27.09.2019

Boża odwaga Jozuego 8, 1-2



Jozuego 8:1  I rzekł Pan do Jozuego: Nie bój się i nie lękaj się! Weź z sobą cały zbrojny lud, powstań i wyrusz do Aj. Patrz, oto Ja wydam w twoje ręce króla Aj z jego ludem, miastem i ziemią.
2  A postąpisz z Aj i z jego królem tak, jak postąpiłeś z Jerychem i jego królem. Możecie jednak podzielić między siebie jego łupy i bydło. Zastaw na miasto zasadzkę od jego tyłów.
Gdy Izraelici wkroczyli do Jerycha, to jeden z żołnierzy wziął z łupu to, co było obłożone klątwą. Z tego powodu Bóg przestał błogosławić Jozuemu i całemu narodowi sprawiając, że w kolejnej bitwie pod Aj ulegli trwodze i musieli uciekać. Jednak teraz, kiedy grzech został odkryty, a winowajca ukarany, Bóg zachęca Jozuego, by nabrał odwagi i wyruszył do bitwy, bo On z Nim będzie, a nawet pozwoli im zachować łupy, które zdobędą na mieszkańcach Aj. Wcześniej pod Jerychem nie mogli tych łupów zachować, bo wszystko co zdobyli miało wejść do skarbca Pana, a ckolowiek by wzięli dla siebie, to było dla nich przeklęte.
 Jozuego 6:18  Wystrzegajcie się tylko tego, co jest pod klątwą, abyście nie zabierali nic z tego, co obłożyliście klątwą, i abyście przez to nie narazili na klątwę obozu Izraela i nie wtrącili go w nieszczęście.
19  Wszystko srebro i złoto oraz przedmioty z miedzi i żelaza poświęcone są Panu; wejdą do skarbca Pana.
To pokazuje nam, że grzech, zdecydowanie się na to, co przeklęte odbiera nam odwagę i wprowadza niepewność w nasze życie, czy Pan jest z nami, a w podążaniu za Chrystusem stajemy się bardzo chwiejni. Za każdym razem, gdy decydujemy się na grzech, tracimy siłę ducha i przekonanie o prowadzeniu Pana, dlatego też nie jesteśmy skuteczni w służbie dla Niego. Bóg musiał zapewnić Jozuego, że grzech został wybaczony, a Jozue wciąż może cieszyć się Bożym błogosławieństwem. W związku z tym Bóg do niego mówi „nie bój się i nie lękaj się”. Zwróćmy uwagę, że odwaga w Imieniu Pana jest możliwa tylko wtedy, kiedy chodzimy przed Panem w czystości. Kiedy wiemy, że nasza komunikacja miedzy nami, a Bogiem nie jest w żaden sposób przygaszona. Wtedy Boży Duch działa na naszego ducha i dodaje nam siły, by wykonywać Bożą służbę. Gdy wiemy, że Pan jest z nami nie są nam straszne choćby największe przeszkody, choroby, problemy, utrata pracy, diabelskie knowania, ludzie, którzy są nam nieprzychylni, czy śmierć
Dawid w przekonaniu, że Bóg jest nim tak mówił o swojej służbie dla Niego
Psalm 27:1  Dawidowy. Pan światłością moją i zbawieniem moim: Kogóż bać się będę? Pan ochroną życia mego: Kogóż mam się lękać?
2  Gdy nacierają na mnie złoczyńcy, Aby pożreć ciało moje - - Są oni moimi wrogami i nieprzyjaciółmi - Potkną się i upadną.
3  Choćby rozbili przeciwko mnie obozy, Nie ulęknie się serce moje, Choćby wojna wybuchła przeciw mnie, Nawet wtedy będę ufał.
Lub w innym dobrze nam znanym Psalmie 23
Psalm 23:4  Choćbym nawet szedł ciemną doliną, Zła się nie ulęknę, boś Ty ze mną, Laska twoja i kij twój mnie pocieszają,
Dawid chce być pewny, że Bóg jest z Nim, że Pan jest światłością i ratunkiem we wszystkim Jego doświadczeniach. Jeśli rzeczywiście tak jest, to kogo mam się lękać – mówi.
Bóg chce to samo uświadomić Jozuemu i nam, że jeśli tylko Pan Jezus jest  z nami, jeśli tylko Jego Duch nas prowadzi, to niczego, co może nam zagrażać nie musimy się bać i w tej odwadze mamy czynić Bożą wolę. Odwaga bowiem od Boga nie jest dana nam w tym celu byśmy realizowali własne ambicje, czy chodzili dumni jak pawie wynosząc się nad innych ludzi, ale byśmy mogli wykonywać dzieła Boże. Bóg powiedział, do Jozuego, by nie bał się i wyruszył podbić Aj, miasto którego wcześniej nie mogli zdobyć z powodu nieposłuszeństwa Panu, a teraz w mocy Bożej obecności mają iść odważnie.
Chciałem również zauważyć, że w przeciwieństwie do poprzedniej sytuacji w Jerychu, gdzie nie mogli wziąć łupów, tu wszystko mogą dla siebie zostawić. Bóg miał dla nich wspaniałe błogosławieństwa, ale należało czekać i być cierpliwym. Bóg wie, kiedy czegoś nam trzeba i wtedy nam to daje. Zawsze jest jednak pokusa, by wybrać drogę na skróty i wejść w posiadanie czegoś, co przyciąga nasze serce, kosztem grzechu lub kosztem społeczności z Bogiem. Często ludzie nie chcą czekać na wywyższenie przez Pana, ale już teraz chcą być wywyższeni. Wtedy jednak to nigdy dla nas nie jest błogosławieństwem, ale  zawsze przekleństwem i po pewnym czasie odbija nam się czkawką. Bóg ma dla swojego ludu dobre rzeczy, ale na swoich zasadach i w odpowiednim czasie. Tak więc nabierajmy odwagi w Imieniu Pana, by czynić Boże rzeczy i cierpliwie oczekujmy na Boże wywyższenie w swoim czasie.   

25.09.2019

Posłuszeństwo Chrystusowi potwierdzeniem prawdziwej wiary 1 Jana 2,3 – 6



Ostatnio mówiliśmy o tym, że chrześcijanin to ktoś, komu grzech się przytrafia, ale w nim nie żyje. Gdy przytrafia nam się grzech, to wyznajemy go Bogu, bo mamy u Boga wystawiennika, Pana Jezusa Chrystusa, który jest ubłaganiem za grzechy nasze.  On jest ubłaganiem za grzechy wszystkich, którzy uwierzą w Niego i przyjdą do upamiętania.
Dzisiaj powiemy sobie o tym skąd możemy mieć pewność, że rzeczywiście jesteśmy uczniami Pana Jezusa Chrystusa. Skąd mogę mieć pewność, że Jezus Chrystus naprawdę mnie zbawił i powołał mnie przez swoją łaskę do swego wiecznego Królestwa. To jest kolejny test na nasz związek z Jezusem Chrystusem który przedstawia nam ap. Jan. Pierwszym testem była społeczność z kościołem, później przyznanie się do grzechów i wyznanie ich, a trzeci test to posłuszeństwo Słowu Bożemu.

2.3 - 4
Po czym możemy poznać - mówi Jan, że naprawdę znamy Pana, że On jest naszym Zbawicielem? Przecież wiele osób twierdzi, że wierzy w Pana Jezusa, że Go naśladują, że są Jego uczniami, że działają w Jego imieniu, że mówią w Jego imieniu, że czynią cuda w Jego imieniu?
Jan mówi, że odpowiedź na to pytanie daje nam nasz stosunek do przykazań Pana Jezusa. Jak traktujemy Jego przykazania, czy kierujemy się nimi w życiu, czy przestrzegamy ich? Co robimy gdy zachodzi konflikt między przykazaniami Chrystusa, a naszymi opiniami, tradycją w której zostaliśmy wychowani, czy tym, czego oczekuje od chrześcijan świat.

Jeśli traktujemy poważnie przykazania Pana Jezusa w naszym życiu, to świadczy to, o tym, że narodziliśmy się na nowo z Jego Ducha i mamy z Chrystusem społeczność.

Zwróćmy uwagę, że przykazania Pana Jezusa, to nie są dla nas propozycje, ale przykazania. Jeśli chcemy chodzić blisko w społeczności z Panem, chcemy żeby się do nas przyznawał, mamy zachowywać Jego słowo.
Zwróćmy uwagę na kilka fragmentów Pisma, gdzie mamy wezwanie do posłuszeństwa Bogu
Jana 14,15; Jana 14,21-24; Jana 15,10-14; 1 Ks sam 15,9-23

Jak myślisz co znaczą słowa 1 Ks. Samuela 15,22 „czy takie ma Bóg upodobanie w ofiarach i rzeźnych całopaleniach, co w posłuszeństwie dla głosu Pana? Co chciał zrobić Saul kosztem posłuszeństwa?

Dzisiaj w niektórych środowiskach posłuszeństwo Słowu Bożemu jest postrzegane jako legalizm. Niektórzy mówią, że nie muszą być literalnie posłuszni przykazaniom Jezusa, bo oni Go kochają, a to wystarczy. Chcą przez to powiedzieć, że mogą robić co chcą i na co mają ochotę tak długo, jak długo twierdzą że Jezus jest wspaniały i Go kochają. 

Oczywiście są ludzie jak np. Saul i wielu innych, którzy mówią że znają Pana, ale nie zachowują Jego słowa. O tych Jan mówi, że tak naprawdę nie są uczniami Chrystusa.
„kto mówi znam Go, a przykazań nie zachowuje kłamca jest”
Tacy byli fałszywi nauczyciele w Zborach do których Jan kierował list. Uważali że znali Jezusa, ale bardzo lekko traktowali Jego Słowo.
Nie łudźmy się, że Chrystus mieszka w osobach, które po skonfrontowaniu ich z Jego słowem wciąż pozostają przy swoich decyzjach, poglądach i czynach sprzecznych z nakazami Jezusa. Jeśli ktoś chce pozostać w grzechu, to nie może mieć społeczność z Chrystusem.
Oczywiście grzech, to jest to, co ewidentnie jest sprzeczne z Bożym Słowem. Ludzka grzeszna przewrotność chce zastępować posłuszeństwo pustą religijnością i mieć wrażenie że nadal służy Bogu i nadal twierdzić  że zna Go, chociaż nie zachowuje Jego Słowa.
Zwróćmy uwagę na kilka fragmentów, gdzie ludzie twierdzili że znają Pana, a tymczasem ich deklaracje nie były prawdziwe Izajasza 1,10-20; Izajasza 29,13 Ew. Izajasza 58,2-8; Ezechiela 33,31-33 Marka 7,5-9; Jakuba 2,14-20

Myślę, że można mieć naprawdę dużą wiedzę na temat Bożego Słowa, jego treści, jak należy go interpretować, a jednak pomimo niej można być nieposłusznym Panu. A wiedza o Bogu posłuży nam jedynie do zaspokajania swojej próżności, że wiemy to czego inni nie wiedzą. Oby Bóg nas przed tym uchronił

2.5-6
Co to znaczy, że gdy zachowujemy Słowo Boga prawdziwie dopełnia się w nas miłość Boża?
Chodzi o to, że gdy zachowujemy Słowo naszego Pana, to wtedy prawdziwie potwierdzamy, że Bóg w nas działa i nas zbawił. W wyniku naszego posłuszeństwa otwieramy się na Boga jeszcze bardziej i poznajemy Go coraz lepiej. Czym bardziej jesteśmy posłuszni Bogu w naszym życiu, tym więcej go poznajemy i tym więcej Go doświadczamy będąc coraz bliżej Niego.  
Nasze świadectwo jest pełne wtedy, kiedy przyjmujemy Boże słowo i jesteśmy mu posłuszni. Wtedy Boża miłość działa w nas w całej pełni. Tak naprawdę ona się pomnaża jeszcze bardziej, taki człowiek wzrasta duchowo, a Bóg daje mu jeszcze więcej poznania i objawienia siebie. Ew. Jana 15,2; Mat 13,12 Przyp. Salomona 4,18; Filipian 1,9-11;  Kolosan 1,9-10

Tak więc widzimy, że posłuszeństwo jest drogą do dojrzałości i wzrostu chrześcijańskiego.

Gdy chodzimy w posłuszeństwie Bogu wzrost jest ciągły i systematyczny, tak, że coraz bardziej upodabniamy się do Pana Jezusa. Dlatego Jan mówi, że ten kto mówi, że w nim mieszka powinien postępować jak On postępował.
I oczywiście nasze posłuszeństwo nie jest doskonałe jak byśmy chcieli, ale Bóg w Chrystusie przyjmuje je jako wyraz naszej miłości i wdzięczności do Niego. Może to zrobić, bo nasza niedoskonałość została przykryta krwią Chrystusa.
Musimy zrozumieć że przestrzeganie przykazań w życiu chrześcijanina, musi wynikać z miłości do Chrystusa i dobrze pojmowanej bojaźni Bożej. Prawdziwa miłość do Boga prowadzi do szacunku względem Jego słowa.
Może być również przestrzeganie przykazań wynikające z legalizmu z chęci zasłużenia na życie wieczne, ale Bóg takiego posłuszeństwa nie może przyjąć. Takie posłuszeństwo bez ofiary Jezusa musiałoby być doskonałe, a to z powodu ludzkiej grzeszności jest niemożliwe. Nieraz tak jest, że ludzie chcą dostosować się do wszystkich Bożych przykazań zewnętrznie, ale ich serce jest daleko od Pana. Jeśli naprawdę kochamy Pana Jego przykazania nie są uciążliwe 1 Jana 5,3

20.09.2019

Szanujmy swoich pasterzy 1 Tesaloniczan 5,12 – 13



Drodzy dzisiaj chciałbym mówić o tym byśmy szanowali tych, którzy pośród nas pracują i głoszą nam ewangelię. Pozwolę sobie na trochę bardziej dosadnej szczerości wobec was, mam nadzieje że mi to wybaczycie. Nie jest tajemnicą, że coraz częściej w naszym kościele mówi się o braku pastorów. Obecnie około 40% zborów nie ma pastora i w wielu sytuacjach nie ma perspektyw na pracownika lub pracowników. Powodów tego jest wiele, ale z pewnością jednym z nich jest w wielu sytuacjach brak docenienia pracy przywódców, zarówno pastorów jak i starszych, którzy pośród nas służą. Wielu przywódców zrezygnowało ze służby z powodu ciągłego żalu, niezadowolenia i rozczarowania jakie okazywały im ich zbory. Muszę przyznać, że będąc pracownikiem kościoła, pastorem i starszym, sam tego kilka razy już doświadczyłem. I trzeba powiedzieć, że nie jest to nic nowego, kongregacje wielokrotnie nie doceniały nawet najlepszych pracowników, którzy pośród nich służyli w myśl zasady „cudze chwalicie swego nie znacie”. Niekiedy myśli się, że gdybyśmy mieli takiego, czy innego pastora, lepszych starszych, lepszą Radę Zboru, lepszych przywódców, to służba naszego kościoła rozwijałby się bardziej dynamicznie i bardziej owocnie niż obecnie. Albo inaczej, problemy naszego Zboru wynikają ze słabego przywództwa – niektórzy mówią. Niekiedy to może być prawda, ale także jest prawdą, że często nasze niezadowolenie wynika z naszej grzeszności i osobistych sympatii.
Podobnie już myśleli Izraelici o Mojżeszu, jak wiemy byli ciągle niezadowoleni z Jego pracy, a sam Mojżesz wielokrotnie zniechęcony.
Czytamy np. w Ks. Liczb
Ks. Liczb 12:1  Wtedy Miriam i Aaron zaczęli wypowiadać się przeciw Mojżeszowi z powodu żony, Kuszytki, którą pojął, gdyż pojął za żonę Kuszytkę.
2  I mówili: Czy tylko przez Mojżesza przemawiał Pan? Czy także przez nas nie przemawia? A Pan to usłyszał.
Aron i Miriam mieli pretensje do Mojżesza, że wziął sobie żonę z Etiopii, najwyraźniej czarnoskórą i prawdopodobnie nie pochodziła z Izraela. Inne wyjaśnienie tego fragmentu polega na tym, że Aron i Miriam byli niezadowoleni, że żona Mojżesza Sypora, którą pojął mieszkając u Midianitów dołączyła do Niego podczas wędrówki Izraelitów po pustyni i miała wpływ na Jego służbę.
To więc oskarżano Mojżesza o jakąś niestosowność lub niemoralność i pewnie nie skończyłoby się to dobrze, gdy Bóg nie zareagował.
Podobnie było z apostołem Pawłem, niektóre kościoły, Zbory które założył odwróciły się od Niego.
Tak ap. Paweł zwraca się do zboru Galackiego
Galacjan 4:15  Cóż się tedy stało z tą waszą szczęśliwością? Albowiem daję wam świadectwo, że gdyby to było możliwe, wyłupilibyście sobie oczy i mnie je oddali.
16  Czy stałem się nieprzyjacielem waszym dlatego, że wam prawdę mówię?
Był czas, kiedy chrześcijanie Galaccy, bardzo cenili sobie służbę ap. Pawła, do tego stopnia, że nawet byli gotowi dać mu swoje zdrowe oczy, a wziąć od niego chore. Ale gdy zaczęli słuchać żydowskich nauczycieli, którzy chcieli ich obrzezać i podważali zbawienie z łaski przez wiarę, to ap. Paweł stał się ich wrogiem, bo nie zamierzał w imię dobrych relacji rezygnować z prawdy.
Podobnie było w sytuacji relacji ap. Pawła ze zborem w Koryncie. Niektórzy z koryntian, krytykowali Jego służbę i uważali, że posługuje się cielesnymi środkami i tak o nim mówili:
2 Koryntian 10:10  Bo powiadają: Listy wprawdzie ważkie są i mocne, lecz jego wygląd zewnętrzny lichy, a mowa do niczego.
To więc byli tacy, którzy oskarżali Pawła, o manipulację, cielesny nie duchowy i bezbożny sposób życia. Inni uważali, że nie prezentuje się odpowiednio jako duchowy przywódca, który może wzbudzać szacunek. Może nie był zbyt wysoki, może nie zbyt dobrze ubrany lub jeszcze coś innego. Jeszcze inni, krytykowali Go za słabe kazania, które dowodzą, że nie jest błogosławionym przez Boga nauczycielem. To więc mamy biblijne przykłady dwóch z bardziej namaszczonych przywódców od Boga, których autorytet nie został przez wielu rozpoznany, a ich służba była krytykowana.
W historii kościoła także znajdujemy wiele podobnych przykładów. Pewnie słyszeliśmy o takim człowieku jak Jonathan Edwards, który jest uważany za jednego z najlepszych kaznodziejów XVIII w i jednego z największych teologów w Historii Kościoła. Służył On 23 lata w jednym ze zborów, aż do chwili gdy jego kongregacja uznała, że Jonathan mówi straszne herezje, gdy twierdzi, że przystępowanie do Wieczerzy Pańskiej nie gwarantuje nikomu zbawienia. W końcu usunięto go ze zboru i robiono wszystko co w ich mocy, by zniszczyć Jego reputacje tak, żeby żaden kościół nie przyjął go na pastora.
Podobna sytuacja miała miejsce z innym wielkim kaznodzieją baptystów Charlsem Spurgeonem. W pewnym okresie Spurgeon był jednym z najbardziej znanych kaznodziejów swoich czasów, a jego kazania czytali niemal wszyscy ewangelicznie wierzący. Jednak poróżnił się on z Unią Baptystyczną zaprzeczając teorii ewolucji, przez co, został wyrzucony przez kościół baptystów w Anglii, co przyczyniło się do pogorszenia jego stanu zdrowotnego.
I takich przykładów moglibyśmy mnożyć, kiedy praca wielu przywódców kościoła nie została doceniona, a zamiast uznania i szacunku spotkali się z oskarżeniami, krytyką, a nawet zajadłą nienawiścią.
W jednym z badań jakie zrobiono w Stanach zjednoczonych w trzech tysiącach kościołów postawiono pytanie członkom „dlaczego ludzie rezygnują z kościoła”. I najczęstsza odpowiedź jaka padała, to „nie lubię swojego pastora”. Ale musimy zdać sobie sprawę, że kościół to nie jest jakiś konkurs sympatii dla pastora, czy starszych. Pastor, Rada Zboru, czy Rada starszych nie ma nam się podobać, nie ma ładnie wyglądać i nie chodzi o to, że mają wzbudzać naszą sympatię,  ale mają w Boży sposób wykonywać swoją służbę, wszystko co ponad to, jest drugorzędne.

Ceńmy przywódców ze względu na ich pracę
Słowo Boże wzywa nas, byśmy cenili naszych przywódców, darzyli ich uznaniem ze względu na ich służbę. Zbyt często w kościele myślimy o Bożych pracownikach podobnie jak myśli świat, że są darmozjadami, że co to jest za robota zwiastować Słowo Boże, czy zajmować się duszpasterstwem, opiekować się społecznością, organizować różne wydarzenia w kościele, czy napominać krnąbrnych. Ale przez taką postawę członków zborów wielu przywódców kościoła rezygnuje ze służby lub czują się zniechęceni.
Pierwszym obowiązkiem kościoła i naszą odpowiedzialnością przed Bogiem wobec swoich przywódców, czy to pastor, czy Rada Zboru lub Rada Starszych jest docenić ich pracę, otoczyć ich szacunkiem. Grecki czasownik, który mówi o docenieniu lub uznaniu dla przywódców to słowo   „eidō”, które tłumaczymy jako zobaczyć, obserwować, zwracać uwagę.  Chodzi o to, byśmy doceniali starania naszych przywódców widząc, że ich praca jest ważna i wymaga od nich wiele wysiłku. Łatwo powiedzieć, że ktoś nic nie robi, jak się nie wie, co on robi. Kiedyś myślałem, że praca nauczycielki w szkole nie jest zbyt wymagająca, bo widziałem tę pracę w kategoriach 18 godzin przy tablicy jako pełny etat, aż do chwili gdy moja żona nie została nauczycielem. Wtedy zobaczyłem, że za kulisami tablicy kryje się wiele godzin przygotowywania do zajęć, sprawdzania sprawdzianów, roboty papierkowej jak uzupełnianie dzienników, pisanie różnych pism, uczestniczenie w Radach pedagogicznych lub szkoleniach, zajmowanie się sytuacją osobistą uczniów i zmaganie się z tymi, którzy nie chcą się podporządkować. To pozwoliło mi bardziej docenić tą pracę i zrozumieć jak wiele wysiłku trzeba, by dobrze ją wykonywać. Podobnie z pracą przywódców kościoła ap. Paweł wzywa nas, byśmy zobaczyli ich wysiłek, przyjrzeli się temu co robią i ile robią zaglądając za zaplacze ich warsztatu. Widzicie mnie tu dzisiaj jak zwiastuje wam Słowo Boże, nie trwa to zbyt długo około 0,5 do 1 godziny, ale nie wielu z was wie, że spędziłem około 14 – 15 godzin, by to kazanie przygotować. Nie wielu z was wie, że za tym kazaniem kryje się wiele przemyśleń, badania tekstu, czytania różnych materiałów, kreślenia, poprawiania, modlitwy i tak, często kilka razy w tygodniu, by dać owcom Chrystusa jak najlepszy pokarm. Nie wiem, czy wiesz, ale ci którzy zajmują się zwiastowaniem Słowa, czy w jakikolwiek sposób przewodzą ludziom w kościele, nie tylko muszą się zmagać z tekstem, by przygotować dobre nauczanie, ale zmagają się również z wieloma innymi rzeczami. Zmagają się z problemami którymi obarczają ich członkowie kościoła, zmagają się z krytyką ze strony niezadowolonych, zmagają się ze złością lub osądem tych, których należało napomnieć, zmagają się z ludźmi ze świata, którzy atakują naszą służbę i dodatkowymi obowiązkami, którymi trzeba się zająć, by kościół dobrze funkcjonował. A naprawdę spraw jest sporo, ze swojego doświadczania mogę powiedzieć, że oprócz nauczania, to są sprawy duszpasterskie, organizacyjne, papierkowe, urzędowe i reprezentacyjne. Przywódcom też, jeśli są Bożymi przywódcami towarzyszy ciągła troska o zbór, presja która spoczywa na ich sercu, by dobrze się rozwijał, by  jego członkowie wzrastali i chodzili blisko Pana jak to napisał ap. Paweł
2 Korynrian 11,28 Pomijając te sprawy zewnętrzne, pozostaje codzienne nachodzenie mnie, troska o wszystkie zbory.
29  Jeśli kto słabnie, czy i ja nie słabnę? Jeśli kto się potknie, czy i ja nie płonę?    
Nie da się od tego uciec, nie da się tego zostawić, nie da się o tym zapomnieć, wyjść z pracy zamknąć drzwi i się od tego odciąć. Troska o Zbór wciąż jest na sercu przywódcy i chodzi z nią 24 godziny na dobę. Więc doceniajmy to, wspierajmy naszych pracowników, by ta presja była łatwiejsza do niesienia, by ta odpowiedzialność jaką Bóg złożył na ich sercu była łatwiejsza do udźwignięcia, bo łatwo jest być krytycznym, przyglądać się z daleka, czy z boku i wytykać komuś to, co mu nie wyszło, czy twierdzić, że zrobiłbyś coś lepiej.     

Bóg dał przywódcom swój autorytet.
Następna rzecz o której mówi nasz fragment, to że powinniśmy szanować naszych przywódców, pastorów, Radę Zboru, radę starszych, bo Bóg dał im swój autorytet nad nami.
Szanuj ich, bo przez nich Bóg sprawuję swoją władze w kościele. Bóg wybrał przywódców w Zborach, by prowadzili zbór, by kierowali nami, prowadzili stado i wytyczali mu kierunek i czynili to dobrze. Paweł mówi, że te osoby pracują wśród nas i są naszymi przełożonymi, dosłownie znaczy to, że Bóg postawił ich nad nami, by nami przewodzili w służbie dla Boga. Nie chodzi oto, że mają teraz rządzić naszym życiem, a my bezgranicznie mamy być im posłuszni, ale mamy być im posłuszni, gdy mówią jak słowo Boże mówi, bo wtedy nie mówią od siebie, ale od Boga. To więc nie chodzi o przewodzenie w sensie nakazu skoszenia trawnika, remontu kościelnych pomieszczeń, czy zmuszania cię do oddania swojego samochodu na potrzeby Zboru. Ale wtedy kiedy duchowe przywództwo staje w autorytecie Słowa Bożego i wzywa nas do czynienia zgodnie z tym słowem, to mamy im być posłuszni, bo przez nich sam Bóg do nas przemawia. To więc, gdy wzywają nas do porzucenia grzechu, do gorliwości dla Pana, do zachowywania spokoju, do miłości bliźnich i wszystkiego do czego wzywa nas Słowo Boże, mamy być im posłuszni. Z tego powodu mamy ich szanować, bo wykładają nam słowo Boga i sprawują pieczę nad duszami naszymi, byśmy mogli duchowo wzrastać, uświęcać się i lepiej poznawać Pana. Tak naprawdę duchowi przywódcy dają nam o wiele więcej niż jakikolwiek świecki przywódca, czy jakikolwiek świecki usługodawca, bo dają nam pokarm który przynosi do naszego życia wieczne błogosławieństwa. Szef w pracy może ci dać podwyżkę, mechanik może ci naprawić samochód, szewc może ci uszyć buty, a piekarz upiec chleb, ale te wszystkie dobra są nietrwałe i za chwile się skończą, a podany ci dobry duchowy pokarm zrodzi wieczne duchowe błogosławieństwa, które nigdy nie przeminą. Ale jednak tak jest, że mamy tendencje cenić wyżej prace mechanika, prawnika, sędziego, piekarza i szewca niż pastora lub starszych Zboru. Wiecie skąd się to bierze? Z tego, że nie zawsze dostrzegamy tak wyraźnie jak w przypadku innych zajęć, że praca duchowych przywódców jest wartościowa. Musimy wiedzieć, że praca piekarza przynosi fizyczne owoce, a praca duchowych przewodników, owoce duchowe. Jednak dla wielu, to co fizyczne jest bardziej realne od duchowego, bo fizyczne widać, a duchowe rzeczy nie zawsze.
Szacunek dla przywódców nie ogranicza się tylko do tego, że powinniśmy być na nich mili, czy ich nie obmawiać, ale mamy ich otaczać modlitwą, doceniać ich pracę, choćby angażować się w organizowane działania, czy brać udział w nabożeństwach, by ich wspierać. Często ludzie jak się obrażą na pastora lub starszych, to przestają przychodzić do zboru żeby pokazać im, co o nich myślą. Ale to nie jest postawa szacunku o jakiej mówi Słowo Boże. Jeśli nawet się nie zgadzamy w jakiś kwestiach, to rozmawiajmy ze sobą, poznajmy się lepiej byśmy mogli się zrozumieć.
Podobnie o autorytecie przywódców mówi autor listu do Hebrajczyków
Hebrajczyków 13:17  Bądźcie posłuszni przewodnikom waszym i bądźcie im ulegli; oni to bowiem czuwają nad duszami waszymi i zdadzą z tego sprawę; niechże to czynią z radością, a nie ze wzdychaniem, gdyż to wyszłoby wam na szkodę.
Musimy wiedzieć, że poddając się pod autorytet starszych w kościele, tych którzy nam przewodzą nie poddajemy się pod autorytet ludzi, ale poddajemy się pod autorytet Boga. Niektórzy mówią, że nie będę słuchał przywódców w kościele, nie będę słuchał pastora starszych, Rady Zboru, bo ja słucham Pana Jezusa.
To teraz posłuchajmy jeszcze raz co Pan Jezus powiedział przez Ducha Św., „Bądźcie posłuszni przewodnikom waszym i bądźcie im ulegli.” To więc słuchać Pana Jezusa, to znaczy słuchać naszych przewodników jeśli oczywiście prowadzą nas w biblijny sposób, bo to jest ta granica. Nie mamy obowiązku ich słuchać kiedy, wzywają nas do czynienia rzeczy niezgodnych ze Słowem Bożym. Pan Jezus między innymi sprawuje swoja władzę w kościele przez przewódców, których dał kościołowi, a kościół ich rozpoznał jako namaszczone przez Boga do tej służby osoby.
Słowo Boże nie mówi, że bądźmy posłuszni tym, których lubimy, albo tym, którzy nam się podobają, albo takim którzy nam odpowiadają. Nie, mamy być posłuszni tym, którzy zostali rozpoznani przez zbór i wybrani jako ci, co mają nam przewodzić. Te osoby mają prawo w zborze, wytyczać nam kierunek, nauczać słowa, napominać nas, karcić nas lub ganić jeśli zachodzi taka potrzeba i czynić to z całą cierpliwością i pokorą.

Mamy miłować naszych przywódców
Kolejna rzecz w naszym fragmencie to wezwanie w 13 wierszu, nie tylko do zwykłego szacunku, ale do szczególnego szacunku „Szanujcie ich i miłujcie jak najgoręcej dla ich pracy”.  Czym to się różni od tego, co Paweł mówi w 12 wierszu, abyśmy Bożych przywódców darzyli uznaniem? W 12 wierszu apostoł Paweł bardziej skupia się na uznawaniu pracy przywódców, a także na wynagradzaniu tej pracy, co zostało też wspomniane w liście do Tymoteusza, że tym przywódcom, którzy dobrze swój urząd sprawują należy się podwójna cześć i  dalej jest powiedziane, że godzien jest robotnik zapłaty swojej 1 Tym 5,17-18. Jest to szacunek, który bardziej dotyczy tego pragmatycznego i umysłowego podejścia. Coś w rodzaju szanuje szefa, bo jest szefem i wiem, że tak należy. Ale w 13 wierszu Paweł wzywa nas do miłości wobec przywódców. Nie tylko mamy czynić to, bo tak trzeba, ale miłować ich, bo są naszymi braćmi i podjęli się prowadzenia nas. To więc nie tylko umysł ma być zaangażowany w szacunek do przywódców, ale i serce. Nie tylko będę pastora, czy Radę Zboru uznawał, bo zostali wybrani większością głosów, ale będę im pomagał, będę ich wspierał, będę im błogosławił, będę ich miłował i gorąco się o nich modlił, bo Bóg ich wybrał. To właśnie ma na myśli ap. Paweł mówiąc „miłujcie ich jak najgoręcej” inne przekłady mówią „otoczcie ich szczególną miłością”.
Tak zrobili na początku Galicjanie wobec Pawła, gdy zwiastował im ewangelię, byli gotowi dać mu własne oczy, przyjęli go jak anioła Bożego o czym czytaliśmy w 4 rozdz. listu do galataów. Jednak później ich stosunek do niego się zmienił, ale to, co uczynili, jak go przyjęli za pierwszym razem, to jest to, do czego wzywa nas Słowo Boże wobec przywódców.

Pozwól przywódcom pracować w pokoju
I ostatnia rzecz, która wynika z naszego dzisiejszego fragmentu Słowa Bożego, to pozwól przywódcom pracować w pokoju. Paweł mówi, że mamy zachowywać pokój miedzy sobą w 13 wierszu. Niewiele rzeczy bardziej rozdziera serce pastora, Rady starszych, czy Rady zboru jak skłócony i podzielony zbór. Wierzcie mi, to wielkie obciążenie dla przywódców, gdy są w społeczności kłótnie, zazdrość, obmowy, plotki, oszczerstwa, wzajemne oskarżenia, arogancja, duma i pycha. Wiele lat temu, gdy zaczynałem swoją służbę w małym miasteczku i tam doszło do podziałów, to źle czułem się fizycznie miałem duszności i ucisk w okolicach serca. Lekarz mnie przebadał i powiedział, że problemy prawdopodobnie wynikają ze stresu. Mi wydawało się, że aż mnie to tak nie obciąża, a jednak było inaczej, to odbijało się na moim zdrowiu. Wewnątrz czułem się przejęty całą sytuacją podobnie jak ap. Paweł, gdy miał przyjść do koryntian
2 Koryntian 12:20   Obawiam się, że gdy przyjdę, znajdę was nie takimi, jakimi pragnąłbym was znaleźć, a i dla was okażę się takim, jakiego sobie nie życzycie. Żeby przypadkiem nie było wśród was sporów, zazdrości, gniewu, niewłaściwego współzawodnictwa, obmów, szemrania, wynoszenia się, kłótni.  
Paweł był pełen niepokoju, obaw, że chrześcijanie w Koryncie zamiast dbać o pokój miedzy sobą, to zajmują walkami, plotkami i sporami.
Taka sytuacja jest bardzo trudna dla wszystkich przywódców i sprawa, że są pogrążeni w smutku. Dlatego szanuj swoich przywódców przez dbanie o pokój w zborze. Jak powiedział kiedyś jeden ze znanych kaznodziejów John Macarthur „Nieszczęśliwy pastor, nieszczęśliwe przywództwo prowadzi do nieszczęśliwego zgromadzenia” Smutek i przygnębienie ludzi prowadzących Zbór będzie chcąc nie chcąc udzielać się całemu Zborowi, a jak mówi autor listu do Hebrajczyków w 13 rozdz. to wyszłoby nam na szkodę, gdyby nasi przywódcy służyli nam ze wzdychaniem i obciążeniem.

To więc podsumowując

1.      Po pierwsze, ceńmy przywódców ze względu na ich pracę, bo zwiastują nam Słowo Boże i podjęli się prowadzenia Zboru.
2.      Po drugie, ceńmy przywódców, bo Bóg dał im swój autorytet nad nami i sprawują swoją posługę w imieniu Jezusa. Słuchanie ich w granicach Słowa Bożego, to słuchanie samego Boga. Nie słuchanie zaś, to nieposłuszeństwo Chrystusowi.
3.      Po trzecie, ceńmy przywódców nie tylko z powodów pragmatycznych, bo tak trzeba, ale miłujmy ich gorąco, przez wspieranie ich pracy, zachętę, pomoc, modlitwę i błogosławieństwo.
4.      I po czwarte, ceńmy naszych przywódców przez zachowywanie pokoju między sobą. Niewiele rzeczy tak rozdziera serce braci prowadzących kościół jak skłócony Zbór.   

18.09.2019

Jezus wystawiennik - studium 1 listu Jana 2,1-2



Apostoł Jan przedstawia nam kolejne testy na to, czy naprawdę jesteśmy chrześcijanami. Jak wiemy ze wcześniejszego studium niektórzy ludzie twierdzili że są uczniami Jezusa, ale zaprzeczali swoich grzechom.  Apostoł wyraźnie powiedział, że ci którzy twierdzą że grzechu nie mają nie znają Boga, bo każdy człowiek jest grzesznikiem. Tak więc ten, kto chce żyć z Bogiem musi przyznać się do swoich grzechów, wyznać je Bogu i porzucić je.
Jak wiemy Bóg jest światłością i nie ma w Nim żadnej ciemności, do takiego standardu życia powinien dążyć każdy wierzący w Chrystusa człowiek, żyć w światłości.

2.1
To więc z jednej strony chrześcijanin wyznaje grzech, a z drugiej z nim walczy. Nie pozwala grzechowi panoszyć się w swoim życiu. To, że mamy Zbawiciela, ubłaganie za nasze grzechy nie daje nam prawa do grzeszenia. Grzesząc bez opamiętania byśmy tylko dawali komunikat, że darowany nam Zbawiciel nic dla nas nie znaczy.
Jan mówi wyraźnie, uczeń Chrystusa to człowiek, który wyznaje swój grzech Bogu. Na podstawie ofiary Chrystusa Bóg przebacza nam grzech, ale możliwość przebaczenia nigdy wierzących nie może zachęcać do trwania w grzechu. Są ludzie, którzy nie znają Pana i myślą, że zawsze mogą grzeszyć, bo Bóg i tak im wybaczy. Jednak takie zrozumienie świadczy tylko o tym, że człowiek który tak myśli nigdy tak naprawdę Pana Jezusa nie poznał.
Nawet mamy wyraźne ostrzeżenie w Słowie Bożym, że grzesznie z rozmysłem po poznaniu ewangelii prowadzi nas do potępienia (Hebr 10,26; 2 Ptr,2,20-22).
Bóg jest święty i pragnie świętości dla swoich dzieci, dla tych których zbawił przez ofiarę Chrystusa.
Słowo Boże ciągle wzywa chrześcijan, by walczyli z grzechem mocą Ducha Św. w swoim życiu.
Rzymian 6,9 – 18; Rzymian 8,12-13; 1 Kor 15,33-34; Tytusa 2,11-12; 1 Piotra 1,13 – 16.
Jak walczyć mocą Ducha Św. z grzechem?
Po prostu chrześcijanin jeśli chce wygrać walkę z grzechem w swoim życiu musi prowadzić zdyscyplinowane życie skupione na Bożych sprawach. Pozwolić Duchowi Świętemu panować w swoim życiu przez posłuszeństwo Bogu i odwracanie się od grzechu. W sposób praktyczny zwalczanie grzechu mocą Ducha Św. polega na regularnej modlitwie, regularnym karmieniu się Słowem Bożym, budowanie Bożego kościoła przez wspieranie braci i sióstr w Chrystusie, dawanie zachęty i odbieranie zachęty, dzielenie się ewangelią i okazywanie miłosierdzia tym, którzy wokół nas są w potrzebie.
Niektóre fałszywe poglądy na ten temat mówią, że należy oddać się Duchowi Św. i nic nie robić, ale Słowo Boże uczy nas, że mamy być aktywni i szukać tego, co Bogu się podoba, a uciekać od tego, co miałoby choćby cień zła.
Musimy być świadomi, że to Duch Św. daje nam siłę do ciągłej walki z grzechem, a my mamy być aktywni w posłuszeństwie Bogu. Wtedy możemy liczyć na zwycięstwo.

Ale nawet gdy wierzący w Chrystusa bardzo się stara, to może zdarzyć mu się upadek w grzech, co mówi Jan w słowach „a jeśli by kto zgrzeszył”. Wtedy grzech należy wyznać Bogu i szczerze pokutować pokładając nadzieję w zbawczej śmierci Jezusa.

Tak więc widzimy wyraźną różnicę, między człowiekiem niewierzącym, a wierzącym. Niewierzący żyje w grzechu przez cały czas i to mu nie przeszkadza. Wierzący natomiast jest człowiekiem, któremu grzech się przydarza, ale go zaraz wyznaje. Ma również wyczulone sumienie na grzech przez Ducha Św., dlatego zaraz szuka oczyszczenia.
Nieraz nawet przy największej ostrożności, najbardziej świętym ludziom zdarzały się upadki.
Co wtedy, jak się zachować, czy tracimy zbawienie, czy Bóg odrzuca nas od siebie?
Nie, wprawdzie przez grzech nasza komunikacja z Bogiem zostaje zachwiana, mamy wyrzuty sumienia, jesteśmy oskarżani przez diabła, ale mamy Jezusa Chrystusa, wstawiennika w niebie, któy jest ubłaganiem za nasze grzechy. Nawet po naszym upadku, Bóg wciąż pozostaje naszym Ojcem, a Pan Jezus naszym zbawicielem. On już za ten nasz grzech zapłacił wcześniej, ale oczywiście należy pokutować i nasz grzech wyznać Bogu.
Pan Jezus w niebie wstawia się za nami, na podstawie swojej złożonej ofiary na Krzyżu za nasze grzechy i naszej wiary w tą ofiarę, Bóg przebacza nam. Pan Jezus prosi Ojca w naszym imieniu o przebaczenie. Szatan nas oskarża przed Bogiem, że należy nam się sąd i kara (Obj 12,10; Job 1,9; Zachariasza 3,1), ale Jezus wstawia się za nami (Rzym 8,34; 1 Tym 2,5).
To więc gdyby nie Chrystus, nie byłoby dla nas nadziei, bo jesteśmy niesprawiedliwi, nawet jak przystępujemy do przymierza z Bogiem na podstawie wiary w Jezusa Chrystusa, to nie stajemy się bezgrzeszni. Ale też zdarzają nam się upadki i grzechy, dlatego o Chrystusie jest powiedziane, „który jest sprawiedliwy”
To jest bardzo ważne. On może się wstawiać u Boga za nas, bo jest sprawiedliwy, bo jest czysty święty, nigdy nie popełnił żadnego grzechu (1 Piotra 2,22). Dlatego może przyjść w naszym imieniu przed oblicze Boże i prosić o przebaczenie dla nas.
Nikt inny tego nie może dokonać, nikt inny nie jest sprawiedliwy i święty, nie może być to żaden grzeszny człowiek, choćby najświętszy i nie ma prawa tego zrobić żaden anioł. Może być to jedynie ktoś, kto nigdy nie popełnił żadnego grzechu, kto ma prawo wstawiać się za ludźmi z tego powodu, że jest człowiekiem i za nich umarł i jest również Bogiem. Takie warunki spełnia jedynie Syn Człowieczy, Jezus Chrystus.

2.2
W drugim wierszu czytamy, dlaczego jedynie właśnie On, Pan Jezus ma prawo wstawiać się o nasze oczyszczenie, przebaczenie dla nas przez Bogiem Ojcem.
Dlaczego ma prawo?
Jedynie On jest ubłaganiem za grzechy nasze, jedynie Jego ofiara złożona za grzechy na Krzyżu może zostać przez Boga zaliczona jako zadośćuczynienie za nasze winy.
Co to znaczy, że Pan Jezus jest ubłaganiem za nasze grzechy? (1 Jana 4,10)
Oznacza to, że ofiara Pana Jezusa złożona na Krzyżu zaspokoiła wymagania Bożej świętości dotyczące kary za grzech grzeszników. Bóg nie mógł nikomu od tak sobie darować grzechów i dług grzechów nie mógł być również spłacony ludzkimi uczynkami, modlitwami, gorliwością religijną, czy jakąkolwiek inną ludzką ofiarą.
Tylko „jedna waluta” przed Bożymi oczami była na tyle cenna i na tyle wartościowa, że mogła zgładzić ludzkie grzechy. To Krew Syna Bożego, Śmierć Bożego Syna. Rzymian 3,24-27; 1 Piotra 2,24; 1 Piotra 3,18; 2 Kor 5,18 – 21; Hebr 2,17; Kolosan 2,14

Tak więc Bóg gniewa się na ludzi z powodu ich grzechów (Rzym 1,18) ale Pan Jezus przyszedł, by wziąć Boży gniew za grzech na siebie i dać ludziom przebaczenie. Przebaczanie i odwrócenie gniewu Bożego jest jednak możliwe tylko wtedy, kiedy grzesznik przyjmie ofiarę Chrystusa złożoną na Krzyżu przez wiarę w Niego jako ofiarę za swój grzech.

Jak myślisz co ma na myśli Jan, gdy mówi że Jezus zapłacił nie tylko za grzechy tych, do których Jan piesze list, ale za grzechy całego świata? Czy to znaczy że cały świat zostanie zbawiony?
Jan stosuje tutaj ogólne odniesienie wobec wszystkich, którzy w Pana Jezusa uwierzą z całego świata jeszcze w przyszłości, a nie ma na myśli tego, że Jezus zapłacił za grzechy wszystkich grzeszników z całego świata i teraz wszyscy będą zbawieni i nikt nie pójdzie do piekła. Gdyby tak było, to znaczyłoby że ci za których grzechy Jezus zapłacił poszli do piekła, a to przecież niemożliwe skoro kara za ich grzechy została zapłacona. To więc Jan ma na myśli ogół ludzkości, wszystkich, którzy skorzystają z ofiary Pana Jezusa. Jest Ona wystarczająca żeby zmazać grzechy wszystkich ludzi, ale skuteczna tylko wobec tych, którzy uwierzą. Słowo często mówi o świecie w odniesieniu do ofiary Jezusa (Jana 1,29; Jana 3,16; Jana 6,51; Hebr 2,9; Tytusa 2,11) Ale ofiara ta gładzi grzechy tylko tych, którzy uwierzą  Jana 10,11,14.15; 17,9.20 Jezus położył życie tylko za swoje owce, modlił się wyłącznie za tych którzy uwierzyli w niego i mieli w przyszłości uwierzyć. Pamiętajmy, cały świat za który umarł Chrystus w słowach Pisma, to wszyscy ze świata, którzy w niego uwierzą.  

14.09.2019

Idąc na cały świat Ew. Mateusza 28,16 – 20



Dzisiaj mamy ostatnie kazanie z Ew. Mateusza. Dla mnie ten czas badania Słowa Bożego od samego początku jak to Ew. Łukasz powiedział zaczynając swoją ewangelię, był czasem niezwykłej przygody podczas której mogłem się jeszcze bardziej utwierdzić w tym, że Pan Jezus jest wielkim Zbawicielem i niczego tak bardzo nie potrzebujemy w życiu jak lepiej Go poznać i bardziej Mu zaufać. To właśnie przez Chrystusa zostały nam darowane drogie i największe obietnice (2 Ptr 1,4) jak życie wieczne i możliwość uczestniczenia w dziedzictwie świętych, które jest przygotowane dla nas w niebie.
Czasami chrześcijanie zastanawiają się, gdy już się nawrócą, co dalej mają robić, jak mają żyć w oczekiwaniu na ponowne przyjście Jezusa? Jednak Pan Jezus odchodząc ze świata do swego Ojca nie pozostawił swoich uczniów w niepewności. Dał im i nam tzw. „Wielki nakaz misyjny”. Dla wszystkich swoich uczniów, we wszystkich pokoleniach zostawił zadanie ewangelizacji świata, to jest coś więcej niż podzielenie się jednorazowo ewangelią, to jest przyprowadzanie innych do Jezusa i czynienie z nich Jego uczniów. Nie tylko mamy to czynić indywidualnie, ale przede wszystkim jako kościół. Ktoś powiedział w wielkim skrócie, że kościół ma dwa zadania na ziemi. Pierwszym z nich jest uwielbianie i wywyższanie Boga, a drugim Misja, zanieść imię Chrystusa na cały świat i czynić uczniami. Pierwszą rzecz równie dobrze moglibyśmy robić w niebie, ale drugą możemy czynić tylko będąc na ziemi. Gdyby celem kościoła była tylko społeczność z Bogiem, to pewnie chrześcijanie zaraz po swoim nawróceniu byliby zabierani do nieba, tam społeczność jest doskonała. Ale Bóg chce, by kościół się rozrastał, by uczniów przybywało i do tego używa mnie, ciebie, nas.  
Tu musimy z przykrością powiedzieć, że kościół nie zawsze rozumie i rozumiał w historii, że istnieje dla misji. Często wizja kościoła zamiast być wizją na zewnątrz, była wizją do środka. Wizja do środka polega na tym, że cieszymy się swoim towarzystwem i społecznością ze sobą, ale nie myślimy o zgubionych, nie myślimy o poszerzaniu Bożego Królestwa i czynienia z innych uczniów.
A my przecież mamy być naśladowcami Jezusa, który przyszedł, aby szukać i ratować to, co zginęło (Łuk 19,10).   
To więc po tym jak Pan Jezus zmartwychwstał, przekazał uczniom, że mają czekać na Niego w Galilei. Nie wiemy dokładnie geograficznie w jakim to było miejscu, na jakiej górze mieli się spotkać i  jak długo po zmartwychwstaniu uczniowie czekali z dotarciem tam. Z pewnością to było kilka tygodni, może dwa, trzy lub cztery, bo Jezus ukazywał się im przez 40 dni. Też z Jerozolimy do Galilei jest około 135 kilometrów, potrzebowali trochę czasu na przybycie we wskazane miejsce. Wiemy, że uczniowie z początku po zmartwychwstaniu byli chwilę zagubieni, nie wiedzieli co dokładnie robić. Niektórzy z nich chcieli wrócić do starej profesji łowienia ryb, ale w końcu dotarli na miejsce, które Jezus im wskazał. I wydaje się, że tam gdzie Pan Jezus dał uczniom wielki nakaz misyjny, to było więcej niż jedenastu apostołów. Prawdopodobnie byli również i inni, być może to było te 500 osób, o których mówi ap. Paweł w 1 liście do Koryntian w 15 rozdz.
I wobec tej licznej grupy ludzi, którzy widzą go zmartwychwstałego w jakimś odosobnionym miejscu Pan Jezus daje im jedno z najważniejszych poleceń. Niektórzy są przekonani że to On, inni powątpiewają jak mówi ewangelista Mateusz, ale oddają Mu cześć, oddają Mu pokłon jako godnemu uwielbienia wywyższonemu Synowi Bożemu.
I chce tutaj zaznaczyć, że nie byli to idealni chrześcijanie nie mający żadnych braków. Jeszcze przed chwilą uczniowie spierali się o to, kto jest większy z nich, a przy Krzyżu Go zostawili. Niektórzy z nich nawet w tej chwili jak go widzą, to mają wątpliwości. Ale to właśnie przez tych zwykłych ludzi, Bóg postanowił zanieść poselstwo Ewangelii na cały świat. To właśnie tym zwykłym ludziom, Pan Jezus powierzył tą wielką misję czynienia uczniami. Nie miał innych, nie miał lepszych, lepiej wykształconych, mądrzejszych, bardziej sprytnych, miał tylko tych którzy tam byli. Podobnie i dzisiaj, to dzieło czynienia uczniami spoczywa na nas, może nie jesteśmy idealni, może wydawać się nam, że do tego się nie nadajemy, ale Bóg wybrał nas, byśmy szli i wykonywali Jego dzieło. I w naszym dzisiejszym fragmencie Pan pokazuje nam jak to mamy czynić.

Bycie dostępnym
Pierwsza rzecz jaką widzimy, to musimy być dostępni. Uczniowie musieli pójść do Galilei, by spotkać się z Chrystusem. To wymagało pewnego wysiłku, poświęcenia czasu, oddania sprawie, zostawienia rzeczy, które być może mogły wydawać się ważniejsze do zrobienia w tym czasie.  To więc, by móc czynić innych uczniami musimy spotykać się z Jezusem, mieć z Nim społeczność, odbierać od Niego wskazówki, zachętę i wzmocnienie które chce nam dawać. To spotkanie z Panem jest dzisiaj w Słowie Bożym w modlitwie i w społeczności kościoła. Jeśli nie mamy czasu na te rzeczy to obawiam się, że nie będziemy wywierać żadnego wpływy na świat. Jeśli sami nie mamy pragnienia, by troszczyć się o nasze zbawienie, to jak będziemy mieć pragnienie, by troszczyć się o zbawienie innych?
Wielu chrześcijan jest tak zaganianych sprawami tego świata, troskami o  byt, o karierę, o rodzinę, w pogoni za ciągłymi rozrywkami,  że rzadko myślą o swoim zbawieniu, a co dopiero o zbawieniu ludzi tego świata. Nawet jak pojawiają się okazje, by innym głosić Chrystusa, to możemy tego nie robić jeśli nie jesteśmy dostępni dla Pana, a nasze duchowe zmysły są przytłumione przez naszą ospałość. Wtedy niektórzy się dziwią dlaczego Bóg nie używa ich w dziele uczniostwa.
Wszyscy wiemy że z Spośród 2000 pasażerów Titanica 1517 zginęło. Jednak wszyscy ludzie na Tytanicu mogli zostać uratowani, bo w chwili katastrofy niedaleko od Tytanika około 50 km znajdował się statek Kalifornia. Operator Titanica gorączkowo wysyłał SOS; ale zestaw do odbioru sygnału w Kalifornii był wyłączony, a później telegrafista na Kalifornii poszedł spać i statek popłynął dalej. W ten sposób nie wiedzieli nawet, że obok nich rozgrywa się jedna z największych tragedii XX wieku.
Podobnie jest z ospałymi chrześcijanami, którzy nie troszczą się by mogli być dostępni dla Pana. Obok nich mogą rozgrywać się straszne  walki o duszę, a oni tego nie zauważą.

Uznanie w Jezusie Chrystusie Pana
Druga rzecz, która jest konieczna i pozwala nam być skutecznymi w zdobywaniu uczniów dla Jezusa, to uznanie w Jezusie Chrystusie Pana wszystkiego co jest na ziemi i na niebie. Jak długo nie mamy pewności, że Pan Jezus naprawdę nad wszystkim Panuje, co ma miejsce we wszechświecie, że jest Królem Królów i Panem Panów, tak długo będziemy wahać się w pełni Mu zaufać w czynieniu innych uczniami. Wciąż będą pojawiać się  jakieś wymówki podszyte strachem i obawami o własne bezpieczeństwo lub wygodę.
Widać to w 17 i 18 wierszu, kiedy ci którzy się z Nim spotkali oddali mu pokłon, a później Jezus powiedział, że dana mu jest wszelka moc na niebie i na ziemi i w związku z tym mają iść i czynić innych Jego naśladowcami.
Dlaczego tak Jezus do nich powiedział, co chciał im przekazać przez te słowa? On wiedział że ewangelizacja świata to duże wyzwanie i uczniowie mogliby być tym przytłoczeni. Mogliby się zastanawiać jak to w ogóle można zrobić, przecież to przerasta nasze możliwości. Pan Jezus chce ich do tego zmotywować dając im zachętę. Mniej więcej chce im powiedzieć tak: „słuchajcie, to co teraz chce wam nakazać nie jest łatwym zadaniem, ale pamiętajcie, że ja was będę popierał, ja wam będę pomagał, ja będę rządził całą tą sprawą. Nawet jeśli wydaje się wam, że nie macie na nic wpływu, że wszyscy są przeciw wam i każda moc we wszechświecie sprzysięgała się przeciw wam, to ja nad każdą mocą panuje, ja tym wszystkim rządze, wiec nie bójcie się i zróbcie to, co wam mówię. To więc jeśli wiesz w swoim sercu, że Jezus jest Panem, czcisz Go, wysławiasz Go i masz świadomość, że Panuje nad każdą sprawą pod niebem, to nie będziesz się bał przyprowadzać innych do Jezusa. Tak naprawdę, gdy zdobywamy się na odwagę, by czynić innych uczniami, to dajemy Panu możliwość zadziałania w życiu tych ludzi i możemy oglądać działanie Ducha Św w mocy. Tak często ulegamy naszym obawom, podszeptom diabła i presji świata, że nie ma sensu się starać innych przyprowadzać do Chrystusa, bo i tak się nikt nie nawróci, bo nikt nie jest zainteresowany, bo nie chcą nas słuchać, bo nic nie znaczymy, bo nie mamy środków i takich „bo” możemy mnożyć bez końca. Dla kogoś kto nie widzi przez wiarę wywyższonego Jezusa. Jezusa który był umarły, a jest żyjący i żyje na wieki wieków i ma klucze śmierci i piekła (Obj 1,18), a każda władza we wszechświecie leży pod Jego stopami, zawsze znajdą się różne przeszkody, by nie czynić innych uczniami. Dopiero wizja wywyższonego panującego Chrystusa daje nam siłę i odwagę do zdobywania świata dla Niego.
Apostoł Paweł w liście do Efezjan w 1 rozdz. powiedział, że Bóg wzbudził Jezusa z martwych i posadził Go po prawicy swojej w niebie.  Ponad wszelką nadziemską władzą i zwierzchnością, i mocą, i panowaniem, i wszelkim imieniem, jakie może być wymienione, nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym. I wszystko poddał pod nogi jego, a jego samego ustanowił ponad wszystkim Głową Kościoła (Efez 1,20-22).
Wizja Panującego Jezusa uświadamia nam, że On jest Królem, a my Jego poddanymi i mamy Mu być posłuszni. Została mu dana przez Boga wszelka władza, wszelki autorytet na niebie i na ziemi. Nic i nikt nie jest w stanie sprzeciwić się naszemu Panu, a  On wzywa nas, by pod parasolem Jego autorytetu poszerzać Jego Królestwo. To więc nie bójmy się, On jest z nami, aż do skończenia świata.  

Należy iść
Kolejna rzecz, która pozwoli nam czynić innych uczniami wynika z Panowania Pana Jezusa. Skoro On jest królem, a my Jego poddanymi, to mamy być posłuszni i mamy iść, by zdobywać innych dla niego. Czytamy w 19 wierszu że „idzccie więc”, ruszcie się ze swego miejsca, z miejsca swojego komfortu i zacznijcie działać. Tu należy podkreślić, że wezwanie Jezusa do tego żeby iść do świata z ewangelią nie jest propozycją. Pan Jezus nie proponuje służby czynienia uczniów jako jedną z możliwości chrześcijańskiego życia. Ale wezwanie Jezusa jest w trybie rozkazującym, mamy czynić innych uczniami, to jest rozkaz i dalej mówi nam jak to mamy zrobić, że należy iść, chrzcić i nauczać. Można zadać pytanie jak zamierzamy innych przyprowadzić do Jezusa jeśli nie szukamy ludzi, jeśli nic nie robimy by mogli poznać Pana, jeśli nie idziemy do innych narodów, kultur i środowisk? Jak możemy być skutecznymi w ewangelizacji, jeśli ograniczamy nasze relacje wyłączenie do siebie nawzajem i nie wychodzimy poza nasze chrześcijańskie środowisko?
Jak to określił pewien chrześcijański pisarz, „nie możemy pozwolić na to w naszym życiu i w naszych Zborach, że z misją chrześcijańską stanie się tak, jak z przeziębieniem, wszyscy kichają do siebie nawzajem, ale nikt tego nie dostaje, bo wszyscy już to mają”. Drodzy musimy znaleźć ludzi, którzy nie mają jeszcze tej choroby, którzy nie zarazili się jeszcze chrześcijaństwem i przekazać im tego wirusa przez nasze kichanie – tu mam na myśli głoszenie ewangelii i świadectwo życia.
Pomyśl o tym chwilę, zostałeś powołany przez Chrystusa, aby wyjść. Jeśli nie teraz to kiedy? Jeśli nie ty, kto?
Należy iść do innych i zwiastować o dziele Jezusa Chrystusa, o tym że jesteśmy grzeszni i zgubieni, o tym że Bóg wysłał swojego syna z misją ratunkową do ludzkości. O tym, że teraz Bóg wzywa wszędzie wszystkich ludzi do pokuty, by się upamiętali i wierzyli w Jezusa i na tej podstawie przebaczy ludziom ich winy. Ale wszystko zaczyna się od tego pierwszego kroku, którym jest wyjście. Kilka lat temu miałem szkolenie misyjne dotyczące zakładania nowych zborów i jedno z głównych haseł tego szkolenia było, że jeśli chcesz założyć Zbór „to wyjdź z domu”. „Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody”   

 Chrzcić uczniów
Kolejna rzecz która przybliża nas do wypełnienia nakazu Pana Jezusa, to chrzest. Gdy w wyniku naszego wyjścia i zwiastowania ewangelii znajdziemy takich ludzi, którzy odpowiedzą na poselstwo o Królestwie Bożym, to mamy ich ochrzcić w Imię Ojca i Syna i Ducha Św. Czyli chrzest ma nastąpić dopiero, gdy znajdziemy uczniów, którzy świadomie chcą podążać za  Jezusem Chrystusem. To z kolei wyklucza chrzest ludzi nieświadomych ewangelii np. niemowląt jak to czyni się w kościołach rzymskokatolickich i po części w protestanckich jak np. kościół Luterański, Kalwinistyczny, Metodystyczny, czy Anglikański. Chrzest chrześcijański jest znakiem, że dana osoba zrozumiała ewangelię i utożsamia się ze śmiercią i zmartwychwstaniem Pana Jezusa.  Wprawdzie sam chrzest nie sprawia zbawienia, ale jest ważnym czynnikiem na drodze uczniosta, bo daje możliwość osobie chrzczonej wyznać swoją wiarę i zadeklarować przez znak chrztu swoją łączność z Jezusem Chrystusem. W pierwszym kościele chrzest przez zanurzenie był nieodłączną częścią rzeczywistości zbawienia i apostołowie wyraźnie oraz zdecydowanie wzywali do tego aktu, co dzisiaj nierzadko jest omijanie szczególnie w kulturach, gdzie decyzja o chrzcie może rodzić różne napięcia i problemy. Jednak gdy ktoś nie chce być ochrzczonym, to stawia pytanie o Jego nawrócenie, czy rzeczywiście chce być uczniem Jezusa. Tak więc, gdy idziemy niosąc poselstwo ewangelii, mamy nauczać o chrzcie i wzywać do Niego, by osoby publicznie utożsamiały się z Chrystusem. Jeśli ktoś nie jest gotowy zapłacić takiej ceny  mamy podstawy sądzić, że nigdy się nie nawrócił.
Ludzie, którzy mają być ochrzczeni nie muszą wszystkiego wiedzieć o chrześcijaństwie, nie muszą być dojrzali i idealni. Jedynie co muszą, to zrozumieć ewangelię, upamiętać się i uwierzyć w Chrystusa. Na uczniostwo przyjdzie czas później.

Uczyć przestrzegać zaleceń Chrystusa.   
Ostania rzecz o której powiedział Pan Jezus, a która jest ważna, by czynić  ludzi uczniami, to uczyć ich przestrzegać wszystkiego, co Pan Jezus nam przykazał czytamy w 20 wierszu. Wydaje się mi, że zbyt często czynienie uczniami jest utożsamiane wyłącznie z podzieleniem się ewangelią. Dzielenie się ewangelią jest dopiero wstępem do tego, by z kogoś uczynić ucznia Jezusa Chrystusa. Niektórzy myślą, że wystarczy przekonać kogoś do wyznania wiary w Jezusa i na tym się kończy, człowiek jest zbawiony i nic więcej nie mamy do roboty. Czasami organizuje się ewangelizacje, gdzie wzywa się ludzi do podniesienia ręki, czy zmówienia jednej modlitwy i zapewnia się ich, że już są zbawieni bez żadnej pewności, czy rzeczywiście się upamiętali. Niektórzy na tej podstawie opracowują statystyki jak wielu ludzi przyprowadzili do Jezusa, ale nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że w wielu takich przypadkach nie było żadnego nawrócenia. Nawet jak człowiek przyjmie ewangelię, nawet jak zostanie ochrzczony, to proces się jeszcze nie kończy. Teraz naszym zadaniem jest nauczyć, tego nowego nawróconego jak ma podążać za Jezusem Chrystusem, jak ma okazywać Mu posłuszeństwo do końca życia i dążyć do chrześcijańskiej dojrzałości. Musimy sobie powiedzieć, że nie ma prawdziwego uczniosta, bez chęci uczenia się o Jezusie Chrystusie. Każdy nowonarodzony chrześcijanin chce poznawać swojego Zbawiciela, poznawać Jego słowo i uczyć się posłuszeństwa Jego przykazaniom.
Tak wiec misja to jest jeden z głównych celów istnienia kościoła i sensu naszej chrześcijańskiej służby na ziemi.
Pewnie wielu z nas słyszało lub oglądało taki film jak mission impossible – niewykonalna, niemożliwa misja z popularnym aktorem Tom Cruise, gdzie bohater ratuje świat. Patrzymy na taki film na tego aktora i podziwiamy tego człowieka za przyjęcie misji i wszelkie związane z nią ryzyko. Prawda jest taka, że ​​zazdrościmy temu człowiekowi, ponieważ jest on gotowy przeżyć swoje życie na krawędzi i wykorzystać je, by doświadczyć coś wyjątkowego. Jest gotowy podjąć ryzyko, aby mógł być bohaterem, który ratuje życie ludzi przed wrogiem.
Dzisiaj każdy z nas może być prawdziwym bohaterem, każdy z nas może dzisiaj uczynić to samo dla Pana Jezusa i ludzi wokół was. Możemy wyratować ludzi od piekła i władzy szatana i przyprowadzić ich do Boga. Po prostu musimy być gotowi podjąć ryzyko - zaakceptuj misję - wydostań się ze strefy swojego komfortu i prawdziwie służ dalej Panu Jezusowi ze świadomością, że istniejemy dla misji.

 Podsumowując
1.      Zdaniem chrześcijan jest czynić uczniów przez to, że są dostępni dla Pana w tej pracy.
2.      Po drugie, by to było możliwe w naszym życiu należy uznać, że Jezus Chrystus jest Królem Królów i Panem Panów i do Niego należy wszelka moc i władza. Tylko świadomość takiego autorytetu naszego Zbawiciela pozwoli nam, bez obaw wykonywać Jego dzieło.
3.      Po trzecie, należy pójść, iść, ruszyć się ze swego miejsca i dzielić się ewangelią z tymi którzy są wokół nas.
4.      Po czwarte, gdy uczniowie się nawrócą należy ich chrzcić, by mogli wyznać Jezusa swoim Panem i stać się częścią wspólnoty, gdzie będą mogli się rozwijać
5.      I po piąte, uczyć uczniów przestrzegać przykazań Pana Jezusa, by mogli się rozwijać, dojść do dojrzałości i być wiernymi Panu Jezusowi do końca życia.

6.09.2019

Nie da się przeklinać tego, kogo Bóg błogosławi 4 Mój 22,1 – 12



Drodzy nie da się przeklinać tego, co Bóg błogosławi. Nie da się zniszczyć dzieła, sprawy i człowieka którego Bóg chce błogosławić i wspierać. Mamy taką historię w Ks. Liczb kiedy król Moabu przerażony sukcesami narodu Izraelskiego w podboju ziemi obiecanej postanawia wezwać na pomoc pogańskiego proroka  Balaama. Balaam chociaż był pogańskim wróżbitą, to jednak był niezwykle skuteczny w swoich działaniach i przez to zdobył sobie wielki autorytet u okolicznych plemion. Król Moabu Balak wierzył, że jeśli dogada się Balaamem i ten przeklnie naród Izraelski, to wtedy z łatwością go pokona. Bóg jednak przestrzegał proroka  Balaama żeby tego nie robił, bo naród Izraela jest pod Bożą ochroną i nie da się, go przeklinać i żadnymi czarami spowodować, że przydarzy im się nieszczęście. Jednak Balaam nie chciał słuchać Boga, bo kochał pieniądze, które Balak Król Moabu obiecał mu zapłacić. Pomimo wyraźnego nakazu Bożego, by nie szedł i nie przeklinał Izraela, Balaam poszedł. Jednak w chwili gdy chciał wyrzec słowa przekleństwa, że Boży lud ma spotkać niepowodzenie, Bóg spowodował, że wypowiedział słowa błogosławieństwa. Zaczynając od słów
Ks. Liczb 23:8 Jakże ja mogę przeklinać, kogo Bóg nie przeklina? Jak mogę złorzeczyć, komu nie złorzeczy Pan?
9 Bo widzę go z wierzchu skały, ze wzgórz go dostrzegam, oto lud, który mieszka osobno, a nie wlicza się do narodów.
10 Któż może zliczyć Jakuba jak proch licznego? Któż policzy choćby czwartą część Izraela? Niech umrę śmiercią sprawiedliwych! Niechaj taki jak ich będzie mój koniec!
Później sytuacja powtórzyła się jeszcze dwa razy. Balaam próbował przeklinać Izraela, ale przekleństwo Bóg zamieniał w błogosławieństwo. Jest to dla nas wspaniały przykład jak Bóg może zmienić, wszelkie zło wymierzone w naszym kierunku w dobro. Jak Bóg może zmienić wszelkie złe okoliczności naszego życia dla swojej chwały. Diabeł chciałby przeklinać chrześcijan i wszelkie Boże dzieło, ale Jego przekleństwa w obliczu Bożego błogosławieństwa tracą moc.  Słowo Boże bardzo wyraźnie pokazuje tą zasadę, Goliat przeklinał Dawida w imieniu swoich Bogów i stracił głowę. Szymei z domu Saula przeklinał Dawida podczas buntu Absaloma, ale Jego przekleństwa nie spełniły się, a sam musiał poddać się Dawidowi, później za swoje grzechy został zabity.
Czasami te złe okoliczności towarzyszą już od samego początku. Niektórzy z nas mogli urodzić się w domach gdzie nie było miłości, opieki i troski, a w to miejsce były nałogi, kłótnie i awantury. Jeszcze inni przyszli na świat w rozbitych rodzinach lub stało się to w trakcie ich dorastania. Czasami zanim się nawróciliśmy mogliśmy dokonać wielu złych wyborów w życiu i być może nawet do dzisiaj niektórych żałujemy wyrzucając sobie, że w takiej czy innej sytuacji mogliśmy postąpić inaczej i wtedy nasze życie byłoby lepsze. Po nawróceniu zaś chrześcijanie spotykają się z wieloma przeciwnościami i nie jeden z nas spotkał na drodze swego chrześcijańskiego życia takiego Balaaka, czyli osobę, czy osoby, które próbowały nas przeklinać lub czynią to teraz. Chodzi o to, że w związku z naszym nawróceniem do Chrystusa życzą nam źle. Pamiętam kiedyś po moim nawróceniu poszedłem do mojego wujka dać mu Nowy Testament i podzielić się z nim przesłaniem ewangelii. Mój wujek od wielu lat jest bardzo zniewolony alkoholem, pomyślałem, że gdyby tylko uwierzył, to Chrystus z pewnością uwolniłby go od tej strasznej niszczącej mocy grzechu. Ale zamiast podziękowań, otrzymałem serię całonocnych wyzwisk i przekleństw jaki to ja jestem zły i jak śmiałem powiedzieć mu, że potrzebuje upamiętania.
Jednak wiedziałem, że w Chwili gdy się nawróciłem, w chwili gdy zaufałem Jezusowi Chrystusowi, te wszystkie złe rzeczy, które chciały mnie zniszczyć i doprowadzić do mojego zatracenia straciły nade mną moc. I nie tylko nade mną, ale nad każdym wierzącym, który postanowił swoje życie związać z Chrystusem. Wtedy kiedy poddaliśmy nasze życie Jezusowi, Bóg bierze nasze przekleństwo i przekuwa je w błogosławieństwo.
Apostoł Paweł pisząc list do Rzymian wyraził to w słowach, krótkich ale znaczących
„Jeśli Bóg z nami któż przeciwko nam” (Rzym 8,31). Jeśli Bóg w Jezusie Chrystusie chce cię błogosławić, któż może cię przeklinać? Jakże wspaniale być błogosławionym przez Boga, bo wtedy wszelkie diabelskie przekleństwo traci moc nad naszym życiem.
To czego naprawdę powinniśmy się obawiać, to nie przekleństwa ludzi, że będą nam złorzeczyć z powodu Chrystusa, że źle ułożą się nam okoliczności życia, że nie uda nam się zrealizować wszystkich życiowych planów, że stracimy pracę, że zachorujemy, że diabeł pognębi nas w takiej czy innej sytuacji. Ale powinniśmy naprawdę obawiać się, że Bóg nie będzie nas błogosławił i będzie nas przeklinał. To jest prawdziwa tragedia, jeśli Bóg jest przeciwko tobie, przeciwko nam, to kto może nas wyratować z Jego ręki? Jeśli jednak przeklina cię cały świat, przeklinają cię twoi bliscy, przeklinają cię twoi rodzice, twoje rodzeństwo, twoja żona, twój wujek, twoi współpracownicy i sąsiedzi, a Bóg cię Błogosławi, to On przekuje twoje przekleństwo w Błogosławieństwo. Boży słudzy rozumieli to doskonale, dlatego mówili w psalmie 84
„Wolę stać raczej na progu domu Boga mego, Niż mieszkać w namiotach bezbożnych” (Ps. 84.11).
 Jeśli Bóg nas przeklina z powodu naszego grzechu, z powodu naszego buntu, bo nie chcemy się upamiętać i pojednać się z Nim przez wiarę w Jezusa Chrystusa, to wtedy nic nie jest w stanie nas uratować. Często ludzie pocieszają się, że powodzi im się w życiu zawodowym w finansach, czy w zdrowiu, ale jest to marne pocieszenie, kiedy Bóg jest przeciwko nim, bo ich błogosławieństwo zamieni się w przekleństwo, gdy nadejdzie dzień sądu.
To więc, czym się martwisz, czym się przejmujesz, co zajmuje nasze serce i czego się obawiamy, że świat będzie nas przeklinał, że świat będzie z nas niezadowolony, gdy będziemy okazywać posłuszeństwo Chrystusowi? Czy tym powinniśmy się naprawdę przejmować? Czy raczej tym, że Chrystusowi moglibyśmy nie dochować wierności, że moglibyśmy zawieść Jego zaufanie, że nasze życie nie będzie godne ewangelii Jezusa Chrystusa, a Bóg mógłby nas przeklinać. Nie bójmy się przekleństwa i braku akceptacji ze strony tego świata, nie bójmy się takich Balaamów, ludzi którzy nam złorzeczą i źle nam życzą, nie bójmy się doświadczeń i trudności, bo Bóg zmienia ich przekleństwo w błogosławieństwo. Tylko naszego Boga się bójmy i o Jego błogosławieństwo zabiegajmy w myśl słów z Ks. Izajasza
Izajasza 8:13  Tylko Pana Zastępów miejcie za Świętego, niech On będzie waszą bojaźnią i On waszym lękiem!

Łączna liczba wyświetleń