Słowo
Boże mówi, że wszyscy zanim poznaliśmy Chrystusa byliśmy martwi dla Boga, że
umarliśmy przez grzechy i upadki nasze.
Wprawdzie
fizycznie żyliśmy, ale duchowo byliśmy martwi. Grzech zniszczył w nas
całkowicie i skutecznie wszelkie dążenia do prawdy która jest w Chrystusie. Jak
wiemy martwy człowiek nie może zrobić nic, by sobie pomóc i taki właśnie był
nasz duchowy stan. Nie mogliśmy sami z siebie zrobić nic, by zbliżyć się do
Boga o własnych siłach. Próbowaliśmy to uczynić na różne ludzkie sposoby, przez
nasze dobre uczynki, przez naszą religijność, sakramenty, usprawiedliwianie się,
porównywanie z innymi i wiele innych. Ale wszelkie nasze próby dotarcia do Boga
były bezskuteczne. Jedyne co martwy duchowo człowiek robi przed nawróceniem do
Chrystusa, to umacnia przez grzechy i upadki mur nieprzyjaźni między nim a
Bogiem. Z czasem ten mur staje się tak gruby, że przestają tam docierać wszelkie
promienie światła znajdujące się na obliczu Chrystusowym.
Gdyby
Bóg pozwolił na to, że ten stan naszej martwoty duchowej by trwał, to w końcu
nadeszłaby nasza śmierć, a później nasze potępienie.
Nasza
ślepota i martwota duchowa była tak wielka i skuteczna, że nie przejmowaliśmy
się wiecznością, tym że Zbawiciel na Krzyżu oddał za nas życie, oraz tym że
każdej godziny zegar tykał na naszą niekorzyść.
Do
tego wielu z nas myślało że jesteśmy całkiem w porządku w stosunku do Boga,
nawet wołaliśmy do niego Ojcze, jednocześnie naśladując innego ojca, diabła,
ducha który działa w synach opornych.
Tak
wielkie może być zakłamanie w sercu grzesznika, że myśli iż jest Boży, a tymczasem
będzie diabelski. Podobnie Jak kiedyś do Pana Jezusa mówili Żydzi, że ich Ojcem
jest Abraham i Bóg, a Pan powiedział że zupełnie odwrotnie, to szatan był ich
duchowym rodzicem (Jana 8,44).
I
kiedyś wszyscy tak żyliśmy, ulegając woli ciała i zmysłów. Zamiast być
posłusznym Bogu, Bożemu słowu i temu co podpowiada rozsądek, sumienie, to
byliśmy posłuszni naszym zachciankom, namiętnością, kaprysom. Targały nami
nasze emocje, złość, niechęć do drugich, lenistwo, obrażalstwo i tak upływały
nam kolejne dni.
Jednak
Bóg zmiłował się nad nami i z powodu wielkiej swojej miłości do nas objawił nam
swego syna Jezusa Chrystusa. Objawił nam, że On umarł za nas, że cierpiał za
nas, za nasze grzechy, że Jego ranami jesteśmy uleczeni.
Bóg
ożywił nas, sprawił że otworzyły nam się oczy na prawdę. Sprawił że zobaczyliśmy
iż jesteśmy strasznymi grzesznikami, sprawił że ujrzeliśmy sprawiedliwość
Jezusa Chrystusa. Bóg sprawił że zrozumiałem i ty zrozumiałeś (jeśli
zrozumiałeś) iż potrzebujemy Zbawiciela. To wszystko Bóg uczynił w naszym
sercu. Nikt z nas do tych prawd nie doszedł o własnych siłach. Nikt z nas nie
zrozumiał ich dzięki własnemu wykształceniu, inteligencji, czy bystrości.
Wszystko to zawdzięczamy Bogu, który ożywia z umarłych. Jeśli wiemy że Chrystus
jest naszym Zbawicielem, moim Zbawicielem, to nie ma tu miejsca na żadną naszą
chlubę. Bogu musimy oddać chwałę, Bogu musimy dziękować, Boga musimy uwielbiać.
Bóg
uczynił w Chrystusie daleko więcej niż jesteśmy w stanie pojąć. Nie tylko
przebaczył nam grzechy, nie tylko pojednał nas ze sobą, stał się naszym Ojcem.
Ale w Chrystusie posadził nas już w okręgach niebieskich. I chociaż ciałem
jesteśmy tutaj, to duchowo jesteśmy już tam w niebie, tam gdzie siedzi Chrystus
po prawicy Bożej. Nasz duch, nasze myśli i nasze serce sięga nieba wtedy kiedy
modlimy się do Niego, wtedy kiedy Go uwielbiamy, kiedy myślmy o Nim, o tym co
dla nas uczynił, jak dla nas cierpiał. Jesteśmy złączeni z naszym Panem Jezusem
Chrystusem i z naszym Ojcem w niebie duchowo przez udzielenie nam Jego Ducha,
Ducha Św. I dzisiaj kolejny raz mamy
możliwość przypomnieć sobie przez Wieczerzę Pańską jak wielką cenę zapłacił Pan
Jezus Chrystus byśmy mogli szczycić się nadzieją chwały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz