30.05.2020

Droga do wielkiego bogactwa Ew. Łukasza 16,1 – 13



W świecie ludzi  pieniądze to wielka sprawa i duża część naszego życia ma jakiś związek z pieniędzmi. Według statystyk ludzie spędzają więcej czasu w swoim życiu, myśląc o pieniądzach niż nie myśląc o nich. Gdybyśmy chcieli to przeliczyć na lata naszego życia, to biorąc pod uwagę okres długości życia przeciętnego człowieka, powiedzmy około 75 lat, 40 spędziłby on rozmyślając o pieniądzach, czyli ponad 60% swego życia.  Wielu zastanawia się jak je zdobyć lub zarobić ich więcej niż mają obecnie, a gdy już je mają, to jak je pomnożyć, dobrze zainwestować, później wydać. Przysłuchując się rozmowom ludzi, zauważymy również, że pieniądze są jednym z głównych tematów, jakimi się zajmują. Rozmawiają o tym, gdzie pracują i ile zarabiają, w co inwestują, co ostatnio kupili i ile to kosztowało lub co jeszcze zamierzają sobie kupić. Jakiś czas temu miałem okazję odwiedzić dalszą rodzinę i pierwsze z pytań jakie mi zadano, to „ Czym się zajmujesz i jakie masz z tego pieniądze?”.  
Pan Jezus był świadom, że większa część naszego życia dotyczy pieniędzy, dlatego tak często nawiązywał do nich w swoim nauczaniu. Nie chodziło Mu o to, by całkowicie odciąć się od pieniędzy, ale by one zajmowały właściwe miejsce w naszym życiu.  Nieprawdziwe jest natomiast stwierdzenie, że Jezus w ogóle nie zajmował się pieniędzmi, jak niektórzy sugerują. Wśród sytuacji związanych z tym tematem znajdziemy na przykład nauczanie, by oddawać to, co cesarskie cesarzowi. Pana Jezus powierzył funkcjie skarbnika Judaszowi, przyglądał się ludziom wrzucającym pieniądze do skarbnicy świątyni i pochwalił ubogą wdowę, która dała  wszystko, co miała na swoje utrzymanie. Jezus uczył swoich naśladowców, by nie troszczyć się zbytnio o dobra materialne, aby pieniądze nie zdominowały ich życia. Bogatemu młodzieńcowi nakazał rozdanie swego majątku i pójście za Nim. Wygłaszał również kazania w postaci przypowieści i podobieństw, posługując się przykładem pieniędzy, np. podobieństwo o zgubionej drachmie (Łuk 15), podobieństwo o talentach (Mat 25), podobieństwo o 10 minach. Dzisiejsze podobieństwo jest o tym, jak sprawić, by pieniądze które Bóg nam daje, stały się dla nas duchowym błogosławieństwem, a nie przekleństwem. Z przykrością musimy powiedzieć, że dla większości ludzi pieniądze stają się duchową pułapką, zamiast otwierać im drzwi do nieba, wpędzają ich na samo dno piekła. Nie chodzi mi o to, że dzięki pieniądzom możemy wejść do Królestwa Bożego, ale o to, że sposób w jaki je wykorzystujemy, pokazuje czy w nim jesteśmy. Jako chrześcijanie mamy wykorzystywać powierzone nam zasoby materialne, by zaspokajać nasze potrzeby i gromadzić skarby w niebie, a nie na ziemi, oraz zdobywać mamoną niesprawiedliwości przyjaciół, aby gdy się skończy, przyjęto nas do wiecznych przybytków (w. 9). Dzisiaj postaramy się wyjaśnić, co Pan Jezus miał na myśli, gdy nauczał na ten temat.
Jezus widząc chciwość faryzeuszy oraz to jak wielu ludzi ulega miłości do pieniędzy, chce nauczyć swoich uczniów jak mają postępować z tym, co zarobią, by pieniądze które dał im Bóg, przyniosły im prawdziwy zysk. Historia przedstawiona przez Pana Jezusa nie jest prawdziwa, jest to podobieństwo, zmyślona anegdota, mająca na celu wyrazić prawdy duchowe. Niektórzy bibliści uważają, że jest jedną z najtrudniejszych do interpretacji we wszystkich ewangeliach z powodu pochwały dla nieuczciwego sługi. Ale musimy zrozumieć, że Pan Jezus nie chwali nieuczciwości w tej historyjce, ale chce pochwalić spryt zarządcy, gdyż to, co mogło go zgubić, przyniosło mu zysk. Wydaje się, że dobra materialne nie mogą nam pomóc w rozwoju duchowym, a często nawet szkodzą, bo ludzkie serce ulega miłości do nich. Mogą jednak one zyskać prawdziwą wartość, pod warunkiem, że mądrze zainwestujemy je w Królestwo Boże. 
Chrystus przedstawia nam nieuczciwego zarządcę, któremu jego pan powierzył swoje gospodarstwo, by nim dobrze zarządzał i pomnażał jego bogactwo. Do obowiązków zarządcy należało administrowanie zapasami i dostarczanie jedzenia innym sługom. Musiał to czynić w taki sposób, by zapasów starczyło i gospodarstwo dobrze funkcjonowało. Jednak ten zarządca zamiast pomnażać bogactwo swego pana, trwoni je i powoduje straty. Nadużywa zaufania gospodarza i okazuje się łotrem. Zamiast dbać o pomnażanie majątku właściciela i dobrze nim zarządzać, zużywa go dla siebie, by wieść wygodne życie. Mamy tutaj do czynienia z człowiekiem nikczemnym, kłamliwym, samolubnym, przebiegłym, który nie tylko nie wywiązuje się z powierzonego mu zadania, ale celowo działa na szkodę swego pana.
W końcu wieść o rażącej nieuczciwości zarządcy dociera do uszu właściciela majątku, prawdopodobnie od innych sług. Pan wzywa tego oszusta i mówi: „cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego szafarstwa” (w. 2). Czeka na wyjaśnienia i zamierza zwolnić nieuczciwego sługę. Jednak daje mu jeszcze jakiś czas wypowiedzenia, by dopiero po tym okresie wyrzucić go z pracy. Zarządca natomiast wiedząc,  że za kilka dni lub tygodni zostanie pozbawiony dochodu i objawiając się utraty środków oraz tego, co może go czekać w przyszłości, postanawia wykorzystać okres wypowiedzenia na pozyskanie sobie przychylności dłużników swego pana. Rozumie w jak trudnym położeniu się znalazł, nie ma perspektyw na żadną pracę, która pozwalałaby mu się utrzymać. Wie, że nie ma sił kopać, czyli wykonywać ciężkiej fizycznej pracy, bo nie jest do tego przyzwyczajony, a żebrać się wstydzi. Rozumie, że jeśli nic nie zrobi i szybko nie znajdzie jakiegoś rozwiązania, znajdzie się w beznadziejnej sytuacji. Wtedy wpada na pomysł, że póki jeszcze ma wpływ na majątek swego pana i nie odebrano mu szafarstwa, anuluje po cichu długi tym, którzy mieli zobowiązania wobec właściciela majątku. Taki ruch zarządcy ma zapewnić wdzięczność ze strony ułaskawionych i spowodować, że gdy już straci pracę, to ci, którym anulował długi, przyjmą go do swoich domów, dając mu zarobkowe zajęcie (w. 4).
Jak pomyślał, tak zrobił, wezwał dłużników swojego pana i kazał zmienić zapisy długu, anulując im część zadłużenia. Temu, który był winien 100 baryłek oliwy kazał napisać 50. Jedna baryłka odpowiadała około 22 litrom, więc wychodzi 1100 litrów oliwy mniej do oddania. Biorąc pod uwagę wartość anulowanego długu, to było około 1,5 roku pracy. Następnemu, który był winien 100 korców pszenicy, kazał napisać 80. Korzec był miarą pojemności, który odmierzano specjalnymi pojemnikami. Waga jednego korca dzisiaj odpowiadałaby ok. 7 kg zboża, 20 korców mniej do oddania, to 140 kg, była to równowartość 2 lat pracy robotnika. Dług w środowisku rolniczym był spłacany w czasie żniw. Jeśli miałeś jakieś zobowiązania, tak jak w tej sytuacji 100 baryłek oliwy i 100 korców pszenicy, to w chwili, gdy przychodził zbiór, byłeś zobowiązany dług spłacić. Anulowanie długu o tak znacznej wartości zobowiązywało dłużników do odwdzięczenia się zarządcy. W kulturze żydowskiej poczucie zobowiązania i odpłacenia się za przysługę było bardzo silne. W ten sposób nieuczciwy zarządca bardzo sprytnie, kosztem swego pana, zabezpieczył sobie przyszłość. Prawdopodobnie lista dłużników była o wiele dłuższa, Jezus daje jedynie przykład, jak przebiegle on postąpił.
Następnie Pan Jezus szokuje swoich słuchaczy - w tym przypadku uczniów - zakończeniem tej historii, mówiąc, że pan pochwalił nieuczciwego zarządcę. Prawdopodobnie wszyscy słuchający spodziewali się surowej kary, a tymczasem zarządca dostał pochwałę. Nie został pochwalony za to, że jest złodziejem, ale za spryt, którym się wykazał. W podobieństwie tym Jezus nie ocenia moralności sługi, bo nie to jest jego głównym przesłaniem.
Jak to możliwe, iż taki manipulant i oszust otrzymał pochwałę? Taki paradoks musiał wzbudzić oburzenie uczniów i spowodować jeszcze większe zainteresowanie.


Bądźmy mądrzejsi od ludzi tego świata
Pan Jezus chce zwrócić naszą uwagę na spryt sługi w zabezpieczeniu sobie przyszłości  i na przykładzie jego zapobiegliwości pragnie dać nam lekcje, co podkreśla w 8 wierszu mówiąc:
„bo synowie tego świata są przebieglejsi w rodzaju swoim od synów światłości”.
W ten sposób Jezus mówi, że skoro nieuczciwy zarządca tak bardzo się troszczył, by zabezpieczyć sobie doczesność, to synowie światła, czyli wierzący w Chrystusa, o ile bardziej powinni mieć motywację, by troszczyć się i używać swoich doczesnych zasobów dla budowania wieczności. Jezus daje nam tutaj wyzwanie i jednocześnie stawia nam zarzut, że
staramy się mniej niż ludzie tego świata.
Niewierzący bardzo często starają się o zabezpieczenie swojej doczesności, choć nie mają żadnej gwarancji, iż uda im się to zrobić, a jednak to robią. Zbierają na emeryturę przez całe życie z myślą, że gdy się zestarzeją, to będą z tego korzystać i wygodnie żyć. Często są bardzo sprytni i pomysłowi w tym, jak można pomnożyć swój majątek i jak się zabezpieczyć, by ich inwestycje przyniosły największy możliwy zysk, choć nawet nie wiedzą, czy z ich wysiłków coś wyjdzie. Mogą przedwcześnie umrzeć i wszystko, co uskładali, przepadnie. Może się wydarzyć krach gospodarczy i to, co nazbierali nie będzie miało żadnej wartości. Mogą zostać okradzeni lub wykorzystani i ich majątek przejmie ktoś inny, a jednak wiedząc o tym, cały czas z całą gorliwością podejmują próby, by mieć więcej i w przyszłości wieść wygodne życie. Nawet jeśli ludziom uda się  zabezpieczyć i zdobędą wielkie pieniądze, co oczywiście  wymaga czasu, może założą firmę, czy staną się biznesmenami, lub ich inwestycje okażą się trafne i przyniosą duży zysk, to jest to, na bardzo krótko. Szybko przychodzi starość i śmierć, która wszystkiego ich pozbawi. A jeśli uzbierali na starość, na emeryturę, z zamiarem wygodnego życia, to mają zaledwie kilka, może kilkanaście lat, przy dobrym układzie, by z tego korzystać. Ale pomimo krótkiej perspektywy nie rezygnują z tych starań, bo jest to jedyne ich życie i nie mają innego, więc pomimo ryzyka ludzie są bardzo gorliwi, by się zabezpieczyć.
A osoby kochające Chrystusa, chrześcijanie, którzy mają pewność i gwarancję, że inwestowanie swoich zasobów materialnych w Królestwo Boże daje wieczny zysk, nie zawsze właściwie to rozumieją i nie zawsze chcą tak czynić. Musimy powiedzieć, że synowie świata, ludzie niewierzący, często zawstydzają nas w swojej gorliwości i trosce o doczesne życie i troszczą się o nie bardziej, niż my troszczymy się o naszą wieczność. „Powiedzcie mi -pyta Jezus w domyśle - kto powinien mieć większą motywację, komu powinno bardziej zależeć na staraniu się, ludziom tego świata w trosce o doczesność, czy wierzącym w Chrystusa w trosce o wieczność? Oczywiście, że kochającym Jezusa powinno zależeć o wiele bardziej, bo starania chrześcijańskie we wszystkich dziedzinach życia mają prawdziwy sens i wieczną wartość, a jednak ze smutkiem i przykrością musimy przyznać, że często nie zależy nam tak, jak powinno. Ludzie deklarujący się jako wierzący, często równie mocno troszczą się  o doczesną przyszłość, jak synowie tego świata. Tak nie powinno być. Jeśli nasza troska jest skupiona na zabezpieczeniu doczesnej przyszłości, a nasze zasoby materialne gromadzimy z tą myślą, by wygodnie żyć w tym świecie, zapominając o wspieraniu Bożego Królestwa, to w dniu, w którym staniemy przed Chrystusem, okaże się, że będziemy tego mocno żałować. Wtedy zrozumiemy, że mogliśmy gromadzić skarby w niebie i przeznaczać część naszych zasobów materialnych na wspieranie Bożego Królestwa, gdzie ani mól nie zje, ani rdza nie zniszczy.
Tak często wielu chrześcijan, wszystko co zarabia, co Bóg im daje, zużywa na siebie samych, jakby pieniądze były wyłącznie ich własnością, a nie darem od Boga. Zachowujemy się wtedy jak dziecko, któremu tata kupił cukierki. Ale gdy tata prosi o cukierka, to dziecko mówi, że nie da, bo to jego - takie postępowanie jest głupie i niedojrzałe. Przecież tata mógłby wszystkie te cukierki dziecku zabrać i nie miałoby nic, mógłby tych cukierków nie kupić, a nawet w tej chwili, jakby chciał, to poszedłby do sklepu i kupił sobie ich cały worek. Tak więc on nie woła, by zabrać dziecku te cukierki, ale by dziecko uczyło się zaufania do Niego, wdzięczności i wzrastało w relacji z Nim.

Jak liczny będzie twój komitet powitalny w niebie?
 W 9. wierszu Pan Jezus wskazuje nam sposób, jak mądrze wykorzystać nasze pieniądze, by przyniosły nam wieczny zysk. Drodzy, weźmy to sobie do serca, byśmy mogli przekuć tą niesprawiedliwą mamonę na coś, co będzie źródłem prawdziwej wartości.
Zobaczmy, że pieniądze należą do tego niesprawiedliwego, przemijającego świata i ludzie tego świata szukają ich w nadziei, że gdy je zdobędą , to ich życie stanie się wspaniałe i pełne sensu. Wydaje się, że w Bożym Królestwie pieniądze są naszym wrogiem, Pan Jezus nazywa je niesprawiedliwą mamoną, bo kuszą nas, a miłość do nich prowadzi człowieka do zguby (1 Tym 6,10). I tu pojawia się niebezpieczeństwo dla ludzi wierzących, że pieniądze, które mają, zamiast służyć im i Bogu, niewłaściwie wykorzystane sprawią, że chrześcijanie zaczną żyć dla pieniędzy podobnie jak ludzie tego świata.
Pan Jezus mówi: „zróbcie z tej niesprawiedliwej mamony użytek, który przyniesie wam wieczny zysk, zyskujcie nią sobie przyjaciół w wiecznych przybytkach jak nieuczciwy zarządca zyskał sobie przyjaciół w doczesności” (w 9). Wzywa nas byśmy zainwestowali nasze pieniądze w Królestwo Boże, w misje, w ewangelizację w szerzenie dobrej nowiny, służby godne zaufania, które przyczyniają się do rozwoju Królestwa Bożego, by w ten sposób przez naszą mamonę przyczynić się do zbawienia ludzi, których spotkamy w niebie. W wieczności nasze pieniądze nie będą miały znaczenia, ale póki je mamy, póki jesteśmy na tym świecie możemy je wykorzystać, tak jak nieuczciwy zarządca wykorzystał majątek swego pana. Jakże wspaniale będzie, gdy pójdziemy do nieba i tam dowiemy się, że przez wsparcie materialne jakiego udzielaliśmy kościołowi, misjonarzom, kaznodziejom, wsparcie dla różnych działań ewangelizacyjnych, spowodowaliśmy, że ludzie nawrócili się i weszli do Królestwa Bożego - to są nasi przyjaciele w wiecznych przybytkach. To jest nasz skarb, który zebraliśmy w niebie, gdzie jak mówił Pan Jezus w 6 rozdz. Ew. Mateusza, złodziej nie ukradnie, rdza nie zniszczy i mól nie zeżre. Tak często wielu chrześcijan inwestuje pieniądze, które Bóg im daje w to, co zardzewieje, zgnije, co im niepotrzebne lub jest zbyteczne, a pomijają Królestwo Boże z powodu swego skąpstwa.  W ten sposób marnują to, co Bóg im daje i tracą szansę zebrania sobie skarbów w niebie.      
Oczywiście za pieniądze nie możemy kupić życia wiecznego, ale to jak się z nimi obchodzimy, jak je wydajemy, jak o nich myślimy, pokazuje duchowy stan naszego serca, tam gdzie jest skarb nasz, tam będzie i serce nasze. Jeśli wydajemy wszystkie pieniądze, jakie Bóg pozwolił nam zarobić na siebie i nasze pragnienia oraz zachcianki nie myśląc o wspieraniu Bożego dzieła, a potem przychodzimy do Zboru śpiewając i modląc się, że wszystko oddajemy Bogu, to czy jesteśmy szczerzy wobec Pana? Czy wszystko oddać Panu to znaczy, że całe nasze życie i nasze pieniądze też? Wiele osób mówi, że nie daje, bo nie ma z czego, ale czy często nie jest tak, że nie mają, bo nie dają i Bóg w tej dziedzinie im nie błogosławi. Ap. Paweł powiedział w kontekście łożenia na dzieło Boże, że kto skąpo sieje, skąpo też żąć będzie (2 Kor 9,6). Powiedział również, że władny jest Bóg udzielić wszelkiej łaski, wszelkich potrzebnych zasobów, byśmy mogli hojnie łożyć na wszelką dobrą sprawę ( 2 Kor 9,8).
Pan Jezus powiedział w wierszu 10. „kto wierny jest w małej sprawie i w wielkiej jest wierny”. Jeśli ktoś myśli, że nie daje dzisiaj, bo nie ma lub twierdzi, że ma mało, to oszukuje swoje serce. Jeśli nie umie dać z małego, nie będzie umiał dać i z dużego. Pamiętajmy, że wdowa, która nie miała nic dała wszystko (Łuk 21,4), a ci którzy mieli wszystko, nie dali nic. Problem dawania na Bożą służbę, to nie problem okoliczności, ale problem naszej wiary i ufności do Boga.
 Jeśli chcemy oszczędzać na Panu Bogu, to nie powinniśmy spodziewać się Bożego błogosławieństwa w tej dziedzinie. Jeśli myślimy, że nie damy i będzie więcej dla nas, to pamiętajmy, że Pan może sprawić, że nie tylko nie będziesz miał więcej, ale będzie miał jeszcze mniej. Zamiast otoczyć Cię swoją ochroną, może dopuścić, że złodziej cię okradnie, zaraza zeżre twoje plony, będziesz jechał do pracy i niechcący kogoś stukniesz, co narazi cię na dodatkowe koszty, a urząd przypomni sobie o zaległych podatkach. Może sprawić, że twoja firma zbankrutuje, a ci na których liczyłeś, czy z którymi robiłeś interesy, odwrócą się od ciebie i przejdą do konkurencji. Czytałem kiedyś historię o człowieku, który przyszedł do  Petera Marshalla, byłego kapelana Senatu w USA i powiedział, że ma problem. Pastor zapytał się go, co to za problem, a On mówi, że jak zarabiał trochę ponad 2000 tys. dolarów miesięcznie, to dawał dziesięć procent dochodów na Bożą służbę i nie miał z tym problemu, bo 200 dolarów nie było jakąś wielką kwotą. Ale teraz Bóg sprawił, że zarabia ponad 50 tys. dolarów miesięcznie i ciężko mu dać z tych 50 tys. 5 tys. Pastor się zastanowił i stwierdził, że rzeczywiście ma on problem. Zaproponował modlitwę, i zaczął modlić się o niego, by Bóg obniżył pensje tego brata do takiej kwoty jak przedtem, kiedy uważał, że było go stać wspierać Boże dzieło. Pewnie ten brat nie takiej pomocy oczekiwał, ale to z pewnością uświadomiło mu że środki, które ma, ma od Boga i nie powinien zachowywać się jak wcześniej wspomniane dziecko, które nie chciało ojcu dać cukierka.
Drodzy, wspierajmy Boże dzieło mamoną niesprawiedliwości, róbmy to regularnie, zyskujmy sobie przyjaciół w wiecznych przybytkach przez nasze finanse i materialne zasoby, a w ten sposób sprawimy, że pieniądze dane nam przez Boga staną się dla nas prawdziwym wiecznym błogosławieństwem, skarbem w niebie, którego nikt nie zniszczy. Dzisiaj jest dobry dzień, by mówić o wspieraniu Bożego dzieła i misji, bo obchodzimy święto zesłania Ducha Świętego, kiedy Bóg posłał Trzecią Osobę Trójcy, by ewangelia mogła się rozejść aż po krańce ziemi. Po śmierci nasze pieniądze w wieczności już nam nie pomogą, ale póki żyjemy, możemy ich użyć dla chwały Boga i zbudowania naszego wiecznego kapitału.  Wszyscy, którzy szczerze wierzą w Chrystusa otrzymali przebaczenie grzechów, mają życie wieczne, ale nie wszyscy, idąc do nieba, będą mieli takie same powitanie. Ci, którzy zyskali sobie najwięcej wiecznych przyjaciół, zgromadzili w niebie największy skarb, ci będą mieli najbardziej huczne powitanie, gdy zobaczą, że przez ich poświęcenie i ofiarność mnóstwo ludzi przyszło do Jezusa, bo Duch Św. wykorzystał ich ofiarność.

Postępowanie z naszymi zasobami materialnymi wpływa na naszą wieczną nagrodę
Zobaczmy również, że to jak postępujemy z naszymi pieniędzmi nie tylko świadczy o naszej wierności względem Boga, ale ma również wpływ na naszą wieczną nagrodę, przeczytajmy wiersze 11 i 12:
Łukasza 16:11  Jeśli więc w niesprawiedliwej mamonie nie byliście wierni, któż wam powierzy prawdziwą wartość?
12  A jeśli nie byliście wierni w sprawie cudzej, któż wam poruczy rzecz własną?
Jeśli nie byliśmy wierni w tym, jak wydawaliśmy pieniądze należące do tego świata i wydawaliśmy je na zachcianki, niepotrzebne nam rzeczy, kolejne bezwartościowe gadżety, kolejne rozrywki i głupoty, które mają na celu poprawić nasze samopoczucie, pomijając Boże Królestwo, to kto da nam prawdziwą nagrodę, pyta się Pan Jezus w 11 wierszu. Czy myślimy, że Bóg da nam nagrodę, jeśli zmarnujemy w tym świecie mnóstwo pieniędzy otrzymanych od Boga, zamiast wspierać Jego dzieło? Nie chodzi tu o utratę zbawienia, ale utratę nagrody, czegoś, co Bóg da tym, którzy byli wierni.
Zwróćmy uwagę na to, co Pan Jezus mówi w 12. wierszu, że pieniądze które mamy, a które wydaje się, że są nasze, tak naprawdę nie są nasze, jest to „cudza własność”. Jedynie zostały nam przez Boga powierzone w szafarstwo, jak w przypadku sługi, który miał zarządzać majątkiem swego Pana. Z tego jak zarządzamy, tym co nam powierzono, zostaniemy przez Boga rozliczeni, z tej „cudzej własności”, która nie jest twoja, ale Jego. Pomyśl o tym przez chwilę, Pan Jezus pyta się mnie i ciebie, jak zarządzasz Jego własnością, Jego pieniędzmi, na co je wydajesz? Wszystko, co mamy, należy do Boga, powietrze którym oddychamy, ziemia po której chodzimy, jedzenie które jemy, woda którą pijemy i pieniądze, które wydajemy, wszystko to jest Boże. Jak powiedział kiedyś Bóg przez proroka Ageusza do swojego ludu, który ociągał się w dbaniu o Boże sprawy, a o swoich pamiętali : 
Ageusza 2:8  Moje jest srebro i moje jest złoto- mówi Pan Zastępów.
Lub w psalmie 24.
Psalm 24:1  …Pańska jest ziemia i to, co ją napełnia, Świat i ci, którzy na nim mieszkają.
Wszystko należy do Pana i zostało nam to wypożyczone na pewien czas, będziemy musieli zdać sprawę z tego, jak tym obracaliśmy. Jeśli było nas stać na kino, restauracje, wczasy i wiele innych rzeczy, bez których moglibyśmy się obyć, a nie było nas stać, by wspierać rozwój Królestwa Bożego, to nie wygląda to dobrze.
Pastor John MacArthur w swoim komentarzu do tego fragmentu pisze w ten sposób:
„Tragiczna Ironia tego grzesznego rodzaju pobłażania sobie w kwestii łożenia na służbę polega na tym, że czym więcej marnujesz tego, co Bóg ci daje na siebie samego i ziemskie rzeczy gromadząc je, tym mniej będziesz miał w wieczności”

Brak dawania na służbę Bożą może świadczyć o miłości do pieniędzy
Ostatnia rzecz, na którą pan Jezus chce zwrócić naszą uwagę, znajduje się w 13 wierszu,
Łuk 16:13  Żaden sługa nie może dwóm panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i mamonie.
W czasach Pana Jezusa wielu nauczycieli nauczało, podobnie jak dziś, że skupienie swojego życia na zarabianiu i pogoni za pieniędzmi, by wygodnie żyć, nie jest sprzeczne ze służbą Bogu. Wielu uważało, że posiadanie pieniędzy jest oznaką Bożego wybrania i błogosławieństwa, czego i dzisiaj się naucza w kręgach np. charyzmatycznych, że Bóg chce chrześcijan uczynić bogatymi, by mogli żyć w obfitości. Takie nauczanie jest fałszywe, bo zamiast zachęcać ludzi do skupiania się na wartościach Bożego Królestwa, kieruje ich uwagę na niesprawiedliwą mamonę, której stają się niewolnikami. Pan Jezus naucza tutaj, by nie żyć dla pieniędzy, dla kolejnych rzeczy, dla tego, co możesz sobie kupić. Nie chodzi o to, że nic nie możemy mieć, ale jeśli na wszystko nas stać, ale nie stać nas, by dawać regularnie i ofiarnie Bogu, to musimy się poważnie zastanowić, czy naszym problemem nie jest miłość do pieniędzy. Musimy podjąć decyzję, czy zarabiamy pieniądze, by nimi uwielbiać Boga i za nie zyskiwać sobie przyjaciół w niebie, czy zarabiamy, by żyć dla pieniędzy i wydajemy je wyłącznie na swoje cele i pragnienia. Powiem wam, że często jest to dla mnie smutne, gdy widzę, że wielu chrześcijan mogłoby wspierać Bożą służbą, bo stać ich, ale nie robią tego, bo są skąpi i chciwi.  Nie możemy mieć obydwu rzeczy, Boga i mamony. Nie możemy mieć jednocześnie dobrej służby dla Boga i spodziewać się za nią nagrody oraz zachować wszystkie nasze pieniądze dla nas. Gdy próbujemy pogodzić te dwie rzeczy, Pan Jezus powiedział, że jednego będziemy kochać, a drugim gardzić. Albo kochasz Boga i gardzisz pieniędzmi, nie rządzą one twoim życiem, nie decydują o jego kierunku, nie rozpaczasz i nie mówisz, że życie straciło sens, gdy ich brakuje. Albo kochasz pieniądze, ciągle myślisz o nich, żal ci wspierać Bożą służbę, ale na swoje potrzeby zawsze masz i zaniedbujesz Boga. 
Pewnego dnia reformatora Jana Kalwina odwiedził  rzymskokatolicki kardynał Sadolet. Próbował namówić Kalwina, by powrócił na łono kościoła rzymskokatolickiego. Gdy podszedł pod jego dom na Canon Street, to zdziwił się, że tak wielki, znany reformator mieszkał w skromnym miejscu. Pisał, że drzwi otworzył mu Kalwin ubrany w prostą czarną szatę, co go zaszokowało. Spodziewał się wielu sług, którymi będzie otoczony, tak jak to było w Rzymie.
Po śmierci reformatora papież Pius IV powiedział o nim: „Siła tego heretyka wynikała z faktu, że pieniądze były dla niego niczym”
Podsumowując:
1.      Powinniśmy być tak mądrzy w obracaniu naszymi dobrami materialnymi i pieniędzmi dla celów wieczności, jak sprytni są ludzie tego świata w troszczeniu się o dobra doczesne.
2.      Powinniśmy przez nasze środki finansowe starać się zdobyć przyjaciół na wieczność. To znaczy wspierać Bożą służbę, ewangelizację, misje, działania kościoła, które są pewne i sprawdzone, by pieniądze, których nie da się zabrać do wieczności, przysłużyły się do kolejnych nawróceń. Zainwestowane w ten sposób środki są naszym skarbem w niebie. Kiedyś, gdy staniemy u bram nieba, poznamy tych wszystkich, którzy przez naszą ofiarność poznali Pana Jezusa.
3.        Trzecia rzecz jest taka, że nasza ofiarność materialna i finansowa ma wpływ na naszą wieczną nagrodę. Wszyscy, którzy wierzą szczerze w Jezusa, otrzymali przebaczenie grzechów z łaski przez wiarę, ale nie wszyscy otrzymają taka samą nagrodę. Jeśli nie byliśmy wierni w małym, czym jest na przykład regularna ofiarność, to dlaczego Bóg miałby powierzyć nam wielkie rzeczy? Jeśli wszystko, co mamy wydajemy na siebie, nie myśląc o Bożym dziele, to nie spodziewajmy się od Boga docenienia za takie postępowanie.
4.      Brak łożenia na Bożą służbę może świadczyć o miłości do pieniędzy, a Boga i mamony pogodzić się nie da. Albo żyjemy dla Boga i zarabiamy pieniądze, by zaspokajać nasze potrzeby i uwielbiać nimi Boga, albo żyjemy dla pieniędzy, wydając je wszystkie na siebie i pomijamy Boga. Pan Jezus wzywa nas by wybrać. Wybierz Boga, a zamienisz pieniądze na wieczne skarby.   
W tym podobieństwie Jezus naucza nas, że pieniądze które Bóg nam daje, są dla nas jednym z testów naszej duchowej temperatury. Jaka jest twoja temperatura duchowa gdybyś miał ją ocenić po swojej ofiarności? Czy dajesz regularnie na Bożą służbę, a jeśli dajesz, to jak to czynisz, skąpo czy obficie? Jeśli czynimy to skąpo lub w ogóle, to skąpa będzie nasza nagroda, jeśli obficie, to nasza nagroda będzie odpowiednio wielka.

22.05.2020

Wniebowstąpienie Jezusa, co to dla nas oznacza?


W czwartek 21. maja w kalendarzu liturgicznym w tym roku było obchodzone święto wniebowstąpienia. Każdego roku zwyczajowo dzień tego święta ma miejsce 40 dni po Wielkanocy, bo po swoim powstaniu z martwych Jezus jeszcze przez 40 dni ukazywał się apostołom i wybranym świadkom. Wprawdzie nie trzymamy się jakoś specjalnie kalendarza liturgicznego, ale są święta wspominające wydarzenia z Biblii, o których chcemy pamiętać oraz je podkreślać.
Nowy Testament kilka razy wspomina o wniebowstąpieniu Pana Jezusa, które miało miejsce po zmartwychwstaniu.
Marka 16:19  A gdy Pan Jezus to do nich powiedział, został wzięty w górę do nieba i usiadł po prawicy Boga.
W Dziejach Apostolskich czytamy
Dzieje Ap 1:9  I gdy to powiedział, a oni patrzyli, został uniesiony w górę i obłok wziął go sprzed ich oczu.
10  I gdy tak patrzyli uważnie, jak On się oddalał ku niebu, oto dwaj mężowie w białych szatach stanęli przy nich
11  I rzekli: Mężowie galilejscy, czemu stoicie, patrząc w niebo? Ten Jezus, który od was został wzięty w górę do nieba, tak przyjdzie, jak go widzieliście idącego do nieba.
Autor Listu do Hebrajczyków natomiast mówi nam, że wniebowstąpienie, to ważna część misji Pana Jezusa.
Hebrajczyków 8:1  Główną zaś rzeczą w tym, co mówimy, jest to, że mamy takiego arcykapłana, który usiadł po prawicy tronu Majestatu w niebie,
2  Jako sługa świątyni i prawdziwego przybytku, który zbudował Pan, a nie człowiek.
Tak jak pamiętamy o tym, że Pan Jezus nie tylko umarł za nasze grzechy, ale też zmartwychwstał, tak powinniśmy pamiętać, że zmartwychwstał w tym celu, by wstąpić do nieba i zasiąść po prawicy Ojca. W ten sposób dokonało się wywyższenie Chrystusa, powrót do chwały, którą miał, zanim przyszedł na świat. Po wszystkich swoich cierpieniach Bóg wypełnił swoje obietnice, które już w Starym Testamencie złożył wobec swego Syna choćby w Psalmie 91
Psalm 91:14  Ponieważ mnie umiłował, wyratuję go, Wywyższę go, bo zna imię moje.
Albo w Psalmie 110 napisanym około 1000 lat wcześniej przed Jezusem
Psalm 110:1 ...Rzekł Pan Panu memu: Siądź po prawicy mojej, Aż położę nieprzyjaciół twoich jako podnóżek pod nogi twoje!
2  Berło mocy twojej ześle Pan z Syjonu: Panuj wśród nieprzyjaciół swoich!
Teraz Jezus, z którego się wyśmiewano, poniewierano, bluźniono, pluto Mu w twarz, bito Go, torturowano, a w końcu przybito do krzyża, zasiadł jako Pan i Sędzia wszechświata po Prawicy Bożej w niebie i stał się Panem panów i Królem królów godnym uwielbienia, czci i chwały.
W Liście do Filipian w związku z Jego wywyższeniem czytamy tak:
Filipian 2:8  Uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci i to do śmierci krzyżowej.
9  Dlatego też Bóg wielce go wywyższył i obdarzył go imieniem, które jest ponad wszelkie imię.
10  Aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano na niebie i na ziemi, i pod ziemią
11  I aby wszelki język wyznawał, że Jezus Chrystus jest Panem, ku chwale Boga Ojca.
W Starym Testamencie przyznanie komuś miejsca po prawej swojej stronie, było przyznaniem zaszczytnej funkcji, obdarzeniem szczególnym honorem i zaproszeniem do współrządzenia np. takie zaproszenie dał Król Salomon swojej matce Batszebie w (1 Król 2,19). Nawet dzisiaj utarło się powiedzenie, że ktoś jest naszą „prawą ręką”.
Z wywyższeniem Pana Jezusa i Jego zajęciem miejsca na tronie po prawicy Ojca związana jest władza sądzenia, wymierzania sprawiedliwości i bycia głową kościoła, jego oblubienicą, którą nabył swoją Świętą krwią. Posadzenie Go po prawej stronie oznacza, że obecnie Pan Jezus zajmuje pozycję o jakiej możemy przeczytać w Liście do Efezjan:
Efezjan 1:21  Ponad wszelką nadziemską władzą i zwierzchnością, i mocą, i panowaniem, i wszelkim imieniem, jakie może być wymienione, nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym;
22  I wszystko poddał pod nogi jego, a jego samego ustanowił ponad wszystkim Głową Kościoła,
Po prostu wniebowstąpienie znaczy w skrócie, że Pan Jezus teraz panuje nad wszechświatem w imieniu Boga Ojca, razem z Nim i z Duchem Św. Dlatego gdy odchodził z ziemi powiedział, że dana Mu jest wszelka władza i moc na niebie i na ziemi (Mat 28,18) a On jest z tymi, którzy w Niego uwierzą do końca świata.
Być może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Jezus zajmuje tą pozycję jako Bóg- człowiek. Wcześniej był w niebie jako Bóg razem z Ojcem, ale teraz jest również Synem Człowieczym, którego widzi Daniel, jako tego, który powraca na obłokach nieba (Dan 7,13), by sądzić świat i panować na wieki wieków. To jest niesamowite, że zszedł z nieba jako Bóg, ale wraca jako Bóg człowiek. Teraz jest także doskonałym człowiekiem, pierwszym z umarłych który zmartwychwstał jako pierworodny nowego stworzenia, które nadchodzi, do Niego będzie podobna cała nowa ludzkość. Stał się taki jak my, by uczynić nas takim jak On. Jemu Bóg powierzył wszelką władzę i moc, aż wszyscy Jego nieprzyjaciele staną się podnóżkiem nóg Jego. Zegną się w pokornym pokłonie oddając Mu chwałę, wobec Jego wielkiej potęgi w dzień kiedy wróci, by być podziwianym i uwielbianym przez wszystkich (2 Tes 1,10). Mówiąc o Jego nieprzyjaciołach mam na myśli szatana oraz wszystkie zastępy diabelskie, a także tych, którzy są pod wpływem diabła i nie chcą być posłuszni ewangelii Pana Jezusa Chrystusa.
Co z tego dla nas wynika?
Oznacza że misja Chrystusa powiodła się, Ojciec przyjął Go i posadził po prawej swej stronie, a  Jezus stał się dla nas pośrednikiem nowego przymierza, bo oddał za nas życie i ma teraz prawo wstawiać się za nami u Ojca. Ci którzy w niego uwierzą mają u Boga swojego przedstawiciela, kogoś kto w niebie dba o nasze interesy i jest jednym z nas. Pomyśl o tym chwilę, jak dobrze byłoby mieć swojego przedstawiciela, któremu mógłbyś ufać, w rządzie. Kogoś kto zawsze by dbał o nas i w razie potrzeby można by było się z nim skonsultować odnośnie tego, jak nasze sprawy posuwają się naprzód. Dzisiaj chrześcijanie mają takiego przedstawiciela w niebie Boga-Człowieka przez którego mogą zanieść troskę własnych serc przed Boży tron z pewnością, że zostaną przyjęci i wysłuchani. Jezus jest tym, który poszedł tam zadbać o  miejsce dla nas, będąc na ziemi tak o tym mówił:
W domu Ojca mego wiele jest mieszkań; gdyby było inaczej, byłbym wam powiedział. Idę przygotować wam miejsce ( Jana 14,12).
Dba o to, by każdy nowonarodzony chrześcijanin został uświęcony, uwielbiony i wywyższony, gdy nadejdzie czas odkupienia i zmartwychwstania dzieci Bożych.
Tak więc, jak mówi autor Listu do Hebrajczyków zobaczmy jakiego mamy wspaniałego arcykapłana, pośrednika nowego przymierza, któremu dane jest być po prawej stronie Boga. Być tak blisko Boga jak to tylko możliwe, żeby zadbać o zbawienie każdego z tych, którzy umiłowali Chrystusa gładząc ich grzechy przez swoją ofiarę i wstawiać się za nami do Ojca. W związku z tym patrzmy w niebo skąd Zbawiciela oczekujemy. Szukajmy i myślmy o tym, co w górze, co Boże, co bliskie Chrystusowi, a nie o tym, co na ziemi, bo przemija kształt tego świata i nadchodzi nowe, wieczne, niezniszczalne stworzenie. Teraz być może dla niektórych z nas wydaje się dalekie i odległe jak statek na horyzoncie. Ale z każdym dniem, miesiącem i rokiem zbliża się dzień, że ten Jezus, którego widzieli uczniowie odchodzącego do nieba, przyjdzie z nieba w wielkiej mocy i chwale, by sądzić narody oraz królować na wieki wieków. To powinno zobowiązywać nas do poddania Jezusowi naszego życia, uczynienia Go swoim Panem przez wiarę. Tego dzisiaj wymaga Bóg wszędzie i od wszystkich ludzi w związku z wywyższeniem swego Syna.

19.05.2020

Zaakceptowanie Bożej woli Dz Ap. 22,17 – 21



W naszym fragmencie mamy opisaną sytuację kiedy Paweł po latach owocnej służby przybywa do Jerozolimy, by zobaczyć się tamtejszym Zborem i w świątyni  zostaje w napadnięty przez Żydów, którzy chcą go osądzić za szerzenie fałszywej nauki i podważanie wiary ich Ojców. W tym kontekście Paweł kolejny raz opowiada Żydom swoje świadectwo nawrócenia jak poznał Pana, Jak objawił się Mu na drodze do Damaszku, Jak przemówił do Niego i powołał Go do swojej służby.
Paweł opowiada, że zaraz po nawróceniu wrócił do Jerozolimy z myślą, że teraz, gdy już jest chrześcijaninem, to pójdzie do swoich rodaków, do arcykapłanów i powie im, że Jezus naprawdę żyje, a wiedząc o tym jak wcześniej był gorliwym prześladowcą kościoła teraz wszyscy mu uwierzą i się nawrócą.  
Jednak Pan Jezus, który się mu ukazał podczas modlitwy w świątyni powiedział, że ma szybko uciekać z Jerozolimy, bo Żydzi nie przyjmą Jego świadectwa.
Dla Pawła było to niezrozumiałe, mówił do Pana Jezusa, że przecież oni wiedzą jakie wcześniej prowadził życie jak więził i prześladował kościół, jak pochwalał tych którzy prześladowali chrześcijan i jak sam gorliwie ich zwalczał (w. 19-20). Jak żeby teraz w obliczu takiej spektakularnej zmiany w Jego życiu mieli pozostać niewzruszeni?
Jednak Pan Jezus musiał mu powtórzyć kolejny raz (w 21), że ma iść tam gdzie On go pośle, bo Bożym planem dla Pawła nie jest zostać w Jerozolimie, ale iść do pogan.
Drodzy czytałem ten fragment i myślałem o tym, ze potrzebujemy wiele pokory wobec Bożych wyroków. Paweł myślał że świadectwo Jego nawrócenia jest tak mocne, tak niesamowite, tak przemawiające, że teraz Bóg posłuży się tym i dotrze przez to, do jego rodaków. A jednak Boży plan był inny. Pan Jezus powiedział, że nie przyjmą Jego świadectwa, tak jak wcześniej nie przyjęli świadectwa samego Chrystusa. Jak na ironie Paweł miał iść tam, gdzie go nikt nie zna i nikt o nim nie słyszał, to tam, u pogan przez zwiastowanie ewangelii Bóg chce się nim posłużyć i przyciągnąć do Chrystusa wielu tych, którzy go nie znają.
Od ap. Pawła natomiast Jezus oczekiwał zaakceptowania Jego planu, posłuszeństwa poddania się mu i bycia wiernym w tym, co Chrystus mu pokazał. Gdyby Paweł nie uczynił tego, jego służba nie przyniosłaby tak wielu owoców i nie mógłby oczekiwać prowadzenia Bożego.
Tak często modlimy się o Boże prowadzenie w naszym życiu, w naszej służbie, pracy i w zadaniach których się podejmujemy. Chcielibyśmy żeby Bóg prowadził nas w tym co robimy, bo tylko wtedy będziemy przynosili Mu chwałę, a nasze przedsięwzięcia będą błogosławione.
Jednak to wymaga od nas poddania się Bogu, słuchania Go, bycia uległym wobec Jego Słowa. Musimy być gotowi jak Paweł na zmianę naszych planów jeśli Duch Św. pokazuje nam, że może chce inaczej nas poprowadzić lub chce byśmy coś zmienili w naszym życiu.
Często modlimy się, by Bóg pokazał nam swoją wolę, być może o to się modlił Paweł w świątyni.
A Co robimy, gdy już wiemy jaka jest Boża wola, gdy Bóg przemawia do nas przez swoje Słowo, gdy pokazuje nam że kierunek który obraliśmy jest niewłaściwy? Czy słuchamy Go, czy jednak wolimy postępować po swojemu? Z doświadczenia wiem, że w wielu sytuacjach Boża wola jest dla nas jasna, wiemy co powinniśmy zrobić, jak się zachować, co powiedzieć, jak postąpić. Ale często wydaje się dla nas trudna do wykonania, bo mamy już własne plany, których nie chcemy zmieniać, bo uważamy że wiemy lepiej, bo tak nam dobrze, bo boimy się tego, co się stanie gdy postąpimy według Bożej woli i takich wymówek może być wiele.
W naszym szukaniu Bożej woli nie bądźmy jak Izraelici, którzy kiedyś posłali proroka Jeremiasza, by zapytał się Pana jak mają postąpić w sytuacji, gdy król babiloński Nebukadnesar najechał Judę
Jeremiasza 42:2  Przystąpili do proroka Jeremiasza i rzekli: Niech nasze błaganie dotrze do ciebie! Módl się za nami do Pana, twojego Boga, za tą całą resztą, gdyż z wielkiej liczby pozostała nas tylko mała garstka, jak to widzisz na własne oczy!
3  Niechaj Pan, twój Bóg, wskażą nam drogę, którą mamy pójść, i powie, co mamy czynić.
4  Prorok Jeremiasz odpowiedział im, mówiąc: Dobrze. Oto ja, stosownie do waszego życzenia, będę się modlił do Pana, Boga waszego, i oznajmię wam wszystko, co Pan wam odpowie; nic przed wami nie zataję.
5  Oni zaś rzekli do Jeremiasza: Niech Pan będzie świadkiem przeciwko nam, prawdziwym i wiernym, jeżeli nie postąpimy dokładnie według słowa, z którym cię pośle do nas Pan, twój Bóg.
6  Czy to będzie dobre, czy złe, usłuchamy głosu Pana, naszego Boga, do którego cię wysyłamy, aby się nam dobrze wiodło, gdy usłuchamy głosu Pana, naszego Boga.
Mówili że cokolwiek Pan objawi, to uczynią, niech tylko Jeremiasz się za nich modli. Ale odpowiedź na modlitwę Jeremiasza nie była taka jak oni chcieli, bo Bóg przez Jeremiasza kazał im zostać i nie bać się Króla babilońskiego, a Pan zachowa ich przy życiu i pozwoli odbudować miasto. Oni jednak chcieli uciekać do Egiptu i tak odpowiedzieli Jeremiaszowi
Ezechiela 43:2  Rzekł Azariasz, syn Hosajasza, i Jochanan, syn Kareacha, i wszyscy zuchwali i oporni mężowie do Jeremiasza: Kłamiesz! Nie posłał ciebie Pan, nasz Bóg, z poleceniem: Nie idźcie do Egiptu, aby tam przebywać jako obcy przybysze,
3  Lecz Baruch, syn Neriasza, podburza cię przeciwko nam, aby nas wydać w ręce Chaldejczyków, by nas pozbawiono życia albo uprowadzono do niewoli do Babilonu.
Tak więc mieli czarno na białym co jest Bożą wolą, ale nie posłuchali. Często wiele osób ma czarno na białym, co jest Bożą wolą, ale czy chcemy posłuchać, to jest zasadnicze pytanie.
Naśladujmy ap. Pawła, chciał zostać w Jerozolimie i tam zwiastować, Bóg miał jednak dla niego inne plany. Akceptacja Bożej woli wymagała od niego rezygnacji z własnych pragnień i pokory. Musiał przyjąć że Bóg wie lepiej, co jest dla niego dobre. Oby każdy z nas miał tak pokorne serce przed Panem, że bez szemrania będziemy akceptować Jego wolę objawioną w Jego słowie i w prowadzeniu Ducha Św. dla naszego życia.

16.05.2020

Boża suwerenność źródłem chrześcijańskiego pokoju Ew. Łuk 13,31-33



Dzisiaj chciałbym byśmy zwrócili uwagę na fragment z Ew. Łukasza, który może nie jest zbyt znany i nie mówi się zbyt wielu kazań na jego temat, ale może być i jest wielkim pocieszeniem dla ludu Bożego. Pokazuje nam bowiem, że Bóg jest całkowicie suwerenny w swojej władzy i nikt oraz nic nie może pokrzyżować Jego planów. On sam niepodzielnie sprawuje rządy nad całym stworzeniem według zamysłu swojej woli, czyniąc co chce, kiedy chce, jak chce, z kim chce, a człowiek ani żadne inne stworzenie, czy okoliczności, czy cokolwiek jeszcze innego nie jest w stanie Mu się sprzeciwić. Jest dokładnie tak jak powiedział Hiob:
Hioba 9:12  Zabiera, co chce, a któż go zmusi do zwrotu? Któż mu powie: Co czynisz?
Lub w innym fragmencie:
Hioba 23:13  Lecz On jest zawsze ten sam, któż go odmieni? Czego On pragnie, to czyni.
14  On też wykona, co mi jest przeznaczone; a takich przeznaczeń jest u niego wiele.
15  Dlatego trwożę się przed jego obliczem i gdy to rozważam, drżę przed nim.
Lub w psalmie 103
Psalm 103:19  Pan na niebiosach utwierdził swój tron, A królestwo jego panuje nad wszystkim.
Również w Ks. Daniela król Nebukadnesar podkreślił suwerenność Bożą po tym jak Bóg odebrał mu rozum i po pewnym czasie mu go przywrócił.
Daniela 4:31  A po upływie dni ja, Nebukadnesar, podniosłem oczy ku niebu; a gdy znowu rozum mi powrócił, wtedy błogosławiłem Najwyższego, a Żyjącego wiecznie chwaliłem i wysławiałem, gdyż jego władza jest władzą wieczną, a jego królestwo z pokolenia w pokolenie.
32  A wszyscy mieszkańcy ziemi uważani są za nic, według swojej woli postępuje z wojskiem niebieskim i z mieszkańcami ziemi. Nie ma takiego, kto by powstrzymał jego rękę i powiedział mu: Co czynisz?
Charles Spurgeon kaznodzieja z XIX wieku tak mówił o suwerenności Bożej „Nie ma takiego atrybutu, który dawałby większą pociechę dzieciom Bożym, niż suwerenność Boga. Pośród najbardziej przeciwnych okoliczności, podczas najbardziej surowych prób, wierzą, że suwerenny Bóg zadecydował o ich cierpieniach, suwerenny Bóg ma je pod kontrolą i suwerenny Bóg w ten sposób je uświęci. Nie ma nic ważniejszego, o co dzieci Boże powinny gorliwiej walczyć, niż o doktrynę mówiącą, że ich Mistrz jest ponad wszelkim stworzeniem, króluje ponad wszystkimi dziełami Swych rąk, zasiada na tronie i jedynie On ma do tego prawo. Z drugiej strony nie ma doktryny bardziej znienawidzonej przez ludzi tego świata i nie ma innej prawdy, którą by tak zwalczali jak ta wielka, zdumiewająca, a jednak całkowicie pewna doktryna suwerenności nieskończonego Jahwe. Ludzie pozwolą Bogu być wszędzie, byle nie na Jego tronie. Pozwolą Mu być w Jego warsztacie, kształtować światy i stwarzać gwiazdy, pozwolą Mu być miłosiernym i szczodrobliwym, by mógł rozdzielać jałmużny i dary. Pozwolą Mu podtrzymywać ziemię i dźwigać jej filary, także zapalać światła gwiazd oraz władać falami niespokojnego oceanu. Lecz gdy Bóg wstępuje na Swój tron, to Jego stworzenia zgrzytają zębami. My natomiast ogłaszamy Boga na Jego tronie i Jego prawo do czynienia tego, co zechce ze Swą własnością. Jego prawo do dysponowania Swymi stworzeniami tak, jak On uważa za stosowne, bez konsultowania się z nimi w tej sprawie. Z tego właśnie powodu jesteśmy wyszydzani i przeklinani. Również dlatego ludzie nie chcą nas słuchać, gdyż Bóg zasiadający na tronie nie jest tym Bogiem, którego oni kochają. Jednak Bóg zasiadający na tronie, jest tym, którego chcemy głosić. Bóg na Swym tronie jest tym, któremu ufamy”.
Spróbujmy się odnaleźć w naszym dzisiejszym fragmencie Słowa Bożego. Prawdopodobnie Pan Jezus prowadzi służbę na wschód od rzeki Jordan w okolicach Perei, czytamy 22 wierszu, że „obchodził miasta i wioski, nauczając, i zdążał w kierunku Jerozolimy. Z kolei z Ew. Mateusza dowiadujemy się że „odszedł z Galilei i przyszedł na pogranicze Judei, po drugiej stronie Jordanu”. W Ew. Jana 10,40 czytamy, że odszedł za Jordan, na miejsce, gdzie dawniej Jan chrzcił, i tam pozostał.
Geograficznie teren ten był pod władaniem króla Heroda Antypasa drugiego syna Heroda Wielkiego z czwartego jego małżeństwa. Z czystek Heroda Wielkiego ocalało trzech jego synów, którzy przejęli po nim władzę. Archelaus – rządził Judeą, Samarią i Idumeą. Filip Tetrarcha odziedziczył północno-wschodnią część królestwa swego ojca, stolicą była Cezarea Filipowa, dziś to tereny bliżej Libanu, jest wspomniany przelotnie w Ew. Łukasza 3,1.  Heroda Wielkiego, ich ojca, znamy z ewangelii Mateusza 2,16-18 jako tego, który wydał decyzję zamordowania dzieci do dwóch lat w Betlejem i okolicach, chcąc zgładzić małego Jezusa, bo obawiał się, że odbierze mu władzę, tak rozumiał biblijne proroctwa.
Herod Antypas, ten który rządził na tym terenie, gdzie obecnie przebywał Jezus był dobrą kopią swojego Ojca. Wcześniej zamordował Jana Chrzciciela przez ścięcie. Na pijackim przyjęciu obiecał to Salome córce Herodiady, swojej żony, że da jej to, o co go poprosi, a ta zażądała głowy Jana Chrzciciela, który naraził się im, piętnując niemoralny związek między Herodem Antypasem, a Herodiadą, która wcześniej była żoną jego brata Filipa. Żydzi gardzili Herodem Antypasem z kilu powodów. Nie był on Żydem, choć za takiego się uważał, tylko Idumejczykiem, Edomitą, pochodził od Ezawa więc dla Żydów był poganinem. Był również marionetką znienawidzonego przez Żydów Rzymu okupującego Izraela, a do tego był bałwochwalcą promującym fałszywych bogów. Założył również miasto Tyberiadę na miejscu cmentarza, a w mieście rozpowszechnił bałwochwalczy kult.
Tak więc Jezus prowadził służbę w okolicach Perei, głosił o Królestwie Bożym, uzdrawiał, spotykał się z ludźmi, a w tych spotkaniach uczestniczyły tłumy. Ta informacja musiała dotrzeć do Heroda Antypasa  i zaniepokoiła go, że na terenie jego wpływów dzieją się takie rzeczy. Może bał się o swoją władzę obawiając się powstania, rewolucji lub opinii Rzymu, że brak z jego strony reakcji na te wydarzenia spowoduje gniew ze strony cesarza.
Już wcześniej słyszał o Jezusie i niepokoił się, czytamy w 9 rozdz. Ew. Łukasza:
Łukasza 9:7  I usłyszał tetrarcha Herod o wszystkim, co się działo, i był zaniepokojony. dlatego, że niektórzy mówili, iż Jan został z martwych wzbudzony,
8  A niektórzy, że Eliasz się pojawił, a inni, że powstał któryś z dawnych proroków.
9  Herod zaś rzekł: Jana ja kazałem ściąć, któż zaś jest Ten, o którym słyszę te rzeczy? I pragnął go widzieć.
Najwyraźniej wcześniejsze zaciekawienie Heroda teraz przerodziło się w obawy i postanowił Pana Jezusa zabić, o czym donoszą Jezusowi Faryzeusze (w 31).
Nie wiemy, czy ci Faryzeusze, to jacyś wyjątkowi wśród tej grupy zwolennicy Pana Jezusa i mówią tak, bo szczerze martwią się o Niego, bo najczęściej byli Jego przeciwnikami. Czy mówią tak, bo chcą pozbyć się Chrystusa, wystraszyć Go i spowodować, że stamtąd odejdzie.
W każdym razie to, co nas najbardziej interesuje, to reakcja Pana Jezusa na te groźby, bo pokazuje nam w jaki sposób Pan Jezus patrzył na otaczającą Go rzeczywistość i jak na nią reagował. Sądzę, że w sytuacji z koronawirusem szczególnie powinno nas interesować jak Pan Jezus odnosił się do tego, co ma miejsce dokoła niego.
Zwróćmy uwagę w jaki sposób Pan Jezus odpowiada na te zagrożenia.
Łukasza 13:32  I rzekł do nich: Idźcie i powiedzcie temu lisowi: Oto wypędzam demony i dokonuję uzdrowień dziś i jutro, a trzeciego dnia skończę.
33  Tymczasem muszę dziś i jutro, i pojutrze odbyć drogę, bo jest nie do pomyślenia ,by prorok ginął poza Jerozolimą.
Czy Pan Jezus się przestraszył tych gróźb? Czy zrezygnował ze swojej służby z wykonywania Bożej woli w obawie, że zostanie zabity? Czy się wycofał i przerwał swoje działania jak od Niego tego oczekiwano? Nie, nie zrobił tak, przynajmniej nie zrobił tego w tym czasie. Powiedział tym, co przynieśli mu tą wieść, niech przekażą Herodowi, że On nie boi się Jego gróźb, bo realizacja planów Heroda wcale nie zależy od Heroda, ale od Boga.   
Wprawdzie groźby i działanie  Heroda mogą być uciążliwe i powodować jakiś kłopot, ale nie mogą pokrzyżować planów Pana Jezusa.
Jezus dobrze wyraził to przez nazwanie Heroda lisem. Dzisiaj lis kojarzy nam się głównie ze sprytem, chytrością lub przebiegłością, ale w czasach Pana Jezusa budził więcej skojarzeń. Obok przebiegłości lisy były postrzegane jako zwierzęta, które przynosiły zniszczenie, bo np. robiły szkody w winnicy. Postrzegano je również jako małą uciążliwość, coś co nie jest w stanie spowodować dużych strat. Prawdopodobnie w tej sytuacji nazwanie Heroda lisem było okazaniem mu pogardy i podkreśleniem, że pomimo jego sprytu i przebiegłości nie jest w stanie zagrozić Panu Jezusowi nawet przez chwilę, bo Bożym planem jest, by Pan Jezus zginął w Jerozolimie na krzyżu, a nie z rąk Heroda. Po prostu Herod jest drobną uciążliwością, dzisiaj byśmy powiedzieli, że jest małym ujadającym pieskiem, ale niegroźnym, który nie może zniszczyć Bożych planów.
Dlatego Jezus każe powiedzieć Herodowi, że wypędza demony „dziś i jutro, a trzeciego dnia skończy”, co znaczy że Herod nie może mu przeszkodzić w Jego najbliższych zamiarach służby.  Przez słowa „dziś i jutro oraz na trzeci dzień” Jezus nie mówi, że dosłownie skończy w tych dniach, ale będzie w tym rejonie służbę kontynuował przez jakiś czas, tak długo jak On postanowi, jak Bóg zechce, a nie Herod. Inaczej mówiąc, Jezus odpowiada na groźby Heroda tak: zamierzam robić, to co robię, nie ty decydujesz o tym, kiedy mam skończyć.
Przez postawę Pana Jezusa w tej sytuacji, widzimy doskonale jak Pan Jezus wierzył, ufał i wiedział, że Bóg jest całkowicie suwerenny i panuje nad wszystkim, również nad każdym złem. Chrystus, wiedział że to, co dzieje się pod niebem i ma miejsce w Jego życiu oraz służbie, nie jest dziełem przypadku, ale woli Bożej.
Jeśli wolą Bożą było, by w tym czasie, Pan zajmował się służbą, uzdrawiał, wypędzał demony, nauczał, spotykał się z ludźmi, to żadna siła we wszechświecie nie mogła tego zmienić. Choć Herod Antypas był złym człowiekiem i planował zło wobec Jezusa, to plany Heroda nic nie znaczyły wobec mocy Bożej.
Pytanie, czy my również mamy taki obraz Boga, Boga Wszechmogącego, Boga który panuje nad każdą sprawą, dobrą, czy złą? Często wielu myśli, że dobro jest w rękach Boga, ale zło już dzieje się poza Jego wolą i wpływem. Czy mamy obraz Boga, który decyduje, kto może kontynuować służbę, a komu można przeszkodzić? Boga od którego zależy, kto ma żyć, a kto ma umrzeć, kto zachoruje na koronawirusa, a kto będzie zdrowy? Boga, który według zamysłu swojej woli może uczynić ze swoim stworzeniem, co Mu się żywnie podoba, np. stworzyć faraona, dać mu życie, a później zatwardzić Jego serce (Rzym 9), albo komuś okazać łaskę lub go jej pozbawić. Boga, który na podstawie swojej suwerennej woli może zbawić, ale może też zatracić, może wybrać Jakuba, a odrzucić Ezawa. Może zrobić to, co powiedział apostoł Paweł w 9 rozdz. Listu do Rzymian w kontekście wybrania tych, którzy mają dostąpić Jego miłosierdzia:
Rzymian 9,15  …Zmiłuję się, nad kim się zmiłuję, a zlituję się, nad kim się zlituję.
Rzymian 9:18  Zaiste więc, nad kim chce, okazuje zmiłowanie, a kogo chce, przywodzi do zatwardziałości.
Wiele osób nie lubi tego, że Bóg rządzi wszystkim, każdą sprawą pod niebem i nic się nie dzieje poza jego kontrolą, a zbawienie jest całkowicie Jego dziełem. To On jednych powołuje i pociąga do swego Syna, a wobec innych pozwala, by trwali w nieświadomości i ulegli mocy swojego grzechu (Jan 6,44). Nie lubią tego ci, którzy chcieliby Boga zrzucić z tronu, pozbawić władzy, uczynić zależnym od człowieka, by Bóg stał się narzędziem w ich rękach.
Jonathan Edwards wielki kaznodzieja i teolog z XVIII wieku zauważył w kontekście suwerenności Bożej: „Wszyscy bowiem muszą przyznać, że Bóg czasami nie chce przeszkadzać w łamaniu własnych przykazań, ponieważ nie przeszkadza. Oczywistym jest, że chce pozwolić na grzech, ponieważ na to pozwala. Nikt nie może powiedzieć, że sam Bóg robi to, czego nie chce”
Augustyn natomiast ujął to w ten sposób:
„Wola Boża jest koniecznością wszystkich rzeczy”
W Ks. Izajasza w kontekście przyszłego wyratowania narodu Izraelskiego z niewoli babilońskiej, do której mają trafić, tak Pan przemawia przez proroka do narodu
Izajasza 45:1  Tak rzekł Pan do swojego pomazańca Cyrusa, którego ująłem za jego prawicę, aby przed nim zdeptać narody i odpiąć pas na biodrach królów, aby przed nim otworzyć podwoje i aby bramy nie były zamknięte:
2  Ja pójdę przed tobą i wyrównam drogi, wysadzę spiżowe wrota i rozbiję żelazne zawory.
3  I dam ci schowane w mroku skarby i ukryte kosztowności, abyś poznał, że Ja jestem Pan, który cię wołam po imieniu, Bóg Izraela,
4  Przez wzgląd na mojego sługę Jakuba i Izraela, mojego wybrańca, wołam cię po imieniu, nadałem ci zaszczytne imię, chociaż mnie nie znałeś.
5  Ja jestem Pan i nie ma innego, oprócz mnie nie ma Boga. Ja ci przypinam pas, chociaż mnie nie znasz,
6  Aby poznali od wschodu słońca i od zachodu, że nie ma nikogo oprócz mnie. Ja jestem Pan i nie ma innego.
7  Ja tworzę światłość i stwarzam ciemność, Ja przygotowuję zarówno zbawienie, jak i nieszczęście, Ja, Pan, czynię to wszystko.
Słowa te Bóg mówi o pogańskim królu Persów Cyrusie, który jeszcze się nie urodził i ma przyjść na świat za około 150 lat, a za około 180 od tego proroctwa ma zniszczyć Babilon i doprowadzić do uwolnienia Izraela.
Bóg będzie tym, który sprawi że Cyrus się urodzi, później sprawi że zostanie królem, następnie ujmie go za rękę i poprowadzi, by podbił narody, dając mu ich kosztowności. Cyrus może uczynić to wszystko, bo Bóg przed nim przygotował drogę i włożył w jego serce myśli oraz pragnienia, które Bóg chce, aby zostały zrealizowane, chociaż Cyrus go nie zna. W tym krótkim fragmencie Bóg mówi ponad czternaście razy, że On jest inicjatorem tych wszystkich rzeczy, by Izrael poznał, a z nim my wszyscy, że to Bóg panuje nad tym, co ma nadejść. On posyła ich do niewoli i daje im utrapienie, nieszczęście, ale też z tej niewoli ich ratuje, aby poznali od wschodu słońca i od zachodu, że nie ma innego oprócz mnie. Ja jestem Pan (Jahwe) i nie ma innego (Izaj 45,6).
Tak więc, Pan Jezus miał 100% pewności, że wszystko zależy od Boga, zarówno dobro jak i zło, każda sprawa pod niebem jest w jego ręku. Nie chodzi o to, że Bóg jest inicjatorem zła, czy złych wyborów moralnych człowieka, ale że ma je pod swoją kontrolą. Jeśli nawet stworzenie decyduje się na bunt i grzech wobec Boga, jak np. Herod, to nie zmienia Bożych postanowień, a ludzka złość nie przeszkodzi w Bożych planach. Ta wiedza i świadomość pozwalały Panu Jezusowi w pokoju wykonywać to, do czego został powołany, bo wiedział, że cokolwiek się wydarzy, to ma miejsce z woli Boga, a On w każdej sekundzie nad tym panuje. Bóg nie jest tylko tym, który odpowiada na zaistniałe okoliczności, ale jest tym, który ma pod kontrolą życie i serca wszystkich grzeszników, kiedy chce pobudza je do zatwardziałości, a kiedy chce daje im łaskę.
Głęboka świadomość w naszym życiu suwerenności Bożej i poczucia, że Bóg rządzi wszystkimi wydarzeniami daje nam pokój i pozwala bez obaw wykonywać służbę dla Pana. Jezus wiedział, że dzień Jego śmierci nie zależy od złości Heroda, spisku Faryzeuszy, zdrady Judasza, czy wielkiej rzymskiej machiny wojennej, ale od tego, co Bóg dla niego zaplanował. Choć Herod, Faryzeusze, Judasz i Rzymianie nienawidzili Jezusa i za sprawą ich grzesznych decyzji Chrystus został ukrzyżowany, to jednak nieświadomie wypełnili Boży plan, aby Syn Boży stał się ofiarą przebłagalną za nasze grzechy i mógł nas zbawić. W ten sposób nawet grzech ludzki przyczynił się do uwydatnienia Bożej chwały, jak czytamy w Psalmie 76,11.
My oczywiście nie mamy takiej wiedzy o przyszłości jak Jezus, ale powinniśmy dążyć do takiego przekonania, że cokolwiek by się działo, Bóg nad tym panuje i wciąż wykonuje swoją wolę, On jest cały czas na tronie. Szczególnie takie zaufanie potrzebne jest nam w czasach koronawirusa, kiedy nasze zdrowie, czy nawet życie wydaje się bardziej zagrożone, a nasze obawy mogą powodować, że boimy się służyć Bogu i bliźniemu.
Kanodzieja John Rayle z XIX wieku w jednym ze swoich rozważań do tego fragmentu napisał w ten sposób „że wobec Bożej suwerenności nie mamy być bezczynnymi fatalistami, jak mahometanie czy zimnymi nieporuszonymi głazami jak stoicy. Nie powinniśmy zaniedbywać wykorzystania sposobności czy omijać wszelkich rozsądnych możliwości zabezpieczenia przyszłości. Takie zaniedbywanie nie jest wiarą, ale fanatyzmem. Ale czyniąc to wszystko musimy pamiętać, że chociaż mamy pewne obowiązki, wydarzenia należą do Boga. Dlatego powinniśmy pozostawić przyszłe sprawy w Bożych rękach i nie martwić się przesadnie o zdrowie, rodzinę, pieniądze, czy plany”.
Drodzy, takie podejście pomnoży znacznie poczucie pokoju w naszych sercach, które wyraził psalmista rozumiejąc suwerenność Boga, że człowiek wierzący „nie boi się złej wieści, serce jego jest mocne, ufa Panu (Ps 112:7). 
Pan Jezus nie wierzył w łut szczęścia, przypadek, zbiegi okoliczności, horoskopy, ale powierzył siebie swojemu Ojcu w pewności, że On Go prowadzi do krzyża, gdzie nastąpi finał Jego misji. Pamiętajmy, że Bóg wobec każdego dziecka Bożego ma swoje plany i jak czytamy w Ew. Łukasza 12,7: nawet wszystkie włosy na naszej głowie są policzone, a Bóg troszczy się o każdego wróbla, jakżeby nie miał troszczyć się o swoje dzieci? Świadomość Suwerenności Bożej, że spotyka mnie tylko to, co chce Bóg i w takim zakresie jak On chce, pozwala nam doświadczać troski naszego Pana i mieć pokój w każdym doświadczeniu. Żeby pokój, jakiego doświadczał Chrystus, stał się faktem w naszym życiu, musimy Boga posadzić na tronie we własnym sercu i widzieć Go jako Pana wszystkich wydarzeń. To jest pytanie do każdego z nas, kto zasiada na tronie naszego serca, lub co zajmuje miejsce Boga w moim życiu? Pewność jego rządów nie ma na celu dać nam wolności od działań dla Boga, w myśl słów „stanie się co ma się stać”, ale ma pozwolić nam działać bez obaw i rezygnacji w ufności Jezusowi. On czuwa nad nami, gdy wszytko idzie dobrze, ale również wtedy, gdy pojawiają się groźby Heroda, prześladowania, cierpienie, choroba, a przyszłość wydaje się niepewna.

8.05.2020

Sekret bycia zadowolonym (List do Filipian 4,10-13)




Drodzy, chyba wszyscy spotkaliśmy kogoś niezadowolonego z tego, co ma lub z tego, że jeszcze czegoś nie ma. Niekiedy  sami nie jesteśmy zadowoleni i narzekamy. Częściej też potrafimy myśleć o tym, czego nam brakuje niż dziękować za to, co już mamy. Można to zobrazować takim przykładem, że jeden z  pilotów linii lotniczych leciał nad górami i wskazał jezioro drugiemu pilotowi.
Powiedział do niego „Widzisz to małe jezioro? Kiedy byłem dzieckiem, siedziałem tam na łódce i łowiłem ryby. Za każdym razem, gdy samolot leciał nad moją głową, podnosiłem wzrok i żałowałem, że nie jestem pilotem i nie latam. Teraz, gdy już jestem pilotem, spoglądam w dół przelatując nad tym jeziorem i żałuję, że nie płynę łódką”.
Czy często nie jest tak w naszym życiu, że bardziej skupiamy się na tym, czego nie mamy, czego nam brakuje lub co moglibyśmy jeszcze mieć?
Musimy przyznać, że zadowolenie, to trudna sztuka w bardziej naturalny sposób wychodzi nam niezadowolenie lub nawet narzekanie. Bycia usatysfakcjonowanym musimy się uczyć, jest to świadoma nasza decyzja, że zamiast narzekać na różne rzeczy, będziemy dziękować Bogu.
Tego też chce nas nauczyć apostoł Paweł, pisząc List do Filipian, w słowach:
 Filipian 4:10  A uradowałem się wielce w Panu, że nareszcie zakwitło staranie wasze o mnie, ponieważ już dawno o tym myśleliście, tylko nie mieliście po temu sposobności.
11  A nie mówię tego z powodu niedostatku, bo nauczyłem się przestawać na tym, co mam.
12  Umiem się ograniczyć, umiem też żyć w obfitości; wszędzie i we wszystkim jestem wyćwiczony; umiem być nasycony, jak i głód cierpieć, obfitować i znosić niedostatek.
13  Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie.
 Ap. Paweł pisze List do Filipian z rzymskiego więzienia, z miejsca, gdzie nie może liczyć na dobre traktowanie, czy godne warunki. Raczej spodziewalibyśmy się po liście z takiego miejsca, że ktoś będzie się skarżył, niż miał poczucie wdzięczności.
 A jednak Paweł pragnie im podziękować, że zakwitło ich staranie o niego w postaci pieniędzy, które mu wysłali. Chce jednak ich zapewnić, że to, iż otrzymał od nich pieniądze, nie znaczy, że wcześniej był niezadowolony, skupiając się na swych brakach. Wprost przeciwnie, chce by Filipianie wiedzieli, że zarówno wtedy gdy ma, jak wtedy gdy nie ma, potrafi dziękować Bogu za wszystko, co posiada lub w jakiej sytuacji przyszło mu się znaleźć. A jego radość nie wynika z tego, że teraz ma pieniądze, ale z miłości Filipian do niego, a przede wszystkim z obecności Chrystusa w Jego życiu.
Gdy Ap. Paweł mówi o swoim przystosowaniu do obecnej sytuacji w 11 wierszu w słowach „nauczyłem się przestawać na tym, co mam”, to używa greckiego sformułowania, którego używali stoicy autarkes”, które oznacza być zadowolonym ze swojego losu, mieć wystarczająco, by nie potrzebować pomocy, czy być niezależnym od okoliczności zewnętrznych.
Stoicyzm był to kierunek filozoficzny w czasach Pawła, który charakteryzował się dochodzeniem do szczęścia przez wewnętrzną dyscyplinę moralną, sumienne spełnianie obowiązków, które są naturalną koleją rzeczy, oraz odcięcie swoich emocji od zdarzeń zewnętrznych. Czasami mówimy, że ktoś zachowuje stoicki spokój, co znaczy, że nic nie potrafi wyprowadzić go z równowagi. Ale gdy Ap. Paweł mówi, że nauczył się być zadowolonym z tego, co ma, to nie chodzi mu o to, że potrafi zacisnąć zęby w chwilach trudnych, powiedzieć sobie, że tak musi być i cieszyć się z okoliczności w jakich przyszło mu żyć. Zadowolenie Pawła pochodzi z wiary w Chrystusa, z życia skoncentrowanego na Chrystusie, który go w tych doświadczeniach umacnia. Tak więc radość Pawła nie wynikała z rezygnacji, jak w sytuacji stoików, ale z wiary, że jakiekolwiek byłyby okoliczności, czy niedostatek, czy obfitość, to wciąż ufał, że suwerenna ręka wszechmogącego kochającego Boga czuwa nad nim ku jego wiecznemu dobru.
To jest to prawdziwe zaufanie do Pana, że cokolwiek Bóg robi, czy mi daje, czy mi odbiera, to czyni dla mojego dobra, bo wierzę, że On nie chce dla swoich dzieci źle. Nie po to nas zbawił, nie po to wydał za nas swojego Syna, by nas teraz wygubić.
Apostoł Paweł w tej suwerennej kochającej ręce Boga znajdował prawdziwe odpocznienie, pokój, że Bóg jest po jego stronie i kontroluje wszystko, co mu się przydarza.
Więc jeśli ma obfitość, to dzięki Bogu, jeśli ma braki, to też dzięki Bogu, by we wszystkim Bóg był uwielbiony.
Fllipian 4,12wszędzie i we wszystkim jestem wyćwiczony; umiem być nasycony, jak i głód cierpieć, obfitować i znosić niedostatek.
Zobaczmy, że apostoł mówi dwa razy w 11 i 12 wierszu, że nauczył się tego, został w tym wyćwiczony. Czyli nie było to coś, co naturalnie pojawiło się w jego życiu, ale musiał uczyć się ufności do Boga w różnych sytuacjach i kontekstach swojej służby. Uczył się, kiedy widział, że zarówno w obfitości jak i niedostatku Bóg ma swój cel dla niego i wie dokąd go prowadzi. Nie tylko dla niego, dla każdego z nas, każdego swojego dziecka zrodzonego w Jezusie Chrystusie. Gdy jest powiedziane przez Pawła w naszym tekście, „zostałem wyćwiczony”- greckie „myeo”, to dosłownie Paweł mówi, że został wtajemniczony lub wprowadzony w tajemnice, na czym polega zadowolenie w każdej sytuacji. Słowa tego używano, gdy osoby w pogańskich religiach miały jakieś mistyczne prywatne doświadczenia. Wtedy mówiło się, że poznały jakieś tajemnice. Tajemnicą zadowolenia Pawła było poznać tajemnicę Boga, którą jest Chrystus, a w którym mamy wszystko, co jest potrzebne do naszego życia. Chrystus jest tą prawdziwą tajemnicą ludzkiego szczęścia, Prawda Jest w Jezusie (Efez 4,21), który stał się dla nas dawcą życia i wszelkiego zaopatrzenia. Im częściej koncentrujemy się na sobie, tym mniej jesteśmy zadowoleni, a im bardziej koncentrujemy się na Jezusie, tym większy jest poziom zadowolenia w naszym życiu.
Wierząc w tę tajemnicę, którą jest Chrystus, a która jest dla wszystkich, możemy być zadowolonymi w każdych okolicznościach, bo Jezus nas umacnia. To jest to wielkie odkrycie Pawła, że jeśli Pan Jezus da mu siłę, to jest w stanie przejść każde wyzwanie i każde doświadczenie,  do którego Jezus go powoła i w którym go postawi.     
Był kiedyś pewien kaznodzieja Owen Crouch, dosyć ceniony, ale gdy przeszedł na emeryturę, to miał zbyt małe dochody, by się utrzymać i musiał podjąć inną pracę. Z tego powodu, że miał znakomitą reputację zatrudnili go jacyś biznesmeni na stanowisku skarbnika, dostał przyzwoitą pensję, miał podpisywać dokumenty i czeki firmy. Ale po jakimś czasie pracodawcy okazali się oszustami, a dowody wskazywały na Owena, bo poświadczał dokumenty swoimi podpisami. Został oskarżony niesprawiedliwie i poszedł do więzienia. Jak zareagowałbyś w takiej sytuacji? Nie zrobiłeś nic złego, zostałeś oszukany i wylądowałeś w więzieniu. Ale Owen nie był sfrustrowany i załamany, odebrał to jako okazję do służenia Bogu. Rozpoczął w więzieniu służbę głoszenia ewangelii i przyprowadził wielu do Pana.
Często cieszymy się z tego, gdy nam czegoś przybywa, ale czy umiemy ufać Bogu i dziękować wtedy kiedy coś tracimy? Czy wtedy też wierzymy, że On nad nami czuwa, że wykonuje swój suwerenny plan, że to, co czyni, to czyni dla naszego dobra? Czy umiemy ufać Mu w dobie koronawirusa, wtedy kiedy tracimy pracę, kiedy jesteśmy już zmęczeni, kiedy boimy się zachorowania, czy tego, co przyniesie przyszłość? Modle się o to, by każdy z nas poznał lepiej tę tajemnicę, że w Chrystusie możemy być zadowoleni i spełnieni w każdej sytuacji, należy tylko prawdziwie zaufać, że Bóg wie dokąd nas prowadzi, a my w pokorze musimy za Nim podążać.

6.05.2020

Chrześcijańska odpowiedź na problemy



W 4 rozdz. Dziejów Ap. czytamy o tym jaka była reakcja pierwszych uczniów Pana Jezusa na problemy po tym, gdy zostali wychłostani przez Radę Najwyższą i zabroniono im przemawiać w imieniu Jezusa. Chciałbym zwrócić uwagę na przykładzie apostołów na kilka rzeczy, które pozwalają nam w chwilach dla nas trudnych przetrwać je i wyjść z nich zwycięsko, a taką jest choćby obecna sytuacja z koranawirusem. 
1.      Po pierwsze apostołowie powrócili do swoich. Czytamy, że gdy zostali zwolnieni przez Radę Najwyższą, to przyszli do swoich i opowiedzieli wszystko, co się z nimi działo i co mówili do nich arcykapłani.
Widzimy, że apostołowie dbali o to, by być z innymi wierzącymi dbali o społeczność. Nie przeżywali sami tych doświadczeń, nie zamknęli się w izolacji, ale dzielili się z innymi swoimi problemami, obawami, cierpieniem i chcieli wspólnie razem się zachęcać. Wiemy, że w dobie epidemii, te kontakty są mocno ograniczone i pewnych barier przynajmniej na tę chwilę nie jesteśmy w stanie pokonać. Nie możemy mieć fizycznych nabożeństw lub spotkań integracyjnych, ale możemy regularnie korzystać ze spotkań internetowych, czy telefonicznych. Oczywiście one w pełni nam nie zastąpią fizycznej społeczności, ale w tej sytuacji, to lepsze niż nic. Jeśli mamy takie spotkania i możemy brać w nich udział, to korzystajmy z nich, by wspólnie podtrzymywać się na duchu. Pamiętajmy, że naszą odpowiedzialnością przed Bogiem nie jest tylko nasze dobro, ale dobro mojego bliźniego, brata, siostry. Słowo Boże nasz poucza, że jesteśmy sobie winni miłość wzajemną (Rzym 13,8), a tą możemy okazywać sobie tylko przez wzajemnie zainteresowanie.
Gdy czytamy Dzieje Apostolskie i listy Nowego Testamentu, to zobaczymy, że aspekt wspólnej społeczności, był ważnym elementem życia kościoła i jest dla chrześcijan niezbędny w osobistym wzroście.  
Dzieje Ap 2,42 mówią nam:
I trwali w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach.
Drodzy pomimo tych doświadczeń na tyle na ile to możliwe trwajmy we wspólnocie, nie rezygnujmy ze społeczności, możliwości dzwonienia, rozmowy, spotkań na zoom, przez to właśnie dodajemy sobie otuchy do trwania w Chrystusie i dalszych zmagań, zachęcamy w ten sposób siebie i innych.

2.      Kolejna rzecz którą widzę w tym fragmencie w obliczu doświadczeń, to jednomyślna modlitwa, a wypływa ona między innymi ze społeczności, że dzielimy się nawzajem swoim życiem. Czytamy że apostołowie wraz z innymi podnieśli jednomyślnie głos do Boga, by Bóg prowadził ich i dał im odwagę do działania.
Jeśli chcemy doświadczać Bożych odpowiedzi, to potrzebujemy jednomyślnej wspólnej modlitwy, a jednomyślność wynika z działania Ducha Św. i trwaniu we wspólnej społeczności, oraz dbaniu o wspólne więzi.
Gdy te elementy są spełnione, trwamy w społeczności z Chrystusem i ze sobą nawzajem i dzieląc się ze sobą swoim życiem, to wiemy o co, razem możemy się modlić. Zobaczmy że to dzielenie się życiem polegało na opowiadaniu apostołów co ich spotkało, co przeżywają jak się czują. Złożyli oni świadectwo przed innymi, mogli się modlić razem z nimi o te sprawy, aby Bóg wszystkich mógł ich posilić.

3.      Trzecia zaś rzecz jest taka, że Bóg w odpowiedzi na modlitwę posilił uczniów, wzmocnił, sprawił, że groźby sanhedrynu już nie były takie straszne, bo serca ich zostały napełnione, Duchem Św.
Spójrzmy na 31 wiersz
Dzieje Ap 4:31  A gdy skończyli modlitwę, zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani, i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i głosili z odwagą Słowo Boże.
Zobaczmy, że w odpowiedzi na modlitwę, Bóg dał siłę swojemu ludowi, by zmierzyć się problemami, które  ich dotykały.
W 1 Ks. Samuela w 1 rozdz 18 wierszu czytamy  Annie, która nie mogła mieć dzieci i modliła się w tej sprawie do Boga i choć do modlitwy klękała bardzo przygnębiona, smutna, to wstając od modlitwy już taka nie była, Bóg posilił ją, podobnie było z uczniami.
 Zastanówmy się chwile, co to znaczy, że Bóg napełnił uczniów po modlitwie Duchem Św.?
 W obliczu wielu dzisiejszych dziwnych emocjonalnych uniesień w kościele przypisywanych Duchowi Św. niektórzy mogą myśleć, że uczniowie padli na podłogę, trzęśli się lub byli w jakimś niebiańskim zachwycie i zrobiło im się bardzo błogo, przyjemnie.
Nie, nie na tym polegało to doświadczenie.
W wierszu 31 jest napisane, że po tym jak zostali napełnieni Duchem, to z odwagą głosili Słowo Boże. Czyli napełnienie Duchem polegało na tym, że otrzymali od Boga, śmiałość, odwagę do służby Bożej.
 spójrzmy na list do Rzymian 8 rozdz.
Rzymian 8:15  Wszak nie wzięliście ducha niewoli, by znowu ulegać bojaźni, lecz wzięliście ducha synostwa, w którym wołamy: Abba, Ojcze.
Gdy Bóg napełnił uczniów Duchem, to ich bojaźń, lęk i obawy przemieniły się w odwagę. Na tym polegało napełnienie Duchem Św. a nie na jakimś dziwnym mistycznym doświadczeniu.
Inny fragment wskazujący nam, co to znaczy, że uczniowie zostali napełnieni Duchem znajdujemy w liście  Rzym 14,17 gdzie czytamy:
Rzymian 14:17  Albowiem Królestwo Boże, to nie pokarm i napój, lecz sprawiedliwość i pokój, i radość w Duchu Świętym.
Więc napełnienie apostołów oznaczało, odwagę do służby, święte posłuszne życie, czyli sprawiedliwość, pokój w sercu, który wynikał z obecności Boga w ich życiu oraz radość, która wyrażała się pragnieniem uwielbienia Boga.
Prośmy Boga, by Bóg i nas napełniał Duchem Św., czyli dawał nam odwagę w obecnej sytuacji byśmy nie ulegali bojaźni wobec tego, co jest i jeszcze przyjdzie. Byśmy dbali o sprawiedliwość, czyli służbę dla Boga w takich okolicznościach w jakich się znajdujemy i na tyle na ile jest to możliwe. Byśmy mieli pokój i pewność, że Bóg nad wszystkim panuje i ma nas w swojej opiece pomimo doświadczeń oraz byśmy mieli radość ze zbawienia, by za to Boga uwielbiać.  

Łączna liczba wyświetleń