28.06.2020

Kto może pójść do nieba? Ew. Łukasza 18,9 – 14



Gdybyśmy stanęli przed Bogiem, a Bóg zapytałby nas, dlaczego miałby wpuścić nas do nieba, to, co byśmy Mu odpowiedzieli? Większość osób odpowiada, że są w miarę dobrymi ludźmi, nie są tacy źli lub uważają, że nic złego w życiu nie uczynili, co nie pozwoliłoby im dostać się do nieba. Jakiś czas temu  W Stanach zjednoczonych przeprowadzono badanie wśród 7000 tys. ewangelicznych chrześcijan, pytając, czy zgadzają się z takimi stwierdzeniami:
1.      „Bóg jest zadowolony, kiedy ktoś żyje najlepiej jak potrafi” Prawie 70% badanych zgodziło się z takim stwierdzeniem.
2.      „Aby zostać zaakceptowanym przez Boga należy szczerze starać się prowadzić dobre życie” Z tym stwierdzeniem zgodziło się 60% ankietowanych
3.      „Główny nacisk ewangelii położony jest na trzymanie się moralnych zasad” Ponad 50% ankietowanych zgodziło się, że o to chodzi w ewangelii.
W dużej mierze sporo ewangelicznych chrześcijan i ludzi w ogóle sprowadza chrześcijaństwo do kwestii uczynków. To jest naprawdę smutne, gdy nawet ewangeliczni chrześcijanie nie wiedzą jak mogą być zbawieni.
Myślą że ten, który jest dobry, pójdzie do nieba, a który jest zły pójdzie do piekła. Ale gdyby w chrześcijaństwie właśnie o to chodziło, to nie różniłoby się ono w niczym innym od innych religii.  
We wszystkich religiach świata, oprócz biblijnego chrześcijaństwa, zbawienie polega na przestrzeganiu zasad moralnych określonych przez daną religię. W chrześcijaństwie natomiast chodzi o przebaczenie, usprawiedliwienie, jakie daje człowiekowi Bóg, nie na podstawie jego uczynków, ale wiary w zbawczą śmierć Chrystusa. Ktoś przyglądając się temu powiedział, że tak naprawdę na świecie są tylko dwie religie, a nie tysiące. Religia uczynków i religia łaski, religia człowieka i religia Boga. Religia uczynków wymyślona przez człowieka każe nam zapłacić za nasze zbawienie, każe nam spełniać dobre uczynki w nadziei, że będzie ich wystarczająco dużo, by na końcu naszej drogi wpuścić nas do nieba. Religa łaski natomiast jest od Boga i mówi nam, że Pan Jezus już za nasze zbawienie zapłacił swoim życiem na krzyżu. Umarł tam w nasze miejsce, by teraz obdarzyć przebaczeniem i życiem wiecznym, każdego kto w Niego uwierzy i chce to uczynić za darmo. W rzeczywistości jest tak, że religia uczynków obraża Boga, bo nie chce przyjąć Bożego sposobu przebaczenia. Niestety, każdy człowiek, który myśli,  że zasłuży na zbawienie swoim dobrym życiem, trafi do piekła.
List Apostoła Pawła do Galacjan mówi:
Galacjan 3:10  Bo wszyscy, którzy polegają na uczynkach zakonu (prawa) są pod przekleństwem; napisano bowiem: Przeklęty każdy, kto nie wytrwa w pełnieniu wszystkiego, co jest napisane w księdze zakonu (prawa).
Kiedyś, robiłem ankietę na ulicy na temat zbawienia, duża grupa osób przy pytaniu „jak dostać się do nieba?” mówiła, że należy przestrzegać 10 przykazań. Później pytałem, czy ktoś taki ich przestrzega i najczęściej padała odpowiedź „staram się”. Więc pytałem dalej, których przykazań no i ktoś wymieniał: „nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij” i inne. Następnie omawialiśmy te przykazania, by zobaczyć, o co w nich chodzi i czy rzeczywiście ktoś jest im wierny. Po krótkiej rozmowie okazywało się, że wszyscy złamali je wszystkie i choć starali się, nie byli im w pełni posłuszni. A pismo mówi, że przeklęty przed Bogiem, kto nie jest wierny przez cały czas wszystkim Bożym przykazaniom. My mówiliśmy tylko o 10, a Paweł w Liście do Galacjan mówi o konieczności przestrzegania całego prawa, ponad 600 przykazań. Czy widzimy, jakie to niedorzeczne twierdzić, że możemy być zbawieni przez przestrzeganie przykazań?
Problem polega na tym, że nie ma ludzi sprawiedliwych, a ci, którzy uważają, że są na tyle dobrzy, by zasługiwać na życie wieczne, są w wielkim błędzie i kłamią.
Właśnie w tym celu, by to wyjaśnić Pan Jezus opowiedział to podobieństwo. Jezus chciał, by nie było wątpliwości, kto może dostać się do nieba. Czytamy w 9 wierszu, że powiedział to do tych, którzy pokładali ufność w sobie samych. Miał na myśli tych, co uważają się za sprawiedliwych, co twierdzą, że nie są tak źli, by mieli trafić do piekła. Tacy właśnie byli faryzeusze, do nich głównie było skierowane to podobieństwo, ale nie tylko. Pan Jezus kieruje je dzisiaj do wszystkich, którzy myślą, że ich dobre uczynki, religijne życie, przestrzeganie przykazań, gorliwe modlitwy, chodzenie do kościoła, otworzy im bramy nieba.
Próbuję sobie wyobrazić jak wielki szok i poruszenie miało miejsce pośród słuchaczy Pana Jezusa, gdy opowiedział to podobieństwo.  Ten który wydawało się nie będzie miał większych problemów z przebaczeniem, nie otrzymał go, a ten który nie mógł na nie liczyć otrzymał je.
Jak wiemy, faryzeusze byli jednymi z najbardziej religijnych ludzi w Izraelu. W rzeczywistości szczycili się ze swojej pobożności i uważali się za wielce sprawiedliwych. Starali się przestrzegać szczegółowo wszystkich przykazań Starego Testamentu. Byli znani i sami szczycili się tym, że są najbardziej wierni Bogu. Ludzie, przyglądając się im, pewnie nie byliby w stanie wskazać jakichś poważnych grzechów w ich życiu. Duża grupa Izraelitów chciała być w swojej pobożności jak faryzeusze, którzy uważali się za wzór. Uważano, że jeśli Bóg miałby słuchać jakichkolwiek modlitw, to przede wszystkim słuchałby modlitw faryzeuszy. Oni poświęcili swoje życie dla Bożych spraw i dzisiaj byliby nazywani duchownymi, specjalistami od Pana Boga.   
Widzimy w naszej historii jednego z takich przykładnych faryzeuszy, który poszedł do świątyni się modlić (w 10).  
Treść jego modlitwy świadczy o tym, że uważał się za dobrego człowieka, był dumny z tego jak żyje, jak wiele czasu poświęca na służbę Bogu. Codzienne w świątyni składano ofiary, czyniono to rano i po południu, faryzeusz tam był i brał udział w ceremoniach. Ludzie gromadzili się przy ołtarzu, gdy składano ofiarę za grzech, następnie spalano kadzidło i był czas modlitwy.
Czasami podczas modlitwy stano, innym razem klęczano, często wznoszono ręce do góry, wzrok był skierowany  w stronę nieba do Boga i modlono się.
Widzimy, że faryzeusz modlił się w swoim sercu. Nie wypowiadał słów na głos, wiedział że Bóg słyszy modlitwę w głębi serca.
Zwróćmy uwagę na to, jak on się modlił, bo to pozwoli lepiej dostrzec, na czym polega opieranie się na własnych uczynkach w kwestii zbawienia.
Po pierwsze, ten faryzeusz dziękował Bogu, że nie jest jak inni ludzie. Był dumny ze swojej sprawiedliwości względem Boga. Uważał się za lepszego od innych i porównywał się z nimi. Mówił „dziękuję Ci Boże, że nie jestem jak inni ludzie, rabusie, oszuści, złodzieje, cudzołożnicy, albo jak ten celnik, który także był w tej świątyni”. (w 11). Wymienił swoje dobre uczynki, za które Pan Bóg powinien być mu wdzięczny, a w ogóle nie widział swojego grzechu. Nie znaczy to, że faryzeusze nie wiedzieli, że grzeszą. Doskonale wiedzieli, że każdy przed Bogiem jest grzesznikiem, ale wierzyli również, ze zasłużyli sobie na prawo do wybaczenia.  
Człowiek, który polega na sobie w kwestii zbawienia, często porównuje się z innymi ludźmi. Nie widzi, że on jest grzesznikiem i potrzebuje Zbawiciela. Widzi natomiast, że inni są grzesznikami i skupia się na nich, zamiast na sobie. O sobie myśli „ja jestem całkiem dobry, dobrze żyję, dobrze się zachowuję, pomagam ludziom, nic złego nie robię, nie zabijam nie kradnę, chodzę do kościoła, daję ofiary, czytam Pismo Św., ale ten Kowalski, albo ta Kowalska, to kawał gałgana, pijak, złodziej, obietnic nie dotrzymuje, źle się odzywa i zachowuje. Możemy też porównywać się do innych denominacji, czy religii  i dziękować Bogu, że nie jesteśmy jak ci muzułmanie, charyzmatycy, katolicy i inni. Dla kogoś, kto opiera swoje zbawienie na uczynkach, zawsze znajdzie się powód do chluby z samego siebie. Taki człowiek myśli, że ktoś inny potrzebuje nawrócenia, ale nie ja! Ja w oczach Boga wypadam całkiem dobrze. Religijna pycha u człowieka wskazuje na gorszych od siebie i w ich świetle uważa, się za sprawiedliwą. Zamiast ten faryzeusz myśleć o sobie w świątyni, myśleć o tym, jak ja wyglądam przed Bogiem, myślał o innych. Jak to powiedział Pan Jezus, dostrzegał, drzazgę w oczach celnika, wyliczał jego grzechy, a w swoim oku belki nie widział (Mat 7,3).   
Oczywiście, zawsze jesteśmy w stanie znaleźć gorszych od nas, wskazać ich palcem i powiedzieć, że nie jesteśmy tacy źli jak oni. Ale Bóg w swojej ocenie naszej sprawiedliwości, nie porównuje nas z innymi ludźmi, przyrównuje nas do wymagań swego słowa, do swojego Syna Jezusa Chrystusa, a tu każdy z nas wypada źle.
Boże standardy podał Pan Jezus w Ew. Mateusza 5,48
Mateusza 5:48  Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest.
Zauważmy również, że ludzie, którzy polegają na własnych uczynkach, gardzą innymi, których uważają za będących daleko od Boga. Faryzeusz gardził celnikiem, lekceważył go, śmiał się z niego, dziękował Bogu, że nie jest jak on. Celnik był mu potrzebny tylko po to, by w świetle jego grzechów poczuć się lepiej. Dzieje się tak dlatego, że ludzie, którzy polegają na własnych uczynkach wzbijają się w pychę, są zarozumiali, zapatrzeni w siebie. Stają się ślepi na swój grzech i stan własnego serca, a Bóg patrzy przede wszystkim na serce. Nie chodzi o to, że ludzie polegający na uczynkach w ogóle nie wiedzą że grzeszą, ale podobnie jak faryzeusz, myślą że dobre uczynki dają im możliwość wybaczenia. Osoby podobne do faryzeusza przychodzą do Boga, nie w tym celu, by przepraszać za grzechy, ale by Bóg wyraził dla nich uznanie i powiedział jacy są dobrzy i wspaniali.  Patrzą na siebie i myślą, że są lepsi od innych, chcą żeby ich chwalono, by inni dostrzegli ich pobożność. Dlatego często wymyślają różne ceremonie i rytuały, by się pokazać, im bardziej skomplikowane tym lepsze. Faryzeusze pościli dwa razy w tygodniu, mieli post w poniedziałek i czwartek. A dlaczego w poniedziałek i czwartek? Ponieważ były to dni targowe i można było sypać się popiołem wśród tłumów, smutno wyglądać i dla wielu było się widocznym.
Pan Jezus potępiał taką pobożność na pokaz, mówił „ gdy pościsz, to nie trąb przed sobą, nie zwracaj na siebie uwagi, nie staraj się wyglądaj inaczej, by wszyscy widzieli”. (Mat 6,18).
Jednak, gdy człowiek chce być zbawiony przez własne zasługi, nie potrafi być pokornym, uniżonym i skromnym. Nie potrafi, bo on chce się chlubić, on chce, by wszyscy zobaczyli jak bardzo się stara będąc przekonanym, że zasługuje na nagrodę.
Pan Jezus powiedział, że każdy, kto się wywyższa, będzie poniżony, a każdy kto się poniża będzie wywyższony (w 14). Każdy, kto uważa, że zasługuje na Boże przebaczenie, na Boże miłosierdzie, na Bożą łaskę, nie otrzyma tego. Jest tak dlatego, że nikt na to nie zasługuje. Na całej ziemi nie ma człowieka, prócz Pana Jezusa Chrystusa, który byłby godny i dobry w takim stopniu, że Bóg mógłby mu okazać miłosierdzie na podstawie jego uczynków.
W rzeczywistości w niebie nie będzie żadnego człowieka, który będzie mógł powiedzieć, że zapracował na życie wieczne. Dlatego Ap. W liście do Efezjan powiedział
Efezjan 2:8  Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar;
9  Nie z uczynków, aby się kto nie chlubił.
10  Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili.
Nie ma usprawiedliwienia przez uczynki, nie ma usprawiedliwienia przez trwanie w wierze, nie ma usprawiedliwienia przez wyrzekanie się grzechu, to wszystko jest rezultatem zbawienia, a nie jego wynikiem.
Jak się kończy historia faryzeusza i wszystkich, którzy myślą, że dzięki swojej dobroci zostaną zbawieni? Pan Jezus odpowiada na to pytanie w 14 wierszu, że faryzeusz poszedł do domu bez przebaczenia. Był przekonany, że wszystko jest w porządku, że jest blisko Boga, że Bóg jest z nim. Może nawet po tej modlitwie poczuł się jakoś wyjątkowo, może poczuł jakąś ulgę jak ludzie, którzy odchodzą od konfesjonału, czy ci którzy modlą się w wielu świątyniach świata, ale czy zostało mu przebaczone? Nie, w jego przypadku historia kończy się bardzo smutno, nie otrzymał przebaczenia, bo ufał sobie, własnym uczynkom, własnej religijności. Ile razy jeszcze przychodził do tej świątyni, ile jeszcze razy się modlił w ten sposób? To nie ma znaczenia? Mógł robić to codziennie po 10 godzin na dobę przez 60 lat i  tak długo jak ufał sobie, a nie Bożemu miłosierdziu, tak długo odchodził niezbawiony.

Następnie Jezus przedstawił drugiego człowieka, który też był w tej świątyni i modlił się do Boga. Widzimy, że jest to celnik (w 10), poborca podatków na rzecz Rzymu. Człowiek, którym faryzeusz pogardzał, bo miał na sumieniu te wszystkie grzechy, których tamten uważał, że nie posiada. Celnicy w Izraelu byli jedną z najbardziej znienawidzonych grup przez Żydów. Wykupowali coś w rodzaju franczyzy na podatki od Rzymian, którzy okupowali Izrael. Rzymianie wyznaczali stawki podatków, a celnicy mieli za zadanie je ściągać. To,  co ściągnęli ponad wyznaczone stawki, należało do nich. Często okradali więc ludzi lub wymuszali wyższy podatek za pomocą wojska rzymskiego lub opłaconych przestępców, by mieć jak największy zysk. Otaczali się drobnymi rzezimieszkami, nierządnicami, cudzołożnikami, mieli również zakaz wstępu do synagogi i uważani byli za zdrajców narodu oraz Boga. W stosunku do Boga w Izraelu byli na samym końcu drabiny. Uważano, że żaden porządny Żyd nie zadawałby się nigdy z żadnym celnikiem. Pan Jezus jednak, nie brzydził się nimi, zwiastował im ewangelię, bywał u nich w domu, gdy Go zapraszali, jak np. w Zacheusz w 19 rozdz., a nawet jeden z apostołów - Mateusz, autor pierwszej ewangelii wywodził się z tego środowiska.
Teraz przyjrzyjmy się naszemu celnikowi, co różni go od faryzeusza. Dlaczego jemu przebaczono i drzwi Królestwa Bożego zostały dla niego otwarte, a dla faryzeusza zamknięte.
Widzimy, że celnik stał z daleka, nie wchodził do świątyni, nie czuł się godny, nie czuł się wystarczająco dobry, by stanąć przed obliczem Bożym w odróżnieniu od faryzeusza. Mało tego, uważał się za niegodnego podnieść swoje oczy ku niebu, był złamany i skruszony. Wiedział, że jest strasznym grzesznikiem i nie zasługuje na Boże miłosierdzie, na żadne błogosławieństwa, a jedyne, na co zasługuje, to potępienie. Nie patrzył na innych, nie porównywał się z nimi, być może właśnie uważał, że jest najgorszym z najgorszych, jak ap. Paweł mówił o sobie, że był największym z grzeszników (1 Tym 1,15). Stał tam i miał ogromne poczucie winy, nie było w nim żadnej dumy i pychy jak w przypadku faryzeusza, a jedynie żal za grzechy. Przyznawał się do nich, wiedział że jego winy zbudowały mur nieprzyjaźni między nim, a Bogiem (Izaj 59,2) i jedyne, na co może liczyć przed Bożym obliczem, to Jego łaska. Faryzeusz uważał, że zasługuje, że zarobił, zapracował, a teraz Bóg powinien mu odpłacić. Celnik zaś stał tam i błagał o przebaczenie, przyszedł z pustymi rękami, jak w jednej z pieśni śpiewamy do Boga:
Nie mam nic, co mógłbym Tobie dać
Nie mam sił, by przed Tobą stać
Puste ręce przynoszę przed twój w niebie tron
Łaską z nieba nakarm duszę mą
Czytamy, że bił się w pierś i mówił „Boże bądź miłościw mnie grzesznemu(w 13). W ten sposób wyrażał postawę głębokiej pokory, a nawet skrajnego smutku, który dowodził szczerego żalu. W starożytnych księgach są zapiski, że jedną z postaw w trakcie modlitwy, jaką przybierali ludzie skruszeni, było położenie rąk na piersi i opuszczenie oczu. Jednak celnik wyszedł poza tą normę i uczynił to szczerze. W ten sposób Pan Jezus chce nam powiedzieć, że jego smutek z powodu jego grzechu jest bardzo głęboki i rozdziera mu duszę. Tylko w jednym jeszcze miejscu w Biblii znajdujemy taką postawę, jest to w Ew. Łukasza 23,48 kiedy ludzie stojący pod krzyżem, z powodu znaków, które wystąpiły podczas śmierci Jezusa, zorientowali się, że zabili Mesjasza. Czytamy, że odchodzili stamtąd, bijąc się w piersi, z powodu tak haniebnego czynu jakiego się dopuścili. Celnik rozumiał swoje położenie, rozumiał jak strasznym grzesznikiem jest w oczach Boga, rozumiał że jeśli wejdzie do nieba, jeśli ma jakąkolwiek szansę na przebaczenie, to nie dlatego, że zasłużył na cokolwiek, ale z powodu Bożego miłosierdzia, „Boże bądź miłościw mnie grzesznemu”, wołał. Błagał, by Bóg okazał mu litość. Posługuje się tutaj greckim słowem hilaskomai”, co oznacza przebłaganie. Celnik prosi, by Bóg dał się przebłagać, by uspokoił swój gniew przez przebłagalną ofiarę. Rozumiał, że tysiące ofiar, które były składane na ołtarzu przez całą historię Izraela, były w tym celu, by przebłagać Boga za grzech i jedyną możliwością przebaczenia jest wiara, że ta przebłagalna ofiara jest ofiarą zastępczą za moją winę.
Słowo Boże mówi, że dusza która grzeszy, umrze (Ezech 18,4), a zapłatą za grzech jest śmierć (Rzym 6,23). Wszystkie ofiary, składane każdego dnia, przypominały o tym, że grzech zasługuje na śmierć i tylko ofiara zastępcza może człowieka uratować.
Tak więc ten celnik wiedział to, czego nie wiedział faryzeusz, że do zbawienia potrzebna jest pokuta, upamiętanie i ofiara zastępcza, przelanie krwi, bez którego nie ma przebaczenia (Hebr 9,22) . Bóg wybaczy grzech człowiekowi, kiedy człowiek skruszony z głębokim żalem i szczerym postanowieniem upamiętania przyjdzie przed oblicze Boże, wierząc, że zastępcza ofiara za jego grzech gładzi go.
Ofiary starotestamentowe nie były doskonałe i musiały być ciągle powtarzane. Ich celem było nauczyć Izraela, że grzech jest strasznym wykroczeniem wobec Boga i wymaga śmierci oraz wskazywały na doskonałą ofiarę Jezusa Chrystusa, którą miał zapewnić Bóg.
Wspaniale to jest wyrażone, kiedy Abraham ma złożyć swojego syna w ofierze i w trakcie drogi na miejsce złożenia ofiary Izaak pyta się swego ojca, gdzie jest ofiara na całopalenie
Rodzaju 22:7  I rzekł Izaak do ojca swego Abrahama tak: Ojcze mój! A ten odpowiedział: Oto jestem, synu mój! I rzekł: Oto ogień i drwa, a gdzie jest jagnię na całopalenie?
Rdz 22:8  Abraham odpowiedział: Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie, synu mój. I szli obaj razem.
Abraham powiedział, że Bóg upatrzy sobie ofiarę. W ten sposób ok. 2000 tys. lat przed Panem Jezusem zapowiedział, że Bóg da ludziom w celu przebłagania siebie samego, uśmierzenia swego gniewu na grzesznika, ofiarę ze swego Syna. Celnik błagający o przebaczenie to wiedział, on prosił, by oczyściła go ofiara złożona z Bożego Syna. Wierzył w skuteczność ofiary w celu przebaczenia, a nie swoich zasług. Błagał, by kara, która należy się jemu za grzech, spadła na ofiarę, a jemu przebaczono.
W Ks. Izajasza czytamy o Jezusie:
Izajasza 53:5  Lecz on zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami jesteśmy uleczeni.
Rany, sińce, cierpienie Pana Jezusa oraz jego śmierć jest przebłaganiem za grzechy nasze, a nie tylko za nasze, lecz za grzechy każdego, kto uwierzy, że Jego śmierć ma moc go zbawić. Bóg nie może puścić grzechów człowieka w niepamięć, bo pogwałciłby swoją sprawiedliwość. Kara za grzech musi być zapłacona- albo płacimy sami przez własne uczynki, jak próbował to zrobić faryzeusz i miliony ludzi dzisiaj, ale zapłata ta jest nieskuteczna i idziemy do piekła. Albo ufamy  zastępczej ofierze Syna Bożego, temu, że On na Krzyżu zapłacił za każdy nasz grzech, przychodzimy skruszeni pod krzyż, jak to uczynił celnik, błagamy o Boże miłosierdzie z powodu śmierci Jezusa za nas i wtedy zostaje nam przebaczone, a bramy nieba otwierają się dla nas.
Pan Jezus powiedział, że celnik który błagał o Boże miłosierdzie, poszedł do domu usprawiedliwiony natychmiast (w 14). Wszedł do świątyni jako winny najgorszych grzechów, a wyszedł jako niewinny. Czy to nie jest wspaniałe?! Bóg na podstawie ofiary ogłosił go sprawiedliwym, oczyścił go z grzechów i dał mu sprawiedliwość, której on nie miał. Wszedł do świątyni jako człowiek idący do piekła, a wyszedł jako zbawiony, mający już życie wieczne. Nie potrzebował wielu lat pokuty, setek lub tysięcy lat w czyśćcu, dochodzenia do odpowiedniego poziomu moralnego, ale w jednej chwili, gdy wyznał grzech, pokutował, uwierzył w ofiarę, został usprawiedliwiony.
Jakiś czas temu, miała miejsce historia, o której czytałem, że pewien człowiek uciekł z więzienia i ukrywał się przez wiele lat. Jednak policja dotarła do niego i aresztowali go jak był w sklepie. Zanim odwieziono go do więzienia, uprosił policję, by pojechali z nim do jego rodziny pożegnać się. Gdy poszli do jego żony, mówił przy policjantach jak dobrym mężem był dla niej i wspaniałym ojcem dla dzieci, a żona to potwierdziła. Miał nadzieję, że jego dobre życie po ucieczce przekona policjantów, by mu darowali. Ale miał również prawomocny wyrok do odsiedzenia i musiał wrócić do więzienia.
Możemy być dobrymi ludźmi, możemy się za takich uważać, bo chodzimy do kościoła, modlimy się, może spełniamy jakieś dobre uczynki, pomagamy innym, jesteśmy ofiarni, angażujemy się w akcje charytatywne i jesteśmy porządnymi obywatelami. Ale Bóg zna nasze serca, nasze całe życie i wie, że popełniliśmy wiele grzechów i codziennie je popełniamy, a one zasługują na karę. Jeśli staniemy kiedyś w Bożym sądzie, z naszymi dobrymi uczynkami jako zapłatą za nasz grzech, zostaniemy potępieni. Nasze dobre życie nie spowoduje, że unikniemy wyroku, jak w przypadku tego więźnia, czy faryzeusza o którym mówił Pan Jezus. Ale jeśli przyjdziemy z wiarą przed Boże oblicze, jako skruszeni grzesznicy, którzy błagają Boga o litość i wybaczenie na podstawie ofiary Pana Jezusa Chrystusa, który zapłacił nasz dług na krzyżu, będziemy niewinni. Powinniśmy więc być pewni, czy właściwie to rozumiemy, bo od tego zależy nasza wieczność.   

Brak komentarzy:

Łączna liczba wyświetleń