14.05.2024

Najbardziej znany wiersz z Biblii Ew Jana 3,16 – 21

 


Dzisiaj zajmiemy się jednym z najbardziej znanych wierszy z Pisma Św, który często wybrzmiewa przy różnych okazjach, a mianowicie Jana 3,16 Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny.

Czytałem kiedyś świadectwo jednego pastora, który prowadził pogrzeb i na programie nabożeństwa żałobnego był wydrukowany ten wiersz, ale pominięto tam słowa „nie zginął”, a podkreślono jedynie miłość Boga do ludzi. Gdy ten pastor, to zauważył poszedł zwrócić uwagę rodzinie i domowi pogrzebowemu, którzy zajmowali się organizacją uroczystości – pewnie średnio im się to podobało. Świat wolałby bardziej słuchać o miłości Boga niż Jego sądzie.

 Przyglądając się temu fragmentowi Pisma nie możemy zapomnieć, że jest on umieszczony w kontekście rozmowy Pana Jezusa z Nikodemem - faryzeuszem, który zaniepokojony kwestią swego zbawienia przychodzi do Jezusa w nocy, by o tym z nim rozmawiać.

Wciąż trwa dyskusja między biblistami, gdzie kończą się słowa Pana Jezusa w rozmowie z Nikodemem, a zaczyna się komentarz Jana apostoła. Wielu badaczy jest zgodnych, że słowa Pana Jezusa kończą się na 15 wierszu. Przemawiałoby za tym, że Jezus jest w 16 wierszu nazwany synem jednorodzonym, gdzie nigdy tak się sam nie określa, a często mówi o sobie, że jest Synem Człowieczym. Ponadto Pan Jezus często używał słowa „Ojciec” gdy odnosił się do Boga, a w 16 wierszu jest użyte słowo Bóg.

Więc fragment od 16 wiersza jest dalszym wyjaśnieniem Jana apostoła, czym jest nowe narodzenie z Ducha Św. Jak wiemy Pan Jezus powiedział Nikodemowi, który był faryzeuszem i gorliwym wykonawcą prawa nadanego Izraelowi przez Mojżesza, że przez przestrzeganie przykazań nie może otrzymać życia wiecznego, zbawienie nie jest za ludzkie zasługi. Nikodem, by wejść do Królestwa Bożego musi narodzić się na nowo z Ducha Św. i nie tylko on, ale każdy kto chce być zbawiony. Wypowiedz Jezusa odnośnie nowego narodzenia jest mało jasna dla Nikodema, dopytuje, bo nie rozumie czym są nowe narodziny o których mówi Pan Jezus. Wtedy Chrystus tłumacząc mu przywołuje miedzianego węża na drzewcu, którego Mojżesz uczynił na pustyni, gdy Bóg zesłał plagę kąsających węży na Izraelitów za nieposłuszeństwo (Ks. Liczb 21). Wystarczyło, że ktoś spojrzał na tego węża i od razu był zdrowy. Podobnie jak Izraelici patrzyli na uczynionego węża, by być wolnymi od śmiertelnego jadu, tak człowiek z wiarą musi spojrzeć na Chrystusa, by być wolnym od winy za swój grzech. Czyli nowe narodzenie, które jest niezbędne by wejść do Królestwa Bożego nie następuje w wyniku starań człowieka, ale przez wiarę Chrystusa. To przez wiarę w Chrystusa otrzymujemy Ducha Św., przebaczenie grzechów i życie wieczne, co czyni nas nowymi ludźmi i dziećmi Bożymi. Dla Nikodema i każdego Żyda musiał być to niemały szok. Wiemy jak później Żydzi sprzeciwiali się apostołowi Pawłowi, który wszędzie uczył, że żaden człowiek nie zostanie usprawiedliwiony ze swoich grzechów na podstawie przestrzegania prawa Bożego, ale tylko przez zaufanie Jezusowi jako swojemu Zbawicielowi. 

Następnie apostoł Jan dalej tłumaczy tą kwestię, że tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny.

Właściwie dla Żydów dalsze słowa apostoła Jana są jeszcze bardziej szokujące, bo Jan nie mówi tylko o miłości Boga do Żydów, nie mówi tylko, że Bóg dał szanse zbawienia swemu narodowi wybranemu, ale mówi, że Bóg miłuje cały świat i posłał do tego zgubionego i grzesznego świata swego syna, dając światu szansę na ratunek.

Niektórzy mają z tym problem jak Żydzi i mówią, jak to Bóg może miłować cały świat, jak może miłować upadłych złych ludzi. Więc próbują ograniczyć miłość Boga tylko do wybranych, że słowa „ Bóg umiłował świat” oznaczają tych, którzy mają się nawrócić na całym świecie, a nie wszystkich ludzi.

Lecz nic takiego nie jest tu napisane, nie jest napisane, że miłość Boga odnosi się tylko do wybranych, ale do całego świata, do wszystkich ludzi.

Podobnie mówi apostoł Paweł w liście do Tytusa 3.4

Tytusa 3:4  Ale gdy się objawiła dobroć i miłość do ludzi Zbawiciela naszego, Boga,

Bóg nie kocha tylko swoich wybranych, ale ma pewien zakres miłości, miłosierdzia do wszystkich ludzi na całym świecie - nawet najgorszych grzeszników, bo oni również są Jego stworzeniem choć zbuntowanym. Mało tego, Bóg okazuje zatwardziałym i zbuntowanym grzesznikom nawet jeśli nie chcą się upamiętać i nigdy się nie upamiętają łaskę na tym świecie przez to, że ich toleruje, przedłuża ich życie, karmi, daje im słońce i deszcz. Takie zrozumienie potwierdzają słowa z Ew. Łukasza kiedy Bóg każe swoim dzieciom miłować swoich nieprzyjaciół, bo właśnie nasz Bóg taki jest – On kocha nawet swoich wrogów.

Łukasza 6:35  Ale miłujcie nieprzyjaciół waszych i dobrze czyńcie, i pożyczajcie, nie spodziewając się zwrotu, a będzie obfita nagroda wasza, i synami Najwyższego będziecie, gdyż On dobrotliwy jest i dla niewdzięcznych, i dla złych.

Oczywiście Boża miłość do zatwardziałych grzeszników, nie jest taka sama jaką Bóg ma do swoich dzieci. Swoje dzieci Pan obdarza szczególnym rodzajem miłości i są wyjątkowym obiektem Jego troski.

Musimy również sobie uświadomić, że Boża miłość do grzeszników nie oznacza, że Bóg się na nich nie gniewa, czy ich nie nienawidzi z powodu ich grzechów. W naszym ludzkim zrozumieniu często przeciwstawiamy sobie miłość i nienawiść, ale w Bożym charakterze Bóg może w tym samym czasie żywić jedno i drugie uczucie.

Dość znany pastor John MacArthur powiedział tak w swoim komentarzu do tego fragmentu:

„Bóg w prawdziwym i szczerym sensie nienawidzi niegodziwych z powodu ich grzechu; jednakże w prawdziwym i szczerym sensie ma On także dla nich współczucie, litość, cierpliwość i prawdziwe uczucie ze względu na Swoją kochającą naturę”.

Jak mniemam również w liście Pawła do Tymoteusza jest wyrażona myśl o Bożej miłości do wszystkich ludzi, czytamy że Bóg chce „aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” 1 Tym 2,4.

Bóg nie chce żeby ktokolwiek zginął, On nie ma upodobania w śmierci grzesznika, raczej wzywa ludzi do upamiętania i chce, by każdy żył.

To więc Bóg posyła swego Syna do całego świata, do wszystkich grzeszników. Jego ofiara ma moc, żeby zbawić każdego człowieka, ale każdego kto uwierzy. To że Bóg umiłował cały świat dając mu syna, nie oznacza, że wszyscy będą zbawieni. Jak czytamy w naszym fragmencie zbawieni będą tylko ci, którzy upamiętają się ze swoich win i przyjmą Chrystusa - uwierzą w Niego. Gdy jest tutaj mowa o wierze, to chodzi o wiarę zbawczą, która sprawa Nowe Narodzenie z Ducha Św. A jeśli w niego uwierzą mówi Pismo, nie zginą, nie pójdą na zatracenie. Czyli Bóg daje swego syna, bo chce nas uratować od potępienia, od piekła, które się słusznie należy każdemu człowiekowi za Jego winy, bo wszyscy zgrzeszyli mówi Słowo Boże w Rzymian 3,23 i pozbawieni są chwały Bożej. Oznacza to, że wszyscy obraziliśmy swoimi grzechami Boga, i wszyscy  są winni wobec Niego i potrzebują ratunku którym jest Jezus Chrystus. On jest jednorodzonym, czyli jedynym, wyjątkowym Bożym Synem posłanym przez Boga, by umrzeć za grzechy świata.

Nie ma ucieczki dla żadnego człowieka od Bożego sądu i zatracenia jak tylko przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Niestety coraz częściej słyszę nawet z ust osób, którzy są dość znani w Kościele ewangelicznym i nauczają od wielu lat negacje piekła i podważanie tej doktryny lub rozwadnianie jego grozy. Mówią, że może i piekło jest, ale nie będą to wieczne straszne cierpienia jak wielu myśli. Jednak Pan Jezus nie pozostawiał nam wątpliwości, mówił wyraźnie, że piekło to straszne miejsce, gdzie jest płacz, ból i cierpienie.

Motywacją Boga do posłania Chrystusa widzimy w 17 wierszu nie był sąd, czy Jego gniew, ale chęć ratunku dla ludzi i Jego miłość do ludzkości. Pomimo zepsucia rodzaju ludzkiego Bóg ciągle chce okazać swe miłosierdzie i łaskę oraz pragnie  wyratować ludzkość od swego sprawiedliwego gniewu, który nadciąga na świat. Żydzi oczekiwali, że jak przyjdzie Mesjasz to będzie sądził i ukarze wszystkich pogan, a wywyższy naród wybrany. W ich pojęciu tylko Żydzi mieli otrzymać przebaczenie i miłosierdzie ze względy na ich pochodzenie i przymierza jakie mieli z Bogiem. Uważali, że Chrystus przyjdzie, by oni mogli zapanować nad światem.  Tutaj Jan prostuje to myślenie, Jezus za pierwszym razem nie przyszedł, by sądzić, ale przyszedł, by zbawić. Uczniowie Jezusa długo tego nie rozumieli, ewangelista Łukasz daje nam tego świadectwo, gdy w drodze nie przyjęto Jezusa w jakimś miejscu, a wtedy apostołowie chcieli je zniszczyć.

Zwróćcie uwagę na ten fragment i odpowiedź Jezusa

Łukasza 9:54  A gdy to widzieli uczniowie Jakub i Jan, rzekli: Panie, czy chcesz, abyśmy słowem ściągnęli z nieba, który by ich pochłonął, jak to i Eliasz uczynił?

55  A On. obróciwszy się, zgromił ich i rzekł: Nie wiecie, jakiego ducha jesteście.

56  Albowiem Syn Człowieczy nie przyszedł zatracać dusze ludzkie, ale je zachować.

 Podobnie mówi Pan Jezus w Ew. Jana w 12 rodz.

Jan 12:47  A jeśliby kto słuchał słów moich, a nie przestrzegał ich, Ja go nie sądzę; nie przyszedłem bowiem sądzić świata, ale świat zbawić.

Później mówi, że Słowo będzie go sądzić w dzień ostateczny,  czyli w dzień kiedy Jezus powróci, za drugim razem - wtedy przyjdzie na sąd.

Również w Ew. Łukasza 19,10 czytamy, że Syn człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło. Ci którzy uwierzą Pana Jezusa, odpowiedzą na wezwanie Ewangelii, upamiętają się i zaufają Chrystusowi jako swemu Zbawicielowi nie będą sądzeni mówi 18 wiersz. „Kto wierzy w Niego nie będzie sądzony”. Nie będzie sądzony, bo w miejsce człowieka wierzącego został osądzony Pan Jezus na Krzyżu. Człowiek wierzący, narodzony z Ducha Św. nie musi obawiać się sądu ostatecznego i potępienia.  

Podobnie powiedział ap. Jan w 5 rodz.

Jan 5:24  Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto słucha słowa mego i wierzy temu, który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie stanie przed sądem, lecz przeszedł z śmierci do żywota.

Zwróćmy uwagę, ze apostoł kolejny raz mówi, że wierzący nie staną na sądzie ostatecznym, bo przeszli ze śmierci do żywota. Bóg nie ma za co potępić nowonarodzonych chrześcijan, bo w ich miejsce Pan Jezus został potępiony. Zawisł na Krzyżu za nas, wziął na siebie Boży gniew, który należał się nam i w ten sposób zaspokoił słuszne żądania Bożej sprawiedliwości. Dzięki ofierze Jezusa Bóg wobec wierzących może okazać się święty i sprawiedliwy i może ich zbawić – darować im grzechy. Inaczej nie byłoby to możliwe, musiałby ich ukarać.

Tu warto podkreślić, że to iż wierzący nie staną na sądzie ostatecznym, nie oznacza, że w ogóle nie będą sądzeni. Słowo Boże mówi, że wierzący staną na sądzie Chrystusowym i Jezus osądzi nasze uczynki dokonane w Ciele jak mówi ap. Paweł w liście do Koryntian. W zależności od tego jak pełniliśmy swoją służbę dla Boga taką dostaniemy nagrodę.

2 Koryntian 5:10  Albowiem my wszyscy musimy stanąć przed sądem Chrystusowym, aby każdy odebrał zapłatę za uczynki swoje, dokonane w ciele, dobre czy złe.

Następnie Jan mówi w dalszej części 18 wiersza, że jeśli ktoś nie wierzy już jest osądzony dlatego, że nie uwierzył w Imię jednorodzonego Syna Bożego.

Wielu ludzi nie chce uwierzyć w Jezusa, uważają że żyją wystarczająco dobrym życiem, by Bóg przyjął ich do swego Królestwa, albo mówią, że są dobrymi ludźmi i nic złego ich nie spotka i niczego nie muszą się obawiać. Jednak nie zdają sobie sprawy, że już są osądzeni, a ich dobre uczynki i dobre życie ile tego, by nie było nie ma przed Bogiem bez Chrystusa żadnego znaczenia. Część ludzi myśli, że w niebie jest jakaś waga i gdy pójdą przed Boży sąd, to Bóg na tej wadze położy ich dobre uczynki i złe i w zależności na którą stronę waga się przechyli taki będzie wyrok. Nie, nie ma czegoś takiego, nasze dobre uczynki nie anulują naszych grzechów i jak czytamy wyrok o potępieniu czy zbawieniu zapada nie w niebie tylko tu na ziemi. Zależy on od tego, co uczyniliśmy z Chrystusem jeśli, go nie przyjęliśmy już jesteśmy potępieni, bo byliśmy potępieni. To nie jest tak, że człowiek ma czystą kartę, Biblia mówi, że rodzimy się w grzechu i w grzechu żyjemy, dlatego potrzebujemy Zbawiciela którym jest Pan Jezus.

Powiem jeszcze jedną rzecz, odrzucenie Chrystusa, odrzucenie Bożej łaski i miłosierdzia i zdanie się na siebie samego w swoim zbawieniu jest największym grzechem ze wszystkich, bo taki człowiek komunikuje Bogu, że Bóg nie ma racji dając nam zbawienie w Jezusie i w ten sposób czyni z Boga kłamcę. Wszystkie grzechy mogą być ludziom wybaczone jeśli tylko uwierzą, ale odrzucenie Jezusa nie może być wybaczone, jest to grzech przeciwko Duchowi Św. i nigdy nie będzie odpuszczony.

Ap. Jan w pierwszym swoim liście mówi tak

1 Jana 5:10  Kto wierzy w Syna Bożego, ma świadectwo w sobie. Kto nie wierzy w Boga, uczynił go kłamcą, gdyż nie uwierzył świadectwu, które Bóg złożył o Synu swoim.

Prawdziwym problemem nie jest to, że ludzie są grzesznikami, ale to, że odrzucają Jezusa, który został posłany, by ich odkupić i wymyślają swoje sposoby usprawiedliwienia z win. Czyniąc w ten sposób obrażają Boga, bo uważają, że to, co oni mogą zrobić dla swego zbawienia jest lepsze i bardziej wartościowe niż to, co uczynił Bóg w Chrystusie.

A dlaczego ludzie odrzucają Chrystusa? Mamy to napisane w 19 wierszu.

Z tego fragmentu dowiadujemy się, że jest tylko jeden powód dla którego ludzie nie wierzą, tym powodem jest ich grzech. Ap. Jan mówi że odrzucają światłość w Jezusie, bo bardziej miłują ciemność. Oczywiście ludzie zawsze mają swoje osobiste wymówki, by nie wierzyć. Twierdzą, że to jeszcze nie czas, że jestem za młody, że mam dużo obowiązków, że nie mam czasu na wiarę, bo praca, szkoła, ślub, że nie interesują się religią, że nie można znaleźć prawdy, bo jest wiele różnych religii. Ale tak naprawdę powód jest tylko jeden, grzesznik kocha swój grzech i chce żyć po swojemu. Nie chce, by Bóg cokolwiek zmieniał w Jego życiu, nie chce by jego nieprawość była oświetlona przez Jezusa. Więc szuka wymówek dla swojej niewiary i każda dla niego jest dobra, by tylko nie przyjść do Zbawiciela. Słuchajcie, problemem nie jest brak wiedzy, ale miłość do nieprawości. Ci którzy odrzucający Jezusa i są szczerzy, to mówią wprost, że gdyby się nawrócili wiele rzeczy musiałoby się w ich życiu zmienić, a oni tego nie chcą. W związku z tym, często oskarżają Kościół, mają zarzuty w stosunku do Biblii i wykrzywiają jej treść, by tak przedstawić jej przesłanie żeby pasowała ona do ich światopoglądu.

W 20 wierszu apostoł jeszcze bardziej to podkreśla, że każdy kto źle czyni, każdy kto miłuje swoją niemoralność, nienawidzi światłości i nie zbliża się do niej, aby nie ujawniono jego uczynków.

Taki człowiek zawsze ucieka przed konfrontacją z ewangelią, nie chce stanąć z nią twarzą w twarz, ale szuka różnych rzeczy za którymi może się schować i wciąż usprawiedliwiać swoją nieprawość. Zobaczmy również, że Jezus chce nas skonfrontować z naszym grzechem, bez tego nie ma prawdziwego nawrócenia. Niestety czasami możemy nie pomagać ewangelii, bo unikamy tego tematu, nie pozwalamy ludziom przyjść do Jezusa z powodu ich grzechów. Ale możemy im komunikować, żeby ktoś przyszedł do Jezusa bo otrzyma cel i sens życia, czy Jezus uczyni go szczęśliwym lub bogatym albo radosnym, a może rozwiąże twoje problemy. Ale jeśli ludzie jedynie z takich powodów przychodzą do Zbawiciela i nie chcą uprać się ze swoim grzechem, to czyni ich fałszywie nawróconymi. Mogą być ochrzczeni, mogą być w kościele, mogą przystępować do Wieczerzy Pańskiej, a nawet udzielać się w zborze i jednocześnie mogą nie być zbawionymi. Pan Jezus przede wszystkim chce zająć się moim grzechem, najpierw go oświetlić, pokazać mi w jakim jestem duchowym miejscu, jak jestem bardzo zepsuty, następnie chce doprowadzić mnie do pokuty, a później chce mnie oczyścić, przebaczyć, przemienić i obdarować życiem wiecznym. Bez zajęcia się naszym grzechem, nie będzie żadnego nowego narodzenia w twoim i moim życiu, nie będzie żadnego nowego życia, pozostanie stary człowiek tylko trochę przypudrowany i udający wierzącego.

Spójrzcie teraz na ostatni wiersz 21

Zobaczmy, czego pragną ludzie, którzy naprawdę wierzą? Oni zbliżają się do światłości, tacy ludzie chcą się karmić Słowem Bożym, chcą wiedzieć więcej, chcą poznawać Boga, chcą być w społeczności kościoła, bo chcą się upewnić i wzmocnić w przekonaniu, że pragnienie i zainteresowanie ewangelią jakie mają wypływa z działania Boga.

Więc chciałem zadać pytanie, czy zbliżamy się do światłości którą Jest Jezus, by wyzwolił nas z mocy naszych grzechów, czy wolimy pozostać w cieniu? Czy chcemy być konfrontowani ze Słowem Bożym, by upewniać się, że jesteśmy dziećmi Boga, czy raczej niezbyt wygodnie się z tym czujemy? W zależności od tego jakie odpowiedzi padną, to wskazuje na stan naszej duszy, albo jesteśmy w ciemności i wolimy unikać konfrontacji z ewangelią oraz kwestii naszego grzechu, albo światłości i pragniemy poznawać Zbawiciela jeszcze bardziej zbliżając się do Niego.  

Brak komentarzy:

Łączna liczba wyświetleń