Pewnego
niedzielnego dnia William Booth założyciel Armii Zbawienia spacerował ze swoim
synem Bramwellem, który wtedy miał około 12-13 lat. Nagle William zaskoczył
syna, gdy wziął go do salunu dzisiejszego baru. W barze tym było pełno mężczyzn
i kobiet, a wielu z nich było pijanych zaś na ich twarzach widać było
przestępstwo. Wszędzie były opary alkoholu i unoszące się kłęby dymu od tytoniu.
Wtedy William Booth powiedział do syna, „popatrz na tych ludzi, to są ludzie
dla których żyjesz i to są ludzie których przyprowadzisz do Chrystusa”. Po
wielu latach Bramwell Booth napisał, że te słowa i to przeświadczenie, które
Jego ojciec tamtego dnia włożył mu w serce nigdy go nie opuściło. William wierzył, że ewangelia może zmienić
tych ludzi siedzących w barze i może
sprawić, że staną się zupełnie inni, nowi i tą wiarę przelewał na swoje dzieci.
Misja
pójścia do świata z ewangelią nie jest tylko misją Williama Bootha, czy jego
dzieci, ale jest nakazem Pana Jezusa Chrystusa dla wszystkich chrześcijan we
wszystkich pokoleniach.
Po
tym jak Pan Jezus zmartwychwstał i spotkał się z apostołami, On chce im dać
coś, czym teraz mają żyć przez całe swoje życie. Chce im dać coś czym On
wcześniej żył, tym czymś jest pozyskiwanie zgubionych ludzi w tym świecie.
Jan 20:21 I znowu rzekł do nich Jezus: Pokój wam! Jak
Ojciec mnie posłał, tak i Ja was posyłam.
Pan
Jezus ciągle przypominał nam, że głównym celem Jego życia było Zbawianie ludzi,
że przyszedł do nas z powodu posłania Boga, by szukać i znaleźć to co zginęło (Łuk 19,10). On żył misją każdego dnia
docierając z ewangelią do kolejnych osób, by mogły wejść do Królestwa Bożego i
był w tym niestrudzony. Jednak gdy spojrzymy na dzisiejsze chrześcijaństwo, na
nasze Zbory, na dzisiejszych chrześcijan, to nie zawsze dostrzeżemy takie poczucie
misji jak było w życiu Chrystusa.
Chciałbym
dzisiaj nawoływać nas do tego, by uczucia które towarzyszyły Panu Jezusowi
odnośnie misji, towarzyszył i nam.
Gdy
przyjrzymy się Jego życiu opisanym w Ewangeliach, to zobaczymy że ta Jego
niezłomność polegała na głębokim przekonaniu że został posłany od Boga w
konkretnym celu. On powiedział do uczniów, że On ich posyła jak Ojciec Go posłał. To przekonanie o
posłaniu w życiu Pana Jezusa widać na każdym etapie Jego służby. Wiedział, że
wykonuje nie swoją wolę, ale misje którą zlecił Mu Bóg.
W
Ew. Jana w 4 rozdz. Pan Jezus tak mówił o swojej służbie
Jan 4:34 …Moim pokarmem jest pełnić wolę
tego, który mnie posłał, i dokonać jego dzieła.
Później
w Ew. Jana w 6 rodz. znowu Jezus mówi podobnie:
Jan 6:38
Zstąpiłem bowiem z nieba, nie aby wypełniać wolę swoją, lecz wolę tego,
który mnie posłał.
I
Tak w ewangeliach czytamy, że Jezus głosi słowa Ojca nie swoje (J 12,49), przynosi zbawienie od Ojca (J 3,17), pełni wolę Ojca, dokonuje
dzieł Ojca.
Poczucie
misji i posłania od Boga nadawało Chrystusowi sens Jego życiu, wiedział że
wykonuje to, co jest najbardziej istotne, to w jakim celu się narodził i po co,
przyszedł na świat. Nie wiem czy zwróciliście uwagę, ale Pan Jezus też chronił swoją
misję przed osobami i sytuacjami, które mogły spowodować, że nie zostanie
dokończona. Po tym gdy Herod uwięził Jana Chrzciciela Pan Jezus usunął się z
Judei do Galilei (Mat 4,12) by nie
narazić się na jakieś niepotrzebne problemy.
Inna sytuacja, to gdy Piotr odwodził Go od Jego misji słowami, że śmierć na
niego nie przyjdzie w 16 rozdz. Ew. Mateusza, wtedy Jezus ostro zganił Go mówiąc „idź
precz ode mnie, szatanie. Jesteś mi zgorszeniem, bo nie myślisz o tym, co
Boskie, lecz o tym, co ludzkie” (Mat 16,23).
Tak
więc Pan Jezus wiedział, że jest posłany i był cały czas skupiony na swoim
zadaniu niczym żołnierz wysłany z rozkazem. Wiedział, że nie przyszedł na
ziemię poprawić ekonomicznej sytuacji świata, sprawić żeby na świecie zapanował
pokój, nakarmić wszystkich głodnych, doprowadzić do sprawiedliwości społecznej,
czy uzdrowić wszystkich chorych. Tego oczywiście On dokona, ale dopiero w
czasie drugiego swojego przyjścia. A za pierwszym razem, przyszedł uratować
dusze ludzkie od potępienia. Jak mówił – „nie
przyszedł by mu służono, ale służyć i oddać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10,45). Przyszedł by stać się
ofiarą przebłagalną za nasz grzech i żeby każdy kto w Niego wierzy mógł
dostąpić przebaczenia.
Wypełnienie
posłania Ojca dla Pana Jezusa było taka ważne, że był gotowy w związku z tym
znosić wszelkie trudności i niewygody. Przypomnijmy sobie jak powiedział:
Łukasza 9:58 …Lisy mają jamy, a ptaki
niebieskie gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma, gdzie by głowę skłonił.
Och
jakże On widział jasno w przeciwieństwie do wielu z nas, co jest ważne, co
naprawdę istotne, czemu należy poświęcać czas i w co się zaangażować. Możemy
śmiało powiedzieć, że Pan Jezus był jedynym człowiekiem na ziemi, który nie
stracił bezsensownie ani jednej chwili w życiu.
Jezus posyła swoich uczniów i nas
Teraz
po tym jak On wypełnił swoją misje, zmartwychwstał i objawił się uczniom ma dla
nich zadanie podobnie do swojego. Jak
Ojciec mnie posłał – mówi do nich – tak
ja was posyłam. Nie wiem czy myślisz o sobie w ten sposób, ale jeśli jesteś
chrześcijaninem to zostałeś posłany przez Chrystusa by nieść ewangelię temu
zgubionemu światu. Pan Jezus nadał cel i kierunek życiu każdego chrześcijanina,
dla każdego kościoła i każdego zboru. Jako wierzący w Jezusa Chrystusa
Istniejemy na tym świecie, by przekazywać tą radosną wieść o Jego Zbawieniu. To
jest najważniejsze zadanie jakie Pan nam powierzył. Tak często chrześcijanie są
zagubieni, nie wiedzą co mają robić, nie wiedzą jak mają to robić, nie wiedzą
gdzie mają to robić. Ale wydaje się, że nasze zagubienie wynika z tego, że
tracimy z oczu nasz najważniejszy cel i zbyt mocno jesteśmy rozproszeni. Chodzi
o to, że zapominamy iż zostaliśmy wysłani do świata przez Jezusa, by być Jego
misjonarzami, by być rybakami ludzi.
Pamiętacie
jak mówiłem o tym, że Pan Jezus chronił swoją misje, by nic nie rozpraszało
Jego uwagi, dlatego był tak skuteczny. On oczekuje od nas, ode mnie i od ciebie
że twoja uwaga również będzie skupiona na tym najważniejszym celu, że będziesz
chronił to, co najważniejsze. Diabeł chce byśmy stracili z oczu nasz cel i
używa do tego świata i grzechu, by rozproszyć naszą uwagę. Zamiast być
skupionym na wypełnieniu zadnia, które Pan Jezus nam zlecił, na ewangelizacji,
na misji, na czynieniu uczniami, to diabeł chce skierować nasze serca na
poświęceniu się ziemskim celom, ziemskim ambicjom, wygodzie, pogoni za
przyjemnościami i wieloma innymi rzeczami, które mają za zadanie trzymać nas z
dala od wypełniania posłannictwa. Wiele z tych rzeczy wcale nie musi być jednoznacznie
złych, ale skutecznie mogą przysłaniać nam priorytety, a w ten sposób nasze
życie chrześcijańskie staje się mało efektywne. Piotr gdy napominał Pana Jezusa
w 16 rozdz. Mat., że nie przyjdzie
na Niego śmierć, też nie miał złych intencji, a jednak myślał o tym, co
ludzkie, a nie o tym, co Boże. Podobnie może się stać z nami i wieloma Zborami,
że są tak bardzo skupione na sobie, na
tym co ludzkie iż zapominają że istnieją w tym celu, by nieść przesłanie
ewangelii dla świata. Pan Jezus powiedział, że nie stawia się lampy i nie
zakrywa jej światła, ale wprost przeciwnie, staramy się by światło ewangelii
świeciło dla wszystkich, którzy są wokół nas.
Jak
to określił pewien chrześcijański pisarz, „nie możemy pozwolić na to w naszym
życiu i w naszych Zborach, że z misją chrześcijańską stanie się tak, jak z
przeziębieniem, wszyscy kichają do siebie nawzajem, ale nikt tego nie dostaje,
bo wszyscy już to mają”. Drodzy musimy znaleźć ludzi, którzy nie mają jeszcze
tej choroby, którzy nie zarazili się jeszcze chrześcijaństwem i przekazać im
tego wirusa przez nasze kichanie – tu mam na myśli głoszenie ewangelii i
świadectwo życia.
W
słowach Pana Jezusa możemy również zobaczyć, że z przekazanym nam poselstwem,
to jest trochę tak jak olimpijską sztafetą. Bóg Ojciec posłał syna, Syn posłał
swoich uczniów i nas, my zaś mamy przygotować i posłać innych, którzy będą
zdolni do tego zadania jak ap. Paweł zalecał Tymoteuszowi mówiąc:
2 Tymoteusza 2:2 A co słyszałeś ode mnie wobec wielu świadków,
to przekaż ludziom godnym zaufania, którzy będą zdolni i innych nauczać.
To
więc wobec tego możemy zapytać jakie mamy plany, jaką mamy strategię, co
zrobimy z powierzonym nam zadaniem? Po to tutaj jesteśmy, to jest cel mojego i
twojego życia jeśli jesteś chrześcijaninem, by uwielbiać naszego Boga i Pana
Jezusa Chrystusa, a wiemy że uwielbienie dokonuje się przez posłuszeństwo, co
oczywiście ma ogromy wpływ na nasz wzrost duchowy.
Mamy zwiastować Jego poselstwo
Zauważmy
również, że Jezus posyła nas tak jak Ojciec Go posłał, jak mówiłem wcześniej
Chrystus nie miał iść z jakimś swoim prywatnym poselstwem, ale miał jedynie
głosić i czynić to co Ojciec mu kazał. W Ew. Jana Pan Jezus 38 razy wskazuje na to, że został
posłany i Jego nauka nie pochodzi od Niego ale od Boga. Podobnie jest z nami,
zostaliśmy wysłani przez Jezusa Chrystusa nie ze swoim poselstwem, ale z Jego
posłaniem. Oczywiście Jezusowa misja odkupienia świata na Krzyżu się zakończyła,
ale my jesteśmy wysłani by rozpowszechniać tą informację na całym świecie. My nie
mamy nic wymyślać, nie mamy wymyślać czegoś nowego, jakiejś nowej ewangelii,
czy nowego objawienia, ale jesteśmy kontynuatorami Jego misji, Jego świadkami.
Czasami mam wrażenie ze się dwoimy i troimy, by ewangelię dopasować do
dzisiejszego odbiorcy. Chodzi o to, że mamy pokusę by pewnych trudnych rzeczy
nie powiedzieć, a inne bardziej zaakcentować. Mamy pokusę by unikać wezwania do
upamiętania lub nie mówić o potępieniu, a bardzo akcentować miłość Bożą i
obietnice rozwiązania wszystkich doczesnych problemów, gdy ktoś pójdzie za
Chrystusem. Mamy pokusę, by bardziej mówić o tym, by być dobrym i moralnym
człowiekiem, bo przecież nikt się temu nie będzie sprzeciwiał, a unikać
mówienia o Krzyżu z którego wynika, że wiara w Chrystusa jest jedyną drogą do
pojednania z Bogiem. I pewnie moglibyśmy znaleźć jeszcze kilka takich prób
pogodzenia ewangelii ze światem. Nie róbmy tego! Wolność jedynie mamy w tym, by
przekazać ewangelię w sposób jasny i zrozumiały w stosunku do danej kultury,
jednak nie wolno nam poselstwa zmieniać, czy ulepszać po naszemu. Po prostu
głośmy tą starą dobrą ewangelię, która wymaga upamiętania, wiary w Jezusa,
noszenia Krzyża i daje gwarancje życia
wiecznego dla wszystkich dzieci Bożych. Weźmy sobie do serca słowa które
napisał ap. Paweł do Rzymian w 1 rozdz. listu, że nie wstydzi się ewangelii, bo
właśnie w niej jest moc do zbawienia każdego kto w nią wierzy (Rzym 1,16). Natomiast w liście do
Koryntian 15 rozdz. jest powiedziane
że ewangelia działa wtedy, kiedy zachowujemy ją tak, jak ją nam przekazał
Chrystus i apostołowie (1 Kor 15,2).
Jeśli zaczniemy przy niej majstrować, coś do niej dodawać lub coś z niej
ujmować, to straci ona swoją świeżość, swój blask, a przede wszystkim swoją
moc. Pamiętajmy że dobra nawiana jest zarówno tym, co czynimy jak i tym w co
wierzymy. Chodzi mi o to, że z właściwej wiary rodzi się dobra praktyka, a ze
złej doktryny zawsze wynikają złe czyny.
Też
warto zwrócić uwagę jak ewangelista Jan przedstawia posłanie Chrystusa i nasze,
gdy Jezus mówi o swoim posłaniu to Jan używa słowa apostello, które oznacza
konkretną zleconą misję w sensie oficjalnym. Jezus jest posłany przez Ojca z
nieba jako odwieczny Boży Syn mający chwałę przed wcieleniem. Ojciec nie wysyła
Syna po Jego narodzinach, ale Jezus rodzi się jako człowiek, staje się
człowiekiem, bo został posłany. W ten sposób przedstawia swoją misję jako jedynie
trwałą, którą otrzymał od Ojca i która jest fundamentem dla dalszego
zwiastowania i wszelkiej późniejszej misji.
Natomiast
gdy jest mowa o naszym posłaniu, to Jan używa słowa pempō,
które oznacza posłać w sensie
bardziej ogólnym, czyli nie otrzymujemy żadnej nowej misji, jedynie kontynuujemy
misje Pana Jezusa Chrystusa. Jak to określił ap. Paweł zostaliśmy powołani, by
do posłuszeństwa wiary przyprowadzić wszystkie narody (Rzym 1,5).
I
wtedy gdy zachowujemy Jego słowo, gdy zachowujemy Jego poselstwo możemy liczyć
na to, że Pan przyzna się do nas. On mówi do uczniów dając im to wielkie i
odpowiedzialne zadanie „Pokój wam”.
Inaczej mówiąc, nie bójcie się, zostaliście wybrani przez Boga i Bóg jest z
wami. Niech was nie przeraża to, co mam wam do powiedzenia, to, co chce wam
powierzyć i gdzie chce was posłać. Choć zadanie jest ogromne, to Jezus przekazuje
uczniom swój autorytet, przekazuje im Ducha św. i obietnice, że wtedy kiedy
będziemy posłuszni temu nakazowi, to będziemy cieszyć się w wyjątkowy sposób
Jego obecnością i będzie się do nas przyznawał.
Wszyscy
pewnie znamy wielki nakaz misyjny z 28 rozdz. Ew Mateusza, gdzie
zmartwychwstały Pan Jezus mówi do uczniów:
Mateusza 28:18 A Jezus przystąpiwszy, rzekł do nich te
słowa: Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi.
19
Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca
i Syna, i Ducha Świętego,
20
Ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z
wami po wszystkie dni aż do skończenia świata.
On
mówi idźcie, idźcie do świata w moim autorytecie, nie bójcie się, a wtedy kiedy
pójdzie, kiedy zdobędziecie się na odwagę, kiedy zaczniecie rozgłaszać to
poselstwo, kiedy otworzycie swoje usta i zaczniecie działać w moim imieniu, to
zobaczycie że Ja jestem z wami. I wiemy że tak się dzieje, wiemy że gdy
zwiastujemy Chrystusa, zwiastujemy ewangelię dajemy możliwość tym którzy ją
słyszą doświadczyć przemieniającej mocy Ducha Św. Chciałbym wam podać pewien
przykład jak ja doświadczyłem i doświadczam tej mocy, gdy dziele się
przesłaniem ewangelii. Pewnego dnia, gdy na sercu miałem wielką radość z
obecności Jezusa w moim życiu postanowiłem odwiedzić mojego kolegę ze szkoły,
znajomego. Tam przy herbacie zacząłem mu opowiadać o Chrystusie, o moim
zbawieniu i o tym, że Chrystus za niego umarł i może go zbawić jeśli w Niego
uwierzy. W pewnym momencie ten mój kolega zaczął przy mnie płakać, wycierać łzy
i mówił: „ja nie wiem co się ze mną dzieje” „ja nie wiem co się ze mną dzieje”.
A ja wtedy powiedziałem, że to Chrystus dotyka Jego serca, że to Chrystus go
wzywa by za nim poszedł. Jednak On nie zrobił tego, nie nawrócił się, ale wiem
że Pan Jezus był ze mną w tamtej chwili i zawsze jest z nami, gdy jesteśmy
posłuszni Jego rozkazom.
Pewnie
wielu z nas słyszało lub oglądało taki film jak mission impossible – niewykonalna,
niemożliwa misja z popularnym aktorem Tom Cruise. Patrzymy na taki film na tego
aktora i podziwiamy tego człowieka za przyjęcie misji i wszelkie związane z nią
ryzyko. Prawda jest taka, że zazdrościmy temu człowiekowi, ponieważ jest on
gotowy przeżyć swoje życie na krawędzi i wykorzystać je, by doświadczyć coś
wyjątkowego. Jest gotowy podjąć ryzyko, aby mógł być bohaterem, który ratuje
życie ludzi przed wrogiem.
Dzisiaj
każdy z nas może być prawdziwym bohaterem, każdy z nas może dzisiaj uczynić to
samo dla Pana Jezusa i ludzi wokół was. Możemy wyratować ludzi od piekła i
władzy szatana i przyprowadzić ich do Boga. Po prostu musimy być gotowi podjąć
ryzyko - zaakceptuj misję - wydostań się ze strefy swojego komfortu i
prawdziwie służ dalej Panu Jezusowi ze świadomością, że tak jak Jego posłał
Ojciec, tak On posyła ciebie. Amen
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz