt historyczny, że Bóg dla naszego zbawienia dał swego syna, Chrystusa Pana, Zbawiciela? Czy może to, co mogę sobie kupić, doświadczyć, zobaczyć, zjeść. Pierwsze prowadzi do życia wiecznego, drugie na hańbę i wieczne potępienie. Żyjmy dla Boga, a nie dla świata, czyniąc w ten sposób nigdy nie przeminiemy.  

18.12.2019

Poddawanie w wątpliwość Syna Studium 1 Listu Jana 2,21-23



Fałszywi nauczyciele i odstępcy których Jan nazywa antychrystami uważali, że mają większe poznanie niż inni i w wyniku tego podważali boskość Chrystusa. Gardzili innymi wierzącymi, uważali że mają prawo żyć niemoralnie, a jednocześnie uważali się za wierzących. W związku z tym apostoł Jan podjął się szeregu wyjaśnień kto jest prawdziwie wierzącym. Test na prawdziwie wierzących zdają ci, co wierzą że Chrystus jest Mesjaszem od Boga, który nigdy nie zgrzeszył. To pociąga za sobą upamiętanie i odwrócenie się od grzechu oraz poleganie na ofierze Krzyża, że oczyszcza nas ona od wszelkiej nieprawości. Wierzący w Jezusa przyznaje się do grzechów i wyznaje je, poważnie traktuje słowa Pana Jezusa i zachowuje Jego przykazania. Przede wszystkim przykazanie miłości, które polega na trosce o innych wierzących. Taki człowiek wzrasta duchowo i dochodzi do dojrzałości żyjąc nadzieją życia wiecznego.
Jednak musimy sobie zdawać sprawę że wiara w Chrystusa jest wystawiana na wiele prób, jest atakowana przez fałszywych chrześcijan, przez świat,  przez szatana i przez fałszywych nauczycieli. Jan nazywa ich antychrystami, bo przychodzą za sprawą szatana i podważają zbawcze dzieło Chrystusa, Jego boskość, wiarę chrześcijańską i chrześcijańskie doktryny wprowadzając zamieszanie w umysłach niedojrzałych chrześcijan. Ci antychryści tak naprawdę potwierdzają Słowo Boże i przez swoje ataki dowodzą, że wiara chrześcijańska jest prawdziwa. Skoro na świecie rządzi diabeł w umysłach niewierzących, wiara musi być atakowana. Wszak diabeł jest bogiem tego świata i czeka na właściwy moment, by wprowadzić na świat ostatecznego odstępcę, antychrysta, który przekona świat by oddawać mu chwałę. Ci fałszywi wierzący nie mogą odnaleźć się w kościele Jezusa Chrystusa, wprowadzają tam podziały i w końcu odchodzą. Spowodowane jest to tym, że nie są odrodzeni i idą za swoimi ambicjami oraz pożądliwościami. To więc odejście niektórych zawsze jest smutne, ale nie powinno nas zaskakiwać, bo póki kościół znajduje się w tym świecie tak będzie się działo.
W dzisiejszym fragmencie Jan bardzo mocno naciska na to jak ważne jest w co wierzymy, Jaka jest nasza doktryna. Dzisiaj popularne stało się przekonanie, że nie ma znaczenia w co wierzysz i jak wierzysz byś tylko był szczery i nikomu nie szkodził. Nawet w środowisku chrześcijańskim co raz częściej można usłyszeć, że nie chodzi o doktrynę, ale o relacje. Jednak doktryna, to w co wierzymy, ma fundamentalne znaczenie i bez niej jesteśmy jak dzieci we mgle. Fałszywa wiara nigdy nie doprowadzi chrześcijan do głębokiej relacji opartej na miłości chrześcijańskiej. Możesz truciznę wypić ze szczerym przekonaniem, że nic ci nie zrobi, ale i tak cię zabije. Podobnie z fałszywa wiarą, może być szczera jednak jest zabójcza.

2.20
Pomimo agresywnego ataku na kościół antychrysta wierzący nie powinni być przerażeni, bo Bóg czuwa nad nimi. Co Jan mówi przez słowa, że mają namaszczenie od Świętego i wiedzą wszystko.
Co to dokładnie znaczy że wierzący ma namaszczenie od Świętego i wie wszystko?

Mówiąc o namaszczeniu, które daje nam poznanie prawdy Jan ma na myśli posiadanie Ducha Św. To dopiero posiadanie Ducha Św. powoduje że człowiek naprawdę zaczyna znać Chrystusa. Nie może poznać Jezusa przez praktyki religijne, rytuały, czytanie książek, czy nawet samo akademickie studiowanie Biblii. Wiele z tych rzeczy może nas przybliżyć do Boga, ale dopiero dar Ducha Św. tzn. narodzenie się na nowo sprawia, że wchodzimy w intymną osobistą więź z Bogiem i zyskujemy głębokie osobiste poznanie Jego osoby.
Namaszczenie od Świętego, to namaszczenie od Jezusa Chrystusa, który przez swego Ducha zaczyna mieszkać w sercu wierzącego w wyniku wiary w Jezusa i upamiętania człowieka.
Zobaczmy na takie fragmenty Słowa Bożego  Ew. Jana 3,3-6;  Jana 14,16-20; Jana 16,13-14; Jana 14,23-26; 1 Jana 2,27; 1 Kor 2,10-13. (Namaszczenie odnosi się do Ducha Św. Dzieje Ap 10,38; 4,27)

Widzimy więc, że prawdziwy chrześcijanin otrzymuje od Boga dar Ducha Św. o którym Paweł w liście do Efezjan mówi, że jest Bożą pieczęcią na sercu wierzącego Efez 1,13, poświadczając nam, że wierzący jest Bożą własnością, Bożym dzieckiem, którego Bóg odrodził przez Ducha i przeznaczył do życia wiecznego. Dlatego Jan nie ma obawy o prawdziwych chrześcijan, wierzy że przez posiadanie Ducha Św. mają właściwe poznanie i choćby mieli wątpliwości, to Bóg ich poprowadzi i ostatecznie rozpoznają co jest prawdą, a co fałszem. Zobaczmy Ew. Jana 10,3-5. Czyli antidotum na Herezje to Słowo Boże i posiadanie Ducha Św. taki człowiek nigdy nie zostanie zwiedziony 1 Tes 1,5-6.  (wyświetlenie prezentacji jak pasterz woła owce).
Zauważmy również, że namaszczenie, Duch Św. pochodzi od Świętego, którym Jan nazywa tutaj Jezusa Chrystusa. To od Jezusa Chrystusa otrzymaliśmy Ducha Św. On posłał Go do naszych serc w chwili, gdy uwierzyliśmy i przyjęliśmy ewangelię zbawienia. To w końcu Pan Jezus daje życie wieczne (Jana 10,28). To wszystko dowodzi, że pan Jezus jest Bogiem, On posyła Ducha Św. do naszych serc i On daje nam życie wieczne.  

2.21
Dalej Jan utwierdza chrześcijan, że rzeczywiście znają Prawdę. W wyniku zamieszania jakie powstało pod wpływem działania fałszywych nauczycieli wielu z nich mogło mieć wątpliwości, że mają jakiekolwiek namaszczenie.
Pomimo naszego nawrócenia i przebywania w nas Ducha Św. nie zawsze dla nas jest takie pewne, że Bóg nas prowadzi, szczególnie gdy panuje jakieś zamieszanie, jesteśmy w rozterce, mamy jakieś problemy, to wtedy wcale tak wyraźnie nie widzimy (szczególnie gdy jesteśmy jeszcze słabi w wierze) że Bóg nas prowadzi.

Jednak Jan mówi, żeby się nie bali. Napisał do nich nie dlatego, że on boi się iż utracą zbawienie, czy odejdą od prawdy, ale napisał do nich dlatego, żeby ich pocieszyć i utwierdzić w przekonaniu, że pomimo problemów Bóg nadal się o nich troszczy i rozpoznają właściwą drogę odróżniając kłamstwo od prawdy.
Co jest kłamstwem, a co prawdą?
1.      Kłamstwem jest to, co Jan mówił wcześniej, że ktoś twierdzi iż żyje z Bogiem i ma z nim społeczność, a trwa w ciemności, kocha grzech i za nim idzie ( 1 Jana 1,6;2,3-4).
2.      Kłamstwem jest podważanie w jakikolwiek sposób Jezusa Chrystusa, że nie przyszedł w ciele, nie był w pełni człowiekiem i w pełni Bogiem (1,1), kłamstwem jest, że nie potrzebujemy przebaczenia i nie mamy grzechów. Kłamstwem jest, że nie zdarzają nam się upadki i nie ma potrzeby wyznania grzechów. Kłamstwem jest, że można nienawidzić i żyć poza Zborem, poza kościołem i mieć społeczność z Bogiem.
Diabeł nieustannie pomnaża przez niewierzących kolejne  kłamstwa i fałszywe doktryny na temat Chrystusa i Jego osoby oraz Ewangelii. Mówi się, że Jezus miał żonę, czy kochankę, że przebywa w opłatku, że jest z nami przez swoje wizerunki w postaci obrazów, że ewangelie i cała Biblia są sfabrykowane itp. Nie jesteśmy w stanie ich wszystkich wymienić, ale jeśli mamy Ducha Św., i znamy Słowo Boże, kochamy ewangelię to mamy szczepionkę na fałszywą doktrynę.

2.22 - 23
Teraz Jan kolejny raz wyraźnie wskazuje kim są antychryści, przeciwnicy kościoła. To ci którzy zaprzeczają Chrystusowi i podważają Jego Boskość, Jego mesjaństwo i skuteczność Jego ofiary.
To więc wszyscy którzy zaprzeczają, że Jezus jest Jedynym Zbawicielem, Jedynym Mesjaszem, Jedyną do Boga drogą zbawienia, głoszą kłamstwo. Kłamstwo wywodzi od ojca kłamstwa, szatana, to od niego pochodzą te rewelacje (Jan 8,44).
Wiara w Pana Jezusa jest jedyną drogą do Boga, On jest jedynym ofiarowanym ludziom pośrednikiem między Bogiem, a człowiekiem (Jana 14,6; Dzieje Ap 4,12; 1 Tym 2,5).
Podważanie Chrystusa, zaprzeczanie jego człowieczeństwu albo jego boskości ma dalsze konsekwencje.

Jakie to są konsekwencje?
Są osoby sekty, które przesuwają akcent z Jezusa na Boga Ojca lub odwrotnie. Mówią że mają społeczność z Bogiem bez uznania Chrystusa. Jednak musimy powiedzieć, że wszystkie takie twierdzenia są kolejnym kłamstwem. Niektórzy w historii kościoła, czy dzisiaj uważają że Jezus stał się mesjaszem tylko na czas misji, gdy stąpił na Niego Duch Św. i odszedł od Niego podczas ukrzyżowania. W ten sposób zaprzeczano wcieleniu Boga i stania się człowiekiem. Uważano również że Pan Jezus jest jakby mniejszym bogiem przez małe „b” a Ojciec większym. Dzisiaj np. głoszą to świadkowie Jehowy, wolni badacze Pisma Św., Kościół chrześcijan dnia sobotniego, Jednota braci Polskich, Branhamici.

Jednak Jak mówi Jan, odmawianie boskości Chrystusowi automatycznie pozbawia nas społeczności z Ojcem. Jeśli ktoś nie uznaje Syna, nie czci Syna, nie widzi w Nim osoby godnej czci i uwielbienia nie może podobać się Bogu. Jana 1,1-2;Jana 5,22-23; Jan 14,1; Jana 14,9; Jana 14,11 Jana 10,30 1 Jana 5,20  
Uznając natomiast Jezusa i przyjmując Go, Przyjmujemy także Boga Ojca. Nie można przyjąć Jezusa i nie przyjąć Boga Ojca i nie można przyjąć Boga Ojca i nie przyjąć Jezusa.
Oddawanie chwały Jezusowi Mateusza 14,33; 8,2; 15,25;18,26;28,9;28,17; Marka 5,6; Łuk 4,8; Jana 9,38; Dzieje 10,25-26; Obj 19,10; 22,8-9.

17.12.2019

Wezwanie do upamiętania Ew. Łukasza 3,1-6



Drodzy jesteśmy przed świętami Bożego narodzenia, za kilka dni będziemy obchodzili kolejną pamiątkę przyjścia Syna Bożego na świat. W związku z tym chciałbym nam przypomnieć jak Jan Chrzciciel zapowiadał Chrystusa i jak wzywał do przygotowania się na Jego przyjście. My również dzisiaj jak współcześni Janowi oczekujemy na przyjście Jezusa w chwale i też wzywa się nas byśmy byli przygotowani na spotkanie z nim. Choć od słów Jana minęło ponad dwa tysiące lat, to wciąż one brzmią równie dosadnie i mocno jak wtedy, gdy wychodziła do niego cała kraina Judzka, aby go słuchać.
Zaczęło się od tego, że Słowo Boże doszło do Jana w odpowiednim czasie przed nadejściem Chrystusa. Jan podobnie jak Pan Jezus prowadził przez wiele lat zwykłe pobożne życie zanim stał się zwiastunem nadejścia Mesjasza.  Gdy Biblia mówi, że doszło do niego Słowo Boże, to ma na myśli powołanie go do służby. Któregoś dnia Jan został pobudzony przez Ducha Św. by zacząć publiczną działalność i wzywać Izrael do upamiętania podobnie jak wielu proroków.
Czytamy o Ezechielu
Ezechiela 1:3  Doszło słowo Pana Ezechiela, syna Buziego, kapłana, w ziemi chaldejskiej nad rzeką Kebar, a ręka Pana spoczęła tam na nim.
Podobnie u Ozeasza
Ozeasza 1:1  Słowo Pana, które doszło Ozeasza, syna Beeriego, w czasach Uzjasza, Jotama, Achaza,
A także u Joela
Joela 1:1  Słowo Pana, które doszło Joela, syna Petuela.
Swoją drogą to jest niesamowite, że do chwili powołania człowiek może prowadzić całkiem zwyczajnie życie, aż do momentu, gdy Bóg budzi w sercu człowieka wielką troskę o Jego sprawę i prowadzi go, by wykonał Jego dzieło.
Pojawienie się Jana Chrzciciela było spełnieniem się wcześniejszych proroctw, że zanim przyjdzie Zbawiciel, to Bóg przed nim pośle swojego posłańca, by przygotował ludzkie serca na spotkanie z Panem.
Zapowiedź posłania Jana i charakter Jego służby znajdujemy w Ks. Malachiasza i Izajasza.
Ks. Malachiasza o Janie mówi tak
Malachiasza 3:1  Oto Ja posyłam mojego anioła, aby mi przygotował drogę przede mną. Potem nagle przyjdzie do swej świątyni Pan, którego oczekujecie, to jest anioł przymierza, którego pragniecie. Zaiste, on przyjdzie mówi Pan Zastępów.
A Ks. Izajasza mówi, że będzie wzywał do upamiętania
Izajasza 40:3  Głos się odzywa: Przygotujcie na pustyni drogę Pańską, wyprostujcie na stepie ścieżkę dla Boga naszego!
4  Każda dolina niech będzie podniesiona, a każda góra i pagórek obniżone; co nierówne, niech będzie wyrównane, a strome zbocza niech się staną doliną!
Narodzenie Jana chrzciciela było wielkim cudem, jego rodzice -  Zachariasz i Elżbieta byli w zbyt podeszłym wieku, około 70 lat, by mieć jeszcze dzieci.
Ale Bóg w cudowny sposób doprowadził do poczęcia Jana wcześniej zapowiadając Zachariaszowi, że będzie miał upragnionego syna, który okaże się wielkim prorokiem przed Bogiem, a będzie napełniony Duchem Św. już w łonie matki (Łuk 1,15-17).
W ten oto sposób Bóg przerwał 425 lat milczenia, bo tyle czasu upłynęło od ostatniego proroka Malachiasza do Jana Chrzciciela.
Widzimy, że Bóg ma dużo cierpliwości, milczał przez ponad 400 lat, by teraz wzbudzić największego z proroków i przez Jana zapowiedzieć nadchodzącego Króla.
Nie wiemy dokładnie jak długo Jan przed pojawieniem się Jezusa zaczął nawoływać Izraela do przygotowania się na Jego przyjście, ale w kilku źródłach historycznych na podstawie dat jakie podaje Ew. Łukasz czytałem, że było to około pół roku przed rozpoczęciem publicznej działalności Pana Jezusa.  
Więc Jan przez około  pół roku przed Jezusem i kilka miesięcy po pojawieniu się Pana Jezusa obchodził całą krainę nadjordańską tzn. całą długość rzeki Jordan od Jeziora Galilejskiego do Morza martwego w linii prostej to około 150 kilometrów. Jan obchodził te wszystkie krainy, wioski i miasta, które leżały na tej długości i tam pełnił swoją posługę.
I do czego on wzywał ludzi?
On wzywał Izraela, by przygotowali się na przyjście Pana Jezusa przez żałowanie za grzechy, przez pokutę, przez upamiętanie i porzucenie swoich złych dróg. Bóg w ten sposób okazał wiele łaski Izraelowi dając im czas do przygotowania się  na spotkanie z Panem. Gdyby Jan nie pojawił się i nie przygotował ludzi na Chrystusa wiele serc byłoby o wiele bardziej zatwardziałych i zostaliby potępieni za odrzucenie Jezusa.
W Ks. Malachiasza zaraz po ogłoszeniu proroctwa o Janie pojawia się ostrzeżenie przed sądem, który Jezus przyniesie:
Malachiasza 3:2  Lecz kto będzie mógł znieść dzień jego przyjścia i kto się ostoi, gdy się ukaże? Gdyż jest on jak ogień odlewacza, jak ług foluszników.
Pan Jezus niósł zbawienie dla tych, którzy prawdziwie pokutowali i pewne potępienie dla tych, którzy trwali w swojej zatwardziałości.
Dlatego Jan wzywał jako głos wołającego na pustyni co przepowiedział Izajasz na ponad 700 lat przed jego pojawieniem się „gotujcie drogę Pańską prostujcie ścieżki Jego. Każdy padół niech będzie wypełniony, a każda góra i pagórek zniesione, drogi krzywe wyprostowane, a nierówne wygładzone. I ujrzą wszyscy ludzie zbawienie Boże (w. 4-6)”
Gdy czytasz Ks. Izajasza to zobaczysz, że przez 39 rozdziałów Bóg zapowiada Izraelowi straszny sąd, ale w 40 rozdz. następuje zmiana, i Bóg daje pocieszenie swojemu ludowi. To pociesznie, będzie w przebaczeniu win, które przyjdzie przez Mesjasza w wyniku głębokiej pokuty, porzucenia grzechów i wiary w Jezusa Chrystusa. Nie ma żadnego pocieszenia dla ludzi jeśli nie chcą się upamiętać i nie ma żadnego pocieszenia dla nas jeśli będziemy miłowali swoje grzechy. Musimy pamiętać, że między pokutą, a zbawieniem jest ścisły związek i nie ma drugiego bez pierwszego. Oczywiście jesteśmy zbawieni z łaski przez wiarę w Jezusa, ale droga do zbawienia wiedzie przez ciasną bramę, którą jest upamiętanie.  Po prostu Bóg nie ma wsparcia i błogosławieństwa dla tych, którzy z uporem chcą trwać w swoim nieposłuszeństwie. Ma wprawdzie dla wszystkich takich ludzi cierpliwość, ale jest to cierpliwość ku upamiętaniu. Jeśli skorzystają z Bożej cierpliwości i zawrócą ze swoich złych dróg, to będzie im wszystko przebaczone, ale jeśli tego nie uczynią, to Boża cierpliwość stanie się dla nich pułapką. Tak właśnie tłumaczył to apostoł Piotr w swoim 2 liście
2 Piotra3:9  Pan nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy, chociaż niektórzy uważają, że zwleka, lecz okazuje cierpliwość względem was, bo nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania.
Drodzy nigdy nie lekceważmy Bożej cierpliwości, bo wprawdzie jest ona ogromna jak ocen, ale w chwili gdy się kończy następuje nagły i nieuchronny sąd. Jak było w przypadku pokolenia Noego, Lota, synów Heliego, Heroda i wielu innych.
 Jan mówi do Bożego ludu, przygotujcie się, bo idzie Pan, bądźcie gotowi na spotkanie z Nim przez skruszenie swoich serc i skupienie waszego życia na uwielbieniu Boga.
Jak myślisz, gdyby dzisiaj pojawił się taki Jan Chrzciciel, co by mówił, czego moglibyśmy od niego oczekiwać?
Drodzy jestem przekonany, że mówiłby to samo, co  tamten Jan chrzciciel. Nie bacząc na reakcje ludzi obchodziłby wszystkie wioski i miasta i mówił, że już niebawem przyjdzie Zbawiciel i mamy być gotowi na Jego przyjście.
Jan stosuje tutaj symboliczny i prorocki język, że Izrael ma prostować drogi dla Mesjasza. W starożytności, gdy król miał przyjechać do miasta, to wysyłał heroldów przed sobą, by mieszkańcy byli przygotowani na Jego przybycie. Przygotowywano również drogę, by przybywający król nie napotkał żadnych przeszkód, np. karczowano dziko rosnące drzewa, zasypywano doły, które mogłyby przeszkodzić w jego przyjeździe, czy wyrównywano pagórki. Inaczej mówiąc dzicz doprowadzano do ładu, by droga dla Króla była prosta i nie stwarzała problemów.
Dlatego Jan mówi o prostowaniu ścieżek, zasypywaniu dołów, czy znoszeniu pagórków. Oczywiście on nie mówi, by czynić to w fizycznym sensie, żeby Pan Jezus mógł dotrzeć do nich. Jan ma na myśli stan ludzkiego serca, to ludzkie serce jest tym dzikim miejscem, do którego nie chce przyjść Zbawiciel, gdy nie jest ono uporządkowane. W wielu sercach jest pełno przeszkód, które nie pozwalają Jezusowi Chrystusowi skutecznie ich przemienić. Mamy wezwanie do prostowania ścieżek na pustynni ludzkiego serca, by Chrystus napotkał jak najmniej barier. Wszystko co mogłoby powodować zasmucenie Ducha Św. w życiu Bożego ludu powinno być usunięte. Prawdziwa Boża moc do życia człowieka przychodzi tylko przez złamanie ludzkiej dumy, pychy i naszego ja.
Jan mówi, że Bóg za człowieka sam tego nie zrobi. Porzucenie grzechu nie dzieje się samo lub nie dzieje się bez naszego udziału. Każdy z nas jest odpowiedzialny przed Bogiem za swoje wybory i postępowanie. Bóg nie wzywałby przez Jana ludzi do pokuty jeśli nie byłoby to możliwe. Pamiętam kiedyś spotkałem człowieka, którym mówił, że chce się nawrócić ale nie może, bo Bóg nie daje mu nowego narodzenia. Tłumaczył swoją zatwardziałość suwerennością Bożą. Coś w rodzaju „to Bóg decyduje więc ja jestem bez winy”.  Zastanawiam się czasami jak wiele osób tak czyni. Ale Słowo Boże uczy nas, że nie ma przemiany, bo nie ma upamiętania, a nie ma upamiętania, bo człowiek nie chce i tak naprawdę nie ma pragnienia. Wiele osób chce zrzucić odpowiedzialność za ludzkie grzechy i potępienie na Boga. Niektórzy mówią, że Bóg ich takich stworzył, więc nie mogą postępować inaczej. Jeszcze inni twierdzą, że Bóg jest winny potępienia ludzi, bo posyła ich do piekła. Nie, Jan mówił prostuje ścieżki swoje, a dzieje Ap. 17 rozdział mówią, że Bóg wzywa wszędzie wszystkich ludzi do tego, by się upamiętali i wierzyli w Jezusa. Ew. Jana 3,16 mówi, że tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Nawrócenie jest możliwe wtedy, kiedy ludzkie serce jest skruszone, by słuchać Bożego głosu. Jeśli jednak ludzkie serce jest zatwardziałe, zbuntowane, krnąbrne, to Boże Słowo się od niego odbija jak od ściany.
Jan mówił, że każda dolina niech będzie wypełniona. Co to znaczy, że każda dolina ma być wypełniona na przyjście Jezusa?
Wypełniona dolina, to ciemne rzeczy które mają ludzie na dnie swojej duszy i skrywają je. Należy sięgnąć na dno naszego serca i wyciągnąć na światło, to co pozostaje w Jego zakamarkach. To może być jakieś nieprzebaczenie, uraza do kogoś, czy niechęć z której wyrasta korzeń nienawiści. To mogą być jakieś nieszczere motywacje o których nie chcemy żeby się ktokolwiek dowiedział. To mogą być również nasze skryte pragnienia, co których wiemy, że się Bogu nie podobają, ale pielęgnujemy je.
Następnie Jan wzywa, by każda góra i pagórek zostały zniesione. Tu z kolei jest wezwanie do odrzucenia ludzkiej  dumy, wyniosłości i wynikającej z tego arogancji. Wiele osób jest przeświadczonych o własnej wyjątkowości i nosi w sercu poczucie wyższości nad drugimi. Jan wzywa, by taka postawa została odrzucona, by przyodziać się w pokorę wobec drugich. Z poczucia pychy i zbytniego skupiania się na sobie  wynika często obrażalstwo i pogarda wobec innych. Taką postawę mieli przywódcy religijni w Izraelu i również dzisiaj w naszych kościołach jest wielu takich, którzy zamiast posadzić Jezusa na tronie swego serca, to sami zajmują to miejsce. 
Dalej jest wezwanie, „by drogi krzywe zostały wyprostowane, a nierówne wygładzone” (w. 5).
Krzywe drogi o których Jan mówi w naszym życiu, a które muszą zostać wyprostowane na przyjście Zbawiciela, to wszystko co przeszkadza nam w prawdziwej pokucie. Wszystko co jest przeciw pierwszemu przykazaniu lub przeciw największemu przykazaniu. Pierwsze przykazanie jest „nie będziesz miał innych Bogów obok mnie” a największe przykazanie jakie Pan Jezus przywołał. To „będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca i z całej duszy swojej i z całej myśli swojej” (Mat 22,37).
Na drodze skruchy człowieka, może znajdować się miłość do samego siebie, miłość do pieniędzy lub  świata. Mogą to być jakieś pożądania ciała, coś, co człowiek nie chce zostawić i porzucić. Mogą być to takie rzeczy jak obojętność, lenistwo, apatia, letniość w naszych sercach, niechęć do szukania Boga itp.
Jeśli to wszystko odrzucimy, to mamy wspaniałą obietnicę w 6 wierszu, że ujrzymy zbawienie Boże. Ratunek od Boga, przebaczenie grzechów, przychodzi przez skruchę. Tam gdzie nie ma żalu za grzechy, nie ma pokuty, nie ma wali z grzechem i Jego porzucenia nie ma zbawienia. Tam gdzie ludzie nie płaczą nad stanem swojej duszy i nie przejmują się swoim postępowaniem nie ma zbawienia. John Charles Ryle kaznodzieja z XIX wieku powiedział, że zbawiona dusza jest zawsze duszą pokutującą. Dzisiaj często rozdzielamy upamiętanie od usprawiedliwienia, ale musimy zrozumieć, że są to dwie strony tej samej monety.
W oczekiwaniu na drugie przyjście Zbawiciela, kwestia upamiętania jest niezwykle ważna. Mamy do czynienia w dzisiejszych czasach z ogromem płytkiego chrześcijaństwa, które wynika z baraku upamiętania. Chrześcijaństwa w którym wielu, nie wiele się chce. W wielu sytuacjach nie widać poświęcenia i troski o sprawy Boże, a mam obawy, że czym bliżej przyjścia Pana Jezusa tym będzie gorzej. Apostoł Paweł przestrzegał nas, że czasy ostatnie będą obfitować w wiele pozorów pobożności, a tymczasem życie chrześcijan, będzie zaprzeczeniem jej mocy (2 Tym 3,5). Moc do pobożnego życia wynika z działania Chrystusa w nas, który uczył, że bez Niego nic nie możemy uczynić. Ale by Chrystus przez wiarę zadomowił się w naszych sercach najpierw musimy żałować, oczyścić swoje dusze z grzechu. Jeśli tego będzie brakować, to chrześcijańskie nawrócenia nie będą prawdziwe i nie przyniosą owoców. W Sercach w których pielęgnowany jest grzech Słowo Boże obumiera, zostaje zagłuszone i nie wydaje owoców.   
List do Hebrajczyków mówi, że czym bardziej przybliża się dzień przyjścia Pana, tym bardziej powinniśmy być gorliwi dla sprawy Bożej.
Hebrajczyków 10:25  Nie opuszczając wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju, lecz dodając sobie otuchy, a to tym bardziej, im lepiej widzicie, że się ten dzień przybliża.
Gdy przyglądamy się swojemu życiu, swojej służbie dla Chrystusa, to co widzimy? Więcej troski o sprawy Boże, więcej gorliwości każdego dnia, czy mniej? Gdy przyglądamy się swojemu życiu to, co widzimy, owoce godne upamiętania, czyli takie które wynikają z prawdziwego nawrócenia jak powiedział Jan w 8 wierszu, czy ich brak?
Jeśli jeszcze się nie upamiętaliśmy, to wciąż mamy czas by zareagować, wciąż mamy czas, by wyprostować ścieżki w naszym życiu dla Pana. Wciąż mamy czas, by wypełnić każdy dół i zrównać każdą górkę, by porzucić grzechy, które odciągają nas od Jezusa, a wtedy z pewnością będziemy oglądać Zbawienie Boga.  

7.12.2019

Pamiętajmy o przeszłości, bo ona kształtuje przyszłość 1 Samuela 7,10 – 13



Czytamy w naszym fragmencie, że w dzień gdy Izraelici pokutowali ze swoich grzechów, to Filistyńczycy podstępnie ich napadli, ale Bóg wstawił się za Izraelem i przyszedł im z pomocą wzbudzając wielki popłoch wśród Filistynów przez grzmoty, burze i wielkie zjawiska pogodowe. To spowodowało wielki strach w armii Filistyńskiej i dodało odwagi Izraelowi, że Pan Bóg jest z nimi. W konsekwencji Izrael pokonał Filistynów i wyzwolił się spod ich jarzma. Zwycięstwo Izraela było tak znaczące, że Samuel postawił pomnik, kamień, którego nazwał że  „Ebner- Haezer - aż dotąd pomagał nam Pan”.
Gdy czytaliśmy tą historię z naszymi dziećmi, to jedna z naszych córek się zapytała „to już dalej im nie pomagał, bo jest powiedziane, że pomagał im aż dotąd?
Chodzi o to, że Samuel przez postawienie pomnika chciał, by Izraelici spoglądając w przeszłość pamiętali, że Bóg pomaga w teraźniejszości i przyszłości. Słowa „aż dotąd pomagał nam Pan” miały za zadanie przypominać Izraelowi, że Bóg jest zawsze gotowy pomóc swojemu ludowi. Często Słowo Boże nawołuje Boży lud, by nie zapominać o Bożych cudach w naszym życiu. Tak też Bóg nawoływał Izraela mówiąc:
Izajasza 46:9  Wspomnijcie na sprawy dawne, odwieczne, że Ja jestem Bogiem i nie ma innego, jestem Bogiem i nie ma takiego jak Ja.
10  Ja od początku zwiastowałem to, co będzie, i z dawna to, co jeszcze się nie stało. Ja wypowiadam swój zamysł, i spełnia się on, i dokonuję wszystkiego, czego chcę.
W psalmie 103 wiersz 2 czytamy:
Błogosław, duszo moja, Panu I nie zapominaj wszystkich dobrodziejstw jego!
W Psalmie 105-6 wiersz 5 czytamy tak:
Pamiętajcie o cudach, które uczynił, O znakach i wyrokach ust jego.
Wy, potomkowie Abrahama, sługi jego, Synowie Jakuba, wybrańcy jego!
Ks. Powtórzonego Prawa 8,2-5
Zachowaj też w pamięci całą drogę, którą Pan, Bóg twój, prowadził cię przez czterdzieści lat po pustyni, aby cię ukorzyć i doświadczyć, i aby poznać, co jest w twoim sercu, czy będziesz przestrzegał jego przykazań, czy nie.
Upokarzał cię i morzył cię głodem, ale też karmił cię manną, której nie znałeś ani ty, ani nie znali twoi ojcowie, aby dać ci poznać, iż człowiek nie samym chlebem żyje, lecz że człowiek żyć będzie wszystkim, co wychodzi z ust Pana.
Twoja odzież nie zniszczała na tobie ani twoja noga nie nabrzmiała przez te czterdzieści lat.
Poznaj tedy w swoim sercu, że jak człowiek ćwiczy swego syna, tak Pan, Bóg twój, ćwiczy ciebie.
I Jeszcze Powtórzonego Prawa 32,7
Wspomnij dni dawne, rozważcie lata dawnych pokoleń, Zapytaj ojca twego, a oznajmi ci, Starszych twoich, a powiedzą ci.
Widzimy, że Bóg ciągle wzywa swój lud, by nie zapominać o przeszłości, o tym jak Bóg nas prowadził wcześniej, jak nas ratował, napominał i karcił. Bóg chce byśmy z przeszłości wyciągali lekcje i korzystali z nich w naszej teraźniejszości i przyszłości. Postawiony kamień przez Samuela zawsze mógł Bożemu ludowi przypomnieć, gdy byli w trudnej sytuacji, że skoro wtedy wyratował nas Pan,  że skoro dotąd nam pomagał, to i z dzisiejszych problemów również może nas wyratować.  
Ja też mam kilka takich pomników w moim życiu, pamiątek, które przypominają mi jak Bóg cudownie dział kiedyś i szczególnie podnoszą mnie na duchu, gdy przeżywam różne problemy, albo stoję przed jakimiś wyzwaniami, które wymagają ode mnie poświęcenia i wysiłku lub budzą we mnie lęk. Jedną z takich dla mnie ważnych pamiątek jest Nowy Testament, który otrzymałem od misjonarza w 1986 roku gdy miałem 9-10 lat. Ten Nowy Testament, był pierwszym Słowem Bożym jaki trafił w moje ręce i do mojego rodzinnego domu. Był również odpowiedzią na moje dziecinne marzenie, by mieć choć część Biblii w swoim domu takiej jaką ksiądz czytał w kościele. I Bóg zaspokoił to moje marzenie.  Jak dzisiaj spojrzę na ten Nowy Testament, to przypominam sobie, że Bóg jest żywy, że czuwa, że słyszy, widzi pragnienia i odpowiada na modlitwy. I choć wiem, że przyjdą kolejne doświadczenia i wyzwania, to patrząc do tyłu na to, co już Bóg uczynił wiem, że tak jak nie opuścił mnie wtedy, tak nie opuści mnie dzisiaj.
Tak więc pamiętajmy, że nasze teraz i jutro jest zależne od tego, czego uczymy się z wydarzeń, które były wczoraj. Bóg chce byśmy pamiętali Jego działanie z przeszłości wspominając Jego cuda w naszym życiu i przez to, wzmacniali swoją wiarę będąc gotowi na to, co czeka nas dzisiaj, jutro oraz przez kolejne dni, miesiące i lata. Wypowiadając słowa, aż dotąd pomagał nam pamiętajmy, że skoro pomagał nam aż dotąd to znaczy, że będzie pomagał nam dalej.

Łączna liczba wyświetleń