29.05.2016

Jezus Chrystus fundamentem kościoła cz. I Ew Mateusza 16,13-20


Kim właściwie był Jezus Chrystus? Kim właściwie jest Jezus Chrystus? To pytanie stawia sobie niemal cały świat od dwóch tysięcy lat. Postać Jezusa Chrystusa często dzieli ludzi i prowadzi do sporów. Niektórzy twierdzą, że był wyjątkowym człowiekiem o błyskotliwym umyśle, coś na wzór wybitnego filozofa. Inni uważają że był oszustem zwodzącym ludzi i wprowadzającym ich w błąd. Znajdziemy również takich, którzy uważają że nigdy nie istniał i cała Jego historia jest historią wymyśloną przez grupę wiernych mu uczniów, którzy byli tak Nim zafascynowani, że stworzyli cały mit Jego postaci . Ale też bardzo wiele osób wierzy, że Jezus Chrystus był i jest kimś więcej niż tylko wyjątkowym człowiekiem, że był i jest Bogiem. Ewangelię przedstawiają nam człowieka, który urodził się w ubogiej Żydowskiej rodzinie i właściwe nie wyróżniał się jakoś specjalnie do chwili, gdy rozpoczął swoją publiczną służbę wśród ludzi, która trwała około trzech lat i zakończyła się męczeńską śmiercią na Krzyżu i późniejszym zmartwychwstaniem. Wszyscy jego przeciwnicy uważali i uważają do dzisiaj, że jeśli w ogóle istniał, to odniósł porażkę, że Jego idee o nadchodzącym Królestwie Bożym nie przekuły się na rzeczywistość. Jednak sam Jezus twierdził, że właśnie po to przyszedł na świat, by żyć, służyć ludziom i złożyć swoje życie w ofierze w okupie za grzech świata (Mat 20,28). A szczególnie w okupie za tych, którzy w Niego uwierzą. Wiara w Niego i społeczność z nim jest społecznością z Bogiem. Królestwo Boże, które zapowiadał już nadeszło w wymiarze duchowym i urzeczywistnia się w osobach wierzących w Niego. Ale jeszcze nadejdzie w skali materialnej w dzień Jego powrotu z nieba.  Jezus twierdził również, że ci którzy w niego uwierzą, przeszli ze śmierci do żywota i otrzymali życie wieczne (Jan 5,24). Mówił także o sobie, że jest Synem Bożym, że jest Bogiem, że ma moc dawać ludziom życie jeśli zechce.
Albowiem jak Ojciec wzbudza z martwych i ożywia, tak i Syn ożywia tych, których chce (Jan 5:21)  Lub mówił że należy go czcić tak jak samego Boga, a cześć oddawana Jemu jest czcią oddawaną Bogu
Aby wszyscy czcili Syna, jak czczą Ojca. Kto nie czci Syna, ten nie czci Ojca, który go posłał. (Jan 5:23)

1.      Kim dla mnie jest Jezus?
I widzimy, że Panu Jezusowi zależy na tym, by wszyscy zostali skonfrontowani z tym pytaniem kim On jest. Najpierw pyta się uczniów za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego, za kogo Jego uważają? Co o nim mówią przyglądając się Jego niezwykłej działalności? Postać Pana Jezusa musiała wzbudzać wielkie emocje we wszystkich środowiskach. Zarówno w tych środowiskach o wyższym statusie społecznym jak i niższym. Wiemy że sam król Herod chciał się z nim widzieć. Faryzeusze, Sadyceusze i uczeni w piśmie przychodzili z nim dyskutować, a gdziekolwiek się pojawił wzbudzał wielkie poruszenie wśród ludzi, tak że często miał wokół siebie tysiące, a czasami dziesiątki tysięcy osób. Za kogo ludzie mnie uważają pytał? Uczniowie odpowiadali, że różnie o tobie mówią. Niektórzy uważają ciebie za wskrzeszonego Jana Chrzciciela. Jak pamiętamy, gdy Herod usłyszał o cudach Jezusa, też uważał, że Jezus jest z martwych wskrzeszonym  Janem w którym teraz działają niezwykłe moce (Mk 6,14), ta opinia o Jezusie musiała być dobrze znana. Z pewnością być przyrównanym do Jana chrzciciela to wielki komplement, ale niewystarczający w stosunku do Jezusa. Inni mówili o Jezusie, że jest Zmartwychwstałym Eliaszem. Jak wiemy Eliasz był prorokiem Bożym, którego Bóg używał w cudowny sposób czyniąc przez Niego cuda i znaki. Jeszcze inna grupa mówiła, że Jezus jest prorokiem Jeremiaszem. Widzimy że Jezus przez jemu współczesnych był utożsamiany z różnymi niezwykłymi Bożymi prorokami. Z pewnością wielu widziało w nim Bożego człowieka, którego Bóg używa w niezwykły sposób. Jednak większość ludzi nie widziała w Nim Syna Bożego, nie widziała w Nim Zbawiciela, Boga który przyszedł zapłacić za nasz grzech. Wtedy Jezus spytał się Piotra, a za kogo wy mnie uważacie i Piotr mówi, że ty jesteś wyczekiwanym Mesjaszem. Namszczonym sługą Boga o którym mówiły wszystkie Pisma Starego Testamentu. Ty jesteś Zbawicielem, ty jesteś Bogiem.
A za Kogo ty uważasz Jezusa z Nazaretu? Za kogo ja Go uważam?
Każdy z nas musi postawić sobie to pytanie i od właściwej na nie odpowiedzi zależy nasze Zbawienie. Nie wystarczy, że uważamy Pana Jezusa za kogoś wielkiego i wyjątkowego, nie wystarczy że uważamy Go za jednego z wielkich proroków. Nie wystarczy również że darzymy Go szacunkiem i uważamy Go za duchowy autorytet, przewodnika i nauczyciela oraz założyciela chrześcijaństwa. W wielu niechrześcijańskich religiach poważa się osobę Pana Jezusa, np. w Islamie, Buddyzmie, czy hinduizmie. Jednak Jezus jest tam przedstawiony jako Jeden z wielu, a on sam jednak o sobie powiedział, że jest jedyną drogą do Boga, jedyną prawdą w którą mamy wierzyć, i jedyną osobą która daje żywot? Tak więc tylko odpowiedź na wzór Piotra otwiera przed nami drzwi Królestwa Bożego. Tylko odpowiedź, że Jezus jest moim Zbawicielem, moim Bogiem, moim Panem sprawa że przechodzimy ze śmierci do żywota. Odpowiedź na to pytanie kim jest Jezus w moim życiu musi być nie tylko właściwa. Nie tylko musimy znać właściwą definicję Osoby Chrystusa, ale ta odpowiedź musi być osobista, musi być odpowiedzią mojego serca. Tak długo jak znam tylko definicje, doktryny i właściwą formułę, a Jezus nie stał się moim Mesjaszem, moim Chrystusem to jestem wciąż na szerokiej drodze, która wiedzie na zatracenie. Tak długo jak wiem że Jezus umarł za grzechy świata, ale nie mam pewności, że umarł za moje  i nie wiąże Jego ofiary ze swoim życiem jestem wciąż zgubiony. Jakiś czas temu spotkałem człowieka, który miał odwagę zapytać się mnie wprost „powiedz mi jaki związek osoba Jezusa ma z moim życiem”. Przecież Jezus żył dawno temu, świat istniał przed Jego przyjściem i istnieje po Jego odejściu. Ludzie żyli i pracowali przed Jego pojawieniem się i czynią to i dzisiaj, o co chodzi z tym Jezusem? Ano o to, że twój stosunek do Jego osoby decyduje o twojej wieczności, albo On jest twoim Zbawicielem, któremu zawierzyłeś swoje życie i na tej podstawie zostały ci przebaczone wszystkie grzechy i otrzymałeś życie wieczne. Albo tak nie jest, On nie jest twoim Zbawicielem, nie jest twoim Bogiem i wciąż ciąży na tobie wyrok potępienia, Boży gniew który objawi się w dzień sądu. Nie możemy Zbawić się sami, potrzebujemy kogoś, kogoś lepszego od nas, kto zapłaci za nasze grzechy i tym kimś jest Jezus. Tym samym wyznanie Piotra mówi nam, żebyśmy zapomnieli i zostawili inne bałwochwalcze religie, byśmy porzucili fałszywe kościoły które nie budują na fundamencie Chrystusa (1 Kor 3,11).

2.      Jezus Chrystus Fundamentem kościoła
Druga zaś rzecz jest taka, że tam gdzie Chrystus nie jest fundamentem kościoła, gdzie nie buduje się na Chrystusie kościoła lub buduje się na czymś innym np. na fałszywych bogach, ceremoniach, czy ludzkich autorytetach, to nie możemy mówić że taka grupa ludzi jest kościołem w świetle Nowego Testamentu. Nie możemy również mówić że pośród takich ludzi jest Bóg. Grupa taka może być fajną organizacją, może być towarzystwem wzajemnej adoracji, klubem towarzyskim, może tam być fajna atmosfera, lub piękne ceremonie i może być poukładana organizacyjnie. Ale jeśli nie ma tam Chrystusa, nie ma tam ducha Chrystusa, Chrystus nie jest Panem, nie jest uważany za Mesjasza i Zbawiciela ludzi którzy się gromadzą, to ludzie ci nie są Kościołem Boga żywego. Piotr powiedział do Jezusa „Ty jesteś Chrystus Syn Boga żywego”, to jest ten fundament kościoła. Wiemy że kościół to greckie słowo „eklesia” słowo to oznacza ludzi wywołanych lub zwołanie zgromadzenia. W kontekście Nowego Testamentu Kościół to Boże zgromadzenie, to ludzie wywołani ze świata przez Boga i połączeni w jedną społeczność w jeden organizm. To połączenie jest możliwe, bo w tym żywym organizmie jakim jest kościół przebywa i działa Ducha Chrystusa, Duch Św. Ten Duch działa zarówno w nas jak i pośród nas. Tam gdzie Chrystus nie jest na należytym mu miejscu, gdzie nie jest uważany za fundament, lub Jego chwała jest umniejszona, a Jego osoba jest zredukowana do obrazów, posągów, martwych przedmiotów, fałszywych doktryn, tam nie ma działania żywego Boga.
1 Koryntian 3:11  Albowiem fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus.
By dana grupa mogła być kościołem, Chrystus musi być w centrum. Musi być fundamentem, musi być uwielbiony i wywyższony tak jak wywyższył Go Bóg Ojciec dając mu imię, które jest ponad wszelkie imię. Dając Mu imię na które zegnie się wszelkie kolano i dając Mu miejsce po swojej prawicy.  Jeśli w centrum jest Maria, papież, eucharystia, liturgia, jakieś święte osoby, pastor, lub służby, działania, czy cuda, to kościół staje się zwykłą organizacją o wspólnych celach, ale przestaje być kościołem Boga. Dlatego że tą unikalną społeczność między ludźmi, ponadnaturalną jedność i miłość daje tylko Chrystus.
Kościół Chrystusa to miejsce unikalnego działania Boga.
1 Tymoteusza 3:15  Gdyby jednak przyjście moje się odwlokło, to masz wiedzieć, jak należy postępować w domu Bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podwaliną prawdy.
W kościele Bóg przebywa w szczególny sposób i w szczególny sposób działa. Tam gdzie gromadzimy się, by razem uwielbiać Boga, tam możemy oczekiwać że Bóg będzie pośród nas i będzie przemawiał do nas przez swoje Słowo i przez swego Ducha nawet jeśli to jest mała grupa ludzi (Mat 18,20). Jeden ze znanych kaznadziejów Martin Lloyd Jones w jednym ze swoich kazań mówił że stara się nigdy nie opuszczać zgromadzeń kościoła, bo wie że każda Jego nieobecność to jakaś strata. Bycie w zgromadzeniu kościoła, to możliwość bliższego spotkania się z Bogiem, gdy Boży lud się zbiera razem, Bóg błogosławi im  w szczególny sposób i w szczególny sposób przechadza się pośród nich objawiając im Siebie bardziej i głębiej. „A gdyby w tym czasie, gdy kościół się zbiera Bóg wylał na to zgromadzenie swojego Ducha, a ciebie by tam nie było mawiał Martin Llloyd Jones to pomyśl ile byś stracił? A musimy powiedzieć, że w Historii Kościoła zdarzały się nie raz takie sytuacje. Również i ja pamiętam wiele cudownych Nabożeństw podczas których w wyjątkowy sposób zostałem dotknięty przez Boga, czasami zostałem w cudowny sposób podniesiony, pocieszony i wzmocniony. Nie raz zdarzało się że przychodziłem smutny i zmartwiony, a wychodziłem ze zgromadzenia kościoła rozradowany i pełen entuzjazmu z nadzieją na przyszłość. Dlaczego tak było? jestem pewny że dlatego iż Bóg był pośród nas, dlatego że naszym fundamentem jest Jezus Chrystus i On działa przez swego Ducha.
Przy okazji fundamentu w tym fragmencie warto wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Czytając nieuważnie ten tekst może nam się wydawać, że kościół jest zbudowany na Piotrze, a nie na Chrystusie. Zwróćmy uwagę na nasz tekst od wiersza 16 do 18
Mateusza 16:16  A odpowiadając Szymon Piotr rzekł: Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego.
17  A Jezus odpowiadając, rzekł mu: Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jonasza, bo nie ciało i krew objawiły ci to, lecz Ojciec mój, który jest w niebie.
16:18  A Ja ci powiadam, że ty jesteś Piotr, i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie przemogą go.
Zauważmy że cała wypowiedź Jezusa jest oparta o to, za kogo ludzie Go uważają. Piotr odpowiada, że On jest Chrystusem i odpowiada zgodnie z prawdą. Tak ja jestem Chrystusem, ty natomiast jesteś Piotrem czyli „petros” co oznacza mała skała lub kamień. I dalej Jezus mówi że na tej skale zbuduje kościół mój, ale nie używa już słowa „petros” tylko słowa „petra” oznaczającego dużą skałę, coś mocniejszego od „petros”. A co w całym tym dialogu między Jezusem a Piotrem jest mocniejszego od „petros”? Jedynie wypowiedź Piotra, że Jezus jest Chrystusem, to jest ta skała mocniejsza od „petros”. Piotr jest małym kamyczkiem tej wielkiej budowli jakim jest kościół, postawionym na fundamencie wielkiej niewzruszonej skały jaką jest Chrystus. Z tych małych kamyczków, żywych kamieni, które wyznają jak Piotr że Jezus jest Chrystusem  budowany jest dom duchowy (1Ptr 2,5) postawiony na kamieniu węgielnym, niezniszczalnym, niewzruszonym, tym jest Jezus. Czytamy o nim
1 Piotra 2:6  Dlatego to powiedziane jest w Piśmie: Oto kładę na Syjonie kamień węgielny, wybrany, kosztowny, A kto weń wierzy, nie zawiedzie się.
7  Dla was, którzy wierzycie, jest on rzeczą cenną; dla niewierzących zaś kamień ten, którym wzgardzili budowniczowie, pozostał kamieniem węgielnym.
B w innym miejscy czytamy o Jezusie
Dzieje Ap. 4:11  On to jest owym kamieniem odrzuconym przez was, budujących, On stał się kamieniem węgielnym.
I jeszcze w innym miejscu
Efezjan 1:22  I wszystko poddał pod nogi jego, a jego samego ustanowił ponad wszystkim Głową Kościoła,
Tak więc głową i fundamentem kościoła nie jest Papież jak twierdzi Kościół katolicki. Jest to fałszywa i bałwochwalcza doktryna odbierająca Panu Jezusowi Chrystusowi należne mu miejsce. Głową i fundamentem kościoła Bożego, który jest domem Bożym jest Pan Jezus i tylko Pan Jezus!
Pan Jezus podkreśla w 18 wierszu, że On zbuduje „Kościół swój” „Kościół mój”. Kościół nie należał i nie należy do Piotra, Papieża, jakiejś organizacji, czy denominacji, kościół należy do Jezusa. Ludzie w kościele nie należą do pastora księdza, czy papieża, nie oni za nich umarli, ludzie należą do Pana Jezusa. Jezus jest właścicielem Kościoła, Jest Jego założycielem, architektem i budowniczym. On nabył kościół własną krwią (Dz Ap 20,28), położył życie za każdego i dba o Niego, odżywia Go i posila, dlatego bramy piekielne Kościoła należącego do Jezusa nie przemogą.
Ten Piotr, który miałby być pierwszym papieżem zaraz po tym wydarzeniu otrzymuje ostrą reprymendę od Jezusa, gdy próbuje odwieść go od misji Krzyża. Wtedy Jezus mówi do niego w Mat 16,23 „idź precz ode mnie, szatanie! Jesteś mi zgorszeniem, bo nie myślisz o tym co Boskie, lecz o tym co ludzkie”. Ten rzekomy fundament jakim miałby być Piotr okazuje się za chwilę słaby i zawodny. Czy możemy mieć jeszcze wątpliwości na jakim fundamencie jest zbudowany kościół?
Wobec tego, czy Chrystus jest twoim fundamentem? Czy jest fundamentem twojego życia? W czym twoja ufność i gdzie jest twój skarb? Jeśli On stał się twoim Panem i na Nim budujesz swoje życie piekło nie pochłonie cię. Nie musisz obawiać się sądu Bożego Gniewu, twój dług został zapłacony. Budujmy nasze życie na Chrystusie i wyłącznie na Chrystusie, a nie zawiedziemy się.

3.      Kościół nie jest wymysłem ludzi.
Kolejną rzeczą jest, że kościół nie jest wymysłem ludzi , ale wolą Bożą. Pan Jezus powiedział do uczniów że to On założy kościół i uczynił to w dzień Zielonych Świąt, gdy wylał na zebraną grupę w wieczerniku 120 uczniów Ducha Św. Wtedy obietnica Jezusa o założeniu kościoła stała się faktem. Ludzie którzy dotychczas chodzili za Jezusem w Dzień Zielonych świąt zostali połączeni przez Ducha Św. w jeden organizm wzajemnie wspomagający się. Stali się jednym nie tylko w sensie organizacyjnym, ale stali się jednym w sensie duchowym. Wszyscy otrzymali tego samego Ducha, który sprawia że pomiędzy wierzącymi w Jezusa jest unikalna i wyjątkowa więź oraz wzajemna miłość.
Jak wiele razy słyszałem zarzut ze strony przeciwników kościoła, ateistów, że kościół wymyśli duchowni by zwodzić ludzi, otumaniać ich, trzymać w niewiedzy czy zarabiać na nich. Tak, jeśli jest to kościół fałszywy, jeśli ludzie tam wypaczyli nauczanie Jezusa, porzucili ewangelię i nie trzymają się Słowa Bożego, a kontynuują wyłącznie jakąś religijność, to może tak być i często jest, że „kościół” (jeśli w ogóle taką społeczność można nazwać kościołem) staje się miejscem do trzymania ludzi w niewoli i wykorzystywania ich. Ale w prawdziwym Kościele Boga ludzie są wyzwalani ze swoich grzechów i z diabelskiej opresji, „poznacie prawdę” - mówił Pan „a prawda was wyswobodzi” (Jan 8,32). Inni jeszcze którzy obrażają się na kościół, twierdzą że kościół nie jest do niczego im potrzeby, że mogą w domu sobie czytać Biblię, słuchać kazań w Internecie i będą mieli równie dobą społeczność z Bogiem, a może nawet lepszą niż będąc w kościele z braćmi i siostrami. Ale drogi przyjacielu, bracie siostro Kościół nie jest moim wymysłem. Kościół jest Bożą duchową budowlą w świecie, jak czytaliśmy domem Boga żywego 1 Tym 3,15 w Efez 2,22 czytamy że kościół jest mieszkaniem Bożym, a w 1 Kor 3,16 czytamy że kościół jest świątynią Bożą, kto go niszczy tego zniszczy Bóg. Nie ma w Nowym Testamencie chrześcijaństwa w pojedynkę. Jeśli nie chcesz być w kościele i nie chcesz mieć społeczności z kościołem nie będziesz miał społeczności z Bogiem.
W pierwszym liście Jana czytamy o wierzących porzucających kościół
1 Jna 2:19  Wyszli spośród nas, lecz nie byli z nas. Gdyby bowiem byli z nas, byliby pozostali z nami. Lecz miało się okazać, że nie wszyscy są z nas.
dalej czytamy
1 Jna 3:14  My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do żywota, bo miłujemy braci; kto nie miłuje, pozostaje w śmierci.
I dalej
1 Jana 4:20  Jeśli kto mówi: Miłuję Boga, a nienawidzi brata swego, kłamcą jest; albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi.
Bóg pragnie by każdy nowonarodzony chrześcijanin został włączony do Bożej rodziny jaką jest kościół. Tam może otrzymać właściwą opiekę i pomoc, właściwe nauczanie, tam może realizować swoje dary duchowe i tam może wzrastać w świętości i duchowego niemowlęcia staje się dojrzałym chrześcijaninem. A przypominam że kościół to miejsce którego bramy piekielne nie przemogą jest to wspaniała obietnica od Pana, że w społeczności Jego kościoła jesteśmy bezpieczni. Po za nią jednak jesteśmy narażeni na dotkliwe ataki szatana, oszustwo grzechu i uleganie modzie tego świata. Kościół to najlepsze środowisko w tym świecie do naszego rozwoju duchowego. Może rzeczywiście kościół nie jest idealnym miejscem, jakim chcielibyśmy żeby był, bo składa się z grzesznych ludzi, ale nic lepszego Bóg nam nie dał. Najwidoczniej jest to najlepsze dla nas miejsce, gdzie Bogu możemy służyć.
Tak więc nie porzucaj swojego kościoła. Jeśli jest to kościół wierny Słowu Bożemu, którego fundamentem jest Chrystus troszcz się o Jego dobro i rozwój, wspieraj Go i módl się o Niego. Troszcz się o ludzi będącymi członkami tej społeczności by mogli być twoją postawą zbudowani i zachęceni, bo to Bogu się podoba.
Podsumowanie
1.      Po pierwsze musimy sobie odpowiedzieć na pytanie kim dla mnie jest Jezus? Czy jest moim Zbawicielem, moim mistrzem, moim Panem, nauczycielem i moim Bogiem. Od właściwej odpowiedzi zależy wszystko, zależy moja i twoja wieczność.
2.      Po drugie jedynie Pan Jezus Chrystus jest jedynym fundamentem Kościoła. Nie jest nim Piotr, Maria czy jakikolwiek inny człowiek, choćby najbardziej zacny. Wszystko jest zbudowane na Nim. Jeśli zaś kościół nie jest budowany na Chrystusie nie jest kościołem w sensie Nowotestamentowym.
3.      I po trzecie Kościół nie jest wymysłem ludzi, ale Boga. Bóg go powołał przez Pana Jezusa Chrystusa i troszczy się o niego działając w nim i przez niego. Niechęć do kościoła jest nieposłuszeństwem Bogu i grzechem. Tak więc jak mówi jedna z pieśni O, pójdź do Kościoła żywego, Podążaj przez wiarę i żyj! Do Boga z sumienia czystego. W tym Domu modlitwy swe ślij. Amen 



22.05.2016

Oddanie Hiskiasza 2 Królewska 18,1-7


Hiskiasz lub Ezechiasz panował w latach 722 p.n.e 699 p.n.e. Był to bardzo ciężki okres dla Izraela. Czasy świetności Króla Dawida i Salomona już dawno minęły. Królestwo Izraelskie rozpadło się i było podzielone na dwa obozy. Królestwo Judzkie ze stolicą w Jerozolimie  do którego należały dwa plemiona izraelskie Juda i Beniamin, oraz królestwo Izraelskie ze stolicą w Samarii. Izrael był pogrążony w bałwochwalstwie, niemoralności i pustej religijności. Świątynia gdzie Bóg nakazał sprawować kult i składać ofiary ku Jego chwale została zamknięta przez ojca Hiskiasza, Achaza, który całkowicie pogrążył się pogaństwie. Nawet spalił swojego syna na ofiarę dla Molocha i zamknął świątynie Pańską, tak że kul prawdziwego Boga niemal ustał w Izraelu. Widzimy że Ojciec Hiskiasza nie przekazał mu dobrych biblijnych wartości, które Hiskiasz mógłby naśladować.
  Panowanie Hiskiasza przypadało na czas służby dwóch proroków w Izraelu, Izajasza i Micheasza. Gdy czytamy  księgę Izajasza mamy rzeczywisty duchowy obraz Izraela z tamtego okresu. Do tego wszystkiego królestwo Asyryjskie poważnie zagrażało Judzie.

Hiskiasz jako młody dwudziestopięcioletni człowiek postanowił dokonać głębokich zmian w Judzie. Gdy przyglądamy się jego życiu  to śmiało możemy powiedzieć, że się nawrócił z całego serca do Boga. Widział stan w jakim znalazło się całe królestwo i wiedział co było  powodem tak tragicznej sytuacji ekonomicznej, militarnej i duchowej Izraela. Może inni by powiedzieli, że to przejściowe, kilka spraw poszło źle, ale jakoś to naprawimy, tu się podeprze, tam się połata i wszystko będzie dobrze. Ale Hiskiasz nie tylko widział problemy, ale wiedział dlaczego się pojawiły i gdzie szukać ratunku.  Przyczyną wszystkich problemów Izraela było opuszczenie Boga swoich ojców i zwrócenie się w stronę bałwochwalstwa (obcych bogów) a także nieprzestrzeganie zakonu Mojżeszowego. Więc król postanowił, to zmienić, bo Jako jeden z niewielu rozumiał przyczynę problemów Izraela. Wiedział że źródłem tak złej sytuacji nie jest sytuacja ekonomiczna, brak edukacji, problemy kadrowe w wojsku czy inne, to był tylko objaw choroby, konsekwencja grzechu. Źródłem problemów była sytuacja duchowa. Porzucenie Boga swoich Ojców, porzucenie przymierza jakie Bóg zawarł z Izraelem przez pośrednictwo Mojżesza. Wtedy Bóg obiecał im błogosławieństwo za posłuszeństwo i przekleństwo za nieposłuszeństwo.  
Podobnie jest często w naszym życiu i w życiu wielu ludzi. Nie widzą często prawdziwego źródła swoich problemów. Dostrzegają brak pieniędzy, pracy, chorobę, jakieś problemy okolicznościowe, problemy z nałogami, depresję, ale trudno im to powiązać z życiem duchowym jakie prowadzą. Często wiele osób nie widzi, że źródłem ich problemów jest grzech. Hiskiasz jednak widział to doskonale. Dzięki temu mógł podjąć właściwe kroki, by sytuacja ta uległa zmianie.
W trzecim wersecie czytamy, że Hiskiasz czynił to co prawe w oczach Boga. Robił to, co Bogu się podobało i unikał tego czego Bóg nie akceptował. W wyniku swojej postawy jest przyrównany do króla Dawida jako wzór posłuszeństwa.
Niewątpliwie Hiskiasz poczynił znaczny wysiłek, by dochodzić tego co jest miłe Bogu. Nie czekał z założonymi rękami na Bożą wolę, ale poszukiwał jej. Niekiedy ludzie chcą się podobać Bogu, ale nie chcą czynić wysiłków w tym kierunku. Nie można podobać się Bogu nic nie robiąc, Bóg nakazuje byśmy Go szukali.
 W 2 Kronik 29,3 czytamy że Hiskiasz w pierwszym roku swojego panowania otworzył drzwi świątyni Pańskiej i uprzątnął ją. Następnie pousuwał świątynki z bałwochwalczych miejsc Judy, niszczył święte słupy gdzie ludzie modlili się do bałwanów, zniszczył węża którego ustanowił Mojżesz na pustyni z którego izraelici uczynili sobie bożka.
Zwróćmy uwagę na 7 wiersz jak Bóg zareagował na poczynania Hiskiasza? Co zrobił Bóg? Był z nim, błogosławił Mu, prowadził go. Gdy Hiskiasz modlił się do Niego Bóg go wysłuchiwał, Bóg szczęścił mu i wspierał Go.
 I widzę tutaj kilka zasadniczych lekcji. Hiskiasz porzucał grzech, odwracał się od niego i walczył z nim. Robił to wszystko co mógł, by Bogu lepiej się podobać. Czynił to we własnym życiu i wokół siebie. Chciał by wszystko i wszyscy na co miał wpływ służyło Bogu i dążył do tego. Podobnie i my powinniśmy czynić. Porzucać grzech, uświęcać się i dążyć by całe nasze życie i nasze środowisko w którym żyjemy służyło Bogu.
Dalej czytamy, że Hiskiasz polegał na Bogu Izraela - 5 wiersz. Czytając ten fragment zastanawiam się czy ja , czy ty  polegasz na Bogu Izraela jak robił to Hiskiasz? W czym pokładamy swoja ufność? Gdzie szukamy bezpieczeństwa? Hiskiasz szukał w Bogu oparcia i wiemy, że się nie zawiódł. Często ludzie szukają nadziei w innych ludziach, dobrobycie, zdrowiu, przyjemnościach i na tym się opierają. Nie wiedząc często i nie mają świadomości na jak bardzo kruchym lodzie stoją. Wszystkie rzeczy poza Chrystusem w jednej chwili mogą się zawalić. Tylko Bóg Izraela jest mocną skałą, mocną niezachwianą podporą której nic nie jest w stanie poruszyć, bo nikt i nic nie może przeciwstawić się Jego woli. Polegajmy na Bogu, oprzyjmy się na nim. Uczyńmy z Boga naszą podporę, ucieczkę w utrapieniach najpewniejszą. A z pewnością się nie zawiedziemy jak Hiskiasz.
W wierszu 6 czytamy o Jego przywiązaniu do Pana. Hiskiasz kochał Boga. Jego posłuszeństwo nie wynikało ze strachu, poczucia wyłącznie wyuczonego obowiązku, tradycji, pustej religijności, ale jego posłuszeństwo wynikało z miłości Pana. Bóg pragnie byśmy Go kochali z całego serca, duszy i siły. Dopiero taka postawa wobec Boga stwarza pole do szczerego i błogosławionego działania na rzecz Bożego Królestwa. Więc zachęcam, kochaj Boga i służ mu z miłości. Zaangażujmy w relacje z Bogiem nasze serce, nasz umysł, nasze myśli, naszą wolę i nasze postępowanie.
Hiskiasz okazywał również Bogu praktyczną miłość i wyrażał to poprzez swoje uczynki. Niekiedy ludzie mówią jak bardzo kochają Boga i jak mocno są wierzący poprzestając na samych słowach. Jak często słyszy się, że "jestem wierzący niepraktykujący". Ale nie ma czegoś takiego, zawsze swoją wiarę jakoś praktykujemy. Albo jej służymy, albo ją depczemy. My naszej służymy wtedy, kiedy jesteśmy przywiązani do Pana, posłuszni Mu wydając dobre  świadectwo. A depczemy ją wtedy, kiedy nie żyjemy zgodnie ze słowem Boży. Wtedy kiedy jesteśmy gnuśni i leniwi nie chcąc Bogu okazywać posłuszeństwa mając zawsze czas na nasze sprawy, ale nie mając czasu dla Bożego Królestwa.  Albo swoim życiem zaprzeczamy świadectwu Boga, albo niesiemy Jego obraz. Zna Pan tych, którzy są Jego, jak wiedział kim jest Hiskiasz i jakie są pragnienia Jego serca, tak wie kim jest każdy z nas.
Można zadać pytanie skąd Hiskiasz wiedział jak się podobać Bogu? Czytamy w 6 wierszu, że znał wolę Boga z Pisma Św, czytał Słowo Boże. Bez Słowa Bożego jesteśmy ślepi i głusi i nie wiemy dokąd idziemy. Możemy mieć najlepsze szczere chęci, możemy być najbardziej gorliwi, ale jakie to ma znaczenie jeśli podążmy w złym kierunku.
Jeśli podążamy w złym kierunku jedyne co nam pomoże, to musimy zawrócić. Ale żeby zwrócić, to trzeba wiedzieć gdzie się udać? W jakim kierunku podążać, by mieć autentyczną, prawdziwą społeczność z Bogiem? I Biblia jest jedynym drogowskazem dzięki której możemy wejść na tą drogą. Nie byłoby Hiskiasza i Jego reformy, nie byłoby zmiłowania Bożego, gdyby nie Słowo Boże z którego poznał wolę Pana
Jak jest z naszą znajomością Pisma Świętego, czy czytamy je regularnie pod kątem zmian w naszym życiu? Czy jesteśmy posłuszni Słowu Bożemu? Czy jest ono dla nas jedynym autorytetem wiary? Mam nadzieje że tak, bo Słowo Boże jak czytamy w Psalmie 119 wierszu 89-90 Trwa na wieki, niewzruszone jak niebiosa z pokolenia w pokolenie, a wraz z nim wszyscy którzy mu ufają. Amen


15.05.2016

Ślepota duchowa uczniów Ew. Mateusza 16,5-12


 Drodzy, dzisiaj powiemy sobie  trzech rzeczach na podstawie naszego tekstu. Po pierwsze  o źródle duchowej ślepoty ze strony uczniów jakim były doczesne troski z powodu których  nie mogli dostrzec prawd duchowych. Po drugie co ma na nas  wpływ, kogo słuchamy, tego co Boże czy tego co ludzkie. I po trzecie by widzieć duchowe rzeczy trzeba przejść z poziomu cielesnego na duchowy.
    1.      Źródło duchowej ślepoty uczniów
Widzimy że po konfrontacji z Faryzeuszami Pan Jezus przeprawił się z powrotem na drugą stronę Jeziora Galilejskiego. Nawiązując do ostatnich wydarzeń kiedy Faryzeusze i uczeni w Piśmie domagali się od Niego znaku i po ostatniej konfrontacji z nimi była to dobra okazja by uczniów przestrzec i pouczyć odnośnie ówczesnych przywódców religijnych. Jednak jak widzimy z naszego tekstu uczniowie nie bardzo rozumieją o czym Pan Jezus chce do nich mówić. On mówi do nich o sprawach niebieskich, oni natomiast myślą o sprawach ziemskich. On przestrzega ich przed kwasem Faryzeuszów, przed ich złym wpływem, a oni rozmawiają między sobą o tym że nie wzięli chleba i nie będą mieli co zjeść (w. 7). Jeszcze niedawno widzieli niezwykłe cuda, rozmnażanie żywności dla przynajmniej kilkunastu tysięcy ludzi, uzdrowienie wielu chorych z beznadziejnych przypadków, odrastające kończyny. Znajdują się również w obecności samego Boga, Syna Bożego, który wielokrotnie zaspokajał ich potrzeby, ale ich rozumowanie jest zupełnie cielesne. Tak bardzo są skupieni na tym co tu i teraz, że nie dostrzegają rzeczywistości duchowej. Nie widzą że Pan w każdej chwili jeśli tylko zechce może zaspokoić i zaspokaja każdą ich potrzebę. Uczniowie są tak skupieni na tym co cielesne, że nie dostrzegają tego co duchowe. Diagnoza Pana Jezus stanu ich serca to niewiara, brak zaufania.
Mateusza 16:8  A gdy Jezus to zauważył, rzekł: Małowierni, czemuż rozprawiacie nad tym, że chleba nie macie?
9  Jeszcze nie rozumiecie ani nie pamiętacie tych pięciu chlebów dla pięciu tysięcy i ile koszów zebraliście?
10  Ani tych siedmiu chlebów dla czterech tysięcy i ile koszów zebraliście?
Inaczej mówiąc Pan Jezus chce im powiedzieć „otwórzcie oczy chłopaki” wy obawiacie się o to, że chleba nie macie, ale tak naprawdę powinniście obawiać się Faryzeuszy , którzy są obłudnikami i wcale nie zależy im na prawdzie. Boicie się nie tego co trzeba, boicie się że jeden dzień możecie być głodni, a powinniście obawiać się tego, że wasze duchowe oczy nie zauważą ważnych duchowych prawd. A konsekwencje duchowej ślepoty są znacznie poważniejsze niż brak chleba. Co prawda brak chleba może doprowadzić do śmierci fizycznej, ale ślepota duchowa jest przyczyną śmierci wiecznej, co jest o wiele gorsze. Czy nie rozumiecie, że chleb fizyczny nie jest problemem. „Już dwa razy widzieliście jak rozmnożyłem żywność, czy nie rozumiecie że w każdej chwili Bóg jest w stanie zaspokoić wasze potrzeby cielesne. Ciągle się martwicie i zajmujecie tym co cielesne, a powinniście szukać Królestwa Bożego, powinniście myśleć o tym co w górze, i dążyć do tego co w górze, a Bóg zatroszczy się o to co ziemskie”.
Tutaj możemy powiedzieć, że dojrzały uczeń Chrystusa to taki, który wszystkie wydarzenia swojego życia rozpatruje na poziomie duchowym. Bierze pod uwagę różne zmagania, wyzwania, plany, niepokoje, sytuacje i okoliczności swojego życia i rozpatruje je z perspektywy Boga. Niedojrzały natomiast chrześcijanin, to taki, który jeszcze nie dostrzega dostatecznie wyraźnie duchowego znaczenia codziennych okoliczności.  
Doskonale taki stan przedstawił Ap. Paweł w liście do Filipian oceniając Tymoteusza
Filipian 2:20  Albowiem nie mam drugiego takiego, który by się tak szczerze troszczył o was;
21  Bo wszyscy inni szukają swego, a nie tego, co jest Chrystusa Jezusa.
Z jednej strony jest dojrzały Tymoteusz, który szuka tego co Boże, a z drugiej strony są jacyś inni chrześcijanie, którzy bardziej są pochłonięci własnymi sprawami niż sprawami Chrystusa.
I z przykrością musimy powiedzieć że większość osób z naszego społeczeństwa jest zupełnie ślepych na kwestie duchowe, a obawiam się że i w kościele często nie widzimy dostatecznie wyraźnie jak ważne jest to, co Boże w stosunku do tego co ludzkie.
Martwimy się o nasze samochody, czym będziemy jeździć, o to, w co i jak się ubrać, gdzie mieszkać, jaki będziemy mieli telefon, jak wygląda nasze ciało, fryzura, że jesteśmy za chudzi lub za grubi lub za mało umięśnieni. Przejmujemy się naszą pracą i poświęcamy wiele czasu na planowanie urlopów, wypoczynku i rozrywki. Czasami oceniamy ludzi na podstawie ich ubioru, samochodu, lub cech fizycznych. I zapominamy o tym że te wszystkie cielesne sprawy mają drugorzędne znaczenie.      
Pan Jezus chciał, by Jego uczniowie myśleli inaczej, by skupiali się na czymś innym, by oddali swoje serce, swój umysł sprawom Królestwa Bożego, by patrzeli na swoje życie z perspektywy nieba. Skupianie się bowiem na sprawach ciała skutecznie zamyka nam oczy na sprawy ducha. Powoduje, że nie dostrzegamy Bożej rzeczywistości i zajmujemy się nie tym co trzeba, marnując energię i czas.
Zauważmy że przejmując się nadmiernie cielesnymi sprawami stajemy się nieskuteczni w Królestwie Bożym. Uczniowie tak bardzo byli zajęci chlebem, że nie mogli przyjąć od Pana Jezusa pouczeń duchowych, a tym samym nie mogli wzrastać w wierze. Jakże często w życiu wielu chrześcijan jest tak, że nie mają zbyt wiele czasu na duchowe kwestie, społeczność, modlitwę, służbę dla Boga, rozmyślanie o Bożych sprawach. A w tym samym momencie zawsze mają wiele czasu, by zajmować się tym, co ich interesuje, a później dziwią się, że ich życie duchowe jest w rozsypce. Pan Jezus nie bez powodu zganił uczniów mówiąc: „jeszcze nie rozumiecie”? Jeszcze nie wiecie co jest ważne? Jeszcze nie wiecie co jest źródłem prawdziwego życia, po tylu świadectwach? To wcale nie ten ziemski chleb, pieniądze, praca, samochód, czy dom, jest tym co przyniesie wam bezpieczeństwo! Ale źródłem prawdziwego życia jest wiara i zaufanie Synowi Bożemu. Wiara ta polega na tym, że zajmujemy się przede wszystkim tym co Boże, a nie tym co ludzkie.       
A jak jest z nami, gdzie kierujemy swoje myśli, swoje plany, na czym skupiona jest twoja uwaga? Co tak naprawdę cię pochłania i zajmuje, czy sprawy cielesne, czy duchowe? Jak patrzysz na okoliczności swojego życia i w jaki sposób je oceniasz, czy czynisz to z Bożej perspektywy, czy z ludzkiej?

2. Pod jakim jesteś wpływem
Druga zaś rzecz dotyczy tego, co lub kto, ma na nas wpływ i jaki wpływ. W zależności od tego jakie to są rzeczy lub osoby może to być wpływ dobry lub zły. Pan Jezus mówi do uczniów strzeżcie się kwasu Faryzeuszów (w. 6). O co chodzi z tym kwasem? Zakwas to kawałek ciasta z poprzedniego wypieku chleba zanim został upieczony. Zawsze jak pieczono chleb zostawiano małą część cista do wypieku następnego bochenka i odkładano by się zakwasiło, sfermentowało. Później ten zakwaszony kawałek cista dodawano do kolejnego wypieku i mieszano z ciastem tak, że całe ciasto zakwasiło się. W Biblii zakwas jest symbolem wpływu, najczęściej złego wpływu, ale nie tylko. Dlatego jak Izrael wychodził z Egiptu nie mogli mieć kwaszonego chleba (Wyj 13,3). Miało to oznaczać że niczego z tego, co było w Egipcie nie wniosą do nowego stylu życia jaki mieli prowadzić po wyzwoleniu przez Mojżesza. Teraz Jezus ostrzega przed złym wpływem jaki mają Faryzeusze i Sadyceusze na tych, którzy ich słuchają czy naśladują. W Ew. Marka 8,15 Pan Jezus przestrzega przed kwasem Faryzeuszy i Heroda.  Pojawia się pytanie co było tym kwasem Faryzeuszy, Sadyceuszy i Heroda? W Ewangelii Łukasza po części znajdujemy odpowiedź na to pytanie:
Łukasz 12:1  A gdy się zgromadziły niezliczone rzesze ludu, tak iż nawzajem się deptali, zaczął mówić najpierw do uczniów swoich: Strzeżcie się kwasu faryzeuszów, to jest obłudy.
Jak widzimy kwasem Faryzeuszy w piśmie była hipokryzja. Wiemy że tak naprawdę Faryzeusze nie kochali Boga. A to, co kochali to przepisy, ceremonie, obrzędowość, legalizm i zewnętrzną religijność i w ten sposób stali się legalistami, byli jak groby pobielane. Na zewnątrz z pozoru wszystko wydawało się w porządku, ale wewnątrz, w sercu byli przepełnieni grzechem, nienawiścią, złością, pychą, poczuciem własnej sprawiedliwości. Więc Pan Jezus przestrzega uczniów przed stylem życia jaki prowadzili Faryzeusze i Sadyceusze. Mówi nie bierzcie z nich przykładu. Czuwajcie nad tym żebyście nie stali się obłudnikami i hipokrytami podobnie jak oni. Na zewnątrz wydają się pobożni, ale w ich sercu nie ma Boga. Strzeżcie się, byście nie stali się legalistami miłującymi ceremonie, rytuały, obrzędy upatrującymi w tym swoją nadzieje na życie wieczne.
Kwas Heroda o którym mówił Pan w Ew. Marka polegał na umiłowaniu władzy, pieniędzy, materializmu, ambicji politycznych. A kwas Sadyceuszy polegał na swobodnym liberalnym podejściu do Pisma Św. Jak wiemy Sadyceusze nie akceptowali większej części Starego Testamentu i uznawali jedynie pięcioksiąg Mojżesza. Nie wierzyli również w zmartwychwstanie, aniołów oraz życie wieczne i  nieśmiertelność.
Możemy powiedzieć, że mieli taki lekki stosunek do Biblii. Wybierali to co było im wygodne i w to wierzyli. Dzisiaj znajdziemy wiele takich osób. Biblię traktują jak szwedzki stuł. Tu coś wezmą, tam coś wezmą, to co odpowiada ich poglądom i wydaje się im, że są pobożni, bo akceptują niektóre treści Pisma Św. Ale to, co już im nie w smak, co jest sprzeczne z ich światopoglądem i dla nich niewygodne, odrzucają. To jednak nie my decydujemy co jest Słowem Bożym i czemu mamy być posłuszni. Jak wiemy całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki (2 Tym 3,16). Bóg nawet ostrzega nas, że mamy nic do Słowa Bożego nie dodawać i nic z niego nie ujmować (Obj 22,18-19), nakazuje słuchać nam wszystkich Słów Bożych, od Ks. Rodzaju do Ks. Objawienia.
Tak więc Pan Jezus wzywa swoich uczniów i nas byśmy strzegli się przed liberalnymi poglądami na Biblię i lekkiego stosunku do Słowa Bożego. „To mi się podoba to zastosuje i będę wykonywał, a coś innego nie, bo nie mam w tym przekonania”. Mamy strzec się sceptycyzmu jaki ogólnie panuje w stosunku do Pisma Św. „ że niczego nie możemy być pewni” „że biblijne cuda nie mogły się wydarzyć, bo dzisiaj ich nie obserwujemy, że zmartwychwstanie jest niemożliwe, że Bóg nie działa lub Jego moc jest za mała. Mamy strzec się faryzejskiego legalizmu, czyli służenie Bogu w oparciu wyłącznie o przepisy, zakazy i nakazy. Mamy strzec się udawanej pobożności. Przed ludźmi wszystko ładnie pięknie, ale prywatnie jestem jak poganin. Mamy strzec się miłości do pieniędzy i władzy co było kwasem Heroda. Innymi słowy Pan mówi: uważajcie co ma na was wpływ, czego słuchacie, skąd bierzecie przykłady i autorytety, kto was prowadzi, kto was uczy, co czytacie i co oglądacie. Dlatego, że tym wszystkim przesiąkamy i to, co do siebie przyjmujemy, to kształtuje nas. Jeśli przyjmujemy dobre rzeczy, to później z tego skarbca wydobywamy dobre owoce. Jeśli natomiast przyjmujemy złe rzeczy, to później wydobywamy złe owoce.
W związku z tym musimy sobie zadać pytanie Pod jakim wpływem Jesteśmy, czy jesteśmy pod wpływem Słowa Bożego, Ducha Jezusa Chrystusa, wpływem Boga, dobrej biblijnej literatury chrześcijańskiej i zdrowej nauki? Czy może pod wpływem świata i świeckich poglądów na rodzinę, moralność, wychowywanie dzieci, stosunek do Boga? Pod wpływem ludzi o liberalnych poglądach odrzucających część objawienia Bożego i swobodnie interpretujących Pismo Św? Przypomnijmy sobie, że ap. Piotr powiedział, że Pismo nie podlega dowolnemu wykładowi (1 Ptr 1,20). Nie możemy sobie swobodnie traktować Biblii, swobodnie jej interpretować, ale mamy to czynić zgodnie z całym objawieniem.
 Możemy być Pod wpływem osób i nauk, które osłabiają naszą wiarę i przywiązanie do Chrystusa jak np. Naukowcy ewolucjoniści, czy fałszywi nauczyciele, ostatnio słyszałem, że coraz popularniejsza staje się nauka tzw. hiper – łaski, że Bóg nie dostrzega dzisiaj, gdy jego dzieci popełniają grzech, gdyż poprzez krew Jezusa staliśmy się sprawiedliwi i wszystkie nasze grzechy, przeszłe, teraźniejsze i przyszłe zostały już nam wybaczone. Osoby które są pod wpływem takiej nauki często zaczynają żyć jak świat wierząc że i tak podobają się Bogu, bo Jezus za nich umarł. Jednak Bóg ostrzega nas wielokrotnie w swoim Słowie, że ci którzy grzeszą i lekceważą sobie Jego łaskę nie mogą liczyć na Jego zbawienie, a spotkają się jedynie ze słusznym gniewem Bożym.
Co ma na ciebie wpływ, czemu się poddajesz, Słowu Bożemu czy światu?
3.      Trzeba przejść z poziomu cielesnego na duchowy
Trzecia zaś rzecz jest taka, że żeby dostrzec Boże prawdy trzeba przejść z poziomu cielesnego na duchowy. Zauważmy, że Pan Jezus mówi uczniom że mają się strzec Kwasu faryzeuszy, ale uczniowie myślą, że chodzi o chleb wypiekany przez Faryzeuszy czy Sadyceuszy. Nie mieli chleba więc, gdy Pan Jezus zaczął mówić o kwasie i zaraz im się skojarzyło z chlebem. Ich myśli były zaprzątnięte cielesnymi sprawami i  nie dostrzegali prawd duchowych, które Pan pragnął im przekazać. A nie dostrzegali, bo nie dostatecznie się starali, bo byli mało wierni, zbyt mało poświęcali uwagi temu co Pan mówił i ich serca były zbyt mocno przywiązane do ziemskiego sposobu rozumowania. Z tego też powodu Bóg nie objawiał im tych rzeczy, nie mogli ich poznać, bo nie czynili dostatecznego wysiłku by zgłębić prawdy duchowe. Musimy sobie powiedzieć, że poznanie duchowe wymaga od nas wysiłku i zaangażowania. Podobnie jak każda praca wymaga tego, by się zmęczyć i spocić zanim coś dobrego powstanie. Bóg wzywa nas, że mamy go szukać, mamy pragnąć, pukać, stukać, a wtedy On da się nam poznać. Nie możemy samemu przejść na ten poziom rozumowania duchowego musimy polegać na Duchu Świętym, ale to może się stać tylko wtedy kiedy się zaangażujemy, kiedy uczestniczymy, kiedy służymy, kiedy otworzymy swoje uszy i serce. Wtedy Bóg przeniesie nas z miejsca gdzie prawdy Duchowe były dla nas przysłonięte do miejsca, gdzie wiele rzeczy stanie się dla nas Jasne. Możemy dziękować Bogu za Jego cierpliwość względem nas. Jak wiemy Pan Jezus nie raz okazywał swoim uczniom swoje rozczarowanie ich postawą, że jak długo jeszcze pozostaną ślepi, jak długo jeszcze musi ich nauczać wciąż tych samych rzeczy by mogli zrozumieć (Łuk 9,41; J 14,9; Mat 15,16), jak długo jeszcze musi czekać do chwili kiedy zrozumieją że ważniejsze jest to, co duchowe od tego co cielesne.
Marka 8:17  Zauważył to Jezus i rzekł do nich: O czym rozmawiacie, czy o tym, że chleba nie macie? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie? Czy serce wasze jest nieczułe?
Dlaczego serca wasze są nieczułe, dlaczego tak mocno myślicie o tym co ziemskie, a nie o tym co niebieskie?
Jednak wielką łaską dla nas jest to, że Bóg jest cierpliwy wobec swoich dzieci, że wciąż wzywa nas, że Pan nauczał ich i wykładał im po kilka razy te same rzeczy żeby mogli zrozumieć. Bóg jest dobry dla tych, którzy Go szukają i daje nam swego Ducha, byśmy mogli dostrzec to czego nie widzi świat.
Z jednej strony mamy szukać Boga, starać się zrozumieć prawdy duchowe, być zaangażowanym, służyć, uczestniczyć w Bożej historii zbawienia, w nabożeństwach, spotkaniach biblijnych, rozmyślać o Bogu. A z drugiej strony musimy pamiętać, że bez Boga bez Ducha Św. nie możemy poznać Boga. Prawdy Boże są przysłonięte dla zmysłowych ludzi, dla tych którzy myślą wyłącznie o tym co ziemskie. Paweł w liście do koryntian powiedział
1Koryntian 2:14  Ale człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego, bo są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać.
Lub trochę wcześniej:
1Koryntian 2:10  Albowiem nam objawił to Bóg przez Ducha; gdyż Duch bada wszystko, nawet głębokości Boże.
Możemy zobaczyć głębokie rzeczy Boże, ale musimy patrzeć po Bożemu, polegać na Duchu świętym i być zaangażowanym licząc na to, że Bóg pchnie do przodu nasze poznanie i zrozumienie jak w sytuacji uczniów idących do Emaus, którzy szli z Panem Jezusem po Jego zmartwychwstaniu i nie wiedzieli że szli z Jezusem. Nie wiedzieli że to był zmartwychwstały Jezus, nie poznali Go. On wykładał im pisma o swoim zbawczym dziele idąc przez wszystkie księgi Starego Testamentu, ale pomimo to nie zrozumieli. Dopiero oczy duchowe im się otworzyły, gdy znikł sprzed ich oczy, gdy zasiedli do posiłku. Później Pan Jezus pojawił pośród swoich uczniów i co zrobił?
Łukasza 24:45  Wtedy otworzył im umysły, aby mogli zrozumieć Pisma.
Musimy polegać na Bogu, liczyć na to że otworzy nasze oczy duchowe, a otworzy wtedy kiedy ty pragniesz, szukasz Go, starasz się być Mu posłuszny.
Jakiś czas temu słyszałem świadectwo o pewnej niewidomej dziewczynce z Francji, która otrzymała Ew. Marka w języku braille'a. I pod wpływem czytania tej ewangelii ta dziewczynka nawróciła się. Gdy się nawróciła, czytała tą ewangelię, czytała i czytała cały czas, tak że skóra na jej palcach stała się tak gruba, że z czasem straciła w nich czucie i nie mogła odczytać liter. Jednak cały czas miała głód serca, by poznawać Słowo Boże. Pojawił się pomysł żeby zdjąć tą grubą skrę z palców, ale lekarz powiedział jej, że istnieje niebezpieczeństwo uszkodzenia nerwów, tak że w ogóle mogłaby stracić w nich czucie. I któregoś razu ta dziewczynka przyłożyła swoją Ewangelię do ust chcąc ją pocałować na pożegnanie i wtedy odkryła, że usta są bardziej wrażliwe od palców i odtąd czytała ewangelię ustami.
Jeśli mamy pragnienie poznawać Boga, Bóg da nam się poznać. Szukaj Go, bądź zaangażowany, bądź głodny Boga, czcij Pana, a On również ciebie uczci, bądź głodny poznawania Jego prawd, a wtedy On przeniesie cię z na wyższy poziom duchowy i twoje poznanie wzrośnie.
Podsumowując, po pierwsze duchowa ślepota przysłania nam Boże sprawy, a źródłem duchowej ślepoty jest niewiara, skupianie się głównie na sprawach ziemskich, nadmierna troska o rzeczy ziemskie z tego powodu nie widzimy tego co Boże,
Po drugie pod jakim wpływem Jesteśmy, Boga czy Świata? Bycie pod wpływem Boga, Słowa Bożego to życie, poddanie się pod wpływ świata to śmierć.
I ostatnia rzecz, to musimy przejść z poziomu cielesnego na duchowy, ale żeby tak się stało musimy liczyć na Boga, On nas przeniesie, On nam objawi. A objawi nam wtedy kiedy prawdziwie Go szukamy.  Amen






5.05.2016

Chrześcijanin wobec cierpienia


Od jakiegoś czasu spotykam się z poglądem, że właściwie chrześcijanina powinno omijać wszelkie cierpienie jeśli Bóg jest po Jego stronie. Niektórzy uważają, że skoro chrześcijanin jest zwycięzcą w Chrystusie, a Chrystus nasze choroby nosił i nasze cierpienia wziął na siebie jak się cytuje Izajasza 53,4 to my mamo prawo być wolni od wszelkich cierpień. Problem jednak polega na tym, że ta wizja chrześcijaństwa choć wspaniała, to nie pochodzi z Pisma Św. Dlatego wielu chrześcijan mając taką wizje wiary w Chrystusie w chwili, gdy spotyka ich niezrozumiałe cierpienie, czują się zawiedzeni i sfrustrowani. Nie rozumieją też dlaczego dobry i miłosierny Bóg, „który przecież chce, aby wszyscy wierzący byli zdrowi i wolni od cierpień” pozwala na przedłużające się męczarnie. Osławiony już fragment z Ks. Izajasza 53,4 apostoł Piotr rozumiał inaczej niż przedstawia go wielu współczesnych nauczycieli biblijnych, czy pastorów. Apostoł Piotr w poniesieniu naszych chorób przez Jezusa i wzięciu przez niego naszych cierpień widział głównie aspekt duchowy ofiary Jezusa.
1 Piotra 2:24  On grzechy nasze sam na ciele swoim poniósł na drzewo, abyśmy, obumarłszy grzechom, dla sprawiedliwości żyli; jego sińce uleczyły was.
Poniesienie chorób i naszych cierpień według Piotra, to poniesienie naszych grzechów na drzewo, poniesienie naszego oddzielenia od Boga, naszego przekleństwa, naszego potępienia. Piotr łączy sińce i cierpienie z Izajasza 53,5 z przebaczeniem grzechów, które otrzymujemy dzięki wierze w Chrystusa.
Ewangelista Mateusz natomiast widział wypełnienie proroctwa Izajsza 53,4 w uzdrowieńczej posłudze Pana Jezusa w czasie, gdy Pan Jezus był na ziemi i pełnił swoją publiczną służbę
Mateusza 8:16  A gdy nastał wieczór, przywiedli do niego wielu opętanych, a On wypędzał duchy słowem i uzdrawiał wszystkich, którzy się źle mieli.
17  Aby się spełniło, co przepowiedziano przez Izajasza proroka, mówiącego: On niemoce nasze wziął na siebie i choroby nasze poniósł.
W związku z tym nie możemy uważać, że Pan Jezus umarł w takim samym stopniu za nasze Choroby i wszelkie bolączki jak i za nasze grzechy, lub to że w śmierci Pana Jezusa mamy uzdrowienie I że uzdrowienie jest dostępne w takim samym stopniu dla każdego jak przebaczenie.
Wprost przeciwnie, Nowy Testament przedstawia nam cierpiących chrześcijan, którzy w Chrystusie są zdolni do tego żeby owe cierpienie znosić, nawet niesprawiedliwe, niezasłużone, czy niesłuszne jeśli zajdzie taka potrzeba.
Zwróćcie uwagę, gdy Paweł pisze list do swojego młodego wychowanka Tymoteusza mówi do niego w ten sposób
2 Tymoteusza 1:8  Nie wstydź się więc świadectwa o Panu naszym, ani mnie, więźnia jego, ale cierp wespół ze mną dla ewangelii, wsparty mocą.
Przyznanie się Tymoteusza do Chrystusa i do Pawła w sytuacji, gdy właśnie Paweł siedzi w więzieniu za ewangelię mogło wiązać się z dodatkowymi kłopotami na które Tymoteusz mógłby się narazić. A jednak Paweł mówi do niego, Tymoteuszu cierp, znoś dzielnie prześladowanie jeśli zajdzie taka potrzeba ze względu na Jezusa. Nie mówi do niego „unikaj cierpień wszelkimi możliwymi sposobami”, lub „Bóg nie chce żebyś cierpiał. Nie nic takiego nie pada z ust Pawła.
W Następnym 2 rodz. Znów wzywa Paweł Tymoteusza
2 Tymoteusza 2:3  Cierp wespół ze mną jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa.
Znoś dzielnie trudy służby dla Chrystusa, doświadczenia i cierpienia jak dobry żołnierz znosi dzielnie służbę, która często przed żołnierzem stawia wyzwania, niebezpieczeństwa i cierpienie.
I znowu Paweł dalej kolejny raz wzywa Tymoteusza mówiąc
2Tymoteusza 4:5  Ale ty bądź czujny we wszystkim, cierp, wykonuj pracę ewangelisty, pełnij rzetelnie służbę swoją.
Zobaczmy, że Paweł nie tylko nie mówi, że gdy Tymoteusz będzie służył Chrystusowi to ominą go cierpienia. Ale mówi coś zupełnie przeciwnego, właśnie dlatego że służy Chrystusowi spotka go wiele doświadczeń. Prawdopodobnie Tymoteusz bał się tego co miało przyjść na niego, gdy będzie zwiastował Chrystusa i prowadził aktywną służbę chrześcijańską. W ten sposób miał nadzieje ze uniknie cierpień, jednak apostoł Paweł wzywa Go, by przyjął na siebie to, co związanie jest z Krzyżem Pana Jezusa, a mianowicie prześladowanie, doświadczenia, czy inne niedomagania.
Wbrew pozorom życie Jezusa w nas w większym stopniu ma potencjał przejawiać się w słabościach ciała niż w mocy ciała. Chodzi o to, że Boża chwała bardziej uwidacznia się przez nasze życie w znoszonych doświadczeniach niż ich braku. Dlatego, że gdy nasze ciało jest słabe, zbite umęczone, udręczone chorobą, czy prześladowaniami, a pomimo to polegamy na Chrystusie i na Jego zbawczym dziele, to prawda Chrystusa przez nas uwidacznia się jeszcze bardziej. Dzieje się to, w ten sposób, że ludzie widząc cierpiącego ucznia Chrystusa i pomimo cierpień chwalącego Jezusa zastanawiają się skąd pochodzi ta moc, że nawet w tak trudnym położeniu możemy mieć pokój, radość, nadzieje i przechodzić dzielnie wszelkie zmagania. Zwróćmy uwagę na list do koryntian
2 Koryntian  4:9  Prześladowani, ale nie opuszczeni, powaleni, ale nie pokonani,
10  Zawsze śmierć Jezusa na ciele swoim noszący, aby i życie Jezusa na ciele naszym się ujawniło.
Najwyraźniej apostoł Paweł mówi, że poprzez Jego słabość i poprzez Jego cierpienia, życie Jezusa uwidacznia się dla świata. Chrystus dla świata staje się żywy kiedy chrześcijaninie potrafią dla Chrystusa cierpieć i w tym cierpieniu chwalić Boga jak Hiob. Hiob dlatego jest dla nas bohaterem wiary, że pomimo niezasłużonego cierpienia wiernie trwał przy Bogu.
Podobną myśl apostoł Paweł wyraża w 2 Koryntian 12 rodz. Mówiąc
2 Koryntian 12:10  Dlatego mam upodobanie w słabościach, w zniewagach, w potrzebach, w prześladowaniach, w uciskach dla Chrystusa; albowiem kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny.
Powinniśmy wziąć sobie do serca, że Boża moc w słabości się doskonali jak też mówi inny fragment
2 Koryntian 12,9 …Najchętniej więc chlubić się będę słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa.           
Skąd więc taki pomysł w środowisku ludzi wierzących w Jezusa, że chrześcijanin powinien cierpieć jak najmniej, a najlepiej w ogóle?
Drodzy jest to pomysł współczesnego świata, który uczy nas, że powinniśmy dążyć do tego co jest łatwe, miłe i przyjemne. A to co wymaga od nas zbyt dużego poświęcenia, wysiłku, cierpienia, zaparcia się samego siebie należy jak najszybciej zostawić. Jest to pomysł bardzo dobrze odpowiadający naszemu ciału, które nie chce cierpieć i ponosić żadnych trudów krzyża. Jest to pomysł wielu fałszywych nauczycieli wykorzystujących nasze naturalne cielesne pragnienia i mówiących to, co ucho łechce, bo kto nie chce być zdrowy, piękny i bogaty?
Ale nie dajmy się oszukać i pamiętajmy, że cierpienie w służbie chrześcijanina jest Bożym narzędziem naszego uświęcenia, przemiany naszych charakterów, wyszlifowania i wypróbowania naszej wiary, objawienia Chrystusa światu i okazania się Bożej chwały na naszych słabych ciałach.
Jakiś czas temu miałem rozmowę z jednym z wierzących ludzi w Jezusa i powiedział słowa, które bardzo mocno utkwiły mi w sercu. Powiedział: „wiesz, Bogu nie zależy tak bardzo na naszych ciałach jak nam się wydaje, że Mu zależy i tak bardzo Mu nie zależy jak nam na nich zależy”. Tak, musimy pamiętać, że w oczach Boga to nasze cielesne życie nie jest tak ważne, bo ono się kończy i umiera, dlatego Bóg wzbudził w nas życie duchowe, które odnawia się z każdym dniem. Będzie tak,  aż do chwili kiedy wszelkie słabości, choroby, zmęczenie, zniechęcenie i śmierć zostaną pokonane przez życie w dzień Zmartwychwstania. A tymczasem znośmy dzielnie w Chrystusie wszelkie przeciwności wiedząc, że trud nasz w Panu nie jest daremny (1 Kor 15,58).



Łączna liczba wyświetleń