W
1791 roku 2 marca w środę o godz. 10.00 rano w wieku 88 lat zmarł jeden z
największych kaznodziejów XVIII wieku John Wesley. Pełnił on posługę
kaznodziejską do końca swego życia. Tydzień przed śmiercią, była to środa,
wygłosił swoje ostatnie kazanie z tekstu Ks.
Izajasza 55:6 Szukajcie Pana, dopóki można go znaleźć, wzywajcie go, dopóki jest
blisko!
Po
dwóch dniach osłabł, tak że musiał położyć się do łózka i przez następne kilka
dni odszedł do Pana. W ostatnich słowach swojego życia ciągle powtarzał „że
jestem największym z grzeszników, ale Jezus umarł za mnie”. Później powtarzał
wobec zebranych, „że jesteśmy usprawiedliwieni przez wiarę w Chrystusa i mamy
dążyć ku całkowitemu uświęceniu”. Następnie w ciągu ostatnich kilku godzin
powiedział kilka razy, że „mamy wolność wejścia do miejsca bardzo świętego
przez krew Jezusa” Przed samą śmiercią odśpiewał hymn, którego słowa wyrażały
nadzieje rychłego spotkania z Panem. Potem chciał jeszcze napisać kilka ostatnich
słów dla potomnych, ale już nie miał siły. A ostatnie zdania na łożu Jego
śmierci brzmiały „najlepszym ze wszystkiego, to że Bóg jest z nami i dalej
zmówił ostatnią modlitwę „Panie dziękujemy ci za wszystkie dobrodziejstwa.
Błogosław Kościół i Króla, udziel nam prawdy i pokoju przez Jezusa Chrystusa,
Pana naszego, na wieki wieków” i po kilku godzinach powiedział „Do widzenia” i
zmarł.
Świadkowie
Jego śmierci twierdzili, że nie miał najmniejszej wątpliwości, co będzie z nim
dalej. A wszystkie słowa, które wypowiadał tchnęły pogodą ducha, spokojem i
ufnością. Gdy myślimy o końcu naszego życia, to jaki scenariusz przychodzi nam
na myśl? Co chcielibyśmy powiedzieć w naszej ostatniej godzinie i dokąd
kierować nasze myśli?
Przykład
śmierci Jana Wesleya jest jednym ze wspaniałych przykładów jak po
chrześcijańsku możemy odejść z tego świata. Oczywiście nikt z nas nie wie w
jakich okolicznościach przyjdzie nam dokładnie umierać i nie mamy na to
ostatecznego wpływu. Ale mamy wpływ na to, z jakim sercem będziemy stąd
odchodzili. Czy z sercem pełnym ufności i nadziei jak Jan Wesley. Czy pełnym
rezygnacji, rozgoryczenia, nieprzebaczenia i poczucia porażki jak Judasz. Mamy
wpływ na to, jakie decyzje podejmiemy w ciągu kolejnych godzin, dni, miesięcy i
lat, czy będą to decyzje, które przybliżą nas do Boga, czy od Niego oddalą.
Chciałbym
byśmy dzisiaj bliżej się temu przyjrzeli jak możemy wykorzystać nasze życie.
Widzimy że arcykapłani i starsi ludu podjedli decyzję o śmierci Pana Jezusa.
Jak wiemy uczynili to już wcześniej, a cały proces był jedną wielką
mistyfikacją. Zebrali się w nocy z czwartku na piątek co było nielegalne i z
góry zdecydowali o winie Jezusa (w. 1). Przedstawili
fałszywych przekupionych świadków, którzy nie byli w stanie w sposób zgodny
oskarżać Pana. Diabeł próbował na różne sposoby dowieść winy Pana Jezusa, ale
odniósł porażkę. W końcu oskarżono Go o bluźnierstwo, gdy potwierdził, że Jest
Synem Bożym. Nie są w stanie skazać, Go za żaden grzech i w ten sposób dowodzą
jeszcze bardziej bezgrzeszności Chrystusa, więc skazują Go za prawdę. Skazują Go za to, że jest Synem Bożym,
Zbawicielem świata. To jest niesamowite, że chcieli skazać Go za przestępstwo,
chcieli uczynić z Niego złoczyńcę, chcieli żeby Jego imię kojarzyło się z
nieprawością. Ale Bóg nie pozwolił na to i musieli Go skazać za to, kim faktycznie
był. Sami ogłosili Jego przestępstwa, że
uważa się za Syna Bożego i przez wydanie na Niego wyroku za to, potwierdzili
Jego synostwo. Teraz widzimy jak szybko z samego rana montują jeszcze pozory
legalnego procesu, bo przecież skazali, go w nocy. Ale potrzebują uwiarygodnić
wyrok, potrzebują pokazać przed ludem, że wszystko jest zgodnie z prawem. Ewangelista.
Marek mówi, że zebrał się cały Sanhedryn z pewnością w oficjalnej Sali sądowej
i wtedy podjedli uchwałę, że trzeba Jezusa zabić. Jakaś część Sanhedrynu,
pojedyncze osoby nie zgadzały się z tym jak np. Józef z Arymatei, ale znaczna większość
była za śmiercią Jezusa.
Jednak
pomimo podjęcia decyzji o wyroku śmierci na Chrystusie, Żydzi nie mogli
faktycznie tego wyroku wykonać, bo byli pod jurysdykcją Rzymian. Stąd czytamy w
2 wierszu, że związali Jezusa i
zaprowadzili Go do Rzymskiego namiestnika Piłata, który zarządzał tym regionem.
Główna siedziba Piłata znajdowała się w Cezareii nad brzegiem morza, ale teraz
w związku ze zbliżającym się świętem Paschy i tłumem który na nie przybędzie
oraz potencjalnymi zagrożeniami Piłat przebywał w Jerozolimie.
Grzech powoduje ogromne wyrzuty sumienia
O
Piłacie więcej będziemy mówić następnym razem, a teraz przejdźmy do Judasza.
Ewangelista Mateusz wraca do Judasza, bo chce nam pokazać na każdym etapie
procesu Pana Jezusa, że Chrystus był zupełnie niewinny. Już mówiliśmy o tym, że
Rada Żydowska nie była w stanie dowieść Mu winy. Teraz widzimy Judasza, który
po skazaniu Jezusa przez Radę dochodzi do wniosku, że źle zrobił i wydał Krew
niewinną (w 4). Później również i
piłat będzie się starał uwolnić Jezusa z tego powodu, że nie znajdował w nim
żadnej winy.
Na
tle procesu Pana Jezusa wszyscy, którzy są zaangażowani w skazanie Go okazują
się strasznymi grzesznikami, a On w obliczu wszystkich oskarżeń okazuje się bez
winny. To oni zasługiwali na śmierć, a wraz z nimi my wszyscy, ale Bóg ukarał
Pana Jezusa w nasze miejsce jak mówi list Piotra:
1 Piotra 2:22 On grzechu nie popełnił ani nie znaleziono
zdrady w ustach jego;
23
On, gdy mu złorzeczono, nie odpowiadał złorzeczeniem, gdy cierpiał, nie
groził, lecz poruczał sprawę temu, który sprawiedliwie sądzi;
24
On grzechy nasze sam na ciele swoim poniósł na drzewo, abyśmy,
obumarłszy grzechom, dla sprawiedliwości żyli; jego sińce uleczyły was.
Jednak
większość nigdy nie dostrzega w Chrystusie Zbawiciela jak np. Judasz. Gdy
doszedł do wniosku, że wydał niewinnego człowieka i pojawiły się wyrzuty
sumienia, to postanowił zwrócić pieniądze, które otrzymał za zdradę. Ale czy
prawdziwie pokutował, czy miał pragnienie żeby się prawdziwie upamiętać?
Wygląda
na to, że nie! Jego smutek nie wynikał z prawdziwej chęci pokuty, ale raczej z
poczucia porażki i złej oceny sytuacji. Wprawdzie przyszedł do arcykapłanów ze
świadomością, że wydał niewinnego człowieka, ale wcale nie chciał się nawrócić.
Spotykam
bardzo wiele takich osób, które mają wyrzuty sumienia, wiedzą że źle robią lub
źle zrobili, ale jednocześnie nie chcą przyjść do Zbawiciela i prosić o
przebaczenie. Wolą raczej zadręczać się swoim grzechem, użalać się nad sobą na
wzór Judasza, co oczywiście często prowadzi do depresji, a nawet samobójstwa,
ale do Zbawiciela nie przyjdą. Zobaczmy, że człowiek naprawdę może żałować i
naprawdę może się smucić, ale jednocześnie w środku w swoim sercu może nie
pokutować. Pokuta wymaga czegoś więcej niż smutku i żalu. Pokuta wymaga
odrzucenia własnej dumy, zaparcia się samego siebie, przyznania się przed
Bogiem i sobą samym, że jesteśmy nic nie warci i zaufania Chrystusowi jako Zbawicielowi.
Judasz tego nie uczynił, żałował swojego postępku, ale wciąż w środku
pozostawał dumnym człowiekiem, który polegał na sobie.
Bóg
dał każdemu człowiekowi sumienie, jest to Boży system alarmowy który
ostrzegania nas, że robimy coś niewłaściwego. Sumienie to Boży dar dla
człowieka by chronić go przed łamaniem Bożego prawa, przed złem i potępieniem.
Ale człowiek może je ignorować, zagłuszać lub zniekształcać np. przez ciągłe
występowanie przeciwko swojemu sumieniu lub kulturę w której się wychował. Ale
pomimo to, sumienie często się odzywa i mówi nam, że zrobiliśmy coś źle. Wtedy
mówimy o wyrzutach sumienia i najwyraźniej to spotkało Judasza. Miał wyrzuty
sumienia, że źle zrobił, że postąpił niewłaściwie, niemoralnie, ale z tymi
wyrzutami nie przyszedł do Chrystusa, by mu przebaczył. I zobaczmy, że pomimo
całkowitego zepsutego serca Judasza, serca człowieka którego Biblia nazywa
diabłem. Człowieka który był opętany przez zło, przez szatana, targają nim
wyrzutu sumienia. To jest niesamowite, że nie jesteśmy w stanie zniszczyć w
nas, tego Bożego alarmu, możemy go zniekształcić, ale nie możemy od tego uciec.
I oczywiście można całe życie ignorować i zagłuszać wyrzuty sumienia, ale nie
można się ich pozbyć. Nawet najbardziej zepsuci ludzie czują się wini i z
różnym natężeniem w różnych okresach swego życia dzwoni w ich sercach dzwon, że
podążają w złym kierunku i są zagrożeni piekłem za swoje grzechy. Często w
więźniu spotykam takie osoby, widzą że zrobiły źle, mają wyrzuty sumienia,
oskarżają się, walczą z tym, ale nie mogą sobie z tym poradzić. Nie śpią po
nocach, mają koszmary, są niespokojni, żyją w lęku i wielu obawach. I nie tylko
oni, ale miliony ludzi dzisiaj w tej chwili na całym świecie żyje podobnie.
Jednocześnie na wzór Judasza nie chcą przyjść do Zbawiciela po rozwiązanie, po
przebaczenie, nie chcą pozwolić by napełnił ich serce pokojem, bo powstrzymuje
ich przed tym niewiara i własna duma. Uważają często, że są tak silni, że sami
poradzą sobie ze swoją winą.
I
to jest pytanie do nas, co my robimy ze swoim grzechem, jak zachowujemy się ze
swoją nieprawością? Czy dusimy grzech w
sobie oskarżając się, co oddala nas od Pana, prowadzi do frustracji i
rezygnacji? Czy jednak wyznajemy grzech Bogu i prosimy o przebaczenie?
Dawid
w Psalmie 32 mówi:
Psalm 32:5 Grzech mój wyznałem tobie I winy mojej nie
ukryłem. Rzekłem: Wyznam występki moje Panu; Wtedy Ty odpuściłeś winę grzechu
mego.
Gdy
wyznamy nasze grzechy Panu w szczerej pokucie i zamiarem upamiętania, to Bóg
uwalania nas od naszego ciężaru i napełnia nasze dusze pokojem.
Ale
obawiam się, że wiele osób w swoim grzechu na wzór Judasza wcale nie szuka
Zbawiciela, szukają jedynie ulgi w swoim emocjonalnym bólu, który poprawi ich
stan psychiczny. Przyjście do Jezusa Chrystusa wymaga potępienia grzechu i
uapmiętania, wymaga by grzech porzucić i walczyć z nim. Jednak dla wielu jest
to zbyt dużo. Szukają oni jedynie
ukojenia, ale nie chcą żadnych zmian. Stąd w naszych czasach szczególnie w
świecie zachodnim tak popularny jest psycholog lub środki psychotropowe. Wiele
osób szuka rozwiązania dla swoich wyrzutów sumienia, ale nie chcą by ktokolwiek
ich oceniał, czy wzywał do zmiany postępowania. Chcą jedynie zrzucić swój
ciężar i pozostać takimi samymi jak byli. Nie chce też powiedzieć, że czasami
pomoc psychologiczna nie jest konieczna, czy leczenie farmakologiczne, ale zbyt
wiele osób w ten sposób zastępuje Pana Boga. Kiedyś jechałem pociągiem z
Polakiem, który pracował w Austrii i głosiłem mu ewangelię. W trakcie naszej
rozmowy powiedział mi, że w Austrii bardzo mało ludzi chodzi do kościoła, ale
niemal wszyscy mają swojego psychologa i swoje tabletki, by poradzić sobie ze
swoim poczuciem winy. Taką rolę może również spełniać fałszywa religia, czy
ksiądz do którego ludzie idą, by pozbyć się swoich wyrzutów sumienia, ale nie
otrzymują tam prawdziwego przebaczenia. Niekiedy, by uporać się ze swoimi
wyrzutami sumienia ludzie sięgają po alkohol lub narkotyki. Wielu natomiast
dochodzi do wniosku jak Judasz, że nie ma już dla nich nadziei i tylko
samobójstwo jest rozwiązaniem. Nawet próba naprawienia tego co zrobił nie dała
mu ukojenia. Przyszedł i zwrócił pieniądze, które otrzymał za zdradę, ale,
oskarżające Go myśli były nie do wytrzymania. Tylko łaska Pana Jezusa Chrystusa
mogła Go od tego uwolnić.
Przygotowując
się do tego kazania trafiłem na relacje współczesnej młodej dziewczyny, która
zmaga się z podobnymi oskarżeniami, posłuchajcie:
Około 6-ciu lat temu, gdy uczęszczałam wówczas
do gimnazjum, wpadłam w złe towarzystwo. Pamiętam doskonale dzień, w którym
sięgnęłam pierwszy raz po narkotyki, kiedy to wręcz słyszałam odradzający to
postępowanie głos mojego sumienia w głowie. Ale głupia, niedojrzała ciekawość i
chęć przypodobania się nowym znajomym niestety wygrała nad niepokojem wywołanym
tą grzeszną czynnością. Później nastąpiła lawina: picie alkoholu, nałogowe
palenie papierosów, lekkie narkotyki, następnie te cięższe, wagary, kłamstwa, a
już najgorsze wydają się mi nieszczere spowiedzi, świętokradztwo, seks w wieku
15 lat i wejście w sakrament bierzmowania w kłamstwie. Mam 20 lat i czuję, że
moje życie skazane jest na porażkę.
Wpadłam
w depresję, zaburzenia osobowości, ale boję się iść do lekarza. Tak bardzo
żałuję, ale czuję, że nie zasługuję na przebaczenie. Nie potrafiłabym zapanować
nad sobą, iść do spowiedzi i spokojnie o wszystkim opowiedzieć - histeria
murowana. Nachodzą mnie myśli samobójcze, ale szybko je odrzucam, nie mam tyle
odwagi. Najbardziej absurdalne w tym wszystkim
wydaje się mi, że odkąd czytam Pismo Święte zaczęłam odczuwać swego
rodzaju ulgę, jakby Bożą obecność, jednak mam wrażenie, że On (Bóg) nie
zechciałby interesować się tak złym stworzeniem.
Drodzy,
jeszcze raz, co my robimy ze swoim grzechem, ze swoimi wyrzutami sumienia,
gdzie z tym idziemy, gdzie szukamy pomocy? Może zamykamy się w sobie i cierpimy
w milczeniu jak wielu dzisiaj? Możemy dawać się okłamywać diabłu jak ta biedna
dziewczyna i Judasz że nie ma dla mnie przebaczenia. Ale możemy też przyjść z
nasza winą do Boga, do naszego Pana Jezusa Chrystusa, by uwolnił nas od naszego
ciężaru i dał nam prawdziwe ukojenie. On dzisiaj zaprasza wszystkich
obciążonych, by znaleźli w Nim swoje odpocznienie od własnego grzechu. Tylko
pod Krzyżem naszego Pana Jezusa znajdziemy prawdziwy pokój i zbawienie jak mówi
jedna z pieśni
„W krzyżu tam, w krzyżu tam,
Moje jest zbawienie,
Na Golgocie dał mi Pan,
Grzechów odpuszczenie”
Co grzech nam daje?
Widzimy
na przykładzie Judasza, że grzech nie przynosi niczego poza potępieniem i
wielkim poczuciem winy. Wprawdzie obiecuje bardzo wiele i kusi nas
przyjemnością, tym że będziemy niezależni, bogaci, szczęśliwi, podziwiani, że
będziemy jak Bóg jak, to powiedział szatan do Ewy w Raju. Ale gdy już się na
niego zdecydujemy, to zawsze niszczy nas i ludzi wokół nas. Czy Ewa i Adam
stali się jak Bóg jak obiecywał im szatan? Nie, stali się jak diabeł. I zawsze
tak jest z grzechem, myślisz że jak Go spróbujesz będziesz spełnionym
człowiekiem, będziesz jak Bóg, a lądujesz jak diabeł, daleko od Boga i z wielkim
poczuciem winy. Judasz gdy wydawał Pana Jezusa pewnie myślał, że będzie to dla
niego niezły interes. Pragnienie wzbogacenia się i niewiara w Jego sercu
spowodowały, że zupełnie nie widział strasznych konsekwencji swojego czynu.
Oszustwo grzechu właśnie działa w taki sposób, że wydaje się iż nic strasznego
się nie dzieje, gdy pozwolę sobie na małe ustępstwa, na małą niewierność na
mały skok w bok, a ostatecznie ściągnie nas na dno. Przypomina to, to co mówi
Salomon w Księdze Przysłów na temat alkoholu
Przypowieści Salomona 23:31 Nie patrz na wino, jak się czerwieni, jak się
skrzy w pucharze i lekko spływa do gardła.
32
Bo w końcu ukąsi jak wąż, wypuści jad jak żmija.
I
tak jest z każdym grzechem, wspaniale smakuje i lekko się go połyka, a w końcu
prowadzi do śmierci. Nie długo nacieszył się Judasz swoimi srebrnikami. Zanim
je otrzymał musiały wydawać się spełnieniem marzeń, a kiedy już je otrzymał, to
przyniosły mu straszną gorycz. Spełniło się na nim przysłowie z Przypowieści
Salomona
Przypowieści Salom 20:17 Smakuje człowiekowi chleb podstępnie zdobyty,
lecz potem jego usta są pełne piasku.
lub
inne podobne temu:
Przypowieści Salomona 9:17
Cudownie smakuje ukradziona woda, dobry jest także chleb zrabowany
bliźniemu.
18
Wcale nie myśli (się) o tym, że tam są duchy zmarłych, a jej zaproszeni
- już odeszli w zaświaty. (PBWP)
Szybko
odczuł Judasz, gorzki smak swojego postępowania i przyszedł do arcykapłanów
zwrócić pieniądze, by doświadczyć choć trochę ulgi. Nasz fragment mówi że
wrzucił pieniądze do świątyni (w 5).
W grece nowotestamentowej są dwa słowa na świątynie „hieron” i „naos”. „Hieron” oznacza cały obszar świątyni,
„naos” zaś odnosi się do świętego
miejsca i świętego świętych, gdzie mogli przebywać tylko kapłani i w naszym
fragmencie jest użyte słowo „naos”. Judasz przyszedł i wrzucił srebrniki
do miejsca świętego, gdzie mogli wejść tylko kapłani. Dlaczego on tak zrobił? Chciał
w ten sposób sprawić problem arcykapłanom, co zrobić z tymi pieniędzmi i chciał
żeby oni też uświadomili sobie swoją winę. Co zresztą oni później podkreślają
nie wiedząc co zrobić z tymi pieniędzmi, bo są zapłatą za krew (w 6). Po tym wszystkim Judasz
pieczętuje swoją winę nie widząc dla siebie przebaczenia i odbiera sobie życie.
Myśli że może śmierć przyniesie mu upragnioną ulgę, ale musimy wiedzieć, że
śmierć też nie przynosi ulgi dla grzeszników, którzy nie wołają o przebaczenie
do Zbawiciela, śmierć to cierpienie potęguje do niewyobrażalnych rozmiarów.
Jakkolwiek cierpiał Judasz po wydaniu Chrystusa, tak teraz cierpi o wiele
bardziej. A tym, co wyraża ogrom przekleństwa Judasza, jest to jak zakończył
dokładnie życie
Dzieje Ap 1:18 On to za otrzymaną zapłatę za nieprawość
nabył pole, a upadłszy, pękł na dwoje i wypłynęły wszystkie wnętrzności jego.
Nie dajmy się nigdy oszukać, naszym grzechom i
diabłu, że śmierć może nas wyzwolić bez Zbawiciela. Niech osoba Judasza będzie
dla nas wszystkich przestrogą, by nie lgnąc do tego świata i rozkoszować się
grzechem myśląc, że możemy to czynić bez konsekwencji.
Hipokryzja przywódców Izraela
Na
tle tej dzisiejszej historii wyłania się jeszcze starszyny obraz przywódców Izraela,
ludzi którzy uważają się za sługi Boże , a tymczasem są sługami diabła. Jednak
ci słudzy diabła bezwiednie, też wystawiają świadectwo niewinności naszego
Pana, jednocześnie potępiając samych siebie i przyznając, że zapłata za Jego
śmierć, jest zapłatą za krew. Wzięli pieniądze ze skarbca świątyni, które dali
Judaszowi, ale nie chcieli już ich tam z powrotem umieścić, bo doskonale
wiedzieli, że te pieniądze są splamione krwią niewinną. Więc chcą zachowywać
pozory pobożności i nie umieszczają pieniędzy w skarbcu, ale kupują za nie pole
na cmentarz dla pogan. Jednak w jakiś sposób informacja o tym, że pieniądze za
cmentarz pochodzą z wydania człowieka przedostaje się do ludu i zakupiony teren
cmentarny zaczyna być nazywany Polem Krwi. W ten sposób wszyscy się dowiadują,
że Pan Jezus umarł z powodu przekupstwa i sprawiedliwość naszego Pana
jaśniejsze jeszcze bardziej.
A
przez wszystkie machloje i bezbożność przywódców Izraela Bóg wypełnia swoje
słowo.
Mateusza 27:9 Wtedy się
wypełniło, co było powiedziane przez proroka w słowach: I wzięli trzydzieści srebrników, cenę wyznaczoną, za sprzedanego
człowieka, jak go oszacowano w Izraelu.
To
niesamowite, że ci bezbożnicy myśleli, że wykonują swój wspaniały plan, a tak
naprawdę stało się to, co zaplanował Bóg. Żaden grzesznik, żaden przeciwnik
Boga, demony i diabeł nie mogą zniszczyć Bożego planu. Nie może być tak, by
mogło zawieść Boże Słowo (Rzym 9,6). Bóg ma tak wielką moc, że nawet ich grzech
ich nienawiść, ich złość i ich krętactwa wykorzystuje do swego dzieła i ze zła
robi dobro, że wszyscy przeciwnicy Jezusa nie tylko nie mogą znaleźć na niego
winy, ale jeszcze przyczyniają się do udowodnienia Jego sprawiedliwości.
Mam
nadzieje i tego życzę sobie i wam byśmy zakończyli nasze życie podobnie jak wspominany na samym początku John Wesley,
byśmy skończyli nasze życie z imieniem Jezusa w sercu i na ustach. Byśmy
zobaczyli wielkość naszego Boga i czystość naszego Pana, który jako
sprawiedliwy cierpiał za niesprawiedliwych, a Jego ranami jesteśmy uleczeni. To co najgorszego mogłoby nam się przydarzyć,
to zakończyć życie jak Judasz w poczuciu potępienia, porażki i odejścia na
zatracenie, niech dobry i miłosierny Bóg nas od tego uchroni i uczyni to, jeśli
my sami uwierzymy i z całego serca umiłujemy sprawy Królestwa Bożego. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz