Czy mądrym jest spodziewać się maksymalnych zysków za minimalny wkład? Raczej nie, na świecie ta zasada jest dosyć jasna. Jeśli chcemy coś wartościowego osiągnąć to zazwyczaj wiemy, że powinniśmy się zaangażować, a owoce naszego zaangażowania będą często współmierne do naszego poświęcenia. Jednak w świecie duchowym nie zawsze widzimy to dostatecznie ostro jak w fizycznej rzeczywistości. Mamy tendencje myśleć, że nie ma znaczenia jak będziemy zaangażowani w nasze życie duchowe, a Bóg i tak zrobi swoje. Oczywiście bez nas Bóg też wykona swoją wolę, ale przez brak naszego zaangażowania utracimy wiele błogosławieństw, możliwość lepszego poznania Boga i wzrostu duchowego.
Jedna
z pieśni jaką śpiewamy ze śpiewnika pielgrzyma brzmi
Przyjacielem naszym Jezus
Jak wspaniałym wiernym On!
Z Ojcem swoim nas pojednał.
I z szatańskich wyrwał szpon.
Któż to może wypowiedzieć
ile łask tracimy tu,
Gdy modlitwę zaniedbamy
nie ufając szczerze Mu.
Pieśń
tą napisał Józef Scriven, który mieszkał
w Irlandii i żył w XiX wieku. Tam doświadczył ogromnej tragedii. Dzień przed
swoim ślubem stracił narzeczoną, która się utopiła. Był to dla niego ogromny
cios po którym wstąpił do wojska, ale w trakcie służby wojskowej stan jego
zdrowia znaczenie się pogorszył i Józef musiał zostawić służbę. Po tym
wszystkim wyjechał do Kanady, a za cel swojego życia obrał pomoc innym i zaangażował się społecznie
pracując z ludźmi upośledzonymi fizycznie i będącymi w trudnej sytuacji
materialnej. Tutaj kolejny raz doświadczył tragedii, bo kobieta którą miał
poślubić nagle zmarła. W tym czasie zaczął szukać Zbawiciela – Jezusa Chrystusa
i zrozumiał, że Bożym celem dla niego jest, by samotnie szedł poprzez życie i
służył Jezusowi z zaangażowaniem i poświęceniem. Dzięki temu później zrozumiał
jak wiele błogosławieństw tracimy gdy zaniedbujemy naszą społeczność z Panem.
Dzisiaj
chciałbym mówić na ten temat na przykładzie fragmentu Słowa Bożego z 2 Ks. Królewskiej 13, rodz. od 14 wiersza
do 19. Historia jest o tym, gdy Elizeusz prorok sprawujący służbę po
Eliaszu przez około 60 lat na terenie północnego Królestwa Izraela w IX w.p.n.e
zestarzał się i zapadł na jakąś chorobę na którą miał umrzeć. O jego ciężkim
stanie dowiedział Izraelski król Joasz i przyszedł Go odwiedzić przeczuwając,
że zbliża się Jego śmierć. Myśl o odejściu Elizeusza napawała Joasza smutkiem i
lękiem dlatego mówił lamentując „Ojcze
mój, rydwanie Izraela i konnice Jego”. Co miało oznaczać, że uznawał w
Elizeuszu Bożego proroka, podporę dla Izraela i ważny głos doradczy. Chociaż
sam Joasz nie był jakoś szczególnie przywiązany do Pana o czym czytamy w 11 wierszu. „Czynił On to, co złe w oczach Pana, nie odstępował od żadnego z
grzechów Jeroboama, syna Nebata, w które ten wciągnął Izraela, ale trwał w nich”.
A
grzechy Jeroboama znamy oddzielił się on od południowego królestwa Izraela po
śmierci Salomona i zapoczątkował fałszywy kult w Północnym królestwie ze
stolicą w Samarii
1 Królewska 12,28 Naradziwszy się tedy, kazał król sporządzić
dwa cielce ze złota i ogłosić ludowi: Dosyć już pielgrzymowaliście się do
Jeruzalemu; oto bogowie twoi, Izraelu, którzy cię wyprowadzili z ziemi
egipskiej.
29
I kazał jednego ustawić w Betelu, a drugiego ustawił w Dan.
30
Rzecz ta stała się pobudką do grzechu, lud bowiem pielgrzymował albo do
tego w Betelu albo do tego w Dan.
31
Pobudował też świątynki na wzgórzach i ustanowił kapłanami pierwszych
lepszych z ludu, którzy nie należeli do domu Lewiego.
32
Nadto ustanowił Jeroboam w ósmym miesiącu, piętnastego dnia tegoż
miesiąca, święto na wzór święta, jakie było obchodzone w Judzie, i składał
ofiary na ołtarzu. Tak uczynił również w Betelu, składając ofiary cielcom,
które kazał sporządzić. Osadził też w Betelu kapłanów ze świątynek na
wzgórzach, które kazał pobudować.
33
Tak więc składał ofiary na ołtarzu, który kazał sporządzić w Betelu,
piętnastego dnia ósmego miesiąca, to jest miesiąca, który sam wymyślił, aby w
nim ustanowić święto dla synów izraelskich, i składał ofiary na ołtarzu,
składając też ofiarę z kadzidła.
Tak
też postępowali jego następcy jak Joasz, który przyszedł do Elizeusza. Pomimo
bezbożnego życia Joasz darzył Elizeusza szacunkiem i uważał, że odejście tego
Bożego proroka będzie stratą dla Izraela. Być może długa służba Elizeusza i
świadectwa cudów potwierdzające Jego posłanie spowodowały, że pomimo swojej
bezbożności widział w życiu Elizeusza jakąś wyjątkowość na tle innych proroków.
Dlatego Joasz czuł się zagrożony, gdy myślał o śmierci Elizeusza, może uważał
że póki Elizeusz żyje, to Bóg Elizeusza jakoś chroni Jego królestwo, ale jak
Elizeusz odejdzie to wraz z nim odejdzie Boża ochrona od narodu.
W
odpowiedzi na Jego przyjście i obawy Elizeusz ostatni raz przemawia do niego
słowami od Boga przepowiadając mu przyszłość. Prorok nakazuje mu wziąć strzały otworzyć okno
na wschód i wystrzelić. Starzała którą wystrzelił miała symbolizować strzałę
zwycięstwa na Aramem w przyszłej bitwie pod Afek. Aram w tym czasie zagrażał
Izraelowi zajmując tereny obecnej Syrii, wcześniej Aramejczycy rozgromili króla
Jechoachaza w południowym królestwie Izraela, a teraz szykowali się na Joasza.
Ale Elizeusz pokazuje Joaszowi, że nawet po Jego śmierci Bóg da Mu zwycięstwo
nad Aramem i Boże błogosławieństwo nie jest zależne od tego, czy Elizeusz żyje,
czy nie, ale od tego, czy Joasz będzie Bogu posłuszny.
Następnie Elizeusz każe Joaszowi wziąć strzały
i uderzać nimi o ziemię. Joasz uderzył trzy razy i przestał. Prorok napomniał
Go, że powinien uderzyć 5 lub 6, co oznaczałoby że odniesie całkowite
zwycięstwo nad Aramem po którym już by się nie podnieśli. A tak, tylko trzy
razy wygra bitwy i nie zniszczy Aramejczyków całkowicie. Joasz po pierwszej
strzale, która symbolizowała wojnę i zwycięstwo powinien rozumieć, że uderzanie
strzałami o ziemię również oznacza zwycięstwo nad Aramem. Z tego też powodu
powinien tłuc tymi strzałami o ziemię tak długo, aż by się zmęczył lub Elizeusz,
by go powstrzymał. Ale Joasz nie zrobił tak, bo brakowało mu duchowego
zrozumienia, wiary i gorliwości dla Pana.
Czytałem
sobie ten fragment i myślałem, że Bóg jest wielce dobry i łaskawy. Choć Joasz
nie kochał Pana tak jak powinien to czynić, to jednak Bóg pomimo Jego grzechów
wyświadczał mu dobro, by w ten sposób Joasz mógł poznać, że to Pan jest Bogiem,
a nie inne fałszywe bóstwa jakie jeszcze czczono w Północnym Królestwie Izraela.
Ale
przede wszystkim ten fragment uczy nas, że powinniśmy być zaangażowani,
gorliwi, oddani Panu jeśli chcemy doświadczać Jego prowadzenia. Odkryłem w moim
chodzeniu z Panem, że ta zasada jest często całkowicie przemilczana lub pomija
przez wielu chrześcijan. Choć zbawianie
jest z łaski przez wiarę nie dzięki ludzkim uczynkom, czy przez naszą
gorliwość, to jednak takie zwycięstwa odnosimy w Chrystusie na jakie sobie
zapracujemy. Zbawienie z łaski nie może oznaczać, że będziemy się biernie
przyglądać nie robiąc nic i czekać, aż Bóg wszystko uczyni. Jedną z głównych
dewiz Benedykta z Nursji założyciela zakonu benedyktynów było łacińskie Ora et
labora – czyli módl się i pracuj, a inne podobne temu powiedzenie brzmi módl
się i ufaj tak jakby wszystko zależało od Boga i pracuj tak jakby wszystko
zależało od ciebie. Mam też obawy, że w niektórych przypadkach tych osób,
którzy powołują się na zbawienie z łaski przez wiarę, a nie widać w ich życiu
owocu upamiętania, nie miało miejsca prawdziwe pojednanie z Bogiem. Pan Jezus
nauczał, że prawdziwość naszej wiary możemy ocenić po uczynkach, nie jesteśmy z
nich zbawieni, ale jesteśmy zbawieni do nich. Więc jeśli ich brak, to jak mówi
Jakub w swoim liście może się okazać, że do nowego narodzenia z Ducha Św. w
życiu takiego człowieka nigdy nie doszło, wiara bez uczynków martwa jest. Pamiętajmy
na słowa naszego Pana, że drzewo dobre poznaje się po dobrych owocach, a złe po
złych. Nie może dobre drzewo rodzic złych owoców, ani drzewo złe dobrych (Mat 12,33).
Sytuacja
Joasza i proroka Elizeusza wyraźnie nam pokazuje, że istnieje związek miedzy
naszym duchowym zaangażowaniem, a Bożymi zwycięstwami, które będziemy
doświadczać w naszym chrześcijańskim życiu. Jest dokładnie tak, jak w
przywołanej na początku chrześcijańskiej pieśni Józefa Scrivena, że zaniedbując
nasze duchowe obowiązki, modlitwę, karmienie się słowem Bożym, społeczność z
Bożym ludem, przykazania naszego Pana i wszystko do czego wzywa nas Słowo Boże
tracimy wiele błogosławieństw, które mógłby się stać naszym udziałem, ale z
powodu naszego lenistwa, ospałości, rezygnacji i zbytniego skupiania się na
sprawach tego świata, które zagłuszają słowo nie otrzymujemy ich. Bóg dając nam
swoją łaskę nie zwalania nas z odpowiedzialności wobec naszych wyborów raczej
czyni nas świadomymi jak ważne jest robić rzeczy właściwe, które przynoszą wieczne
i dobre rezultaty.
Zasada,
że w duchowym życiu będziesz miał tyle błogosławieństwa na ile zapracujesz
polegając oczywiście na Bogu w służbie jest widoczna w wielu miejscach Nowego
Testamentu. Chce przypomnieć, by nie było tutaj nieporozumień, że nie mówimy o zbawieniu, Ono jak wspomniałem jest
wyłącznie z łaski przez wiarę. Mówimy o wysłuchanych modlitwach, Bożych darach
i nagrodach, które Bóg chce dać tym, którzy są gotowi dla niego się poświecić i
wyjść ze strefy swego komfortu.
Spójrzmy
na fragment z listu do Jakuba
Jak 4:2 Pożądacie, a nie macie,
żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki
i kłótnie, a nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie.
Jak 4:3 Modlicie się, a nie
otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie
swych żądz.
Jakub
pisząc swój list do chrześcijan zwraca naszą uwagę na to, że część Jego
adresatów, która prowadziła walki, kłótnie, spory robiła to pod wpływem swoich
pożądliwości. Zamiast się kłócić, powinni modlić się, by otrzymać od Boga to,
czego pragną. Biblia zachęca nas, by wszelką naszą troskę złożyć na Pana On ma
o nas staranie (1 Ptr 5,7). Z tego powodu mówi Jakub, że zabrakło modlitwy, a w
jej miejsce pojawiło się narzekanie i kłótnie, to nie otrzymywali tego, co
potrzebowali. Inni zaś, którzy modlili się, ale też nie otrzymywali, nie
otrzymywali z tego powodu, że mieli nieszczere motywacje wobec Pana zamierzając
Boże odpowiedzi na modlitwy zużyć na zaspokojenie swych grzesznych namiętności.
Być może niektórzy modlili się o pracę, pieniądze, zdrowie, rodzinę i wiele
innych rzeczy, ale myśląc o Bożych darach wcale nie zamierzali tym, co Bóg im
da uwielbiać Pana, ale myśleli wyłącznie o sobie. Zobaczmy że odpowiedzi na
modlitwy, które Bóg mógł im udzielić zależały od ich zaangażowania i postawy.
W
innym fragmencie w Ew. Mateusza Pan Jezus uczy nas
Mateusza 7:8 Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, a kto
szuka, znajduje, a kto kołacze, temu otworzą.
9
Czy jest między wami taki człowiek, który, gdy go syn będzie prosił o
chleb, da mu kamień?
10
Albo, gdy go będzie prosił o rybę, da mu węża?
11
Jeśli tedy, wy, będąc złymi, potraficie dawać dobre dary dzieciom swoim,
o ileż więcej Ojciec wasz, który jest w niebie, da dobre rzeczy tym, którzy go
proszą.
Również
i tutaj Pan Jezus uczy, że bez naszego zaangażowania, bez szukania, pukania,
starania się, modlitwy nie możemy otrzymać dobrych rzeczy od Boga.
Inny
fragment dobrze nam znany to Boża obietnica zapewnienia wierzącym utrzymania,
który znajdziemy w 6 rozdz. Ew. Mateusza. Pan Jezus mówi tam do uczniów żeby
się nie troszczyć zbytnio o odzienie i pożywienie, bo Bóg wie, że potrzebujemy
tego do życia i chce nam to przydać. Ale stawia nam warunek
Mateusza 6:33 …szukajcie najpierw
Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane.
Jeszcze
jeden przykład, tym razem jest użyty w kontekście ofiarności
2 Koryntian 9:6 A powiadam: Kto sieje skąpo, skąpo też żąć
będzie, a kto sieje obficie, obficie też żąć będzie.
Pierwotnie
była to prosta zasada rolnicza, siejesz mało, rzadko i słabe ziarno, to
będziesz miał małe plony. Paweł zastosował tą zasadę w stosunku ofiarności na
służbę mówiąc, że nasza gorliwość i hojność w ofiarności ma wpływ na Boże
błogosławieństwo w tej dziedzinie i innych. Gdy chrześcijanin jest hojny i w
ufności z radością daje Bogu, to Bóg oddaje Mu o wiele więcej niż On dał. Jeśli
jednak jesteśmy skąpi i nie dajemy, to Bóg też powstrzymuje swoje
błogosławieństwo. Oczywiście Bóg nie jest Bankiem pomnażającym nasze pieniądze
i bada również nasze motywację, ale jeśli jesteśmy szczerzy i z czystymi
motywacjami angażujemy się w dzieło Boże, to Bóg to pomnaża. Może błogosławić
nam na wiele różnych sposobów, posyłać miłość do naszego serca, otaczać nas
ochroną, pomnażać dobra materialne, czy obdarzać zdrowiem lub otaczać nas
dobrymi ludźmi. Oczywiście powinniśmy pamiętać, że Bóg jest suwerenny w swoim błogosławieństwie
i nie jest tak, że gdy Mu służymy, to musi nam odpłacić. Bóg czyni to, bo chce
błogosławić, a nie bo musi.
Tak
więc Pan błogosławi nam odpowiednio do naszego zaangażowania i poświęcenia dla
Jego osoby i spraw Królestwa Bożego. Tego
chce nauczyć Elizeusz Joasza, że jeśli On będzie Bogu wierny, to nawet gdy nie
będzie Elizeusza, Bóg Joasza nie opuści.
Jednak
Joasz nie wykazał dostatecznej gorliwości i zapału w tej symbolicznej walce z
Aramem. W tych symbolicznych uderzeniach strzałami uderzał tak jakby nie chciał
ich skrzywdzić zamierzając im okazać litość, gdy już będą przez niego powaleni.
W Jego symbolicznym poświęceniu nie było żaru, zapału, ognia i determinacji by
tłuc Aramejczyków. Zobaczmy że najpierw miał wystrzelić strzałę zwycięstwa na
wschód, gdzie leżał Aram. A teraz gdy ma uderzać strzałami o ziemię
symbolicznie pokazuje co z nimi zrobi, gdy już będą pokonani. Joasz pokazał, że
brak mu gorliwości, by doszczętnie zniszczyć wrogów Boga. Zamiast włożyć w ten
symboliczny gest cały swój zapał i serce ograniczył się do minimalnego
zaangażowania.
Słowo
Boże uczy nas, żeby czcić Pana, a wtedy Pan będzie czcił nas. Jeśli będziemy
gardzić Bogiem i On nami wzgardzi 1 Sam
2,30. Chodzi o to, że jeśli będziemy Pana traktować poważnie i On będzie
traktował nas poważnie wylewając na nas swoje błogosławieństwa. Jeśli jednak
zaczniemy sobie z Bogiem pogrywać, przestaniemy na Niego zważać, to i On nie
będzie nas prowadził.
Wiele
osób myśli o chrześcijaństwie jako o przyjściu do kościoła w niedzielę,
wysłuchanie kazania, zaśpiewanie kilku pieśni, kilka uścisków dłoni i trochę
gestów religijnych, a potem wrócić do domu i dalej żyć swoim życiem. Zamiast
dać całe swoje serce Panu i być w pełni zaangażowanym, to ograniczają się do
minimalizmu i pragną od Boga za ten swój minimalny wkład maksymalnych zysków.
Wielu uderza jedynie trzy razy o ziemie strzałami zamiast tłuc nimi cały czas,
by otrzymać wszystkie błogosławieństwa jakimi Pan chce nas obdarzyć.
Nie zadowalajmy się spełnianiem minimalnego wkładu w naszą służbę dla Boga. Ponieważ jeśli to zrobimy, utracimy błogosławieństwa, które Pan Bóg chce nam dać. Słyszałem kiedyś taką historię, że był pewien mężczyzna, który przez wiele lat pracował na gospodarstwie starszego małżeństwa. Za tą pracę otrzymywał wynagrodzenie i możliwość mieszkania. Codziennie rano wychodził w pole, zajmował się również zwierzętami gospodarskimi. Każdego dnia przechodził obok rozpadającej się starej stodoły, odrapanej i brudnej obory, rozwalającej się bramy, niszczejącego płotu i wymagającego uporządkowania podwórka. Ale nie zwracał na to uwagi myślał tylko o tym, by wykonać swoje obowiązki i mieć spokój. W końcu to nie było jego gospodarstwo. Ale któregoś dnia wezwali go na rozmowę właściciele domostwa. Powiedzieli mu że bardzo go lubią i dziękują za to, że przez te wszystkie lata sumiennie dla nich pracował. Ale teraz już się zestarzeli i nie mieli dzieci. Wiec uzgodnili, że oddadzą swoje gospodarstwo jemu i kiedy umrą stanie się ich spadkobiercą.
Był
on bardzo poruszony ich hojnością. Wychodząc z domu popatrzył na gospodarstwo i
zaczął zauważać rzeczy, których wcześniej nie wiedział. Zobaczył, że płot jest
do naprawy, że trzeba wyremontować stodołę, pomalować oborę, uporządkować
podwórko i naprawić dom.
Jak
myślisz na czym polegała różnica? Wcześniej nie dostrzegał tych wszystkich
rzeczy.
Różnica
polegała na tym, że teraz to miało być jego gospodarstwo. Wcześniej wychodził i
mówił sobie, muszę to zrobić, a teraz gdy wyszedł powiedział sobie, chce to
zrobić.
Bóg uczynił nas przez wiarę w Pana Jezusa Chrystusa dziedzicami Królestwa Bożego, kiedy zaczynamy zdawać sobie sprawę z błogosławieństw wynikających z bycia dziedzicem Boga, zaczynamy być dumni z tego, co robimy dla Królestwa. Nie służymy dla kogoś, pastora, denominacji, budujmy nasze dziedzictwo, nasze gospodarstwo. Być może zbyt wielu chrześcijan czuje się jedynie pracownikami Bożego Królestwa, zamiast czuć się dziedzicami. A ty kim jesteś, kim się czujesz, pracownikiem czy dziedzicem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz