17.03.2019

Zabójcze wyrzuty sumienia Ew. Mateusza 27,1 – 10



W 1791 roku 2 marca w środę o godz. 10.00 rano w wieku 88 lat zmarł jeden z największych kaznodziejów XVIII wieku John Wesley. Pełnił on posługę kaznodziejską do końca swego życia. Tydzień przed śmiercią, była to środa, wygłosił swoje ostatnie kazanie z tekstu Ks. Izajasza 55:6  Szukajcie Pana, dopóki można go znaleźć, wzywajcie go, dopóki jest blisko!
Po dwóch dniach osłabł, tak że musiał położyć się do łózka i przez następne kilka dni odszedł do Pana. W ostatnich słowach swojego życia ciągle powtarzał „że jestem największym z grzeszników, ale Jezus umarł za mnie”. Później powtarzał wobec zebranych, „że jesteśmy usprawiedliwieni przez wiarę w Chrystusa i mamy dążyć ku całkowitemu uświęceniu”. Następnie w ciągu ostatnich kilku godzin powiedział kilka razy, że „mamy wolność wejścia do miejsca bardzo świętego przez krew Jezusa” Przed samą śmiercią odśpiewał hymn, którego słowa wyrażały nadzieje rychłego spotkania z Panem. Potem chciał jeszcze napisać kilka ostatnich słów dla potomnych, ale już nie miał siły. A ostatnie zdania na łożu Jego śmierci brzmiały „najlepszym ze wszystkiego, to że Bóg jest z nami i dalej zmówił ostatnią modlitwę „Panie dziękujemy ci za wszystkie dobrodziejstwa. Błogosław Kościół i Króla, udziel nam prawdy i pokoju przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego, na wieki wieków” i po kilku godzinach powiedział „Do widzenia” i zmarł.
Świadkowie Jego śmierci twierdzili, że nie miał najmniejszej wątpliwości, co będzie z nim dalej. A wszystkie słowa, które wypowiadał tchnęły pogodą ducha, spokojem i ufnością. Gdy myślimy o końcu naszego życia, to jaki scenariusz przychodzi nam na myśl? Co chcielibyśmy powiedzieć w naszej ostatniej godzinie i dokąd kierować nasze myśli?
Przykład śmierci Jana Wesleya jest jednym ze wspaniałych przykładów jak po chrześcijańsku możemy odejść z tego świata. Oczywiście nikt z nas nie wie w jakich okolicznościach przyjdzie nam dokładnie umierać i nie mamy na to ostatecznego wpływu. Ale mamy wpływ na to, z jakim sercem będziemy stąd odchodzili. Czy z sercem pełnym ufności i nadziei jak Jan Wesley. Czy pełnym rezygnacji, rozgoryczenia, nieprzebaczenia i poczucia porażki jak Judasz. Mamy wpływ na to, jakie decyzje podejmiemy w ciągu kolejnych godzin, dni, miesięcy i lat, czy będą to decyzje, które przybliżą nas do Boga, czy od Niego oddalą.
Chciałbym byśmy dzisiaj bliżej się temu przyjrzeli jak możemy wykorzystać nasze życie. Widzimy że arcykapłani i starsi ludu podjedli decyzję o śmierci Pana Jezusa. Jak wiemy uczynili to już wcześniej, a cały proces był jedną wielką mistyfikacją. Zebrali się w nocy z czwartku na piątek co było nielegalne i z góry zdecydowali o winie Jezusa (w. 1). Przedstawili fałszywych przekupionych świadków, którzy nie byli w stanie w sposób zgodny oskarżać Pana. Diabeł próbował na różne sposoby dowieść winy Pana Jezusa, ale odniósł porażkę. W końcu oskarżono Go o bluźnierstwo, gdy potwierdził, że Jest Synem Bożym. Nie są w stanie skazać, Go za żaden grzech i w ten sposób dowodzą jeszcze bardziej bezgrzeszności Chrystusa, więc skazują Go za prawdę.   Skazują Go za to, że jest Synem Bożym, Zbawicielem świata. To jest niesamowite, że chcieli skazać Go za przestępstwo, chcieli uczynić z Niego złoczyńcę, chcieli żeby Jego imię kojarzyło się z nieprawością. Ale Bóg nie pozwolił na to i musieli Go skazać za to, kim faktycznie był. Sami  ogłosili Jego przestępstwa, że uważa się za Syna Bożego i przez wydanie na Niego wyroku za to, potwierdzili Jego synostwo. Teraz widzimy jak szybko z samego rana montują jeszcze pozory legalnego procesu, bo przecież skazali, go w nocy. Ale potrzebują uwiarygodnić wyrok, potrzebują pokazać przed ludem, że wszystko jest zgodnie z prawem. Ewangelista. Marek mówi, że zebrał się cały Sanhedryn z pewnością w oficjalnej Sali sądowej i wtedy podjedli uchwałę, że trzeba Jezusa zabić. Jakaś część Sanhedrynu, pojedyncze osoby nie zgadzały się z tym jak np. Józef z Arymatei, ale znaczna większość była za śmiercią Jezusa.
Jednak pomimo podjęcia decyzji o wyroku śmierci na Chrystusie, Żydzi nie mogli faktycznie tego wyroku wykonać, bo byli pod jurysdykcją Rzymian. Stąd czytamy w 2 wierszu, że związali Jezusa i zaprowadzili Go do Rzymskiego namiestnika Piłata, który zarządzał tym regionem. Główna siedziba Piłata znajdowała się w Cezareii nad brzegiem morza, ale teraz w związku ze zbliżającym się świętem Paschy i tłumem który na nie przybędzie oraz potencjalnymi zagrożeniami Piłat przebywał w Jerozolimie.

Grzech powoduje ogromne wyrzuty sumienia
O Piłacie więcej będziemy mówić następnym razem, a teraz przejdźmy do Judasza. Ewangelista Mateusz wraca do Judasza, bo chce nam pokazać na każdym etapie procesu Pana Jezusa, że Chrystus był zupełnie niewinny. Już mówiliśmy o tym, że Rada Żydowska nie była w stanie dowieść Mu winy. Teraz widzimy Judasza, który po skazaniu Jezusa przez Radę dochodzi do wniosku, że źle zrobił i wydał Krew niewinną (w 4). Później również i piłat będzie się starał uwolnić Jezusa z tego powodu, że nie znajdował w nim żadnej winy.
Na tle procesu Pana Jezusa wszyscy, którzy są zaangażowani w skazanie Go okazują się strasznymi grzesznikami, a On w obliczu wszystkich oskarżeń okazuje się bez winny. To oni zasługiwali na śmierć, a wraz z nimi my wszyscy, ale Bóg ukarał Pana Jezusa w nasze miejsce jak mówi list Piotra:
1 Piotra 2:22  On grzechu nie popełnił ani nie znaleziono zdrady w ustach jego;
23  On, gdy mu złorzeczono, nie odpowiadał złorzeczeniem, gdy cierpiał, nie groził, lecz poruczał sprawę temu, który sprawiedliwie sądzi;
24  On grzechy nasze sam na ciele swoim poniósł na drzewo, abyśmy, obumarłszy grzechom, dla sprawiedliwości żyli; jego sińce uleczyły was.
Jednak większość nigdy nie dostrzega w Chrystusie Zbawiciela jak np. Judasz. Gdy doszedł do wniosku, że wydał niewinnego człowieka i pojawiły się wyrzuty sumienia, to postanowił zwrócić pieniądze, które otrzymał za zdradę. Ale czy prawdziwie pokutował, czy miał pragnienie żeby się prawdziwie upamiętać?
Wygląda na to, że nie! Jego smutek nie wynikał z prawdziwej chęci pokuty, ale raczej z poczucia porażki i złej oceny sytuacji. Wprawdzie przyszedł do arcykapłanów ze świadomością, że wydał niewinnego człowieka, ale wcale nie chciał się nawrócić.
Spotykam bardzo wiele takich osób, które mają wyrzuty sumienia, wiedzą że źle robią lub źle zrobili, ale jednocześnie nie chcą przyjść do Zbawiciela i prosić o przebaczenie. Wolą raczej zadręczać się swoim grzechem, użalać się nad sobą na wzór Judasza, co oczywiście często prowadzi do depresji, a nawet samobójstwa, ale do Zbawiciela nie przyjdą. Zobaczmy, że człowiek naprawdę może żałować i naprawdę może się smucić, ale jednocześnie w środku w swoim sercu może nie pokutować. Pokuta wymaga czegoś więcej niż smutku i żalu. Pokuta wymaga odrzucenia własnej dumy, zaparcia się samego siebie, przyznania się przed Bogiem i sobą samym, że jesteśmy nic nie warci i zaufania Chrystusowi jako Zbawicielowi. Judasz tego nie uczynił, żałował swojego postępku, ale wciąż w środku pozostawał dumnym człowiekiem, który polegał na sobie.
Bóg dał każdemu człowiekowi sumienie, jest to Boży system alarmowy który ostrzegania nas, że robimy coś niewłaściwego. Sumienie to Boży dar dla człowieka by chronić go przed łamaniem Bożego prawa, przed złem i potępieniem. Ale człowiek może je ignorować, zagłuszać lub zniekształcać np. przez ciągłe występowanie przeciwko swojemu sumieniu lub kulturę w której się wychował. Ale pomimo to, sumienie często się odzywa i mówi nam, że zrobiliśmy coś źle. Wtedy mówimy o wyrzutach sumienia i najwyraźniej to spotkało Judasza. Miał wyrzuty sumienia, że źle zrobił, że postąpił niewłaściwie, niemoralnie, ale z tymi wyrzutami nie przyszedł do Chrystusa, by mu przebaczył. I zobaczmy, że pomimo całkowitego zepsutego serca Judasza, serca człowieka którego Biblia nazywa diabłem. Człowieka który był opętany przez zło, przez szatana, targają nim wyrzutu sumienia. To jest niesamowite, że nie jesteśmy w stanie zniszczyć w nas, tego Bożego alarmu, możemy go zniekształcić, ale nie możemy od tego uciec. I oczywiście można całe życie ignorować i zagłuszać wyrzuty sumienia, ale nie można się ich pozbyć. Nawet najbardziej zepsuci ludzie czują się wini i z różnym natężeniem w różnych okresach swego życia dzwoni w ich sercach dzwon, że podążają w złym kierunku i są zagrożeni piekłem za swoje grzechy. Często w więźniu spotykam takie osoby, widzą że zrobiły źle, mają wyrzuty sumienia, oskarżają się, walczą z tym, ale nie mogą sobie z tym poradzić. Nie śpią po nocach, mają koszmary, są niespokojni, żyją w lęku i wielu obawach. I nie tylko oni, ale miliony ludzi dzisiaj w tej chwili na całym świecie żyje podobnie. Jednocześnie na wzór Judasza nie chcą przyjść do Zbawiciela po rozwiązanie, po przebaczenie, nie chcą pozwolić by napełnił ich serce pokojem, bo powstrzymuje ich przed tym niewiara i własna duma. Uważają często, że są tak silni, że sami poradzą sobie ze swoją winą.
I to jest pytanie do nas, co my robimy ze swoim grzechem, jak zachowujemy się ze swoją nieprawością?  Czy dusimy grzech w sobie oskarżając się, co oddala nas od Pana, prowadzi do frustracji i rezygnacji? Czy jednak wyznajemy grzech Bogu i prosimy o przebaczenie?
Dawid w Psalmie 32 mówi:
Psalm 32:5  Grzech mój wyznałem tobie I winy mojej nie ukryłem. Rzekłem: Wyznam występki moje Panu; Wtedy Ty odpuściłeś winę grzechu mego.
Gdy wyznamy nasze grzechy Panu w szczerej pokucie i zamiarem upamiętania, to Bóg uwalania nas od naszego ciężaru i napełnia nasze dusze pokojem.
Ale obawiam się, że wiele osób w swoim grzechu na wzór Judasza wcale nie szuka Zbawiciela, szukają jedynie ulgi w swoim emocjonalnym bólu, który poprawi ich stan psychiczny. Przyjście do Jezusa Chrystusa wymaga potępienia grzechu i uapmiętania, wymaga by grzech porzucić i walczyć z nim. Jednak dla wielu jest to zbyt dużo.  Szukają oni jedynie ukojenia, ale nie chcą żadnych zmian. Stąd w naszych czasach szczególnie w świecie zachodnim tak popularny jest psycholog lub środki psychotropowe. Wiele osób szuka rozwiązania dla swoich wyrzutów sumienia, ale nie chcą by ktokolwiek ich oceniał, czy wzywał do zmiany postępowania. Chcą jedynie zrzucić swój ciężar i pozostać takimi samymi jak byli. Nie chce też powiedzieć, że czasami pomoc psychologiczna nie jest konieczna, czy leczenie farmakologiczne, ale zbyt wiele osób w ten sposób zastępuje Pana Boga. Kiedyś jechałem pociągiem z Polakiem, który pracował w Austrii i głosiłem mu ewangelię. W trakcie naszej rozmowy powiedział mi, że w Austrii bardzo mało ludzi chodzi do kościoła, ale niemal wszyscy mają swojego psychologa i swoje tabletki, by poradzić sobie ze swoim poczuciem winy. Taką rolę może również spełniać fałszywa religia, czy ksiądz do którego ludzie idą, by pozbyć się swoich wyrzutów sumienia, ale nie otrzymują tam prawdziwego przebaczenia. Niekiedy, by uporać się ze swoimi wyrzutami sumienia ludzie sięgają po alkohol lub narkotyki. Wielu natomiast dochodzi do wniosku jak Judasz, że nie ma już dla nich nadziei i tylko samobójstwo jest rozwiązaniem. Nawet próba naprawienia tego co zrobił nie dała mu ukojenia. Przyszedł i zwrócił pieniądze, które otrzymał za zdradę, ale, oskarżające Go myśli były nie do wytrzymania. Tylko łaska Pana Jezusa Chrystusa mogła Go od tego uwolnić.
Przygotowując się do tego kazania trafiłem na relacje współczesnej młodej dziewczyny, która zmaga się z podobnymi oskarżeniami, posłuchajcie: 
 Około 6-ciu lat temu, gdy uczęszczałam wówczas do gimnazjum, wpadłam w złe towarzystwo. Pamiętam doskonale dzień, w którym sięgnęłam pierwszy raz po narkotyki, kiedy to wręcz słyszałam odradzający to postępowanie głos mojego sumienia w głowie. Ale głupia, niedojrzała ciekawość i chęć przypodobania się nowym znajomym niestety wygrała nad niepokojem wywołanym tą grzeszną czynnością. Później nastąpiła lawina: picie alkoholu, nałogowe palenie papierosów, lekkie narkotyki, następnie te cięższe, wagary, kłamstwa, a już najgorsze wydają się mi nieszczere spowiedzi, świętokradztwo, seks w wieku 15 lat i wejście w sakrament bierzmowania w kłamstwie. Mam 20 lat i czuję, że moje życie skazane jest na porażkę.
Wpadłam w depresję, zaburzenia osobowości, ale boję się iść do lekarza. Tak bardzo żałuję, ale czuję, że nie zasługuję na przebaczenie. Nie potrafiłabym zapanować nad sobą, iść do spowiedzi i spokojnie o wszystkim opowiedzieć - histeria murowana. Nachodzą mnie myśli samobójcze, ale szybko je odrzucam, nie mam tyle odwagi. Najbardziej absurdalne w tym wszystkim  wydaje się mi, że odkąd czytam Pismo Święte zaczęłam odczuwać swego rodzaju ulgę, jakby Bożą obecność, jednak mam wrażenie, że On (Bóg) nie zechciałby interesować się tak złym stworzeniem.
Drodzy, jeszcze raz, co my robimy ze swoim grzechem, ze swoimi wyrzutami sumienia, gdzie z tym idziemy, gdzie szukamy pomocy? Może zamykamy się w sobie i cierpimy w milczeniu jak wielu dzisiaj? Możemy dawać się okłamywać diabłu jak ta biedna dziewczyna i Judasz że nie ma dla mnie przebaczenia. Ale możemy też przyjść z nasza winą do Boga, do naszego Pana Jezusa Chrystusa, by uwolnił nas od naszego ciężaru i dał nam prawdziwe ukojenie. On dzisiaj zaprasza wszystkich obciążonych, by znaleźli w Nim swoje odpocznienie od własnego grzechu. Tylko pod Krzyżem naszego Pana Jezusa znajdziemy prawdziwy pokój i zbawienie jak mówi jedna z pieśni
„W krzyżu tam, w krzyżu tam,
Moje jest zbawienie,
Na Golgocie dał mi Pan,
Grzechów odpuszczenie”

Co grzech nam daje?
Widzimy na przykładzie Judasza, że grzech nie przynosi niczego poza potępieniem i wielkim poczuciem winy. Wprawdzie obiecuje bardzo wiele i kusi nas przyjemnością, tym że będziemy niezależni, bogaci, szczęśliwi, podziwiani, że będziemy jak Bóg jak, to powiedział szatan do Ewy w Raju. Ale gdy już się na niego zdecydujemy, to zawsze niszczy nas i ludzi wokół nas. Czy Ewa i Adam stali się jak Bóg jak obiecywał im szatan? Nie, stali się jak diabeł. I zawsze tak jest z grzechem, myślisz że jak Go spróbujesz będziesz spełnionym człowiekiem, będziesz jak Bóg, a lądujesz  jak diabeł, daleko od Boga i z wielkim poczuciem winy. Judasz gdy wydawał Pana Jezusa pewnie myślał, że będzie to dla niego niezły interes. Pragnienie wzbogacenia się i niewiara w Jego sercu spowodowały, że zupełnie nie widział strasznych konsekwencji swojego czynu. Oszustwo grzechu właśnie działa w taki sposób, że wydaje się iż nic strasznego się nie dzieje, gdy pozwolę sobie na małe ustępstwa, na małą niewierność na mały skok w bok, a ostatecznie ściągnie nas na dno. Przypomina to, to co mówi Salomon w Księdze Przysłów na temat alkoholu
Przypowieści Salomona 23:31  Nie patrz na wino, jak się czerwieni, jak się skrzy w pucharze i lekko spływa do gardła.
32  Bo w końcu ukąsi jak wąż, wypuści jad jak żmija.
I tak jest z każdym grzechem, wspaniale smakuje i lekko się go połyka, a w końcu prowadzi do śmierci. Nie długo nacieszył się Judasz swoimi srebrnikami. Zanim je otrzymał musiały wydawać się spełnieniem marzeń, a kiedy już je otrzymał, to przyniosły mu straszną gorycz. Spełniło się na nim przysłowie z Przypowieści Salomona
Przypowieści Salom 20:17  Smakuje człowiekowi chleb podstępnie zdobyty, lecz potem jego usta są pełne piasku.
lub inne podobne temu:
Przypowieści Salomona  9:17   Cudownie smakuje ukradziona woda, dobry jest także chleb zrabowany bliźniemu.
18   Wcale nie myśli (się) o tym, że tam są duchy zmarłych, a jej zaproszeni - już odeszli w zaświaty. (PBWP)
Szybko odczuł Judasz, gorzki smak swojego postępowania i przyszedł do arcykapłanów zwrócić pieniądze, by doświadczyć choć trochę ulgi. Nasz fragment mówi że wrzucił pieniądze do świątyni (w 5). W grece nowotestamentowej są dwa słowa na świątynie „hieron” i „naos”. „Hieron” oznacza cały obszar świątyni, „naos” zaś odnosi się do świętego miejsca i świętego świętych, gdzie mogli przebywać tylko kapłani i w naszym fragmencie jest użyte słowo „naos”. Judasz przyszedł i wrzucił srebrniki do miejsca świętego, gdzie mogli wejść tylko kapłani. Dlaczego on tak zrobił? Chciał w ten sposób sprawić problem arcykapłanom, co zrobić z tymi pieniędzmi i chciał żeby oni też uświadomili sobie swoją winę. Co zresztą oni później podkreślają nie wiedząc co zrobić z tymi pieniędzmi, bo są zapłatą za krew (w 6). Po tym wszystkim Judasz pieczętuje swoją winę nie widząc dla siebie przebaczenia i odbiera sobie życie. Myśli że może śmierć przyniesie mu upragnioną ulgę, ale musimy wiedzieć, że śmierć też nie przynosi ulgi dla grzeszników, którzy nie wołają o przebaczenie do Zbawiciela, śmierć to cierpienie potęguje do niewyobrażalnych rozmiarów. Jakkolwiek cierpiał Judasz po wydaniu Chrystusa, tak teraz cierpi o wiele bardziej. A tym, co wyraża ogrom przekleństwa Judasza, jest to jak zakończył dokładnie życie
Dzieje Ap 1:18  On to za otrzymaną zapłatę za nieprawość nabył pole, a upadłszy, pękł na dwoje i wypłynęły wszystkie wnętrzności jego.
 Nie dajmy się nigdy oszukać, naszym grzechom i diabłu, że śmierć może nas wyzwolić bez Zbawiciela. Niech osoba Judasza będzie dla nas wszystkich przestrogą, by nie lgnąc do tego świata i rozkoszować się grzechem myśląc, że możemy to czynić bez konsekwencji.

Hipokryzja przywódców Izraela
Na tle tej dzisiejszej historii wyłania się jeszcze starszyny obraz przywódców Izraela, ludzi którzy uważają się za sługi Boże , a tymczasem są sługami diabła. Jednak ci słudzy diabła bezwiednie, też wystawiają świadectwo niewinności naszego Pana, jednocześnie potępiając samych siebie i przyznając, że zapłata za Jego śmierć, jest zapłatą za krew. Wzięli pieniądze ze skarbca świątyni, które dali Judaszowi, ale nie chcieli już ich tam z powrotem umieścić, bo doskonale wiedzieli, że te pieniądze są splamione krwią niewinną. Więc chcą zachowywać pozory pobożności i nie umieszczają pieniędzy w skarbcu, ale kupują za nie pole na cmentarz dla pogan. Jednak w jakiś sposób informacja o tym, że pieniądze za cmentarz pochodzą z wydania człowieka przedostaje się do ludu i zakupiony teren cmentarny zaczyna być nazywany Polem Krwi. W ten sposób wszyscy się dowiadują, że Pan Jezus umarł z powodu przekupstwa i sprawiedliwość naszego Pana jaśniejsze jeszcze bardziej.
A przez wszystkie machloje i bezbożność przywódców Izraela Bóg wypełnia swoje słowo.
Mateusza 27:9  Wtedy się wypełniło, co było powiedziane przez proroka w słowach: I wzięli trzydzieści srebrników, cenę wyznaczoną, za sprzedanego człowieka, jak go oszacowano w Izraelu.
To niesamowite, że ci bezbożnicy myśleli, że wykonują swój wspaniały plan, a tak naprawdę stało się to, co zaplanował Bóg. Żaden grzesznik, żaden przeciwnik Boga, demony i diabeł nie mogą zniszczyć Bożego planu. Nie może być tak, by mogło zawieść Boże Słowo (Rzym 9,6). Bóg ma tak wielką moc, że nawet ich grzech ich nienawiść, ich złość i ich krętactwa wykorzystuje do swego dzieła i ze zła robi dobro, że wszyscy przeciwnicy Jezusa nie tylko nie mogą znaleźć na niego winy, ale jeszcze przyczyniają się do udowodnienia Jego sprawiedliwości.
Mam nadzieje i tego życzę sobie i wam byśmy zakończyli nasze życie podobnie  jak wspominany na samym początku John Wesley, byśmy skończyli nasze życie z imieniem Jezusa w sercu i na ustach. Byśmy zobaczyli wielkość naszego Boga i czystość naszego Pana, który jako sprawiedliwy cierpiał za niesprawiedliwych, a Jego ranami jesteśmy uleczeni.  To co najgorszego mogłoby nam się przydarzyć, to zakończyć życie jak Judasz w poczuciu potępienia, porażki i odejścia na zatracenie, niech dobry i miłosierny Bóg nas od tego uchroni i uczyni to, jeśli my sami uwierzymy i z całego serca umiłujemy sprawy Królestwa Bożego. Amen. 

Brak komentarzy:

Łączna liczba wyświetleń