14.09.2020

Minimalizm wobec ewangelii pozbawia nas wielu błogosławieństw 2 Królewska 13,14-19.

 


Czy mądrym jest spodziewać się maksymalnych zysków za minimalny wkład?  Raczej nie, na świecie ta zasada jest dosyć jasna. Jeśli chcemy coś wartościowego osiągnąć to zazwyczaj wiemy, że powinniśmy się zaangażować, a owoce naszego zaangażowania będą często współmierne do naszego poświęcenia. Jednak w świecie duchowym nie zawsze widzimy to dostatecznie ostro jak w fizycznej rzeczywistości. Mamy tendencje myśleć, że nie ma  znaczenia jak będziemy zaangażowani w nasze życie duchowe, a Bóg i tak zrobi swoje.  Oczywiście bez nas Bóg też wykona swoją wolę, ale przez brak naszego zaangażowania utracimy wiele błogosławieństw, możliwość lepszego poznania Boga i wzrostu duchowego.

Jedna z pieśni jaką śpiewamy ze śpiewnika pielgrzyma brzmi

Przyjacielem naszym Jezus

Jak wspaniałym wiernym On!

Z Ojcem swoim nas pojednał.

I z szatańskich wyrwał szpon.

Któż to może wypowiedzieć

ile łask tracimy tu,

Gdy modlitwę zaniedbamy

nie ufając szczerze Mu.

Pieśń tą napisał  Józef Scriven, który mieszkał w Irlandii i żył w XiX wieku. Tam doświadczył ogromnej tragedii. Dzień przed swoim ślubem stracił narzeczoną, która się utopiła. Był to dla niego ogromny cios po którym wstąpił do wojska, ale w trakcie służby wojskowej stan jego zdrowia znaczenie się pogorszył i Józef musiał zostawić służbę. Po tym wszystkim wyjechał do Kanady, a za cel swojego życia obrał  pomoc innym i zaangażował się społecznie pracując z ludźmi upośledzonymi fizycznie i będącymi w trudnej sytuacji materialnej. Tutaj kolejny raz doświadczył tragedii, bo kobieta którą miał poślubić nagle zmarła. W tym czasie zaczął szukać Zbawiciela – Jezusa Chrystusa i zrozumiał, że Bożym celem dla niego jest, by samotnie szedł poprzez życie i służył Jezusowi z zaangażowaniem i poświęceniem. Dzięki temu później zrozumiał jak wiele błogosławieństw tracimy gdy zaniedbujemy naszą społeczność z Panem.

Dzisiaj chciałbym mówić na ten temat na przykładzie fragmentu Słowa Bożego z 2 Ks. Królewskiej 13, rodz. od 14 wiersza do 19. Historia jest o tym, gdy Elizeusz prorok sprawujący służbę po Eliaszu przez około 60 lat na terenie północnego Królestwa Izraela w IX w.p.n.e zestarzał się i zapadł na jakąś chorobę na którą miał umrzeć. O jego ciężkim stanie dowiedział Izraelski król Joasz i przyszedł Go odwiedzić przeczuwając, że zbliża się Jego śmierć. Myśl o odejściu Elizeusza napawała Joasza smutkiem i lękiem dlatego mówił lamentując „Ojcze mój, rydwanie Izraela i konnice Jego”. Co miało oznaczać, że uznawał w Elizeuszu Bożego proroka, podporę dla Izraela i ważny głos doradczy. Chociaż sam Joasz nie był jakoś szczególnie przywiązany do Pana o czym czytamy w 11 wierszu. „Czynił On to, co złe w oczach Pana, nie odstępował od żadnego z grzechów Jeroboama, syna Nebata, w które ten wciągnął Izraela, ale trwał w nich”.

A grzechy Jeroboama znamy oddzielił się on od południowego królestwa Izraela po śmierci Salomona i zapoczątkował fałszywy kult w Północnym królestwie ze stolicą w Samarii

1 Królewska 12,28  Naradziwszy się tedy, kazał król sporządzić dwa cielce ze złota i ogłosić ludowi: Dosyć już pielgrzymowaliście się do Jeruzalemu; oto bogowie twoi, Izraelu, którzy cię wyprowadzili z ziemi egipskiej.

29  I kazał jednego ustawić w Betelu, a drugiego ustawił w Dan.

30  Rzecz ta stała się pobudką do grzechu, lud bowiem pielgrzymował albo do tego w Betelu albo do tego w Dan.

31  Pobudował też świątynki na wzgórzach i ustanowił kapłanami pierwszych lepszych z ludu, którzy nie należeli do domu Lewiego.

32  Nadto ustanowił Jeroboam w ósmym miesiącu, piętnastego dnia tegoż miesiąca, święto na wzór święta, jakie było obchodzone w Judzie, i składał ofiary na ołtarzu. Tak uczynił również w Betelu, składając ofiary cielcom, które kazał sporządzić. Osadził też w Betelu kapłanów ze świątynek na wzgórzach, które kazał pobudować.

33  Tak więc składał ofiary na ołtarzu, który kazał sporządzić w Betelu, piętnastego dnia ósmego miesiąca, to jest miesiąca, który sam wymyślił, aby w nim ustanowić święto dla synów izraelskich, i składał ofiary na ołtarzu, składając też ofiarę z kadzidła. 

Tak też postępowali jego następcy jak Joasz, który przyszedł do Elizeusza. Pomimo bezbożnego życia Joasz darzył Elizeusza szacunkiem i uważał, że odejście tego Bożego proroka będzie stratą dla Izraela. Być może długa służba Elizeusza i świadectwa cudów potwierdzające Jego posłanie spowodowały, że pomimo swojej bezbożności widział w życiu Elizeusza jakąś wyjątkowość na tle innych proroków. Dlatego Joasz czuł się zagrożony, gdy myślał o śmierci Elizeusza, może uważał że póki Elizeusz żyje, to Bóg Elizeusza jakoś chroni Jego królestwo, ale jak Elizeusz odejdzie to wraz z nim odejdzie Boża ochrona od narodu.

W odpowiedzi na Jego przyjście i obawy Elizeusz ostatni raz przemawia do niego słowami od Boga przepowiadając mu przyszłość. Prorok nakazuje mu wziąć strzały otworzyć okno na wschód i wystrzelić. Starzała którą wystrzelił miała symbolizować strzałę zwycięstwa na Aramem w przyszłej bitwie pod Afek. Aram w tym czasie zagrażał Izraelowi zajmując tereny obecnej Syrii, wcześniej Aramejczycy rozgromili króla Jechoachaza w południowym królestwie Izraela, a teraz szykowali się na Joasza. Ale Elizeusz pokazuje Joaszowi, że nawet po Jego śmierci Bóg da Mu zwycięstwo nad Aramem i Boże błogosławieństwo nie jest zależne od tego, czy Elizeusz żyje, czy nie, ale od tego, czy Joasz będzie Bogu posłuszny.

 Następnie Elizeusz każe Joaszowi wziąć strzały i uderzać nimi o ziemię. Joasz uderzył trzy razy i przestał. Prorok napomniał Go, że powinien uderzyć 5 lub 6, co oznaczałoby że odniesie całkowite zwycięstwo nad Aramem po którym już by się nie podnieśli. A tak, tylko trzy razy wygra bitwy i nie zniszczy Aramejczyków całkowicie. Joasz po pierwszej strzale, która symbolizowała wojnę i zwycięstwo powinien rozumieć, że uderzanie strzałami o ziemię również oznacza zwycięstwo nad Aramem. Z tego też powodu powinien tłuc tymi strzałami o ziemię tak długo, aż by się zmęczył lub Elizeusz, by go powstrzymał. Ale Joasz nie zrobił tak, bo brakowało mu duchowego zrozumienia, wiary i gorliwości dla Pana.  

Czytałem sobie ten fragment i myślałem, że Bóg jest wielce dobry i łaskawy. Choć Joasz nie kochał Pana tak jak powinien to czynić, to jednak Bóg pomimo Jego grzechów wyświadczał mu dobro, by w ten sposób Joasz mógł poznać, że to Pan jest Bogiem, a nie inne fałszywe bóstwa jakie jeszcze czczono w Północnym Królestwie Izraela.

Ale przede wszystkim ten fragment uczy nas, że powinniśmy być zaangażowani, gorliwi, oddani Panu jeśli chcemy doświadczać Jego prowadzenia. Odkryłem w moim chodzeniu z Panem, że ta zasada jest często całkowicie przemilczana lub pomija przez wielu chrześcijan.  Choć zbawianie jest z łaski przez wiarę nie dzięki ludzkim uczynkom, czy przez naszą gorliwość, to jednak takie zwycięstwa odnosimy w Chrystusie na jakie sobie zapracujemy. Zbawienie z łaski nie może oznaczać, że będziemy się biernie przyglądać nie robiąc nic i czekać, aż Bóg wszystko uczyni. Jedną z głównych dewiz Benedykta z Nursji założyciela zakonu benedyktynów było łacińskie Ora et labora – czyli módl się i pracuj, a inne podobne temu powiedzenie brzmi módl się i ufaj tak jakby wszystko zależało od Boga i pracuj tak jakby wszystko zależało od ciebie. Mam też obawy, że w niektórych przypadkach tych osób, którzy powołują się na zbawienie z łaski przez wiarę, a nie widać w ich życiu owocu upamiętania, nie miało miejsca prawdziwe pojednanie z Bogiem. Pan Jezus nauczał, że prawdziwość naszej wiary możemy ocenić po uczynkach, nie jesteśmy z nich zbawieni, ale jesteśmy zbawieni do nich. Więc jeśli ich brak, to jak mówi Jakub w swoim liście może się okazać, że do nowego narodzenia z Ducha Św. w życiu takiego człowieka nigdy nie doszło, wiara bez uczynków martwa jest. Pamiętajmy na słowa naszego Pana, że drzewo dobre poznaje się po dobrych owocach, a złe po złych. Nie może dobre drzewo rodzic złych owoców, ani drzewo złe dobrych (Mat 12,33).

Sytuacja Joasza i proroka Elizeusza wyraźnie nam pokazuje, że istnieje związek miedzy naszym duchowym zaangażowaniem, a Bożymi zwycięstwami, które będziemy doświadczać w naszym chrześcijańskim życiu. Jest dokładnie tak, jak w przywołanej na początku chrześcijańskiej pieśni Józefa Scrivena, że zaniedbując nasze duchowe obowiązki, modlitwę, karmienie się słowem Bożym, społeczność z Bożym ludem, przykazania naszego Pana i wszystko do czego wzywa nas Słowo Boże tracimy wiele błogosławieństw, które mógłby się stać naszym udziałem, ale z powodu naszego lenistwa, ospałości, rezygnacji i zbytniego skupiania się na sprawach tego świata, które zagłuszają słowo nie otrzymujemy ich. Bóg dając nam swoją łaskę nie zwalania nas z odpowiedzialności wobec naszych wyborów raczej czyni nas świadomymi jak ważne jest robić rzeczy właściwe, które przynoszą wieczne i dobre rezultaty.

Zasada, że w duchowym życiu będziesz miał tyle błogosławieństwa na ile zapracujesz polegając oczywiście na Bogu w służbie jest widoczna w wielu miejscach Nowego Testamentu. Chce przypomnieć, by nie było tutaj nieporozumień, że nie mówimy  o zbawieniu, Ono jak wspomniałem jest wyłącznie z łaski przez wiarę. Mówimy o wysłuchanych modlitwach, Bożych darach i nagrodach, które Bóg chce dać tym, którzy są gotowi dla niego się poświecić i wyjść ze strefy swego komfortu.

Spójrzmy na fragment z listu do Jakuba   

Jak 4:2 Pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie.

Jak 4:3 Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz.

Jakub pisząc swój list do chrześcijan zwraca naszą uwagę na to, że część Jego adresatów, która prowadziła walki, kłótnie, spory robiła to pod wpływem swoich pożądliwości. Zamiast się kłócić, powinni modlić się, by otrzymać od Boga to, czego pragną. Biblia zachęca nas, by wszelką naszą troskę złożyć na Pana On ma o nas staranie  (1 Ptr 5,7). Z tego powodu mówi Jakub, że zabrakło modlitwy, a w jej miejsce pojawiło się narzekanie i kłótnie, to nie otrzymywali tego, co potrzebowali. Inni zaś, którzy modlili się, ale też nie otrzymywali, nie otrzymywali z tego powodu, że mieli nieszczere motywacje wobec Pana zamierzając Boże odpowiedzi na modlitwy zużyć na zaspokojenie swych grzesznych namiętności. Być może niektórzy modlili się o pracę, pieniądze, zdrowie, rodzinę i wiele innych rzeczy, ale myśląc o Bożych darach wcale nie zamierzali tym, co Bóg im da uwielbiać Pana, ale myśleli wyłącznie o sobie. Zobaczmy że odpowiedzi na modlitwy, które Bóg mógł im udzielić zależały od ich zaangażowania i postawy.

W innym fragmencie w Ew. Mateusza Pan Jezus uczy nas

Mateusza 7:8  Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, a kto szuka, znajduje, a kto kołacze, temu otworzą.

9  Czy jest między wami taki człowiek, który, gdy go syn będzie prosił o chleb, da mu kamień?

10  Albo, gdy go będzie prosił o rybę, da mu węża?

11  Jeśli tedy, wy, będąc złymi, potraficie dawać dobre dary dzieciom swoim, o ileż więcej Ojciec wasz, który jest w niebie, da dobre rzeczy tym, którzy go proszą.

Również i tutaj Pan Jezus uczy, że bez naszego zaangażowania, bez szukania, pukania, starania się, modlitwy nie możemy otrzymać dobrych rzeczy od Boga.

Inny fragment dobrze nam znany to Boża obietnica zapewnienia wierzącym utrzymania, który znajdziemy w 6 rozdz. Ew. Mateusza. Pan Jezus mówi tam do uczniów żeby się nie troszczyć zbytnio o odzienie i pożywienie, bo Bóg wie, że potrzebujemy tego do życia i chce nam to przydać. Ale stawia nam warunek

Mateusza 6:33 …szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane.

Jeszcze jeden przykład, tym razem jest użyty w kontekście ofiarności

2 Koryntian 9:6  A powiadam: Kto sieje skąpo, skąpo też żąć będzie, a kto sieje obficie, obficie też żąć będzie.

Pierwotnie była to prosta zasada rolnicza, siejesz mało, rzadko i słabe ziarno, to będziesz miał małe plony. Paweł zastosował tą zasadę w stosunku ofiarności na służbę mówiąc, że nasza gorliwość i hojność w ofiarności ma wpływ na Boże błogosławieństwo w tej dziedzinie i innych. Gdy chrześcijanin jest hojny i w ufności z radością daje Bogu, to Bóg oddaje Mu o wiele więcej niż On dał. Jeśli jednak jesteśmy skąpi i nie dajemy, to Bóg też powstrzymuje swoje błogosławieństwo. Oczywiście Bóg nie jest Bankiem pomnażającym nasze pieniądze i bada również nasze motywację, ale jeśli jesteśmy szczerzy i z czystymi motywacjami angażujemy się w dzieło Boże, to Bóg to pomnaża. Może błogosławić nam na wiele różnych sposobów, posyłać miłość do naszego serca, otaczać nas ochroną, pomnażać dobra materialne, czy obdarzać zdrowiem lub otaczać nas dobrymi ludźmi. Oczywiście powinniśmy pamiętać, że Bóg jest suwerenny w swoim błogosławieństwie i nie jest tak, że gdy Mu służymy, to musi nam odpłacić. Bóg czyni to, bo chce błogosławić, a nie bo musi.

Tak więc Pan błogosławi nam odpowiednio do naszego zaangażowania i poświęcenia dla Jego osoby i spraw Królestwa Bożego.  Tego chce nauczyć Elizeusz Joasza, że jeśli On będzie Bogu wierny, to nawet gdy nie będzie Elizeusza, Bóg Joasza nie opuści.

Jednak Joasz nie wykazał dostatecznej gorliwości i zapału w tej symbolicznej walce z Aramem. W tych symbolicznych uderzeniach strzałami uderzał tak jakby nie chciał ich skrzywdzić zamierzając im okazać litość, gdy już będą przez niego powaleni. W Jego symbolicznym poświęceniu nie było żaru, zapału, ognia i determinacji by tłuc Aramejczyków. Zobaczmy że najpierw miał wystrzelić strzałę zwycięstwa na wschód, gdzie leżał Aram. A teraz gdy ma uderzać strzałami o ziemię symbolicznie pokazuje co z nimi zrobi, gdy już będą pokonani. Joasz pokazał, że brak mu gorliwości, by doszczętnie zniszczyć wrogów Boga. Zamiast włożyć w ten symboliczny gest cały swój zapał i serce ograniczył się do minimalnego zaangażowania.   

Słowo Boże uczy nas, żeby czcić Pana, a wtedy Pan będzie czcił nas. Jeśli będziemy gardzić Bogiem i On nami wzgardzi 1 Sam 2,30. Chodzi o to, że jeśli będziemy Pana traktować poważnie i On będzie traktował nas poważnie wylewając na nas swoje błogosławieństwa. Jeśli jednak zaczniemy sobie z Bogiem pogrywać, przestaniemy na Niego zważać, to i On nie będzie nas prowadził.

Wiele osób myśli o chrześcijaństwie jako o przyjściu do kościoła w niedzielę, wysłuchanie kazania, zaśpiewanie kilku pieśni, kilka uścisków dłoni i trochę gestów religijnych, a potem wrócić do domu i dalej żyć swoim życiem. Zamiast dać całe swoje serce Panu i być w pełni zaangażowanym, to ograniczają się do minimalizmu i pragną od Boga za ten swój minimalny wkład maksymalnych zysków. Wielu uderza jedynie trzy razy o ziemie strzałami zamiast tłuc nimi cały czas, by otrzymać wszystkie błogosławieństwa jakimi Pan chce nas obdarzyć.  

Nie zadowalajmy się spełnianiem minimalnego wkładu w naszą służbę dla Boga. Ponieważ jeśli to zrobimy, utracimy błogosławieństwa, które Pan Bóg chce nam dać. Słyszałem kiedyś taką historię, że był pewien mężczyzna, który przez wiele lat pracował na gospodarstwie starszego małżeństwa. Za tą pracę otrzymywał wynagrodzenie i możliwość mieszkania. Codziennie rano wychodził w pole, zajmował się również zwierzętami gospodarskimi. Każdego dnia przechodził obok rozpadającej się starej stodoły, odrapanej i brudnej obory, rozwalającej się bramy, niszczejącego płotu i wymagającego uporządkowania podwórka. Ale nie zwracał na to uwagi myślał tylko o tym, by wykonać swoje obowiązki i mieć spokój. W końcu to nie było jego gospodarstwo. Ale któregoś dnia wezwali go na rozmowę właściciele domostwa. Powiedzieli mu że bardzo go lubią i dziękują za to, że przez te wszystkie lata sumiennie dla nich pracował. Ale teraz już się zestarzeli i nie mieli dzieci.  Wiec uzgodnili, że oddadzą swoje gospodarstwo jemu i kiedy umrą stanie się ich spadkobiercą.

Był on bardzo poruszony ich hojnością. Wychodząc z domu popatrzył na gospodarstwo i zaczął zauważać rzeczy, których wcześniej nie wiedział. Zobaczył, że płot jest do naprawy, że trzeba wyremontować stodołę, pomalować oborę, uporządkować podwórko i naprawić dom.

Jak myślisz na czym polegała różnica? Wcześniej nie dostrzegał tych wszystkich rzeczy.  

Różnica polegała na tym, że teraz to miało być jego gospodarstwo. Wcześniej wychodził i mówił sobie, muszę to zrobić, a teraz gdy wyszedł powiedział sobie, chce to zrobić.

Bóg uczynił nas przez wiarę w Pana Jezusa Chrystusa dziedzicami Królestwa Bożego, kiedy zaczynamy zdawać sobie sprawę z błogosławieństw wynikających z bycia dziedzicem Boga, zaczynamy być dumni z tego, co robimy dla Królestwa. Nie służymy dla kogoś, pastora, denominacji, budujmy nasze dziedzictwo, nasze gospodarstwo. Być może zbyt wielu chrześcijan czuje się jedynie pracownikami Bożego Królestwa, zamiast czuć się dziedzicami. A ty kim jesteś, kim się czujesz, pracownikiem czy dziedzicem? 

Brak komentarzy:

Łączna liczba wyświetleń