Wiele osób w kościele dostrzega różne problemy, zagrożenia, potrzeby i wyzwania. Jednak myślą, że niewiele mogą zrobić, bo nie mają zbyt wielkiego wpływu, zasobów i narzędzi. W podobnej sytuacji był biblijny Nechemiasz, gdy się dowiedział, że w opłakanym stanie jest Jerozolima, a Boży lud w wielkim pohańbieniu.
Służył
on wtedy jako podczaszy królewski na dworze perskiego króla Artakserksesa daleko od Jerozolimy i wydawać się
mogło, że nie może mieć wielkiego wpływu na to, co tam się dzieje. Sam
Nehemiasz dowiadując się o tym, nie bardzo wiedział, co mógłby zrobić żeby ta
sytuacja się zmieniła. Być może czasami czujemy się jak ten Nehemiasz nie
wiedząc w jaki sposób moglibyśmy przyczynić się do wzrostu Bożego Królestwa,
odnowienia Kościoła, zapoczątkowania jakiejś nowej służby która przyniesie
przełom duchowy, czy nawrócenia jakiś osób. Niestety zbyt często dochodzimy do
wniosku, że nic się nie da zrobić i rezygnujemy z aktywności, a co gorsze
złościmy się na ludzi i na kościół ulegając frustracji oraz wylewając na innych
swój gniew.
Ale
Nehemiasz postanowił coś zmienić i zobaczmy od czego zaczął. Widzimy, że zaczął
od modlitwy. Postanowił modlić się, by zbliżyć się do Boga i u niego szukać
odpowiedzi, mądrości i mocy do dalszych działań.
Nehemiasz
rozumiał, że bez Bożego błogosławieństwa, bez Bożego prowadzenia wszelkie działania
jakie podejmie będą jałowe i nie przyniosą spodziewanych efektów.
Samuel
Gordon XIX – wieczny kaznodzieja, napisał że „najwspanialszymi ludźmi
teraźniejszego świata są ci, którzy się modlą. Nie mówię o tych, którzy
rozmawiają o modlitwie; ani tych, którzy mówią, że wierzą w modlitwę; ani tych,
którzy umieją objaśnić czym jest modlitwa, ale mówię o tych, którzy poświęcają
czas i się modlą”
A
Charles Spurgeon kolejny znany kaznodzieja powiedział, że modlitwa porusza
ramię, które porusza świat.
Nehemiasz
postanowił zacząć od modlitwy, bo rozumiał jak ważnym jest ona narzędziem danym
nam przez Boga do skutecznej służby.
Być
może sami niewiele możemy zrobić i niewiele znaczymy w tym świecie. Być może
myślimy o sobie, że mamy niewielki wpływ i nic nie możemy. W pewnym sensie jest
to prawdą. Ale również prawdą jest, że jeśli znamy wszechmogącego Boga i Pana
naszego Jezusa Chrystusa i modlimy się do Niego zgodnie z Jego wolą, to On może
użyć naszej modlitwy, by zmienić świat.
Przez
zanoszoną modlitwę z wiarą możemy mieć wpływ na wiele rzeczy na które
zwyczajnie wpływu mieć nie możemy.
To
więc, choć my sami niewiele znaczymy, to nasz Bóg znaczy wszystko i rządzi
wszystkim. Wszelkie powodzenie, we wszystkich sprawach zależy od Niego. U niego
jest mądrość, moc i rada w każdej sprawie. Jakiś czas temu zdałem sobie sprawę
dużo głębiej niż wcześniej, że modlący się chrześcijanin zamknięty w więzieniu
ma większy wpływ na świat i jest potężniejszy niż największy król.
Tzw.
Krwawa Maria czyli Maria I Tudor, królowa Anglii w latach 1553–1558, która była
zagorzałą katoliczką i chciała, by Anglia wróciła na łono kościoła katolickiego
i prześladowała protestantów powiedziała, że niczego się nie boi oprócz jednej
rzeczy „modlitw Johna Knoxa szkockiego kaznodziei, który odważnie z wielką
pasją głosił wtedy ewangelię zbawienia z łaski przez wiarę niemal w całej
Anglii.
To więc od czego zacząć, by zmieniać świat dla Boga, ten mały wokół mnie, ale też ten duży, tam gdzie być może nigdy nie pojedziemy i nic nie będziemy mogli zrobić? Jest przekonany, że należy zacząć od modlitwy. Modlić się regularnie, modlić się z wiarą, modlić się z pasją, gorliwe, nieustannie, czynić to z pokorą, wielbiąc Boga i wyznając nasze grzechy, oraz prosząc go, by poprowadził nas w służbie i okazał swoją wielką moc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz