28.02.2019

Wiecznie skuteczna ofiara Hebrajczyków 9,11 – 14



Autor listu do Hebrajczyków wyjaśnia nam w kontekście nadejścia Nowego Przymierza, że arcykapłaństwo Chrystusa jest o wiele doskonalsze niż arcykapłaństwo Starego Testamentu. Jest doskonalsze, bo skutecznie oczyszcza nas od grzechów i wprowadza każdego wierzącego przed Boży tron do miejsca najświętszego, gdzie żaden arcykapłan nie mógł wprowadzić ludu. Pomimo służby kapłańskiej w przybytku, czy później w świątyni wciąż w czasach Starego Przymierza ludzie nie mogli być tak blisko Boga jakby chcieli, bo tylko arcykapłan i tylko raz do roku mógł wejść do miejsca najświętszego przed oblicze Boże, by złożyć ofiary za siebie i za lud. A lud w tym czasie stał na zewnątrz i oczekiwał z niecierpliwością, czy złożona przed arcykapłana ofiara zostanie przyjęta i mogą liczyć na Boże błogosławieństwo w kolejnym roku.
Pewnie nie jeden raz arcykapłan marzył o tym, by móc wprowadzić ludzi przed samo oblicze Boże, ale jednocześnie wiedział, że nie może tego dokonać, bo jest za słaby i zbyt grzeszny, a ofiary które są składane nie są wystarczające, by dopuścić ludzi do miejsca najświętszego przed samo oblicze Boże. To dopiero miało się stać, gdy przyjdzie Jezus Chrystus, nasz doskonały arcykapłan i dokona wiecznego zadośćuczynienia. Przez Jezusa Chrystusa jak czytamy w 11 wierszu nadeszły przyszłe dobra tzn. o wiele większe błogosławieństwa niż te, które dawało Stare Przymierze. Tam ziemia obiecana była fizyczna i tymczasowa, a Jezus przyniósł dla nas wieczne dziedzictwo, obietnice odziedziczenia ziemi jak mówi Jezus w Ew. Mateusza, że cisi odziedziczą ziemię  i Życie wieczne z Bogiem. To o wiele więcej, niż Bóg obiecał Izraelowi, gdy wychodzili z Egiptu. W Starym Przymierzu przez ofiary składane ze zwierząt również nie dochodziło do całkowitego usunięcia winy za grzech. Ofiary te jedynie przykrywały grzech, ale nie usuwały Go. Pozostawiały również przekonanie w sumieniu człowieka, że pomimo złożenia ofiary wciąż nie ma całkowitego pojednania między Bogiem, a człowiekiem, bo jak wiemy krew kozłów i byków nie miała mocy oczyścić z grzechów, bo była zbyt niedoskonałą ofiarą przed Bogiem. Dopiero Chrystus oczyścił nasze sumienia i dał pełną świadomość przebaczenia przez wiarę w Niego jak czytamy w 14 wierszu. On przyszedł do nas jako niebiański arcykapłan złożył za nas wieczną ofiarę z samego siebie, z własnego życia, z własnej krwi, by zgładzić nasze grzechy. Jest to ofiara, której nie trzeba powtarzać jak to czyniono w Starym Testamencie. Tam co roku trzeba było składać ofiary za grzechy i co roku przypominać sobie jak daleko jest człowiek od Boga z powodu swojej grzeszności. Za każdym razem, gdy ludzie przychodzili do świątyni złożyć ofiarę, to odchodzili z niedosytem, ze świadomością, że będą musieli wrócić tam za rok i znów zrobić to samo.
Ofiara Chrystusa została złożona raz na zawsze, jak mówi 12 wiersz, Chrystus wszedł raz na zawsze do niebiańskiej świątyni, nie z krwią kozłów i cielców, ale własną, doskonałą ofiarą i tam ją ofiarował Bogu, by mogło dokonać się wieczne przebłaganie za grzechy, tych którzy w niego uwierzą. On dokonał wiecznego odkupienia, złożył za nas ofiarę której nie można i nie trzeba powtarzać. Wszelka próba dzisiaj składania własnej ofiary za grzechy jak np. w kościele Rzymskim ma to miejsce jest świętokradztwem, jest obrażaniem Boga, bo Bóg przyjął już ofiarę za grzech z rąk naszego arcykapłana Jezusa Chrystusa. Jeśli ktoś dzisiaj sam chce zapłacić za swój grzech, chce sam przynieść swoją ofiarę i na jej podstawie pokazać Bogu, że On jest godny przebaczenia i przyjęcia do Królestwa Bożego, to spotka się z odrzuceniem, bo nie chce uznać ofiary złożonej przez Chrystusa. Ci którzy chcą złożyć własną ofiarę za grzechy nie ufając w skuteczność ofiary Chrystusa komunikują, że to, co oni mogą zrobić dla swojego zbawienia jest lepsze niż to, co uczynił Jezus Chrystus. Ale Bóg właśnie Jego ustanowił arcykapłanem na wieki, by przez krew Krzyża Jego dzisiaj wszyscy, mogli mieć pokój z Bogiem. Dlatego służba kapłaństwa ustała, dzisiaj Jezus jest naszym pośrednikiem między Bogiem, a ludźmi, my wszyscy zaś jesteśmy w Chrystusie kapłaństwem Boga, narodem świętym, ludem nabytym przez Niego.  Pan Jezus gdy Zmartwychwstał wstąpił do nieba i teraz tam usługuje w niebiańskiej świątyni wstawiając się za nami, a Jego ofiara jest wciąż aktualna, by zgładzić wszystkie nasze grzechy. Jedyne co mamy zrobić, by otrzymać przebaczenie, by cieszyć się dostępem do miejsca najświętszego, by zdjąć z nas przekleństwo grzechów i związane z nimi potępienie i być tak blisko Boga jak to tylko możliwe, to uznać w Chrystusie Zbawiciela. Uwierzyć w sercu swoim, że Jezus Chrystus jest posłanym przez Boga, przebłaganiem za nasze grzechy, że Bóg wzbudził Go z martwych dla naszego Zbawienia. Przez wiarę tą, ufność w sercu jeśli jest to prawdziwe i szczerze Bóg daje nam przebaczenie i Ducha Św. który przynosi pokój do naszego serca, zapewniając nas o tym, że dziećmi Bożymi jesteśmy. Od chwili, gdy zaufamy Chrystusowi już nie musimy obawiać się sądu ostatecznego, potępienia za nasze grzechy, bo Chrystus umarł w nasze miejsce. Teraz jako pojednani z Bogiem, jako Jego lud możemy służyć Mu bez lęku i bez obaw. Wieczerza Pańska jest czasem, kiedy sobie przypominamy jak wspaniała i doskonała jest Ofiara Chrystusa i jak wielkie błogosławieństwa dla nas przynosi. Choć nie doświadczamy jeszcze ich w pełni, bo wciąż pielgrzymujemy do naszego wiecznego domu, to jednak wtedy, gdy tam dojdziemy zostaniemy z radością powitani poprzez naszego Pana. Amen    

23.02.2019

Zaparcie się Piotra Ew. Mateusza 26,69 – 75



To czego nigdzie nie czyni Biblia, a co uważam że przemawia na jej korzyść, to nie wybiela swoich bohaterów. Nie pokazuje jedynie ich dobrych stron jednocześnie ukrywając ich grzechy. Wprost przeciwnie, Słowo Boże od samego początku do końca wskazuje na Boga i Pana naszego Jezusa Chrystusa jako jedynie dobrego, świętego i sprawiedliwego. A człowiek w Biblii choćby najlepszy, choćby najbardziej godny naśladowania jest ukazany jako słaby, grzeszny i potrzebujący Boże łaski, by postępować wedle Bożych przykazań. To więc nie powinno nas dziwić, że czytamy o wielkich Bożych sługach, którzy niekiedy popełniają straszne grzechy. Widzimy Saula Bożego wybrańca odchodzącego od Boga, Widzimy Dawida, dopuszczającego się cudzołóstwa i strasznego morderstwa, Jakuba oszukującego swojego brata, Mojżesza mającego chwilę słabości, Salomona oddającego się bałwochwalstwu i Piotra który ma zostać przywódcą jak zapiera się Chrystusa.
Żeby lepiej zrozumieć ten fragment musimy wrócić do wcześniejszych wydarzeń. Przypomnijmy sobie ostatnią wieczerze i czas zaraz po niej gdy wszyscy uczniowie szli na Górę oliwną, by odpocząć. Wtedy Pan Jezus przepowiedział im, że wszyscy z jego powodu się zgorszą i wszyscy Go zostawią. Oczywiście uczniowie mówili, że nigdy tego nie uczynią i będą z Panem do samego końca. Najbardziej swoją wierność deklarował Piotr gdy mówił w 33 wierszu „Choćby się wszyscy zgorszyli z ciebie, ja się nigdy, nie zgorszę” Wtedy Pan Jezus mu odpowiedział, że nie tylko się zgorszy, nie tylko Go zostawi, ale zaprze się Go najbardziej ze wszystkich uczniów mówiąc „jeszcze tej nocy, zanim kur zapieje, trzykroć się mnie zaprzesz” ( w. 34).
Jednak Piotr będąc bardzo pewnym siebie sprzeciwiał się słowom Jezusa i powiedział „choćbym miał  z tobą umrzeć, nie zaprę się ciebie” (w 35).
Widzimy Go jako aroganckiego liczącego na własne siły człowieka, któremu ciężko zaakceptować Boży plan. Później podczas aresztowania Jezusa, wyciąga miecz i obcinana ucho słudze arcykapłana. Dopiero Pan Jezus go powstrzymuje karząc mu schować broń i napomina go, że przemoc prowadzi wyłącznie do przemocy. Mówi mu również, że jeśli tylko tego, by chciał, to mógłby prosić Ojca o armię aniołów i otrzymałby takie wojsko. Piotr musi zrozumieć, że Boży plan zbawienia świata, nie wypełnia się przez rewolucję, przez ludzkie starania i ludzkie zabiegi, ale przez Śmierć Chrystusa.
Później gdy Pan Jezus zostaje aresztowany, to dzieje się dokładnie tak jak On przepowiedział, wszyscy uczniowie uciekają, rozpraszają się jak czytamy w 56 wierszu „wtedy wszyscy uczniowie, Go opuścili i uciekli”
Jednak po pierwszym szoku, część uczniów chciała zobaczyć, co dalej stanie się z Panem i śledziła żołnierzy aresztujących Chrystusa z daleka jak dalej czytamy o Piotrze w 58 wierszu
(Mat 26:58)  Piotr zaś szedł za nim z daleka aż do pałacu arcykapłana, wszedł na dziedziniec i usiadł ze sługami, aby zobaczyć, jak to się skończy.
Z jednej strony ma miłość w sercu do Pana i chce być blisko niego, ale z drugiej strach i obawy nie pozwalają mu być dostatecznie blisko.
Jak widzimy cała sytuacja zaparcia się Jezusa ma miejsce na dziedzicu przed pałacem arcykapłana Kajfasza. Jest około godz. drugiej w nocy, może trochę dalej, a inni ewangeliści uzupełniają, że Piotr tam grzeje się ze sługami arcykapłana przy ognisku. Na dziedziniec dostał się dzięki temu, że apostoł Jan znał arcykapłana. Słowo Boże nie mówi w jakich okolicznościach się poznali, ale to, że się znali pozwoliło Janowi i Piotrowi znaleźć się przed domem arcykapłana oczekując, co dalej się stanie z Jezusem.


Wystawianie się na pokusy
Widzimy, że Piotr zupełnie zignorował ostrzeżenia Pana Jezusa, wystawił się na pokusę. Chrystus powiedział do niego, że jeszcze tej nocy wyprze się Go (34). Wystarczyło wziąć sobie do serca, to co Pan do niego mówił, a nie doszłoby do takiej sytuacji. Pan Jezus dał mu konkretną wskazówkę, że to będzie ta noc, kiedy zostanie poddany próbie. Powinien modlić się i prosić Boga o siłę, ale jak wiemy nie zrobił tego. Wprost przeciwnie, sam wystawił się na pokusę i poszedł do jaskini lwa. Poszedł przed dom arcykapłana, gdzie z łatwością mógł być rozpoznany i oskarżony jako jeden z Jego uczniów narażając się w ten sposób na niebezpieczeństwo. Poszedł tam, bo myślał o sobie, że jest wystarczająco silny, by odeprzeć atak szatana, ale nie był. I tak rzeczywiście się stało, przystąpiła do niego jedna ze służących arcykapłana i rozpoznała go jako ucznia Chrystusa mówiąc „ty byłeś z nim” „byłeś z Jezusem Galilejczykiem” (w. 69).
Ona powiedziała to publicznie, wobec tych wszystkich, którzy byli tam zgromadzeni. Też użyła pogardliwych słów w stosunku do Jezusa, że to Jezus Galilejczyk. Często mieszkańcy Jerozolimy, akcentowali swoją wyższość wobec Żydów pochodzących z rejonu Galilei, podobnie jak np. warszawiacy wyśmiewają tych, którzy przybyli do Warszawy z prowincji. Piotr znalazł się w potrzasku przez swoją lekkomyślność i zbytnie poleganie na sobie. 
Jakże wielu chrześcijan upada dzisiaj w ten sposób zbliżając się zbyt blisko do grzechu i narażając na pokusy. Biblia zachęca nas, by trzymać się z daleka od sytuacji, które mogłyby doprowadzić do naszego upadku. Często myślimy o sobie w taki sposób jak Piotr, że jesteśmy wystarczająco mocni duchowo, by odeprzeć każdą pokusę i każdy atak. To powoduje, że zbliżamy się do grzechu na niebezpieczną odległość np. wchodzimy w zbyt bliskie w relacje z ludźmi o których wiemy, że prowadzą bezbożne życie przed czym przestrzega nas psalm 1, gdy psalmista mówi, że szczęśliwy człowiek, który nie idzie za radą bezbożnych, nie brata się z  nimi, nie szuka sobie wśród nich przyjaciół. Innym przykładem, gdzie niebezpiecznie możemy zbliżać się do grzechu, to nasze zaangażowanie w jakieś konflikty, spory i sprawy tego świata, które zmuszają nas do kompromisów. Czasami takim niebezpiecznym zbliżaniem się do grzechu, może być to, co oglądamy, czytamy, jaką pracę podejmujemy, jak spędzamy swój wolny czas i czym karmimy swoją duszę. Niekiedy to mogą być jakieś drobne kompromisy na granicy grzechu, lub nasze codzienne wybory, kiedy rezygnujemy ze społeczności z Chrystusem, modlitwy, społeczności z innymi wierzącymi, a wybieramy coś, co bardziej nam w danym momencie odpowiada.
Jakiś czas temu zadzwonił do mnie mój znajomy z którym czytałem Biblię w więzieniu i powiedział mi, że po tym jak wyszedł na wolność, to chciał trochę tej wolności posmakować i udał się na przysłowiowe piwo do jakiegoś lokalu. W trakcie smakowania tej wolności, przyczepił się do niego jakiś człowiek i chciał go dźgnąć nożem, mówił że ledwo uszedł z życiem i o mało znowu nie trafił do więzienia.
Jeśli wystawiamy się na pokusy, jeśli pozwalamy sobie na niebezpiecznie zbliżanie się do grzechu i lekceważenie słów naszego Pana, to nie dziwmy się później, że doszło do naszego upadku jak w życiu Piotra.

Natura grzechu
 Kolejną rzeczą jest, że grzech Piotra zaparcia się Pana w ciąga go coraz bardziej. Natura grzechu jest bardzo zwodnicza. Zwróćmy uwagę, że zdecydowanie Piotra, co do tego, że nie zna Jezusa z każdym zaparciem wzrasta. Gdy zostaje rozpoznany przez służącą arcykapłana, to udaje że nie rozumie, o co jej chodzi w słowach „nie wiem o czym mówisz” (w. 70).
Nie jest to jeszcze bardzo zdecydowane, jest to kłamstwo na zasadzie subtelnego udawania.
Gdy wychodzi ku bramie, by odejść od blasku ogniska znowu zostaje rozpoznany przez inną służącą, która także publicznie wskazuje Piotra i mówi, że on był z Jezusem Nazarejczykiem. Tym razem Piotr wypiera się bardziej zdecydowanie, pod przysięgą, że nie zna Chrystusa (w 72). Tłumaczy się przed tłumem, który tam jest zebrany, że nie ma z Jezusem nic wspólnego. Zwróćcie uwagę na to, że nie tylko kłamie, że Go nie zna, ale jeszcze kłamie, że nie kłamie, przysięga i zapiera się, że to, co mówi, to prawda. I przysięga której używa tutaj Piotr, by zapewnić tłum, że nie zna Chrystusa nie jest taką zwykłą przysięgą, ale jest przysięgą na imię Boże, to więc On mówi coś takiego, „przyrzekam wam prawdę przed Bogiem, że nie znam Jezusa”.
Za chwilę zostaje zauważony po raz trzeci przez jakiś ludzi z tłumu, którzy tam stali. Ewangelista Łukasz uzupełnia, że to było około godziny od drugiego zaparcia się (Łuk 22,59). Więc Piotr tam krążył i znowu został rozpoznany, a ci którzy go wskazali powiedzieli w 73 wierszu, że na pewno jest on jednym z uczniów Chrystusa. Twierdzili również, że zdradza go jego mowa, chodziło o galilejski akcent, który posiadali Żydzi z tamtego rejonu.
I wtedy Piotr spadł już na samo dno, zaczął przysięgać na Boga i zaklinać, że nie zna Jezusa. Ewangelista Mateusz oddaje to greckim słowem katathematizō, które oznacza ściąganie przekleństw na siebie jeśli kłamie. Teraz Piotr zapierał się, przysięgał na Boga i mówił, że jeśli kłamie, to niech Bóg mnie ukarze, niech Bóg mnie zabije, niech stanie mi się coś złego.  
Więc widzimy, że najpierw było jedno kłamstwo, później kłamał żeby uwiarygodnić kłamstwo, a teraz, kłamie, przysięga i zaklina na Boga, by zakryć poprzednie kłamstwa. Często jest tak, że jeśli decydujemy się na grzech i nie przychodzi od razu otrzeźwianie z naszej strony, nie przychodzi pokuta, nie pojawia się żal za grzechy, to grzech zatwardza serce grzesznika i wciąga nas w coraz większe bagno jak wciągnął Piotra. Od jednego kłamstwa do kolejnego i następnego, ale za każdym razem głębiej, głębiej i bardziej, a aż do całkowitego zatwardzenia serca, jeśli w porę nie przyjdzie upamiętanie.
Z każdym kolejnym grzechem z którego nie pokutujemy jak w życiu Piotra, przychodzi większe otępienie i brak zdolności właściwej oceny naszej relacji z Bogiem.
List do hebrajczyków przestrzega nas przed takim stanem w słowach:
Hebrajczyków 3:13  Ale napominajcie jedni drugich każdego dnia, dopóki trwa to, co się nazywa dzisiaj, aby nikt z was nie popadł w zatwardziałość przez oszustwo grzechu.
Grzech ma tą właściwość, że zaślepia nasze oczy na prawdę, oszukuje nas i sprawa, że z każdym kolejnym nieposłuszeństwem nasze serce jest coraz bardziej nieczułe na Boże wezwania. Piotr powinien gorąco podziękować Panu Jezusowi, za koguta który zapiał, za wcześniejsze ostrzeżenia i za Jego łaskawe spojrzenie w Jego stronę, bo było niczym syrena, która obudziła jego duszę, że kierunek który obrał wiedzie go na zatracenie. Dla nas Bóg jest również łaskawy dając nam społeczność ludzi wierzących, którzy przez napominanie budzą nasze serca. Daje nam również Pan swoje słowo, przez które nas ostrzega i wzywa do posłuszeństwa.

Strach złym doradcą
Kolejna rzecz, która jest widoczna w naszym fragmencie i spowodowała upadek Piotra jest to, że jego strach był większy niż zaufanie do Chrystusa.
Widzimy że przy każdym kolejnym rozpoznaniu go jako ucznia Jezusa Chrystusa zaprzeczał, że go zna, bo bał się o swoje życie. Bał się, że Jego związek z Jezusem ściągnie na niego kłopoty, cierpienie, a może nawet śmierć. Słowo Boże często wzywa nas byśmy byli odważni w swoim świadectwie wobec tego świata i ufali Chrystusowi, że nasze bezpieczeństwo nie zależy od nas samych, od naszych zabiegów, czy od naszych starań, ale od opieki Boga. W każdej takiej sytuacji, kiedy mamy pokusę wstydzić się Chrystusa, naszego związku z Nim, tego co dla nas uczynił i kim dla nas jest powinniśmy myśleć, że Bóg jest większy niż ci ludzie których się boimy, czy ta sytuacja w której się znaleźliśmy. Powinniśmy wiedzieć, że jeśli Pan będzie chciał, to mnie z tego wyratuje, a nasze bezpieczeństwo nie zależy od naszych starań, ale od Jego mocy i Jego łaski, bo nawet wszystkie nasze włosy są na głowie policzone. Pomyślmy o tym, że jeśli wstydzimy się Chrystusa, bojąc się o nasze życie, o naszą reputacje, czy nasze bezpieczeństwo, to i tak tego nie zachowamy, bo kiedyś nasze tchórzostwo zostanie odkryte przed Chrystusem. A z drugiej strony jeśli dajemy odważnie świadectwo o Jezusie, to zyskujemy o wiele więcej niż tracimy, bo On obiecał nam, że gdy staniemy przed Jego tronem, to On przyzna się do nas przed swoim Ojcem (Mat 10,32-33). Przykładem wspaniałej postawy odwagi dla chwały Bożej są młodzi Hebrajczycy z Ks. Daniela z 3 rozdz.  Szadrach, Meszach i Abed-Nego, którzy zostali wezwani przez babilońskiego króla Nebukadnesara do założenia pokłonu złotemu posągowi. Jednak nie uczynili tego, bo takie postępowanie byłoby wyparciem się Boga i bałwochwalstwem. Woleli raczej umrzeć dla Boga niż kłaniać się obcemu Bogu. Wyznawali zasadę do której wzywał Pan Jezus w Ew. Mateusza nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, ale duszy zabić nie mogą; bójcie się raczej tego, który może i duszę i ciało zniszczyć w piekle (Mat 10,28).
Zawsze powinniśmy mieć większą bojaźń przed Bogiem niż przed jakimkolwiek człowiekiem, czy jakąkolwiek sytuacją. Nie wiem czy wiesz, ale jednym z najczęstszych zwrotów w Nowym Testamencie wobec wierzących w Chrystusa jest „nie bójcie się” „nie lękajcie się”, mamy zaufać że Bóg jest większy niż wszystko inne czego się boimy. Jednak często, gdy ulegamy naszym obawom i lękom jak Piotr, to doświadczamy porażki i upadku.  
Na nagrobku znanego szkockiego kaznodziei Johna Knoxa jest napisane „Tutaj spoczywa ten, Który bał się Boga tak bardzo, że nigdy nie bał się stanąć przed żadnym człowiekiem”

Pycha chodzi przed upadkiem
Gdy przyglądamy się Piotrowi zawsze widzimy go jako pewnego siebie i zdecydowanego człowieka. Widzimy go jako kogoś porywczego, nawet zuchwałego, kogoś komu wyraźnie brak pokory i dystansu do siebie. Podobnie ma się sprawa z jego upadkiem, jeszcze kilka godzin wcześniej, był zdecydowany, gotowy iść na śmierć z Jezusem. Twierdził że wszyscy mogą się zaprzeć Pana, ale on tego nie zrobi. Podczas aresztowania Pana Jezusa nawet wyjmuje miecz i zamierza, Go bronić. Jednak w tej sytuacji, gdy należało przyznać się do swojego Zbawiciela, to wypiera się Go. Jego pewność i przekonanie jak silna jest Jego miłość do Jezusa zostaje zweryfikowane przez próbę której został poddany. Biblia mówi, że pycha chodzi przed upadkiem, a wyniosłość ducha przed ruiną (Przyp Sal 16,18).
A apostoł Paweł powiedział pisząc do Koryntian A tak, kto mniema, że stoi, niech baczy, aby nie upadł (1 Kor 10,12).  
Gdy jesteśmy zbyt pewni siebie i bardziej polegamy na własnych siłach niż na Bożej łasce, to wtedy Boża ochrona i pomoc od nas odchodzi. Bóg pragnie byśmy byli pokorni w naszych chodzeniu z Chrystusem, byśmy sami siebie nie uważali za mądrych i bardziej duchowych w porównaniu do innych. Jeśli koncentrujemy się na sobie jak czynił to Piotr, zamiast na Chrystusie, to odbieramy Bogu chwałę a On chce być uwielbiony przez nasze życie w swoich dziełach. Człowiek pyszny myśli o swoim wywyższeniu, swojej sprawiedliwości i udowodnieniu wszystkim jaki on jest wspaniały. Jednak taka postawa nie świadczy o miłości do Boga, a jedynie o dużej miłości do samego siebie i wyraża chęć własnego uwielbienia.
Sytuacja Piotra może być dla nas przestrogą, że w naszym chodzeniu z Chrystusem nie powinniśmy uważać siebie za najlepszych chrześcijan na świcie, za tych którzy są najbliżej prawdy, najbliżej Pana, za tych którzy wszystko wiedzą najlepiej i nigdy w żaden sposób nie zaprą się Jezusa. Nie powinniśmy też gardzić tymi, którzy może w jakiś sposób upadli, może w jakiś sposób nas zawiedli, a dla nas jest to okazja, by teraz pokazać jacy oni są źli, a jacy my jesteśmy wspaniali. Raczej powinniśmy być pokorni i prosić Pana Jezusa, że jeśli przyjdą na nas próby i pokusy, by nas zachował i pozwolił nam dochować Mu wierności. John Charles Ryle pastor z XIX wieku napisał że „poważne choroby rzadko atakują ciało nie dając wcześniej ostrzegawczych objawów. Wielkie upadki, nie poprzedzone wcześniejszym, sekretnym odstępstwem rzadko zdarzają się świętym”. Większość naszych duchowych upadków jeśli nie wszystkie ma drugie dno, a jest nim nasze osobiste odejście od Boga, zaniechanie społeczności z Nim, brak modlitwy i duże przekonanie o naszej duchowej mocy i sile jak w przypadku Piotra.
Jeśli myślimy ze wszystkim sobie poradzimy, bo jesteśmy duchowo silni i przez to ignorujemy modlitwę, napomnienia Słowa Bożego, to w końcu przyjdzie sytuacja, która nas pokona i pokaże jak bardzo jesteśmy słabi.

Nie ma upadku w którym pokuta nie jest możliwa
Po tym jak Piotr zaparł się trzy razy Pana Jezusa, zapiał kur. Stało się dokładnie tak jak Pan Jezus przepowiedział. Wtedy Piotr przypomniał sobie słowa Chrystusa: „zanim kur zapieje, trzykroć się mnie zaprzesz”, czytamy że wyszedł i gorzko zapłakał. Ew. Łukasz dodaje jeszcze, że w chwili gdy zapiał kur i przypomniał mu słowa Jezusa Chrystusa, to Pan Jezus odwrócił się i spojrzał na niego (Łuk 22,61). Cóż za dramatyczna chwila, aż trudno mi sobie wyobrazić jaki ból musiał czuć Piotr w momencie, gdy usłyszał pianie koguta i poczuł na sobie wzrok Pana Jezusa. To jak się zachował po tym, gdy sobie uświadomił, że strasznie zgrzeszył świadczy o tym, że naprawdę miłował Pana. Jego serce przez ten grzech zostało głęboko zranione, zaczął płakać, żałować, czuł skruchę i pokutował, a później podniósł się po upadku i wrócił. Prawdziwa wiara w Chrystusa zawsze głęboko przeżywa każdy grzech, każdą sytuacje, gdy nie dochowaliśmy Panu wierności i rozdziera nasze serce. Ale jeśli naprawdę kochamy Pana, to szczerze pokutujemy, to szczerze płaczemy nad naszymi upadkami, Pan nas podnosi i wracamy do społeczności z Nim. Apostoł Paweł taki smutek nazywa smutkiem według Boga ku upamiętaniu, ku zbawianiu i nikt go nie żałuje (2 Kor 7,10), bo prowadzi nas do skuchy i przebaczenia przez wiarę w Chrystusa.  
Różnica między Piotrem a Judaszem nie polega na tym, że Judasz grzeszył, a Piotr nie. Wiemy dobrze że obaj upadli, ale Piotr pokutował, przyszedł po przebaczenie, podniósł się po upadku i dalej szedł za Chrystusem. Judasz natomiast po tym jak upadł zrezygnował, poddał się, miał smutek porażki według świata i nie przyszedł do zbawiciela po przebaczenie. Drodzy nie ma upadków z których nie moglibyśmy się podnieść są natomiast upadki z których nie chcemy się podnieść. Choćby największy grzech, choćby największy upadek Bóg przebaczy tym, którzy szczerze pokutują, którzy rozdzierają swoje serce, którzy gorzko płaczą i proszą Pana o przebaczenie.
Spójrzmy chwilę jak Piotr doszedł do skruchy, po pierwsze przypomniał sobie, gdy zgrzeszył słowa Pana Jezusa. Przypomniał sobie jak On mówił, że jeszcze tej nocy zanim kur zapieje trzy razy się Go zaprze. Pomimo upadku w grzech w sercu swoim przechowywał Słowo Boże, to co Pan Jezus mówił do niego. Po drugie wyszedł, przyszła chwila refleksji, przyszła chwila upamiętania. Wcześniej ciągle się tam kręcił i narażał się na pokusy, ale teraz poszedł przeżywać swoją pokutę. I po trzecie, gorzko zapłakał, słowo którego używa Ew. Mateusz na oddanie płaczu Piotra, to głośny płacz, głośny lament, właściwie ryk. Piotr zaczął głośno ryczeć jak się płacze w ogromnym rozdarciu i ogromnym bólu, tak jakbyśmy stracili kogoś bliskiego. I zauważmy jedną rzecz, to nie grzechy Piotra zmusiły go do pokuty, to obraz Zbawiciela w Jego życiu sprawił że zaczął pokutować. Dopiero, gdy przypomniał sobie przeciwko jakiemu Zbawicielowi zgrzeszył, co Zbawiciel dla niego uczynił i kim jest spowodował, że zaczął płakać. Nasze grzechy nie robią dla nas nic dobrego, jak mówiliśmy wcześniej, one jedynie zatwardzają nasze serce coraz bardziej. To wizja Zbawiciela, to objawienie Jezusa Chrystusa, przypomnienie sobie kim On jest i co dla nas uczynił, prowadzi nas do pokuty, to Jezus prowadzi nas do pokuty.
John Newton, autor pieśni „Cudowna Boża łaska” na starość miał problemy z oczami i widział bardzo słabo, ale ciągle powtarzał że jedno widzi bardzo wyraźnie, że on jest wielkim grzesznikiem, a Chrystus jest wielkim Zbawicielem.
Drodzy jeśli kiedykolwiek upadniemy lub upadliśmy, jeśli kiedykolwiek uczynimy lub uczyniliśmy to, co zasmuca serce naszego Pana, to przypomnijmy sobie naszego Zbawiciela. Przypomnijmy sobie Jego Słowo kiedy wzywa nas do siebie, kiedy mówi chodźcie do mnie wszyscy, a dam wam przebaczenie. Przypomnijmy sobie jak nas umiłował i jak oddał za nas życie na Krzyżu Golgoty, a wtedy On doprowadzi nasze serce do skruchy i przebaczy nam Amen.

8.02.2019

Jak Ojciec mnie, tak ja was. Ew. Jana 20,21



Pewnego niedzielnego dnia William Booth założyciel Armii Zbawienia spacerował ze swoim synem Bramwellem, który wtedy miał około 12-13 lat. Nagle William zaskoczył syna, gdy wziął go do salunu dzisiejszego baru. W barze tym było pełno mężczyzn i kobiet, a wielu z nich było pijanych zaś na ich twarzach widać było przestępstwo. Wszędzie były opary alkoholu i unoszące się kłęby dymu od tytoniu. Wtedy William Booth powiedział do syna, „popatrz na tych ludzi, to są ludzie dla których żyjesz i to są ludzie których przyprowadzisz do Chrystusa”. Po wielu latach Bramwell Booth napisał, że te słowa i to przeświadczenie, które Jego ojciec tamtego dnia włożył mu w serce nigdy go nie opuściło.  William wierzył, że ewangelia może zmienić tych ludzi siedzących w barze  i może sprawić, że staną się zupełnie inni, nowi i tą wiarę przelewał na swoje dzieci.
Misja pójścia do świata z ewangelią nie jest tylko misją Williama Bootha, czy jego dzieci, ale jest nakazem Pana Jezusa Chrystusa dla wszystkich chrześcijan we wszystkich pokoleniach.
Po tym jak Pan Jezus zmartwychwstał i spotkał się z apostołami, On chce im dać coś, czym teraz mają żyć przez całe swoje życie. Chce im dać coś czym On wcześniej żył, tym czymś jest pozyskiwanie zgubionych ludzi w tym świecie.
Jan 20:21  I znowu rzekł do nich Jezus: Pokój wam! Jak Ojciec mnie posłał, tak i Ja was posyłam.
Pan Jezus ciągle przypominał nam, że głównym celem Jego życia było Zbawianie ludzi, że przyszedł do nas z powodu posłania Boga, by szukać i znaleźć to co zginęło (Łuk 19,10). On żył misją każdego dnia docierając z ewangelią do kolejnych osób, by mogły wejść do Królestwa Bożego i był w tym niestrudzony. Jednak gdy spojrzymy na dzisiejsze chrześcijaństwo, na nasze Zbory, na dzisiejszych chrześcijan, to nie zawsze dostrzeżemy takie poczucie misji jak było w życiu Chrystusa.
Chciałbym dzisiaj nawoływać nas do tego, by uczucia które towarzyszyły Panu Jezusowi odnośnie misji, towarzyszył i nam.
Gdy przyjrzymy się Jego życiu opisanym w Ewangeliach, to zobaczymy że ta Jego niezłomność polegała na głębokim przekonaniu że został posłany od Boga w konkretnym celu. On powiedział do uczniów, że On ich posyła jak Ojciec Go posłał. To przekonanie o posłaniu w życiu Pana Jezusa widać na każdym etapie Jego służby. Wiedział, że wykonuje nie swoją wolę, ale misje którą zlecił Mu Bóg.
W Ew. Jana w 4 rozdz. Pan Jezus tak mówił o swojej służbie
Jan 4:34 …Moim pokarmem jest pełnić wolę tego, który mnie posłał, i dokonać jego dzieła.
Później w Ew. Jana w 6 rodz. znowu Jezus mówi podobnie:
Jan 6:38  Zstąpiłem bowiem z nieba, nie aby wypełniać wolę swoją, lecz wolę tego, który mnie posłał.
I Tak w ewangeliach czytamy, że Jezus głosi słowa Ojca nie swoje (J 12,49), przynosi zbawienie od Ojca (J 3,17), pełni wolę Ojca, dokonuje dzieł Ojca.
Poczucie misji i posłania od Boga nadawało Chrystusowi sens Jego życiu, wiedział że wykonuje to, co jest najbardziej istotne, to w jakim celu się narodził i po co, przyszedł na świat. Nie wiem czy zwróciliście uwagę, ale Pan Jezus też chronił swoją misję przed osobami i sytuacjami, które mogły spowodować, że nie zostanie dokończona. Po tym gdy Herod uwięził Jana Chrzciciela Pan Jezus usunął się z Judei do Galilei (Mat 4,12) by nie narazić się na jakieś niepotrzebne problemy. Inna sytuacja, to gdy Piotr odwodził Go od Jego misji słowami, że śmierć na niego nie przyjdzie w 16 rozdz. Ew. Mateusza, wtedy Jezus ostro  zganił Go  mówiąc „idź precz ode mnie, szatanie. Jesteś mi zgorszeniem, bo nie myślisz o tym, co Boskie, lecz o tym, co ludzkie” (Mat 16,23).
Tak więc Pan Jezus wiedział, że jest posłany i był cały czas skupiony na swoim zadaniu niczym żołnierz wysłany z rozkazem. Wiedział, że nie przyszedł na ziemię poprawić ekonomicznej sytuacji świata, sprawić żeby na świecie zapanował pokój, nakarmić wszystkich głodnych, doprowadzić do sprawiedliwości społecznej, czy uzdrowić wszystkich chorych. Tego oczywiście On dokona, ale dopiero w czasie drugiego swojego przyjścia. A za pierwszym razem, przyszedł uratować dusze ludzkie od potępienia. Jak mówił – „nie przyszedł by mu służono, ale służyć i oddać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10,45). Przyszedł by stać się ofiarą przebłagalną za nasz grzech i żeby każdy kto w Niego wierzy mógł dostąpić przebaczenia.
Wypełnienie posłania Ojca dla Pana Jezusa było taka ważne, że był gotowy w związku z tym znosić wszelkie trudności i niewygody. Przypomnijmy sobie jak powiedział:
Łukasza 9:58 …Lisy mają jamy, a ptaki niebieskie gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma, gdzie by głowę skłonił. 
Och jakże On widział jasno w przeciwieństwie do wielu z nas, co jest ważne, co naprawdę istotne, czemu należy poświęcać czas i w co się zaangażować. Możemy śmiało powiedzieć, że Pan Jezus był jedynym człowiekiem na ziemi, który nie stracił bezsensownie ani jednej chwili w życiu.  

Jezus posyła swoich uczniów i nas
Teraz po tym jak On wypełnił swoją misje, zmartwychwstał i objawił się uczniom ma dla nich zadanie podobnie do swojego. Jak Ojciec mnie posłał – mówi do nich – tak ja was posyłam. Nie wiem czy myślisz o sobie w ten sposób, ale jeśli jesteś chrześcijaninem to zostałeś posłany przez Chrystusa by nieść ewangelię temu zgubionemu światu. Pan Jezus nadał cel i kierunek życiu każdego chrześcijanina, dla każdego kościoła i każdego zboru. Jako wierzący w Jezusa Chrystusa Istniejemy na tym świecie, by przekazywać tą radosną wieść o Jego Zbawieniu. To jest najważniejsze zadanie jakie Pan nam powierzył. Tak często chrześcijanie są zagubieni, nie wiedzą co mają robić, nie wiedzą jak mają to robić, nie wiedzą gdzie mają to robić. Ale wydaje się, że nasze zagubienie wynika z tego, że tracimy z oczu nasz najważniejszy cel i zbyt mocno jesteśmy rozproszeni. Chodzi o to, że zapominamy iż zostaliśmy wysłani do świata przez Jezusa, by być Jego misjonarzami, by być rybakami ludzi.
Pamiętacie jak mówiłem o tym, że Pan Jezus chronił swoją misje, by nic nie rozpraszało Jego uwagi, dlatego był tak skuteczny. On oczekuje od nas, ode mnie i od ciebie że twoja uwaga również będzie skupiona na tym najważniejszym celu, że będziesz chronił to, co najważniejsze. Diabeł chce byśmy stracili z oczu nasz cel i używa do tego świata i grzechu, by rozproszyć naszą uwagę. Zamiast być skupionym na wypełnieniu zadnia, które Pan Jezus nam zlecił, na ewangelizacji, na misji, na czynieniu uczniami, to diabeł chce skierować nasze serca na poświęceniu się ziemskim celom, ziemskim ambicjom, wygodzie, pogoni za przyjemnościami i wieloma innymi rzeczami, które mają za zadanie trzymać nas z dala od wypełniania posłannictwa. Wiele z tych rzeczy wcale nie musi być jednoznacznie złych, ale skutecznie mogą przysłaniać nam priorytety, a w ten sposób nasze życie chrześcijańskie staje się mało efektywne. Piotr gdy napominał Pana Jezusa w 16 rozdz. Mat., że nie przyjdzie na Niego śmierć, też nie miał złych intencji, a jednak myślał o tym, co ludzkie, a nie o tym, co Boże. Podobnie może się stać z nami i wieloma Zborami, że są  tak bardzo skupione na sobie, na tym co ludzkie iż zapominają że istnieją w tym celu, by nieść przesłanie ewangelii dla świata. Pan Jezus powiedział, że nie stawia się lampy i nie zakrywa jej światła, ale wprost przeciwnie, staramy się by światło ewangelii świeciło dla wszystkich, którzy są wokół nas. 
Jak to określił pewien chrześcijański pisarz, „nie możemy pozwolić na to w naszym życiu i w naszych Zborach, że z misją chrześcijańską stanie się tak, jak z przeziębieniem, wszyscy kichają do siebie nawzajem, ale nikt tego nie dostaje, bo wszyscy już to mają”. Drodzy musimy znaleźć ludzi, którzy nie mają jeszcze tej choroby, którzy nie zarazili się jeszcze chrześcijaństwem i przekazać im tego wirusa przez nasze kichanie – tu mam na myśli głoszenie ewangelii i świadectwo życia.
W słowach Pana Jezusa możemy również zobaczyć, że z przekazanym nam poselstwem, to jest trochę tak jak olimpijską sztafetą. Bóg Ojciec posłał syna, Syn posłał swoich uczniów i nas, my zaś mamy przygotować i posłać innych, którzy będą zdolni do tego zadania jak ap. Paweł zalecał Tymoteuszowi mówiąc:
2 Tymoteusza 2:2  A co słyszałeś ode mnie wobec wielu świadków, to przekaż ludziom godnym zaufania, którzy będą zdolni i innych nauczać.
To więc wobec tego możemy zapytać jakie mamy plany, jaką mamy strategię, co zrobimy z powierzonym nam zadaniem? Po to tutaj jesteśmy, to jest cel mojego i twojego życia jeśli jesteś chrześcijaninem, by uwielbiać naszego Boga i Pana Jezusa Chrystusa, a wiemy że uwielbienie dokonuje się przez posłuszeństwo, co oczywiście ma ogromy wpływ na nasz wzrost duchowy.   

 Mamy zwiastować Jego poselstwo
Zauważmy również, że Jezus posyła nas tak jak Ojciec Go posłał, jak mówiłem wcześniej Chrystus nie miał iść z jakimś swoim prywatnym poselstwem, ale miał jedynie głosić i czynić to co Ojciec mu kazał. W Ew. Jana Pan Jezus 38 razy wskazuje na to, że został posłany i Jego nauka nie pochodzi od Niego ale od Boga. Podobnie jest z nami, zostaliśmy wysłani przez Jezusa Chrystusa nie ze swoim poselstwem, ale z Jego posłaniem. Oczywiście Jezusowa misja odkupienia świata na Krzyżu się zakończyła, ale my jesteśmy wysłani by rozpowszechniać tą informację na całym świecie. My nie mamy nic wymyślać, nie mamy wymyślać czegoś nowego, jakiejś nowej ewangelii, czy nowego objawienia, ale jesteśmy kontynuatorami Jego misji, Jego świadkami. Czasami mam wrażenie ze się dwoimy i troimy, by ewangelię dopasować do dzisiejszego odbiorcy. Chodzi o to, że mamy pokusę by pewnych trudnych rzeczy nie powiedzieć, a inne bardziej zaakcentować. Mamy pokusę by unikać wezwania do upamiętania lub nie mówić o potępieniu, a bardzo akcentować miłość Bożą i obietnice rozwiązania wszystkich doczesnych problemów, gdy ktoś pójdzie za Chrystusem. Mamy pokusę, by bardziej mówić o tym, by być dobrym i moralnym człowiekiem, bo przecież nikt się temu nie będzie sprzeciwiał, a unikać mówienia o Krzyżu z którego wynika, że wiara w Chrystusa jest jedyną drogą do pojednania z Bogiem. I pewnie moglibyśmy znaleźć jeszcze kilka takich prób pogodzenia ewangelii ze światem. Nie róbmy tego! Wolność jedynie mamy w tym, by przekazać ewangelię w sposób jasny i zrozumiały w stosunku do danej kultury, jednak nie wolno nam poselstwa zmieniać, czy ulepszać po naszemu. Po prostu głośmy tą starą dobrą ewangelię, która wymaga upamiętania, wiary w Jezusa, noszenia Krzyża i daje gwarancje  życia wiecznego dla wszystkich dzieci Bożych. Weźmy sobie do serca słowa które napisał ap. Paweł do Rzymian w 1 rozdz. listu, że nie wstydzi się ewangelii, bo właśnie w niej jest moc do zbawienia każdego kto w nią wierzy (Rzym 1,16). Natomiast w liście do Koryntian 15 rozdz. jest powiedziane że ewangelia działa wtedy, kiedy zachowujemy ją tak, jak ją nam przekazał Chrystus i apostołowie (1 Kor 15,2). Jeśli zaczniemy przy niej majstrować, coś do niej dodawać lub coś z niej ujmować, to straci ona swoją świeżość, swój blask, a przede wszystkim swoją moc. Pamiętajmy że dobra nawiana jest zarówno tym, co czynimy jak i tym w co wierzymy. Chodzi mi o to, że z właściwej wiary rodzi się dobra praktyka, a ze złej doktryny zawsze wynikają złe czyny.
Też warto zwrócić uwagę jak ewangelista Jan przedstawia posłanie Chrystusa i nasze, gdy Jezus mówi o swoim posłaniu to Jan używa słowa apostello, które oznacza konkretną zleconą misję w sensie oficjalnym. Jezus jest posłany przez Ojca z nieba jako odwieczny Boży Syn mający chwałę przed wcieleniem. Ojciec nie wysyła Syna po Jego narodzinach, ale Jezus rodzi się jako człowiek, staje się człowiekiem, bo został posłany. W ten sposób przedstawia swoją misję jako jedynie trwałą, którą otrzymał od Ojca i która jest fundamentem dla dalszego zwiastowania i wszelkiej późniejszej misji.
Natomiast gdy jest mowa o naszym posłaniu, to Jan używa słowa pempō, które oznacza posłać w sensie bardziej ogólnym, czyli nie otrzymujemy żadnej nowej misji, jedynie kontynuujemy misje Pana Jezusa Chrystusa. Jak to określił ap. Paweł zostaliśmy powołani, by do posłuszeństwa wiary przyprowadzić wszystkie narody (Rzym 1,5).     
I wtedy gdy zachowujemy Jego słowo, gdy zachowujemy Jego poselstwo możemy liczyć na to, że Pan przyzna się do nas. On mówi do uczniów dając im to wielkie i odpowiedzialne zadanie „Pokój wam”. Inaczej mówiąc, nie bójcie się, zostaliście wybrani przez Boga i Bóg jest z wami. Niech was nie przeraża to, co mam wam do powiedzenia, to, co chce wam powierzyć i gdzie chce was posłać. Choć zadanie jest ogromne, to Jezus przekazuje uczniom swój autorytet, przekazuje im Ducha św. i obietnice, że wtedy kiedy będziemy posłuszni temu nakazowi, to będziemy cieszyć się w wyjątkowy sposób Jego obecnością i będzie się do nas przyznawał.
Wszyscy pewnie znamy wielki nakaz misyjny z 28 rozdz. Ew Mateusza, gdzie zmartwychwstały Pan Jezus mówi do uczniów:
Mateusza 28:18  A Jezus przystąpiwszy, rzekł do nich te słowa: Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi.
19  Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego,
20  Ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata.
On mówi idźcie, idźcie do świata w moim autorytecie, nie bójcie się, a wtedy kiedy pójdzie, kiedy zdobędziecie się na odwagę, kiedy zaczniecie rozgłaszać to poselstwo, kiedy otworzycie swoje usta i zaczniecie działać w moim imieniu, to zobaczycie że Ja jestem z wami. I wiemy że tak się dzieje, wiemy że gdy zwiastujemy Chrystusa, zwiastujemy ewangelię dajemy możliwość tym którzy ją słyszą doświadczyć przemieniającej mocy Ducha Św. Chciałbym wam podać pewien przykład jak ja doświadczyłem i doświadczam tej mocy, gdy dziele się przesłaniem ewangelii. Pewnego dnia, gdy na sercu miałem wielką radość z obecności Jezusa w moim życiu postanowiłem odwiedzić mojego kolegę ze szkoły, znajomego. Tam przy herbacie zacząłem mu opowiadać o Chrystusie, o moim zbawieniu i o tym, że Chrystus za niego umarł i może go zbawić jeśli w Niego uwierzy. W pewnym momencie ten mój kolega zaczął przy mnie płakać, wycierać łzy i mówił: „ja nie wiem co się ze mną dzieje” „ja nie wiem co się ze mną dzieje”. A ja wtedy powiedziałem, że to Chrystus dotyka Jego serca, że to Chrystus go wzywa by za nim poszedł. Jednak On nie zrobił tego, nie nawrócił się, ale wiem że Pan Jezus był ze mną w tamtej chwili i zawsze jest z nami, gdy jesteśmy posłuszni Jego rozkazom.
Pewnie wielu z nas słyszało lub oglądało taki film jak mission impossible – niewykonalna, niemożliwa misja z popularnym aktorem Tom Cruise. Patrzymy na taki film na tego aktora i podziwiamy tego człowieka za przyjęcie misji i wszelkie związane z nią ryzyko. Prawda jest taka, że ​​zazdrościmy temu człowiekowi, ponieważ jest on gotowy przeżyć swoje życie na krawędzi i wykorzystać je, by doświadczyć coś wyjątkowego. Jest gotowy podjąć ryzyko, aby mógł być bohaterem, który ratuje życie ludzi przed wrogiem.
Dzisiaj każdy z nas może być prawdziwym bohaterem, każdy z nas może dzisiaj uczynić to samo dla Pana Jezusa i ludzi wokół was. Możemy wyratować ludzi od piekła i władzy szatana i przyprowadzić ich do Boga. Po prostu musimy być gotowi podjąć ryzyko - zaakceptuj misję - wydostań się ze strefy swojego komfortu i prawdziwie służ dalej Panu Jezusowi ze świadomością, że tak jak Jego posłał Ojciec, tak On posyła ciebie. Amen

5.02.2019

Fałszywi nauczyciele hańbią kościoła 2 Ptr 2,1-3



Piotr mówił, że Słowo Boże zwiastowane przez proroków nie wynikało z ich przemyśleń, ale było rezultatem Bożego objawienia. W ten sposób Bóg natchnął proroków, że przekazali nam nie swoje myśli, ale Boże.
Jednak zawsze jak Bóg przekazywał swoje objawienie prawdziwym prorokom, to pojawiali się fałszywi prorocy. Często tych fałszywych było dużo więcej niż Bożych posłańców. Możemy powiedzieć, że w tym upadłym świecie kłamstwo zawsze miało się bardzo dobrze, a prawda Boża była pomiatana. Jer 14,13-16; Jer 23,21-30; Jer 29,21
Tak naprawdę nie ma nic gorszego dla kościoła, dla ludzi tego świata jak duchowi zwodziciele. Nauczają oni szatańskich kłamstw w taki sposób jakby były Bożą prawdą. I przez to, czynią ludziom wieczną szkodę. Nikt z nas nie lubi być okradziony, czy oszukany, ale jeśli jesteśmy oszukani czy okradzeni z doczesnych dóbr, to można jakoś z tego się otrząsnąć i stratę odrobić, ale jeśli zostaliśmy oszukani przez fałszywych nauczycieli i uwierzyliśmy w ich kłamstwa, to często nie można tego naprawić, bo rezultatem ich zwodzenia jest wieczna śmierć.
Co byś powiedział o człowieku, który kierował ludzi do komór gazowych mówiąc że idą pod prysznic? Ale tacy właśnie są fałszywi nauczyciele, obiecują ludziom bogactwo, zdrowie, Boże błogosławieństwo i życie wieczne a tymczasem prowadzą ich na śmierć . Dlatego Piotr w tak zdecydowany sposób ostrzega przed nimi.

2,1
Tak jak fałszywi nauczyciele byli między ludem w Izraelu, tak będą również w kościele. Diabeł od początku chce zniszczyć kościół i fałszywi nauczyciele są doskonałym do tego narzędziem. W rzeczywistości są emisariuszami szatana, by wykonywać jego dzieła.
Nie tylko Piotr, ale cała Biblia przestrzega nas przed fałszywymi prorokami, którzy będą zwodzić chrześcijan.
Ks. Powtórzonego Prawa 13,1-8; Mat 7,15-20; Rzymian 16,17-18; 2 Tym 4,3-4; Dzieje 20,29-31; 2 Kor 11,13

Co robią fałszywi nauczyciele?
Fałszywi nauczyciele wprowadzają zgubne nauki. Przez ładne i pochlebne słowa wprowadzają do kościoła i do życia wierzących fałszywą doktrynę, która prowadzi ludzi na zatracenie i nie pozwala im zbliżyć się do Boga i poznać Go.
Musimy wiedzieć, że szatan przychodzi jako anioł światłości i proponuje ludziom fałszywą naukę w taki sposób, by była dla nich atrakcyjna. Szatan nigdy nie przychodzi jako szatan (zły z rogami), ale przychodzi jako anioł światłości. Przedstawia kłamstwo w ładnym opakowaniu, miłe, atrakcyjne, przyjemne dla oka i balsam dla ucha, by człowiek zaakceptował i przyjął je, a później to kłamstwo doprowadzi go do piekła.

Piotr nazywa fałszywą naukę zgubną z tego powodu, że fałszywa ewangelia fałszywe religie, gubią  ludzi i nie przybliżają ich do Boga. Wprost przeciwnie, nawet oddalają tych, którzy wcześniej się przybliżali. Diabeł przez fałszywą naukę obiecuje wiele, ale nigdy nie dotrzymuje swoich obietnic. Np obiecuje ludziom, szczęście, a tymczasem mają coraz większa depresje, obiecuje zdrowie, a tymczasem wciąż są chorzy, obiecuje bogactwo, a im wciąż środków brakuje, obiecuje zbawienie, a prowadzi do piekła.

Fałszywi nauczyciele przedstawiają siebie jako prawdziwe Boże sługi. Mówią o sobie że są Bożymi apostołami, Bożymi nauczycielami, zdobywają pośród wierzących posłuch i autorytet i prowadzą do podziałów w społecznościach pociągając ludzi za sobą i swoimi herezjami. Przychodzą oni w imieniu Chrystusa jednak wewnątrz są wilkami drapieżnymi (Judy 1,4; Rzym 16,17; Mat 7,22).   

Kościół też nie zawsze właściwie reaguje na działalność fałszywych nauczycieli. Niekiedy nie ma odwagi przestrzegać upominać odszczepieńców nie chcąc rozdrapywać konfliktu, czy nie być posądzonym o krytykanctwo lub osąd. Jednak Kościół ma za zadanie walczyć z fałszywą nauką i fałszywymi nauczycielami, obnażać ich kłamstwa i wyraźnie je komunikować (1 Tym 3,5).

Gdzie w kościele ci fałszywi nauczyciele będą starli się być i jacy będą?
1.      Chcą być zawsze jak najwyżej na najwyższych stanowiskach, rządzić mieć wpływ, by jak najwięcej zgubnych nauk wprowadzać. 
2.      Często są inteligentni, przyciągają wzrok, umieją się sprzedać, mają gładką mowę i unikają mówienia trudnych rzeczy np. o grzechu, piekle, o konieczności noszenia Krzyża i cierpliwego znoszenia doświadczeń dla Pana.
3.      Chcą mieć z wszystkimi takie fajne cieplutkie relacje, więc nie mówią ludziom rzeczy trudnych. Mówią to co ucho łechce, co człowiekowi się podoba i łatwo przyjmuje.
4.      Fałszywi nauczyciele nie troszczą się o prawdę, nie zależy im na nauce, doktrynie, na tym co się Bogu podoba, chcą by była tylko fajna miła atmosfera. Często podkreślają jak ważne są emocje i doświadczenia, a jak mało ważna jest prawda.
5.      Fałszywi nauczyciele są bardzo tolerancyjni wobec fałszywej nauki, fałszywych religii i nie widzą zagrożenia choćby w ekumenii ze wszystkimi ( to co robią papieże katoliccy) i wielu innych.

Dokąd zajdą fałszywi nauczyciele i ci których prowadzą?
Fałszywi nauczyciele sami są potępieni i innych na potępienie prowadzą 2 Ptr 2,1; Mateusza 15,14  
2.2
O jakiej skali zwiedzenia przez fałszywych nauczycieli mówi Piotr?
Piotr wyraźnie mówi, że wiele osób w kościele pójdzie za ich rozwiązłością. Fałszywa nauka często spotyka się z szerokim posłuchem. Zgadza się to, ze słowami Pana Jezusa że szeroka jest brama na zatracenie (Mat 7,13-14).

Dlaczego tak wielu ludzi podąża za fałszywymi nauczycielami, a fałszywe kościoły są tak popularne?
Jest tak z tego powodu, że ludziom wydaje się iż mogą mieć Chrystusa i mogą mieć grzech, to że fałszywa nauka jest zawsze tak popularna. Mogę żyć jak mi się podoba, a mówić że jestem wierzący łudząc się że Bóg jest po mojej stronie.
Chociaż fałszywi nauczyciele mówią o Chrystusie i miłości, dobroci, pomaganiu innym, co oczywiście ludziom się podoba. To jednak często żyją niemoralnie i w ten sposób komunikują innym, że można być zbawionym będąc cudzołożnikiem, żyjąc rozwiąźle w kwestiach seksualnych, czy być pijakiem, rozpustnikiem, bałwochwalcą, złodziejem, kłamcą itp. Twierdzą również że to wszystko im Bóg wybaczy bo ich kocha. (List Judy 1,4)  .

Co się dzieje z Ewangelią, gdy ludzie zaczynają słuchać fałszywych nauczycieli?
Ewangelia, droga prawdy staje się przez nich zbrukana. Przez działalność fałszywych nauczycieli i przez rozwiązłość jaką wprowadzają, chrześcijaństwo traci moc i szacunek w świecie. Chrystus zamiast być uwielbiony, to jego imię jest pohańbione, bo ludzie widzą tych którzy powołują się na Chrystusa, a są cudzołożnikami, homoseksualistami, pedofilami, żyjąc w przesadnym komforcie i przepychu, a  to odpycha ludzi od Chrystusa. Fałszywi nauczyciele ośmieszają kościół, powodują zgorszenie i wystawiają kościołowi bardzo złe świadectwo. W ten sposób ewangelia staje się niewiarygodna w świecie, pozbawiona mocy opraz dobrego świadectwa. Gdy chrześcijanie mówią o świętym i sprawiedliwym Bogu, a żyją jak diabeł, to sprawia że ludzie kpią z Boga. Tyt 2,4-5; 1 Tym 6,1; Rzymian 2,24

2.3
Co jest prawdziwą motywacją fałszywych nauczycieli?
Prawdziwą wewnętrzną motywacją fałszywych nauczycieli nie jest miłość do prawdy, ale chciwość. Często są chciwi na pieniądze i są ekspertami jak dostatnio żyć na koszt ludzi i kosztem ludzi dorabiać się.
Spójrzmy na ewangelię sukcesu jak wielu kaznodziei tej ewangelii posiada wspaniałe apartamenty, samochody, samoloty, wspaniałe wycieczki i to wszystko na koszt tych, którym obiecali że jeśli zasieją w ich służbę to będą prowadzić tak samo dostatnie życie. Zobacz na wielu duchownych zarówno protestanckich jak i katolickich w jakim przepychu żyją. Zamiast prowadzić ludzi do prawdy, to z kościoła Pana Jezusa Chrystusa zrobili sobie biznes i pragną na nim się wzbogacić.

Co robią fałszywi nauczyciele by przekonać ludzi do dawania więcej pieniędzy?
Żeby przekonać ludzi do dawania więcej pieniędzy zmyślają różne ciekawe historyjki podając je jako świadectwa rzekomo działania Bożego. W ten sposób manipulują ludźmi by ludzie dawali więcej kasy i mieli poczucie że łożą na Boże dzieło.
Jednak koniec fałszywych nauczycieli jest dobrze znany. Wyrok potępienia już od dawna na nich zapadł. Bóg już dawno zapowiedział, że tych którzy mu się sprzeciwiają i głoszą fałszywe nauki osądzi w najsurowszy sposób. Już Bóg w Starym Testamencie fałszywym prorokom zapowiadał klęskę (Izaj 5,20; Izaj 29,15; Izaj 30,1; Jeremiasza 23,1-2). Koniec ich taki jak ich uczynki.

1.02.2019

Proces Chrystusa Ew. Mateusza 26,57 – 68



Proces sądowy Jezusa z Nazaretu jest jednym z najgłośniejszych procesów sądowych w historii ludzkości, jednocześnie jednym z najbardziej dramatycznych i niesprawiedliwych z jakim mamy do czynienia. Szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę jak powinna wyglądać sprawa sądowa w Izraelu zważywszy na to, że Żydzi byli Bożym ludem i chlubili się prawością i przestrzeganiem prawa. Mieli przed sobą najbardziej niewinną osobę w dziejach ludzkości i zasiedli na swoich krzesłach sędziowskich, by bronić sprawiedliwości w imieniu Boga i skazali jedynego naprawdę niewinnego człowieka na śmierć i uczynili to w imię Boga w imię sprawiedliwości ale wbrew sprawiedliwości. Czy widzimy to? Czy widzimy jak bardzo pokręcony jest ten świat? Jak dalece są wykrzywione jego wartości i jak przez proces Chrystusa Bóg pokazuje nam, że świat tak naprawdę nienawidzi sprawiedliwości.  
Cały Żydowski system orzecznictwa sądowego opierał się na kilku wierszach z 5 Ks. Mojżeszowej
Powtórzonego Prawa 16:18  We wszystkich twoich miejscowościach, które da ci Pan, Bóg twój, ustanowisz sobie sędziów i nadzorców dla każdego plemienia, aby sprawiedliwie sądzili lud.
19  Nie będziesz naginał prawa, nie będziesz stronniczy, nie będziesz brał łapówki, gdyż łapówka zaślepia oczy mądrych i zniekształca sprawy tych, którzy mają słuszność.
20  O sprawiedliwość i tylko o sprawiedliwość będziesz zabiegał, abyś zachował życie i utrzymał w posiadaniu ziemię, którą ci da Pan, Bóg twój.
Dostrzegamy czego Bóg głównie oczekiwał w przypadku sądowych procesów, aby lud sprawiedliwie był sądzony, aby prawo nie było naginane, aby nie było stronniczości, czyli stawania po jednej ze stron kosztem sprawiedliwości i aby nie było łapówek.
Jednak Pan Jezus nie mógł liczyć na taki proces, bo środowisko faryzeuszy i arcykapłanów w czasach Chrystusa było mocno skorumpowane i przede wszystkim zależało im na władzy, wpływach, pieniądzach, a jeśli coś lub ktoś temu zagrażał był usuwany.
Żydowski proces Pana Jezusa miał trzy fazy, najpierw Jezus był postawiony przed Annaszem arcykapłanem, później od Annasza zaprowadzono Chrystusa do Kajfasza, a później postawiono Pana przed Radą Najwyższą.
To wiec Pana Jezusa pojmano w nocy przed świtem w Piątek i przyprowadzono przed arcykapłana Annasza o czym wspomina Ewangelista Jan (J 18,13). Annasz był teściem Kajfasza, który był mianowany na funkcje Arcykapłana dożywotnio, ale w trakcie procesu Chrystusa nie sprawował już głównej funkcji arcykapłana, którą wtedy sprawował jego zięć Kajfasz. Annasz w ogóle był bardzo sprytnym i przebiegłym arcykapłanem. Dzięki swoim politycznym układom doprowadził do tego, że pięciu Jego synów, wnuk i zięć było najwyższymi kapłanami, a Annasz tak naprawdę pociągał za sznurki i sprawował realną władzę w Izraelu. Zarządzał również sprzedażą zwierząt przy świątyni do celów ofiarnych, skąd czerpał ogromne zyski oraz kontrolował wymianę waluty, czyniąc ze świątyni swój prywatny folwark i jaskinię zbójców jak to określił Pan Jezus. Gdy przybyłeś do świątyni złożyć ofiarę, to nie mogłeś przynieść własnej, ale musiałeś kupić ją na jednym ze straganów Annasza, gdzie oczywiście cena była odpowiednio zawyżona. Walutę musiałeś wymienić w jego kantorze, gdzie kurs był też zawyżony. Znany komentator biblijny i ekspert od Nowego Testamentu William Hendriksen opisał tych ludzi, którzy sądzili Pana Jezusa jako chciwych, wężowatych, o Annaszu zaś powiedział, że był mściwy, zły i przebiegły, a Kajfasz był obłudny, podstępny, przesądny i samolubny.
Z Ew Jana z 18 rodz.  wiemy w jaki sposób Annasz potraktował Chrystusa, jak pytał się Go o naukę, jego uczniów, jego wyznawców, ale nie pytał się by cokolwiek wyjaśnić! Nie chodziło mu o to, by sprawiedliwie osądzić Jezusa! Zależało mu jedynie na tym, by Pana Jezusa fałszywie oskarżyć, i skazać, co zresztą było już wcześniej ukartowane.
Pamiętamy, co Chrystus odpowiada na pytania Annasza
Jan 18:20  Odpowiedział mu Jezus: Ja jawnie mówiłem światu; ja zawsze uczyłem w synagodze i w świątyni, gdzie się wszyscy Żydzi schodzą, a potajemnie nic nie mówiłem.
21  Dlaczego mnie pytasz? Pytaj tych, którzy słuchali, co im mówiłem; oto oni wiedzą, co Ja mówiłem.
Pan Jezus był zupełnie transparentny, nie miał niczego do ukrycia, mówi do Annasza „chcesz wiedzieć, co uczyłem, to zapytaj tych, co mnie słuchali, o czym nauczałem, przedstaw prawdziwych świadków, a wszystko będziesz wiedział” i wtedy uderzono go w twarz, bo  uznano taką odpowiedź za obraźliwą wobec arcykapłana.
W ten sposób Pan Jezus wzywał Annasza do sprawiedliwego procesu, a Annasz był zawstydzony i zły na Jezusa, odesłał Go do swojego zięcia Kajfasza.
Tak więc zrozumiałe jest dlaczego Annaszowi i jego rodzinie zależało na śmierci Jezusa, zagrażał ich władzy, dochodom i układom. Obawiali się, że mogą stracić wszystko co mają.
Jak widzimy u ewangelisty Mateusza on pomija przyprowadzenie Pana Jezusa przed Annasza i przechodzi od razu do głównego żydowskiego procesu.
Zaczyna od tego, że Chrystus zostaje postawiony przed Kajfaszem sprawującym w tym czasie funkcje najwyższego arcykapłana i częścią Rady Najwyższej. Jest jeszcze noc, około trzeciej nad ranem i zarówno proces przed Annaszem jak i teraz przed Kajfaszem oraz częścią Rady jest nielegalny. Prawo zabraniało sądzić człowieka w nocy, zabraniało sądzić bez oficjalnego oskarżenia, bez możliwości przygotowania wcześniejszej obrony. Widzimy też niepotrzebny pośpiech i przedstawianie fałszywych świadków (59 w). Zobaczmy również, że pierwsza część procesu przed Kajfaszem nie odbywa się w świątyni przed oficjalnym zgromadzeniem Sanhedrynu, Najwyższej Rady, ale jest to w domu Kajfasza. Z pewnością zanim Pan Jezus został aresztowany Kajfasz już umówił się z częścią Rady i tylko czekali na doprowadzenie Jezusa, załatwienie fałszywych świadków i zmontowanie oficjalnej części procesu, by przekonać wszystkich, że Pan Jezus jest winny bluźnierstwa.
Jednak pomimo starań oskarżyciele Pana Jezusa nie mogli znaleźć przeciwko niemu żadnych świadków, których zeznania byłyby spójne i by Chrystusa obciążały, jak czytamy w 59 - 60 wierszu  
Mateusza 26:59  Lecz arcykapłani i cała Rada Najwyższa szukali fałszywego świadectwa przeciwko Jezusowi, aby go skazać na śmierć.
Mat 26:60  I nie znaleźli, chociaż przychodziło wielu fałszywych świadków. Na koniec zaś przyszli dwaj.
To więc starają się, szukają jakiegoś haka na niego, bo Prawo wymagało do skazania człowieka śmierć dwóch lub trzech zgodnych świadectw zgodnie z tym co jest napisane w Ks. Powtórzonego Prawa:
Powtórzonego Prawa 17:6  Na podstawie zeznania dwóch świadków lub trzech świadków, skazuje się na śmierć. Nie skazuje się na śmierć na podstawie zeznania jednego świadka.
Na koniec udało im się przedstawić dwóch, którzy zgodnie kłamali, że Pan Jezus chciał zburzyć świątynie. Jak wiemy przywołują tutaj to, co Jezus mówił w Ew. Jana w 2 rozdz. ale gdy tam sięgniemy, to dowiemy się, że Jezus nie mówił, iż zburzy świątynie, ale mówił do żydów, że zburzcie tę świątynię, a ja w trzy dni ją odbuduje.
Po prostu przeinaczyli Jego słowa i nie rozumieli, że wcale nie miał na myśli burzenia czegokolwiek, ale mówił o Nowym Przymierzu, że po złożeniu Jego ofiary ludzie będą spotykać się z Bogiem przez wiarę w Niego a nie fizycznej świątyni.
Tak naprawdę cały Proces Pana Jezusa dowodzi Jego świętości i sprawiedliwości. Nie są w stanie wysunąć przeciw Niemu żadnego solidnego oskarżenia, muszą posuwać się do oszustw, oszczerstw, zastraszenia i przemocy. Całe piekło i sam szatan szukają oskarżeń, które jednoznacznie potępią Jezusa i są bezradni, nie mogą dowieść mu żadnego grzechu. Wprost przeciwnie, to Pan Jezus jest wygranym w tym procesie, a oni sami wydają na siebie wyrok, bo ich zepsucie i upadek uwydatnia się w całej pełni. Pomyślmy o tym chwilę i zobaczmy że konfrontacja z Panem Jezusem zawsze dowodzi Jego świętości i pokazuje naszą grzeszność.     
I kto to czyni, czy to są jacyś szczególnie źli złoczyńcy, jacyś zwyrodniali przestępcy mający za sobą wieloletnie odsiadki w więzieniu? Nie, to przewódcy religijni Izraela, to ci którzy przede wszystkim - w pierwszej kolejności powinni stać na straży Bożych przykazań. Ale zamiast umiłować Bożą chwałę, Boże przykazania, to umiłowali chwałę ludzką, władzę, wpływy, pieniądze, politykę i w ten sposób zatwardzili swoje serca do tego stopnia, że zamordowali Syna Człowieczego. Dzisiaj również jest mnóstwo takich przewodników. To że ktoś piastuje wysokie stanowisko w kościele, że powołuje się na Boga, że ma wielki autorytet, że ma ogromny wpływ na wiele osób wcale nie musi oznaczać, że żyje zgodnie z prawdą. Czasami religijność może być przykrywką dla niemoralności, a wysokie stanowiska, gdzie są wielkie pieniądze przyciągają często ludzi chciwych, zepsutych i rządnych władzy. Jakże wiele osób pokłada dzisiaj nadzieje w autorytetach religijnych, papieżu, biskupach, wielkich pastorach, ale zanim tacy ludzie staną się dla nas przewodnikami powinni zostać zweryfikowani przez Boże Słowo i wykazać się jako godni zaufania. Kiedy postępują zgodnie ze Słowem Bożym i do tego nawołują powinniśmy ich naśladować, ale jeśli sprzeniewierzają się Bożej nauce jak przywódcy Izraela, to powinniśmy od nich uciekać. Pan Jezus powiedział, że jeśli ślepy ślepego prowadzi obaj w dół wpadną (Mat 15,14). Chodzi o to, że jeśli mamy za przewodników takich ludzi, to zarówno oni jak i ci którzy ich słuchają do Królestwa Bożego nie trafią. Miejmy to na uwadze, że człowiek potrafi tak zatwardzić swoje serce, że w pogoni za grzechem może zdradzić wszystkie ideały, a nawet Imię Boże do tego wykorzystywać.

Wobec tych wszystkich fałszywych oskarżeń Pan Jezus milczy i nic nie odpowiada, doskonale wie że, to wszystko jest wielką farsą i cokolwiek by powiedział nie zostanie przez nich przyjęte. Spełnił w ten sposób też proroctwo z Ks. Izajasza
Izajasza 53:7  Znęcano się nad nim, lecz on znosił to w pokorze i nie otworzył swoich ust, jak jagnię na rzeź prowadzone i jak owca przed tymi, którzy ją strzygą, zamilkł i nie otworzył swoich ust.
Pozwolił na to, żeby Go fałszywie oskarżyli i sponiewierali, by wypełniło się wszystko co było o nim napisane.
Na skutek Jego milczenia arcykapłan wstał i wezwał Jezusa, by w jakiś sposób odniósł się do tego co mu zarzucano, był zirytowany tym, że nic nie odpowiadał. Starał się jakoś zmusić Chrystusa do wypowiedzenia choćby jednego zdania i zdał mu pytanie, czy to On jest Mesjaszem, Synem Boga (w 63). Chcą by przyznał wprost, że jest Synem Bożym, że On będąc człowiekiem uważa się Boga, by zbluźnił w ich przekonaniu, a to da im możliwość skazać Go na śmierć. Prawo mówiło, że za bluźnierstwo przeciwko Bogu należy się kara śmierci (Ks. Kapłańska 24,16). Obawiając się że znowu Pan Jezus będzie milczał arcykapłan kazał Mu zeznawać pod przysięgą. Była to najświętsza przysięga pośród Żydów i wzywała do mówienia prawdy ze świadomością że stoisz teraz przed Bogiem.
Próbuje to sobie wyobrazić, kiedy oni przedstawiają tych fałszywych świadków, fabrykują dowody, krzyczą na Niego i Go fałszywie oskarżają, a On stoi i milczy patrząc im w oczy zupełnie spokojny. To musiało ich doprowadzać do ogromnej furii.
W końcu Jezus wezwany pod przysięgą, odpowiada wprost, że rzeczywiście tak jest, tak, jestem Chrystusem, jestem Synem Bożym, jestem tym kim powiedziałeś że jestem. Dotychczas Pan Jezus był ostrożny w takich zdecydowanych deklaracjach, ale też nie unikał ich, gdy zaszła taka konieczność. Mówił tak choćby do samarytanki, kiedy powiedział jej wyraźnie gdy ona mówiła o Mesjaszu, że On nim jest (J 4,26). Ale wiedział, że takie jednoznaczne deklaracje narażają Go na oskarżenia o bluźnierstwo i tak było już wcześniej kiedy Żydzi go otoczyli w 10 rozdz. Jana i chcieli potwierdzenia, czy jest Chrystusem, a On mówił że wraz z Ojcem jest jedno i wtedy też chcieli Go zabić. A teraz mówi do nich wprost, wie że czas się wypełnił i nadeszła godzina Jego śmierci i nie ma potrzeby już milczeć.
Jezus na poparcie swojej deklaracji, że jest Mesjaszem przywołuje 7 rozdz. Ks. Daniela gdzie jest powiedziane:
Daniela 7:13  I widziałem w widzeniach nocnych: Oto na obłokach niebieskich przyszedł ktoś, podobny do Syna Człowieczego; doszedł do Sędziwego i stawiono go przed nim.
Chce im powiedzieć, że to proroctwo dotyczy Jego, że On jest Synem Człowieczym, jest Synem Bożym, jest Bogiem i wkrótce Go zobaczą jak siedzi po prawicy Boga, jak przychodzi na obłokach w wielkiej mocy i chwale. Wkrótce zobaczą Jego wywyższenie i to, że jest sędzią wszystkich ludzi. Wkrótce Annasz i Kajfasz sami będą musieli przed nim stanąć i wtedy przekonają się z kim mieli do czynienia.
Taka odpowiedź Pana Jezusa musiała spowodować i spowodowała wielkie oburzenie. Czytamy w 65 wierszu, że arcykapłan rozdarł swoje szaty i zawołał, że Pan Jezus jest bluźniercą i tak naprawdę nie potrzebują już świadków, bo przez to, co powiedział sam skazał się na śmierć. Tu widzimy jak Kajfasz zrobił pewien teatr i rozdarł swoje szaty choć Prawo Mojżeszowe zakazywało arcykapłanowi ich rozrywania (Ks. Kapł 21,10). Jednak gdy czuło się wielki smutek w sercu z powodu zhańbienia Bożego Imienia to dopuszczano taki akt. Ale przecież Kajfasz wcale nie jest smutny z tego powodu, że imię Boże zostało zhańbione jak sądzi, on się cieszy. On w końcu ma swój argument  do skazania Pana Jezusa na śmierć.
Teraz może zwrócić się do pozostałych członków Rady, co też robi, by potwierdzili bluźnierstwo i wydali wyrok, a oni, że Jezus jest winien śmierci. Proces jest skończony, osiągnęli to co zamierzali, skazali Go na śmierć.   
Ale sami nie mogli Go zabić, bo znajdowali się pod Rzymską jurysdykcją więc potrzebowali wyroku Rzymskiego, stąd później proces przed Rzymskim trybunałem. Tam jak wiemy już nie podają religijnych powodów, ale polityczne z obawy przed uniewinnieniem Jezusa. Też według prawa, od wydania wyroku śmierci, do stracenia więźnia powinien być zachowany jeden dzień odstępu, ale to prawo również  zostaje pogwałcone. Wyrok zapada w piątek i tego samego dnia ma miejsce ukrzyżowanie.
Teraz jak przekonali wszystkich, że jest bluźniercą, to jeszcze sobie na nim używają. Wylewają na Zbawiciela swoją złość i nienawiść plując na Niego i bijąc Go pięściami. Później Go wyśmiewają żeby im prorokował, kto Go uderzył (w 67-68). Widzimy, że to nie On jest bluźniercą, On jest naprawdę Bogiem, to oni bluźnią i bluźnią w największy możliwy sposób. To oni całkowicie oddali się diabłu pod prowadzenie choć szczycą się, że są Bożymi sługami, a stali się narzędziami w rękach szatana. Teraz całe piekło i wszystkie demony mogą na Jezusa wylać swoją wrogość, to jest ich czas, teraz szatan triumfuje, by za chwilę ponieść ostateczną klęską, gdy głowa węża przez Krzyż zostanie zmiażdżona.   
Ale nawet w tak dramatycznej chwili Boża prawda świeci jasno i wypełnia się kolejne proroctwo z Ks. Izajasza wypowiedziane na ponad 700 lat przed tymi wydarzeniami
Izajasza 50:6  Mój grzbiet nadstawiałem tym, którzy biją, a moje policzki tym, którzy mi wyrywają brodę; mojej twarzy nie zasłaniałem przed obelgami i pluciem.
7  Lecz Wszechmogący Pan pomaga mi, dlatego nie zostałem zhańbiony, dlatego uczyniłem moją twarz twardą jak krzemień; wiedziałem bowiem, że nie będę zawstydzony.
Ewangelista Łukasz w 22 rozdz. 65 wierszu mówi, że wymyślali wiele innych bluźnierstw przeciw Niemu. Kładli szmatę na Jego twarz i bili Go każąc mu zgadywać, kto go uderzył.
Aż niewiarygodne jak oni mogli dać upust w ten sposób swojej nienawiści. Podejrzewam, że gdyby skazali jakiegoś przestępcę, to nic takiego by się nie wydarzyło, a tu widzimy zupełne zezwierzęcenie jakby byli w jakimś amoku. Widzimy że ich nienawiść jest całkowicie nieracjonalna i ma podłoże duchowe. Co On, Chrystus im takiego zrobił, żeby traktować Go w taki sposób? Co mają przeciw Niemu? Karmił głodnych, uzdrawiał chorych, pocieszał zgnębionych, ratował zgubionych i dokładnie jest tak jak kiedyś się ich Pana zapytał, że za który dobry czyn chcą Go ukamienować..
Ale podobnie jest dzisiaj, znajdziemy wiele osób którzy nienawidzą Pana Jezusa i mają do Niego wstręt zupełnie bez powodu i nie są w stanie podać racjonalnych przyczyn tej niechęci.  Jedynie jak to można wytłumaczyć, to działanie ducha tego świata, działanie szatana w ludzkich sercach i niechęć do konfrontacji z Chrystusem by ich grzech nie został objawiony.
I Ironia tej sytuacji polega na tym jak to powiedział pastor John MacArthur „że ci którzy błędnie dzisiaj, osądzają Pana Jezusa kiedyś będą przez Niego sprawiedliwie osądzeni”. 
Zauważmy również, że hańba która należała się nam spadła na Niego. To my powinniśmy być na  tym procesie, to my powinniśmy zajmować Jego miejsce, a sędzią powinien być Bóg. To my powinniśmy zostać oskarżeni, to nam powinno się napluć w twarz i powinniśmy otrzymać policzek. Zasłużyliśmy na każde uderzenie, które zostało Mu wymierzone, na każdą obelgę na największą hańbę, ale Pan Jezus zajął nasze miejsce byśmy mogli zostać przez Jego ofiarę usprawiedliwieni, oczyszczeni i uświęceni. Amen

Łączna liczba wyświetleń