16.05.2018

Trzy relacje względem Boga Ew Łukasza 15,11-32

Drodzy dzisiaj chciałbym z wami podzielić się dobrze znaną historią pod nazwą o Synu marnotrawnym. Ale chciałbym byśmy dzisiaj spojrzeli na ta historię trochę inaczej niż zwykle, byśmy znaleźli dzisiaj w tej historii swoje miejsce i odpowiedzieli sobie na pytanie gdzie ja jestem w mojej relacji z Bogiem. Gdy czytamy tą przypowieść to możemy w niej odnaleźć trzy płaszczyzny, trzy podejścia człowieka do Boga i każdy człowiek, każdy z nas znajduje się na jednej z nich.

Relacja buntu
Pierwszy ludzki stosunek do Boga jest na wzór młodszego syna z przed nawrócenia. On przychodzi do swojego Ojca i pragnie by Ojciec który przedstawia Boga w tej historii dał mu część majętności, która na niego przypada.
Musimy wiedzieć, że historia ta dla słuchaczy Pana Jezusa ze środowiska Żydowskiego tamtych czasów jest absolutnie szokująca. Pan Jezus celowo tak buduje tą historię by wprawiać jej odbiorców w osłupienie i pokazać jak wielkim grzesznikiem jest człowiek, a jak wielce miłosierny jest Bóg.  
To więc ten młodszy syn prosi Ojca o majątek, ale w kulturze Żydowskiej nie można było otrzymać dziedzictwa przed śmiercią rodzica. Zanim Ojciec umarł nie można było tak sobie pójść do Ojca i prosić o dziedzictwo.
Prośba o dziedzictwo zanim Ojciec zmarł oznaczała najwyższą pogardę dla niego, oznaczała że ten syn nie żywił żadnych ciepłych uczuć i miłości do Ojca, a nawet chciał żeby tata zmarł by on mógł otrzymać majątek na którym mu zależało. W kulturze w której jednym z najważniejszych przykazań było „czcij Ojca swego i matkę swoją” takie słowa były nie do pomyślenia.   Wszyscy którzy słuchają tej historii z pewnością są oburzeni i zadają pytania jak ten syn mógł tak postąpić, to nie mogło się wydarzyć, żaden Żydowski chłopak nie potraktowałby tak swojego Ojca.
Ale postawa Ojca szokuje jeszcze bardziej. W naturalnej sytuacji gdyby jakiś syn pomimo wszystko w taki sposób postąpił z Ojcem, to Ojciec uderzyłby go w twarz, wydziedziczył lub wypędził. Synów którzy w Izraelu na taki lub podobny wstyd narazili swoich rodziców uważano za zmarłych, stąd później, gdy ten syn nawraca się słowa Ojca, „że był umarły a ożył”.
Ale ten Ojciec jest inny, wyjątkowy, szokuje, On nie tylko nie wydziedzicza syna, nawet nie czyni mu wyrzutów z powodu tak haniebnego żądania. On pozwala na to, by ten syn otrzymał część swojego dziedzictwa 1/3 majątku która na niego przypadała. Następnie bierze to, co mu daje ojciec i wszystko sprzedaje, spienięża majątek, bo tak brzmi to w języku greckim i wyjeżdża do dalekiego kraju.
Łukasza 15:13  A po niewielu dniach młodszy syn zabrał wszystko i odjechał do dalekiego kraju, i tam roztrwonił swój majątek, prowadząc rozwiązłe życie.
Chce żyć jak najdalej od Ojca, żadnych relacji z nim, żadnych kontaktów, tylko grzeszna rozrywka i zapomnieć o domu.
Wydaje wszystkie pieniądze na przyjemności, prostytutki, alkohol, wspaniałe stroje, dzisiaj dodalibyśmy narkotyki, samochody i wszelkie uciechy. Tak marnotrawi cały majątek, wszystko na co Ojciec ciężko pracował zostaje przeznaczone na pogoń za grzesznymi pożądliwościami. W końcu wydaje wszystko i ląduje na samym dnie. Staje się żebrakiem, nędzarzem i zatrudnia się u jednego z obywateli owego kraju, a tamten wysyła go do pasienia świń. Nawet próbuje jeść z nimi, ale i tego mu nie dawano (w.16). Musimy pamiętać, że świnie dla Żydów były zwierzętami nieczystymi. W ten sposób Pan Jezus obrazuje nam w jakim opłakanym stanie znalazł się ów młodzieniec. Nie mógł już upaść niżej, wszystko co mógł stracić to stracił, relację z Ojcem, Jego majątek, reputacje, szacunek i spokój ducha.
Taka jest właśnie relacja z Bogiem osób, które żyją daleko od Niego. Wiele osób odeszło daleko od Boga, wszystko co dał im Bóg marnują. Marnują życie które im dał w pogoni za grzechem za rozrywką za pieniędzmi nie pamiętając o Nim w ogóle. Marnują zdrowie i talenty które dał im Bóg goniąc za próżną chwałą za cielesnymi uciechami, złymi pragnieniami i tak trwonią Boże dary. Nie zastanawiają się nad tym, że wszystko co mają, kim są, każdy kolejny dzień, każda godzina i każdy oddech jest im dany z Bożej łaski. Jest im dany w tym celu by uwielbiali Boga. Nie chcą o tym pamiętać i robią wszystko jak wspomniany syn marnotrawny, by o tym zapomnieć. Jak wiemy Bóg człowiekowi o sobie przypomina raz i drugi czytamy w Ks. Hioba 33,14, ale człowiek na to często nie zważa. Przypomina przez okoliczności życia, przez Słowo Boże, przez kaznodziejów, przez doświadczenia i przez nasze sumienie, ale człowiek umysłem to odrzuca.  
I Bóg jest taki  że pozwala nam pójść swoją drogą nie zatrzymuje nas na siłę, jeśli pragniemy grzechu to pozwala nam go wybrać jak ten ojciec który puścił syna. Z pewnością jest mu smutno i przykro że decydujemy się na życie z dala od Niego, bo wie że ostatecznie takie życie prowadzi do śmierci i potępienia. Ale pomimo wszelkich narzędzi jakie posiada, by nas zatrzymać, nie używa ich, nie zmusza nas na siłę byśmy Go kochali. Jeśli chcemy żyć daleko od Boga jak syn marnotrawny z naszej historii to możemy.
Taką pogardliwą relacje w stosunku do Boga ma dzisiaj większość ludzi na całym świcie, nie czci Go i nie kocha Go. Nie zależy im na Bogu, nie są wdzięczni za to, co On im dał i daje każdego dnia. Braliby od Niego wszystko co On ma, codziennie więcej i więcej, każdy oddech, zdrowie, promyk słońca, urodzajne lata i wiele innych rzeczy, ale nigdy nie mówią dziękuje, nigdy nie przepraszają za swoje grzechy, nigdy nie pokutują, nigdy Go nie uwielbiają. Nie chcą z Chrystusem mieć nic wspólnego wolą żyć dla swojego grzechu, zajmować się bałwochwalstwem i nie ma w nich ani trochę wdzięczności i bojaźni Bożej. Grzech jest tym co zrobił ten młodszy syn, ucieczką od Boga.   Może nie wszyscy są tak zepsuci i upadli tak nisko jak syn marnotrawny z naszej historii, ale wszyscy którzy nie znają Boga żyją z dala od Niego, miłują bardziej swój grzech, swój egoizm, swoje ja, swoją pożądliwość, swoją rozrywkę, swoje rzeczy i wszystko inne cenią bardziej niż Chrystusa. Nie koniecznie to są też ci ludzie, którzy nie chodzą do kościoła, można chodzić do kościoła i być zbuntowanym wobec Boga nie będąc posłuszny Jego woli. Dla wielu osób w naszym kraju i na całym świecie kościół jest tylko w tym celu, by poprawić sobie samopoczucie, że przecież nie jestem taki zły. Ale poza kościołem żyją jak diabeł, w niemoralnych związkach, w nienawiści, zniewoleni nałogami, alkoholem, środkami odurzającymi, pornografią, grami komputerowymi i wieloma jeszcze innymi zniewoleniami.   
Duchowo jednak każda z osób, która żyje z dala od Bożej woli jest w opłakanym stanie jak chłopak z naszej historii. Diabeł przez grzech doprowadza człowieka do wyczerpania, beznadziei, rezygnacji i upodlenia. Ludzie często tego nawet nie dostrzegają że są duchowymi nędzarzami jak Laodejczycy z 3 rozdz. Ks. Objawienia, którzy uważali że są bogaci, dobrze się mają i niczego nie potrzebują, a tymczasem byli goli i ślepi. Jednak jeśli w trakcie życia takiego człowieka nie nastąpią żadne zmiany, nie nastąpi upamiętanie, nie przyjdzie żadna refleksja, „że przecież Bóg mnie stworzył na swój obraz i swoje podobieństwo i powinienem Go czcić”, że mam duszę która potrzebuje pojednania z Bogiem, że jestem grzesznikiem i zmarnowałem wiele z tego co dał mi Ojciec,  to taka podróż życia zakończy się w piekle.
Jak sądzicie, jak skończyłoby się życie tego biednego chłopaka gdyby nie zawrócił do Ojca? Mówię wam skończyłoby się marnie, ile już takich historii widziałem, że ludzie brali wszystko co dał im Bóg i poszli daleko w świat, a dzisiaj jeśli żyją zmarnowali swoje najlepsze lata, swój potencjał i swoje talenty na służbę diabłu i światu. Chwała Bogu jeśli chcą zawrócić, ale często nie chcą i wolą brnąc w swoim buncie i dodawać grzech do grzechu zbierając sobie gniew na dzień gniewu naszego Boga.
Pamiętam pewnego Marka, którego poznałem wiele lat teamu, był młodym wspaniałym chłopakiem, ale pociągała go rozrywka, alkohol, towarzystwo, jak to się mówi, dobra zabawa. Przychodził też do mnie na spotkania biblijne i spędziliśmy wiele godzin na rozmowach o Bogu i studiowaniu ewangelii. Ale miłość do świata w Jego sercu była silniejsza niż miłość do Chrystusa, błagałem go i prosiłem, by poszedł za Jezusem, jednak nie chciał. Niedługo po tym dowiedziałem się że znaleziono go martwego nieopodal mojego domu. Jemu nie udało się zawrócić, ale dla nas póki żyjemy jest jeszcze czas byśmy nie zmarnowali życia.   

Relacja zmuszonego posłuszeństwa
Drugi zaś stosunek człowieka do Boga jaki człowiek może mieć jest taki, jaki miał ten starszy brat. Właściwie możemy powiedzieć, że to nie jest historia o jednym zgubionym synu, ale dwóch zgubionych synach. Drugi starszy syn Ojca chociaż nie zażądał nigdy od niego majątku za jego życia, to jednak nigdy nie miał bliskiej relacji ze swoim Ojcem. Wprawdzie służył Ojcu, ale bardziej czynił to z obowiązku niż z miłości. Nie raduje się gdy Ojciec przyjmuje Jego brata, raczej wolałby żeby Jego brat został ośmieszony, wystawiony na publiczne pośmiewisko, a później ojciec by powiedział, że nie chce go więcej widzieć. Tego właśnie oczekiwał starszy syn od Ojca. Również nie miał z Nim relacji i nie umiał radować się służbą dla niego. Moralnie nie odszedł tak daleko od Ojca jak młodszy syn, ale duchowo był równie daleko jeśli nie dalej. Ten starszy syn obrazuje więź z Bogiem, a właściwie jej brak jaką mają ludzie religijni, którzy starają się przestrzegać przykazań, służyć Bogu przez obrzędy, rytuały i wykonują wszystkie obowiązki jakie nakazuje im ich religia. Jest to dla nich męczące i trudne, ale nigdy nie daje im to radości i pokoju, raczej wpędza w pychę i religijną dumę. Jednak z poczucia obowiązku, tradycji, przywiązania do swojej  religii robią tą. Z tego powodu uważają się za dobrych ludzi jak owy starszy syn, który powiedział że nigdy nie przestąpił zakazu Ojca (w 29). Ale nie przestąpił zakazu nie dlatego, że nie chciał, ale nigdy nie zdobył się na tą odwagę co młodszy syn. W rzeczywistości w sercu tego starszego syna były te same pragnienia i te same grzechy co w sercu młodszego, ale maskowane przez religijność.    
I podobnie jak w sytuacji młodszego syna również i tych jest wielu. Jest Wielu religijnych ludzi w setkach, tysiącach kościołów uważających się z dobrych i sprawiedliwych, wielu takich którzy myślą że ich grzech przecież nie jest taki ciężki, są gorsi ode mnie. Wielu jest ich w naszych zborach, niektórzy z nich z dziada pradziada są baptystami, ale nigdy nie poznali Ojca i nie raduje ich służba dla Niego. Gdyby mieli więcej odwagi to poszliby daleko w świat, ale nie zrobią tego, bo to by dowiodło że są grzesznikami, a oni uważają się za sprawiedliwych.
Oczywiście w kontekście tej historii tym starszym bratem są religijni faryzeusze i saduceusze to oni starali się służyć Bogu w oparciu o swoje tradycje i wyuczoną, udawaną pustą pobożność. Uważali się za lepszych niż inni jak celnicy i poganie i z powodu swojej religijnej gorliwości nie dostrzegali swoich grzechów.
Widzimy że młodszy syn zgubił się w świecie, starszy natomiast zgubił się w kościele.
Ludzie religijni, Ci których może uważamy za dobrych, jeśli nie narodzili się na nowo, jeśli nie zrozumieli że są grzesznikami potrzebującymi Bożej łaski, jeśli nie przyznali się do swoich grzechów i nie pokutowali z nich są tak samo zgubieni w oczach Boga jak ci których grzechy są widoczne dla wszystkich, cudzołożnicy, wszetecznicy, zdziercy czy chciwcy.
Ostatnio słyszałem historię że jedna ze znajomych mojej żony obraziła się, gdy poszła do księdza załatwiać ślub, a mieszka już kilka lat bez ślubu ze swoim chłopakiem i ksiądz nazwał ją konkubiną. To ją uraziło przecież ona jest religijna, chce wziąć ślub, nie jest żadną konkubiną i nie grzeszy mieszkając przed ślubem ze swoim narzeczonym. To jest tylko jeden z przykładów jak przez praktyki religijne usprawiedliwiamy swoje grzechy.   
Widźmy że ten starszy syn był równie mocno zbuntowany co młodszy. Po tym jak Jego brat powrócił, a ojciec wyprawił ucztę z tego powodu że go odzyskał, starszy Syn nie chciał wziąć w niej udziału.
Łukasza 15:28  Rozgniewał się więc i nie chciał wejść. Tedy ojciec jego wyszedł i prosił go.
Postawa Ojca w dotarciu do zgubionego człowieka jest niesamowita, On prosił tego syna by porzucił swoją dumę, swoje poczucie wyższości swoją sprawiedliwość i cieszył się razem z Ojcem z odzyskanego brata. Ale on nie potrafił, nie chciał, uważał że jest lepszy od niego, uważał że nie złamał nigdy  żadnego zakazu. Zachowywał się podobnie jak bogaty młodzieniec który przyszedł kiedyś do Pana Jezusa w poszukiwaniu życia wiecznego i powiedział, że przestrzegał wszystkich przykazań, a Pan wykazał że jest hipokrytą, który bardziej od Boga i bliźniego miłował swoje pieniądze.
I tak jest ze wszystkimi ludźmi pokładającymi nadzieje w swojej religijności zamiast w Chrystusie, nie chcą uznać swojego grzechu i złoszczą się jak starszy syn, gdy Bóg okazuje komuś łaskę i na jej podstawie przebacza człowiekowi grzechy. Łaska dla ludzi chcących zbawić się przez swoją religijność jest obraźliwa.
Myślą w swoim sercu „to ja tyle pracowałem, tak bardzo się starałem, tak gorliwie modliłem, tyle dobrych uczynków zrobiłem i miałbym być grzesznikiem który nie będzie zbawiony, a ten Kowalski nie dość że żył w grzechu po uszy, wszystko przemarnował i teraz ma zostać mu wybaczone bo się skruszył?
Często religijni ludzie obrażają się na łaskę, nie rozumieją jej i nie chcą jej, ale odrzucając ją jak starszy Syn odrzucił zaproszenie Ojca nigdy nie nawiążą Ojcem relacji.  

Relacja miłości przez pokutę
Jest jeszcze trzeci możliwy  stosunek człowieka do Boga, który wprowadza nas w prawdziwą biskość i żywą relacje z Bogiem. Jest to więź z Ojcem, którą nawiązał młodszy Syn po tym jak się upamiętał i wrócił do Ojca.
Jak wiemy ten młodszy syn był na samym dnie, pogrążony w swoich grzechach i podobny jest stan każdego człowieka bez Boga.
Ale przyszła chwila skruchy w Jego życiu, gdy próbował jeść ze świniami, że źle postąpił odchodząc od Ojca, że zmarnował to, co Ojciec mu dał.  
Łukasza 15:17  A wejrzawszy w siebie, rzekł: Iluż to najemników ojca mojego ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę.
18  Wstanę i pójdę do ojca mego i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i przeciwko tobie,
Zwróćmy uwagę na słowa Wejrzał w siebie, ujrzał ohydę własnych grzechów, ujrzał to jak strasznie zachował się w stosunku do Ojca, jak bardzo go obraził. Przyszedł moment refleksji w Jego życiu, że powonieniem przeprosić Ojca, że powinienem do niego wrócić „choćbym nawet miał zostać tylko jednym z jego służących, to i tak o wiele lepiej niż obecne życie jakie prowadzę”.
I ten Ojciec jest naprawdę wyjątkowy, jest rzeczywiście dobry, lepszy od kogokolwiek z nas. On dobrze traktuje swoich pracowników, swoje sługi dając im chleba pod dostatkiem nie mówiąc już o synach. Wtedy takich najemnych pracowników nie traktowano zbyt dobrze, część z nich była na granicy ubóstwa, dlatego Stary Testament nauczał, że nie można przytrzymywać zapłaty pracownika do rana, ale dać mu ją wieczorem, by miał za co kupić chleb (Kpł 19,13).
Więc ten Syn postanowił zaufać miłosierdziu, dobroci i hojności swojego Ojca i prosić go o przebaczenie.
I widać że Jego skrucha była głęboka jest gotowy narazić się na ośmieszenie, przyznać do porażki, wyznać swoją winę, odpracować ją jako sługa w nadziei że Ojciec go przyjmie. Wie że jego grzechy sięgają do nieba. Wie że nie ma żadnych praw i żadnych przywilejów, jedyne co może, to błagać o przebaczenie i oprzeć się na miłosierdziu Ojca.
To jest obraz pokutującego grzesznika, który chce nawiązać prawdziwą relację z Bogiem, musi odrzuć wszystko, wszelką swoją sprawiedliwość, jakąkolwiek wartość która sprawiała że przed Bogiem czuł się w porządku. Pamiętamy tego starszego syna, on uważał że jest ok, bo nigdy nie przekroczył żadnego zakazu ojca, ale potrzebował pojednania jak każdy. I ludzie z różnych powodów uważają że są w porządku wobec Boga, z powodu religii, dobrych uczynków, dobrego prowadzenia się, czy dobrej opinii wśród sąsiadów i znajomych, albo z powodu dobrego wykształcenia, czy bycia majętnym. Nie, by nawiązać relacje  z Bogiem wszyscy niezależnie od tego, gdzie się dzisiaj znajdujemy w życiu musimy dojść do tego samego miejsca co ten chłopak, powiedzieć we własnym sercu jestem strasznym grzesznikiem, zgrzeszyłem przeciwko Bogu i błagać o przebaczenie opierając się na ofierze Chrystusa.
A co robi Ojciec, by ta relacja została naprawiona?
Słuchający tego Faryzeusze już pewnie wiedzą co Ojciec zrobi, jak surowo go potraktuje, wystawi go na publiczne pośmiewisko, może nawet ubiczuje, a później zagoni go do ciężkiej pracy niech odpracuje swój dług. Ale  Ojciec zachowuje się zupełnie nie racjonalnie, on czka na tego syna, zobaczył go jak jeszcze był daleko i wybiegł mu na spotkanie, rzucił mu się na szyje i pocałował go (w 20).
Szok totalny szok, żaden ojciec by tak nie zrobił, jeszcze wybiec na spotkanie do tego zwyrodniałego syna. Musimy wiedzieć, ze w tamtej kulturze bieganie było czymś poniżającym albo uwłaczającym godności tego ojca. Panowie nosili długie szaty, które nie pozwalały im biegać, bieg oznaczał podniesie tych szat i odsłonięcie nóg, co było zakazane przez prawo. Rabini nawet twierdzili, że nie wolno skakać, by nie odsłonić swojej nagości, a tu mamy ojca, który musiał zadrzeć szatę do góry i pobiegł do swojego powracającego syna. Pobiegł, by uchronić go przed wstydem i wyśmianiem mieszkańców dając mu pełną akceptację. I choć powracający Syn myślał, że może stać się tylko najemnikiem, myślał od odpracowaniu swojego długo, to Ojciec okazał mu wspaniałą łaskę przebaczając wszystko, czyniąc na nowo swoim ukochanym dzieckiem. To właśnie Bóg czyni w Chrystusie dla wszystkich pokutujących grzeszników.
O czym świadczy najlepsza szata którą kazał dla niego podać i pierścień, który włożył mu na palec (w 22).   
Owa szata była używana do najlepszych okazji i świadczyła o godności, a pierścień dawał autorytet i był używany do pieczętowania dokumentów, teraz syn mógł działać w imieniu Ojca. 
Jedyne co potrzeba, by cieszyć się prawdziwą bliską relacją Bogiem jest skrucha, upamiętanie i wiara w przebaczenie ofiarowane nam w Chrystusie. Wtedy przebaczenie jest natychmiastowe i całkowite, człowiek zostaje przywrócony do relacji z Bogiem, a jego grzechy przebaczone. Poza zawróceniem, przyjściem do ojca i upamiętaniem syn nic nie musiał zrobić, nie musiał przechodzić skomplikowanej ceremonii, nie musiał odpracowywać swojego długu, nie musiał w jakikolwiek sposób odpokutować w cierpieniu itp. Po prostu musiał żałować i zdać się na miłosierdzie Ojca i przyjąć Jego łaskę. W ten sposób stał się umiłowanym synem, otrzymał przebaczenie, błogosławieństwo i opiekę Ojca.
Tak więc Bóg w Chrystusie poszukuje grzesznika, czeka na niego na Jego nawrócenie, chce mu przebaczyć, a gdy jeszcze jest daleko, ale postanawia zawrócić, Bóg pomaga mu w tym zachęcając go do powrotu. Następnie przyjmuje go, bez wyrzutów, bez pretensji, bez warunków obdarzając go swoją miłością i dając mu synostwo.
W którym miejscu dzisiaj ty jesteś w swojej relacji z Chrystusem w pierwszym, będąc z dla od Niego, uwikłany w grzech, zmęczony światem, bez nadziei, bez radości i bez pokoju? A może w drugim, wprawdzie służysz Bogu, robisz wszystko co trzeba, starasz się, ale wiesz że czegoś w twojej relacji z Chrystusem brakuje i nie jesteś usatysfakcjonowany swoją służbą dla Boga. Bardziej służenie Bogu w twoim życiu wynika poczucia obowiązku, może ze strachu niż z prawdziwej żywej relacji z Ojcem.
A może jesteś w trzecim miejscu w tym w którym Bóg chce by każdy z nas był, wiesz że kiedyś byłeś zgubiony, byłeś jak ten marnotrawny syn i nie było dla ciebie żadnej nadziei. Jednak przyszedł moment, chwila refleksji – że nie mogę tak dalej żyć, zostałem stworzony do uwielbiania Boga, do służenia Chrystusowi, i cel mojego życia jest wyższy niż praca, rodzina, jedzenie i picie, czy pogoń za przyjemnościami świata. Zdałeś sobie sprawę z własnych grzechów i wróciłeś do Boga. Jeśli tak, to raduj się tą bliskością z Ojcem, służ mu z wdzięcznością, wiedz że całe niebo raduje się razem z tobą.
Dla wszystkich zaś, którzy nie doświadczają tej bliskiej relacji z Bogiem jest zachęta, byśmy przyszli do Pana w prostocie swego serca, wyznając swoje grzechy, ufając w ofiarę Chrystusa złożoną na Krzyżu, a Bóg nas przyjmie, ciebie przyjmie, przebaczy i uczyni nas swoimi dziećmi Amen  

Brak komentarzy:

Łączna liczba wyświetleń