17.11.2024

Jezus okrzyknięty królem Jana 6,14 -21

 


Po wielkim cudzie jakim było rozmnożenie chleba, tłum jest zachwycony Panem Jezusem Chrystusem. W 14 wierszu czytamy, że tłum ujrzawszy cud jaki uczynił stwierdzili, że On naprawdę jest prorokiem jaki miał przyjść na świat. Uważali, że jest osobą o której prorokował Mojżesz w Ks. Rodzaju 18,15 gdzie czytamy

Powtórzonego Prawa 18:15  Proroka takiego jak ja jestem, wzbudzi ci Pan, Bóg twój, spośród ciebie, spośród twoich braci. Jego słuchać będziecie.

Mojżesz to powiedział około 1500 lat wcześniej przed przyjściem Jezusa. Żydzi przez całą historię czekali na Mesjasza, który przyjdzie od Boga i przyniesie im wolność oraz dobrobyt. Po tych wszystkich cudach i nakarmieniu ich w Jezusie rozpoznają zapowiadanego Mesjasza i chcą Go obwołać królem. Z ludzkiej perspektywy może się wydawać, że jest to odpowiednia chwila, by Jezus zasiadł na swoim tronie. Ale jak widzimy, gdy Jezus zorientował się, że chcą obwołać go królem usunął się, odszedł na górę, by tam się modlić. Inni ewangeliści dodają nam więcej szczegółów, że zanim odszedł to kazał uczniom jeszcze przeprawić się na drugą stronę jeziora i odesłał lud. Nasuwa się pytanie dlaczego Jezus nie chciał, by tłum obwołał go królem? Dlaczego nie skorzystał wydaje z tak fantastycznej okazji, by zatriumfować?

Drodzy, nie chciał by obwołali go królem, bo chcieli to uczynić z niewłaściwych motywacji. Tak naprawdę nie chcieli, by był królem w ich sercach, nie chcieli Zbawiciela od grzechu, ale chcieli mieć króla, który będzie ich karmił, uzdrawiał i wyzwoli spod władzy Rzymu, a oni będą mieli sielskie życie, żyjąc nadal w swoich grzechach. Jezus nie był i nie jest zainteresowany, by być królem na nasze usługi. Jezus nie był i nie jest zainteresowany, by być królem, którego możemy wykorzystać do swoich osobistych celów. A niestety wielu chce mieć właśnie takiego króla w Jezusie, aby On spełniał oczekiwania i zachcianki, a jak nie robi tego, to ludzie odwracają się od Niego albo są na niego źli.

I zobaczmy, co się dzieje, gdy ludzie chcą w taki instrumentalny sposób traktować Pana Jezusa i uważają, że mogą decydować o tym jak On powinien się zachowywać i co robić. Gdy ktoś chce tak postępować wobec Chrystusa, to Jezus odsuwa od takiego człowieka, czy od takiego kościoła jak czyni to w naszym tekście. Naprawdę, to jest obrzydliwe, gdy ludzie mają odwagę rozkazywać Bogu i uważają, że On jest na ich usługach i będzie spełniał ich wolę. Nie, Bóg jest suwerenny, nasz Pan jest suwerenny i nie pozwoli sobą manipulować i nie uczyni niczego, co nie jest zgodne z Jego wolą i z wolą Jego Ojca. Nie da się przekonać Boga do naszych pomysłów i naszej wizji życia i wizji świata, albo chcemy spełniać w posłuszeństwie Jego wolę zawartą w Bożym Słowie i wtedy będzie z nami, albo żyjemy po swojemu i odsunie się od nas.  Jakże często Bóg przedstawiany jest przez różne kościoły, organizacje i osoby jako ktoś, kto będzie z nimi i będzie im błogosławił niezależnie od tego jak oni żyją, jak się zachowują, co czynią, jakby mieli jakiś monopol na Boga, jakby On był ich niewolnikiem. Widać to w Kościele Rzymskokatolickim, widać to w ruchu charyzmatycznym, w kościołach, które chcą się dostosowywać do tego świata i mieć Boga po swojej stronie.

W 16 rozdz. Ew. Mateusza Pan Jezus zapytał się uczniów za kogo ludzie Go uważają, co o Nim mówią i za kogo uczniowie Go uważają, a wtedy Szymon Piotr powiedział o Jezusie, że On jest Chrystusem – Synem Boga Żywego. A wtedy Pan Jezus zaczął im mówić, że musi być wydany w Jerozolimie, umęczony i zabity, a po trzech dniach zmartwychwstanie. Apostoł Piotr słysząc to zaczął upominać Pana, żeby nie mówił tak, że nigdy nie przyjdzie na Niego coś takiego i wtedy Jezus powiedział Mu

Idź precz ode mnie, szatanie! Jesteś mi zgorszeniem, bo nie myślisz o tym, co Boskie, lecz o tym, co ludzkie (Mat 16,23).

Piotr miał własne oczekiwania do Jezusa podobnie jak nakarmiony tłum, co Jezus powinien robić i jak się zachowywać, ale Pan nie pozwolił na to, by czynić wolę Piotra, czy kogokolwiek innego, a jedynie  wolę swego Ojca.

On również nie będzie czynił tego, co ja chce, czy ty, ale wzywa nas do pełnienia Jego woli, bo tylko w ten sposób przyniesiemy Mu chwałę i dojdziemy do Królestwa Bożego.

Jakiego w Jezusie chcesz mieć Króla, czy takiego któremu chcesz służyć, czy takiego, który ma spełniać twoje życzenia i zachcianki? Ten pierwszy prawdziwie nas zbawi i będzie z nami po wszystkie dni naszego życia. Ten drugi natomiast, będzie jedynie wytworem naszej wyobraźni, a w końcu rozczarujemy się i odejdziemy jak wiele osób z tego tłumu pod koniec 6 rozdz. Ew. Jana. 

Wydaje się, że jest jeszcze jeden powód dla którego Pan Jezus nie chciał, by tłum obwołał go królem. Oni chcieli go uczynić królem politycznym ludzkiego królestwa, bez Krzyża i bez cierpienia, ale wtedy nie mógłby się stać Zbawicielem świata. On miał być wywyższony przez Boga jako Królów Król i Panów Pan, ale przez śmierć Krzyżową i Zmartwychwstanie, by zasiąść na wiecznym tronie i by zginało się przed Nim każde kolano i każdy Język wyznawał Go jako Pana. W rzeczywistości ta próba obwołania go królem była także dla Niego pokusą podobną do tej jaką przedstawił mu diabeł w 4 rozdz. Ew. Mateusza pokazując mu wszystkie królestwa świata i proponując, że da Mu je pod warunkiem, że upadnie i złoży mu pokłon. Ew. Mateusza uzupełnia, że Pan udał się na górę, by tam się modlić.

Zwróćmy uwagę że sukcesy duchowe mogą być równie niebezpieczne jak upadki. Jeśli nie trwamy w społeczności z Bogiem, to możemy szybko odbierać Bogu chwałę i pysznić się naszym powodzeniem, co z kolei prowadzi do ruiny duchowej. Jezus nie poszedł z tłumem świętować wielkiego sukcesu rozmnożenia chleba, ale udał się na górę na modlitwę, by mieć społeczność z Ojcem i w pokorze zachować swoje serce oraz mieć siłę odeprzeć wszelką pokusę zastania królem wcześniej niż to zaplanował dla Niego Ojciec.  

Następnie uczniowie zeszli nad Jezioro i prawdopodobnie przez jakiś czas czekali na Pana Jezusa, który modlił się na górze. Czekali, czekali, ale On nie przychodził  i już się ściemniało więc postanowili sami przeprawić się przez Jezioro Galilejskie do Kafarnaum. Jednak okazało się, że przeprawa nie jest tak szybka i łatwa jak im mogło się wydawać, bo morze się burzyło i mieli przeciwny wiatr. Nasz tekst mówi, że przewiosłowali około 25-30 stadiów, co daje mniej więcej 5 kilometrów od brzegu i zajęło im to kilka ładnych godzin. Z pewnością byli już bardzo wyczerpani i zmęczeni, a do brzegu mieli jeszcze sporą odległość, bo dopiero przepłynęli około połowę drogi i być może zastanawiali się, czy nie zawrócić z powrotem. Oprócz zmęczenia towarzyszył im również strach, nie byli pewni jak ta sytuacja się zakończy, choć większość z nich była doświadczonymi rybakami, ale widząc wzburzone Jezioro rozumieli powagę sytuacji. Na domiar złego ich Pana z nimi nie było, pozwolił by zmagali się przez wiele godzin z tymi doświadczeniami.

W końcu zobaczyli Go kroczącego po wodze podczas 4 straży nocnej, czyli od godziny trzeciej do szóstej rano i byli przerażeni. A On powiedział do nich „Ja jestem, nie bójcie się” i zabrali Go chętnie do łodzi, a łódź od razu cudownie przybiła do brzegu. Jan apostoł oszczędza nam jeszcze kilku szczegółów z tej historii. Ew. Mateusz jeszcze wspomina, że gdy Go zobaczyli, to Piotr powiedział do Pana, że jeśli jest to On, żeby powiedział do Piotra, by ten mógł do niego przyjść po wodzie, a Pan powiedział „Przyjdź” i Piotr wyszedł z łodzi i chodził po wodzie, ale gdy się przestraszył wichury, to zaczął tonąć, a wtedy Jezus wyciągnął go, przyprowadził do łodzi, a wiatr ustał.

Jest tutaj kilka ważnych dla nas lekcji. Po pierwsze widzimy, że Pan Jezus czasami pozwala na różne doświadczenia w naszym życiu jak pozwalał, by uczniowie zmagali się z wiatrem i falami przez wiele godzin. Pan Jezus mógł przyjść wcześniej i uratować ich, ale nie zrobił tego, bo chciał przez doświadczenia pracować nad ich charakterem i wiarą,  a także, by uczniowie bardziej Go poznali. Oni zmagali się z wiatrem i morzem oraz mieli obawy o własne życie. Nasze doświadczenia mogą być inne, ale równie dla nas trudne. Niektórzy z nas są zmuszeni lub będą zmuszeni zmagać się z chorobą, czasami bardzo ciężką. Inni znowu muszą stawić czoło prześladowaniem, nie raz we własnym domu od swojej rodziny lub sąsiadów. Jeszcze inni zmagają się z kryzysem finansowym w swoim życiu, brakiem pracy, ktoś inny z problemami emocjonalnymi, ktoś z wątpliwościami, czy trudną sytuacją rodzinną i problemami małżeńskimi. I chcielibyśmy, gdy tego doświadczamy żeby Pan szybko zareagował, żeby coś zrobił, zastanawiamy się dlaczego czeka i dlaczego pozwala byśmy przechodzili taką próbę w swoim życiu. Być może wtedy jesteśmy rozdrażnieni albo sfrustrowani biernością Jezusa, modlimy, ale nadal nic się nie dzieje. Możemy mieć wrażenie, że Bóg bezczynnie poprzygląda się naszym zmaganiom jak w przypadku uczniów.

Ale Pan czeka z pomocą do odpowiedniej chwili, bo chce żeby nasze doświadczenie kształtowało nasz charakter i prowadziło nas do głębszego poznania Chrystusa.

1 Piotra 1:6  Weselcie się z tego, mimo że teraz na krótko, gdy trzeba, zasmuceni bywacie różnorodnymi doświadczeniami,

7  Ażeby wypróbowana wiara wasza okazała się cenniejsza niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane, ku chwale i czci, i sławie, gdy się objawi Jezus Chrystus.

 A na innym miejscu Słowo Boże mówi

Jakuba 1:2  Poczytujcie to sobie za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie,

3  Wiedząc, że doświadczenie wiary waszej sprawia wytrwałość,

4  Wytrwałość zaś niech prowadzi do dzieła doskonałego, abyście byli doskonali i nienaganni, nie mający żadnych braków.

Doświadczenia w życiu prawdziwych uczniów Chrystusa sprawiają wytrwałość, oczyszczają naszą wiarę, tak że staje wypróbowana i dojrzalsza. W ten sposób wszelkie nasze próby służą nam ku naszemu wiecznemu dobremu i przybliżają nas do Boga mówili list do Rzymian 8,28

Rzymian 8:28  A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia jego są powołani.

Doświadczenia również weryfikują naszą wiarę na ile ona jest prawdziwa. Fałszywi uczniowie pod wpływem doświadczeń odpadają od wiary jak powiedział Pan Jezus w przypowieści o siewcy.

A list do Hebrajczyków 12,11 mówi, że doświadczenia takie nigdy chwilowo nie są przyjemne, ale bolesne, jednak później wydają wspaniały owoc sprawiedliwości, tym którzy zostali przez nie wyćwiczeni.

Ponadto przez to doświadczenie mogli poznać Pana Jezusa bliżej w taki sposób jak nigdy Go jeszcze nie poznali. Zobaczyli Go kroczącego po wodzie i jak ucisza wiatr. Zrobiło to na nich tak wielkie wrażenie, że ewangelista Mateusz mówi, że gdy Jezus wszedł do łodzi, to uczniowie powiedzieli, że On prawdziwie jest Bożym Synem i złożyli mu pokłon.

Często w doświadczeniach naszego życia jeśli wierzymy, odkryjmy poznanie Boga na nowych poziomach, a to z kolei pozwoli nam jeszcze bardziej utwierdzić się w wierze. 

W końcu po wielogodzinnym zmaganiu Jezus przychodzi do nich i okazuje im pomoc. Zwróćmy uwagę, że Bóg nigdy nie opuszcza swoich dzieci. Niekiedy pozwala nam czekać trochę dłużej na ratunek do 4 straży nocnej lub ostatniej chwili, ale w końcu pojawia się ratując ich z opresji.

On zna nas całkowicie, On wie kiedy nam pomóc jak nam pomóc, w jakich okolicznościach się pojawić. Ratuje nas z tych podbramkowych sytuacji byśmy wiedzieli, że nie naszą siłą i mocą pokonaliśmy trudności, ale to On, potężny Bóg w Chrystusie zmiłował się nad nami. Apostoł Paweł też doświadczał podobnych zmagań, aż nauczył się pewnej lekcji w chodzeniu z Bogiem. Zwróćcie uwagę na fragment 2 listu do Koryntian

2 Koryntian 1:8  Nie chcemy bowiem, abyście nie wiedzieli, bracia, o utrapieniu naszym, jakie nas spotkało w Azji, iż ponad miarę i ponad siły nasze byliśmy obciążeni tak, że nieomal zwątpiliśmy o życiu naszym;

9  Doprawdy, byliśmy już całkowicie pewni tego, że śmierć nasza jest postanowiona, abyśmy nie na sobie samych polegali, ale na Bogu, który wzbudza umarłych,

10  Który z tak wielkiego niebezpieczeństwa śmierci nas wyrwał i wyrwie; w nim też nadzieję pokładamy, że i nadal wyrywać będzie.

Paweł wraz z innymi misjonarzami doświadczyli niedaleko Efezu jakiś strasznych utrapień, ponad ludzkie siły, tak że byli pewni iż nadszedł ich koniec. Nie znamy szczegółów tego wydarzenia, ale z pewnością musiało być bardzo ciężko, skoro tak wypróbowany sługa Chrystusa jak Paweł opisuje to, w tak dramatyczny sposób. Ale wtedy kiedy byli przekonani iż dzień śmierci nadszedł, Bóg wyratował ich. Wyratował ich, by okazać swoją Chwałę w jeszcze większy i potężniejszy sposób niż wcześniej. Doświadczając tego ratunku, nikt nie mógł mieć wątpliwości, że uczyniła to Boża ręka, a nie ludzka.

Chrystus zostawił nam wspaniałe obietnice troski i opieki. Jedna z wspanialszych, która mocno dotyka mego serca jest zapisana w Ew. Łukasza

Łukasza 12:32  Nie bój się, maleńka trzódko! Gdyż upodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo.

On troszczy się o swoje dzieci, nie zostawia ich w potrzebach, nie zapomina o ich sprawach i wyciąga swoją rękę w odpowiedniej chwili by pomóc i nic nie jest w stanie Mu przeszkodzić. Nie może przeszkodzić Mu żadna ciemność, żadne złe okoliczności, żadna fala, żaden człowiek, diabeł, czy cokolwiek innego we wszechświecie. Pan jest w mocy pomagać w największej burzy i w najtrudniejszych okolicznościach jak i w zwyczajnych sytuacjach.

On zapewnia nas, że nawet wszystkie włosy na głowie naszej są policzone (Mat 10, 30). Czy to nie jest cudowne, że nie musimy się niczego bać, że po naszej stronie, po stronie tych którzy zaufali Chrystusowi jest osoba, która ma największą moc we wszechświecie, której wszystko jest podporządkowane? Tak, świadomość że Bóg w Chrystusie jest po mojej stronie jest cudowna i to daje pokój mojemu sercu, nie tylko tych doczesnych sprawach, ale przede wszystkim wiecznych. Też musimy wziąć pod uwagę, że ten ratunek od Boga nie zawsze przychodzi w doczesnym życiu, bo niestety wielu chrześcijan cierpi i umiera męczeńską śmiercią, ale wtedy też ich Pan ratuje już na wieki, by byli z Nim bezpieczni na zawsze. Chrześcijanie zawsze zwyciężają, czy to przez śmierć, gdy nas dosięga, czy to przez życie.

I zobaczmy, co Pan Jezus mówi, gdy przychodzi do zmęczonych, pełnych obaw o własne życie uczniów. On mówi, „Ja Jestem, nie bójcie się”.

Niezwykle wymowne słowa w których nasz Pan odnosi się do Starotestamentowego Imienia Bożego Jahwe - Jestem, który jestem lub Ja Jestem. A co oznacza w ustach Jezusa, to imię w kontekście doświadczenia uczniów?  On chce im powiedzieć, że jest Bogiem i panuje nad każdą sytuacją i każdą sprawą pod niebem i ufając Mu, nie muszą się bać, Bo On cały czas czuwa nad nimi, wszystkiego pilnuje i dzieje się tylko to, co jest w granicach Jego woli.

Utwierdzając się w Jezusie Chrystusie, doświadczając Go na nowych poziomach, poznając w nowy sposób, rozumiejąc lepiej Jego słowo doświadczamy w coraz głębszym stopniu wyzwolenia od poczucia lęku, a w naszych sercach jest coraz więcej pokoju.

Pan Jezus w Ew, Jana w 14, rozdziale powiedział

Jan 14:27  Pokój zostawiam wam, mój pokój daję wam; nie jak świat daje, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze i niech się nie lęka.

W Jezusie Chrystusie, możemy mieć pokój zawsze w każdych okolicznościach naszego życia. Świat ma pokój jeśli w ogóle tylko wtedy, gdy wszystko dobrze idzie. Ale jak zaczyna się coś sypać nie mają już pokoju niewierzący. My możemy mieć pokój wiedząc, że nasz Pan – Jezus Chrystus Jest i Panuje nad każdą sprawą pod niebem. Te słowa do przestraszonych uczniów przypominają nam inne słowa, które Jezus powiedział po swoim zmartwychwstaniu krótko przed swoim odejściem w 28 rozdz. Ew. Mateusza dając nakaz misyjny „Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata”

To był ulubiony werset Davida Livingstone’a, który znosił wiele trudności w XIX wieku , próbując głosić ewangelię w wnętrzu Afryki. Powiedział  on „Na te słowa postawiłem wszystko i nigdy nie zawiodły! …”

Więc nie bój się, On jest, zaufaj Mu, a doświadczysz pokoju i będziesz nie raz nie dwa zadziwiony i zadziwiona Jego mocą okazaną w twoim życiu. 

Brak komentarzy:

Łączna liczba wyświetleń