29.12.2024

Obrażenie i odejście Jana 6,60 – 71


 Jestem już dostatecznie długo chrześcijaninem, by być świadkiem wielu przypadków porzucenia wiary w Jezusa Chrystusa. Niektóre osoby z którymi miałem chrzest już od dawana nie kroczą za Chrystusem i przestali wierzyć. W gronie porzucających wiarę są również takie osoby, które ochrzciłem, ale po jakimś czasie odstąpiły od Chrystusa. Nawet zdarzało się, że niektórzy pastorzy których uważałem za autorytety i których czytałem książki odstępowali od Chrystusa. Niestety i w naszym niewielkim zborze moglibyśmy doliczyć się dosyć sporo osób których wiara okazała się płyta i tymczasowa, być może nawet zaczynali z nami bieg wiary, ale po czasie zniechęcili się i odeszli. Nie mam także złudzeń, że od dzisiaj nie będę już świadkiem ani jednej osoby, która przestała wierzyć choć chciałbym żeby tak było i moje serce tego pragnie. Ale wiem, że jeszcze wielu odstąpi od Chrystusa pod wpływem wątpliwości, grzechu, strachu wobec innych ludzi, prześladowań, umiłowania świata, zgorszenia występującego w kościele i z wielu jeszcze innych powodów - stracą wiarę i odejdą. Modle się o to, by taką osobą nie był nikt z nas. Zauważyłem również, że osoby które głęboko studiują Biblię, poznają ją, regularnie czytają i zgłębiają jej treść zarówno w społeczności jak i indywidualnie rzadko odchodzą, najczęściej wiarę porzucają ci, dla których Pismo nie jest aż tak ważne, a na pierwszym miejscy w ich życiu jest doświadczenie. Czyli głownie zależy im na tym, co czują, co przeżywają lub czego nie przeżywają i ciągle szukają jakiś nowych wrażeń i doświadczeń. Takie osoby szczególnie są zagrożone odejściem, bo emocje przychodzą i odchodzą, jeśli wiara jest na nich budowana, to przyjdzie i odejdzie.

Żeby wiara była silna i stała musi być oparta o Boże Słowo, a nie o to, co czujemy, jakie mamy doświadczenia duchowe jak bardzo lubimy pastora, czy ludzi w kościele.

Pan Jezus powiedział w 8 rodz. Ew. Jana w 31 powiedział do Żydów, którzy uwierzyli w niego: Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie.

To jest właśnie klucz do stałej głębokiej wiary, umiłowanie Słowa Bożego i trwanie w Nim, jeśli tego brakuje w życiu wierzących nigdy nie posiądą prawdziwej wiary.

I mamy w dzisiejszym fragmencie takie właśnie osoby, które słysząc z ust Pana Jezusa słowa, że On jest chlebem żywota i muszą jeść Jego ciało oraz pić Jego krew zgorszyli się i odeszli. Czytamy w 60 wierszu, że nie było to kilka osób, ale było ich wielu, być może kilkadziesiąt lub kilkaset osób, a może jeszcze więcej. Czytamy również o nich, że nie byli to ludzie zupełnie przypadkowi, którzy pierwszy raz słyszeli Jezusa, ale są nazwani jego uczniami. Więc były to osoby, które przez jakiś czas podążały za Jezusem, słuchały jego nauczania, deklarowali się jako Jego naśladowcy, ale było tak jedynie do chwili, gdy nauczanie Chrystusa przestało im odpowiadać. Mówili „twarda to mowa, któż jej słuchać może”, byli oburzeni Jego wypowiedziami. Ale zaczęło się to w ich sercach wcześniej, gdy mówił o tym, że jest chlebem, który zstąpił z nieba, a oni wtedy szemrali przeciw niemu w 41 wierszu.

Jednak nie przyszli zapytać Go, co miał na myśli, nie poprosili, by im wyjaśnił, nie próbowali z Panem rozmawiać, by dowiedzieć czym jest jedzenie Jego ciała i picie Jego krwi. Raczej zaczęli go oskarżać i oburzać się jego wypowiedziami.

Widzimy, że osoby, które porzucają wiarę często nie wynikają głębiej, nie zadają pytań, raczej mają gotowe odpowiedzi i jeśli one nie pasują do ich światopoglądu, to obrażają się i odchodzą. Obrażają się i odchodzą, bo pastor powiedział coś nie tak, bo niektóre fragmenty Biblii ich oburzają, bo zawiedli się na Bogu, bo jeszcze wiele różnych przyczyn. Nie są gotowi skonfrontować się ze Słowem Bożym, nie chcą spróbować zrozumieć, często zmienić życia i postępowania. Zdarzało się, że były osoby, które odchodziły, gdy ktoś nadepnął na ich grzech i zapytał się o ich sporawy, które należało w życiu zmienić, by pójść za Chrystusem. Odchodzą, bo nie próbują rozwiać swoich wątpliwości, ale noszą je w sercu, gdzie są podsycane przez szatana, aż urastają do takich rozmiarów, że się o nie potykają jak mówi list do Hebrajczyków

Hebrajczyków 12:15  Bacząc, żeby nikt nie pozostał z dala od łaski Bożej, żeby jakiś gorzki korzeń, rosnący w górę, nie wyrządził szkody i żeby przezeń nie pokalało się wielu.

Następnie zobaczmy, że Pan Jezus był w pełni świadomy, że duża część tych ludzi jest oburzona i zgorszona Jego słowami w. 61, a jednak w żaden sposób nie próbował na siłę zatrzymać ich, nie błagał by zostali, nie zmienił swojego przesłania, nie przepraszał za wcześniejsze słowa, które powiedział. On doskonale wiedział, że cokolwiek by zrobił i tak Ci ludzie odejdą, bo prawdziwym powodem dlaczego Go zostawiają jest niewiara i niechęć do posłuszeństwa Jego słowom. Odkąd są tacy, którzy odchodzą kościół stoi przed pokusą, by dostosowywać nauczanie i organizacje pracy kościoła pod ludzi, by się nie obrazili, by dobrze się czuli, by byli zadowoleni, by nie odeszli z kościoła. W wielu kościołach robi się naprawdę wiele, by w żaden sposób człowiek nie poczuł się obrażony. To więc, nie mówi się o grzechu, o tym co może boleć i sprawia, że czujemy się niepewnie. Nie mówi się także o piekle, że zapłatą za grzech jest śmierć, o wybraniu, choć ta doktryna jest jasno przedstawiona w Piśmie Św. Nie wzywa się do ofiarnego życia dla Boga naznaczonego cierpieniem, bo ciało tego nie przyjmuje, ale mówi się dużo o powodzeniu, dobrobycie lub sukcesie fizycznym. Często też nie praktykuje się żadnej dyscypliny zborowej ani napominania, bo to może być dla kogoś przykre. I wtedy mamy tzw. miękkie, płytkie nauczanie, a to z kolei rodzi płytkie i słabe chrześcijaństwo oraz chwiejne serca.

Pamiętam, że znany pastor John MacArtchur powiedział kiedyś, wobec przejmowania się tym, że ludzie będą obrażeni Słowem Bożym, „że ludzie cały czas obrażają, niech będą więc przez chwile obrażeni”. Tak naprawdę nie ma prawdziwego nawrócenia bez poruszenia serca, bez obrażenia się, człowiek musi zostać dotknięty do głębi przez Boże Słowo, by mogło dojść do upamiętania.

Ale jeśli się na to nie pozwala przez miękkie pochlebne słowa i w ten sposób stara się zatrzymać ludzi w kościele, którzy nie mają wiary, nie chcą się nawrócić i nigdy się nie nawrócą, to szkodzimy tym osobom i kościołowi. Tak naprawdę lepiej żeby obrażeni ludzie na Słowo Boże odeszli, nie powinniśmy na siłę zatrzymywać takich osób, a tym bardziej rezygnować z jakiejkolwiek prawdy Słowa Bożego, by ludzi niewierzących zachęcić do pozostania. Weźmy pod uwagę, że jeśli osoby, mężczyźni i kobiety porzucają ewangelię i odchodzą z kościoła z powodu twardych słów Biblii, to znak, że nie kochają Boga i nie kochają Jego słowa. Po pierwsze, gdy zatrzymamy na siłę takich ludzi, których tak naprawdę Bóg nie interesuje, to Kościół z czasem stanie się organizacją wypełnioną niewierzącymi, którym przestanie zależeć na uwielbieniu Boga, głoszeniu ewangelii i bronieniu prawdy, a po drugie ciągle będziemy się zmagać z tymi, co cały czas szemrają, są niezadowoleni, wszczynają spory, mają wiele pretensji do innych, a sami się nie angażują i w żaden sposób nie chcą budować Kościoła Bożego.  

Odejście niewierzących jest jeszcze dobre z innego powodu, mogą w końcu stanąć w prawdzie i zrozumieć w jakim miejscu duchowym się znajdują. Zanim ci obrażeni odeszli od Jezusa mogli się łudzić, że są jego uczniami, tak pewnie wydawało się im, choć Pan Jezus od początku wiedział, kto naprawdę jest jego prawdziwym uczniem. Ale w chwili gdy odeszli stało się jasne, w jakim miejscu duchowym się znajdują, a to pozwala im na prawdziwe nawrócenie. Niestety jest spora część ludzi w różnych kościołach i denominacjach, którzy nie są zbawieni, ale z tego powodu, że formalnie tam przynależą i uczestniczą w sakramentach, to myślą że są uczniami Jezusa, ale nigdy nie narodzili się na nowo i nigdy nie stali się częścią Królestwa Bożego.

Zawsze jestem zdziwiony, gdy ktoś przez wiele miesięcy nie pojawia się w kościele, nie zależy mu na Zborze, na braciach i siostrach i na Słowie Bożym, nie interesuje się co się dzieje w Kosciele i nie da choćby nawet znaku, co się u niego dzieje, a później gdy dochodzi do jakiś działań dyscyplinarnych kościoła i w związku z tym informuje się takiego człowieka, że przestanie być formalnym członkiem Zboru, to często czuje się obrażony, że jakim prawem Kościół może tak czynić.

Kościół tak czyni, bo już sam dawno odszedłeś, porzuciłeś wiarę i formalna przynależność ani mi, ani nikomu z nas nie pomoże przed Bogiem.

Następnie Pan Jezus mówi do tych obrażonych, że jeśli teraz są zgorszeni jego słowami, tym że syn cieśli, którego znają, znają jego matkę i ojca jest chlebem żywota i trzeba jeść jego ciało i pić jego krew, co znaczy wierzyć w Niego, by być zbawionym. To co będzie jak zobaczą Syna Człowieczego – Jezusa wstępującego do nieba. W tych słowach prawdopodobnie Pan Jezus odnosi się do niewłaściwego zrozumienia Żydów, kim będzie Mesjasz i co będzie czynił. Żydzi oczekiwali na Mesjasza, który przyjdzie pobije ich wrogów i odbuduje Królestwo Izraela. A tymczasem muszą się zmierzyć z rzeczywistością Mesjasza, który zostanie zabity za grzechy ludu, a gdy Zmartwychwstanie, to odchodzi, opuszcza ich, by powrócić za wiele lat. Jeśli teraz, jesteście zgorszeni, jeśli teraz nie rozumiecie i nie możecie tego przyjąć, to jak zrozumiecie to, co później nastąpi. Jak będziecie w stanie przyjąć, że Mesjasz was zostawi, a wy sami będziecie w nienawiści dla Imienia Jezusa.  

Bardzo możliwe, że Judasz przystąpił do Chrystusa z nadzieją rychłego fizycznego Królestwa oczekując na jakieś dobre stanowisko, gdy Jezus już obejmie królowanie, ale gdy zaczął dostrzegać, że nie może na to liczyć, to postanowił przynajmniej zarobić na Jezusie zdradzając Go.  Dlatego jeśli nie chcemy utracić wiary musimy być nastawieni, że nasze oczekiwania w stosunku do Jezusa zostaną poddane próbie i skorygowane. Zazwyczaj gdy nawracamy się mamy wiele błędnych przekonań na temat Jezusa i życia chrześcijańskiego. Ale w trakcie drogi z Chrystusem, nasze przekonania są prostowane przez Słowo Boże i działanie Ducha Św. Natomiast problem pojawia się, gdy nie chcemy się temu poddać, wtedy buntujemy się i gorszymy. Żeby do podania naszego życia Jezusowi mogło dojść i żebyśmy mogli zrozumieć prawdy duchowe oraz żyć nimi, to Jezus mówi, że musi nastąpić nowe narodzenie – Duch ożywia, ciało nic nie pomaga czytamy w 63 wierszu. Jeśli nie dojdzie w życiu człowieka do narodzenia z Ducha Św. i Duch Boży nie objawi nam prawd dotyczących Jezusa, to jest tylko kwestia czasu, kiedy nastąpi obrażenie, oburzenie, zgorszenie i w konsekwencji  odejście od Boga. Słowa, które Jezus powiedział są Duchem i żywotem i tylko Bóg może nas w prowadzić w prawdę tych słów, człowiek o własnych siłach nie jest w stanie sam ani w pełni zrozumieć, ani przyjąć Bożej prawdy o zbawieniu, bo jest duchowo martwy. Dlatego Pan Jezus w 65 wierszu znowu wraca do tego, co już powiedział wcześniej, że nikt nie może przyjść do mnie, jeśli nie jest mu to dane od Ojca.

To zostało już powiedziane w 37 wierszu i w 44, tym samym zachęca tych wszystkich obrażonych, tych wszystkich zgorszonych, a także samego Judasza, który hodował wątpliwości w swoim sercu i troszczył się głównie o własny zysk, by wołać do Boga, prosić Ojca żeby pozwolił zrozumieć i otworzył oczy niedowiarków na Chrystusa. Tym samym Jezus szemrających i oburzonych wzywa do pokory, do uznania suwerenności Boga w zbawieniu i zdania się całkowicie na Bożą łaskę, a nie na własne siły.

Jeśli ktoś z nas odnajduje się dzisiaj w tej grupie zgorszonych, czy kiedykolwiek znajdziemy się w takiej sytuacji, gdy zdarzy się w moim lub twoim życiu, że tak zostaniesz dotknięty przez Boga lub poprowadzony, że twoje serce będzie wzburzone i nie będziesz w stanie zrozumieć dlaczego Bóg coś dopuścił, dlaczego wydaje się niesprawiedliwy, dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej, dlaczego nie postąpił tak jak w twojej ocenie powinien, to uczynić, proszę nie obrażaj się na Niego, ale pokornie proś o zrozumienie, o mądrość i o Jego Ducha, bo ciało nic nie pomaga.  

Miałem kiedyś w moim osobistym życiu taką sytuacje, kiedy mogłem się obrazić, zgorszyć Bogiem na zawsze, ale Pan był dla mnie łaskawy. Było to ponad 30 lat temu, gdy utopiła się moja dwuletnia siostra. Byłem bardzo zbulwersowany Bogiem i nie omieszkałem Mu tego powiedzieć, cieszę się dzisiaj, że nie wziął poważnie tych słów jakie wtedy do Niego wypowiadałem, słowa pretensji, oskarżeń, zarzutów, bluźnierstw. Nie rozumiałem, nie miałem pokory, nie uznawałem jego suwerenności, byłem obrażony.

A jak jest z nami, może wielokrotnie na głos nie mówimy, ale nasze serce jest oburzone i zbuntowane. Czy przychodzimy z tymi wątpliwościami do Pana, by pomógł nam pojąć i pogodzić się z jego wolą? 

Kolejna rzecz jest taka jak reagujemy wobec tych, którzy odchodzą?

Widzimy, że gdy wielu uczniów Jezusa odeszło, to Pan Jezus zadał pytanie apostołom, czy i oni chcą odejść. Prawdopodobnie to pytanie do apostołów  wynikało z ich zaniepokojenia sytuacją. Może mówili między sobą lub do Pana Jezusa żeby zobaczył co się dzieje, wielu odchodzi i wtedy Pan Jezus zadaje pytanie, czy i wy chcecie odejść. A może po prostu Pan wystawił ich na próbę.

Gdy ludzie odchodzą od Boga, odchodzą od Zboru możemy czuć się zaniepokojeni, niektórzy zastanawiają dlaczego, co jest nie tak, a może ci, co odchodzą mają rację? I sami możemy zacząć czuć się niepewnie, zastanawiać się, czy dobrze robimy pozostając, czy idziemy we właściwym kierunku, czy dobrze ulokowaliśmy nasze życie. Mówię wam, że odchodzenie ludzi od Boga, od kościoła, to jest i będzie próba wiary dla wielu z nas. Czym dłużej będziesz szedł za Jezusem, tym więcej będziesz widział odejść od wiary. Czasami to będą osoby z którymi zaczynałeś bieg wiary, innym razem to może być rodzina, mąż, żona, dzieci, czy jeszcze inne bliskie nam osoby.

Albo będą to bracia lub siostry ze zboru, których darzyliśmy uznaniem. Niekiedy to mogą być jakieś uznane autorytety, że nikt by nie pomyślał, że właśnie ta osoba porzuci wiarę, a jednak. Pamiętam jaki to był szok kilka lat temu dla wielu, gdy któregoś razu znany na całym świecie pastor zielonoświątkowy ze Szwecji Ulf Ekman oznajmił, że przechodzi na katolicyzm. Albo po 40 latach służby odejście w ogóle od chrześcijaństwa pastora mega kościoła „Wspólnota rodzinna Grace” w USA w Missouri  Davego Gassa, który publicznie wyrzekł się wiary chrześcijańskiej mówiąc, że jest to system pełen nadużyć, które spowodowały u niego „załamania psychiczne i emocjonalne”.   

W mojej pracy duszpasterskiej już wielokrotnie widziałem jak niektórym usuwa się grunt spod nóg, gdy ktoś odchodzi i pytają pastorze, co teraz. No nic, nasz Pan wciąż jest w tym samym miejscu, zmartwychwstał i ciągle siedzi na tronie po prawicy Ojca, a Jego obietnice nie są zagrożone, więc nie powinniśmy być zaniepokojeni. Nasz niepokój i niepewność, gdy ludzie odchodzą może wskazywać i wskazuje, że kotwica naszej wiary nie jest do końca zaczepiona w tym miejscu w którym powinna być. Być może zbyt mocno polegamy na ludziach zamiast na Chrystusie i jego słowie czego właśnie uczymy się od apostołów. 

Gdy ludzie odeszli, Jezus zapytał się ich, czy także chcą odejść, a Szymon Piotr odpowiedział. „Panie! Do kogo pójdziemy? Ty masz słowa żywota wiecznego”.

Zobaczmy kto od Jezusa nigdy nie odejdzie, kto Go nigdy nie porzuci? To będą ci, którzy zrozumieli, że tylko u Jezusa Chrystusa są prawdziwe Słowa żywota wiecznego. To będą Ci, którzy wiedzą, że poza Chrystusem nie ma życia i jest tylko śmierć. Jeśli nie mamy takiego przekonania jak miał Piotr i inni apostołowie, to jesteśmy zagrożeni odejściem od wiary. Gdy zdarzą się nam kryzysy w naszej relacji z Jezusem, a może przyjdą na nas Hiobowe doświadczenia i pojawi się pokusa, by porzucić wiarę w Jezusa i odejść do świata, to zanim się odwrócisz zatrzymaj się i zapytaj sam siebie, gdzie pójdziesz? Gdzie znajdziesz poza Chrystusem Słowa żywota wiecznego? Nie znajdziesz tego w innych religiach. Nie jestem jakimś wielkim znawcą innych religii, ale z racji studiów i mojej praktyki pastorskiej mogę z całą pewnością powiedzieć, że jeśli jest jakaś wiara prawdziwa, to może nią być tylko Chrześcijaństwo oparte na Chrystusie,  dlatego że jest logiczne, spójne, historyczne, moralne, potwierdzone przez Pismo i oparte na łasce i wierności Boga i doświadczalne.

Nie znajdziesz spełniania w pieniądzach ile byś ich nie miał, nie są w stanie zapewnić nam bezpieczeństwa zarówno doczesnego, a tym bardziej wiecznego. Tylko Bóg wie Ilu bogatych ludzi codziennie jest nieszczęśliwych, ulega wypadkom, czuje się zagrożonymi i oczywiście nie mogą pieniądze ochronić ich przed śmiercią i sądem Bożym.   

Również władza nie da nam spełnienia, nie możemy zapanować nad wszystkimi okolicznościami i nawet jeśli mamy dużo władzy i tak nie będziemy czuć się bezpiecznie, co widzimy po tych, którzy ją mają. Nie znajdziemy spełnienia i życia wiecznego w rodzinie, byciu dobrym człowiekiem, patriotyzmie. Możemy jeszcze wymieniać przyjemności, używki, alkohol, seks, czy narkotyki, ale wiemy, że ci którzy tym rzeczom się oddają pogrążają się w coraz większej zgubie, nierzadko odbierając sobie życie, także nie są spełnieni i szczęśliwi i nie mają życia wiecznego. Bez Chrystusa, bez Słowa żywota jest tak jak powiedział Salomon „wszystko jest marnością i pogonią za wiatrem” (Kazn Sal 2,17).

Czasami śpiewamy pieśń „Świat nie jest domem mym” i są tam takie słowa:

„O, Panie, wiesz, ten świat jest obcym mi,

Gdzie pójdę, jeśli Ty przede mną zamkniesz drzwi”.

Gdzie pójdziemy bez Jezusa, gdzie znajdziemy miejsce, gdzie możemy poczuć się bezpiecznie? W całym wszechświecie nie znajdziemy takiej skały jaką jest nasz Pan więc nie odrzucaj Chrystusa. Strasznym przykładem i ostrzeżeniem tego dokąd prowadzi życie bez Chrystusowa jest Judasz o którym czytamy w wierszach 70-71. Nie chciał uwierzyć, hodował wątpliwości, a w końcu sprzedał Jezusa za marne 30 srebrników. Ale nie był szczęśliwy, umarł z okropnymi wyrzutami sumienia odbierając sobie życie odrzucając łaskę i przebaczenie.

Postanówmy dzisiaj, że nigdy nie sprzedamy Jezusa, że nie ma takiej ceny, nie ma takich srebrników które mógłby mi dać ten świat, by znaczyły one więcej niż Słowa żywota, które są w Chrystusie.

Kiedyś przeczytałem wiersz, który został napisany przez pewnego brata do oburzonej, zgorszonej i obrażonej siostry odchodzącej z kościoła oraz wylewającej wiele jadu na ludzi z kościoła i na Pana Boga i cieszącej się, że uwolniła się spod wpływu religii. Ten wiersz opisuje stan jej duszy, gdy porzucała Chrystusa, posłuchajcie:

 "Poczujesz dotyk wolności i trochę szczęścia poczujesz ... świat będzie  się lepszym wydawał i kwiaty przytulisz ...serce nadzieją zakwitnie i jak motyl poraniony się wzbijesz ponad wszystko  ...ponad ten teatr i maski przepocone i kamienie i noże się wzbijesz ... ten smród zostawisz i ogród zostawisz i więzy zerwiesz odważnie i  odejdziesz daleko ... ale minie zima i wiosna przeminie i krople w oczach zakwitną, bo zobaczysz znowu jak szare puste i ciężkie jest życie bez miłosiernego BOGA ".

Drodzy, szybko płynie czas, a z nim nasze życie, które niebawem się skończy, nie dopuśćmy do tego, by wejść do wieczności bez Jezusa, by zgorszyć się Nim, tylko On ma Słowa żywota wiecznego.          

Brak komentarzy:

Łączna liczba wyświetleń