Jesteśmy w 4 rozdz. Ew. Jana, gdzie Jezus będąc w drodze przez Samarie spotyka samarytańską kobietę przy studni prosząc ją o wodę. Jego prośba ma na celu nawiązać z nią rozmowę, by jej uświadomić, że potrzebuje wody żywota którą jest przebaczenie grzechów i życie wieczne. W trakcie rozmowy Chrystus uświadamia tej kobiecie, że jest grzesznikiem i potrzebuje przebaczenia u Boga, a Jezus jest jedyną osobą, która to przebaczenie może jej dać, bo w tym celu przyszedł na świat, by zbawić grzeszników. Tłumaczy jej również na czym polega prawdziwe wielbienie Boga, że odbywa się ono w duchu i w prawdzie. Czyli prawdziwa cześć dla Boga nie polega na ceremoniach i religijnych rytuałach, ale na kochaniu Boga we własnym sercu, w naszej duszy i przestrzeganiu Jego Słowa zapisanego w Biblii.
W
Ewangelii Jana Samarytanka jest kolejnym świadkiem obok uczniów, Jana
Chrzciciela i Nikodema potwierdzającym, że Pan Jezus Chrystus jest prawdziwym
Zbawicielem świata. Jak wiemy, to jest celem apostoła Jana przy Pisaniu
Ewangelii, by zaświadczyć, że Jezus jest Synem Bożym, który przyszedł z nieba,
by umrzeć za nasze winy i byśmy przez wiarę w Niego otrzymali życie wieczne.
Więc Jan prowadzi nas przez kolejne osoby i wydarzenia wykazując, że wiara w
Jezusa Chrystusa jest najmądrzejszą
rzeczą jaką możemy uczynić w życiu, bo gdy Mu zaufamy jako naszemu osobistemu
Zbawicielowi, to przechodzimy ze śmierci do żywota.
To
właśnie stało się w życiu tej samarytańskiej kobiety, pod wpływem słów Jezusa -
uwierzyła w Niego. Uwierzyła w to, co powiedział jej w 26 wierszu, że
jest oczekiwanym Mesjaszem, a gdy uwierzyła, to została zbawiona.
Jest teraz tak podekscytowana tym, że ma
przywilej poznać oczekiwanego od wieków i zapowiadanego przez proroctwa Chrystusa,
że zostawia swój dzban z którym przyszła po wodę do studni i biegnie szybko do
miasta, by opowiedzieć ludziom o Jezusie. Wydaje się, że celowo zostawiła dzban
z wodą, bo nie chciała, by ją spowalniał w dotarciu do innych z dobrą nowiną.
Ona rozumie, że ma tuj miejsce coś niezwykle ważnego, że Bóg wypełnia
zapowiadane od wieków swoje słowa, a ona ma przywilej być tego świadkiem.
Zważywszy
na to, że samarytanie uważali za autorytet tylko pięcioksiąg musiała
przynajmniej znać takie proroctwa o Jezusie jak to z Ks. rodzaju
Rodzaju 49:10 Nie oddali się
berło od Judy Ani buława od nóg jego, Aż przyjdzie władca jego, I jemu będą
posłuszne narody.
Prawdopodobnie
pamiętała słowa Mojżesza który powiedział pod koniec swego życia
Powtórzonego Prawa 18:15 Proroka
takiego jak ja jestem, wzbudzi ci Pan, Bóg twój, spośród ciebie, spośród twoich
braci. Jego słuchać będziecie.
Spotkanie
z Jezusem odmieniło tą kobietę. Jeszcze przed chwilą unikała ludzi i
przychodziła do studni w samo południe, gdy było największe słońce, by nikogo
nie spotkać i nie tłumaczyć się z życia jakie prowadziła. Jak pamiętamy miała
pięciu mężów, a mężczyzna z którym obecnie żyła nie był jej mężem. Z pewnością
czuła się bardzo obciążana swoim grzechem, może myślała, że z powodu życia
jakie prowadzi nie ma dla niej już przebaczenia i miłosierdzia Bożego. Być może
część współczesnych jej nauczycieli nie raz dało jej do zrozumienia jaką jest złą
osobą w oczach Boga. A tymczasem dowiaduje się od Jezusa, że Bóg się nią nie
brzydzi i jest gotowy jej przebaczyć i chce dać jej wodę żywota – życie
wieczne. Wyobrażacie to sobie?
Spróbujcie
postawić się w jej sytuacji. Mi - naprawdę mi, Bóg chce przebaczyć - takiemu
złemu człowiekowi jak ja, Bóg jest gotowy przebaczyć? Serio? Czy to w ogóle
jest możliwe, że taki grzesznik jak ja, może otrzymać Bożą łaskę, Jego
miłosierdzie i błogosławieństwo.
To
jest odkrycie tej kobiety, przez miłość i zainteresowanie jakie okazał jej Pan
Jezus poczuła się przyjęta przez Boga, zrozumiała że jest dla niej nadzieja, że
pomimo jej nieprawości Bóg nie skreślił jej jak wielu już to uczyniło. Gdy
sobie to uświadomiła, gdy uwierzyła w przebaczenie jakie Jezus jej zaoferował,
to wyzwoliło w niej radość i chęć dzielenia się tym poselstwem o Jezusie
Mesjaszu z innymi. Jej sumienie i jej serce zostało oczyszczone i poczuła się
wolna od swojego grzechu, który ją potępiał.
Chrystus
nie tylko dla niej miał przebaczenie i życie wieczne, ale Biblia mówi, że Bóg
chce udzielić łaski przebaczenia win każdemu człowiekowi pod warunkiem, że się
upamięta i uwierzy w Jezusa. Nie ma znaczenia jak wielkie są nasze grzechy,
znaczenie ma to, jak wielki jest nasz Zbawiciel. On może przebaczyć każdą winę
i każdą nieprawość jeśli szczerze do Niego się zwrócimy.
Pan
Jezus w Ew. Mateusza zaprasza do siebie wszystkich, którzy są obciążeni swoim grzechem
jak ta samarytańska kobieta i jest gotowy im przebaczyć, bo umarł za grzechy
świata
Mówi
to w Ew. Mateusza 11,28
Mateusza 11:28 Pójdźcie do mnie
wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie.
Natomiast
w Dziejach Ap. w 2 rozdz. 21. wierszu czytamy, że każdy kto będzie
wzywał imienia Pańskiego, każdy kto będzie wzywał imienia Jezusa z wiarą, by
doświadczyć zbawienia otrzyma przebaczanie.
Widzimy
w naszym fragmencie, że fakt oczyszczenia z grzechów tej kobiety wyzwolił w
niej wielką radość. Bóg dał jej wielkie poczucie szczęścia ze zbawienia i
chciała podzielić się tym, co doświadczyła z innymi. To jest jeden ze znaków
prawdziwego przebaczenia. Człowiek, który doświadcza oczyszczenia z grzechów,
doświadcza również wielkiej szczęśliwości. Grzech obciąża nas, powoduje w nas
strach i lęk przed sądem Bożym, a Biblia mówi, że nie mają bezbożnicy pokoju. W
chwili, gdy przebaczenie w Chrystusie staje się naszym udziałem, to z naszego
serca spada wielki ciężar, który dźwigaliśmy przez całe życie. Np. w bardzo
dobrej i znanej książce „Wędrówka Pielgrzyma” w której w sposób
alegoryczny jest przedstawiona historia zbawienia grzesznika nosi on ciągle na
plecach plecak, który go obciąża. Próbuje go ściągnąć na różne sposoby, ale
uwolnienia dopiero doświadcza pod Krzyżem, co daje mu niezwykłą lekkość. Być
może na początku, gdy doświadczamy przebaczenia nawet nie wiemy co się
dokładnie stało, nie potrafimy tego zdefiniować ale nasze doświadczenie jest
tak głębokie i realne, że wiemy iż nasze serce zostało uwolnione od poczucia
winy i mamy pokój z Bogiem, co sprawia, że stajemy się prawdziwie wolnymi
ludźmi, a nasza dusza napełnia się radością. Jakie to ja poczułem wielkie szczęście,
gdy pierwszy raz doświadczyłem zbawienia! Pamiętam, że obejmowałem drzewa,
macałem trawę, bo wydawała mi się cudowna, a gdy spoglądałem w niebo, to
mówiłem, że jest wspaniałe. Wszystko na około wydawało mi się nowe i cudowne.
Ale świat pozostał taki sam, to ja byłem nowy i miałem nowe spojrzenie na
otaczającą mnie rzeczywistość.
O
tej radości wynikającej ze zbawienia Pan Jezus mówi w przypowieściach w Ew. Łukasza
15 rozdz., kiedy kobieta znajduje drachmę symbolizującą zbawienie
grzesznika, sprasza sąsiadów i cieszy się z nimi, kiedy pasterz znajduje
zgubioną owcę, to raduje się. Niebu towarzyszy wielka radość, gdy jeden
grzesznik się nawraca, eunuch z 8 rodz. Dziejów Apostolskich, gdy
zrozumiał ewangelię i przyjął ją, to bardzo się raduje jadąc dalej do Etiopii
na swoim wozie. Często możemy obserwować, że wielka radość z poznania Boga
towarzyszy świeżo nawróconym chrześcijanom. W chwili zbawienia Bóg udziela nam
radości nieba i powinniśmy się radować z całym niebem, bo nie ma większego powodu
do radości niż ten, gdy człowiek przeszedł ze śmierci do życia.
Taki
entuzjazm pomaga w głoszeniu ewangelii jak w przypadku tej kobiety. Ona nie
jest w stanie milczeć, ale chce się podzielić swoim szczęściem z innymi. I taka
jest ewangelia, że gdy jej prawdziwie doświadczamy, to chcemy się nią dzielić z
całym światem. Czym bardziej entuzjastycznie to czynimy, tym jesteśmy dla
świata bardziej wiarygodni. Jeszcze przed chwilą samarytanka unikała ludzi, ale
teraz nie ma dla niej znaczenia, co oni o niej myślą, liczy się to, że została
przyjęta przez Boga i chce się dzielić tym z innymi.
Jak
widzimy czyni to skutecznie, przekonuje ludzi w mieście, że spotkała Mesjasza i
zachęca ich, by przyszli do Jezusa i sami się przekonali, czy tak jest. To
pokazuje nam, że często skuteczniejszą metodą ewangelizacji jest zadawanie
pytań, a nie wygłaszanie oświadczeń. Już na początku Ew. Jana w 1 rodz.
gdy apostoł Filip spotyka Natanaela i mówi mu o Jezusie - Mesjaszu z Nazaretu,
a tamten to kwestionuje, wtedy Filip odpowiada, to chodź i zobacz, Podobnie
świadczy o Jezusie samarytanka. Gdyby ogłosiła im, że Mesjasz jej się objawił,
to prawdopodobnie, by ją wyśmiali, ale ona przez pytania wzbudza ich ciekawość.
Chodźcie zobaczcie – wszystko mi powiedział, czy nie jest to Mesjasz?
Chodzi o to, że jeśli sami coś odkryjemy i osobiście się o czymś przekonamy, to takie odkrycie cenimy o wiele bardziej niż coś, co zostało nam podane. I faktycznie, widzimy że na jej świadectwo mieszkańcy miasta przyszli, by przekonać się, czy Jezus jest Chrystusem.
Następnie
widzimy, że wydarzenie z samarytanką Jezus wykorzystuje, by nauczać swoich
uczniów na temat Królestwa Bożego. Już wcześniej uczniowie przychodzą z miasta
z zakupioną żywnością i widzą Pana rozmawiającego z tą kobietą w. 27.
Musiał być to dla nich nie mały szok, bo jak mówiłem ostatnio kulturowo było
nie do pomyślenia, by Żydzi publicznie rozmawiali z kobietami, a tym bardziej z
samarytankami.
Jednak
nie przerywają Mu, a gdy samarytanka odchodzi oni proponują Jezusowi jedzenie w.
31, ale Chrystus mówi, że ma pokarm o którym oni nie wiedzą, a tym pokarmem
jest pełnił wolę Boga Ojca.
Widzimy
tutaj, że znowu Pan Jezus przyziemne sprawy jak wcześniej woda, a teraz
jedzenie wykorzystuje, by przekazać prawdy duchowe, które są o wiele bardziej
istotne niż nasza ziemska doczesność. Niestety wiele osób zajmuje się wyłącznie
tym, co na ziemi - tym co dotyczy ich ciała i nawet nie zdają sobie sprawy z
tego, że mają duszę. A to, co duchowe jest wieczne, doczesność natomiast jest
tymczasowa.
Więc
uczniowie zwracają mu uwagę na konieczność fizycznego jedzenia jednocześnie nie
dostrzegając wagi spraw duchowych jakie mają w tej chwili miejsce, że kobieta
samrytańska doznaje uwolnienia od grzechów i zbawienia.
Jezus
chce by dostrzegli prawdziwą wartość spraw i zobaczyli co jest naprawdę istotne
w życiu. Uczniowie tak bardzo przejmują się fizycznym pokarmem, a jednocześnie
umyka im, że to, na czym powinni się skupić, to czynienie woli Bożej. Tak
właśnie postępował Jezus, że sprawy tego świata, sprawy naszych fizycznych
potrzeb miały drugorzędne znaczenie. On wiedział, że jego głód miał niewielkie
znaczenie wobec zbawienia tej kobiety. On rozumiał, że może być jeszcze trochę
głodny albo nawet i dłużej jeśli w tym czasie mógłby wypełnić wolę Ojca. Chciał
tego samego nauczyć swoich uczniów, że nie powinni skupiać się na sprawach tego
świata do tego stopnia, że nie będą w stanie czynić woli Bożej. Nie powinni być
nigdy tak pochłonięci swoimi osobistymi
potrzebami, by pomijać wolę Ojca.
Niestety,
tu wszyscy musimy uderzyć się w pierś i powiedzieć, że nie raz nie dwa zdarza
się, że jesteśmy tak bardzo zajęci sprawami naszego ciała, naszych osobistych
potrzeb, naszych pragnień, naszych interesów, naszych dążeń, naszej wygody, że
potrafimy zapominać o woli Bożej. Albo przedkładamy te doczesne sprawy nad wolę
Bożą i myślimy, że gdy załatwimy swoje prywatne sprawy i jeszcze zostanie nam
trochę czasu i energii, to zaangażujemy się w Królestwo Boże. Jezusa pokarmem,
czyli tym, co prawdziwie dawało mu siłę i Go radowało, było czynienie woli
Bożej, a konkretnie zbawienie zgubionych. A może jest tak, że często brakuje nam
czasu, energii i środków, bo właśnie przedkładamy sprawy doczesne nad duchowe?
Pan Jezus doskonale rozumiał i miał pełną ostrość widzenia, co jest naprawdę
ważne w życiu. Mamy obietnice naszego Pana, w 6 rodz. Ew. Mateusza kiedy
On mówi
Mateusza 6:31 Nie troszczcie się
więc i nie mówcie: Co będziemy jeść? albo: Co będziemy pić? albo: Czym się
będziemy przyodziewać?
32 Bo tego wszystkiego poganie
szukają; albowiem Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie.
33 Ale szukajcie najpierw
Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane.
Wspaniała
obietnica Jezusa, że Bóg zatroszczy się o nasze doczesne sprawy pod jednym
warunkiem, że na pierwszym miejscu postawimy Jego sprawy. Gdy będziemy myśleć w
kategoriach Bożego żniwa, to często będziemy dostrzegać spotykające nas
sytuacje i ludzi jako okazje do dzielenia się ewangelią i budowania Królestwa
Bożego.
To
więc, co jest moim i twoim prawdziwym pokarmem, co prawdziwie raduje twoje
serce, co napędza twoje życie i sprawia, że chce ci się rano wstać? Czy jest to
wola Boga Ojca i naszego Pana Jezusa Chrystusa? Z tego bierze się prawdziwa siła
i radość, bo zajmujemy się wtedy czymś naprawdę sensownym, czymś, co nie
przeminie i odbieramy Boże błogosławieństwo płynące z poświęcenia się dla
Królestwa Bożego.
Pan
Jezus zachęca uczniów, by dostrzegli żniwo Boże, które ciężko im zobaczyć przez
osobiste uprzedzenia i przez pilnowanie tego, czy mają co do talerza włożyć. A
czyni to w wierszach od 35 - 38
Jana 4:35 Czy wy nie mówicie:
Jeszcze cztery miesiące, a nadejdzie żniwo? Otóż mówię wam: Podnieście oczy
swoje i spójrzcie na pola, że już są dojrzałe do żniwa.
Jan 4:36 Już żniwiarz odbiera
zapłatę i zbiera plon na żywot wieczny, aby siewca i żniwiarz wspólnie się
radowali.
Jan 4:37 W tym właśnie sprawdza
się przysłowie: Inny sieje, a inny żnie.
Jan 4:38 Ja posłałem was żąć to,
nad czym wy nie trudziliście się; inni się trudzili, a wy zebraliście plon ich
pracy.
O
czym Jezus dokładnie mówi? Prawdopodobnie twierdzi, że za 4 miesiące miały być
żniwa w sensie fizycznym, lub przywołuje tutaj jakieś znane wtedy przysłowie,
ale Pan Jezus znów wykorzystuje to, co doczesne, by wskazać na prawdy duchowe i
mówi, że już żniwo jest gotowe, ale jego uczniowie tego nie widzą. Tym żniwem
nie jest zbieranie zboża, czy jakichkolwiek innych fizycznych owoców, ale gotowość
do zbawienia samarytanki i samarytan, którzy przez jej świadectwo uwierzą w
Niego. Ten kto dostrzega duchowe żniwa i wykorzystuje okazje i czas, by
otwierać przed ludźmi Królestwo Boże jest naprawdę błogosławiony. Człowiek taki
otrzyma od Boga wielką zapłatę, a właściwie już po części ją odbiera mając
przywilej uczestniczyć w Bożym planie zbawienia i mogąc się radować z tego, że
przyczynia się i może oglądać zbawianie ludzi. Może dzielić tą radość i nagrodę
razem z siewcą, wedle biblijnej zasady, że inny sieje, a inny zbiera – wzrost
natomiast daje Bóg. Uczniowie Jezusa mieli przywilej zebrać duchowe żniwa w
postaci zbawienia samarytan, ale ktoś inny siał w nich słowo Boże. Może Jezus
ma na myśli tutaj Mojżesza, którego księgi czytali lub Jana Chrzciciela, który
działał w tamtych okolicach i mógł im głosić o nadchodzącym Mesjaszu.
Pytanie na ile jesteśmy świadomi duchowych żniw wokół nas i na ile chcemy uczestniczyć w Bożym dziele zbawienia ludzi i czy angażujemy się w ten proces? Może wokół nas są takie osoby, które już są gotowe do przyjęcia zbawiania, bo ktoś kiedyś zasiał w nich słowo Boże, a ono pracowało w ich sercach, a teraz są dojrzali do żniw, tylko czy my to widzimy? Czy ostrość duchowa w naszym życiu nie jest przytępiona, by pomóc ludziom wejść do Królestwa Bożego? Czy poświęcimy im czas i zaangażujemy się w ich życie jak Jezus zatrzymał się dla samarytanki i samarytan, by ich zbawienie stało się faktem o czym czytamy w wierszach 39 – 41.
Kolejna
myśl z naszego tekstu jest taka, że może my nie będziemy tymi, którzy będą
zbierać, weźmy pod uwagę to, że może my jesteśmy tymi którzy mają siać, a
zbiorą po nas inni. Jednak nie powinniśmy się zniechęcać, czy ulegać
frustracji, kiedy siejąc Słowo Boże nie od razu doświadczymy zbiorów. Weźmy pod
uwagę, że kiedy go nie siejemy, to w ogóle ich nie doświadczymy. Powinniśmy
ufać Bogu, że gdy siejemy Jego Słowo, to jak mówi Ks. Izajasza 55 rozdz.
wiersz 11, że to słowo nie wraca do Boga puste, ale spełnia pomyślnie Jego
zamysł. Ono działa w ludzkich sercach i za jakiś czas plony te zbiorą inni, a
może właśnie my.
Znany biblista i teolog JC Ryle powiedział:
„Należy
zauważyć, że wykonując pracę dla Chrystusa i pracując dla dusz, są zarówno
siewcy, jak i żniwiarze. Praca żniwiarza jest o wiele bardziej widoczna niż
praca siewcy. Jednak jest całkowicie jasne, że gdyby nie było siewu, nie byłoby
żniw. Warto o tym pamiętać. Kościół często jest skłonny oddawać nadmierny
szacunek żniwiarzom Chrystusowym, a pomijać pracę siewców Chrystusowych”.
To
co jest w tym wspaniałego, że zarówno ten, który sieje jak i ten, który zbiera
będą kiedyś razem się radowali w wieczności widząc zbawionych ludzi przez swoją
służbę i otrzymają od Pana za to nagrodę. Pamiętajmy, że skarby zbierane na
ziemi przeminą, ale te zbierane wieczne przyniosą nam wieczne zyski. Więc
siejmy wytrwale i miejmy duchowo otwarte oczy, by zebrać plon, gdy jest już
gotowy do żniwa.
Adoniram Judson misjonarz służący w Birmie w pierwszej połowie XIX wieku doświadczył wielu trudności i wielu rozczarowań oraz mało widocznych owoców w postaci nawróceń. Jednak dzisiaj w Birmie jest ponad milion chrześcijan, których korzenie sięgają pracy Judsona. Pamiętaj, że twój siew nie idzie na marne, jeśli nawet inni będą zbierać owoce. Bądź wierny w siewie, a przyjdzie żniwo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz