Mamy
w tych wierszach przejmujący opis apostoła Pawła, który bardzo chciał służyć
Bogu najlepiej jak tylko potrafił, a jednak pomimo całego swojego starania
czuł, że nie robi tyle ile by mógł i że często jego grzeszna natura odciągała
go od całkowitego posłuszeństwa Bogu. Konflikt jaki przeżywał apostoł przeżywa
każdy chrześcijanin. Z jednej strony chcielibyśmy służyć Bogu z całego serca i
mamy takie pragnienie, a z drugiej odkrywamy w sobie wewnętrzne opory, które próbują
odwodzić nas od służby Panu i spraw duchowych jak mówi apostoł Paweł w 21 wierszu, że znajduje tedy w sobie zakon
(prawo) że gdy chce czynić dobrze, trzyma się mnie złe. Któż z nas nie doświadczył
tego, że gdy tylko pojawia się czas na modlitwę i społeczność z Bogiem, to
przypomina się nam mnóstwo rzeczy, które w tym czasie powinniśmy zrobić. Któż z
nas będący w Chrystusie nie musiał przeżywać rozdarcia między jakąś rozrywką,
pracą, czy obowiązkami, a poświęceniem czasu na służbę Bogu. Kto z nas nie
zmaga się między tym co słuszne, tym co powinniśmy robić dla Boga, a tym, co
odciąga nas od poświęcenia dla Pana.
W
związku z tym wewnętrznym konfliktem jaki przeżywamy chrześcijanin w pewnym
sensie cały czas jest na wojnie. Wojna ta toczy się w jego sercu, jego umyśle i
oczywiście poddawany jest również presji na zewnątrz przez świat i przeciwne mu
siły duchowe. Niektóre z tych bitw przegrywamy jak mówi Paweł w 15 wierszu, że nie rozeznaje się w tym co
czynię; gdyż nie to czynię co chcę, ale czego nienawidzę to czynię.
Każdy
chrześcijanin każdą taka przegraną, głęboko przeżywa i w pewnym sensie
nienawidzi się za to jaki jest. Chciałby być innym, chciałby być święty,
chciałby być całkowicie skupiony na sprawach Pana, ale wewnętrzna moc grzechu
robi wszystko, by tak się nie stało w jego życiu. Gdy jesteśmy tutaj na
nabożeństwie, gdy modlimy się, przebywamy razem, wydaje się wszystko takie
proste. Ale gdy idziemy do naszych domów ze świętymi pragnieniami i dobrymi
postanowieniami, to często nie potrafimy ich przekuć na rzeczywistość.
Jednak
żyjemy nadzieją wyzwolenia Z naszego grzesznego ciała, a póki co, nie możemy
się poddawać pod wole naszych grzesznych pragnień i walczyć z tym, co wiemy że
Bogu się nie podoba. Również nie możemy się oszukiwać, ze jesteśmy idealni, święci,
że nie upadamy, że grzech nas już nie dotyczy, kto mówi że grzechu nie ma
kłamca jest i nie ma w nim prawdy mówi Jan w swoim pierwszym liście.
Kiedyś
słyszałem anegdotkę, że jeden z chrześcijan przy stole opowiadał wszystkim o
tym jak bardzo kocha Pana i jak mocno grzech jest z dala od niego. Przekonywał
wszystkich o swojej świętości i że stara jego grzeszna natura w zupełności
umarła. Wtedy jeden ze słuchających go podniósł szklankę wody, która stała na
stole i chlusnął mu w twarz. Wtedy ten święty chrześcijanin zaczął się
wydzierać i ubliżać temu, który mu to zrobił. A wtedy tamten powiedział, „no widzisz twoja stara natura zupełnie nie
umarła tylko na chwilę zemdlała”
Pomimo
naszych najlepszych chęci, nasza stara natura wciąż znajduje się w nas i daje o
sobie znać i jeśli ją karmimy ulegając woli ciała i zmysłów, to nasz duchowy
człowiek jest bardzo słaby.
Przez
jakiś czas jeszcze żyjemy na tym świecie jako ludzie z ciała i krwi, a ciało
jest zaprzedane grzechowi. I choć narodziliśmy się na nowo z Ducha Św. i mamy
nowe serce, nowe pragnienia, nowe motywacje i nowe siły, to stare w zupełności
nie odeszło. Ciało walczy przeciwko Duchowi, według człowieka duchowego mamy upodobanie
w zakonie Bożym, ale według starego człowieka wciąż ciągnie nas do złego.
Dlatego
musimy walczyć z naszymi wewnętrznymi grzesznymi pragnieniami z naszym
lenistwem duchowym z tym, co ciągnie nas do starego życia, by grzech nie
panował nad nami. Jakiś czas temu napisała do mnie jedna z sióstr w Chrystusie,
że za każdym razem jak zasiada do Biblii to ma wewnętrzny opór i zmaga się z
tym żeby zagłębić się w jej treść. A gdy bierze do ręki jakąś ciekawą świecką
książkę, to wchodzi ona jak ciepłe bułeczki. Ale to jest właśnie efekt tego napięcia w nas,
między tym, co z Ducha i tym co z ciała.
Nie
możemy pozwalać, by te wewnętrzne opory wzięły nad nami górę. W liście do
Galacjan w 5 rozdz. apostoł Paweł powiedział, że w związku z tym wewnętrznym
duchowym konfliktem, nie możemy czynić tego, co chcemy, ale mamy czynić to co
powinniśmy. Dlatego tez wzywa, by Duchem sprawy ciała umartwiać (Rzym 8,13). Jedynie przez pomoc Boga
jesteśmy w stanie powiedzieć naszemu staremu człowiekowi NIE. Kiedyś moje
dzieci powiedziały do mnie, że tata ma fajnie, bo jest dorosły i może robić co
chce. A ja mówię do nich, że tylko tak wam się wydaje, że tata robi co chce.
Wiele rzeczy które tata robi mówię,
wcale mi się nie chce, ale czynie je, bo wiem że tak trzeba i wiem że to jest
słuszne. Czyńmy więc to, co trzeba i zmuszajmy naszego starego człowieka przez
odrodzonego duchowego człowieka i z pomocą Ducha Św. do posłuszeństwa
Chrystusowi, aż do dnia, gdy Pan Jezus wyzwoli nas z tego ciała śmierci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz