Jakiś czas temu rozmawiałem z misjonarzem z USA
powiedział, że to co bardzo rzuciło mu się w oczy w Polsce, to niemalże na
każdym kroku nasze polskie narzekanie,
krytykanctwo, postrzeganie wielu rzeczy w czarnych barwach. My żyjąc w naszym
kraju, oswoiliśmy się z naszą kulturą i często tego nie dostrzegamy, ale jeśli
ktoś przyjedzie z zewnątrz, to widzi rzeczy, których my zwykle nie widzimy. Tak
nasze polskie narzekanie często na wszystko i na wszystkich. Narzekamy na
nieudolny rząd, kiepskie drogi, ceny paliw, kiepską pracę, problemy zdrowotne i
kiepską służbę zdrowia, problemy mieszkaniowe. Wierzący często narzekają na
kościół, braci, pastora brak efektów ewangelizacyjnych. Ten amerykański
misjonarz powiedział, że Polacy są chyba mistrzami w narzekaniu, że w każdej
sytuacji widzimy wiele negatywów, a często nie dostrzegamy nic pozytywnego.
Taka narodowa przypadłość społeczna powoduje, że jesteśmy bardzo ubodzy jeśli
chodzi o wdzięczność i zadowolenie, to sprawia, że jesteśmy dosyć smutnym
narodem. Jestem przekonany, że zawsze w nieskończoność moglibyśmy wyliczać
rzeczy, których nam brakuje i zawsze znajdzie się coś lub ktoś na co możemy
ponarzekać, ale Bóg pragnie by człowiek, przede wszystkim wierzący był
wdzięczny.
Przeczytajmy historię Ew Łukasza 17, 11 – 19. Wydarzenia te w pewnym sensie oburzają
nas, pojawia się pytanie jak to możliwe, że tych pozostałych dziewięciu
trędowatych nie przyszło podziękować i oddać Chwały Bogu. Przecież zostali
uzdrowieni z tak poważnej choroby jak trąd, a jednak otrzymany dar nie skłonił ich do powrotu i wyrażenia swojego
podziękowania.
W starożytności trąd uważano za najstraszniejszą
chorobę. Ktoś kiedyś wyraził się, że żadna choroba w takim stopniu nie
doprowadzała człowieka do ruiny, jak właśnie
trąd.
Jaki przebieg miała ta choroba?
Mogła zacząć się od
małego guza, który następnie przekształcał się w ciągle rosnący ropień. Oczy stawały się błyszczące, struny głosowe
ulegały uszkodzeniu, głos stawał się
chrapliwy a oddech świszczący. Owrzodzeniu ulegały ręce i stopy, aż
wreszcie całe ciało pokrywały wrzody. Ten proces mógł trwać latami i zwykle kończył się zwichnięciem równowagi
umysłowej, śpiączką i wreszcie śmiercią.
Trąd mógł rozpocząć się również inaczej. Człowiek
tracił czucie w różnych częściach ciała, zapaleniu ulegały nerwy, wiotczały
mięśnie, kurczyły się ścięgna, tak że palce wyglądały niczym szpony. Ręce i
nogi ulegały owrzodzeniu, później odpadały
palce u rąk i nóg, a następnie całe ręce i stopy. Tego rodzaju trąd mógł
trwać 20-30 lat i właściwie był to Koniec; człowiek umierał cal po calu.
Sytuacja fizyczna takich ludzi była straszna, ale było coś jeszcze gorszego. Znany historyk owych czasów, Józef
Flawiusz, pisał, że trędowatych uważano „za
rzeczywiście zmarłych". Skoro tylko u kogoś stwierdzono trąd, natychmiast
wyrzucano go poza nawias społeczeństwa nie pozdrawiano go i nikt ze zdrowych
nie mógł go odwiedzać także rodzina.
W (3 M 13,45-46)
czytamy: „Trędowaty, na którym jest ta plaga, winien mieć szaty rozdarte, włosy
na głowie rozwichrzone, brodę zasłoniętą i winien
wołać: Nieczysty, nieczysty! Przez cały czas trwania tej choroby będzie nieczysty.
Samotnie mieszkać będzie, jego mieszkanie będzie poza obozem".
W czasach Pana Jezusa jak i wcześniejszych
(jak już czytaliśmy), na podstawie prawa, trędowatych usuwano poza obóz. W
średniowieczu, jeśli ktoś zachorował na trąd, to kapłan odprawiał normalne
nabożeństwo żałobne nad tym człowiekiem; jednym słowem społeczeństwo uważało
go za umarłego. Zakon wyliczał 61 okoliczności narażenia się na
stanie się nieczystym. Na liście tej
na drugim miejscu było zetknięcie się z trędowatym, wyprzedzało go
jedynie zetknięcie się ze zmarłym. Jeśli trędowaty wsunął do domu tylko głowę,
to cały dom stawał się nieczysty. Trędowatego nie można było pozdrowić nawet na
otwartej przestrzeni. Nikt do trędowatego nie mógł się zbliżyć na odległość
mniejszą niż 1,5 metra, a jeśli wiał wiatr od jego strony, to musiał on
znajdować się w odległości przynajmniej 40 metrów. Tak więc łaska wyświadczona
przez Pana Jezusa tym trędowatym była ogromna, można powiedzieć, że Pan
przywrócił ich na nowo do życia. A jednak gdy podczas drogi zostali uzdrowieni
tylko jeden z nich wrócił by podziękować Bogu. Jak na ironie był to samarytanin,
człowiek po którym najmniej byśmy się
tego spodziewali. Jego powrót dał mu możliwość doświadczenia większego
błogosławieństwa w jego życiu. Wcześniej doświadczył tylko uzdrowienia na
ciele, ale teraz otrzymał uzdrowienie duchowe i odszedł jako zbawiony człowiek.
Historia ta uczy nas, że Bóg oczekuje dziękczynienia, oczekuje wdzięczności od
swojego stworzenia, a w szczególności od tych których obdarza swoimi darami.
Jestem przekonany, że my jako chrześcijanie mamy najwięcej powodów, żeby
dziękować Bogu.
Łuk
17,17 A Jezus odezwał się i rzekł: Czyż nie dziesięciu zostało
oczyszczonych? A gdzie jest dziewięciu?
18
Czyż nikt się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten
cudzoziemiec?
Psalmów
50:23 Kto ofiaruje dziękczynienie, czci mnie, A temu, kto nienagannie
postępuje, ukażę zbawienie Boże.
Po
pierwsze musimy przyznać
że łatwiej przychodzi nam prosić Boga o różne rzeczy niż dziękować Mu co pokazuje nasza historia. Gdy posłuchamy
naszym modlitw to zobaczymy, że wielokrotnie z naszych ust wydobywa się szereg
próśb a znacznie mniej dziękczynienia.
Oczywiście to, że przedstawiamy Bogu nasze prośby nie jest złe, ale czy równie
często dziękujemy za wysłuchane modlitwy, czy równie często dziękujemy mu za okazaną nam łaskę. Niekiedy
moglibyśmy z naszych modlitw odnieść wrażenie, że Bóg ich nie wysłuchuje, bo znacznie
rzadziej zdarzają się podziękowania Bogu. Nawet w codziennym życiu dostrzegamy
coraz mniej wdzięczności wobec okazanej nam dobroci, pomocy czy służby. Ludzie
coraz częściej wychodzą z założenia że im się należy. Mają postawę roszczeniową
wobec państwa, instytucji, rodziny. Uważają, że należy im się opieka socjalna i
odpowiednia pomoc, że należy im się praca i godne warunki mieszkaniowe. Dzieci
uważają, że należy im się odpowiednie
wychowanie i wykształcenie. Coraz częściej pomoc, którą okazują nam inni
traktujemy w kategoriach obowiązku, że ktoś jest w obowiązku mi pomóc jeśli
dzieje mi się krzywda. Pamiętam pewną historię, którą opowiadał mi znajomy, a
która dobrze to przedstawia. On kupił ubogiemu trochę żywności, a ten był
obruszony, że nie było tam produktów które chciał. Z pewnością ta nasza
nieczułość wynika z tego, że ciągle uświadamia się nas, że jesteśmy bardzo
ważni i cała uwaga innych powinna się skupiać na mnie. W ten sposób buduje się
nasze „ja” wzmacnia się naszą pychę, dochodzimy do miejsca gdzie mamy tylko
oczekiwania wobec innych, ale nic nie
chcemy dać od siebie, nawet brak nam
zwykłego uczucia wdzięczności.
Także w relacjach z Bogiem widać podobną
postawę, często ludzie maja różne oczekiwania wobec Boga, a jeśli ich
oczekiwania nie zostaną zaspokojone, to wtedy mówią, że Bóg ich oszukał.
Zupełnie nie dostrzegają, że to oni mają dług wobec Boga. Dług, którego w żaden sposób nie mogliby spłacić. A
jednak Bóg nie postępuje z nami według tego jak na to zasługujemy Pismo Św.
uczy, że to co się nam należy, to Boży gniew
za nasze grzechy. Ale Bóg w swej łasce i miłosierdziu wylał swój gniew
na syna, Jezusa Chrystusa, zwalił całą winę na Niego dając nam możliwość
przebaczenia grzechów i otwarte drzwi do swego królestwa. Jako chrześcijanie
nie możemy mieć postawy jak 9 trędowatych którzy doświadczyli uzdrowienia, ale
nie wyrazili wdzięczności. Nie możemy zapominać dziękować Bogu za jego łaskę
miłosierdzia, wysłuchane modlitwy, opiekę i okazaną nam troskę każdego dnia. To
właśnie świat ma postawę niewdzięczności wobec Boga, nie służy mu i nie czci
Go. Chociaż Bóg również okazuje światu swoje błogosławieństwo.
Łukasza
6:35 gdyż On dobrotliwy jest i dla niewdzięcznych, i dla złych.
Gdy
chrześcijanie tylko proszą i oczekują od Boga nie wyrażając swojego uwielbienia
i dziękczynienia, to bliżej im do świata niż Bożych dzieci. Ktoś kiedyś
powiedział że człowiek który nie ma Ducha Bożego potrafi tylko prosić, ale jest
brak wdzięczności w jego sercu. Człowiek
odrodzony przez Ducha Św. to człowiek, który nie tylko prosi, ale uwielbia
Boga, dziękuje Mu, wywyższa Go za to kim
jest i co uczynił.
Po
drugie w musimy uważać by nie być zbytnio skupionym na
tym co otrzymujemy, a nie dostrzegać od kogo, to otrzymujemy kto jest źródłem
naszych błogosławieństw. Być może 9 uzdrowionych trędowatych nie wróciło
dlatego, że byli zbyt mocno podekscytowani tym co otrzymali i to przysłoniło im
Chrystusa. Życie ludzi często kręci się wokół
tego co mają i czym się zajmują, a nie zawsze dostrzegają dawce tego
błogosławieństwa. Takie patrzenie jest bardzo płytkie i egoistyczne prawdziwe
życie pełne radości i pokoju wypływa ze społeczności z Bogiem. To co
otrzymujemy kiedyś się skończy, zdrowie, rzeczy, relacje i wszystko inne. Przyjdzie
dzień naszej śmierci i będziemy musieli stanąć przed Bogiem wtedy będzie się
liczyło tylko to, czy znamy Boga i mamy z nim społeczność. Tych biednych 9
trędowatych którzy zostali uzdrowieni cieszyło się, ale to uzdrowienie fizyczne
było na krótko. Trzeba odejść z tego świata, zdać sprawę Bogu ze swego życia.
Być może nawet to uzdrowienie którego doświadczyli stało się świadectwem
przeciw nim. Przecież byli przy zbawicielu doświadczyli w części jego łaski,
byli tak blisko zbawienia, a jednak nie
poszli dalej.
Pan Jezus wyraził to:
Jana
6:27 Zabiegajcie nie o pokarm, który ginie, ale o pokarm, który trwa, o
pokarm żywota wiecznego, który wam da Syn Człowieczy: na nim bowiem położył Bóg
Ojciec pieczęć swoją.
A czy ty widzisz dawce swojego
błogosławieństwa? Czy dostrzegasz z czyjej ręki masz to co posiadasz? Nie
zachowujmy się jak małe dzieci, którym nowe zabawki przysłaniają rodziców.
Po
trzecie uważajmy by to,
co mamy od Boga nie traktować jak coś
oczywistego jak coś co nam się należy. Ludzie często nie są wdzięczni Bogu za
to, co mają bo uznają to za coś normalnego, bezdyskusyjnego: zdrowie praca,
mieszkanie, rodzina. Ale przecież wcale nie musi tak być w każdej chwili możemy
to wszystko stracić, w każdej chwili może się stać coś co zachwieje naszym
bezpiecznym światem. Dlatego tak ważne jest dziękować Bogu za wszystko co mamy,
dostrzegać zarówno te większe rzeczy jak i te małe, zwyczajne, które Bóg nam daje
każdego dnia. To że jesteśmy tu dzisiaj na tym nabożeństwie, wstaliśmy z łóżka nie
jest w cale takie oczywiste. Niektórzy chrześcijanie zachowują się nawet w taki
sposób jakby zbawienie im się należało, przestając za nie dziękować. Wciąż musimy sobie przypominać kim jesteśmy, że jesteśmy zbawionymi
grzesznikami i to zbawienie otrzymaliśmy z Bożej łaski. Jestem przekonany, że
tylko głębokie doświadczenie naszej
grzeszności uświadomi nam jak wiele dobroci otrzymujemy każdego dnia od Boga. Czasami rozmyślam sobie nad tym
ile mamy jako chrześcijanie w Polsce, a musimy przyznać, że mamy bardzo
wiele. Niekiedy narzekamy na brak
nawróceń, pastora, zbór. Zastanawiam się czy widzimy to, że bez przeszkód
możemy głosić ewangelię? Czy cieszymy
się z tego, że mamy pastora wiele kościołów nie ma? Czy cieszymy się ze zboru w
którym Bóg nas postawił, że są wokół nas ludzie z którymi razem możemy się
zachęcać i chwalić Boga?
Po
czwarte dziękczynienie
prowadzi nas do większych błogosławieństw i prawdziwego poznania Boga. Zwróćmy
uwagę, że ten uzdrowiony samarytanin po powrocie do Chrystusa doświadczył
jeszcze większego błogosławieństwa.
Czytamy: Łukasza 17:19 I rzekł mu: Wstań, idź! Wiara twoja uzdrowiła cię.
Słowa, które Jezus kieruje do tego
powracającego samarytanina sugerują nam, że on doświadczył czegoś więcej niż
tylko uzdrowienia z trądu. Spojrzał na Chrystusa jako na zbawiciela „padł na twarz do nóg jego, dziękując mu”. On
oddał chwałę Jezusowi, doświadczając
uzdrowienia z grzechów. Wdzięczność Bogu pozwala nam doświadczać Go w głębszy,
pełniejszy sposób . poszerza nasze horyzonty pojmowania Boga i sprawia, że
poznajemy Go dużo lepiej. Bóg uczynił nas do oddawania mu chwały i wtedy kiedy
to robimy jesteśmy prawdziwie spełnieni, jesteśmy szczęśliwi, zyskujemy wiele
więcej niż dajemy.
Znane są słowa Św. Augustyna które mówią:
„ Stworzyłeś
nas Boże bowiem jako skierowanych ku tobie i niespokojne jest serce nasze
dopóki w tobie nie spocznie”. Ludzie
nie znający Boga miotają się, są niespokojni cięgle czegoś poszukują, nudzą się
kolejnymi rzeczami. Ciągle gdzieś się spieszą, ale niczego nie chwytają. Ciągle
szukają, ale nic nie znajdują.
Po piąte dziękczynienie nie jest tylko uczuciem wewnątrz nas,
ale doświadczenie Bożej łaski rodzi w nas wdzięczność, która prowadzi do
działania. W słowniku pod pojęciem wdzięczność czytamy: „Uczucie, będące odpowiedzią na doświadczone dobro, poczucie
zobowiązania moralnego, chęć odwzajemnienia, podziękowania za coś”
Chrześcijanin, to ktoś kto służy Bogu jak gdyby chciał
spłacić mu dług, choć wie że nigdy spłacić go nie morze. To ktoś kto ma
świadomość, że Bóg za naszą wolność i życie wieczne zapłacił najwyższą cenę.
Powiem wam szczerze, że mam poważne wątpliwości czy ktoś jest zbawiony jeśli
mieni się chrześcijaninem, uważa się za wierzącego, a jednocześnie nie poczuwa
się do służby dla Boga i zupełnie go to
nie interesuje. Gdybyśmy się tak zachowywali okazalibyśmy się niewdzięcznikami.
Gypsy Smith, znany cygański
ewangelista, który angażował się w „Armii Zbawienia” zwiastował kiedyś Słowo
Boże i posłużył się przykładem młodego człowieka, który z tonącej łodzi
uratował przed śmiercią 18 osób. Podpływał do nich i ciągnął ich na brzeg.
Ale Ratując ostatnią osobę zasłabł i
stracił przytomność
co doprowadziło go do sparaliżowania
części ciała do końca życia.
Gdy przytoczył ten przykład, ktoś podał mu karteczkę, na której było napisane: „Bracie Smith, ten człowiek, o którym mówisz, siedzi wśród nas i słucha twojego kazania”. Smith przerwał i poprosił tego człowieka, aby zechciał wyjść do przodu. Człowiek ten miał już wtedy ponad 80 lat. Kiedy ratował tonących miał trochę ponad dwadzieścia. Mocno utykając dotarł do kazalnicy wspomagany przez życzliwych ludzi. Kiedy już stali razem na środku, Smith zapytał: „Bracie powiedz nam, jak wielu z tych, których uratowałeś, spotkało się z tobą i co ci powiedzieli?”
Staruszek zaniemówił i długo nic nie odpowiadał. Gypsy Smith ponowił pytanie: „Jak wielu z tych, których uratowałeś, odwiedziło cię i wyraziło swoją wdzięczność?”, staruszek nie chciał odpowiadać. W końcu wykrztusił: „Nikt”. Ani jeden z tych, którzy zawdzięczali mu życie, nie zadał sobie trudu odnalezienia swojego ratownika i powiedzenia mu jednego słowa: „Dziękuję!”
Gdy przytoczył ten przykład, ktoś podał mu karteczkę, na której było napisane: „Bracie Smith, ten człowiek, o którym mówisz, siedzi wśród nas i słucha twojego kazania”. Smith przerwał i poprosił tego człowieka, aby zechciał wyjść do przodu. Człowiek ten miał już wtedy ponad 80 lat. Kiedy ratował tonących miał trochę ponad dwadzieścia. Mocno utykając dotarł do kazalnicy wspomagany przez życzliwych ludzi. Kiedy już stali razem na środku, Smith zapytał: „Bracie powiedz nam, jak wielu z tych, których uratowałeś, spotkało się z tobą i co ci powiedzieli?”
Staruszek zaniemówił i długo nic nie odpowiadał. Gypsy Smith ponowił pytanie: „Jak wielu z tych, których uratowałeś, odwiedziło cię i wyraziło swoją wdzięczność?”, staruszek nie chciał odpowiadać. W końcu wykrztusił: „Nikt”. Ani jeden z tych, którzy zawdzięczali mu życie, nie zadał sobie trudu odnalezienia swojego ratownika i powiedzenia mu jednego słowa: „Dziękuję!”
Temu człowiekowi było przykro, że
żaden z uratowanych nie zadał sobie trudu by wyrazić swoją wdzięczność. Również
Jezus w tej sytuacji gdy uzdrowił tych
dziesięciu spytał się „a gdzie jest
pozostałych dziewięciu”
Bóg oczekuje od nas byśmy chwalili
Go, byśmy byli wdzięczni i tą wdzięczność okazywali w naszym codziennym życiu.
W jakiej ty grupie jesteś? Czy jesteś w tej grupie 9 którzy doświadczyli
błogosławieństwa, ale nie powrócili oddać chwały Bogu? Czy jednak jesteś jak
ten wdzięczny samarytanin który wrócił chwaląc Boga i padł do stóp Jezusa? A
może dostrzegasz, że brak w twoim sercu uczucia wdzięczności? Może widzisz, że
kiedyś dużo bardziej radowałeś się z tego co Bóg dla ciebie uczynił, a teraz to
zostało przygłuszone. Jeśli tak jest, to módl się do Boga o poczucie jak wielką
łaskę ci okazał. Mając też świadomość, że naszą przywarą narodową jest
narzekanie i krytykanctwo uważajmy by nie ulegać temu. Taka postawa nie tylko
nie podoba się Bogu, ale nie przynosi niczego dobrego dla naszego życia.
Powoduje, że stajemy się bardziej podatni na depresje jesteśmy się apatyczni i
wycofani, i nie podejmujemy żadnych działań. Ap Paweł powiedział:
Kolosan 2:6 Jak więc przyjęliście Chrystusa Jezusa, Pana, tak w
Nim chodźcie,
7 wkorzenieni weń i zbudowani na nim, i utwierdzeni w wierze, jak
was nauczono, składając nieustannie dziękczynienie. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz