Lepsza
praca, wyższe stanowisko, lepsze zarobki, szybsze załatwienie sprawy, szybsze
przyjęcie do lekarza, pozytywna decyzja w urzędzie i wiele innych. Któż z nas
nie doświadczył tego, że odpowiednie znajomości otwierają wiele drzwi. Tak
często funkcjonuje ten świat i na takich zasadach jest zbudowany. Apostołowie
myśleli, że podobnie funkcjonuje Królestwo Boże. Pan Jezus wcześniej mówił o
wielkiej nagrodzie dla tych, którzy opuszczą swoje domy, pracę, rodziny czy
cokolwiek innego dla Królestwa niebieskiego, a w zamian za to, otrzymają po
stokroć więcej niż to co zostawili (Mat
19,29).
Dla
uczniów stokroć więcej to jakieś materialne profity, zaszczyty i stanowiska. Z
pewnością ich apetyty przez wcześniejsze obietnice Pana Jezusa zostały
rozbudzone jeszcze bardziej. Wciąż myśleli w stary ziemski sposób. Nawet teraz,
kiedy do śmierci Pana Jezusa zostało kilka dni. Myślą o tym, kto z nich będzie
pierwszy, kto z nich ważniejszy, kto z nich będzie miał więcej.
Nie
myślą jednak o poświęceniu, służbie, cierpieniu, obowiązkach oraz o tym, że
droga do chwały wiedzie przez krzyż, bo o tym jest ten fragment.
Znany
kaznodzieja John MacArthur powiedział kiedyś: „że dzisiejsze chrześcijaństwo często myśli że planem Boga dla nas jest
być zdrowym, bogatym zadowolonym, spełnionym w samorealizacji, a bardzo mało
wiemy o poświęceniu, bólu i cierpieniu. To z kolei prowadzi nas do skupiania
się na nas samych, pogoni za wygodami, przyjemnościami, wakacjami, podróżami i
spełniania tego co uważamy za najgłębsze nasze potrzeby”.
Jeśli
nasze potrzeby są zaspokojone, to wtedy możemy mówić o tym, że prowadzimy
spełnione życie.
Podobnie
w naszym fragmencie, uczniowie myśleli że oni tu są najważniejsi, ich potrzeby
są pierwszorzędne, oni muszą mieć pierwsze miejsce, muszą być lepsi od innych.
I
łatwo było im słuchać o nagrodach, splendorze i chwale która ich czeka za to,
że poszli za Chrystusem. To najczęściej zapamiętywali
z wypowiedzi Pana Jezusa. Jednak wezwania do niesienia krzyża, cierpienia i
poświęcenia odbijały się do nich i nie brali ich sobie do serca.
Ale
przecież chwilę wcześniej Pan mówił im o cierpieniu, o tym że zostanie wydany,
o tym że Go umęczą i zabiją w Jerozolimie. Jeszcze wcześniej mówił o
konieczności porzucenia tego co przedstawia jakąś wartość w naszym życiu, by
poświęcić wszystko dla Królestwa Bożego.
Tak,
nie łatwo jest słuchać o kosztach jakie należy ponieść dla Chrystusa, znacznie
łatwiej o zaszczytach i nagrodach.
Niekiedy
wydaje się, że dzisiejsze chrześcijaństwo niemal utraciło drogę krzyża. Ciągle
słyszymy o chwale, ale mamy tendencje zapominać, że Boża chwała przychodzi
przez cierpienie dla sprawy ewangelii.
Pamiętam
jak kiedyś zwiastowałem w pewnym kościele i mówiłem, że Bóg dyscyplinuje, karci
i smaga oraz ćwiczy przez doświadczenia swoje dzieci. Po nabożeństwie podszedł do mnie
pewien brat w Chrystusie i napomniał mnie, że Bóg jest dobrym kochającym Ojcem
i nigdy nie chce, by jego dzieci cierpiały.
Prawdą
jest że Bóg jest dobrym kochającym Ojcem, ale Ojcostwo Boże nie polega na wyeliminowaniu
z naszego życia cierpienia, ale na wychowaniu nas, doprowadzeniu do dojrzałości
w Chrystusie, byśmy byli doskonali, nienaganni niemający żadnych braków (Jak 1,4).
Pan
Jezus bardzo często mówił w swoim nauczaniu o kosztach i cierpieniach jakie muszą
ponosić jego uczniowie. Mówił o tym, że ci którzy za nim pójdą często nie mają
miejsca na tym świecie podobnie jak On. Lisy mają jamy, a ptaki niebieskie
gniazda, jednak dla Syna Człowieczego nie znalazło się miejsce na tym świecie.
W rozdziale dziesiątym Mateusza Pan powiedział, że nie przyszedł przynieść
pokoju na świat, ale miecz (Mat 10,34).
Z powodu wiary w Niego będą podziały w rodzinach, w małżeństwach w relacjach
między matką a córką, ojcem a synem. I chrześcijanie będą prześladowani przez
własną rodzinę. Pan również mówił o tym, że należy całkowicie stracić swoje
życie dla Niego (Łuk 14,33) nawet do
śmierci włącznie jeśli zajdzie taka potrzeba.
Tak
więc te lekcje o cierpieniu, kosztach i wyrzeczeniach dla Chrystusa ciągle się
powtarzały, ale uczniowie nie chcieli ich słyszeć. Stąd postawa synów
Zebedeusza (Mk 10,35), Jakuba i Jana
by mieć jak najlepszą pozycje w niebie, inni myśleli podobnie.
Czytamy
że matka Synów Zebedeuszowych, Jakuba i Jana przyszła do Pana Jezusa i prosiła,
by jej synowie mieli bardzo dobrą pozycje w Królestwie Jezusa. Chciała by jeden
z nich zsiadał po Jego prawicy, a drugi po lewicy. W Ew. Marka w 10 rozdz.
czytamy o tej samej sytuacji i tam matka Jakuba i Jana nie jest wymieniona.
Najwyraźniej byli wszyscy w tej sprawie u Pana Jezusa, Marek jednak zwrócił
jedynie uwagę na Jakuba i Jana.
Szukanie własnej chwały
Zobaczmy,
oni przychodzą i szukają chwały dla siebie, naczelnego miejsca, chcą mieć
władze i być podziwianym przez wszystkich. Nasuwa się pytanie dlaczego właśnie
oni, dlaczego przyszli ze swoją matką, czy sami nie mogli zapytać o to Pana?
Wielu
biblistów jest zgodnych, że matka synów Zebedeuszowych to siostra Marii matki
Jazusa. W Ew. Mateusza czytamy, że pod krzyżem gdy Pan Jezus umierał stało
kilka kobiet i była tam między nimi matka synów Zebedeuszowych
Mateusza 27:56 Wśród nich była Maria Magdalena i Maria,
matka Jakuba i Józefa, i matka synów Zebedeuszowych.
Marek
natomiast podaje nam imię matki synów Zebedeuszowych
Marka 15:40 Były też niewiasty, które się przypatrywały z
daleka, między nimi Maria Magdalena i Maria, matka Jakuba Mniejszego, i Jozesa,
i Salome.
Więc
matka Synów zebedeuszowych miała na imię Salome.
Ewangelista
Jan natomiast nie wymienia Salome z imienia tylko nazywa ją siostra matki Jego
Jan 19:25 A stały pod krzyżem Jezusa matka jego i
siostra matki jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena.
To
by nam wyjaśniało dlaczego akurat Matka Jakuba i Jana wraz z synami przychodzi
do Pana Jezusa w tej sprawie. Chodzi o to, że Pan Jezus jest jej siostrzeńcem,
a ona dla niego ciotką. Synowie Salome natomiast są kuzynami Pana Jezusa. Z
tego powodu oni myślą, że mogą po znajomości załatwić sobie lepsze miejsce w
Królestwie Bożym.
Ona
i jej synowie chcą działać i funkcjonować jak ten świat przez politykę,
znajomości, dążenie do ludzkiej chwały i zaszczytów. O jakże wspaniale myślą,
że okazało się iż Jezus, ktoś z naszej rodziny jest Królem, ma władzę. Z
pewnością przy rozdzielaniu stanowisk nas nie pominie, ale musimy mu jeszcze o
tym przypomnieć. Wydaje się że zapomnieli wcześniejszego nauczania z 12 rozdz.
Mateusza kto jest prawdziwą rodziną Pana.
Więc
mówi ona, obiecaj nam, powiedz że tak będzie, że moi synowie będą ważnymi
postaciami w twoim Królestwie (21).
Wcześniej złożyła Mu pokłon, potraktowała Go jak króla ze wszelkimi
zaszczytami, a teraz chce Nim manipulować.
Ale
Jezus mówi do niej nie wiecie o co prosicie (w. 22). Zupełnie nie rozumiecie o co chodzi w Królestwie Bożym,
czym jest Królestwo Boże. I wiemy że to się zmieniło w ich życiu po
Zmartwychwstaniu i wylaniu Ducha Św. Ale do tej chwili myśleli w sposób
przyziemny i cielesny. I choć minęło prawie 2000 tys. lat od tych wydarzeń, wciąż
w chrześcijańskim Kościele znajdziemy wielu ludzi i przywódców którym zależy na
ziemskich zaszczytach, na pierwszych miejscach, na tym by ludzie ich chwalili,
doceniali, by podziwiali ich służbę, pozycję, by nazywali ich nauczycielami,
biskupami i widzieli w nich kogoś wyjątkowego. Podkreślają swój autorytet przez odpowiedni ubiór, chcą
odpowiedniej do ich pozycji czci dla siebie, czy każą do siebie mówić w
wyjątkowy sposób jak np. Papież każe się nazywać Ojcem świętym inni biskupem,
waszą ekscelencją, waszą świętobliwością czy jeszcze inaczej. Są osoby nauczyciele pastorzy, którzy nigdy
nie przyszliby służyć do małego niewiele znaczącego Zboru, czy kościoła, no bo
co to za zaszczyt, co to za prestiż, wszak wtedy niewiele znaczę! Inni w
kościele chcą zabiegać i walczyć o stanowiska nie w celu służby, ale
zaspokojenia własnej ambicji. Czasami
nauczyciele w Zborze są gotowi pójść na kompromis z ewangelią tylko dlatego
żeby ich zapraszano na salony, do telewizji, towarzystwa i mogli się w ten
sposób pokazać, zaprezentować i zaspokoić swoją pychę. Niekiedy w samych
zborach zdarzają się podziały wynikające z walki i rywalizacji między
przywódcami kościoła o wpływy i stanowiska.
Również
wśród członków kościoła są sytuacje kiedy mężczyźni i kobiety zamiast kierować
się miłością Chrystusową w służbie dla innych, znosić cierpliwie trudności
kierują się własną ambicją, egoizmem i samolubstwem. Ile razy spotkałem się z
postawą że ktoś poczuł się obrażony, bo nie został zauważony, bo nie podziękowano
mu, nie doceniono w taki sposób jak oczekiwał, lub nie został przeproszony w
taki sposób jak uważał że na to
zasługuje.
Tak,
zdecydowanie zbyt dużo jest w kościele dążenia do wyniesienia własnego ja,
dążenia do próżnej chwały, zaspokajania własnej pychy. Zdecydowanie zbyt dużo
jest pogoni za zaszczytami, za tym by nas chwalono i doceniano, a zbyt mało
jest poświęcenia, pokory, uniżenia i gotowości na cierpienie.
Chwała przez cierpienie
Teraz
zobaczmy jak nasz Pan do takich pomysłów i im podobnych jak mieli synowie
Zebedeusza się odnosi.
Mateusza 20:22 A Jezus, odpowiadając, rzekł: Nie wiecie, o
co prosicie. Czy możecie pić kielich, który ja pić będę? Mówią mu: Możemy.
23
Mówi im; Kielich mój pić będziecie, ale zasiąść po prawicy mojej czy po
lewicy - nie moja to rzecz, lecz Ojca mego, który da to tym, którym zostało
przez niego przygotowane.
On
mówi do nich, rozumiem chcecie chwały, chcecie pierwsze miejsca w moim
Królestwie, ale nie rozumiecie że najwyższe miejsca w moim Królestwie,
największa chwała jest dla tych którzy cierpią dla sprawy ewangelii.
Największa
chwała czeka tych, którzy przechodzą dla Królestwa Bożego przez największe
cierpienia, tych którzy poświęcają się najbardziej, tych którzy wyrzekają się
najmocniej, własnego ja, świata, grzechu i bezkompromisowo podążają za
Chrystusem.
Często
ludzie pytają o nagrody w niebie, jacy ludzie otrzymają największa nagrodę? Słowo
Boże mówi wyraźnie, że największą nagrodę otrzymają ci co płaca najwyższą cenę.
Pan Jezus zapytał się Jakuba i Jana, czy
możecie pić kielich który ja będę pił (w. 22)? Mając w ten sposób na myśli
cierpienie jakie, Go czeka. Daje im w ten sposób do zrozumienia, że największe
wywyższenie w niebie przychodzi przez cierpienie dla sprawy ewangelii. Drodzy
wielką prawdą Słowa Bożego i nie łatwą jednocześnie do jej przyjęcia jest, że
droga do chwały w Królestwie Bożym wiedzie przez cierpienie.
Obawiam
się że wiele kościołów w XXI wieku nie jest w stanie tego zaakceptować.
Jesteśmy ciągle bombardowani hasłami ze świata i również z kościoła
chrześcijańskiego (o zgrozo) jak jesteśmy ważni, jak ważne są nasze plany,
samorealizacja, nasze marzenia, nasza wygoda. I tak nieustannie nasz
egocentryzm jest budowany kosztem Chrystocentryzmu, a zamiast miłości ku
bliźniemu jesteśmy utwierdzani w miłości ku sobie. Biblia nigdzie nie uczy, że
mamy podnosić poziom akceptacji siebie jak to dzisiaj słyszymy z wielu kazalnic
i na wielu konferencjach. Biblia uczy, że mamy zapierać się siebie. W wyniku
skupiania się kościoła by podnosić samoocenę ludzi staliśmy się niemal
całkowicie odporni na gotowość cierpienia i poświęcenie. Przywykliśmy do tego,
że liczę się przede wszystkim ja, moje dążenia i moje potrzeby, mój czas i moje
pieniądze. Jeśli coś mi służy, jeśli czuje się z czymś dobrze, to mogę się w to
zaangażować. Ale jeśli coś jest zbyt trudne, bolesne, to należy to jak
najszybciej porzucić. Obserwujemy to dzisiaj w małżeństwach czego finałem są
rozwody, w kościele kiedy niezadowolony zmieniam społeczność, w relacjach z
ludźmi i w zaangażowaniu dla sprawy Chrystusa.
Spotkałem
się już z tym, że zmienia się teksty wielu starych pieśni kościelnych mówiących
o poświęceniu i cierpieniu, naszej grzeszności, naszej nędzy, a w miejsce tych
słów wstawia się teksty jak jesteśmy ważni w Bożym palnie i jak bardzo On nas
kocha i jak cenni jesteśmy dla Boga i jak mocno bijemy szatana.
Ktoś
zauważył odnośnie ewangelizacji różnicę miedzy starym, a nowym Krzyżem mówiąc:
„Stary
Krzyż uśmiercał nasze ja, nowy bawi, daje rozrywkę. Stary Krzyż potępiał
człowieka, nowy zapewnia. Stary Krzyż niszczył ufność w ciele, nowy do tego
wzywa. Stary Krzyż przynosił łzy i krew, nowy przynosi śmiech.
Gdy
będziemy czytać uważnie Biblię nie będziemy mieli wątpliwości co do tego, że do
wielkiej chwały w Królestwie Bożym dochodzimy przez cierpienie, przez wzięcie
swojego Krzyża i pokorne naśladowanie Pana Jezusa Chrystusa.
Zwróćcie
uwagę na kilka fragmentów które wyraźnie o tym mówią:
2 Koryntian 4:17
Albowiem nieznaczny chwilowy ucisk przynosi nam przeogromną obfitość
wiekuistej chwały.
Paweł
mówi, że każde cierpienie w służbie chrześcijańskiej jest tylko chwilowe w
porównaniu z wieczną chwałą. Choćby największy ucisk jest niewielki w
kontekście chwały którą przynosi. Chrześcijańskie cierpienie, wyrzeczenia i
poświęcenie nie jest czymś przed czymś powinniśmy się wzdrygać, ale czymś do
czego powinniśmy dążyć, bo pracuje to na naszą korzyść, przynosi nam
przeogromną obfitość wiecznej chwały.
2 Tymoteusza 2:12 Jeśli z nim wytrwamy, z nim też królować
będziemy; jeśli się go zaprzemy, i On się nas zaprze;
W
niektórych bibliach, choćby w Biblii Gdańskiej jest ten fragment tłumaczony
„jeśli z nim cierpimy” albo jeśli cierpimy dla Niego dla Chrystusa z nim
również będziemy Królować. Wytrwanie o którym Paweł mówi, to cierpliwe
znoszenie cierpień dla sprawy ewangelii. Takie cierpliwe znoszenie cierpień i
wyrzeczeń prowadzi nas do miejsca po prawicy i lewicy Pana Jezusa Chrystusa.
Jakiś
czas temu mówiłem o tym na podstawie przypowieści o robotnikach w winnicy z 20
rozdz. Ew. Mateusza że wszyscy otrzymają taka samą wartość życia wiecznego, a
teraz mówię o większej chwale dla niektórych. Czy czasami to sobie nie przeczy,
ktoś może się zastanawiać?
Nie,
bo słowo Boże mówi o tym i o tym. O tym, że wszyscy otrzymają jednakowe życie
wieczne, ale dla niektórych, tych co poświęcili dla Niego (Chrystusa) najwięcej
jest zarezerwowana największa chwała, najwspanialsza nagroda.
Pan
Jezus wypił cały kielich gniewu Bożego, On cierpiał najbardziej, sprawiedliwy
za niesprawiedliwych. On cierpiał za nas, cierpiał nie zasłużenie dla sprawy
Bożej i jest wywyższony najbardziej.
Obok
Niego po prawicy lub lewicy nie zasiądą ci którzy mają z nim jakieś cielesne
powiązania, powołują się na jakieś polityczne układy, sukcesje apostolską,
religijną ciągłość, czy w nazwie kościoła mają „chrześcijański”, czy nawet
mówią do niego Panie, Panie. Ale zasiądą ci, co cierpią najbardziej dla Jego
sprawy.
Ufność we własne siły
Teraz
22 wiersz pokazuje nam, że Jakub i Jan nie mają pojęcia o czym mówi Pan Jezus,
gdy zadaje im pytanie „czy możecie pić kielich, który ja piję”.
Oni
twierdzą, że mogą pić ten kielich (w.
22). Gdyby tylko wiedzieli z czym ten kielich jest związany, co ten kielich
za sobą pociąga nie powiedzieliby tego. Raczej powinni powiedzieć „Panie Jezu
nie wiemy o czym mówisz, co masz na myśli”. Zamiast polegać na nim polegali na
sobie, na własnych ambicjach, własnej pewności, własnej pysze. Mówili podobnie
jak Piotr, „Panie choćby wszyscy się ciebie zaparli ja się nie wyprę”. Jednak
za chwile miało się okazać, że wszyscy Pana Jezusa zostawią, wszyscy go
opuszczą, a najwierniejsi zaprą się Go. Może się okazać że nasze deklaracje
wierności Panu nie wiele znaczą, musimy być pokorni, świadomi naszej
grzeszności i zawodności polegając na Panu, by w chwilach gdy trzeba iść drogą
cierpienia wspomógł nas, bo w oparciu o nasze siły nie damy rady.
Właśnie
jestem po lekturze książki „Bezpieczna Kryjówka” Corrie Ten Boom. Książka ta
opowiada o dwóch chrześcijankach, siostrach, które trafiły do obozu
koncentracyjnego za ukrywanie Żydów. Tam cierpiały strasznie dla sprawy
Chrystusa i tylko dzięki mocy Chrystusa były w stanie zachować chrześcijańską miłość,
radość i uprzejmość w stosunku do współwięźniów i swoich wrogów. W obozie
organizowały też spotkania biblijne codziennie narażając swoje życie,
jednocześnie pragnąc dzielić się Chrystusem z innymi więźniarkami, którzy tej
nadziei nie mieli. I gdyby nie moc Chrystusa nie byłoby to możliwe. Po wojnie
jedna z tych sióstr Corri przeorganizowała taki właśnie obóz koncentracyjny na
miejsce pomocy dla osób pokrzywdzonych przez nazistowski ustrój.
Możemy
znosić cierpienie, powinniśmy znosić cierpienia i będziemy w stanie do
największych poświeceń jeśli chodzimy z Chrystusem. I Pan daje odp. Jakubowi i
Janowi (w. 23), będziecie pić z
kielich, który ja piję.
On
mówi o ich przyszłym cierpieniu, o tym że przyjdzie im zapłacić najwyższą cenę
dla Królestwa Bożego. W Dziejach apostolskich w 12,2 czytamy że Jakub został
ścięty przez Heroda. Jan natomiast za wierne trwanie przy Chrystusie został
zesłany przez władze na wyspę Patmos.
Pan
mówi, że Ojciec wie komu nadać najwyższe zaszczyty, że nie ludzie je przyznają,
nie oni ustanawiają pierwsze miejsca w niebie, nie według znajomości to się
dzieje, czy przynależności denominacyjnej, ale Bóg daje je tym, którym to
przygotował. To są ci, którzy poświęcą się najbardziej, to są ci którzy porzucą
wszystko dla Chrystusa, ziemskie ambicje, ludzkie zaszczyty, pogoń za tym
światem i położą całych siebie na ofiarę. Jak to mówi list do Rzymian
Rzymian 12:1 Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie
Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka
winna być duchowa służba wasza.
Zobaczmy,
że inni uczniowie, gdy to usłyszeli oburzyli się na Jakuba i Jana. Ale nie
oburzyli się dlatego, że uważali iż to strasznie nie duchowe co oni zrobili.
Oburzyli się dlatego, że to oni chcieli mieć te pierwsze miejsca czego dali
później wyraz podczas ostatniej wieczerzy kłócąc się ze sobą, kto z nich
ważniejszy w Królestwie Bożym (Łuk
22,24). I wtedy Pan Jezus postanowił im wytłumaczyć na czym polega
przewodzenie w Królestwie Bożym, ale o tym następnym razem.
Teraz spróbujmy podsumować:
1.
Choć Pan
Jezus często uczuł uczniów o poświeceniu i cierpieniu, to jednak uczniowie nie
zwracali na to uwagi, bo myśleli w sposób ziemski, materialny, egoistyczny.
2.
Po drugie nie
powinniśmy szukać własnej chwały i zaspokojenia własnych ambicji jak czynili to
Jakub i Jan
3.
Po trzecie,
pierwsze miejsca w Królestwie Bożym są dla tych którzy najbardziej cierpią dla
sprawy Chrystusa, dla ewangelii. Dla tych którzy poświęcili najwięcej własnego
czasu, własnych wygód, własnych pieniędzy, własnych marzeń, własnych ambicji,
własnego zdrowia i swoje życie by służyć Chrystusowi.
4.
Po czwarte wytrwałe
cierpienie dla Chrystusa jest możliwe tylko przy wsparciu Ducha Św. a nie o
własne siły. Amen
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz