31.01.2025

Pochodzenie Jezusa Ew. Jana 7,25 – 36

 


Kontynuujemy nasze rozważanie słów Pana Jezus w świątyni na święcie namiotów. Pan nie poszedł na święto z całym tłumem, bo przywódcy Izraela, Faryzeusze i Sadyceusze chcieli Go zabić, więc przybył na święto w połowie tygodnia i wszedł do świątyni na jej dziedziniec i zaczął publicznie nauczać. Ostatnio powiedzieliśmy sobie, że podał im przynajmniej 5 kolejnych dowodów, że pochodzi od Boga i jest Synem Bożym.

Pierwszym dowodem była jego ponadnaturalna wiedza, nigdzie się nie uczył, nie studiował, a w sposób swobodny i lekki mógł posługiwać się Słowem Bożym w. 15-16.

Drugim świadectwem, że Jezus pochodzi od Boga jest działanie Boga w ludziach, którzy naprawdę chcą poznać, czy Jezus jest prawdziwym Mesjaszem w. 17. Każdy człowiek, który bierze słowa Jezusa na poważanie zaczyna doświadczać działania Ducha Św. w swoim życiu i w swoim sercu, co poświadcza Mu, że Chrystus jest prawdziwe Synem Bożym.

Trzeci Dowód na jaki Jezus się powoływał, że nigdy niczego nie czynił dla własnej chwały w odróżnieniu od wszystkich innych ludzi. Jezus nigdy niczego nie chciał dla siebie, ale wszystko co czynił było dla chwały Boga Ojca w. 18.

Czwarty dowód, to bezgrzeszność Jezusa w odróżnieniu od wszystkich innych ludzi, którzy nie przestrzegają prawa Bożego w. 18.

I piąty dowód, to Jego sprawiedliwy osąd wszystkich spraw, gdy wykazał Żydom hipokryzje, gdy się oburzali, że uzdrowił człowieka w szabat, a sami w szabat dokonywali obrzezania w. 22-24.

Więc Jezus przemawia dalej publicznie w świątyni, a wielu ludzi dziwi się, że nie jest jeszcze aresztowany. Znają oni swoich przywódców i mówią, czy to nie jest ten, którego chcą zabić, a tutaj jawnie przemawia i nic mu nie mówią, nie próbują aresztować. Niektórzy zastanawiają się w 26 wierszu, czy czasem przełożeni Izraela nie doszli do wniosku, że Jezus jest rzeczywiście Mesjaszem. Ale powód dlaczego nie aresztowali Jezusa jest inny, czytamy o nim w 30 wierszu, że starali się Go pojmać, lecz nikt nie podniósł na niego ręki, gdyż jeszcze nie nadeszła jego godzina. Jak widzimy,  to kolejny dowód, że Jezus naprawdę pochodził od Boga. Choć chcieli go skrzywdzić, nie mogli tego uczynić, bo Bóg w sposób suwerenny działał swoją wielką mocą i kontrolował ich czyny oraz umysły. O tyle jest to niezwykłe, że gdyby nam tego Słowo Boże nie mówiło, to prawdopodobnie nie dostrzeglibyśmy tu nic nadzwyczajnego, od czysty przypadek, że nie udało się tym razem pojmać Jezusa. Ale Biblia mówi, że było to niemożliwe, bo nie było to zgodne z planami Boga. Widzimy, że niewidzialna ręka Boga, kontrolowała wszystko w życiu Jezusa i nie mogli pojmać Go. Udało się to dokładnie wtedy, kiedy Bóg im pozwolił. Jezus mógł być zabity dokładnie wtedy i w taki sposób jak Bóg zapowiedział w swoim słowie, gdy nadeszła Jego godzina, co oznacza – kiedy Bóg na to pozwolił. Często w służbie Jezusa jest podkreślone, że Bóg rządził wszystkim, co miało miejsce w Jego życiu.

Już na początku jego publicznej służby, gdy wstąpił do Kafarnaum i czytał proroka Izajasza o posłaniu Mesjasza i mówiąc, że te słowa wypełniły się w ten dzień, to chcieli Go zabić przez zepchnięcie ze szczytu góry jak czytamy u Łukasza 4 rozdz. A gdy zaciągnęli Go na szczyt góry i wydawało się, że zaraz zginie, to przeszedł koło nich i bez przeszkód oddalił się. Nie mogli Jezusa skrzywdzić choć chcieli, bo Bóg ich powstrzymał. W Ew. Łukasza w 13 rodz. jest historia, kiedy Jezus naucza i zostaje ostrzeżony, że Herod chce Go zabić. A Jezus odpowiada, że choćby chciał to w tej chwili nie może tego zrobić, bo On ma zginąć w Jerozolimie, a Herod nie jest w stanie pokrzyżować Bożych planów. Później w 8 rozdz. Ew. Jana 20 wiersz znowu Jezus nauczał w świątyni, ale i tym razem jest powiedziane, że nie mogli Go powstrzymać, bo nie nadeszła Jego godzina.

Widzimy wyraźnie, że Bóg kontrolował cały plan zbawienia, czuwał nad wszystkimi szczegółami życia Jezusa, ale nie tylko Jego. Biblia mówi, że Bóg czuwa nad każdym wierzącym. Każdy nasz dzień i każda nasza chwila jest w ręku naszego Boga i nic nie dzieje się przypadkiem.

Pan Jezus w Ew. Mateusza w kontekście posłuszeństwa Jemu mówi:

Mateusza 10:29  Czyż nie sprzedają za grosz dwu wróbli? A jednak ani jeden z nich nie spadnie na ziemię bez woli Ojca waszego.

30  Nawet wasze włosy na głowie wszystkie są policzone.

31  Nie bójcie się; jesteście więcej warci niż wiele wróbli.

Bóg kontroluje życie każdego wróbla i od Niego ono zależy. Tak też pod suwerenną kontrolą naszego Ojca jest życie każdego z nas - każdy włos na naszej głowie jest policzony. Wszystko co ma miejsce w naszym życiu jest albo bezpośrednio z Jego woli, albo z Jego przyzwolenia. Nic nie dzieje się bez suwerennej woli naszego niebiańskiego Ojca. Więc jeśli myślisz o przyszłości, kreślisz jakieś plany, to powinieneś/ powinnaś przede wszystkim skonsultować to z Bogiem, bo ich realizacja zależy od Niego, a nie od ciebie. To Bóg decyduje, czy uda nam się doprowadzić do końca nasze przedsięwzięcia i zrealizować nasze plany. To nie sprzyjające okoliczności, nasz spryt, intelekt, znajomości, czy cokolwiek jeszcze innego daje nam powodzenie, ale suwerenna ręka naszego Boga.

Możemy być również pewni, że nasza godzina odejścia z tego świata nie będzie przypadkowa, ale zostaniemy ze służby odwołani i wezwani do domu naszego Ojca dokładnie w chwili, gdy Bóg o tym zdecyduje. Takie przekonanie powinno napełniać nasze serca pokojem i umacniać nas w służbie dla Boga. Po prostu możemy działać i w pokoju realizować Jego wolę wiedząc, że On nad nami czuwa.  

Następnie widzimy, że ludzie mieli jakieś mylne wyobrażenie o Mesjaszu, co nie pozwalało im Go rozpoznać. Mówili, że go znają, znają jego pochodzenie i z tego powodu On nie może być wypełnieniem tych wszystkich proroctw Starego Testamentu zapowiadających Chrystusa, bo jak przyjdzie Mesjasz, to nikt nie będzie wiedział skąd pochodzi. Jak czytamy ewangelię, to zobaczymy, że ciągle się potykali o swoją wizję przyjścia Mesjasza.

Wcześniej mówili skąd u niego ta uczoność, skoro się nie uczył, w Ew. Mateusza w 13 rozdziale mówili, gdy przyszedł w swoje strony pełniąc służbę, skąd ma tą mądrość, te cudowne moce przecież jest synem cieśli i znamy jego matkę, jego braci i siostry. Podobnie też twierdzili w 6 rozdz. Ew. Jana. Więc odrzucali Jezusa, bo nie pasował im do ich wyobrażeń Mesjasza. Uważali, że Chrystus przyjdzie w sposób wielki i tajemniczy i nikt nie będzie wiedział skąd jest. Odrzucali pogląd, że może urodzić się jako dziecko i wychować pośród nich. Również mylące było dla nich, że Jezus wychowywał się w Nazarecie w Galilei, był to region, który w znacznym stopniu uległ pogańskim wpływom, a w ich przekonaniu Chrystus nie mógłby mieszkać w tak duchowo brudnym mieście. Jeśli już miałby się urodzić, to oczywiście powinien przyjść na świat w Jerozolimie, a najlepiej w świątyni w arcykapłańskiej rodzinie. 

Nie wiedzieli także, że urodził się w Betlejem jak mówiły proroctwa, co było dla nich kolejnym argumentem, że to nie może być On w. 42, Bóg zasłonił to przed nimi.

Pan Jezus faktycznie urodził się w Betlejem wypełniając proroctwo proroka Micheasza, ale Maria z Józefem, byli tylko krótki czas w Betlejem, bo jak wiemy poszli na spis ludności o czym większość z ludzi nie wiedziała lub nie pamiętała. 

Gdyby zadali sobie trud i poszli sprawdzić do świątyni lub zapytaliby Marię, to dowiedzieliby się prawdy. Ale zamiast szukać dowodów dla wiary, szukali argumentów dla swojej niewiary, co niestety czyni dzisiaj wiele osób.

Pan Jezus znając ich szemranie i dylematy serca odnośni się do tego w 28 wierszu, że znacie mnie i wiecie skąd jestem, ale tak naprawdę nie znacie mnie, nie wiecie skąd przyszedłem, nie znacie mojego Ojca, który mnie posłał, a On jest godzien wiary.

Myśleli, że znają Jezusa i znali według ciała, ale tak naprawdę nie znali Go, nie znali jako Syna Bożego, jako Mesjasza, jako osobistego Zbawiciela.

Wydaje mi się, że to może być zagrożenie dla każdego z nas, może nam się wydawać, że znamy Jezusa, znamy Boga, bo np wychowaliśmy się w chrześcijańskiej rodzinie i u nas w domu od zawsze czytaliśmy Biblię, modliliśmy się, chodziliśmy do kościoła, a tata i mama zawsze mówili o Chrystusie – skoro tak,  to przecież Go znamy. Ale czy naprawdę Go znamy, czy pokochaliśmy Go osobiście, czy wiara moich rodziców stała się moją, czy może znamy Go tylko ze słyszenia. Może nam się wydawać, że znamy Jezusa, bo uczestniczymy w Bożym narodzeniu i jeszcze innych świętach chrześcijańskich lub chodzimy do kościoła albo przebywamy w towarzystwie chrześcijan, a jednak osobiście mogliśmy nigdy nie poznać Zbawiciela. Możemy Go znać w sposób religijny, znać w sensie słyszeć O Nim, ale nigdy nie padliśmy przed Nim na kolana i nie wyznaliśmy Go naszym Panem i Bogiem oraz nie podjęliśmy decyzji, że będziemy Mu służyć przez całe nasze życie. Wiele osób myśli, że zna Jezusa, bo chodzą do kościoła, czytają Biblię, przystępują do spowiedzi, przyjmują sakramenty, jeżdżą na pielgrzymi i biorą udział w religijnych ceremoniach, a także praktykują różne rytuały. Ale czy to oznacza, że takie osoby narodziły się na nowo, że upamiętały się ze swoich grzechów i mają Ducha  Św., który w nich mieszka, bo o takim poznaniu mówi Jezus.  

Jak ty znasz Jezusa, kim On dla ciebie jest i kim ty jesteś dla Niego?

Czy jakbym powiedział, że znam sławnego amerykańskiego aktora, powiedzmy Mela Gibsona, bo oglądałem z nim kilka filmów i przeczytałem jego biografię i znam kilka szczegółów z jego życia, to znaczy że faktycznie go znam? Czy gdyby Mel Gibson był w Polsce, to zadzwoniłby do mnie, odwiedził mnie, uścisnąłby mi dłoń i powiedział, miło cię widzieć stary przyjacielu? Nie, pomimo jakiejś wiedzy na jego temat, nie mogę powiedzieć, że Go znam.

Żydzi myśleli, że znają Boga, bo byli religijni i mieli przykazania od Boga, które starali się przestrzegać, ale Jezus mówi że nie znają Boga, bo nie znają Jezusa i nie chcą Go przyjąć. Kto nie czci Syna nie czci i Ojca (J 5,23), kto nie pokochał Chrystusa i nie narodził się na nowo z Ducha Św. nie zna Boga (J 3,3).  Kto nie kocha Bożego Słowa i nie kocha Kościoła Jezusa Chrystusa – nie zna Boga

Jezus zna Boga Ojca, On był w niebie w wieczności z Ojcem i z nieba został do nas posłany, On powiedział – Ja Go znam, bo od Niego jestem i On mnie posłał.

Posłał Go abyśmy wszyscy przez wiarę w Chrystusa i Jego pośrednictwo mogli poznać Boga Ojca i żeby Bóg, Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa stał się naszym Ojcem.

W Ew. Jana w 1 rozdz. 12 wierszu czytamy, że wszyscy którzy przyjęli Słowo, którym jest Jezus stają się dziećmi Bożymi. Przyjmując Jezusa otrzymujemy objawienie Ojca od Syna Bożego i stajemy się uczestnikami życia wiecznego, Bożej natury oraz daru Ducha Św.

W związku z tym, czy prosisz Pana Jezusa, by objawił Ci Ojca, a jeśli Ci objawił, to żeby objawił i objawiał Ci jeszcze głębiej? Naszym celem jest poznawanie Boga i służenie Mu, czym lepiej Go znamy, tym skuteczniej możemy Mu służyć i tym chętniej będziemy Go wielbić.

Gdy zbliżamy się do Boga nasze zrozumienie i ostrość naszych Bożych prawd i celów dla Jego ludu poprawia się.

Wtedy również upodabniamy się do Syna Bożego, następuje przemienia naszego charakteru, a to wpływa na całe nasze życie i wszystkie decyzje. Natomiast owoc Ducha Św. jak miłość, radość, pokój, uprzejmość, wstrzemięźliwość, cierpliwość, dobroć, łagodność będą coraz bardziej widoczne w naszym życiu. Ap. Paweł mówi w liście do Efezjan 4,18, że ludzie nie uwielbiają Boga z powodu przyćmionych umysłów, z powodu niewiedzy, która jest w nich. Martwa grzeszna natura w której jest pogrążona ludzkość oraz wpływ złego ducha tego świata trzyma ich w nieświadomości, tak że  nie mogą poznać Jezusa i Boga Ojca. Nie mogą zachwycić się chwałą naszego Zbawiciela i nie mogą radować się Jego przyjściem nawet w dzień Bożego narodzenia.

Weźmy pod uwagę, że tak ja za czasów Jezusa było dużo mylnych opinii na Jego temat, tak jest i dzisiaj. Wielu ludzi często błądzi i nie mają właściwego zrozumienia, bo zamiast wiedzę i wiarę budować w oparciu o Słowo Boże, robią to na podstawie osobistych przekonań, religijnych przywódców, świeckich autorytetów, argumentów ludzi niewierzących i w ten sposób nigdy nie dochodzą do właściwego poznania.

Dalej Jan mówi, że podczas tej przemowy wielu uwierzyło w Niego, ale prawdopodobnie to była ta sama grupa, która jest w wspomniana w Jana 8,31 o której Jezus mówi, że ich wiara była wiarą płytką, na tyle płytką, że wciąż nie stali się uczniami Jezusa i nie zostali zbawieni. Dlatego Jezus w 8 rodz. powiedział do niech „jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie”.

Natomiast przywódcy Izraela czują się zaniepokojeni tym, że tak wielu z ludu zaczyna Jezusa darzyć jakąś sympatią, oni widzą w tym zagrożenie dla swojej władzy. Posyłają nawet straż świątynną, by aresztowała Jezusa, ale jak mówiliśmy wcześniej nie mogli tego uczynić.

W odpowiedzi na to wszystko Jezus mówi w 33 wierszu, że jeszcze krótki czas będę z wami, a potem odejdę do tego który mnie posłał i dalej szukać mnie będziecie, lecz nie znajdziecie, a gdzie ja będę wy przyjść nie możecie w. 34. 

Widzimy, że Żydzi zupełnie tego nie rozumieją, oni myślą, że Jezus zamierza odejść z Judei i udać się w inne rejony, a On tymczasem mówił o swojej śmierci, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu.

Daje im również ostrzeżenie, że jeśli teraz Go odrzucą to przyjdzie dzień, kiedy będą Go potrzebowali i będą Go szukać, ale Go nie znajdą. Przyjdzie chwila, kiedy będą potrzebowali Zbawiciela, będzie to dzień, gdy staną przed Bożym sądem w niebie ze swoimi grzechami, a wtedy Jezus będzie im niezbędny do zbawienia, bo jest drogą prawda i życiem i nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przez wiarę w Niego (Ew. Jana 14,6). On jest jedynym pośrednikiem między Bogiem, a ludźmi, bo jako jedyny zapłacił za ludzkie życie swoją krwią. 

Jezus powtórzył to im w 8 rodz. wiersz 21

Jan 8:21  I rzekł znowu do nich: Ja odchodzę, a wy mnie szukać będziecie i w grzechu swoim pomrzecie; dokąd ja odchodzę, wy pójść nie możecie.

Więc oni stoją przed Bożym sądem i rozpaczliwie potrzebują Jezusa, ale wtedy już go nie znajdą, wtedy będzie za późno, a tam gdzie On będzie, czyli w niebie, bez Niego wejść nie mogą. I nie tylko dotyczy to ich, ale wszystkich ludzi, każdego z nas, ciebie i mnie. Jeśli dzisiaj rezygnujemy z Jezusa, odrzucamy Go jako Pana i Zbawiciela, bo mamy swoje osobiste powody, to czynimy na własną wieczną szkodę.

Kiedyś, kiedy nadejdzie dzień sądu, każdy człowiek będzie potrzebował Chrystusa, by dostać się do nieba, by mógł zostać uznany przed Bogiem za sprawiedliwego. Będzie potrzebował, by Jezus przyznał się do Niego przed swoim Ojcem i wyznał, że jesteśmy Jego uczniami, że w Niego uwierzyliśmy, że zapłacił za nasze grzechy swoją śmiercią na Krzyżu i wziął na siebie należną nam karę. Jeśli tak będzie bramy nieba otworzą się dla nas szeroko, cudowna wieczność stanie przed nami otworem, a my radośnie w poczuciu zwycięstwa wkroczymy do Królestwa Bożego.

Jeśli jednak nie daj Bóg, pomrzemy w swoich grzechach, bo opieraliśmy się Zbawicielowi, bo zawsze coś było ważniejszego od Jego słow, bo zawsze było jakieś ale, a Chrystus przed Ojcem powie -  „nie znam Cię, idź precz w ogień wieczny”, to będzie straszna tragedia każdego człowieka, tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.

Czyli Jezus daje tu poważne ostrzeżenie żeby nie odrzucać Go, bo w ten sposób ściągamy na siebie potępienie.

Wiele osób jest tak blisko, a życie wieczne jest niemal na wyciągnięcie ręki, a jednak nie wchodzą do Królestwa Bożego. Czasami ktoś w domu był chrześcijaninem, matka, ojciec dzieci, brat lub siostra i domownicy mogli cały czas słyszeć ewangelię, ale jednak odrzucili ją. Jakże będzie im przykro w dzień sądu. Innym razem sąsiedzi są wierzący lub ktoś z bliskiego otoczenia dając świadectwo, ale ludzie odrzucają Boży dar życia wiecznego. Oby nie było nikogo z nas jak tu jesteśmy dzisiaj, kto stanąłby przed Bożym sądem i musiał sobie uświadomić, że był tak blisko, a jednak nie uwierzył. Szukajmy Jezusa dzisiaj póki jeszcze jest czas, wzywajmy Jego imienia, by zbawił nas, i narodził nas na nowo przez Słowo Prawdy i moc Ducha Św. abyśmy w dzień, kiedy przed Nim staniemy mogli usłyszeć, dobrze sługo dobry i wierny wejdź do radości Pana swego  Mat 25,23.         

28.01.2025

Wiarygodność Jezusa Ew. Jana 7,14 – 24


Skończyliśmy w poprzednim fragmencie na tym, że Jezus poszedł na święto namiotów nie jawnie, ale po kryjomu. Był świadomy, że Żydzi podjęli decyzje żeby Go zabić i szukali Go w tłumie żeby zrealizować swój plan, ale Jezusa tam nie było, bo poszedł później na święto. Z powodu Jezusa było spore zamieszanie wśród Żydów, jedni mówili, że jest dobrym człowiekiem inni zaś, że jest zły i zwodzi Żydów.

Więc ludzie musieli podjąć decyzje, co zrobić z Jezusem z kim mamy do czynienia, z szaleńcem, który twierdzi, że trzeba jeść jego ciało i pić jego krew, cudotwórcą, który rozmnaża jedzenie dla wielotysięcznego tłumu, czy może z Bogiem, który powiedział, że kto nie czci mnie, nie czci i Ojca. Jedno jest pewne, trudno było przejść obojętnie wobec Jezusa.

Jan, autor ewangelii, chce nas przekonać, że ktoś taki jak Jezus, nie może być zwodzicielem, kimś złym, ale jest w rzeczywistości Zbawicielem. Część Żydów, szczególnie przywódcy Izraela uważali, że rzeczy, które Pan Jezus o sobie twierdził, nie są jedynie objawem szaleństwa, ale przede wszystkim wielkiego bluźnierstwa. Twierdzili, że skala szaleństwa Jezusa ma taki poziom, że musi być opętany przez demona. Ale z kolei czyny jakich dokonywał, spektakularne uzdrowienia i wielkie cuda, dowodziły że ma wielką moc od Boga. 

Przypomnijmy sobie jaki jest cel napisania Ewangelii Jana, który jest jasno nam przedstawiony w 20 rozdz. Ew. Jana

Jan 20:30  I wiele innych cudów uczynił Jezus wobec uczniów, które nie są spisane w tej księdze;

31  Te zaś są spisane, abyście wierzyli, że Jezus jest Chrystusem, Synem Boga, i abyście wierząc mieli żywot w imieniu jego.

Więc Jan chce nas przekonać, do wiary w Jezusa abyśmy nie mieli wątpliwości, kim On jest.

Niestety dość sporo ludzi wciąż znajduje się na rozdrożu, co prawda słyszeli o Jezusie, może nawet słyszeli ewangelię, może nie jeden raz, ale wciąż mają wiele wątpliwości.

Jestem przekonany, że można je wszystkie rozwiać i się upewnić przez studiowanie Słowa Bożego i szczere podejście do Chrystusa z kim mamy do czynienia.

Widzimy w naszym fragmencie, że Pan Jezus dociera na święto w środku tygodnia i wstępuje na zewnętrzny dziedziniec  świątyni oraz zaczyna publicznie nauczać. Z pewnością wokół niego gromadzi się wielki tłum, który Go słucha. Mnóstwo ludzi przyszło na święto chcąc oddać Bogu cześć i złożyć ofiary, mówimy tutaj o tysiącach osób, które są świadkami tej przemowy Pana. W ten sposób Jezus zaskoczył przywódców Izraela, bo prawdopodobnie sądzili, że nie przyjdzie już na święto skoro dotychczas Go nie było.

Gdy Jezus zaczyna przemawiać, to nie jest to zwykła przemowa, ale sposób jak się wyraża, z jakim autorytetem mówi, jakie głębokie przekonanie wypowiadanych towarzyszu mu, robi ogromne wrażenie na ludziach. Tak ogromne, że jak faryzeusze dowiadują się, że On jest w świątyni i naucza, to wysyłają po niego straż świątynną, która ma na celu aresztować Jezusa w. 32. Ale gdy docierają na dziedziniec i zaczynają go słuchać, to rezygnują z aresztowania Pana i mówią w 46. wierszu, że nigdy jeszcze człowiek nie przemawiał jak ten mówi.

Pan Jezus mówił przede wszystkim z wielką mocą, jego słowa przeszywały do głębi człowieka oraz docierały do najgłębszych zakamarków serca.

Dzisiaj zobaczymy kolejne rzeczy z naszego fragmentu, które potwierdzają, że Jezus pochodził od Boga i był Bożym Synem.

Pierwszy argument, że Jezus naprawdę jest od Boga znajduje się w 15 wierszu, kiedy faryzeusze i inni Żydzi nie potrafią zrozumieć skąd Jezus ma taką wiedzę, a także umiejętność lekkiej, błyskotliwej mocy przemowy. Dziwią się i  mówią skąd jego ta uczoność, skąd On zna Pisma skoro się nie uczył ani nie jest wykształcony.

Żeby mieć pełniejszy obraz musimy zrozumieć, że wtedy za czasów Jezusa było wielu nauczycieli i wielu rabinów nauczało publicznie. Jednego dnia mogłeś spotkać kilku lub kilkunastu nauczających rabinów. Rabini mieli też specyficzny sposób nauczania, najczęściej powoływali się na innych znanych rabinów, którzy byli darzeni szacunkiem i autorytetem. To pozwalało im potwierdzić ich słowa oraz mieć pewność że nie wymyślają czegoś nowego. Ale Jezus tak nie czynił, On nie powoływał się na nikogo poza swoim Ojcem, nie szukał żadnych ludzkich autorytetów, by potwierdzić swoje słowa, ale odwoływał się do Pisma i autorytatywnie wyjaśniał je, co możemy choćby zaobserwować w kazaniu na górze. Tam Jezus polemizuje z różnymi naukami współczesnych znanych nauczycieli i mówi „słyszeliście, że powiedziano, a ja wam powiadam”. Kolejna rzecz, to oni mówią, że On nie skończył żadnej z ich szkół religijnych, które mógłby dać człowiekowi umiejętność nauczania i wykładania Pisma oraz dawały takie przyzwolenie na zbieranie uczniów i nauczanie. Więc nie potrafią zrozumieć jak Jezus bez studiowania nabył takie umiejętności znajomości Pisma, dlaczego pozwala sobie na publiczne wystąpienia w świątyni i w innych publicznych miejscach gromadząc przy sobie tłumy, skoro nie został uznany, zaakceptowany i nie otrzymał przyzwolenia od przywódców religijnych.

Nadto kilka razy mieli z Nim dyskusje nie mogą sprostać mądrości i błyskotliwym odpowiedziom jakich udzielał. A gdy próbowali Go przycisnąć, zdyskredytować i ośmieszyć, to okazywali się przegranymi jak choćby w tej sytuacji w Ew. Mateusza w 22 rozdz. gdy pytają Jezusa, czy należy płacić podatek cesarzowi, a Jezus im odpowiada co cesarskiego dajcie cesarzowi, a co boskiego Bogu.

Więc przestali z Nim rozmawiać na argumenty i zaczęli go fałszywie oskarżać. Widzimy to czasami w debacie publicznej, jak ktoś nie ma już argumentów, albo przegrał potyczkę słowną, to może zacząć cię wyzywać od głupich, nieuków, prostaków, albo zaczyna kpić z takiego człowieka żeby go ośmieszyć.

Ale ta nieuczynność Jezusa, że nie uczył się w żadnych akademickich szkołach, a jednak doskonale znał Pismo i umiał Go wyjaśniać dowodzi, że Jezus miał objawienie z góry, był napełniony Duchem świętym, przemawiał z Boga, dlatego z taką lekkością i głębokim zrozumieniem mógł wyjaśniać Słowo Boże.

Sam Jezus jako Syn Boży był autorem zapisanych słów w Biblii, to On je objawił Mojżeszowi i prorokom, by mogli w Biblii zapisać Słowa pochodzące od Boga. Skoro sam był autorem tych słów, to doskonale je rozumiał - rozumiał ich sens oraz przesłanie i może bez kłopotu je wyjaśniać.

Choć w wielu przypadkach brak odpowiedniego kształcenia dyskredytuje człowieka, bo dowodzi braku jego kompetencji, to jednak w przypadku Pana Jezusa jest niezwykłym świadectwem wiarygodności Jego pochodzenia z nieba, bo to oznacza, że nie wyćwiczył tych zdolności, ale ich źródłem jest nadprzyrodzona Boża moc.

Zauważcie, że w Ew. Mateusza w 10,20 rozdz. gdy Jezus wysyła uczniów na misje, to mówi im, że mają nie przygotowywać sobie obrony słownej wobec tych, którzy będą ich prześladować, ale że w owej godzinie, gdy będą się bronić, to moc Ducha Św. sprawi, że będą odpowiadać z taką Bożą mądrością, że ich wrogowie nie będą mogli się temu oprzeć. Widzimy tutaj taką samą moc i takie same źródło uczoności jak miał nasz Pan. Miał niezwykłą głęboką wiedzę i przemawiał w wyjątkowy sposób, bo nie mówił sam od siebie, ale to co kazał Mu Bóg Ojciec. I dokładnie Jezus to mówi w 16 wierszu, że Jego słowa pochodzą od Boga, że Bóg się do Niego przyznaje, że stoi za Jego słowami i Jego czynami, bo nie realizuje swojej woli, ale Ojca.   

Następnym świadectwem w naszym fragmencie, że Jezus pochodzi od Boga jest to, co jest napisane w 17 wierszu, że jeśli ktoś chce pełnić wolę Jego, to pozna, czy nauka Jezusa jest z Boga, czy też Jezus mówi sam od siebie. Inaczej mówiąc Pan Jezus twierdzi, że jeśli ktoś jest szczery i naprawdę szuka Boga i chce wiedzieć, czy Jezus jest tą osobą, która jest pośrednikiem między Bogiem ludźmi, która może przyprowadzić nas do Ojca, to Bóg w sposób nadprzyrodzony objawi tą prawdę, temu człowiekowi. Czyli Pan Jezus mówi, że w chwili w której człowiek daje wiarę Jego słowom i zaczyna w oparciu o te słowa szukać prawdy, to Bóg zaczynie działać w takim człowieku i da mu odpowiedzi na Jego pytania o prawdę, da mu ponadnaturalne objawienie.

Niektórzy się zastanawiają jak w tym gąszczu religii rozpoznać tą prawdziwą, jak się upewnić, gdzie jest zbawienie, a Jezus tutaj daje odpowiedź, że jeśli naprawdę poszukujesz Boga, jeśli chcesz Go czcić zgodnie z prawdą, w taki sposób jak On chce być czczony, to otrzymasz ponadnaturalne objawienie, doświadczysz w swoim życiu ponadnaturalnego działania Boga, byś mógł się upewnić, że Jezus jest Drogą, Prawdą i Życiem Jana 14,6. Jeśli natomiast chcesz kpić z Jezusa, wykorzystywać Go, użyć Jego osoby do swoich osobistych celów, nie masz szczerego serca, nie poszukujesz Boga szczerze, nie zamierzasz czynić Bożej woli, ale przychodzisz, by szydzić z Jezusa jak czynili to faryzeusze, to szydercą pozostaniesz, bo Bóg niczego ci nie pokaże. Bóg nie jest zainteresowany udowadniać czegokolwiek tym, którzy chcą drwić.  Więc warto się zastanowić jakie są nasze motywacje, gdy przychodzimy do Chrystusa, czy chcemy pełnić Bożą wolę, bo dopiero wtedy możemy doświadczyć mocy Boga. I oczywiście Bóg doskonale zna szczerość naszych motywacji, szczerość naszych intencji. Wszystkich ludzi wokół  możemy oszukać, możemy nawet zwodzić samych siebie, że niby pragniemy Boga i Jego woli, ale tak naprawdę zależy nam na czymś innym. Boga jednak nie oszukamy, On doskonale wie w jakim celu jesteśmy tu dzisiejszego poranka i zgodnie z naszymi motywacjami odpowiada nam.

Kolejna rzecz, która przemawia za Chrystusem jest w 18 wierszu, że Jezus niczego nie czynił dla własnej chwały, dla własnej osobistej korzyści, ale cechowała go niezwykła głęboka pokora jakiej nie ma i nie miał żaden człowiek. Każdy czyn i każde przedsięwzięcie w życiu Jezusa były w tym celu, by uwielbić Boga Ojca i zrealizować Jego wolę. Wszyscy ludzie szukają osobistej korzyści podejmując się różnych działań i przedsięwzięć, każdy się pyta co ja z tego będę miał lub miała. Jeśli nie pyta się głośno, to stawia sobie takie pytania w sercu. Ale z Jezusem tak nie było, On nie chciał niczego dla siebie, nie zastanawiał się i nie kalkulował ile może stracić lub na jakie zyski może liczyć, nie myślał o tym, czy służba mu się opłaca, nie czuł się stratny gdy utracił na krótko pozycje w niebie i uniżył się stając się sługą. Nie czuł się stratny, gdy ktoś mu nie podziękował, ktoś się z nim nie przywitał, czy ktoś go nie zaprosił, czy nie obdarzył odpowiednim szacunkiem, choć On jako jedyny na to wszystko zasługiwał i mógł domagać się własnej chwały.

I Jezus mówi, że fałszywi nauczyciele, mówią od siebie i liczą zyski, szukają własnej czci, własnej chwały. Czasami szukają pieniędzy, innym razem władzy, mogą też służyć dla rozgłosu i czują się ważni, gdy są popularni. I tak właśnie Pan Jezus mówił o współczesnych mu przywódcach

Jana 5:44  Jakże możecie wierzyć wy, którzy nawzajem od siebie przyjmujecie chwałę, a nie szukacie chwały pochodzącej od tego, który jedynie jest Bogiem?

Problem z nimi był taki, że nawzajem sobie kadzili, by zaspokoić swoją pychę i karmić swoje ego.

Oj, niestety jak często widać to w kościele, w małżeństwach, w relacjach z innymi ludźmi, niektórzy potrafią się obrażać o byle co, trzeba z nimi ciągle obchodzić się jak z gorącym jajkiem, bo gdzie się nie dotknie to parzy. Ale Chrystus taki nie był, bo nie mówił sam od siebie, nie działał, by zwrócić na siebie uwagę, to też nie czuł się stratny, gdy Go pomijano. Nie czuł się poniżony, gdy nachylił się żeby umyć stopy swoim uczniom podczas ostatniej wieczerzy, a zwłaszcza Judaszowi. Nie przyszedł, by Mu służono i nie oczekiwał tego od innych, ale sam im służył, nie szukał domu, nie szukał wygody, nie szukał zysków, co potwierdza Go jako prawdziwego Zbawiciela. Pokaż mi drugiego takiego człowieka na przestrzeni historii. Weź pod uwagę, wszystkie wielkie postacie historyczne, wszystkich założycieli wielkich religii, zbadaj ich życiorys, a zobaczysz, że wszyscy oni byli bardzo podobni do każdego z nas, szukający osobistych zysków, obrażający się, mający kaprysy, nawet najlepsi z nich, wszyscy mają cechy upadłych ziemskich ludzi, ale nasz Pan był inny, był z Nieba.

Następna cecha Jezusa, która dowodzi, że jest Bożym Synem dotyczy jego bezgrzeszności. Zobaczmy na końcówkę 18 wiersza. Jezus mówi, że skoro nie szuka własnej chwały, a jedynie chwały Ojca, to Jego motywacje są całkowicie czyste i nie w Nim nieprawości. Jezus przemawiając w świątyni mówi, że jest człowiekiem bez grzechu, że nie popełnił żadnej nieprawości. Co oczywiście potwierdzają inne fragmenty Pisma.

W 1 liście Piotra 1,22 czytamy

1 Piotra 2:22  On grzechu nie popełnił ani nie znaleziono zdrady w ustach jego;

także 2 list do Koryntian mówi o tym

2 Koryntian 5:21  On tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą.

I jeszcze jeden fragment z listu do Hebrajczyków

Hebrajczyków 4:15  Nie mamy bowiem arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze słabościami naszymi, lecz doświadczonego we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu.

Widzimy więc, że Pan Jezus będąc na ziemi wiódł czyste i zupełnie bezgrzeszne życie. Nie popełnił nigdy żadnej nieprawości, czyli nie złamał, nie przekroczył żadnego Bożego przykazania, czy to w myślach, czynach, dążeniach lub motywacjach.

Jeśli chodzi o innych natomiast, o Żydów z którymi polemizuje i się spiera, to dowodzi, że są grzesznikami. Mówi, że Mojżesz dał im prawo, a oni chlubili się jego posiadaniem, jednak nikt z nich przestrzegał tego prawa. Wszyscy byli grzesznikami, wszyscy złamali i łamali Boże przykazania stając się przestępcami prawa. Nawet w tej chwili jak Jezus do nich mówił, to odkrył myśli ich serc i publicznie objawił ich grzech, którym była chęć i planowanie zamordowania Go, a 6 przykazanie dekalogu mówiło nie zabijaj, nie morduj, nie chowaj nienawiści w swoim sercu.

I ta prawda o ich grzeszności nie dotyczy tylko ich, ale każdego z nas. Jezus powiedział Mojżesz dał wam prawo, ale nikt z was go nie przestrzega, wszyscy jesteście winni. Apostoł Paweł natomiast w liście do Rzymian mówi tak

Rzymian 3:10  Jak napisano: Nie ma ani jednego sprawiedliwego,

11  Nie masz, kto by rozumiał, nie masz, kto by szukał Boga;

12  Wszyscy zboczyli, razem stali się nieużytecznymi, nie masz, kto by czynił dobrze

I dalej w Rzymian 3:23  Gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej.

Widzimy więc w naszym fragmencie wyraźny kontrast miedzy Panem Jezusem, a nami. O nim jest napisane, że nie ma w nim nieprawości, a o innych, że nikt nie przestrzega prawa.

Jak reagują na to Żydzi w 20 wierszu, gdy dowiadują się o swojej winie?

Czy przyznają się do swojego grzechu, by mogli zostać zbawieni? Nie, czynią tak jak znaczna większości grzeszników skonfrontowanych ze swoim grzechem. Bronią się, kłamią i zaczynają go oskarżać zamiast pokutować. Mówią, demona masz, kto chce Cię zabić?

A jak my reagujemy, gdy jesteśmy skonfrontowani z grzechem, może tu dzisiaj przez Boże Słowo, albo w innych okolicznościach, może podczas innego kazania, czy przy lekturze Bożego Słowa, albo zwrócono nam uwagę, napomniano nas, czy jakkolwiek inaczej. Jak reagujemy wtedy, kiedy nasz grzech, mój grzech, staje się jawny? Pokutujemy, czy bronimy naszego grzechu? Pokuta prowadzi do zbawienia i oczyszczenia, obrona grzechu prowadzi do zatwardzenia serca. Z każdą taką obroną naszej winy, nasze serca stają się twardsze na Boże Słowo, a Boży głos w nich cichnie i w końcu staje się zupełnie niesłyszalny. 

I ostatnia rzecz, która dowodzi, że Jezus jest Synem Bożym, to sprawiedliwy osąd spraw, co widzimy od 21 do 24 wiersza. Pan Jezus cofa się tutaj do 5 rozdz. Ew. Jana, kiedy uzdrowił chorego przy sadzawce w Szabat. To był ten moment, kiedy Żydzi zaczęli żywić do niego nienawiść i uważać za bluźniercę. A Jezus na podstawie Pisma wyjaśnia im, że zgorszenie, czy oburzenie na jego czyn było niesłuszne. On mówi, że otrzymali od przodków, od Abrahama, a później Mojżesza obrzezanie, którego mieli dokonywać 8 dnia. Ale zdarzało się, że 8 dzień obrzezania dziecka wypadał w szabat, a w szabat prawo zakazywało pracy, jednak Żydzi obrzezywali dziecko dokonując Jego oczyszczenia. Więc czasami dochodziło do takiej sytuacji jakby chęć przestrzegania jednego Bożego przykazania powodowała, że łamało się inne przykazanie. I Jezus mówi, że wtedy Żydzi nie mają z tym problemu i pomimo szabatu dokonują obrzezania, oczyszczenia, aby prawo nie zostało naruszone. A mają pretensje do Niego, że On dokonał, uzdrowienia całego człowieka okazując mu miłosierdzie. Przecież takie postępowanie było hipokryzją. Okazywanie miłosierdzia było nad przykazanie szabatu, podobnie jak obrzezanie w szabat.

Jak widzimy Pan Jezus zawsze miał właściwy osąd spraw, bo znał doskonale naturę prawa Bożego i znał doskonale ludzkie serca. Niezależnie od sytuacji. W ks. Objawienia o Jezusie jest powiedziane, że Jego oczy jak płomień ognia Obj 1,14, widzą wszystko, każdą sprawę, każde postępowanie we właściwym świetle. Jezus nigdy nie sądzi stronniczo i nikogo nie skrzywdzi w swojej zapłacie, bo nie sądzi z pozoru, ale zawsze sprawiedliwie.

I do takiego sprawiedliwego osądu w stosunku do Jezusa są wezwani Żydzi i my, byśmy nie sądzili Jezusa z pozoru odrzucając Go, ale byśmy zrozumieli, że jest prawdziwym Zbawicielem. Wiele osób odrzuca Jezusa, bo ocenia go powierzchownie np. jako postać religijną lub jedynie dobrego człowieka, albo przenikliwego filozofia, czy mędrca, a może cudotwórcę. Nie widzą w Jezusie tego, kogo powinni zobaczyć, Pana I Boga, jedynego Zbawiciela, któremu należy się wszelka chwała i cześć.

A ty, kogo w Nim widzisz, czy twój osąd, twoja ocena Jezusa jest słuszna? Na to pytanie już sami musimy sobie odpowiedzieć.

17.01.2025

Reklama dźwignią handlu Ew. Jana 7,1 – 13


 Prawdopodobnie większość z nas słyszała takie powiedzenie „reklama dźwignią handlu”. Podkreśla ono, że jeśli chcemy odnieść sukces w sprzedaży naszych produktów i usług, to musimy postawić na marketing. Wiele firm doskonale to rozumie i wydają sporo pieniędzy, by ich produkty lub usługi były szeroko reklamowane, zatrudniają także specjalistów od reklamy, którym płacą niemałe pieniądze licząc na to, że to zwielokrotni ich zyski.

Podobne myślenie przenika do kościoła, że musimy się maksymalnie reklamować, by być coraz bardziej znanym i mieć szeroki wpływ. Oczywiście nie ma nic złego w informowaniu o wydarzeniach, czy zapraszaniu ludzi do kościoła, czy głoszeniu ewangelii przez środki masowego przekazu, ale takie ciągłe nachalne promowanie siebie, które ma na celu sprawić, że będzie o nas głośno i świat nas pozna nie jest odpowiednie, bo świat ma nas poznawać przez działanie Boga w nas, a nie auto promocje, na czym jak widzimy Jezusowi nie zależało.

Dzisiaj wchodzimy do 7 rodz. Ew. Jana. Od wydarzeń z 6 rozdziału minęło trochę ponad pół roku, bo na początku 6 rozdziału w 4 wierszu, czytaliśmy, że blisko była pascha – jedno z najważniejszych świąt Żydowskich. Teraz czytamy na początku tego rozdziału o innym święcie, które się zbliżało – święcie namiotów. Od paschy do święta namiotów jest około pół roku.

Święto namiotów było ważnym świętem żydowskim, które zostało nakazane przez Boga w Ks. Kapłańskiej w 23 rodz. Podczas tego święta Żydzi mieli wspominać czterdziestoletnią wędrówkę po pustyni, kiedy mieszkali pod namiotami i byli prowadzeni przez Boga. W tym okresie Bóg dawał im mannę z nieba każdego ranka, a ich ubrania nie niszczyły się. W okresie tego święta rozstawiano namioty przy domach i przez tydzień mieszkano w nich, a mężczyźni byli zobowiązani iść do Jerozolimy, by tam uczcić Pana. Z tym świętem było związane jeszcze inne święto, które w tym czasie obchodzono, to święto żniw podczas którego dziękowano Panu za opiekę i zaopatrzenie. Święto namiotów połączone ze świętem żniw, było jednym z najbardziej radosnych świąt w Izraelu. W czasach Jezusa temu świętu towarzyszyły różne zwyczaje jak wylewanie wody przez kapłana na ołtarz na pamiątkę wytryśnięcia wody ze skały na pustyni. Co później posłużyło Panu Jezusowi w 37 wierszu jako obraz otrzymania Ducha Św. dla tych, którzy w Niego uwierzą. Także palono świece i pochodnie na dziedzińcu kobiet do czego Jezus odnosi w 8 rodz. Jana, mówiąc że jest światłością świata.

W okresie między tymi świętami Jezus przebywał w rejonach Galilei i tam służył i jak czytamy nie chodził wtedy do Judei, bo nienawiść przywódców w Jerozolimie wobec Jezusa narastała i chcieli Go zabić. Więc nie chciał ich prowokować oraz w żaden sposób przestępować woli Ojca, którą było, by umarł na Krzyżu Golgoty w wyznaczonym czasie przez Boga. Choć był w Jerozolimie wiele miesięcy wcześniej, to wciąż pamięć o Jezusie i dyskusje na temat jego służby były żywe. W  tej sytuacji możemy też widzieć jak realizuje się Boża wola, czasami ma to miejsce przez cudowne niezwykłe zdarzenia, a innym razem w sposób naturalny, ale tak naprawdę nie mniej cudowny. Jednak często nie dostrzegamy tego, bo Bóg działa posługując się naturalnymi prawami.

W związku z tym, że Pan Jezus już był bardzo znany i wzbudzał wiele emocji, to przystąpili do Niego jego bracia, że jeśli chce dać się poznać światu, to powinien iść do Jerozolimy na święto szałasów, gdzie będzie setki tysięcy Żydów, a nie chodzić po jakiś małoznaczących wioskach, które nie przyniosą mu wielkiego rozgłosu.

Trudno powiedzieć z jakąś pewnością dlaczego bracia Jezusa tak mówią do Niego, czy faktycznie zależało im na tym, by ich niezwykły brat został poznany i uznany jako Mesjasz, czy raczej mają tu na myśli jakiś sarkazm wyśmiewając Go lub uważając za szaleńca, że miałby być Synem Bożym.

Ktoś może zadaje sobie pytanie o jakich braciach jest tu mowa, bo przecież w Polsce Kościół Rzymskokatolicki naucza, że Maria była zawsze dziewicą i urodziła jedynie Pana Jezusa. Ale Ewangelie jasno mówią, że po urodzeniu Pana Jezusa Maria miała kolejne dzieci ze swoim mężem Józefem i prowadzili normalne małżeńskie życie.

Ewangelista Mateusz zapisał jak ludzie komentowali służbę Jezusa zwracając uwagę na jego rodzeństwo:

Mateusza 13:55  Czyż nie jest to syn cieśli? Czyż matce jego nie jest na imię Maria, a braciom jego Jakub, Józef, Szymon i Juda?

56  A siostry jego, czyż nie są wszystkie u nas? Skąd ma tedy to wszystko?

Widzimy, że Maria miała poza Jezusem jeszcze 4 synów i przynajmniej dwie córki. A w 1 rozdziale Ew. Mateusza 1,25 jest powiedziane, że Józef nie obcował z Marią do czasu, aż urodziła syna, co oczywiście oznacza, że później mieli normalne relacje małżeńskie.

Jeden z braci Jezusa - Jakub, gdy się nawrócił przewodził kościołowi w Jerozolimie i napisał list Jakuba, a inny brat Juda napisał list Judy.

Więc nie jest prawdą jak twierdzi Kościół Rzymski, że Maria była zawsze dziewicą, a Jezus był jedynym jej synem. Niestety kościół Rzymski głosi te fałszywe rzeczy, by wzmacniać kult Marii, który jest wyraźnie z nauką Nowego Testamentu, ci którzy czytają Słowo Boże wiedzą jak jest.

Więc bracia jego mówią, żeby Jezus poszedł na święto i dał się poznać światu, choć oni sami nie wierzyli w Niego i nawrócili się dopiero po zmartwychwstaniu.

Może chcieli, by Jezus przez swoje cuda odzyskał trochę uczniów, których pod koniec 6 rozdziału utracił. I wydaje się, że sami zastanawiali się kim On jest i chcieli, by w Jerozolimie, gdzie było centrum religijno-polityczne, to się objawiło.

Nawet posługują się tutaj w 4 wierszu przysłowiem „że nikt w skrytości nic nie czyni, jeśli chce być znany. Skoro czynisz te wszystkie rzeczy, te wszystkie wielkie cuda, do daj się w końcu poznać światu”.

Wygląda na to, że Jego fizyczna rodzina nie rozumie, Jego misji, nie rozumie kim Jezus jest i w jaki sposób zostanie poznany. Oni myślą typowo po ludzku, że Jezusowi chodzi o sławę i wielkość, by dał się poznać światu jak każdy człowiek i był podziwiany oraz uważany za kogoś wyjątkowego jeśli faktycznie taką osobą jest.

Ich sugestia jest podobna do tej jaką posłużył się szatan w stosunku do Jezusa, że jeśli jesteś Synem Bożym, to zrób różne niezwykłe rzeczy. Być może diabeł kusi teraz Pana Jezusa przez rodzinę, by szukał własnej chwały i wielkości wywyższając się sam i nie okazał posłuszeństwa Bogu Ojcu. A planem Bożym było, by do końca okazał się uniżonym sługą Boga i został wywyższony przez śmierć oraz Zmartwychwstanie dla naszego zbawienia, to wtedy miał być uwielbiony i wyniesiony do chwały żeby mógł wszystkich do siebie pociągnąć.

Jak diabeł kusił Jezusa przez tłum, przez rodzinę, czy bezpośrednio prowokując Go, by został wywyższony przed czasem i szukał własnej chwały, tak kusi kościół i każdego z nas. Dlatego na początku wspomniałem o takiej nachalnej promocji siebie samego, często jest to ubrane w religijne szaty i czynione w Imieniu Jezusa, ale tak naprawdę chodzi o ludzi. To nierzadko ludzie chcą być znani i podziwiani oraz czerpać z tego jakieś osobiste zyski. Dzisiaj w dobie Internetu jeśli zależy nam na zasięgach, to musimy zadać sobie pytanie dlaczego, jeśli zależy nam na rozgłosie, to dlaczego, jeśli zależy nam na tym, by być znanym, to wciąż stoi przed nami pytanie dlaczego? Czy zależy nam na Bożej chwale, czy na swojej? Czy nasz Kościół i nasze posługi chcemy budować wedle Bożych metod, czy świeckich? Wierze, że jeśli naprawdę będziemy służyć Bogu w pokorze i jak Jezus uniżymy się do poziomu sługi, Bóg da nam prawdziwy Boży wpływ. Ale gdyby nawet nam nie dał i uznał, że mamy być nie poznani przez świat, to wiemy, że w swoim czasie, gdy Jezus powróci, nas wywyższy. Dlatego nie zabiegajmy sami o to, by być kimś wielkim, raczej gorliwie i z oddaniem służmy Bogu, a jeśli On chce posłuży się nami w świecie.

Zwróćmy uwagę, co Jezus odpowiada swoim braciom, gdy oni zachęcają, by objawił swoją wielkość światu. On mówi, że Jego czas jeszcze nie nadszedł, ale dla nich zawsze jest właściwa pora. Chodzi o to, że pan Jezus zawsze działał zgodnie z wolą swego Ojca, wszystkie wydarzenia w Jego życiu, wszystkie czyny i każde postępowanie miało swój odpowiedni czas, który wyznaczył Mu Bóg. Jego czas wywyższenia jeszcze nie nadszedł, jak powiedziałem wcześniej miało to się wydarzyć przez Krzyż i zmartwychwstanie, a to dopiero będzie za pół roku.

Natomiast dla jego braci zawsze jest właściwa pora mówi Jezus. Co oznacza, że oni nie liczyli się z Bożą wolą w swoim życiu, nie byli zależni od Boga w swoich dążeniach i planach, więc postępowali jak chcieli. Nie zastanawiali się, czy to jak przeżyją kolejny dzień jest wypełnieniem Bożego planu. W związku z tym każdy dzień był dla nich dniem dobrym, by czynić jak im się podoba. Jezus natomiast był ograniczony przez poddanie Bogu. I podobnie jest w życiu jego uczniów, czas ich wywyższenia jeszcze nie nadszedł, więc nie dziwmy się, że kiedy idziemy za Chrystusem, będziemy odrzuceni i prześladowani przez świat jak był Jezus. Będzie tak z tego powodu, że chrześcijanie chcą realizować Bożą wolę, ich życie jest ograniczone przez Boże Słowo, a to spotyka się z nienawiścią świata, bo świat żyje innymi wartościami, które są przeciwne Bogu i Jego Słowu. Świat chce pozostać w swoim grzechu i w swojej niezależności od Boga. Ludzie którzy chcą żyć w zależności od Boga będą starali się tak wykorzystywać swój czas i swoje życie, by spełniać Bożą wolę, a to będzie ciągle decydowało o ich wyborach.

Pan Jezus mówi o tym w 7 wierszu, że świat, nie będzie nienawidził braci Jezusa, bo oni są ze świata i należą do świata, ale Jezus spotka się z nienawiścią świata ponieważ świadczy o tym, że czyny świata są złe i wzywa go do upamiętania.

Wierzący w Chrystusa powinni liczyć się z tym, że podobnie jak Jezus będą odrzuceni przez świat do czego później Pan odnosi się w 15 rozdz. Ew Jana

Jan 15:18  Jeśli świat was nienawidzi, wiedzcie, że mnie wpierw niż was znienawidził.

19  Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; że jednak ze świata nie jesteście, ale ja was wybrałem ze świata, dlatego was świat nienawidzi.

Natomiast w 16 rozdz. Jana Jezu mówi tak

Jan 16:33  To powiedziałem wam, abyście we mnie pokój mieli. Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat.

Należy wiedzieć, że świat o którym mówi apostoł Jan to grzeszny upadły system sprzeciwiający się Bogu wraz z jego dążeniami i wartościami, a na czele tego sytemu stoi szatan jako bóg świata tego. Czyli świat jest narzędziem w ręku szatana, by trzymać ludzi z dala od ewangelii i w niewoli swoich grzechów.

Pan Jezus nie postępował wedle woli tego świata, nie miłował tego, co kocha świat i nie szukał tego, czego szuka świat, ale przez swoje słowa i życie dowodził, że świat jest pogrążony w nieprawości i kłamstwie, przez co wzbudzał nienawość i agresje świata w stosunku do siebie.

Jezus również nie działał jak ówcześni i współcześni politycy. Mógł udać się na święto, zawrzeć kilka kompromisów złożyć jakieś obietnice w zamian za przysługi polityczne i zostałby obdarowany wysokim stanowiskiem, a może nawet okrzyknięto by Go królem, co już wcześniej się zdarzało. Jemu nie zależało na ziemskich zaszczytach, ale na spełnianiu woli Ojca przez co mógł stać się naszym Zbawicielem i zasiąść na wiecznym tronie jako Królów Król i Panów Pan, nie tylko ziemskich królestw, ale całego wszechświata, tak że na Imię Jezusa musi się skłonić wszelkie imię każdego stworzenia, tego co w górze wysoko i tego co na ziemi nisko. Wszystko będzie poddane pod stopy Jego w dzień, gdy w wielkiej chwale powróci z nieba aby być podziwianym przez wszystkich.

Następnie Pan mówi żeby jego bracia szli na święto namiotów, a On jeszcze nie pójdzie, bo jak wcześniej powiedział, nie było to w tym czasie wolą Ojca.

Jednak po kilku dniach poszedł, nie jawnie, ale po kryjomu czytamy w 10 wierszu. Niektórzy mogą myśleć, że Pan Jezus oszukał swoich braci, bo powiedział, że nie pójdzie na święto, a poszedł. Ale należy mieć na uwadze, że Jezus nie powiedział iż nie pójdzie w ogóle, ale nie pójdzie wtedy, kiedy oni szli, czyli z całym tłumem, bo tak wyglądało pielgrzymowanie na święta. Zbierała się cała rodzina i wioska i wszyscy razem udawali się do Jerozolimy na uroczystości. Jezus poszedł później, nie z wszystkimi, poszedł wtedy, kiedy to było wolą Boga, kiedy była właściwa pora. Wygląda na to, że nie chciał prowokować Żydów, którzy pewnie szukali Go pośród przychodzącego z Galileii tłumu na co wskazują słowa, że poszedł po kryjomu. Być może Żydzi już mieli gotowy plan, że jak tylko Go zlokalizują, to zostanie aresztowany lub oskarżony o bluźnierstwo i skazany na śmierć. Kolejny raz widzimy, że Pan Jezus wiedział o tym wszystkim co knuli, znał dokładnie myśli ich serc oraz wszystkie plany.

Widzimy również, że wywoływał niemałą sensację, bo nawet wśród tłumów mówiono o Nim. Wszyscy wiedzieli, że jest kimś niezwykłym, tysiące z nich było świadkami cudów, które czynił i nie mogli Go zapomnieć. Ludzie mieli nadzieję, że spotkają Jezusa w Jerozolimie na święcie namiotów kolejny raz. W towarzystwie rozmawiali głównie o Nim, jedni mówili, że jest dobry i pochodzi od Boga, a inni, że wprost przeciwnie, robi zamieszanie i zwodzi ludzi. Jedno jest pewne, że tam, gdzie pojawiał się Jezus nie pozostawało to bez echa, a Jego osoba, sposób działania i to jak się wypowiadał wzbudzało nie małą sensacje. Gdyby miało to miejsce dzisiaj, pisałyby o Nim wszystkie gazety i mówiono by o Nim we wszystkich telewizjach, a sztab dziennikarzy ustawiałby się żeby przeprowadzić z Nim wywiad. Zobaczmy, że tam gdzie pojawia się Jezus, tam gdzie jest głoszone jego Imię, tam nie przejdzie to niezauważone. Gdy tylko jest głoszone Imię Jezusa, ewangelia, to ludzie o tym rozmawiają, to powoduje wzburzenie i zgorszenie niektórych, oraz nawrócenie innych. Imię Jezusa ma taką moc, że zawsze porusza ludzkie serca, albo wzbudza w nich agresje i złość, albo powoduje pokutę i upamiętanie.

Wiele osób przeszło i przechodzi przez historię bez echa, lub dyskusja o nich nie wzbudza wielkich emocji. Ale nie tak jest z Jezusem, choć żył około 2000 tys. lat temu, to wciąż jego Imię i Jego, słowa oraz Jego historia  pobudza do żywego.

 Znany  protestancki teolog i historyk chrześcijaństwa, Philip Schaff tak pisał o Jezusie „Ten Jezus z Nazaretu, bez broni ani majątku, podbił więcej milionów niż Aleksander Wielki, Cezar, Mahomet i Napoleon; bez pomocy nauki przybliżył nam to, co ludzkie i to, co boskie lepiej, niż wszyscy filozofowie i uczeni razem wzięci; bez akademickiej wymowności wypowiadał takie słowa, jakich nigdy wcześniej nie słyszano i wywołał skutki, jakich nie opowie żaden mówca czy poeta; choć sam nie napisał ani jednej linijki, wprawił w ruch więcej piór i dostarczył tematów do większej ilości kazań, przemówień, dyskusji, uczonych tomów, dzieł sztuki i pieśni pochwalnych niż cała armia wielkich mężów antyku i współczesności.”

Natomiast Vittorio Messori znany  włoski dziennikarz stwierdził:

„Tylko w wieku XIX poświęcono Mu (chodzi o Jezusa) sześćdziesiąt dwa tysiące tomów. W paryskiej Bibliotece Narodowej, która jest zwierciadłem zachodniej kultury, ilość fiszek z imieniem Jezus jest na drugim miejscu. Pierwsze zajmuje słowo Bóg”.     

Imię Jezus wciąż będzie wywoływać podziały, aż do końca świata, na tych, którzy będą mówić, że jest dobry, że jest Synem Bożym, prawdziwym i jedynym Zbawicielem oraz na tych, którzy będą go odrzucać i nazywać oszustem oraz zwodzicielem.

Sam Pan Jezus mówił o tym w ten sposób

Łukasza 12:49  Ogień przyszedłem rzucić na ziemię i jakżebym pragnął, aby już płonął.

50  Chrztem mam być ochrzczony i jakże jestem udręczony, aż się to dopełni.

51  Czy myślicie, że przyszedłem, by dać ziemi pokój? Bynajmniej, powiadam wam, raczej rozdwojenie.

52  Odtąd bowiem pięciu w jednym domu będzie poróżnionych; trzej z dwoma, a dwaj z trzema;

53  Będą poróżnieni ojciec z synem, a syn z ojcem, matka z córką, a córka z matką, teściowa ze swą synową, a synowa z teściową.

Ten podział i rozdwojenie dokonuje się w sferze duchowej, kontrowersje wokół ewangelii o Jezusie dowodzą, że Boże Słowo ma moc i jedni pod Jego wpływem zostaną zbawieni i wchodzą do Królestwa Bożego, a inni odrzucą Go i zostaną potępieni.

A co my myślimy o Jezusie, co ty myślisz, że jest Synem Bożym i Zbawicielem świata, czy jednak nie i tylko za takiego się podawał oszukując w ten sposób wszystkich? Jaką decyzje podejmiesz, oddasz Mu chwałę jako Bogu, czy odrzucisz Go jako zwodziciela, co zrobisz? Coś musisz zrobić! 

7.01.2025

Skarb w naczyniach glinianych 2 Kor 4, 7-12

 


Gdy Paweł mówi, że mamy ten skarb w naczyniach glinianych, to ma na myśli cenną ewangelię, która jest złożona lub powierzona człowiekowi, który ma bardzo słabe, kruche, grzeszne i ułomne ciało. Bóg postanowił powierzyć cenną ewangelią słabym ludziom. Gdy Paweł mówi o glinianych naczyniach, to ma na myśli wypalaną tanią kruchą glinę o niewielkiej wartości. W takich naczyniach przechowywano jakieś przedmioty, ale też często śmieci i odchody. Takie naczynia łatwo było zastąpić kolejnymi, same w sobie nie były zbyt cenne. 

W ten sposób widzimy jak Paweł patrzył na siebie w służbie, widział siebie jako słabego, uniżonego człowieka, który sam w sobie nie przedstawiał wielkiej wartości. Paweł rozumiał, że w tej służbie dla Boga, którą pełnił nie On był ważny i nie dzięki niemu Boże Królestwo się rozwijało. W rzeczywistości Bóg łatwo mógł zastąpić apostoła Pawła wieloma innymi podobnymi jak On. Paweł rozumiał, że źródłem tej ogromnej mocy, która skutecznie w Nim działa jest Bóg. To On używa słabych ludzi do zbawienia i wzrostu swego Królestwa. Powinniśmy pamiętać, że skuteczność Bożej służby nie zasadza się na nas, naszych umiejętnościach, czy naszej sile, ale na Bożej mocy. Nasze braki i słabość w służbie nie przeszkadza Bogu, by się nami posłużył. Wprost przeciwnie, czym bardziej słabi się czujemy i polegamy na Bogu, tym skuteczniej Boża moc może się przez nas manifestować. Warunkiem dobrej służby, nie jest bycie trwałym i silnym naczyniem, ale zdawanie sobie sprawy z własnej słabości i poleganie na Bogu.  

Kiedy Boża moc opanowuje to gliniane naczynie, to staje się ono użyteczne poza swoje możliwości.  

Następnie Paweł podaje przykłady, metafory jak doświadczał słabości i jak Boża moc skutecznie w nim działała. 

1.      Zewsząd doświadczał ucisków, ale nie był załamany, przytłoczony. Choć ogrom ucisków wskazywał na to, że powinien być. Paweł widzi w tym działanie mocy Bożej.

2.       Następnie mówi, że często czuje się bezradny, zakłopotany, pełny obaw i wydaje się, że jest bliski poddania się, ale tutaj znowu Boża moc się okazuje większa, bo pomimo tej bezradności nie jest zrozpaczony.

3.      Następnie mówi o prześladowaniu, które może dowodzić, że Boga z nim nie ma, a jednak nie czuje się opuszczony. Czyli Boża moc znowu okazuje się większa, bo prześladowanie powinno doprowadzić go do poczucia zostawienia przez Boga, a tymczasem doświadcza jego bliskości.

4.      Czwarty przykład, to często jest powalony, ciężko zraniony i może się wydawać, że już się nie podniesie. Ale Boża moc znowu okazuje się większa, bo pomimo ciężkich ran nie jest pokonany, nie jest zniszczony i służy dalej.

Wydaje się mi, że często tak możemy się czuć w służbie, przytłoczeni, bezradni, czasami prześladowani, często też zranieni. Często możemy się czuć nieskuteczni, słabi, albo nasze działania nie przynoszą takich rezultatów jakbyśmy chcieli, bo modlimy się o kogoś, napominamy, rozmawiamy, a jest gorzej w życiu tego człowieka. Czasami jesteśmy zawiedzeni sobą i chcielibyśmy więcej niż możemy. Ale pomimo naszej słabości wciąż możemy ją wykonywać dzięki Bożej mocy jeśli tylko ufamy Bogu, te wszystkie nasze porażki, nieporadność, nieskuteczność, słabość Bóg może wykorzystać dla swojej chwały. 

I tak Paweł nosił to cierpienie Jezusa, a w zasadzie cierpiał dla Niego, czyli znosił te wszystkie doświadczenia pokornie, aby życie, moc Jezusa mogła się na nim objawić. W ten sposób na tym słabym glinianym naczyniu Bóg objawiał swoją moc. I to z kolei, te cierpienia i doświadczenia Pawła, czyli śmierć która w nim działała w. 12 dawała życie innym – czyli przez to służba dla Chrystusa się rozwijała. 

Nie zapomnijmy o tym, że służba dla Chrystusa rozwija się w naszym życiu właśnie często przez cierpienie, ktoś się musi poświęcić i cierpieć, by inni mogli doświadczyć życia. Takim był Chrystus i tacy mamy być i my, nosić Krzyż, by mogła objawić się na nas moc Boża i żeby przez nasze świadectwo i służbę inni doświadczyli życia i tego też mamy innych uczyć, że powinni pokornie w sposób uniżony znosić przeciwności, ufając Bogu, by mogła na nich objawić się moc Boża.  

Łączna liczba wyświetleń