30.08.2019

Walka z prawdą zmartwychwstania Ew. Mateusza 28,10 – 15



Żyjemy w świecie, gdzie nie ma miejsca na zmartwychwstanie, w świecie nauki i doświadczeń, gdzie ufa się tylko naturalnym procesom, które możemy zbadać i zaobserwować ponownie.  Z tego powodu, że zmartwychwstanie nie podlega tym procesom, że jest ponadnaturalne i niepowtarzalne wiele osób dzisiaj nie wierzy w nie. Niektórzy walczą z tymi faktami o zmartwychwstaniu ufając przeróżnym fikcyjnym teoriom, które mają tłumaczyć dlaczego grób był pusty i skąd pomysł na zmartwychwstanie. Nawet wielu tych, którzy mówią że wierzą, przyjmują jedynie informacje o tym wydarzeniu, ale nie pociąga to za sobą oddania życia Chrystusowi i uczniostwa. Wiara w zmartwychwstanie nie polega na tym, że wiem o tych wydarzeniach, ale że w fakcie zmartwychwstania Chrystusa widzę nadzieje na swoje zmartwychwstanie, bo wierzę że On przez swoją ofiarę na Krzyżu zwyciężył śmierć. Odrzucanie zmartwychwstania to skazanie się na wieczną śmierć, to pozbawienie się możliwości przebaczenia grzechów i nadziei na życie wieczne. 
Z naszego dzisiejszego fragmentu dowiadujemy, że niewiara w powstanie z martwych nie jest niczym nowym. Wiele współczesnych osób twierdzi, że nie wierzy, bo żyją w XXI wieku, co ma oznaczać, że doszli do takiego poziomu mądrości, inteligencji i poznania, że nie wierzą w zabobony.
Ja chciałbym przyjrzeć się dzisiaj najbardziej popularnym teoriom zaprzeczającym zmartwychwstaniu, które nie tylko nie są w stanie dowieść, że zmartwychwstania nie było, ale przez swoją absurdalność utwierdzają ewangeliczną relacje uczniów, że widzieli Jezusa żywego. Tylko żywy zmartwychwstały Jezus daje nam wyjaśnienia na pusty grób, na przemianę apostołów i na powstanie kościoła

Teoria o kradzieży ciała
Czytamy że kobiety, które dowiedziały się o powstaniu z martwych poszły do uczniów oznajmić im tą radosną wieść, że Jezus żyje. Strażnicy natomiast, którzy również byli świadkami tego wydarzenia poszli do Żydów, arcykapłanów, którzy wymogli na Piłacie by postawił straż przed grobem i powiedzieli co się stało.
Naturalne jest, że nie udali się z tą informacją do Piłata. Wieść o zmartwychwstaniu była tak niewiarygodna, że strażnicy mogli się obawiać, czy Piłat w ogóle w coś takiego, by uwierzył. Prawdopodobnie gdyby przyszli do Piłata i zaczęli opowiadać o aniołach i pustym grobie, to naraziliby się na śmieszność i zostaliby oskarżeni o niedopilnowanie swoich żołnierskich obowiązków, stracili ciało którego mieli pilnować. Prawo Rzymskie mówiło, że jeśli żołnierz nie wywiąże się z powierzonych mu zadań, to może być skazany na śmierć bez względu na przyczynę. Nie było miejsca na tłumaczenia, że miałeś gorszy dzień, źle się czułeś, czy pojawiły się jakieś kłopoty rodzinne, obowiązki żołnierskie były najważniejsze.
Żołnierze wiedząc co im grozi poszli najpierw do arcykapłanów, bo byli przed nimi odpowiedzialni za pilnowanie grobu. Piłat po śmierci Chrystusa powiedział, macie straż i zabezpieczcie grób jak umiecie (Mat 28,65). Życie żołnierzy było teraz w rękach Żydów, mogli donieść do Piłata, że żołnierze nie dopilnowali obowiązków, ale jednocześnie obawiali się, że strażnicy będą mówić o niezwykłych wydarzeniach przy grobie, które potwierdzą zmartwychwstanie. Więc po naradzie postanowili ich przekupić i dać im dużo pieniędzy, by rozgłaszali, że uczniowie przyszli w nocy i ukradli ciało Pana Jezusa. Jednocześnie obiecali żołnierzom usprawiedliwienie ich przed Piłatem, który mógłby chcieć ukarać wartowników. Dla żołnierzy był to idealny układ, nie musieli tłumaczyć się przed przełożonym i mogli  mieć jeszcze z tego pieniądze.
Dla Żydów rozpowiadanie kłamstwa o kradzieży ciała  również było na rękę. Zgadzało się z ich wcześniejszymi obawami, gdy mówili w 63-64 wierszu że przypomnieli sobie jak Jezus mówił o zmartwychwstaniu i uczniowie mogliby ukraść ciało próbując uwiarygodniać te słowa. I tłumaczyło pusty grób. Gdyby teraz pozwolili, że prawda wyszłaby na jaw i okazało się, że Jezus jest prawdziwym Mesjaszem, to straciliby poparcie ludzi i władzę, bo nie rozpoznali Chrystusa i wydali Go na śmierć. Z pewnością cały naród poszedłby za Chrystusem, a oni wyszliby na głupców. Wiec wolą kłamać, tak są zatwardziali, że wolą walczyć z Bogiem niż przyznać się do swoich grzechów. Po naradzie doszli do wniosku, że tylko teoria o kradzieży ciała ma sens, każda inna wymuszałaby pytania o to, co się stało z ciałem Jezusa. Gdyby mieli Jego ciało, to w jednej chwili mogliby rozprawić się ze zmartwychwstaniem i pokazać, że Jezus wciąż leży martwy. Ale nie mieli Go i nie mogli zaprzeczyć, że Go nie ma, więc tylko kradzież ciała wchodziła w grę.
Teoria o kradzieży ciała stała się wśród Żydów tak popularna, że ewangelista Mateusz spisując swoją ewangelię 30 lat później mówi w 15 wierszu, że aż do tego dnia większość Żydów w to wierzyła. I nie tylko do tego dnia, również w kolejnych latach było to jedne z najbardziej popularnych wyjaśnień na zmartwychwstanie, które Żydzi gorliwie propagowali. W II wieku n.e żył pisarz chrześcijański Justyn męczennik, jeden z pierwszych ojców kościoła i napisał on: „ wy Żydzi wybraliście ludzi i wysłaliście ich na cały świat głosząc, że  pewna ateistyczna sekta powstała od jednego Jezusa, zwodziciela Galilejczyka, którego ukrzyżowaliśmy, ale Jego uczniowie ukradli Go nocą z grobu i oszukiwali ludzi, mówiąc że zmartwychwstał i wstąpił do nieba”.
I do dzisiejszego dnia wiele osób wierzy w teorię o kradzieży ciała Jezusa, często nie zastanawiając się jak ona jest niedorzeczna. Gdy przyjrzymy się jej bliżej, to zobaczymy, że w rzeczywistości ona wspiera świadectwo zmartwychwstania i w tym celu umieścił ją w swojej ewangelii Mateusz.    
Wiemy, że uczniowie w ogóle nie spodziewali się zmartwychwstania Jezusa, bo nie dopuszczali myśli że Mesjasz mógłby zostać zabity. Nawet po świadectwie kobiet, że On żyje, nie dowierzali temu co one mówiły. Ich sceptycyzm co do zmartwychwstania, dobrze oddaje ewangelista Mateusz w 17 wierszu 28 rozdz. mówiąc, że nawet po tym jak zobaczyli Go żywego, niektórzy powątpiewali. Wiec jak mogli dążyć do uwiarygodnienia historii o zmartwychwstaniu przez kradzież ciała skoro w ogóle w nie, nie wierzyli? Druga sprawa, to czy uczniowie byliby w stanie przyjść w nocy na trzeci dzień, wtedy kiedy spodziewano się, że mogłoby do czegoś takiego dojść, - bo pamiętamy jak arcykapłani podkreślali, że Jezus mówił, iż zmartwychwstanie na trzeci dzień - i pokonać kilkunastu uzbrojonych doświadczonych żołnierzy?
Przecież wiemy jak uczniowie zachowywali się przed ukrzyżowaniem. Pan Jezus przepowiedział, że w chwili, gdy będzie aresztowany, to wszyscy uczniowie go zostawią, cytując Ks. Zachariasza 13 rozdz. gdzie jest napisane, że uderzą w pasterza, a wtedy owce się rozproszą. I dokładnie tak się stało, gdy żołnierze i arcykapłani przyszli po Jezusa, to wszyscy uczniowie uciekli (Mat 26,56)wtedy wszyscy uczniowie go opuścili i uciekli”  Z początku Piotr wyciągnął miecz i próbował walczyć, ale po słowach Chrystusa, by go schował stracił odwagę, tak że później nawet się Go trzy razy zaparł. Czy ci przelęknięci, wystraszeni i niedoświadczeni w walce apostołowie byliby w stanie pokonać doświadczonych i zaprawionych w bojach strażników? Czy mieliby na tyle odwagi, by przyjść pod grób, zerwać rzymską pieczęć narażając się na śmierć i zabrać ciało Pana Jezusa? Czy to możliwe, że po kradzieży ciała, wiedząc że Jezus nie żyje byliby w stanie kontynuować to kłamstwo narażając się za nie, cierpiąc za nie i oddając życie za nie?
Nie, to wszystko jest absurdalne, to wszystko pokazuje, że teoria o kradzieży zwłok Jezusa jest nie do przyjęcia i nie wyjaśnia w sposób wiarygodny braku ciała Jezusa w grobie. Kłamstwo o kradzieży jest do tego stopnia absurdem, że obraża naszą inteligencję. Dlatego podaje tą rewelacje ewangelista Mateusz, by powiedzieć nam, że to iż Jezus został skradziony jest tak bezsensowne, że aż dziwne, że ktokolwiek w to wierzy. Nawet gdyby przyjąć, że strażnicy spali jak sami twierdzili, to nie mogli widzieć, że uczniowie przyszli i ukradli Jego ciało. Gdy śpisz, to nie wiesz co się dzieje. Już bardziej byłoby wiarygodne, gdyby powiedzieli, że nie wiedzą co się stało z ciałem Jezusa, bo spali. Tak naprawdę przez wymyślenie teorii o kradzieży ciała jeszcze bardziej uwiarygadniają zmartwychwstanie.
Jednak pomimo absurdu wiele osób wierzy w tą teorię, nie dlatego że jest godna wiary, ale dlatego, że grzesznik, który nie chce się upamiętać będzie się chwytał najbardziej absurdalnych wymówek, by tylko nie okazać Chrystusowi posłuszeństwa i nie uznać w Nim swego Pana I Zbawiciela.
Od czasu przedstawienia nam relacji ewangelisty Matusza jak żydzi próbowali wyjaśnić zmartwychwstanie powstało wiele jeszcze innych torii, jeszcze bardziej absurdalnych, które mają na celu wyjaśnić, co się stało z Jezusem.

Teoria omdlenia
Jedną z bardziej popularnych torii jakie słyszałem już od wielu osób jest tzw. Teoria Omdlania”, powszechna też wśród muzułmanów. Mówi ona o tym, że Pan Jezus tak naprawdę nigdy nie umarł. Teoria ta zyskała na popularności w XVIII wieku i była rozgłaszana przez teologa protestanckiego Heinricha Gottloba Paulusa, racjonalistę i krytyka Biblii.
Według tej teorii Pan Jezus jakiś czas po złożeniu do grobu ocknął się, bo wcześniej był jedynie nieprzytomny, wyszedł i pokazał się uczniom. To wyjaśnienie jest jeszcze bardziej głupie niż kradzież ciała. Po pierwsze Pan Jezus przeszedł straszne rzymskie biczowanie. Rzymianie najczęściej zadawali 39 uderzeń, ale w praktyce zależało to od humorów biczujących. Bicz rzymski składał się z drewnianej rączki na którym były osadzone skórzane rzemienie do których były przytwierdzone metalowe haczyki, które rozrywały ciało. Wielu skazańców umierało na pręgierzu w wyniku wykrwawienia. A Pan Jezus jeszcze po ubiczowaniu został przybity do drzewa na kilka godzin, a później żołnierze dla pewności, że umarł przebili Jego bok włócznią. Następnie Jego ciało zostało owinięte w płótno i namaszczone około 30 kilogramami wonności.  Czy po czymś takim można dojść do siebie w kilka dni? Jak odsunąć ponad dwutonowy kamień? Jak przejść swobodnie obok doświadczonej rzymskiej straży? Jak po trzech dniach bez jedzenia i bez wody dojść do Emaus około 12 kilometrów na przebitych nogach, gdzie go widziano na trzeci dzień?   Wielu świadków patrzyło na Jezusa, gdy wisiał na krzyżu i widzieli go martwego, byli to Rzymscy żołnierze, którzy jak mało kto znali się na zadawaniu śmierci, byli arcykapłani usatysfakcjonowani, że nie żyje, były to kobiety i przypadkowi świadkowie. Nie było wątpliwości, że nie żyje. Inaczej rzymianie nie pozwoliliby zdjąć go z krzyża i pochować ciała.
Jeden z Teologów Le Camus stwierdził prześmiewczo, że gdyby Jezus rzeczywiście ocknął się w grobie i wyszedł po takich torturach, to byłoby to jeszcze większym cudem niż samo zmartwychwstanie.

Teoria halucynacji
Inną równie absurdalną teorią jest, teoria halucynacji, która mówi, że Pan Jezus tak naprawdę nie zmartwychwstał, a uczniowie i wszyscy świadkowie twierdzący, że go widzieli, widzieli jedynie jakąś projekcie własnych umysłów. Twierdzi się, że byli tak zrozpaczeni po śmierci Jezusa, tak pragnęli go widzieć i tak mocno wierzyli w zmartwychwstanie, że sami wytworzyli obraz Jezusa w swej wyobraźni. Teoria ta jest równie głupia jak poprzednie, jeśli to była halucynacja, to gdzie jest ciało Jezusa? Po co, żydzi zadawali sobie trud z przekupywaniem strażników i wymyślaniem historyjki o kradzieży? Jak możliwe jest, że kilkaset osób 500, o których mówi ap. Paweł w 1 liście do koryntian widziało w jednej chwili to samo? Dlaczego uczniowie mieliby w wyobraźni widzieć zmartwychwstałego Jezusa, skoro nie wierzyli w zmartwychwstanie? Jak można dotknąć halucynacji, czy jeść z hologramem, bo przecież byli z Nim dotykali Go i jedli razem.

Teoria innego grobu
Inną znaną teorią jest teoria „innego grobu” polega na tym, że kobiety pomyliły groby i przyszły do niewłaściwego miejsca. Gdy zobaczyły że grób jest otwarty, to zlękły się, a młody człowiek, którego one wzięły za anioła próbował je poinformować, że pomyliły miejsce, ale one ze strachu uciekły. Ale jeśli tak było, to skąd się tam wzięli strażnicy? Nie wyjaśnia to pytań o brak ciała Jezusa. Jeśli historia zmartwychwstania narodziła się w wyniku pomylenia grobu, to przecież arcykapłani i faryzeusze wiedzieli, który jest właściwy i mogli pokazać martwego Chrystusa. Nie wyjaśnia to w żaden sposób późniejszych świadectw, gdy widziano Jezusa żywego. Mamy przecież jeszcze Piotra i Jana, którzy przyszli do grobu, oni również musieliby go pomylić. Więc również i ta teoria jest niewiarygodna.

 Teoria legendy   
  Ostatnią dosyć znaną teorią próbująca obalić fizyczne, cielesne zmartwychwstanie jest „Teoria Legendy”. Polega ona na tym, że zmartwychwstanie wymyślili chrześcijanie wiele lat po śmierci Pana Jezusa. Jednak w świetle dowodów nie ma ona podstaw. Ewangelię i listy apostolskie są datowane na drugą połowę I wieku kiedy większość świadków tych wydarzeń jeszcze żyła. To więc od faktycznych wydarzeń do spisania Nowego Testamentu minęło zaledwie kilkadziesiąt lat. Jest to zbyt krótki okres, by mogła powstać legenda. Gdyby Zmartwychwstanie zostało zmyślone na tak wczesnym etapie, to bardzo wątpliwe, że zostaliby wspomniani naoczni świadkowie wobec których można było potwierdzić, czy mamy do czynienia z prawdziwymi wydarzeniami. Tak właśnie to argumentuje apostoł Paweł w 1 Liście do Koryntian w 15 rozdz., że jeśli ktoś z nich ma wątpliwości co do faktu powstania z martwych Chrystusa niech spyta się naocznych świadków, którzy w czasie pisania tego listu jeszcze żyli.
Istnieje jeszcze wiele innych teorii na temat zmartwychwstania ignorujących najczęściej zapis ewangelii, których nie jesteśmy w stanie teraz tutaj przedstawić. Są ludzie którzy wierzą, że ciało Jezusa wyparowało, że uczniowie widzieli jedynie zjawę i jeszcze wiele innych dziwnych wyjaśnień. Jednak wszystkie mają ten sam problem, nie są w stanie wyjaśnić w sposób logiczny i spójny, co się stało z ciałem Jezusa i jak do tego doszło, że apostołowie byli pewni, że Jezus żyje. Ich pewność była tak duża, że byli gotować oddać życie w obronie tej prawdy.
Gdyby zbadać materiał dowodowy na podstawie dostępnych nam metod badawczych, którymi dzisiaj dysponuje nauka, to jestem przekonany że wszystkie te historyjki poza zmartwychwstaniem zostałyby odrzucone. Mamy przynajmniej kilka solidnych książek i śledztw dziennikarskich, które zajmowały się tematem. Mamy solidny materiał dowodowy zebrany przez dr. Josha MacDowella byłego ateistę, który się nawrócił w kilku książkach jak „Sprawa Zmartwychwstania, „Niewiarygodna pogłoska” „Jezus więcej niż cieśla”. Mamy śledztwo dziennikarskie  Lee Strobela „Sprawa Chrystusa lub „Przypadek Wielkanocny”, gdzie Lee rozmawia z najlepszymi specjalistami na świecie udowadniając, że zmartwychwstanie to fakt niepodważalny. Mamy przede wszystkim naocznych świadków, którzy wiedzieli i dotykali żywego Jezusa. Mamy narodziny kościoła za sprawą zesłania Ducha Św. które potwierdzają, że zmartwychwstały Jezusa wstąpił do nieba, a Jego misja Zbawienia ludzkości została przyjęta przez Ojca. Mamy czyniących cuda w Imieniu Jezusa apostołów w Dziejach Apostolskich, który świadczą, że mogą to czynić tylko z tego powodu, że Jezus żyje. Mamy również miliony nawróceń od zmartwychwstania osób, które doświadczyły żywego Chrystusa i doznały nowego narodzenia za sprawą żywego Jezusa. Czy wobec tych wszystkich faktów możemy nie wierzyć? Czy Bóg nie zadał sobie wiele trudu żeby potwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że Jezus naprawdę zmartwychwstał?  
Powiem wam, że wcale mnie to nie dziwi, że świat nie chce uznać zmartwychwstania. Gdyby to zrobili musieliby uznać Boga i Jego słowo. Musieliby uznać, że Chrystus jest Panem i Zbawicielem i będzie sądził świat, a wszyscy musimy stanąć przed Jego tronem i zdać sprawę ze swego życia. Ale tego nie chcą uczynić, nie pozwala im na to ich pycha i miłość do grzechu.  Podejrzewam, że zanim Pan Jezus powróci, by sądzić świat wymyślą jeszcze kilka absurdalnych tłumaczeń zaprzeczających powstaniu z martwych Jezusa. Napiszą jeszcze kilka lub kilkadziesiąt książek na ten temat powołując się na kolejne rzekome rewelacje, które wnoszą nowe światło na kwestie zmartwychwstania. Zrobią jeszcze wiele programów telewizyjnych, które w fajnych kolorowych obrazach tłumaczą dlaczego Jezus nie mógł wstać z grobu.
Ale tak naprawdę mamy tylko dwie alternatywy, albo przyjmujemy te wszystkie absurdalne teorie o kradzieży ciała i inne uspokajając swoje sumienie, że to wszystko co mówi ewangelia, to nieprawda i nie ma, co się tym przejmować. Ale wtedy według Słowa Bożego skarzemy się na śmierć wieczną, na wieczne potępienie i zostaniemy uznani winnymi odrzucenia świadectwa Boga, które złożył On o swoim Synu Jezusie Chrystusie.
Albo przyjmiemy świadectwo naocznych świadków, kobiet które widziały Go żywego, apostołów, którzy dotykali Jezusa, jedli z nim, widzieli Jego przebite ręce, przebite nogi i bok. A to z kolei prowadzi nas do uznania w Jezusie Chrystusie naszego Pana i Zbawiciela w którym mamy odkupienie, odpuszczenie grzechów, nadzieje Zmartwychwstania i życie wieczne.    

29.08.2019

Grzech, problem człowieka – studium 1 listu Jana 1,5-10




1,5 -6
Bóg jest światłością i nie ma w Nim żadnej ciemności. Jedyną osobą we wszechświecie, która w żaden sposób nie jest skażona grzechem jest Bóg, który objawił się nam w Chrystusie. Bóg nie uczynił nigdy niczego co byłoby złe, czy choćby miało jakieś pozory zła. Wszelkie postępowanie Boga jest dobre, choć ludzie często przypisują Mu złe motywacje, złe niesprawiedliwe postępowanie, czy brak reakcji na krzywdę lub cierpienie oskarżając Boga o zło. Musimy mieć świadomość tego, czy wszyscy ludzie choćby najlepsi, choćby najbardziej święci są grzesznikami. Jedynie Bóg jest sprawiedliwy i ostatecznie dobry, święty i doskonały, źródło mądrości, miłości i dobra.
Ap. Jan przedstawia Boga jako światłość w odróżnieniu od ciemności która jest na świecie. W Biblii światłość i ciemność są bardzo dobrze znanymi symbolami, światłość oznacza biblijną prawdę, ciemność oznacza błądzenie i fałsz. W sensie moralnym, światłość to czystość i świętość. Ciemność to grzech i zło, to właśnie dzięki Bogu wiemy czym jest grzech, co jest złe, to On nas oświeca dając nam poznanie. Jeśli rezygnujemy z Boga i nie interesuje nas to, co On ma do powiedzenia, to automatycznie rezygnujemy z tego co jest prawdą.  
Pan Jezus często odnosił do siebie słowa o światłości Jana 1,4;1,9; 8,12; 9,5; 12,35-36; 1 Tym 6,16; Jak 1,17; Psalm 119,105.
To oznacza, że Pan Jezus jest Bogiem, tytuł przypisywany Bogu jest także przypisywany Panu Jezusowi.

Jan mówi o Bogu jako o światłości w kontekście heretyków, którzy twierdzili że chodzą w światłości, ale nie potrafili rozpoznać własnych grzechów.
Zwróć uwagę jak wielu ludzi dzisiaj uważa że jest blisko Boga pomimo trwania w swoich grzechach, jak myślisz dlaczego tak jest?
Kiedy możemy być pewni, że ktoś nie ma społeczności z Bogiem?
Wtedy kiedy chodzi w ciemności, kiedy woli trwać w grzechu niż miłować Boga i postępować zgodnie z Jego słowem. Kochać Boga, czy mieć z Bogiem społeczność, znaczy być mu posłusznym.
Podaj jakieś przykłady?
Kiedy człowiek woli trwać z uporem w swoich bałwochwalczych praktykach wiedząc, że Bogu to się nie podoba lub żyć niemoralnie w sposób jawnie sprzeczny z Bożym słowem, to nie możemy mówić o społeczności z Bogiem  (1 Jana 2,4; 2,6; 1,8-10; Tytusa 1,16; Jana 14,15).
Tak więc każdy kto trwa w grzechu, nie walczy z grzechem, nie porzuca go, nie odwraca się od niego, a mówi że wierzy w Boga, tak naprawdę w Niego nie wierzy niezależnego od tego jak wielkim człowiekiem jest, jak jest miły, jaką wielką służbę i jak wielkie cuda czyni (Mateusza 7,22-23)
Wiele osób powołuje się na swoja wiarę w Boga, ale jednocześnie żyją w sposób zupełnie bezbożny, co świadczy o tym, że Boga nie znają. Niektórzy naklejają rybki na swoje samochody, noszą koszulki z napisami świadczącymi o ich wierze lub mówią o niej publicznie w środkach masowego przekazu jednocześnie w życiu zapierając się Boga, czyniąc to czego Bóg nienawidzi.
Musimy wiedzieć że trzymanie się moralnych przykazań Pisma Św. dla chrześcijan to nie jest propozycja, ale nakaz.
To nie jest tak, że wybieramy sobie przykazania które nam pasują, a które nie i te które nam odpowiadają, to ich przestrzegamy, a inne odrzucamy. Chrześcijanin ma obowiązek przestrzegać wszystkich moralnych wymagań Słowa Bożego i nie jest to dla niego jakieś ciężkie, czy nie do udźwignięcia. Codziennie musimy dokonywać wyborów, czasami zmagać się ze złem, czy ze złymi pokusami, ale z natury wynikającej z Nowego narodzenia z Ducha Św. pragniemy czynić dobro. Jeśli nadal bardziej kochamy zło, to wtedy powinniśmy zastanowić się, czy w ogóle jestem chrześcijaninem.

1.7
Jak zachowuje się prawdziwy chrześcijanin?
Prawdziwy chrześcijanin pragnie żyć w światłości, pragnie być święty i ubolewa nad swoja grzesznością i nad tym, że tak wiele brakuje mu do Zbawiciela i Bożych standardów.
A druga sprawa, życie w światłości prowadzi go do społeczności z innymi wierzącymi.  Prawdziwy chrześcijanin kocha innych wierzących, chce być z nimi blisko i nie ma przed nimi nic do ukrycia, bo żyje w światłości.
Fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzali w zborach zgubną naukę nie dość, że nie żyli w światłości, bo uważali że nie mają grzechu, to jeszcze wybierali sobie tylko niektórych ze społeczności z którymi chcieli mieć społeczność i w ten sposób dzielili ludzi.
Jan mówi, że chrześcijanin przez życie w światłości z Chrystusem ma społeczność z innymi wierzącymi, nie unika jej.
Gdy chodzi cały czas w światłości, to Bóg cały czas Go oczyszcza, przebacza mu grzechy i przemienia go na obraz swego Syna Jezusa Chrystusa. Nawet gdy upadnie wyznaje Bogu swój grzech i może liczyć na Boże przebaczenie.
Dlaczego możemy liczyć na Boże przebaczenie?
Możemy liczyć na Boże przebaczenie, bo krew Jezusa Chrystusa oczyszcza nas od wszystkich grzechów.
Chrześcijanin cały czas jest oczyszczany przez ofiarę Pana Jezusa Chrystusa i to jest jedyny znany czyściec w Biblii, że Chrystus przez swą ofiarę oczyszcza nas od naszych win. Dlatego że Chrystus oczyszcza nas, zawsze możemy chodzić w światłości, zawsze mamy społeczność z Panem. Pan Jezus umarł za wszystkie nasze grzechy, za te które popełniliśmy w przeszłości, za te, które popełnimy i za te, które jeszcze popełniamy.    

1.8
Niektórzy twierdzą, że mają społeczność z Bogiem, ale nie mają żadnego grzechu lub nie mają grzechu w ogóle jak robili to fałszywi nauczyciele w zborach do których Jan kieruje ten list.
Istnieją różne formy zaprzeczania grzechowi.
 I greckie słowo grzech (hamartia) jest bardzo ciekawym słowem, dosłownie oznacza chybić celu lub błądzić, zgubić drogę. Oznacza ono, że wszyscy ludzie zbłądzili, zgubili drogę, chybili celu Bożym wymaganiom i każdy z nas poszedł własną drogą. Nikomu z nas nie dostaje do Bożych standardów. I być może samo tłumaczenie tego słowa nie jest tak straszne jak to czym jest grzech. Ale wyobraźmy sobie że znajdujemy się w płonącym budynku i jedyną drogą ucieczki jest płachta asekuracyjna którą rozkładają strażacy i trzeba w nią skoczyć żeby ocalić życie. To więc jeśli w tej sytuacji chybisz celu, to zabijesz się. Tak więc wszyscy chybiliśmy celu, wszyscy jesteśmy na straconej pozycji, wszyscy potrzebujemy Bożego ratunku, a Pan Jezus jest jedynym ratunkiem. W Nowym Testamencie jest o wiele mocniej kładziony nacisk, nie na pojedyncze chybienie celu, pojedynczy grzech, ale na stan w jakim znajduje się człowiek. Jest to stan niewoli grzechu, mocy grzechu, grzesznej natury, która trzyma człowieka w swych więzach. Dawid w Psalmie 51,7-8 mówi że grzeszną naturę otrzymał od swoich rodziców, grzech jest przeciwko Bogu. Naszym złym postępowaniem łamiemy Boże prawo, Boże standardy, które Bóg ustanowił jako stwórca i prawodawca.    
1.      Niektóre osoby całkowicie negują grzech twierdząc, że nie ma czegoś takiego, nie wierzą w Boga i nie wierzą w jakąś ostateczną prawdę, ostateczne normy sprawiedliwości. Uważają że to ludzie, dana kultura, wpływ czasów ustala co jest dobre i złe.
2.      Inni znowu podważają grzeszną naturę człowieka, twierdzą że nie rodzimy się grzesznikami, ale stajemy się grzesznikami w wyniku grzechu. Ale Biblia mówi, że grzeszymy bo jesteśmy grzesznikami z natury, a nie z powodu grzechu takimi się stajemy.
3.      Są także osoby uważające się za chrześcijan, które głoszą że można żyć bez grzechu podobnie jak Chrystus. Oczywiście mamy dążyć do świętości i świętego życia, ale człowiek w grzesznym ciele nie jest w stanie nie grzeszyć całkowicie. Grzeszymy nie tylko przez to, co robimy, ale także przez to, czego nie robimy, co myślimy, jakie mamy motywacje, czego pragniemy.
Biblia nie pozostawia nam wątpliwości i naucza że wszyscy, choćby najlepsi z nas jesteśmy grzesznikami i potrzebujemy ratunku (Psalm 14,3; Psalm 53,4; Izajasza 53,6; Rzymian 3,10-19; Rzymian 11,32; Kaznadziei Salomona 7,20; Galacjan 3,22)

Jak zachowujemy się gdy Bóg objawia nam grzech, co robimy czy wyznajemy grzech i odwracamy się od niego, czy zaprzeczamy?

1.9
Co należy zrobić by grzech został przebaczony?
Należy do niego się przyznać i go wyznać Bogu szczerze pokutując, odwracając się od grzechu. Wtedy możemy liczyć na to, że Bóg grzech nam przebaczy.
Zauważ że Bogu należy wyznawać grzechy, bo przeciwko Bogu zgrzeszyliśmy i tylko Bóg ma prawo grzechy przebaczyć. Nie może tego uczynić ksiądz, pastor, czy jakiś inny duchowny.
Psalm 32,5; Psalm 51,3-5; Przyp Salomona 28,13; Psalm 65,3-4.
 Gdy szczerze Bogu wyznajemy nasze grzechy wierząc, że Chrystus za nie zapłacił na Krzyżu swoją śmiercią, to powinniśmy przez wiarę przyjmować od Boga przebaczenie ufając że Bóg przez ofiarę Chrystusa odpuszcza nam winy.
Jak myślisz dlaczego część chrześcijan pomimo wyznania Bogu grzechów może uważać nadal że grzechy nie zostały im przebaczone? 
 Powody są tego różne, niekiedy zbyt mocno ufamy własnym uczuciom i przebaczenie uzależniamy od tego jak się czujemy, a nie od ofiary Chrystusa. Musimy pamiętać, że diabeł może nas cały czas oskarżać i niekiedy przynosić przed nasze oczy grzechy, które już dawno zostały wyznane i porzucone.
Innym powodem dla którego nie mamy pewności, że nasze grzechy zostały przebaczone jest niezrozumienie ofiary Chrystusa lub słaba ufność w tą ofiarę.
Jeszcze innym powodem niepewności przebaczenia jest to, że pewne grzechy w naszym życiu powtarzają się. Gdy ciągle je wyznajemy możemy mieć wątpliwości co do ich przebaczenia. Ale i tutaj musimy ufać Bogu, że Chrystus za nie zapłacił i walczyć z nimi tak długo, aż Bóg pozwoli nam całkowicie się z nich wyzwolić.



Oczywiście Bóg nam w Chrystusie już odpuścił grzechy, ale mamy je także wyznawać, co podkreślił Pan Jezus w Modlitwie pańskiej (Mat 6,12) i ewangelii Jana (13,10)

1,10
W wierszu 10 Jan mówi że sprawa zaprzeczania grzechowi nie jest zaprzeczanie jakiemuś osobistemu przekonaniu, jeśli nie przyznajemy się do grzechów z Boga robimy kłamcę, bo Bóg mówi że jesteśmy grzesznikami.  Dlatego społeczność z Bogiem nie polega na bezgrzesznym życiu, ale na tym, by wyznać swój grzech i porzucić go. Należy być szczerym przed Bogiem i nie zaprzeczać własnym grzechom.



23.08.2019

Wewnętrzny konflikt List do Rzymian 7,14-25



Mamy w tych wierszach przejmujący opis apostoła Pawła, który bardzo chciał służyć Bogu najlepiej jak tylko potrafił, a jednak pomimo całego swojego starania czuł, że nie robi tyle ile by mógł i że często jego grzeszna natura odciągała go od całkowitego posłuszeństwa Bogu. Konflikt jaki przeżywał apostoł przeżywa każdy chrześcijanin. Z jednej strony chcielibyśmy służyć Bogu z całego serca i mamy takie pragnienie, a z drugiej odkrywamy w sobie wewnętrzne opory, które próbują odwodzić nas od służby Panu i spraw duchowych jak mówi apostoł Paweł w 21 wierszu, że znajduje tedy w sobie zakon (prawo) że gdy chce czynić dobrze, trzyma się mnie złe. Któż z nas nie doświadczył tego, że gdy tylko pojawia się czas na modlitwę i społeczność z Bogiem, to przypomina się nam mnóstwo rzeczy, które w tym czasie powinniśmy zrobić. Któż z nas będący w Chrystusie nie musiał przeżywać rozdarcia między jakąś rozrywką, pracą, czy obowiązkami, a poświęceniem czasu na służbę Bogu. Kto z nas nie zmaga się między tym co słuszne, tym co powinniśmy robić dla Boga, a tym, co odciąga nas od poświęcenia dla Pana.
W związku z tym wewnętrznym konfliktem jaki przeżywamy chrześcijanin w pewnym sensie cały czas jest na wojnie. Wojna ta toczy się w jego sercu, jego umyśle i oczywiście poddawany jest również presji na zewnątrz przez świat i przeciwne mu siły duchowe. Niektóre z tych bitw przegrywamy jak mówi Paweł w 15 wierszu, że nie rozeznaje się w tym co czynię; gdyż nie to czynię co chcę, ale czego nienawidzę to czynię.
Każdy chrześcijanin każdą taka przegraną, głęboko przeżywa i w pewnym sensie nienawidzi się za to jaki jest. Chciałby być innym, chciałby być święty, chciałby być całkowicie skupiony na sprawach Pana, ale wewnętrzna moc grzechu robi wszystko, by tak się nie stało w jego życiu. Gdy jesteśmy tutaj na nabożeństwie, gdy modlimy się, przebywamy razem, wydaje się wszystko takie proste. Ale gdy idziemy do naszych domów ze świętymi pragnieniami i dobrymi postanowieniami, to często nie potrafimy ich przekuć na rzeczywistość.
Jednak żyjemy nadzieją wyzwolenia Z naszego grzesznego ciała, a póki co, nie możemy się poddawać pod wole naszych grzesznych pragnień i walczyć z tym, co wiemy że Bogu się nie podoba. Również nie możemy się oszukiwać, ze jesteśmy idealni, święci, że nie upadamy, że grzech nas już nie dotyczy, kto mówi że grzechu nie ma kłamca jest i nie ma w nim prawdy mówi Jan w swoim pierwszym liście.
Kiedyś słyszałem anegdotkę, że jeden z chrześcijan przy stole opowiadał wszystkim o tym jak bardzo kocha Pana i jak mocno grzech jest z dala od niego. Przekonywał wszystkich o swojej świętości i że stara jego grzeszna natura w zupełności umarła. Wtedy jeden ze słuchających go podniósł szklankę wody, która stała na stole i chlusnął mu w twarz. Wtedy ten święty chrześcijanin zaczął się wydzierać i ubliżać temu, który mu to zrobił. A wtedy tamten powiedział, „no widzisz twoja stara natura zupełnie nie umarła tylko na chwilę zemdlała”
Pomimo naszych najlepszych chęci, nasza stara natura wciąż znajduje się w nas i daje o sobie znać i jeśli ją karmimy ulegając woli ciała i zmysłów, to nasz duchowy człowiek jest bardzo słaby.  
Przez jakiś czas jeszcze żyjemy na tym świecie jako ludzie z ciała i krwi, a ciało jest zaprzedane grzechowi. I choć narodziliśmy się na nowo z Ducha Św. i mamy nowe serce, nowe pragnienia, nowe motywacje i nowe siły, to stare w zupełności nie odeszło. Ciało walczy przeciwko Duchowi, według człowieka duchowego mamy upodobanie w zakonie Bożym, ale według starego człowieka wciąż ciągnie nas do złego.
Dlatego musimy walczyć z naszymi wewnętrznymi grzesznymi pragnieniami z naszym lenistwem duchowym z tym, co ciągnie nas do starego życia, by grzech nie panował nad nami. Jakiś czas temu napisała do mnie jedna z sióstr w Chrystusie, że za każdym razem jak zasiada do Biblii to ma wewnętrzny opór i zmaga się z tym żeby zagłębić się w jej treść. A gdy bierze do ręki jakąś ciekawą świecką książkę, to wchodzi ona jak ciepłe bułeczki.  Ale to jest właśnie efekt tego napięcia w nas, między tym, co z Ducha i tym co z ciała.  
Nie możemy pozwalać, by te wewnętrzne opory wzięły nad nami górę. W liście do Galacjan w 5 rozdz. apostoł Paweł powiedział, że w związku z tym wewnętrznym duchowym konfliktem, nie możemy czynić tego, co chcemy, ale mamy czynić to co powinniśmy. Dlatego tez wzywa, by Duchem sprawy ciała umartwiać (Rzym 8,13). Jedynie przez pomoc Boga jesteśmy w stanie powiedzieć naszemu staremu człowiekowi NIE. Kiedyś moje dzieci powiedziały do mnie, że tata ma fajnie, bo jest dorosły i może robić co chce. A ja mówię do nich, że tylko tak wam się wydaje, że tata robi co chce. Wiele rzeczy które tata robi  mówię, wcale mi się nie chce, ale czynie je, bo wiem że tak trzeba i wiem że to jest słuszne. Czyńmy więc to, co trzeba i zmuszajmy naszego starego człowieka przez odrodzonego duchowego człowieka i z pomocą Ducha Św. do posłuszeństwa Chrystusowi, aż do dnia, gdy Pan Jezus wyzwoli nas z tego ciała śmierci.

22.08.2019

Żywot w Chrystusie Studium 1 Listu Jana 1,1-4



Najwcześniejsza tradycja kościoła świadczy o tym, że autorem listu jest Jan apostoł, uczeń który znał bardzo dobrze Pana i był jednym z trzech uczniów Chrystusa obok Jakuba i Piotra, których Pana Jezus wybrał, by później stali się filarami powstającego kościoła. Jak widzimy na początku tego listu, Jan apostoł świadczy że był bezpośrednim świadkiem wcielenia i boskości Chrystusa, mówiąc o tym że Go widział, dotykał i obserwował. Był on także uczniem którego Pan Jezu miłował (J 13,23;19,26; 20,2; 21,20). Warto tutaj wspomnieć, że Jan był uczniem którego Pan Jezus nazwał „synem gromu” (Mk 3,17), który chciał zniszczyć wioskę która nie przyjęła Pana Jezusa, gdy szli do Jerozolimy. (Łuk 9,52-55). Później jednak stał się apostołem, który najwięcej pisał o miłości, choćby w naszym liście. To świadczy o tym jaka wielka przemiana nastąpiła w życiu Jana w wyniku spotkania Chrystusa, działania Słowa Bożego i mocy Ducha Św.
Data powstania tego listu nie jest do końca pewna, ale najprawdopodobniej między 90 a 95 rokiem, czyli koniec I wieku. Sposób pisania listu i to jak Jan zwraca się do swoich odbiorców słowami „dzieci” świadczy że cieszył się dużym autorytetem wśród chrześcijan i był od nich dużo starszy. Według tradycji kościoła i przekazów np. Justyna Męczennika, Ireneusza, Klemensa, Ezebiusza i św. Hieronima z IV w. Jan dożył później starości i był starszym kościoła w Efezie.
1 Lista Jana jest odpowiedzią dla Kościoła na szerzące się gnostyckie Herezje w tamtym czasie, które między innymi polegały na tym, że zaprzeczało się boskości Chrystusa w ciele, bo uważano że materia jest zła, a duch dobry, to więc Chrystus jako Bóg nie mógł mieć prawdziwego fizycznego ciała i być w pełni człowiekiem. Gnostycy podkreślali również lepsze i większe poznanie, dzięki lepszemu wtajemniczeniu i tajemnej wiedzy którą posiedli i w ten sposób gardzili innymi wierzącymi, którzy w ich ocenie nie mieli takiego poznania. Uważano również, że ciało Chrystusa nie było prawdziwe, a jedynie było zjawą lub hologramem.
To więc tematem przewodnim jest prawdziwa boskość i człowieczeństwo Jezusa Chrystusa. Także kwestia grzechu, że mamy od niego uciekać i walczyć z nim, a jednak grzech nadal jest obecny w naszym życiu i mamy się do niego się przyznawać i go wyznawać. Później kwestia miłości do Boga i braci w kościele świadczy o prawdziwym nawróceniu. Temu Jan poświęca szczególnie dużo miejsca, przeciw tym, którzy dzielili społeczności lub gardzili tymi którzy byli słabi i mniej znaczący lub mnie wyróżniający się w znorze.     

w. 1,1
Po pierwsze całe chrześcijaństwo osadza się na Chrystusie, który był zarówno prawdziwym człowiekiem jak i Bogiem. Bóg człowiek – Jezus Chrystus, tym jest nasz Pan.
Kwestia natury Jezusa Chrystusa jest bardzo istotna. Jednym z pierwszych pytań, które należy sobie zdać, by zostać zbawionym jest to „kim jest Jezus Chrystus” z kim mamy do czynienia. Czy On jest jedynie człowiekiem, czy także Bogiem także Bogiem? A może tylko wydawał się człowiekiem i był tylko Bogiem? Czy jednak jest jednym i drugim? Niektórzy twierdzą że jest jedynie Synem Bożym, pierwszym stworzeniem, ale nie jest Bogiem.

Od kiedy jest i kim jest odwieczne Słowo Boga?
Jan podobnie zaczyna swój list jak zaczął swoją ewangelię, od przedstawienia Jezusa Chrystusa. Ew Jana 1,1-5; Kol 1,15-20.
Mówi wyraźnie, że Jezus jest od początku, od zawsze, zawsze był z Bogiem. Ten Jezus, Boski Logos zszedł na ziemię, stał się człowiekiem, lub się wcielił w człowieka, a Jan i wielu innych apostołów mogło być bezpośrednimi tego świadkami.
Co świadczy o tym, że Jezus był prawdziwym człowiekiem?
On łaknął Mat 21,18; Jan 4,6, można było go dotknąć, słyszeć widzieć, rozmawiać.
I ten Jezus, Bóg - człowiek jest Słowem żywota.
A co to znaczy, że Jezus jest słowem żywota?
To znaczy, że w Nim i tylko w Nim jest żywot wieczny, że przyjmując Jego przez wiarę jako naszego Pana I Zbawiciela mamy żywot wieczny (Jana 14,6; 11,25-26; 5,23-24; Jana 10,28).
Nic poza Chrystusem na tym świecie nie jest w stanie dać nam życia wiecznego, żaden inny bóg, nauczyciel, filozofia, jakaś religia, nasze uczynki, czy cokolwiek innego nie może nam zapewnić życia wiecznego. Musimy powiedzieć, że nigdy to się nie zmieni u Boga, jeśli ktoś próbuje to zmieniać i przesuwać akcent zbawienia na innych ludzi, na święte osoby, na sakramenty, ludzkie uczynki to głosi fałszywą ewangelię. Jest tylko jeden Zbawiciel od początku kościoła do Jego końca, jeden pośrednik między Bogiem, a człowiekiem, Jezus Chrystus. Jego pośrednictwo, rola i osoba nigdy się nie zmieni (Hebr 13,8).
Pan Jezus jest największym darem dla świata od Boga, dał Bóg ludziom życie wieczne, a to życie jest w Jego Synu, dlatego, by posiadać życie wieczne trzeba przyjąć Syna Bożego. Ale nie chodzi o opłatek, kawałek chleba, czy przyjąć wiadomość o Nim, ale przyjąć Go jako osobę, jako swojego Pana i Zbawiciela, który przychodzi do nas w Duchu Św. Należy przyjąć zarówno to, czego nauczał jak i Jego samego, wraz z nim przyjmujemy Ojca i wtedy mamy społeczność z Ojcem i Synem, co prowadzi nas do społeczności z innymi wierzącymi.

1,2
Nie musimy dzisiaj zastanawiać się, gdzie jest żywot wieczny, nie musimy próbować tego odkryć jak dawni filozofowie, szukać po omacku, ale Bóg zmiłował się nad nami i w swoim wielkim miłosierdziu objawił nam żywot wieczny, dając nam swojego Syna Jezusa Chrystusa w Nim jest żywot (1 Jana 5,20).
Jednak wiele osób tak się zachowuje jakby nie wiadomo było, gdzie jest życie wieczne i próbują je pozyskać przez pieniądze, świat, ludzką chwałę, rozmaite religie itp.
Skoro Bóg objawił gdzie jest żywot wieczny, to co teraz musimy zrobić to przyjąć Chrystusa? Naszą rolą jest upamiętać się z grzechów i uwierzyć w Chrystusa stając się Jego uczniami.

1,3
Zauważ, że Jan trzy razy powtarza to samo, odnośnie Chrystusa, że widział i słyszał, był bezpośrednim świadkiem  boskości i obecności Chrystusa. Ma tu na myśli to jak Pana Jezus nauczał, jak uzdrawiał, jak czynił cuda i znaki, jak zmartwychwstał i jak został wzięty do nieba. Gdyby była jakakolwiek wątpliwość, że Jezus nie jest tą osobą za którą się podawał, to z pewnością apostołowie, Jan i inni, ci którzy przebywali z Nim cały czas odkryliby to najszybciej. Jednak przebywając z Nim ponad 3 lata nigdy nie zauważyli, by Jezus postąpił niemoralnie choćby w jednej sytuacji, czy gdziekolwiek przekroczył jakiekolwiek Boże przykazanie.
Najlepiej poznajesz kogoś jak z nim cały czas przebywasz, mieszkasz i żyjesz. Dlatego żony dobrze znają swoich mężów, a mężowie swoje żony. Niekiedy, gdy człowiek poznaje kogoś bliżej spędzając z nim więcej czasu, to odkrywa, że to jest zupełnie inna osoba. I to co mamy w Ewangeliach, to relacja bezpośrednich świadków lub przedstawienie tego, co widzieli świadkowie  Ew. Jana 20,30-31; 21,24-25; Jana 1,14.

Zwróć uwagę, że Jan w przedstawianiu swojego świadectwa używa liczby mnogiej, słyszeliśmy widzieliśmy, dotykaliśmy, świadczmy.
Jak myślisz dlaczego on tak mówi?
Chodzi o to, że możemy być pewni iż nie był jedynym który mógł sprawdzić i doświadczyć kim był Jezus, jego świadectwo nie jest osamotnione, ale jest potwierdzone przez innych.
Po prostu możemy być całkowicie pewni życia wiecznego w Chrystusie, które dał nam Bóg, a które jest potwierdzone przez wielu świadków.

Co Jan robi z wiedzą o Chrystusie? Jan głosi to innym, chce by inni również poznali Chrystusa.
Wam zwiastujemy, abyście i wy społeczność z nami mieli.
Jan zwiastuje żywot w Jezusie, dzieli się z innymi, bo taka jest istota ewangelii, że jeśli poznajemy Jezusa Chrystusa, to głosimy go innym. Pragniemy by oni również doświadczali społeczności z Ojcem i Synem i z kościołem Jezusa. Celem naszego życia jest dawanie świadectwa o Chrystusie jak to czynił Jan (Mateusza 28,19; Dzieje Ap 1,8)

I kto może być świadkiem wedle słów Jana? Tylko ten, kto doświadczył Chrystusa, kto poznał Go jako swego zbawiciela.

Chociaż my dzisiaj nie możemy widzieć Chrystusa jak Jan, to jednak przez Jego świadectwo możemy mieć taką samą społeczność z Bogiem jaką miał Jan, bo Chrystus wciąż jest żywy i przychodzi do tych, którzy chcą w Niego uwierzyć przez Ducha Św.
To jest niezwykłe, że Jan choć był apostołem Pana, to nie rościł sobie prawa do jakiejś lepszej i wyższej społeczności z Bogiem, ale chciał by inni znali Pana Jezusa i byli z nim tak blisko jak On, a przez to, mogli być blisko również z Jan, bo Chrystus łączy chrześcijan wzajemną miłością w Duchu Św.
Fałszywi nauczyciele, często podkreślają swoją wyjątkowość i wyższość nad innych byśmy byli zależni od nich, ale Jan mówi że potrzebujemy Chrystusa, znając Go poznajemy Boga (1 Jana 2,20).
Gdy poznamy Chrystusa, to prawdziwie zaczynamy mieć społeczność z sobą, nie jesteśmy już tylko ludźmi o podobnych przekonaniach, ale stajemy się rodziną, braćmi siostrami, zostając włączeni do kościoła Pana Jezusa Chrystusa (1 Kor 12,13-27)
Społeczność którą mamy z sobą, to coś o wiele więcej niż towarzyskie spotkanie, czy wspólna sprawa która nas łączy, ale jest to społeczność w Duchu Św., wszyscy chrześcijanie mają tego samego Ducha Chrystusowego i On sprawia, że jest między wierzącymi ponadnaturalna więź, bliskość ze względu na wiarę w Chrystusa.
Ta społeczność jest możliwa, bo mamy społeczność z Chrystusem do której powołał nas Bóg przez swoje Słowo i moc Ducha Św. 1 Kor 1,9 ; Gal 2,20. Przyjęcie Chrystusa wprowadza nas w społeczność i bliską więź z osobą Chrystusa i z Bogiem Ojcem.
Zbawiony człowiek, to człowiek których chodzi z Bogiem jak jest napisane o Henochu, to człowiek, który zna Boga i ma z nim relację (2 Kor 13,13; 1 Kor 6,19).
Tak więc, przez poznanie Chrystusa wchodzimy we wspólnotę z Bogiem, Boże życie przychodzi do człowieka. Pragniesz być blisko Boga, cieszyć się społecznością z Nim, śpiewać Mu, modlić się do Niego, służyć Mu i żyć dla Niego wiedząc, że Bóg jest po twojej stronie. Nie ma dla ciebie większej radości jak robić te wszystkie rzeczy. Wchodzisz również we wspólnotę z  kościołem i wraz z innymi wierzącymi mamy wspólny udział w życiu wiecznym i w służbie Chrystusowi.

1,4
A w jakim celu Jan to wszystko pisze? Aby radość nasza była Pełna.
On wie, że świat nie jest w stanie zapewnić nam pokoju i radości jaką otrzymujemy od Chrystusa i pragnie byśmy to, co On nam daje, życie wieczne oraz pokój i radość, które z tego wynikają doświadczali w całej pełni. Kiedy jesteśmy w społeczności z Panem doświadczamy wielkiej radości i wielkiego pokoju którego nie zakłócą ziemskie okoliczności.

17.08.2019

Świadectwo kobiet Ew. Mat 28,1-10



Bez zmartwychwstania nie ma chrześcijaństwa. Jeśli Zmartwychwstanie jest nieprawdziwe mówił Ap. w 1 liście do Koryntian w 15 rozdz. to całe chrześcijaństwo jest wielkim oszustwem, to daremna nasza wiara, a my wszyscy jesteśmy w swoich grzechach i nie może być mowy o przebaczeniu i zbawieniu. Przeciwnicy chrześcijaństwa również to wiedzą, diabeł to wie, że jeśli uda się przekonać ludzi, że nie było zmartwychwstania Jezusa, to Jezus nie przyszedł z nieba, nie czynił cudów i nie jest Synem Bożym. Dlatego też Zmartwychwstanie jest jedną z najczęściej atakowanych doktryn chrześcijańskich. Również ja w dochodzeniu do wiary w swoim życiu chyba najczęściej zastanawiałem się nad zmartwychwstaniem. Doszedłem do wniosku, że jeśli zmartwychwstanie Chrystusa jest prawdą, to cała Biblia jest prawdą. Jeśli jednak Zmartwychwstanie to „lipa”,wielkie sprytne oszustwo, to wszystko inne o czym mówi Boże Słowo to też kłamstwo.
Przekonałem się, że zmartwychwstanie jest prawdziwe na podstawie relacji świadków i osobistego doświadczenia, kiedy na moją modlitwę żywy Chrystus przyszedł do mnie.
Wierzę, że każdy kto szczerze poszukuje odpowiedzi o prawdziwość zmartwychwstania znajdzie je i dojdzie do tych samych wniosków, że Pan Jezus rzeczywiście zmartwychwstał pierwszego dnia po Szabacie jak mówi ewangelista Mateusz.
Mówiliśmy ostatnio, że został pochowany w piątek przed rozpoczęciem Szabatu. Szabat zaczynał się w piątek po godz. 18.00 i trwał do soboty do godz. 18.00. Żydzi nie używali takich nazw dni tygodnia jakich my używamy dzisiaj. Upływ czasu mierzyli od szabatu, pierwszy dzień po szabacie, drugi dzień po szabacie i tak po kolei. Pan Jezus znajdował się w grobie część piątku, cały szabat i część niedzieli. A Zmartwychwstanie nastąpiło w niedzielę pierwszy dzień po szabacie z samego rana. Ewangeliści są zgodni, że to było o świcie. Ewangelista Marek napisał, że bardzo wcześnie rano pierwszego dnia tygodnia, przy wschodzie słońca. Łukasz mówi o wczesnym ranku, a Jan pisze o wczesnym ranku, gdy jeszcze było ciemno.  
Wydaje się, że to ma również znaczenie symbolicznie. Szabat był ostatnim dniem tygodnia, dniem ukoronowania stworzenia, a niedziela była pierwszym dniem tygodnia. Jezus wstał z martwych wczesnym rankiem w niedziele pierwszego dnia tygodnia w ten sposób rozpoczynając nowe przymierze, a kończąc stare. Dlatego też nie świętujemy dzisiaj Szabatu jak np. czynią to adwentyści, czy inne wyznania. Spotykamy się w niedzielę, świętujemy nowe stworzenie, które zapoczątkował Chrystus przez swoje zmartwychwstanie.

Miłość kobiet
Pierwszymi świadkami zmartwychwstania których Bóg wybrał były kobiety. Przynajmniej z kilku powodów jest to niezwykłe i jeszcze bardziej potwierdza autentyczność zmartwychwstania.
Przyszły one do grobu o świecie po szabacie. Nie myślały o zmartwychwstaniu i nie miały w ogóle nadziei, że spotkają Jezusa żywego Ew. Marek mówi, że poszły do grobu, bo chciały jeszcze namaścić ciało Pana Jezusa. Zastanawiały się również jak wejdą do grobu, kto im odsunie kamień (Mk 16,3). Wprawdzie wcześniej ciało Pana Jezusa zostało już namaszczone, ale kobiety chciały jeszcze dodatkowego Go uczcić zanim nastąpił zaawansowany rozkład ciała. Naprawdę wielkie uznanie dla tych kobiet i przykład dla nas do naśladowania. Były razem z nim w służbie i wspierały Go swoimi majętnościami, były razem z nim przy Krzyżu, a teraz okazują mu cześć chcąc ostatni raz namaścić Go. Ew. Mateusz zwraca uwagę na dwie kobiety, Maria Magdalena i druga Maria matka Jakuba, a Marek mówi jeszcze o Salome. Być może były jeszcze z nimi inne o których wspomina ewangelista Łukasz.   
W chwili gdy kobiety przyszły do grobu stały się świadkami niezwykłego wydarzenia. Nastąpiło trzęsienie ziemi jak wtedy, gdy Jezus umarł i pojawił się anioł od Boga oznajmiając im, że Chrystus zmartwychwstał. Musimy wiedzieć, że anioł nie pojawił się tam, by wypuścić Chrystusa z grobu, ale pojawił się by ogłosić dla świadków fakt zmartwychwstania, że Jezus żyje i odsunął kamień by wpuścić tam kobiety, aby mogły się przekonać że to prawda . Pan Jezus wstał z martwych bez pomocy anioła, to Bóg Ojciec wzbudził Go z martwych dokładnie tak, jak Pan Jezus to zapowiadał.
To, że Bóg wybrał na pierwszych świadków swojego zmartwychwstania kobiety jest dosyć niezwykłe i jeszcze bardziej uwiarygadnia zmartwychwstanie. Kobiety w tamtym czasie w Izraelu nie miały zbyt wysokiej pozycji, a ich świadectwo nie było uważane za znaczące. Gdyby to zależało od ludzi od uczniów, gdyby sprawa zmartwychwstania została wymyślona, to na pierwszych świadków wybrali by mężczyzn o idealnej reputacji najlepiej takich których zeznania byłyby wysoko cenione. Jeśli chcieliby przekonać opinie publiczną o zmartwychwstaniu nie powoływaliby się na kobiety, bo ich świadectwo nie było zbyt cenione. Podobnie jak my idziemy do sądu z jakąś sprawą, to chcemy przedstawić najbardziej wiarygodnych świadków. Zeznania tych, którzy mają niską wiarygodność nie są zbyt cenione. Z samego początku nawet apostołowie byli sceptycznie nastawieni do świadectwa kobiet za co później ganił ich sam Jezus.
Ale Bóg wybrał kobiety, by jako pierwsze mogły dowiedzieć się o zmartwychwstaniu. Dlaczego tak uczynił? Przede wszystkim dlatego, że Jego drogi to nie drogi nasze , a Jego myśli to nie nasze myśli jak mówi Ks. Izajasza 55,8.
Być może tak uczynił, bo chciał wywyższyć w oczach świata, to co słabe i mało znaczące. Świat szanuje to, co ma w sobie dużo siły i tą siłę pokazuje, Bóg zaś skłania się ku tych, którzy są słabi i pokorni i przez nich pokazuje swoją wielkość.
Może Bóg przez to chciał pokazać, że w Chrystusie zarówno świadectwo kobiety jak i mężczyzny ma to samo znaczenie. Wprawdzie mamy różne powołania, ale wartość jako ucznia Chrystusa mamy taką samą jak napisał Ap. Paweł w liście do Galicjan, że jesteśmy jedno w Panu i wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi. Być może Bóg chciał wynagrodzić wierność i lojalność kobiet, które zawsze usługiwały Panu Jezusowi i były z nim do samego końca. Nie opuściły Go przy Krzyżu i nawet teraz po Jego śmierci, chcą okazać cześć jego ciału.
Ale możemy być pewni, że były pierwszymi świadkami Zmartwychwstania, bo po prostu tam były, bo się starały, bo tam poszły i dzięki temu mogły doświadczyć coś niezwykłego. Zmartwychwstanie nastąpiło w Niedzielę o świcie, pomyślmy chwilę, o której musiały wstać kobiety, by nakupić maści i znaleźć się tam z samego rana? Nie wiem, ale wiem jedno, że to kosztowało ich wysiłek.
Jeśli nas nie ma tam, gdzie Bóg się porusza, gdzie działa, gdzie Bóg do nas przemawia, to nie możemy doświadczyć Jego osoby i zbudowania wiary. Jakże wiele osób chciałby, żeby Bóg działał w ich życiu, żeby działał w ich rodzinie, żeby coś wspaniałego im pokazał, lub coś cudownego uczynił czego oni będą świadkami, ale nie są zaangażowani w Jego służbę i nie ma ich tam, gdzie Bóg jest obecny.
Kobiety były przy Jezusie cały czas, były tam gdzie było głoszone Boże Słowo, gdzie działy się Boże cudowne rzeczy i w ten sposób mogły widzieć wielką moc Zmartwychwstania. Jeśli my chcemy doświadczać mocy Chrystusa w naszym życiu, a nie tylko słyszeć o tym, że ktoś tego doświadczył, to musimy być obecni tam, gdzie Bóg się porusza, tam gdzie spotykają się chrześcijanie, tam gdzie się modlą, tam gdzie ewangelia jest zwiastowana i gdzie jest uwielbienie Boga, po prostu musimy brać udział w Bożych rzeczach.
Jakże musiał  żałować Tomasz, gdy inni uczniowie mówili, że widzieli Pana, a Jego z nimi wtedy nie było. Wprawdzie Później też miał okazje Go zobaczyć, jednak nie zawsze możemy nadrobić, to co straciliśmy. Dlatego starajmy się być tam i ceńmy sobie te chwile, gdzie mamy możliwość doświadczyć mocy Bożej.

Bóg ma pocieszenie dla swoich uczniów
 Zauważmy, że gdy nastąpiło trzęsienie ziemi i pojawił się anioł w blasku, otoczony niebiańską chwałą strażnicy byli przerażeni i stali się jak nie żywi. Ci twardzi ludzie, którzy nie raz widzieli sceny cierpienia, czy brali udział przy ukrzyżowaniu skazańców w tej sytuacji nie byli w stanie zachować zimnej krwi. To co zobaczyli nie przypominało niczego, co tej pory znali. Dosłownie zostali sparaliżowani przez strach, tak niesamowite było pojawienie się anioła otoczonego Bożą chwałą. Kobiety również się bały, ale anioł zwrócił się do nich z pocieszeniem, że wy się nie bójcie; wiem bowiem, że szukacie Jezusa ukrzyżowanego.
Inaczej mówiąc, anioł powiedział do nich, że dlatego iż szukacie Jezusa nie musicie się bać, wiem że nie jesteście Jego wrogami.  
Zobaczymy, że nie było pocieszenia dla strażników ich strach był słuszny, oni powinni się bać. Nie znali Chrystusa, nie wierzyli w niego. Właściwie stali tam i pilnowali grobu, bo nie chcieli dopuścić do zmartwychwstania, ale nie byli w stanie powstrzymać Boga. Podobnie będzie ze światem i wszystkimi bezbożnymi w dzień sądu, gdy Pan Jezus ze zwiastunami swojej mocy przybędzie z nieba, gdy trąba zabrzmi, a na niebie ukaże się wielka chwała naszego Pana. Wtedy cały świat będzie przerażony jak owi strażnicy. Co zrobią gdy zobaczą Chrystusa w wielkim blasku, gdy zobaczą wszystkich aniołów i wszystkich świętych przychodzących w chwale? Ewangelista Łukasz napisał, że gdy się to zacznie dziać, to ludzie będą mdleć ze strachu przed Bożym sądem (Łuk 21,26). Sugeruje, że podobnie jest w chwili śmierci, gdy umiera człowiek niewierzący w Jezusa i staje przed Bożym sądem, musi drżeć ze strachu, musi być przerażony wielkim Bożym majestatem i dalszym swoim losem idąc przed Boga z bagażem swoich grzechów, ale jak w przypadku strażników, dla niewierzących, dla przeciwników ewangelii Bóg nie ma żadnego pocieszenia jedynie sąd. Ale dla wierzących, dla tych którzy kochają Pana, dla kobiet które przyszły do grobu, były słowa wsparcia, że wy nie musicie się Bać. Nie musicie się bać, bo szukacie Jezusa, bo chcecie okazać mu cześć i przez to jesteście miłe Bogu. Tak i my, gdy szukamy Chrystusa ukrzyżowanego to stajemy się mili Bogu. Ewangelista Łukasz mówiąc o ponownym przyjścia Pana Jezusa i ukazaniu się Bożej chwały napisał do uczniów Chrystusa, a gdy się to zacznie dziać wyprostujcie się i podnieście głowy swoje, gdyż zbliża się odkupienie wasze (Łuk 21,28). Z pewnością gdy przyjdzie dzień naszego odejścia z tego świata i staniemy po drugiej stronie, to będziemy pod wielkim wrażeniem Bożej chwały i Jego majestatu. Ale jeśli jesteśmy uczniami Pana Jezusa nie musimy się bać, bo obiecał że przyzna się do nas przed swoim Ojcem w niebie. Później gdy  kobiety spotkały Jezusa w drodze z radosną wieścią o zmartwychwstaniu dla uczniów powiedział im kolejny raz żeby się nie bały (w. 10) i były mu posłuszne idąc do apostołów. To jest wielkie przesłanie Boga, że w związku ze zwycięstwem Jezusa nad grzechem i śmiercią przestańmy się bać i zaufajmy Bogu służmy Mu. Teraz mamy mocne potwierdzenie w Chrystusie, że służba Bogu ma prawdziwy sens. Zwrot nie lękajcie się jest jednym z najczęstszych zwrotów w Piśmie Św. i występuje w nim 365 razy.  
Kolejnymi słowami pocieszenia dla kobiet było, że Chrystus zmartwychwstał. Przyszły szukać go do grobu, ale już Go tam nie było. Anioł zaprosił ich do środka i powiedział zobaczcie miejsce gdzie leżał. Weszły tam i w środku w grocie zobaczyły kolejnego anioła o którym wspomina Ew. Łukasz w 24 rodz. i Ew Jan mówiąc że jeden z nich był od strony głowy, a drugi od strony nóg. Aniołowie przypomnieli kobietom słowa Chrystusa o zmartwychwstaniu, by mogły zobaczyć, że tu ma miejsce to, co Chrystus od początku zapowiadał, że Syn człowieczy musi być odrzucony przez ludzi, musi cierpieć być zabity, a po trzech dniach zmartwychwstanie.
Czy te relacje ewangelistów na temat zmartwychwstania są wiarygodne, czy możemy im ufać? Tak, żaden z ludzi nie wymyśliłby tego w ten sposób. Mamy wielu naocznych świadków, mamy kobiety które nie myślały w ogóle o zmartwychwstaniu, ale przyszły do martwego Jezusa. Mamy uczniów, którzy nie dowierzali w te rewelacje i tylko faktyczny zmartwychwstały Jezus mógł ich przekonać. Później ci uczniowie będąc świadkami zmartwychwstania niemal wszyscy oddają swoje życie za Chrystusa ginąc śmiercią męczeńską. Czy byliby w stanie położyć swoje życie za kłamstwo, za spreparowane dowody, za kłamliwe świadectwa. Mamy również setki innych świadków, których wspomina ap. Paweł w 1 liście do koryntian – 500 osób na raz widziało Jezusa zmartwychwstałego. Mamy także powstanie kościoła, zesłanie Ducha Św., cuda apostołów i miliony nawróconych osób na przestrzeni wieków doświadczających Chrystusa w swoim życiu codziennie. Tak, możemy temu ufać, jeśli odrzucimy takie dowodu, to już nic nas nie przekona.  

Konieczność niesienia pocieszenia innym
Teraz kiedy kobiety już przekonały się, że Pan Jezus zmartwychwstał otrzymują od Jezusa zadanie, by pójść do uczniów Chrystusa i przekazać im tą radosną wieść, że On żyje i spotka się z nimi w Galilei. I tak, ich smutek przemienił się w radość, szybko pobiegły oznajmić uczniom czego były świadkami.   
Zobaczmy, że Bóg mógł sprawić, że uczniowie dowiedzą się o zmartwychwstaniu Pana Jezusa przez aniołów, a jednak chciał żeby kobiety jako pierwsze zaniosły tą radosną wieść. Tu wiara uczniów znów została wystawiona na próbę, czyż nie ma lepszych świadków – myśleli uczniowie - niż kobiety jak mówiliśmy wcześniej. Ale to, na co chciałem zwrócić uwagę, że Bóg używa przede wszystkim do swojego dzieła ludzi. Mógłby sam ogłosić fakt zmartwychwstania, ale chce uczynić to przez ludzi. Bóg chce by ludzie tacy jak ty i ja nie tylko byli odbiorcami zbawienia, ale chce byśmy byli zaangażowani w dzieło zbawienia. Kobiety miały dla uczniów zanieść słowa nadziei i pocieszenia. Bóg mógłby sam pocieszyć wszystkich strapionych, zmęczonych i zniechęconych chrześcijan, ale On oczekuje tego ode mnie i od ciebie abyś wspierał innych. Bóg chce byśmy podobnie jak kobiety nieśli słowa pokrzepienia dla zniechęconych braci i sióstr byśmy podtrzymywali słabych, wspierali zmęczonych oraz nieśli słowa nadziei dla zrezygnowanych. Czy tego chcemy, czy nie, Jesteśmy przed Bogiem odpowiedzialni za siebie nawzajem i osądzi nas z tego jak wspieraliśmy innych, jak troszczyliśmy się o Zbór. Zbyt często, szczególnie dzisiaj w dobie indywidualizmu, gdzie podkreśla się, że najważniejszy jestem ja sam myślimy wyłącznie o naszym zbawieniu. Ale Bożą wolą jest, by moja wiara, moje świadectwo i moje doświadczenia z Bogiem służyły do budowania innych chrześcijan. Nie powinniśmy zatajać albo chować naszych świadectw z Bogiem niech inni się dowiedzą jak dobry jest nasz Bóg. Gorgr Muller znany ojciec sierot z Bristolu miał zwyczaj spisywania wszystkich odpowiedzi na modlitwę w swoim pamiętnikach, a dzisiaj każdy z nas może dowiedzieć się o tym jak wspaniale Bóg Go wysłuchiwał.

Jezus naszym starszym bratem
I ostatnia rzecz o której chciałem powiedzieć, że Pan Jezus nie tylko jest naszym Panem, naszym, Zbawicielem, ale jest również naszym starszym bratem, który prowadzi nas na ścieżce do życia wiecznego. Jakoś szczególnie mnie ta myśl zawsze pociesza, że  w Chrystusie mamy brata. Co Pan Jezus zaznaczył do kobiet, by poszły i oznajmiły Jego braciom, że On żyje w 10 wierszu. Ale co to, tak naprawdę znaczy, że Jezus jest naszym bratem?
W liście do Hebrajczyków czytamy:
  Hebrajczyków 2:11  Bo zarówno ten, który uświęca, jak i ci, którzy bywają uświęceni, z jednego są wszyscy; z tego powodu nie wstydzi się nazywać ich braćmi.
Chrystus przyszedł, by ci którzy w Niego uwierzą mogli się stać częścią Bożej rodziny. I choć jest On wyjątkowy jako odwieczny syn Boży, przez swoją ofiarę również nas uczynił dziećmi Bożymi, tak że wszyscy jesteśmy rodziną o czym Pan Jezus mówił choćby w Ew. Marka w trzecim rozdziale (Mk 3,35), że kto czyni wolę Bożą, ten jest moim bratem i siostrą i matką. Powinniśmy wiedzieć, że odwieczny Syn Boży w swojej łasce i miłosierdziu postanowił dzielić z nami ludzką naturę, by stać się za nas ofiarą za grzech, by Bóg mógł się stać naszym Ojcem. Wiec braterstwo Jezusa wynika z tego, że stał się człowiekiem jak my, utożsamił się z nami, cierpiał za nas i w swojej ofierze uczynił nas synami i córkami Bożymi, a On jako wywyższony Syn Boży stał się naszym starszym bratem. Teraz w Chrystusie Bóg Ojciec jest nie tylko Ojcem Jezusa Chrystusa, ale jest również przez adopcje naszym Ojcem, a my wszyscy jesteśmy braćmi. Przez wiarę w Chrystusa Bóg wszczepił nam swoje DNA, tak że otrzymaliśmy nową boską naturę, Ducha Św. który dzisiaj przemienia nasz charakter na podobieństwo Chrystusa, a  kiedyś przemieni nasze znikome ciała, do ciała podobnego jakie miał Jezus.
Podsumowując
1.      Świadectwo kobiet o zmartwychwstaniu potwierdza Jego autentyczność, gdyby zmartwychwstanie było oszustwem nikt nie wybrałby kobiet jako pierwszych świadków tego wydarzenia, bo w I wieku wiarygodność świadectwa kobiety była niska.
2.      Kobiety mogły być świadkami zmartwychwstania, bo poszły rano do Grobu, po prostu były tam, gdzie się dzieją Boże rzeczy i w ten sposób doświadczyły czegoś wspaniałego. Jeśli chcemy doświadczać Boga musimy być w miejscu, gdzie się dzieją Boże rzeczy.
3.      Bóg ma słowa pocieszenia dla swojego ludu, ale nie ma słów pocieszenia dla niewierzących jeśli się nie nawrócą. Dla świata ma jedynie swój sąd, który objawi się w wyznaczonym czasie.
4.       W Chrystusie jesteśmy odpowiedzialni za innych wierzących za nasz Zbór, by wspierać tych, którzy są słabi i potrzebują naszej pomocy.
5.      Pan Jezus przez włączenie nas do Bożej rodziny stał się naszym starszym bratem w którym zawsze mamy wsparcie i wzór.  

13.08.2019

Człowiek bez Boga jest jak trawa, która usycha



Izajasza 40:6  Głos mówi: Zwiastuj! I rzekłem: Co mam zwiastować? To: Wszelkie ciało jest trawą, a cały jego wdzięk jak kwiat polny.
7  Trawa usycha, kwiat więdnie, gdy wiatr Pana powieje nań. Zaprawdę: Ludzie są trawą!
8  Trawa usycha, kwiat więdnie, ale słowo Boga naszego trwa na wieki.
Sprzedaż produktów przeciwko starzeniu się to wielki biznes, np. Amerykanie wydają 20 miliardów dolarów rocznie na produkty, które mają za zadanie powstrzymać upływ czasu, a co z tym związane, starzenie się. Wiele osób kupuje sobie całą masę kremów, olejków i różnych kosmetyków na zmarszczki. Mamy wiele szamponów, które mają zapobiegać łysieniu. Reklamuje się suplementy diety, które rzekomo mają cudowne właściwości odmłodzenia nas o 20, 30 lat. Ale czy te wszystkie specyfiki faktycznie mogą nam dać to, co obiecują? Czy dzięki naszej zapobiegliwości, dobrej diecie i całej gamie produktów odmładzających rzeczywiście możemy zatrzymać dla nas upływ czasu?
Znany lekarz dr. Thomas Perls specjalista od genetyki starzenia się i długowieczności, założyciel największego centrum medycznego na świecie zajmującego się tymi zagadnieniami powiedział, że nie ma żadnego naukowego dowodu, że jakikolwiek dostępny na rynku produkt zatrzyma lub odwróci procesy starzenia się”
Oczywiście niektóre sposoby życia, niektóre produkty, czy sport, mogą spowolnić te procesy, ale nigdy ich nie zatrzymają. W rzeczywistości jest tak jak mówi Boże Słowo, że wszelkie ciało jest trawą, a cały jego wdzięk jak kwiat polny.    
Oznacza to, że na ziemi pojawiamy się na krótko. Gdy jesteśmy młodzi, to wydaje się nam, że życie jest długie, a przed nami jeszcze wiele czasu.
Mamy wtedy wrażenie, że jesteśmy niemal nieśmiertelni i możemy zdobyć cały świat. Ale gdy mijają kolejne lata, idziemy do pracy, zakładamy rodziny i wychowujemy następne pokolenie, to zaczynamy dostrzegać, że jesteśmy znikomi jak pokolenia, które były przed nami i tylko kwestia, kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu lat, kiedy odejdziemy.
Prorok Izajasz mówi, żebyśmy przyjrzeli się trawie polnej, nasze życie podobne jest do niej, cała jej chwała pojawia się na krótko i mija w ciągu jednego sezonu.
Skupmy się chwilę na tym, pomyślmy jaka jest trawa polna. W Piśmie Świętym jest to często obraz ludzkiego życia, a ta zasada jest wielokrotnie przedstawiana.
Król Dawid w Psalmie 35 mówi:
Psalm 39:5  Daj mi, Panie, poznać kres mój I jaka jest miara dni moich, Abym wiedział, jak jestem znikomy!
W Psalmie 103 czytamy podobne słowa:
Psalm 103:14  Bo On wie, jakim tworem jesteśmy, Pamięta, żeśmy prochem.
15  Dni człowieka są jak trawa: Tak kwitnie jak kwiat polny.
16  Gdy wiatr nań powieje, już go nie ma I już go nie ujrzy miejsce jego.
w liście Św. Jakuba 4,14: czytamy
Jakuba 4:14  Wy, którzy nie wiecie, co jutro będzie. Bo czymże jest życie wasze? Parą jesteście, która ukazuje Się na krótko, a potem znika.
Rzeczywiście łąka jest piękna, szczególnie wtedy gdy zakwitnie, ale trwa to bardzo krótko i za chwilę cała jej chwała mija.
Podobnie jest z każdym ciałem, z każdym człowiekiem, niezależnie od tego kim by był lub co w życiu osiągnął. Możemy prowadzić najlepsze i najbardziej wspaniałe życie, być najmądrzejszymi oraz bardzo uhonorowanymi. Możemy być wielkimi ludźmi, podziwianymi przez wielu i wielu może nam zazdrościć sukcesów oraz osiągnięć. Możemy być również bardzo dumni z tego, co w życiu udało nam się uzyskać. Niekiedy ta duma wynika ze zdobytego wykształcenia, z dobrze wychowanych dzieci, posiadania wielu majętności, czy zdobycia wielu sukcesów w różnych dziedzinach życiowych. Ale chwała ta, choćby była najbardziej spektakularna jest tymczasowa, chwilowa, a przez to bardzo złudna. Kwiat usycha w zaledwie kilka tygodni, podobnie wszyscy odchodzimy, a wszystkie nasze sukcesy w obliczu śmierci stają się bezwartościowe w tym sensie, że nie mogą nam pomóc, nie mogą nas przed śmiercią uratować  i dać nam życia wiecznego. Pamiętaj o tym, że w grobie nędzarz i książę leżą obok siebie, koniec obojga jest taki sam. 
Jakiś czas temu rozmawiałem ze swoim przyjacielem, który pracował w firmie jednego z bardziej znaczących biznesmenów w Polsce. Opowiadał mi o tym jak bardzo jego szef był zaganiany, na nic nie miał czasu, prowadził wiele biznesów i 24 godz. to było dla niego za mało, by wszystko ogarnąć. Żeby wydłużyć sobie dzień, postanowił kupić śmigłowiec, by jak najszybciej dotrzeć z kolejnego spotkania biznesowego na następne. Któregoś dnia jednak śmigłowiec uległ awarii i zginął wraz z pilotem. Cóż za ironia, to, co miało wydłużyć mu dzień, jakby przedłużyć jego życie, skróciło je.
To tylko jeden z przykładów, który pokazuje nam jak bardzo jest kruche nasze życie i jak szybko przemijamy. Choć życie niektórych z nas może wyróżniać się wśród innych i być bardzo rzadkim kwiatem, delikatnym wspaniałym i lśniącym, to w końcu ginie, obraca się w proch jak wszyscy. "A proch Cezara nie jest bardziej królewski niż pył żebraka".   
Tak więc, czy nie ma dla nas żadnej nadziei, czy prorok Izajasz pozostawia nas z niczym?
Nie, gdyby nas tak zostawił, gdyby nas zostawił bez nadziei, bez żadnego pokrzepienia i pocieszenia, to czy warto by było żyć dalej? Jaki sens byłby w całym naszym trudzie, gdyby wszystko miało skończyć się w grobie.
Właśnie prorok z natchnienia Bożego chce, aby tak się nie stało w życiu żadnego człowieka. On mówi że z powodu kruchości i słabości naszego życia nie możemy być przywiązani do tego, co jest na tym świecie, a co jest tymczasowe, bo bezpowrotnie umrzemy. Nie możemy opierać naszego bezpieczeństwa, naszej nadziei na nas samych, na tym, co osiągnęliśmy, kim jesteśmy, czy jak bardzo jesteśmy uhonorowani. Jeśli myślimy że nasze osiągnięcia w jakikolwiek sposób pomogą nam przed Bogiem w chwili, gdy  On odwoła nas z tego świata i staniemy przed Jego sądem, to jesteśmy w wielkim błędzie. To będzie świadczyło tylko przeciwko nam, że tak dużo czasu mieliśmy na wszystko inne, a tak mało na szukanie Boga.
My nie trwamy wiecznie, żadne nasze dzieła nie trwają wiecznie, żadne ludzkie działania nie dadzą nam życia wiecznego, ale prorok Izajasz mówi, że jest źródło Życia wiecznego. Nie jest Ono u człowieka, nie w naszych możliwościach leży wieczność, a gdzie jest?
„SŁOWO BOGA NASZEGO TRWA NA WIEKI”
Źródłem życia wiecznego jest słowo naszego Boga. Jeśli chcemy otrzymać życie wieczne, jeśli chcemy mieć życie na wieki, jeśli pragniemy, aby dzień śmierci nie był naszym końcem i chwilą potępienia, to musimy przyjąć i uwierzyć w Słowo Boga.
Ktoś może zapyta, a co to znaczy przyjąć i uwierzyć w Słowo Boga?
W Ew. Św. Jana w 1 rozdz.  czytamy o Słowie Boga
Jan 1:1  Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo.
2  Ono było na początku u Boga.
3  Wszystko przez nie powstało, a bez niego nic nie powstało, co powstało.
4  W nim było życie, a życie było światłością ludzi.
5  A światłość świeci w ciemności, lecz ciemność jej nie przemogła.
Jan 1:9  Prawdziwa światłość, która oświeca każdego człowieka, przyszła na świat.
10  Na świecie był i świat przezeń powstał, lecz świat go nie poznał.
11  Do swej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli.
12  Tym zaś, którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego,
13  Którzy narodzili się nie z krwi ani z cielesnej woli, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga.
14  A Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas, i ujrzeliśmy chwałę jego, chwałę, jaką ma jedyny Syn od Ojca, pełne łaski i prawdy.
Tak więc przyjąć i uwierzyć w Słowo Boga, to znaczy przyjąć Jezusa Chrystusa i uwierzyć w Niego jako swojego Zbawiciela, bo Chrystus jest żywym Słowem Boga.
Bóg Ojciec posłał swego Syna Jezusa Chrystusa, by zmarł na krzyżu męczeńską śmiercią za grzechy każdego człowieka. Pan Jezus w ten sposób stał się ofiarą przebłagalną za każdego grzesznika.
Ale to nie znaczy, że teraz wszyscy ludzie na świecie z automatu otrzymają życie wieczne na podstawie śmierci Chrystusa. W 12. wierszu 1 rozdz. Ew. św. Jana jest powiedziane, że trzeba osobiście uwierzyć we własnym sercu, że Jezus Chrystus umierał na krzyżu za mnie. Często myślimy o tym, że umierał tam za cały świat, ale czy umierał za ciebie, czy stał się twoim Zbawicielem, czy ty przyjąłeś Go jako swoją ofiarę za grzech? Prawdziwa wiara w Chrystusa skutkuje upamiętaniem, czyli odwróceniem się od grzechu i przyjęciem Ducha Św. Chrystus jako żywy, jako ten który zmartwychwstał, przychodzi w osobie Ducha Św. do wszystkich, którzy w niego uwierzą.
Gdy opieramy się na Słowie Boga, którym jest Chrystus, nie musimy obawiać się śmierci. Pan Jezus na krzyżu pokonał śmierć, a udowodnił to przez wskrzeszania z martwych, których dokonywał podczas swojej służby, a później przez swoje zmartwychwstanie. Prorok powiedział, że Słowo Boga naszego trwa na wieki. Pan Jezus trwa na wieki i nigdy nie skończą się lata Jego. On obiecał dla wszystkich, którzy w Niego uwierzą życie wieczne i zmartwychwstanie, mówiąc, że w domu Jego Ojca jest wiele mieszkań i przygotował miejsce dla każdego, kto Go umiłował Ew Jana rozdz. 14. A na innym miejscu w Ew. św. Jana Chrystus powiedział:
Jan 5:24  Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto słucha słowa mego i wierzy temu, który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie stanie przed sądem, lecz przeszedł z śmierci do żywota.
W związku z tym, wiele lat później, jeden z uczniów Pana Jezusa będąc w więzieniu, apostoł Paweł, napisał, że w ogóle nie boi się śmierci, bo życiem dla Niego jest Chrystus, a śmierć, gdy się wierzy w Chrystusa to zysk, bo umrzeć, znaczy być z Jezusem (Filipian 1,21). Czy jest możliwe spojrzeć na śmierć jak na zysk? Przecież śmierć kojarzy się nam przede wszystkim ze stratą? Jest możliwe, jeśli umrzeć znaczy być już na zawsze z Jezusem. Jest możliwe jeśli umrzeć znaczy być zbawionym i cieszyć się na wieki chwałą Boga w niebie. 
Często nasz strach i obawy przed dniem śmierci wynikają z tego, że nie znamy Chrystusa, nie żyjemy dla Niego w naszej codzienności, nie pamiętamy o nim w pracy, w szkole, czy wolnym czasie. Nie czytamy Jego Słowa, które jest zapisane w Piśmie Św. by przez nie mógł duchowo nas posilać, w konsekwencji czego nie jesteśmy przygotowani na spotkanie z Nim.  Ale nie musi tak być, On ciągle wzywa nas do siebie, jak wtedy, gdy chodził po ziemi, mówiąc,  „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie” (Mat. 11,28).
Wciąż chce nas przyjąć i pocieszyć w naszych trudach i smutkach, dając nam przebaczenie grzechów, bez którego nie ma nadziei na zbawienie byśmy nie przeminęli jak trawa podczas jednego sezonu. Ale by tak mogło się stać, musimy do Niego przyjść. Przyjść przez wiarę i zaprosić Go do naszego życia, wzywając Jego imienia. Nie czekajmy z ta decyzją, bo dzisiaj żegnamy Tadeusza, ale kiedyś będą żegnać nas.  

Łączna liczba wyświetleń