30.05.2020

Droga do wielkiego bogactwa Ew. Łukasza 16,1 – 13



W świecie ludzi  pieniądze to wielka sprawa i duża część naszego życia ma jakiś związek z pieniędzmi. Według statystyk ludzie spędzają więcej czasu w swoim życiu, myśląc o pieniądzach niż nie myśląc o nich. Gdybyśmy chcieli to przeliczyć na lata naszego życia, to biorąc pod uwagę okres długości życia przeciętnego człowieka, powiedzmy około 75 lat, 40 spędziłby on rozmyślając o pieniądzach, czyli ponad 60% swego życia.  Wielu zastanawia się jak je zdobyć lub zarobić ich więcej niż mają obecnie, a gdy już je mają, to jak je pomnożyć, dobrze zainwestować, później wydać. Przysłuchując się rozmowom ludzi, zauważymy również, że pieniądze są jednym z głównych tematów, jakimi się zajmują. Rozmawiają o tym, gdzie pracują i ile zarabiają, w co inwestują, co ostatnio kupili i ile to kosztowało lub co jeszcze zamierzają sobie kupić. Jakiś czas temu miałem okazję odwiedzić dalszą rodzinę i pierwsze z pytań jakie mi zadano, to „ Czym się zajmujesz i jakie masz z tego pieniądze?”.  
Pan Jezus był świadom, że większa część naszego życia dotyczy pieniędzy, dlatego tak często nawiązywał do nich w swoim nauczaniu. Nie chodziło Mu o to, by całkowicie odciąć się od pieniędzy, ale by one zajmowały właściwe miejsce w naszym życiu.  Nieprawdziwe jest natomiast stwierdzenie, że Jezus w ogóle nie zajmował się pieniędzmi, jak niektórzy sugerują. Wśród sytuacji związanych z tym tematem znajdziemy na przykład nauczanie, by oddawać to, co cesarskie cesarzowi. Pana Jezus powierzył funkcjie skarbnika Judaszowi, przyglądał się ludziom wrzucającym pieniądze do skarbnicy świątyni i pochwalił ubogą wdowę, która dała  wszystko, co miała na swoje utrzymanie. Jezus uczył swoich naśladowców, by nie troszczyć się zbytnio o dobra materialne, aby pieniądze nie zdominowały ich życia. Bogatemu młodzieńcowi nakazał rozdanie swego majątku i pójście za Nim. Wygłaszał również kazania w postaci przypowieści i podobieństw, posługując się przykładem pieniędzy, np. podobieństwo o zgubionej drachmie (Łuk 15), podobieństwo o talentach (Mat 25), podobieństwo o 10 minach. Dzisiejsze podobieństwo jest o tym, jak sprawić, by pieniądze które Bóg nam daje, stały się dla nas duchowym błogosławieństwem, a nie przekleństwem. Z przykrością musimy powiedzieć, że dla większości ludzi pieniądze stają się duchową pułapką, zamiast otwierać im drzwi do nieba, wpędzają ich na samo dno piekła. Nie chodzi mi o to, że dzięki pieniądzom możemy wejść do Królestwa Bożego, ale o to, że sposób w jaki je wykorzystujemy, pokazuje czy w nim jesteśmy. Jako chrześcijanie mamy wykorzystywać powierzone nam zasoby materialne, by zaspokajać nasze potrzeby i gromadzić skarby w niebie, a nie na ziemi, oraz zdobywać mamoną niesprawiedliwości przyjaciół, aby gdy się skończy, przyjęto nas do wiecznych przybytków (w. 9). Dzisiaj postaramy się wyjaśnić, co Pan Jezus miał na myśli, gdy nauczał na ten temat.
Jezus widząc chciwość faryzeuszy oraz to jak wielu ludzi ulega miłości do pieniędzy, chce nauczyć swoich uczniów jak mają postępować z tym, co zarobią, by pieniądze które dał im Bóg, przyniosły im prawdziwy zysk. Historia przedstawiona przez Pana Jezusa nie jest prawdziwa, jest to podobieństwo, zmyślona anegdota, mająca na celu wyrazić prawdy duchowe. Niektórzy bibliści uważają, że jest jedną z najtrudniejszych do interpretacji we wszystkich ewangeliach z powodu pochwały dla nieuczciwego sługi. Ale musimy zrozumieć, że Pan Jezus nie chwali nieuczciwości w tej historyjce, ale chce pochwalić spryt zarządcy, gdyż to, co mogło go zgubić, przyniosło mu zysk. Wydaje się, że dobra materialne nie mogą nam pomóc w rozwoju duchowym, a często nawet szkodzą, bo ludzkie serce ulega miłości do nich. Mogą jednak one zyskać prawdziwą wartość, pod warunkiem, że mądrze zainwestujemy je w Królestwo Boże. 
Chrystus przedstawia nam nieuczciwego zarządcę, któremu jego pan powierzył swoje gospodarstwo, by nim dobrze zarządzał i pomnażał jego bogactwo. Do obowiązków zarządcy należało administrowanie zapasami i dostarczanie jedzenia innym sługom. Musiał to czynić w taki sposób, by zapasów starczyło i gospodarstwo dobrze funkcjonowało. Jednak ten zarządca zamiast pomnażać bogactwo swego pana, trwoni je i powoduje straty. Nadużywa zaufania gospodarza i okazuje się łotrem. Zamiast dbać o pomnażanie majątku właściciela i dobrze nim zarządzać, zużywa go dla siebie, by wieść wygodne życie. Mamy tutaj do czynienia z człowiekiem nikczemnym, kłamliwym, samolubnym, przebiegłym, który nie tylko nie wywiązuje się z powierzonego mu zadania, ale celowo działa na szkodę swego pana.
W końcu wieść o rażącej nieuczciwości zarządcy dociera do uszu właściciela majątku, prawdopodobnie od innych sług. Pan wzywa tego oszusta i mówi: „cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego szafarstwa” (w. 2). Czeka na wyjaśnienia i zamierza zwolnić nieuczciwego sługę. Jednak daje mu jeszcze jakiś czas wypowiedzenia, by dopiero po tym okresie wyrzucić go z pracy. Zarządca natomiast wiedząc,  że za kilka dni lub tygodni zostanie pozbawiony dochodu i objawiając się utraty środków oraz tego, co może go czekać w przyszłości, postanawia wykorzystać okres wypowiedzenia na pozyskanie sobie przychylności dłużników swego pana. Rozumie w jak trudnym położeniu się znalazł, nie ma perspektyw na żadną pracę, która pozwalałaby mu się utrzymać. Wie, że nie ma sił kopać, czyli wykonywać ciężkiej fizycznej pracy, bo nie jest do tego przyzwyczajony, a żebrać się wstydzi. Rozumie, że jeśli nic nie zrobi i szybko nie znajdzie jakiegoś rozwiązania, znajdzie się w beznadziejnej sytuacji. Wtedy wpada na pomysł, że póki jeszcze ma wpływ na majątek swego pana i nie odebrano mu szafarstwa, anuluje po cichu długi tym, którzy mieli zobowiązania wobec właściciela majątku. Taki ruch zarządcy ma zapewnić wdzięczność ze strony ułaskawionych i spowodować, że gdy już straci pracę, to ci, którym anulował długi, przyjmą go do swoich domów, dając mu zarobkowe zajęcie (w. 4).
Jak pomyślał, tak zrobił, wezwał dłużników swojego pana i kazał zmienić zapisy długu, anulując im część zadłużenia. Temu, który był winien 100 baryłek oliwy kazał napisać 50. Jedna baryłka odpowiadała około 22 litrom, więc wychodzi 1100 litrów oliwy mniej do oddania. Biorąc pod uwagę wartość anulowanego długu, to było około 1,5 roku pracy. Następnemu, który był winien 100 korców pszenicy, kazał napisać 80. Korzec był miarą pojemności, który odmierzano specjalnymi pojemnikami. Waga jednego korca dzisiaj odpowiadałaby ok. 7 kg zboża, 20 korców mniej do oddania, to 140 kg, była to równowartość 2 lat pracy robotnika. Dług w środowisku rolniczym był spłacany w czasie żniw. Jeśli miałeś jakieś zobowiązania, tak jak w tej sytuacji 100 baryłek oliwy i 100 korców pszenicy, to w chwili, gdy przychodził zbiór, byłeś zobowiązany dług spłacić. Anulowanie długu o tak znacznej wartości zobowiązywało dłużników do odwdzięczenia się zarządcy. W kulturze żydowskiej poczucie zobowiązania i odpłacenia się za przysługę było bardzo silne. W ten sposób nieuczciwy zarządca bardzo sprytnie, kosztem swego pana, zabezpieczył sobie przyszłość. Prawdopodobnie lista dłużników była o wiele dłuższa, Jezus daje jedynie przykład, jak przebiegle on postąpił.
Następnie Pan Jezus szokuje swoich słuchaczy - w tym przypadku uczniów - zakończeniem tej historii, mówiąc, że pan pochwalił nieuczciwego zarządcę. Prawdopodobnie wszyscy słuchający spodziewali się surowej kary, a tymczasem zarządca dostał pochwałę. Nie został pochwalony za to, że jest złodziejem, ale za spryt, którym się wykazał. W podobieństwie tym Jezus nie ocenia moralności sługi, bo nie to jest jego głównym przesłaniem.
Jak to możliwe, iż taki manipulant i oszust otrzymał pochwałę? Taki paradoks musiał wzbudzić oburzenie uczniów i spowodować jeszcze większe zainteresowanie.


Bądźmy mądrzejsi od ludzi tego świata
Pan Jezus chce zwrócić naszą uwagę na spryt sługi w zabezpieczeniu sobie przyszłości  i na przykładzie jego zapobiegliwości pragnie dać nam lekcje, co podkreśla w 8 wierszu mówiąc:
„bo synowie tego świata są przebieglejsi w rodzaju swoim od synów światłości”.
W ten sposób Jezus mówi, że skoro nieuczciwy zarządca tak bardzo się troszczył, by zabezpieczyć sobie doczesność, to synowie światła, czyli wierzący w Chrystusa, o ile bardziej powinni mieć motywację, by troszczyć się i używać swoich doczesnych zasobów dla budowania wieczności. Jezus daje nam tutaj wyzwanie i jednocześnie stawia nam zarzut, że
staramy się mniej niż ludzie tego świata.
Niewierzący bardzo często starają się o zabezpieczenie swojej doczesności, choć nie mają żadnej gwarancji, iż uda im się to zrobić, a jednak to robią. Zbierają na emeryturę przez całe życie z myślą, że gdy się zestarzeją, to będą z tego korzystać i wygodnie żyć. Często są bardzo sprytni i pomysłowi w tym, jak można pomnożyć swój majątek i jak się zabezpieczyć, by ich inwestycje przyniosły największy możliwy zysk, choć nawet nie wiedzą, czy z ich wysiłków coś wyjdzie. Mogą przedwcześnie umrzeć i wszystko, co uskładali, przepadnie. Może się wydarzyć krach gospodarczy i to, co nazbierali nie będzie miało żadnej wartości. Mogą zostać okradzeni lub wykorzystani i ich majątek przejmie ktoś inny, a jednak wiedząc o tym, cały czas z całą gorliwością podejmują próby, by mieć więcej i w przyszłości wieść wygodne życie. Nawet jeśli ludziom uda się  zabezpieczyć i zdobędą wielkie pieniądze, co oczywiście  wymaga czasu, może założą firmę, czy staną się biznesmenami, lub ich inwestycje okażą się trafne i przyniosą duży zysk, to jest to, na bardzo krótko. Szybko przychodzi starość i śmierć, która wszystkiego ich pozbawi. A jeśli uzbierali na starość, na emeryturę, z zamiarem wygodnego życia, to mają zaledwie kilka, może kilkanaście lat, przy dobrym układzie, by z tego korzystać. Ale pomimo krótkiej perspektywy nie rezygnują z tych starań, bo jest to jedyne ich życie i nie mają innego, więc pomimo ryzyka ludzie są bardzo gorliwi, by się zabezpieczyć.
A osoby kochające Chrystusa, chrześcijanie, którzy mają pewność i gwarancję, że inwestowanie swoich zasobów materialnych w Królestwo Boże daje wieczny zysk, nie zawsze właściwie to rozumieją i nie zawsze chcą tak czynić. Musimy powiedzieć, że synowie świata, ludzie niewierzący, często zawstydzają nas w swojej gorliwości i trosce o doczesne życie i troszczą się o nie bardziej, niż my troszczymy się o naszą wieczność. „Powiedzcie mi -pyta Jezus w domyśle - kto powinien mieć większą motywację, komu powinno bardziej zależeć na staraniu się, ludziom tego świata w trosce o doczesność, czy wierzącym w Chrystusa w trosce o wieczność? Oczywiście, że kochającym Jezusa powinno zależeć o wiele bardziej, bo starania chrześcijańskie we wszystkich dziedzinach życia mają prawdziwy sens i wieczną wartość, a jednak ze smutkiem i przykrością musimy przyznać, że często nie zależy nam tak, jak powinno. Ludzie deklarujący się jako wierzący, często równie mocno troszczą się  o doczesną przyszłość, jak synowie tego świata. Tak nie powinno być. Jeśli nasza troska jest skupiona na zabezpieczeniu doczesnej przyszłości, a nasze zasoby materialne gromadzimy z tą myślą, by wygodnie żyć w tym świecie, zapominając o wspieraniu Bożego Królestwa, to w dniu, w którym staniemy przed Chrystusem, okaże się, że będziemy tego mocno żałować. Wtedy zrozumiemy, że mogliśmy gromadzić skarby w niebie i przeznaczać część naszych zasobów materialnych na wspieranie Bożego Królestwa, gdzie ani mól nie zje, ani rdza nie zniszczy.
Tak często wielu chrześcijan, wszystko co zarabia, co Bóg im daje, zużywa na siebie samych, jakby pieniądze były wyłącznie ich własnością, a nie darem od Boga. Zachowujemy się wtedy jak dziecko, któremu tata kupił cukierki. Ale gdy tata prosi o cukierka, to dziecko mówi, że nie da, bo to jego - takie postępowanie jest głupie i niedojrzałe. Przecież tata mógłby wszystkie te cukierki dziecku zabrać i nie miałoby nic, mógłby tych cukierków nie kupić, a nawet w tej chwili, jakby chciał, to poszedłby do sklepu i kupił sobie ich cały worek. Tak więc on nie woła, by zabrać dziecku te cukierki, ale by dziecko uczyło się zaufania do Niego, wdzięczności i wzrastało w relacji z Nim.

Jak liczny będzie twój komitet powitalny w niebie?
 W 9. wierszu Pan Jezus wskazuje nam sposób, jak mądrze wykorzystać nasze pieniądze, by przyniosły nam wieczny zysk. Drodzy, weźmy to sobie do serca, byśmy mogli przekuć tą niesprawiedliwą mamonę na coś, co będzie źródłem prawdziwej wartości.
Zobaczmy, że pieniądze należą do tego niesprawiedliwego, przemijającego świata i ludzie tego świata szukają ich w nadziei, że gdy je zdobędą , to ich życie stanie się wspaniałe i pełne sensu. Wydaje się, że w Bożym Królestwie pieniądze są naszym wrogiem, Pan Jezus nazywa je niesprawiedliwą mamoną, bo kuszą nas, a miłość do nich prowadzi człowieka do zguby (1 Tym 6,10). I tu pojawia się niebezpieczeństwo dla ludzi wierzących, że pieniądze, które mają, zamiast służyć im i Bogu, niewłaściwie wykorzystane sprawią, że chrześcijanie zaczną żyć dla pieniędzy podobnie jak ludzie tego świata.
Pan Jezus mówi: „zróbcie z tej niesprawiedliwej mamony użytek, który przyniesie wam wieczny zysk, zyskujcie nią sobie przyjaciół w wiecznych przybytkach jak nieuczciwy zarządca zyskał sobie przyjaciół w doczesności” (w 9). Wzywa nas byśmy zainwestowali nasze pieniądze w Królestwo Boże, w misje, w ewangelizację w szerzenie dobrej nowiny, służby godne zaufania, które przyczyniają się do rozwoju Królestwa Bożego, by w ten sposób przez naszą mamonę przyczynić się do zbawienia ludzi, których spotkamy w niebie. W wieczności nasze pieniądze nie będą miały znaczenia, ale póki je mamy, póki jesteśmy na tym świecie możemy je wykorzystać, tak jak nieuczciwy zarządca wykorzystał majątek swego pana. Jakże wspaniale będzie, gdy pójdziemy do nieba i tam dowiemy się, że przez wsparcie materialne jakiego udzielaliśmy kościołowi, misjonarzom, kaznodziejom, wsparcie dla różnych działań ewangelizacyjnych, spowodowaliśmy, że ludzie nawrócili się i weszli do Królestwa Bożego - to są nasi przyjaciele w wiecznych przybytkach. To jest nasz skarb, który zebraliśmy w niebie, gdzie jak mówił Pan Jezus w 6 rozdz. Ew. Mateusza, złodziej nie ukradnie, rdza nie zniszczy i mól nie zeżre. Tak często wielu chrześcijan inwestuje pieniądze, które Bóg im daje w to, co zardzewieje, zgnije, co im niepotrzebne lub jest zbyteczne, a pomijają Królestwo Boże z powodu swego skąpstwa.  W ten sposób marnują to, co Bóg im daje i tracą szansę zebrania sobie skarbów w niebie.      
Oczywiście za pieniądze nie możemy kupić życia wiecznego, ale to jak się z nimi obchodzimy, jak je wydajemy, jak o nich myślimy, pokazuje duchowy stan naszego serca, tam gdzie jest skarb nasz, tam będzie i serce nasze. Jeśli wydajemy wszystkie pieniądze, jakie Bóg pozwolił nam zarobić na siebie i nasze pragnienia oraz zachcianki nie myśląc o wspieraniu Bożego dzieła, a potem przychodzimy do Zboru śpiewając i modląc się, że wszystko oddajemy Bogu, to czy jesteśmy szczerzy wobec Pana? Czy wszystko oddać Panu to znaczy, że całe nasze życie i nasze pieniądze też? Wiele osób mówi, że nie daje, bo nie ma z czego, ale czy często nie jest tak, że nie mają, bo nie dają i Bóg w tej dziedzinie im nie błogosławi. Ap. Paweł powiedział w kontekście łożenia na dzieło Boże, że kto skąpo sieje, skąpo też żąć będzie (2 Kor 9,6). Powiedział również, że władny jest Bóg udzielić wszelkiej łaski, wszelkich potrzebnych zasobów, byśmy mogli hojnie łożyć na wszelką dobrą sprawę ( 2 Kor 9,8).
Pan Jezus powiedział w wierszu 10. „kto wierny jest w małej sprawie i w wielkiej jest wierny”. Jeśli ktoś myśli, że nie daje dzisiaj, bo nie ma lub twierdzi, że ma mało, to oszukuje swoje serce. Jeśli nie umie dać z małego, nie będzie umiał dać i z dużego. Pamiętajmy, że wdowa, która nie miała nic dała wszystko (Łuk 21,4), a ci którzy mieli wszystko, nie dali nic. Problem dawania na Bożą służbę, to nie problem okoliczności, ale problem naszej wiary i ufności do Boga.
 Jeśli chcemy oszczędzać na Panu Bogu, to nie powinniśmy spodziewać się Bożego błogosławieństwa w tej dziedzinie. Jeśli myślimy, że nie damy i będzie więcej dla nas, to pamiętajmy, że Pan może sprawić, że nie tylko nie będziesz miał więcej, ale będzie miał jeszcze mniej. Zamiast otoczyć Cię swoją ochroną, może dopuścić, że złodziej cię okradnie, zaraza zeżre twoje plony, będziesz jechał do pracy i niechcący kogoś stukniesz, co narazi cię na dodatkowe koszty, a urząd przypomni sobie o zaległych podatkach. Może sprawić, że twoja firma zbankrutuje, a ci na których liczyłeś, czy z którymi robiłeś interesy, odwrócą się od ciebie i przejdą do konkurencji. Czytałem kiedyś historię o człowieku, który przyszedł do  Petera Marshalla, byłego kapelana Senatu w USA i powiedział, że ma problem. Pastor zapytał się go, co to za problem, a On mówi, że jak zarabiał trochę ponad 2000 tys. dolarów miesięcznie, to dawał dziesięć procent dochodów na Bożą służbę i nie miał z tym problemu, bo 200 dolarów nie było jakąś wielką kwotą. Ale teraz Bóg sprawił, że zarabia ponad 50 tys. dolarów miesięcznie i ciężko mu dać z tych 50 tys. 5 tys. Pastor się zastanowił i stwierdził, że rzeczywiście ma on problem. Zaproponował modlitwę, i zaczął modlić się o niego, by Bóg obniżył pensje tego brata do takiej kwoty jak przedtem, kiedy uważał, że było go stać wspierać Boże dzieło. Pewnie ten brat nie takiej pomocy oczekiwał, ale to z pewnością uświadomiło mu że środki, które ma, ma od Boga i nie powinien zachowywać się jak wcześniej wspomniane dziecko, które nie chciało ojcu dać cukierka.
Drodzy, wspierajmy Boże dzieło mamoną niesprawiedliwości, róbmy to regularnie, zyskujmy sobie przyjaciół w wiecznych przybytkach przez nasze finanse i materialne zasoby, a w ten sposób sprawimy, że pieniądze dane nam przez Boga staną się dla nas prawdziwym wiecznym błogosławieństwem, skarbem w niebie, którego nikt nie zniszczy. Dzisiaj jest dobry dzień, by mówić o wspieraniu Bożego dzieła i misji, bo obchodzimy święto zesłania Ducha Świętego, kiedy Bóg posłał Trzecią Osobę Trójcy, by ewangelia mogła się rozejść aż po krańce ziemi. Po śmierci nasze pieniądze w wieczności już nam nie pomogą, ale póki żyjemy, możemy ich użyć dla chwały Boga i zbudowania naszego wiecznego kapitału.  Wszyscy, którzy szczerze wierzą w Chrystusa otrzymali przebaczenie grzechów, mają życie wieczne, ale nie wszyscy, idąc do nieba, będą mieli takie same powitanie. Ci, którzy zyskali sobie najwięcej wiecznych przyjaciół, zgromadzili w niebie największy skarb, ci będą mieli najbardziej huczne powitanie, gdy zobaczą, że przez ich poświęcenie i ofiarność mnóstwo ludzi przyszło do Jezusa, bo Duch Św. wykorzystał ich ofiarność.

Postępowanie z naszymi zasobami materialnymi wpływa na naszą wieczną nagrodę
Zobaczmy również, że to jak postępujemy z naszymi pieniędzmi nie tylko świadczy o naszej wierności względem Boga, ale ma również wpływ na naszą wieczną nagrodę, przeczytajmy wiersze 11 i 12:
Łukasza 16:11  Jeśli więc w niesprawiedliwej mamonie nie byliście wierni, któż wam powierzy prawdziwą wartość?
12  A jeśli nie byliście wierni w sprawie cudzej, któż wam poruczy rzecz własną?
Jeśli nie byliśmy wierni w tym, jak wydawaliśmy pieniądze należące do tego świata i wydawaliśmy je na zachcianki, niepotrzebne nam rzeczy, kolejne bezwartościowe gadżety, kolejne rozrywki i głupoty, które mają na celu poprawić nasze samopoczucie, pomijając Boże Królestwo, to kto da nam prawdziwą nagrodę, pyta się Pan Jezus w 11 wierszu. Czy myślimy, że Bóg da nam nagrodę, jeśli zmarnujemy w tym świecie mnóstwo pieniędzy otrzymanych od Boga, zamiast wspierać Jego dzieło? Nie chodzi tu o utratę zbawienia, ale utratę nagrody, czegoś, co Bóg da tym, którzy byli wierni.
Zwróćmy uwagę na to, co Pan Jezus mówi w 12. wierszu, że pieniądze które mamy, a które wydaje się, że są nasze, tak naprawdę nie są nasze, jest to „cudza własność”. Jedynie zostały nam przez Boga powierzone w szafarstwo, jak w przypadku sługi, który miał zarządzać majątkiem swego Pana. Z tego jak zarządzamy, tym co nam powierzono, zostaniemy przez Boga rozliczeni, z tej „cudzej własności”, która nie jest twoja, ale Jego. Pomyśl o tym przez chwilę, Pan Jezus pyta się mnie i ciebie, jak zarządzasz Jego własnością, Jego pieniędzmi, na co je wydajesz? Wszystko, co mamy, należy do Boga, powietrze którym oddychamy, ziemia po której chodzimy, jedzenie które jemy, woda którą pijemy i pieniądze, które wydajemy, wszystko to jest Boże. Jak powiedział kiedyś Bóg przez proroka Ageusza do swojego ludu, który ociągał się w dbaniu o Boże sprawy, a o swoich pamiętali : 
Ageusza 2:8  Moje jest srebro i moje jest złoto- mówi Pan Zastępów.
Lub w psalmie 24.
Psalm 24:1  …Pańska jest ziemia i to, co ją napełnia, Świat i ci, którzy na nim mieszkają.
Wszystko należy do Pana i zostało nam to wypożyczone na pewien czas, będziemy musieli zdać sprawę z tego, jak tym obracaliśmy. Jeśli było nas stać na kino, restauracje, wczasy i wiele innych rzeczy, bez których moglibyśmy się obyć, a nie było nas stać, by wspierać rozwój Królestwa Bożego, to nie wygląda to dobrze.
Pastor John MacArthur w swoim komentarzu do tego fragmentu pisze w ten sposób:
„Tragiczna Ironia tego grzesznego rodzaju pobłażania sobie w kwestii łożenia na służbę polega na tym, że czym więcej marnujesz tego, co Bóg ci daje na siebie samego i ziemskie rzeczy gromadząc je, tym mniej będziesz miał w wieczności”

Brak dawania na służbę Bożą może świadczyć o miłości do pieniędzy
Ostatnia rzecz, na którą pan Jezus chce zwrócić naszą uwagę, znajduje się w 13 wierszu,
Łuk 16:13  Żaden sługa nie może dwóm panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i mamonie.
W czasach Pana Jezusa wielu nauczycieli nauczało, podobnie jak dziś, że skupienie swojego życia na zarabianiu i pogoni za pieniędzmi, by wygodnie żyć, nie jest sprzeczne ze służbą Bogu. Wielu uważało, że posiadanie pieniędzy jest oznaką Bożego wybrania i błogosławieństwa, czego i dzisiaj się naucza w kręgach np. charyzmatycznych, że Bóg chce chrześcijan uczynić bogatymi, by mogli żyć w obfitości. Takie nauczanie jest fałszywe, bo zamiast zachęcać ludzi do skupiania się na wartościach Bożego Królestwa, kieruje ich uwagę na niesprawiedliwą mamonę, której stają się niewolnikami. Pan Jezus naucza tutaj, by nie żyć dla pieniędzy, dla kolejnych rzeczy, dla tego, co możesz sobie kupić. Nie chodzi o to, że nic nie możemy mieć, ale jeśli na wszystko nas stać, ale nie stać nas, by dawać regularnie i ofiarnie Bogu, to musimy się poważnie zastanowić, czy naszym problemem nie jest miłość do pieniędzy. Musimy podjąć decyzję, czy zarabiamy pieniądze, by nimi uwielbiać Boga i za nie zyskiwać sobie przyjaciół w niebie, czy zarabiamy, by żyć dla pieniędzy i wydajemy je wyłącznie na swoje cele i pragnienia. Powiem wam, że często jest to dla mnie smutne, gdy widzę, że wielu chrześcijan mogłoby wspierać Bożą służbą, bo stać ich, ale nie robią tego, bo są skąpi i chciwi.  Nie możemy mieć obydwu rzeczy, Boga i mamony. Nie możemy mieć jednocześnie dobrej służby dla Boga i spodziewać się za nią nagrody oraz zachować wszystkie nasze pieniądze dla nas. Gdy próbujemy pogodzić te dwie rzeczy, Pan Jezus powiedział, że jednego będziemy kochać, a drugim gardzić. Albo kochasz Boga i gardzisz pieniędzmi, nie rządzą one twoim życiem, nie decydują o jego kierunku, nie rozpaczasz i nie mówisz, że życie straciło sens, gdy ich brakuje. Albo kochasz pieniądze, ciągle myślisz o nich, żal ci wspierać Bożą służbę, ale na swoje potrzeby zawsze masz i zaniedbujesz Boga. 
Pewnego dnia reformatora Jana Kalwina odwiedził  rzymskokatolicki kardynał Sadolet. Próbował namówić Kalwina, by powrócił na łono kościoła rzymskokatolickiego. Gdy podszedł pod jego dom na Canon Street, to zdziwił się, że tak wielki, znany reformator mieszkał w skromnym miejscu. Pisał, że drzwi otworzył mu Kalwin ubrany w prostą czarną szatę, co go zaszokowało. Spodziewał się wielu sług, którymi będzie otoczony, tak jak to było w Rzymie.
Po śmierci reformatora papież Pius IV powiedział o nim: „Siła tego heretyka wynikała z faktu, że pieniądze były dla niego niczym”
Podsumowując:
1.      Powinniśmy być tak mądrzy w obracaniu naszymi dobrami materialnymi i pieniędzmi dla celów wieczności, jak sprytni są ludzie tego świata w troszczeniu się o dobra doczesne.
2.      Powinniśmy przez nasze środki finansowe starać się zdobyć przyjaciół na wieczność. To znaczy wspierać Bożą służbę, ewangelizację, misje, działania kościoła, które są pewne i sprawdzone, by pieniądze, których nie da się zabrać do wieczności, przysłużyły się do kolejnych nawróceń. Zainwestowane w ten sposób środki są naszym skarbem w niebie. Kiedyś, gdy staniemy u bram nieba, poznamy tych wszystkich, którzy przez naszą ofiarność poznali Pana Jezusa.
3.        Trzecia rzecz jest taka, że nasza ofiarność materialna i finansowa ma wpływ na naszą wieczną nagrodę. Wszyscy, którzy wierzą szczerze w Jezusa, otrzymali przebaczenie grzechów z łaski przez wiarę, ale nie wszyscy otrzymają taka samą nagrodę. Jeśli nie byliśmy wierni w małym, czym jest na przykład regularna ofiarność, to dlaczego Bóg miałby powierzyć nam wielkie rzeczy? Jeśli wszystko, co mamy wydajemy na siebie, nie myśląc o Bożym dziele, to nie spodziewajmy się od Boga docenienia za takie postępowanie.
4.      Brak łożenia na Bożą służbę może świadczyć o miłości do pieniędzy, a Boga i mamony pogodzić się nie da. Albo żyjemy dla Boga i zarabiamy pieniądze, by zaspokajać nasze potrzeby i uwielbiać nimi Boga, albo żyjemy dla pieniędzy, wydając je wszystkie na siebie i pomijamy Boga. Pan Jezus wzywa nas by wybrać. Wybierz Boga, a zamienisz pieniądze na wieczne skarby.   
W tym podobieństwie Jezus naucza nas, że pieniądze które Bóg nam daje, są dla nas jednym z testów naszej duchowej temperatury. Jaka jest twoja temperatura duchowa gdybyś miał ją ocenić po swojej ofiarności? Czy dajesz regularnie na Bożą służbę, a jeśli dajesz, to jak to czynisz, skąpo czy obficie? Jeśli czynimy to skąpo lub w ogóle, to skąpa będzie nasza nagroda, jeśli obficie, to nasza nagroda będzie odpowiednio wielka.

Brak komentarzy:

Łączna liczba wyświetleń