W
naszym dzisiejszym fragmencie jesteśmy świadkami depresji i zniechęcenia
Eliasza. Widzimy, że Eliasz zniechęcony przybywa do Bożej góry Horeb, jest to
ta sama góra na której Mojżesz spotkał Boga w krzaku gorejącym, gdzie został
powołany, by wyprowadzić Izraela. Eliasz przybył na tą Górę z powodu ucieczki
przed bezbożną Izebel żoną Achaba, która zwalczała proroków Pana. Być może ma
nadzieje, że na tej górze otrzyma ochronę od Boga i ocali swoje życie. Eliasz
także przestał widzieć sens w swojej służbie. Pomimo swojej gorliwości nie
widzi żadnych dobrych zmian w Izrelu. Wprost przeciwnie, raczej dostrzega że dzieje się gorzej, że proroków Pana
pozabijano mieczem, że Izraelici porzucili przymierze z Bogiem i myśli że
został tylko on sam, ale Jego życie również jest zagrożone. Może się Eliaszowi wydawać, że
odpowiedzialność, którą Bóg złożył na niego jest zbyt duża, że nie jest w
stanie podołać temu, czego Bóg od niego oczekuje. Doświadczenia Eliasza mogą
być doświadczeniami każdego chrześcijanina, niekiedy gdy jesteśmy gorliwi,
oddani i posłuszni Bogu myślimy, że przez naszą gorliwość i oddanie wiele się
zmieni. Mamy nadzieje że wiele osób nawróci się i pozna Pana, że Bóg uczyni
wielkie dzieła i doświadczymy wiele cudów w naszym życiu. Wierzymy że Bóg
weźmie ta naszą gorliwość i posłuszeństwo i użyje tego do czegoś wielkiego.
Jednak po jakimś czasie może się okazać, że wcale tak się nie stało jak sobie
myśleliśmy, a nasze oczekiwania mogą być zawiedzione. Nie wybuchło żadne
przebudzenie, nie nawrócili się ci o których myśleliśmy, nie zdarzyły się
wielkie cuda, świat dalej idzie swoja drogą, a ludzie wokół nas nie tylko nie
darzą nas szacunkem, ale może nawet prześladują z powodu wiary. Wtedy może
przyjść taki kryzys jak w życiu Eliasza. Pojawiają się pytania, czy nasza
służba dla Boga, nasza gorliwość, oddanie, posłuszeństwo, ofiarność,
powstrzymywanie się od grzechów i wszystko co związane z miłością do Boga ma
sens. Skoro my się tak mocno staramy i tak bardzo chcemy, to dlaczego Bóg nie
weźmie tej naszej gorliwości i nie użyje jej tak, jak ona na to zasługuje?
Jednak
musimy Pamiętać, że rozwój Bożego dzieła nie zależy od naszej Gorliwości, nie
zależy ostatecznie od nas, ale zawsze od Boga. To Bóg decyduje o tym jak wielki
wpływ będzie miało to, co dla niego robimy. Oczywiście nie możemy myśleć, że
skoro tak jest, to nie powinniśmy być gorliwi, czy się strać. Mamy być
płomienni duchem dla Pana, ale w naszej posłudze wciąż pokornie prosić i
oczekiwać, żeby Pan pobłogosławił nasza służbę dla niego według swojego uznania.
Pozwólmy też Bogu działać przez to, co dla niego robimy tak jak On chce.
Pamiętajmy również, że nasze oddanie to tylko mała część wielkiej Bożej służby
przez Niego czynionej. Eliasz prawdopodobnie myślał, że po wydarzeniach z góry
Karmel, gdzie z nieba na modlitwę Eliasza stąpił ogień i wszyscy zobaczyli, że
to Pan jest Bogiem, to teraz cały Izrael
przystąpi do Pana, a jednak tak się nie stało. Czy to, że tak się nie stało, to
że Izrael złamał przymierze, a teraz Eliasz jest prześladowany przez Izebel
powoduje, że służba Eliasza nie ma sensu i odniósł porażkę? Nie, bo Bóg nadal
czyni swoje dzieło i w końcu doprowadzi je do końca, a służba Eliasza była
tylko jedną z części tego dzieła. Więc Bóg wyjaśnia Eliaszowi, by nie myślał że
Jego starania nie mają sensu. Uświadamia mu, że wcale nie jest sam, bo Pan ma
jeszcze innych o których Eliasz nie wie, a którzy są Mu oddani (w. 18). Niech nie myśli, że jest
ostatnim sprawiedliwym i co ten biedny Bóg teraz bez niego zrobi? Ma iść namaścić Chazaela na króla Aramu, który
wykona Boży sąd na Izraelitach (w. 15). Później
ma namaścić Jehu, syna Nimsziego, na króla Izraela, który zniszczy ród
bezbożnego Achaba i pozbawi życia Izebel. Następnie ma namaścić Elizeusza, który
będzie kontynuował dzieło Eliasza. Tym samym Bóg pociesza Eliasza i mówi mu,
żeby nie załamywał się w służbie dla Pana. Powinien pamiętać, że Boży plan
jeszcze się nie skończył, a Bóg przez Jego posługę uzyskał, to co chciał.
Drodzy,
wielkim pocieszeniem dla Bożego ludu jest, że nasza służba dla Pana zawsze w
swoim czasie wykona swoją pracę, zgodnie z tym co Bóg dla niej zamierzył.
Dlatego nigdy nie powinniśmy się zniechęcać z powodu efektów w naszej służbie. Czasami
Bóg może sprawić, że nakłady będą małe, a efekty wielkie. Innym razem może być
odwrotnie, że nakłady i zaangażowanie ogromne, a efekty małe. Często jest tak,
jak w sytuacji Eliasza, że nie widzimy wielu rzeczy, które nasze działania
przyniosą dopiero w przyszłości lub tego co Bóg czyni poza zasięgiem naszego
wzroku.
Powinniśmy
pamiętać o czym Eliasz zapomniał, że dzieło Boże rozwija się zawsze i to nie
dzięki nam, ale dzięki Bogu. Nawet jeśli Bóg czyni coś przez nas w dziele
zbawienia, to nie dlatego że jesteśmy jedynymi ludźmi, którymi Bóg może się posłużyć,
ale dlatego, że tak sobie upodobał. I choć jesteśmy wyróżnieni mogąc Mu służyć,
to w żadnym razie w tym celu, by się chełpić. Bóg mógł powołać wielu takich Eliaszy,
choćby z tych 7000 tys. którzy nie zgięli kolan przed Baalem, ale uznał, że
jeden prorok wystarczy i przez niego dzieło Boże będzie wykonane. Ciężar
skuteczności Eliasza nie zależał od Eliasza, ale od Pana. Choć Eliasz był
zniechęcony, to jednak niesłusznie, bo zamiast zaufać Bogu, że nawet wtedy,
kiedy nie widzi, że Jego posługa jest w Bożym dziele przydatna, to jednak tak
było. I my powinniśmy zaufać, że jeśli służymy Panu, to Bóg wykorzystuje naszą
służbę do budowania Jego Królestwa, choć nie zawsze to możemy dostrzegać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz