Krwawy początek
W drugiej połowie XIX wieku Korea była zamknięta na
ewangelię. W 1866 roku Robert Thomas, Walijski misjonarz przebywający w
Chinach, udał się do Korei, aby rozprowadzać Biblie między ludźmi mówiącymi po
chińsku. Po przybyciu do brzegu, statek spotkał się z wrogim przyjęciem
„półdzikich” koreańskich strażników granicznych. Gdy zbliżał się do wybrzeża,
strażnicy zaatakowali i wrzucali na pokład płonące gałęzie. Załoga musiała
opuścić płonący statek. Niektórym udało się wsiąść do łodzi, ale zostali
pochwyceni i zabici. Dzielny Robert Thomas wziął kilka biblii i po płyciźnie
zaczął iść w kierunku lądu. Na brzegu został okrutnie zaatakowany, ale zanim
zginął wcisnął drogocenne Księgi w ręce morderców.
W 1876 roku japońskie statki wtargnęły do kilku
koreańskich portów. Za nimi podążyły inne siły marynarki i w 1884 wraz z
przybyciem amerykańskiego misjonarza dr. Allena, prymitywna, odizolowana Korea
otworzyła w końcu oficjalnie drzwi na świat, a także na ewangelię. W 1885 roku
przybyli kolejni misjonarze – Appensellerowie (metodyści) i Underwoodowie
(prezbiterianie). Nastąpił stały wzrost.
Ogień Ducha
W 1907 roku Bóg dał niemowlęcemu kościołowi
koreańskiemu coś szczególnego.
Nabożeństwo trwało przez kilka dni – wyznawano
grzechy, płakano i drżano. Poganie byli zadziwieni. Delegaci noworocznego
zgromadzenia zanieśli przebudzenie do swoich kościołów. Wszędzie rezultaty były
takie same: głębokie przeświadczenie o grzechu, po którym następowało wyznanie
i zadośćuczynienie, oraz pewna nowa cecha – wspólna głośna modlitwa – cecha która
do dzisiejszego dnia daje się zauważyć w niektórych kościołach Korei.
Rene Monod pisze:
„Jednali się ze sobą śmiertelni wrogowie. Zwracano
skradzione pieniądze i przedmioty. Regulowano popełnione niesprawiedliwości,
nie tylko wśród chrześcijan, ale także wśród pogan. Pewien stary chiński
biznesman się zdziwił, gdy jeden z chrześcijan zwrócił mu dużą sumę pieniędzy,
którą kiedyś otrzymał od niego na skutek pomyłki. Wielu pogan nawróciło się i
przyszło do Chrystusa dzięki honorowemu postępowaniu chrześcijan”.
Prześladowania
Długie lata okupacji japońskiej przyniosły
chrześcijanom problemy. Raz do roku Japończycy żądali od Koreańczyków okazania
lojalności rządowi poprzez uczestniczenie w ceremonii w świątyni
szintoistycznej. Rozpoczęło się to w latach trzydziestych, gdy Japończycy
starali się zasymilować Koreańczyków i próbowali wprowadzić kult cesarza.
Chrześcijanie zmagali się ze swoim sumieniem.
W końcu jeden odważny pastor koreański postanowił nie
przybyć na ceremonię. Reakcja Japończyków była szybka i bezlitosna. W pobliżu
świątyni pastor został pobity na śmierć. Wielu chrześcijan zostało zachęconych
jego postawą, ale inni uznali cenę za zbyt wysoką i w tym czasie przebudzenie
zaczęło gasnąć.
Koniec drugiej wojny światowej w 1945 roku przyniósł
kres okupacji japońskiej w Korei, ale dla tego kraju nastały czasy wielkiego
cierpienia. W krótkim okresie pokoju chrześcijanie szczególnie w północnej
Korei, koncentrowali się na prowadzeniu pracy Bożej i budowaniu kościołów.
Chrześcijanie w Korei Północnej wkrótce zaczęli być
okrutnie prześladowani przez komunistów. Dopóki mogli zbierali się codziennie
na wielkie spotkania modlitewne. Komuniści zamykali kościoły, jednak nic nie
mogło zatrzymać fali modlitwy. Spotkania modlitewne osiągały jeszcze większe
rozmiary niż w latach 1906-07. Odbywały się o wschodzie słońca, około piątej
rano. Bez względu na pogodę zbierały się tysiące ludzi, a wszyscy zanosili
wspólne modlitwy, jak we wczesnych dniach przebudzenia.
Wywołało to złość komunistów, którzy odpowiedzieli
strasznymi torturami. Znów popłynęła krew męczenników. Kilku chrześcijan
zostało ukrzyżowanych przez chińskich komunistów. Wiernym świadkom, którzy
nadal głosili ewangelię, „czerwoni” obcinali języki. Dzieciom przyłapanym na
potajemnych lekcjach Szkółki Niedzielnej pałeczkami przebijano bębenki.
Boża obecność
Dr Robert Finley, misjonarz i założyciel International
Students Inc. odwiedził Koreę na początku lat pięćdziesiątych. Był głęboko
poruszony:
„Jako baptysta doznałem silnego wstrząsu fundamentów
swej teologicznej warowni! Byłem na spotkaniu modlitewnym w Korei, gdzie
pięćdziesiąt osób nieuleczalnie chorych zostało natychmiast cudownie
uzdrowionych. Do tamtej pory wszystko było dla mnie jasne – takie rzeczy
dzisiaj już się nie zdarzają. Ale co można zrobić kiedy widzi się je na własne
oczy? Uznałem, że mogę zrobić tylko jedno – zmienić swoją teologię.
Nie martwcie się. Nadal jestem porządnym baptystą, ale
dowiedziałem się, że i dzisiaj dzieją się cuda Nowego Testamentu. Każdy cud,
włączając wskrzeszenie z martwych, o jakim czytacie w księdze Dziejów
Apostolskich, został odtworzony w młodym kościele azjatyckim. Widziałem to, i
to nie jeden raz, ale więcej razy!”
W obliczu tak oszałamiających stwierdzeń należy
powołać drugiego świadka, Rene Monoda, który oglądał podobne wydarzenia w Koreańskim
Kościele Prezbiteriańskim.
„Zawsze byłem zdania, że cuda zarezerwowane były dla
pierwszych chrześcijan. Pewien chromy człowiek został przyniesiony na
nabożeństwo . kilku Koreańczyków na zmianę niosło go na plecach przez 80 km.
Teraz kaleka leżał przed ludźmi zgromadzonymi w kościele. Jego chore nogi i
ręce były krótsze niż zdrowe kończyny. Zaniesiono o niego modlitwy. Krew i siły
powróciły do jego chorych członków. Chromy wyciągnął się, wstał i zaczął
wypróbowywać swoje uzdrowione kończyny. Nie były już krótsze. Jego wyniszczone
ręce i nogi urosły do normalnej długości. Nigdy nie uwierzyłbym opowieści o
takim cudzie, gdybym nie zobaczył go na własne oczy. W kościele, w którym to
się stało od pięciu lat codziennie o piątej rano zbiera się na modlitwę ok.
pięciu tysięcy osób. Przyznaję, że zawsze wątpiłem czy w dwudziestym wieku
martwi mogą być wzbudzani. Po mojej pierwszej wizycie w Korei już nie wątpię.”
Uratowany przez miłość
W 1945 roku młody buddysta leżał umierając na
gruźlicę. Lekarze dawali mu tylko trzy miesiące życia. Dzięki wizytom i
wiernemu świadectwu młodej chrześcijanki, w końcu powierzył on swoje życie
Chrystusowi. Głęboko poruszyły go łzy tej osiemnastoletniej dziewczyny, gdy
błagała go, aby przyjął Chrystusa. Zostawiła mu swoją Biblię, którą czytał i
nie tylko się nawrócił, ale został także uzdrowiony. Został pastorem wspólnoty
mieszczącej się w namiocie w dzielnicy slumsów w Seulu. Dzisiaj jego nazwisko
znane jest na całym świecie jako pastora największego lokalnego kościoła na
świecie, David Yonggi Cho.
W tym skromnym wojskowym namiocie ludzi przychodzący z
różnymi chorobami i problemami byli uzdrawiani i otrzymywali pomoc. Stopniowo
liczba wiernych rosła i kościół przeprowadził się do okolicy West gate w Seulu.
Było wtedy ok. sześciuset członków. W 1972 dziesięć tysięcy. 31 maja 1981 roku
kościół liczył 177.489 członków, z których wszyscy uczestniczyli w 12.421
małych grupach.
Przebywanie w obecności tak wyjątkowego i zupełnie nie
zepsutego sługi Bożego było przeżyciem zmuszającym do przyjęcia postawy pokory.
Niesamowity sukces i rozgłos jakim się cieszy nie wywierają na niego wpływu.
Nie ma wątpliwości, że tajemnicą stałego rozwoju kościoła w Seulu jest modlitwa
wzmacniana postem.
W 1987 liczba członków przekroczyła pół miliona. Do
1990 było ponad siedemset tysięcy członków.
W roku 1973 kościół ustanowił tzw. Górę Modlitwy.
Usytuowana ok.45 kmna północ od Seulu znajduje się w strategicznym miejscu
miedzy stolica Korei Południowej, a granicą z Koreą Północną. Codziennie, bez
względu na porę roku, można tam znaleźć modlących się ludzi. Wielu z nich
pości. Można zawsze liczyć na obecność trzech tysięcy osób, a w weekendy liczba
wzrasta do dziesięciu tysięcy. Przy szczególnych okazjach może się tam zmieścić
dwadzieścia pięć tysięcy ludzi. Modlitwa o przebudzenie znajduje się zawsze na
początku listy.
Największe wyzwanie
Chociaż dr Cho i jego lokalny kościół są najbardziej
znane na świecie to stanowią tylko część tego co Bóg czyni w tym szczególnym
narodzie. W Seulu znajduje się największy na świecie lokalny kościół
metodystyczny, największy lokalny kościół prezbiteriański, największy lokalny
kościół baptystyczny i największy lokalny kościół zielonoświątkowy. W Korei
Południowej panuje atmosfera ciągłego przebudzenia. Ponad dwadzieścia pięć
procent ludności to chrześcijanie, a liczba ta każdego dnia się zwiększa.
Szczególnie zależy im na Korei Północnej. Być może nadchodzi dzień, gdy Korea
Północna zrzuci jarzmo komunistycznego ucisku. To będzie wspaniały dzień w
historii tego wyjątkowego narodu. Zjednoczony naród koreański mógłby
rozpowszechnić przebudzenie w całej Azji, Japonii, a nawet przechylić szalę w
Chinach.
Fragmenty książki Colina Whittakera pt.: „Wielkie
przebudzenia”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz