5.08.2012

5. Listy do siedmiu kościołów – Sardes. Czy twoja wiara żyje? Ks. Obj 3,1 – 6


Na przełomie XIX i XX wieku po ówczesnej Turcji podróżował protestancki brytyjski archeolog i historyk William Ramsey. Uzyskał on specjalne pozwolenie od sułtana na podróżowanie po kraju i prowadzenie swoich badań archeologicznych. Wiliam odwiedził również miejsca gdzie znajdowały się kościoły z Ks. Objawienia. Podczas swoich badań zauważył, że dwa z kościołów Apokalipsy zostały potraktowane z największą powściągliwością były to zbory w Sardes i Laodycei. Ramsey napisał, że znaczące jest to, „że tam gdzie kiedyś znajdowały się te kościoły nie zachowało się niemal nic”. Było to dla niego świadectwem namacalnego sądu Bożego na tymi kościołami i miastami.
Dzisiaj zajmiemy się kościołem w Sardes, który określany jest mianem kościoła umarłego 3,1. Chociaż kościół ten istniał i w jakiś sposób funkcjonował, może odbywały się tam regularne spotkania lub podejmowali się jakiejś służby i z zewnątrz wyglądał jak żywy kościół, to jednak duchowo dla Boga ten kościół był martwy.
Historia miasta sardes jest bardzo znacząca dla przesłania listu. Świetność tego miasta przypada na lata (560 – 546 p.n.e.) były to czasy panowania legendarnego króla Krezusa. Właśnie za jego rządów miasto osiągnęło szczyt swojego rozwoju nawet do dzisiaj zachowało się powiedzenie „bogaty jak krezus” w tym czasie sardes było jednym z najbogatszych i najpotężniejszych miast świata.
Kresus podczas swego panowania wyruszył na wojnę z Cyrusem perskim, którą przegrał i schronił się do miasta, które uchodziło na niezdobyte. Sardes było położone na skale i z jednej strony otoczone górami do miasta prowadziła jedna droga, która była dosyć stroma. Dzięki takiemu położeniu miasto uchodziło za twierdzę nie do zdobycia z czego szczycili się mieszkańcy miasta i cały dwór. Cyrus przez 14 dni oblegał miasto i zaproponował wysoką nagrodę temu kto znajdzie sposób na dostanie się do środka. Pewien żołnierz zauważył, że na stromej skale są rysy i zręczni ludzie mogliby wspiąć się do góry. Pod osłoną nocy perskie wojska właśnie tym sposobem dostały się do sardes i ze zdziwieniem stwierdzili, że na murach nawet nie ma straży. Sardes było tak pewne swojego bezpieczeństwa, że w ogóle przestało czuwać. Historia ta powtórzyła się jeszcze raz niemalże w taki sam sposób w II w p.n.e. gdy grecki władca Antioch III zdobył miasto po rocznym oblężeniu również na murach  nie było strażników. Tak więc Sardes dwukrotnie zostało pokonane z powodu braku czujności. Wydaje się, że sardejczycy nie wyciągnęli żadnych lekcji z historii dlatego Jezus mówi w 3 wersie „pamiętaj czego się nauczyłeś i co usłyszałeś i strzeż tego”.
Kościoł w Sardes był małą społecznością może kilkadziesiąt osób lub nawet kilkanaście, prawdopodobnie składał się głównie z Żydów mieszkających w tym mieście. Społeczność żydowska była tam dosyć liczna do dzisiaj zachowały się ruiny synagogi. Duchowo Sardes było oddane pogańskim bogom znajdowały się tam świątynie Artemidy, Kybele, Demeter i Persefony.
Gdy czytamy ten list, to od razu rzuca nam się w oczy inny sposób przesłania do tego kościoła. We wcześniejszych listach Jezus zanim przechodził do problemów konkretnego zboru najpierw wymieniał dobre cechy. Ale tym razem od razu przechodzi do nagany, do napomnienia. Możemy powiedzieć, że sytuacja tego kościoła jest bardzo zła niemalże tragiczna. A to co wydaje się najgorszym to, to że owi chrześcijanie zupełnie tego nie dostrzegają. To właśnie jest wielką naszą tragedią, że grzech umiejętnie nas oszukuje i robi to tak skutecznie, że możemy być przekonani o słuszności naszego kierunku tymczasem dawno już zeszliśmy z drogi.
Tak było w przypadku chrześcijan mieszkających w Sardes mieli imię, że żyli ale byli umarli. 
Chrystus przedstawia się im jako Ten, który ma siedem Duchów Bożych i siedem gwiazd. Mówiliśmy już o tym że siedem gwiazd to władza Chrystusa nad zborami, kościołami Obj.1,20. Siedem Duchów Bożych oznacza że On jest Panem kościoła napełniając go życiem, mocą Ducha Św. mądrością bez żywego Chrystusa kościół staje się instytucją ze swoimi celami obrzędami sprawia wrażenie życia, ale jest martwy. Podobnie w naszym życiu osobistym wiara chrześcijańska to jest poznanie i wciąż poznawanie Jezusa Chrystusa, Boga Ojca i przez Ducha Św. (Jana 17:3). Wiara Chrześcijańska polega na osobistej społeczności z Bogiem, głębokiej więzi która istnieje między człowiekiem, a Bogiem przez wiarę Chrystusa. Gdy tej więzi i społeczności zaczyna brakować nasze chrześcijaństwo staje się martwe bez wyrazu, gorliwości, ognia i miłości do Pana. Podobnie jak w małżeństwie można być razem, można mieszkać, zasiadać do wspólnych posiłków, a jednak nie mieć relacji, więzi, miłości taki był stan kościoła w Sardes. Mimo tak kiepskiego stanu duchowego Jezus nie przekreśla tego zboru, nie mówi że nie mają już szansy, ale coś wprost przeciwnego „On ma siedem duchów Bożych”, On na nowo może napełnić i ożywić ten zbór jedynym warunkiem jaki Chrystus stawia jest upamiętanie, zawrócenie, nawrócenie i przyjście do źródła życia, którym jest On sam (Jana 7:38). Często o tym mówiłem, ale uważam że należy to podkreślać cały czas, Bogu nie zależy na zatraceniu grzesznika, nie zależy na skreśleniu kościoła. Bóg jest miłością i widać to w każdym jego postępowaniu jest gotowy odpuścić grzechy i okazać miłosierdzie w najgorszym stanie położenia. Nie ma miejsca upadku z którego Bóg nie mógłby podnieść i nie ma grzechów, których Bóg nie chciałby odpuścić. Wyraził to Ap Paweł mówiąc:
Rzymian 8:32  On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z nim darować nam wszystkiego? Problem jest w nas, to my często nie szukamy tego przebaczenia, gardzimy nim, nie widzimy w jakim strasznym położeniu jesteśmy.
Kościoł w Sardes wyglądał na żywy zachowywał jakieś pozory religijności, ludzie chodzili do kościoła, odbywały się nabożeństwa, może nawet czytano tam regularnie Słowo Boże, wygłaszano kazania.  Ale to wszystko było puste, formalne bardziej skupiano się na zewnętrznej formie niż na stanie serca. Co ciekawe Żydzi z synagogi z Sardes znani byli z tego, że utrzymywali kontakty z Jerozolimą, ale mocno byli wtopieni w miejscową pogańską społeczność. Prawdopodobnie chrześcijanie którzy nawrócili się z tego środowiska żyli podobnie. Tak więc kościół może funkcjonować strukturalnie i oficjalnie w sensie budynku, społeczności, liturgii, ale może być całkowicie martwym kościołem. Kościół taki nie żyje dla Boga, nie służy Bogu. Chce by go postrzegano jako Boże narzędzie, ale tak naprawdę zależy mu na zewnętrznej opinii tego świata na sprawach materialnych. Podobnie może być w naszym osobistym życiu, że zaczniemy bardziej dbać o pozory niż rzeczywistą społeczność z Jezusem Chrystusem. Możemy mieć imię, że żyjemy a być martwymi. A jak jest z tobą czy masz tą osobistą więź z Bogiem przez wiarę w Chrystusa? Czy dbasz o tą społeczność przez modlitwę, cichy czas z Bogiem, czytanie Słowa Bożego? Czy chodzisz z Bogiem w swoim życiu przez posłuszeństwo jego Słowu? Czy twoje decyzje są Bożymi decyzjami? Czy w końcu żyjesz dla Boga, a nie dla świata i opinii tego świata? Te wszystkie pytania musimy sobie zadać jako kościół i indywidualni chrześcijanie by odpowiedzieć sobie na pytanie czy jesteśmy żywym kościołem, czy jesteśmy żyjącymi chrześcijanami.
W obliczu takiego stanu Jezus wzywa ten kościół do czujności, wzywa ich do tego by wyciągnęli lekcje z historii. Dwa razy Sardes zostało zaskoczone i zdobyte z powodu braku czujności, nieuwagi, zbytniej pewności we własne siły i możliwości.
Zbawienie przez Chrystusa ma to do siebie że trzeba o nie dbać i troszczyć się kto nie  ma takiego pragnienia być może nie jest zbawiony.
W Nowym Testamencie znajdujemy wiele wezwań do czujności. Przede wszystkim czujność jest to stan który wymaga od nas zmobilizowania swoich sił na jakimś celu. Czuwamy w oczekiwaniu na coś w obliczu niebezpieczeństwa gdy jest przed nami jakieś realne zagrożenie. I tak Słowo Boże uczy nas byśmy czuwali by nie poddać się pokusie (Mateusza 26:41) Ap. Paweł wzywa nas do czujności mówiąc:
Efezjan 6:18  W każdej modlitwie i prośbie zanoście o każdym czasie modły w Duchu i tak czuwajcie z całą wytrwałością i błaganiem za wszystkich świętych
Na innym miejscu czytamy:
1 Tesaloniczan 5:6  Przeto nie śpijmy jak inni, lecz czuwajmy i bądźmy trzeźwi.
7  Albowiem ci, którzy śpią, w nocy śpią, a ci, którzy się upijają, w nocy się upijają.
Piotr w swoim liście mówi:
1 Piotra 5:8  Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć.
Tak więc czujność chrześcijańska jest to, wysiłek polegający na skupieniu swojej uwagi i energii na sprawach Królestwa Bożego. Mamy być czujni wobec chcącego wkraść się w nasze życie grzechu, w obowiązkach chrześcijańskich takich jak modlitwa, społeczność z Bogiem, społeczność z braćmi i siostrami w służbie, wobec zasadzek diabelskich. W końcu mamy być czujni w oczekiwaniu na powrót Pana Jezusa Chrystusa. Jakże mamy wyostrzone zmysły gdy chodzi o sprawy tego świata jakiś intratny interes, okazje, promocje. Prawdopodobnie chrześcijanie w Sardes w tych wszystkich świeckich sprawach nie mieli żadnego problemu z czujnością dbali o swoje interesy i troszczyli się o nie każdego dnia poważnie zaniedbując swoje duchowe życie w wierze w Chrystusa.
Wezwanie Chrystusa ma na celu obudzić sardejczyków z duchowego snu, letargu by na nowo podjęli walkę o swoje zbawienie. Wiele rzeczy w tym zborze umarło ale Chrystus widzi wszystko widzi, że są tam jeszcze przejawy miłości do niego. Może jakiś westchnienie, pragnienie niektórych chrześcijan żywej społeczności, może te kilka osób o których wspomina w 4 wersie próbowało reanimować ten zbór. Jezus mówi: „obudźcie się, zróbcie coś”. „Czy nie widzicie, że umieracie”? „Weźcie się do pracy do podjęcia wysiłku, zadbajcie o te ostanie przejawy duchowego życia”! W przesłaniu Chrystusa widać wyraźnie, że człowiek w Niego wierzący ma coś do zrobienia. Zbawienie z łaski przez wiarę nie polega na przyjęciu Chrystusa i zaleganiu na tapczanie nie polega duchowym lenistwie. Zbawienie wyzwala w nas nowe pokłady energii z „wnętrza takiego człowieka popłyną źródła wody żywej” (Jana 7:38). Gdy mamy społeczność z Bogiem, to Duch Św. nieustannie pobudza nas do duchowych wysiłków. Dlatego dzisiaj czytamy biografie o Bożych mężczyznach i kobietach. Oni nie mogli usiedzieć na miejscu chcieli być ciągle aktywni w służbie dla Boga, chcieli przynosić owoc dla Boga i tego od siebie powinien oczekiwać każdy chrześcijanin.
 W wierszu 3 Chrystus chce by ciągle mieli w pamięci to czego już się nauczyli. Nakaz ten występuje w czasie teraźniejszym i znaczy, by nie dopuścić do zapomnienia tego czego już wiemy o Chrystusie, by nie dopuścić żeby to, kim dla nas jest Chrystus spowszedniało nam. By nie dopuścić do braku radości ze zbawienia, braku wdzięczności, braku przeżywania chrześcijańskiej nadziei. Każdy wierzący człowiek powinien ciągle o tym pamiętać jak wielką łaskę okazał mu Bóg gdy odpuścił mu grzechy czyniąc za nie winnym swojego Syna Jezusa Chrystusa. Jesteśmy wezwani do strzeżenia tego czego się nauczyliśmy i co usłyszeliśmy. Jezusowi chodzi o to, by przyglądać się naszemu zbawieniu, rozważać te prawdy o których się dowiedzieliśmy lub zostały nam objawione i chronić je. Nie możemy być chrześcijanami chwili, jednego dnia, niedzieli, jednej grupy biblijnej. Mamy być świadkami Jezusa w każdej sytuacji naszego życia, taka postawa wymaga od nas czujności, zachowywania słów Chrystusa. Człowiek który na co dzień żyje słowami Pana jest przygotowany na każdą ewentualność.
Prorok Izajasz mówi o tym w taki sposób:
Izajasza 43:2  Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą, i gdy przez rzeki, nie zatopią ciebie. Gdy pójdziesz przez ogień, nie spalisz się, i nie strawi cię płomień.
Jezus przekazuje ostrzeżenie, że jeśli zbór w Sardes nie będzie czujny, to sąd Chrystusa przyjdzie niespodziewanie i zaskoczy ich. Raczej Jezus w tej sytuacji mówi o jakimś sądzie teraźniejszym dla tego kościoła niż sądzie ostatecznym. Do pozostałych zborów Chrystus kierował podobne ostrzeżenia  do Efezu „ruszę świecznik twój z jego miejsca” (Obj. 2,5) do Pergamu „przyjdę w wkrótce i będę z nimi walczył mieczem ust moich” (Obj. 2,16) do Tiatyry „zabiję” i „wtrącę w ucisk wielki”( Obj. 2,22-23).
Musimy zdać sprawę z tego, że Pan ma różne sposoby na osądzenie nieposłusznego kościoła, w tej sytuacji mogło być to, trzęsienie ziemi które co pewien czas nawiedzało Sardes, a może prześladowania. W każdym razie dotyczy groźby usunięcia lub nawet całkowitego zaniku kościoła, który przestał wydawać owoce, a w dłuższej perspektywie nawet miasta. Niech nigdy nie przyjdzie nam do głowy, że Chrystus bezczynnie przygląda się gdy Jego kościół trawiony jest grzechem, lenistwem lub herezją. Jego reakcja jest stanowcza często bolesna i znamienna w skutkach, ale zawsze celem jest upamiętanie, pobudzenie lub obudzenie byśmy mogli być zbawieni.
Okazuje się, że nawet w zborze w Sardes w martwym kościele było kilka osób, które nie poddało się świeckiemu sposobowi życia. Nawet w tym tłumie zatwardziałych nie miłujących Pana Bóg widzi sprawiedliwego. Podobnie jak w sytuacji Gdy Bóg postanowił zalać wodą starożytny świat. Wypatrzył na ziemi sprawiedliwego Noego, którego postanowił ocalić i okazać mu łaskę. Tak i w tym przypadku jest kilka osób wiernych, niech to będzie dla ciebie zachętą by podobać się Bogu. Nie daj się oszukać diabłu, że Bóg tego nie dostrzega, że giniesz w tym tłumie, któremu w ogóle nie zależy. Może pukają się w głowę na twój widok i mówią „daj sobie spokój to, nie ma sensu”.  Nie, to nie prawda Bóg nie jest zbawicielem tłumów On jest zbawicielem indywidualnych osób i z takich właśnie osób składa się żywy kościół.
Te kilka osób nie skalało swoich szat, duchowo byli czyści nie stracili swojej chrześcijańskiej tożsamości nie byli jak zwietrzała sól bez smaku.
 Mateusza 5:13  Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi.
Ich godność dostąpienia zbawiania nie polegała na ich sprawiedliwości, ale na tym że okazali się prawdziwie odrodzeni, prawdziwie wierzący i ufający Chrystusowi byli godni bo wciąż trzymali się ewangelii Jezusa Chrystusa.
Za taką postawę Chrystus zapewnia ich on wspaniałych nagrodach, że „będą z nim chodzić w szatach białych”. Szaty białe w pogańskim świecie oznaczały możliwość zbliżenia się do pogańskich bogów dla chrześcijan szaty białe są czystością wewnętrzna, duchową i oznaczają możliwość spotkania z Panem, oznaczają również całkowitą świętość i lśniącą czystość.
Dzieje Apostolskie 1:10  I gdy tak patrzyli uważnie, jak On się oddalał ku niebu, oto dwaj mężowie w białych szatach stanęli przy nich
Jana 20:11  Maria Magdalena natomiast stała przed grobem płacząc. A kiedy (tak) płakała, nachyliła się do grobu
12  i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa - jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg.
Drodzy kolor biały to symboliczny kolor nieba, to kolor czystości, świętości i prawdy.
Kolejną wspaniała obietnicą jest pozostawienie w naszych imion w Ks. Żywota. Pismo Św. w kilku miejscach wspomina księgę życia jest to księga gdzie są zapisani ci co chodzą z Panem i przez wiarę w Chrystusa pokładają swoją nadzieję w Bogu i tak już w Starym Testamencie istniało przekonanie, że jest taka księga (Wyjścia 32:32, Psalmów 69:29 Daniela 12:1 Łukasza 10:20 Filipian 4:3 Objawienie 13:8 Objawienie 20:12 Objawienie 21:27)
Jest Księga Baranka, a w niej są zapisani wszyscy zbawieni, wszyscy wierni którzy nie skalali swoich szat. Czy ty jesteś zapisany w tej Księdze? Czy położyłeś swoją ufność w Jezusie Chrystusie? Czy on jest Panem twojego życia? Jeśli tak to możesz mieć mocną nadzieje, że On wyzna twoje imię przed swoim Ojcem w dzień sądu i przed wszystkimi aniołami. Amen

Brak komentarzy:

Łączna liczba wyświetleń