W 2007 roku miała miejsce niezwykła historia. Wesley Autrey z dwiema młodymi córkami czekał na pociąg na stacji metra w Nowym Jorku. W pewnym momencie zauważył młodego mężczyznę, który miał atak serca lub epilepsji. W wyniku ataku, mężczyzna ten potknął się i spadł na torowisko. Gdy leżał na torowisku, Wesley zobaczył światła nadjeżdżającego metra i w ułamku sekundy podjął decyzję, by skoczyć za tym mężczyzną i go uratować. Jednak gdy był już przy nim zdał sobie sprawę, że już nie zdąży wyciągnąć go na peron, bo pociąg zbliżał się zbyt szybko. Wtedy, w ostatnich sekundach położył się na torowisku między torami na ratowanym mężczyźnie i przycisnął go własnym ciałem, by w ten sposób uratować jego i siebie. Gdy pociąg przejechał okazało się, że obaj żyją, a na czapce Wesleya był wytarty smar od spodu pociągu. To, co uczynił było niezwykłym bezinteresownym aktem troski o drugą osobę, prasa nazwała go „supermenem”, a inne media okrzyknęły go dobrym samarytaninem, który uratował człowieka na torach.
Dzisiaj tym właśnie chciałbym się zająć, przypowieścią o dobrym samarytaninie. Przypowieścią dobrze znaną w naszej kulturze, która stała się obrazem bezinteresownej dobroci wobec osób, które potrzebują naszej pomocy.
Jednak to co znane, nie zawsze jest znane. I mam wrażenie, że podobnie jest z historią o miłosiernym samarytaninie. Pomimo tego, że wiele osób słyszało o tej przypowieści, to tak naprawdę nie wiedzą, jakie jest jej prawdziwe przesłanie. Weźmy choćby wspomnianą na początku historię Wesleya, który uratował pasażera na peronie. Został on przyrównany do miłosiernego Samarytanina i najczęściej tak mówi się o osobach, które świadczą innym bezinteresowną pomoc. Są domy pomocy „miłosiernego samarytanina”, w Krakowie przyznaje się nagrodę „miłosiernego samarytanina” dla osób które, angażują się w pomoc innym. Mówi się o działaczach społecznych, że są miłosiernymi samarytanami, choćby o Jurku Owsiaku, który jest zaangażowany w Wielką Orkiestrę Świątecznej pomocy. Nazwę miłosiernego samarytanina nadaje się zakonom, ośrodkom pomocy i kościołom. Ale, czy o to chodzi w tej historii, o bezinteresowną pomoc drugiemu człowiekowi? Czy to jest rdzeń tej przypowieści? Nie, w tej opowieści chodzi o zbawienie, o to jak stać się posiadaczem najwspanialszego daru na świecie, życia wiecznego. Takie jest najważniejsze przesłanie tej przypowieści.
Skąd wiemy, że w tej historii przede wszystkim chodzi o zbawienie, a nie o coś innego. Spójrzmy na wiersz z Ewangelii. Łukasza 10,25, bo on mówi nam dlaczego Pan Jezus opowiedział tę historię. Widzimy, że przypowieść o miłosiernym Samarytaninie była odpowiedzą Pana Jezusa na pytanie uczonego w zakonie, jak dostąpić żywota wiecznego.
Ten znawca prawa zadał to pytanie Panu Jezusowi, bo wiedział, że nie ma nic ważniejszego w życiu, jak właśnie być pewnym życia wiecznego.
O tym również mówił ap. Paweł w Liście do Rzymian w kontekście nawrócenia, w 6 rodz. że stare życie bez Chrystusa nie przynosiło żadnego pożytku, a jego celem było zatracenie wieczne, śmierć. Jednak teraz, gdy poznaliśmy Jezusa Chrystusa, mamy prawdziwy cel, trwały, nieprzemijający, mamy coś nad czym warto się trudzić i czemu warto poświęcać całe swoje życie.
Czytamy w Rzymian 6,22
Rzymian 6:22 Teraz zaś, wyzwoleni od grzechu, a oddani w służbę Bogu, macie pożytek w poświęceniu, a za cel żywot wieczny.
Żydzi jako naród od początku związany z Bożym Słowem doskonale to rozumieli, że sensem życia jest żyć z Bogiem, odziedziczyć żywot wieczny. Jednak starotestamentowe rytuały i cały system ofiarniczy nie dawały pokoju w sercu odnośnie swego zbawienia. Pomimo składania ofiar i służenia Bogu, ludzie wciąż czuli się obciążeni grzechem jak ów znawca prawa, który zadał pytanie Panu Jezusowi. Było tak, ponieważ starotestamentowe ofiary nie mogły oczyścić sumienia, nie mogły dać wewnętrznej czystości z tego powodu, że były jedynie cieniem, zapowiedzią wiecznej ofiary, którą miał złożyć Chrystus. Tak więc ludzie czynili to wszystko, co mówił Stary Testament, ale nie mieli pewności przebaczenia i wciąż w ich sercach były wątpliwości.
Biblia wskazuje nam kierunek, jak być zbawionym
W odpowiedzi na pytanie tego prawnika o życie wieczne, Pan Jezus zadał mu pytanie, co on o tym myśli, co mówi Słowo Boże na ten temat w. 26.
Zobaczmy, że Pan Jezus na pytanie o zbawienie odsyła tego człowieka do Słowa Bożego, do Biblii. Chcesz wiedzieć jak być zbawionym mówi, musisz sięgnąć do tego, co powiedział Bóg o zbawieniu. Musisz pójść Pisma Świętego, to jest źródło prawdy. Pan Jezus nie odesłał tego człowieka do innych świętych ksiąg, innych religii, nie powiedział do niego, badaj wszystkie religie świata, aż znajdziesz właściwą drogę. Nie odesłał go do książek filozoficznych ani wielkich myślicieli, czy założycieli wielkich religii. Nie powiedział, szukaj prawdy we własnym sercu, a odnajdziesz ją. Nie odesłał go do współczesnych przywódców religijnych, kapłanów księży, czy pastorów i nie powiedział „idź do nich, oni ci powiedzą jak być zbawionym”. Ale odesłał go do słowa Bożego. Droga do zbawienia jest objawiona w Słowie Boga, które zostało nam dane w tym celu, by każdy człowiek mógł poznać Boga i drogę do Królestwa Bożego i nie musiał mieć wątpliwości, jak dostąpić żywota wiecznego. Ap. Paweł w 2 liście do Tymoteusza 3,15 powiedział, że Tymoteusz zna Pisma Św., Słowo Boga, które mogą obdarzyć go mądrością ku zbawieniu przez wiarę w Jezusa. Chcesz wiedzieć jak być zbawiony, jak służyć? Należy iśc do źródła do Biblia, ona wskazuje nam właściwą drogę.
Doskonała miłość Boga i bliźniego streszczeniem całego prawa
Uczony odpowiedział Mu dwoma przykazaniami, w których streszcza się cały zakon, całe starotestamentowe prawo, że: należy kochać Boga i kochać ludzi w.27. Gdy spojrzymy na 10 przykazań, to zobaczymy, że one również streszczają się w miłości do Boga i do ludzi. Cztery pierwsze przykazania odnoszą się do relacji człowieka z Bogiem, a kolejne 6 do relacji człowieka z człowiekiem. Kochać Boga i ludzi, to droga do zbawienia, droga doskonałej miłości. Pan Jezus to potwierdził mówiąc, że właściwe jest zrozumienie tego zakonoznawcy- kochaj Boga z całego serca i kochaj bliźniego, jak siebie samego, a będziesz żył, co znaczy, że wtedy będziesz zbawiony.
Ten człowiek powinien odpowiedzieć, że nie da się tak kochać Boga i bliźniego, jak Bóg tego od człowieka oczekuje, że jest to zbyt trudne, żeby zachowywać wszystkie przykazania i kochać miłością doskonałą .
Powinien pokutować przed Jezusem i prosić o przebaczenie jak celnik z 18 rozdz. Ew. Łukasza, który bił się w pierś za te wszystkie sytuacje i uchybienia, kiedy należało kochać, a on tego nie czynił.
Ale ten znawca prawa nie poszedł tą drogą, nie poszedł za głosem swego sumienia, które mówiło mu, że nie jest doskonały, lecz postanowił się usprawiedliwić przez kolejne pytanie, kto jest jego bliźnim ? w.29.
Chodziło mu o to, by powiedzieć Panu Jezusowi, że on postępuje tak jak mówi Słowo Boże, że jest posłuszny Bogu całym sercem i kocha swego bliźniego jak siebie samego. Przynajmniej tych bliźnich, których uważał, że warto kochać.
Widzimy, że ten uczony zakonu miał bardzo wybiórcze pojęcie, kto jest moim bliźnim. Najprawdopodobniej myślał o miłości bliźniego w kategoriach innych Żydów, może o tych, którzy byli szczególnie wierni Bogu w jego przekonaniu i ci według jego myślenia zasługiwali na jego miłość. Jego pojęcie bliźniego było bardzo wąskie i było dalekie o tego, co Bóg miał na myśli, gdy mówił, że należy miłować bliźniego jak siebie samego.
Pan Jezus mógł tak zostawić tego człowieka w jego mylnym zrozumieniu, w jego przekonaniu że jest doskonały, ale postanowił pokazać mu, jak bardzo nieprawdziwe jest jego myślenie o swojej sprawiedliwości i jak bardzo wąskie jest jego zrozumienie, kto jest bliźnim.
Naprawdę powinniśmy dziękować Panu za to, że ma do nas tyle cierpliwości, że tak często nasze zrozumienie jest płytkie albo wybiórcze. A Pan w swoim miłosierdziu nad nami prostuje nasze mylne przekonania, podobnie jak uczynił w sytuacji tego człowieka.
Chcąc doprowadzić do prawdy tego uczonego, Pan Jezus postanawia opowiedzieć Mu historię, by mógł on zrozumieć, że nie jest sprawiedliwym człowiekiem i nie kocha ani Boga, ani bliźniego, tak jak powinien to czynić.
Zauważmy więc, że przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, jest opowieścią ewangelizacyjną, a nie historią o pomaganiu, czy poświęceniu jak często przedstawia to świat.
Pochodzenie i rytualna religijność nie daje nam zbawienia
Pan Jezus zaczyna od tego, że pewien człowiek szedł z Jerozolimy do Jerycha i został napadnięty przez bandytów. Droga z Jerozolimy do Jerycha była znana z tego, że jest drogą niebezpieczną z kilku powodów. Po pierwsze jest to droga w dół i dość kręta. Jerozolima jest położona 580 m n.p.m., a Jerycho 270 m p.p.m., do tego wzdłuż drogi znajdują się niebezpieczne urwiska, jaskinie i skały, gdzie łatwo było ukryć się bandytom. Nawet dzisiaj zjazd tą drogą autobusem może budzić strach. Przez wiele wieków uważano tę drogę za jedną z najbardziej niebezpiecznych z powodu rozbójników, którzy rabowali przechodniów.
Tym „pewnym człowiekiem”, który wpadł w ręce zbójców, najwyraźniej jest jakiś Izraelita, który nie tylko został obrabowany z bagażu, ale zabrano mu część jego ubrania i ciężko poraniono, zostawiając go prawie na pewną śmierć. Było tylko kwestią czasu, że jeśli nikt go nie znajdzie, to umrze. Ale jest nadzieja, idzie tą drogą kapłan, religijny człowiek (w 31), sługa Boży, on mu pomoże! Jeśli ktokolwiek miałby mu pomóc, to kapłan jest na pierwszym miejscu, nie mógł iść nikt bardziej odpowiedni. On zna Słowo Boga i wie, że ono mówi w 3 Ks. Mojżeszowej 19,34, że jak spotkasz obcego w potrzebie, to pomożesz mu, będziesz go miłował i nie odwrócisz się od niego. Z pewnością ten zakonoznawca słysząc tą historię myślał, że ten go uratuje.
Ale musiał być bardzo zaskoczony, gdy pan Jezus powiedział, że nie pomógł mu, widząc jak bardzo cierpi.
Następnie Pan Jezus przedstawia lewitę - kolejny religijny człowiek, który służył przy przybytku, przy świątyni. Różnica między kapłanami a lewitami była taka, że kapłani mieli pochodzić z plemienia Lewiego i z rodu Aarona. Oni jedynie mieli prawo sprawować służbę ofiarniczą w świątyni. Pozostali zaś Lewici też pochodzili z plemienia Lewiego, ale byli asystentami kapłanów i pomagali im w służbie w liturgii oraz przygotowaniu ceremonii, ale nie mieli prawa składania ofiar.
Tak więc mamy kolejnego człowieka, który w sposób szczególny powinien kochać Boga i bliźniego, a jednak nie czyni tego. On też zostawia tego na wpół umarłego. Tekst dosłownie mówi, że jak go zobaczył, odwrócił się jak kapłan i poszedł w drugą stronę. Dla uczonego w zakonie, który słuchał tej historii, to musiał być szok, że ani kapłan, ani lewita nie pomogli temu biedakowi choć mieli taki obowiązek. Oni byli tymi, którzy powinni w pierwszej kolejności zająć się tym pobitym człowiekiem.
W ten sposób Pan Jezus ukazał temu prawnikowi ważną rzecz, że wielu z tych, którzy byli ściśle związani z żydowskim systemem religijnym i czuwali nad prawidłowym jego rozwojem, przestrzegając różnych rytuałów, praktyk i ceremonii, nie znali Boga i nie mogli wejść do królestwa Bożego. Nie mogli wejść do królestwa, bo tak naprawdę nie kochali Boga i nie kochali bliźniego, bo nie byli posłuszni Bożemu Słowu. Na tym polega miłość do Boga, że przestrzega się przykazań Jego (1 J 5,3), a nie na tym, że ktoś mówi, że wierzy w Boga lub jest religijnym człowiekiem. Jest to bardzo smutna rzeczywistość, ale jak najbardziej prawdziwa, że wiele religijnych osób nie zna Boga, nie kocha Boga i nie ma miłości do bliźniego. Czasami mogą być to ludzie bardzo zaangażowani, przywódcy religijni, duchowni, kapłani i mogą nie znać Boga. Choć myślą, że są dobrymi ludźmi, że są sprawiedliwi z powodu swojej religijności i myślą, że pójdą do nieba i będą zbawieni, to tak nie jest. Tak właśnie było w przypadku tego człowieka. Pan Jezus chciał mu pokazać, że o prawdziwej pobożności nie świadczy pochodzenie oraz ilość i gorliwość w religijnych rytuałach, ale posłuszeństwo Bożemu Słowu.
Zbawienie jest tylko w Jezusie Chrystusie
Mamy jeszcze trzecią osobę, która podąża tą drogą, jest to samarytanin. Dopiero ten zatrzymuje się i pomaga temu pobitemu biedakowi. W myśli żydowskiej takie przedstawienie sprawy było nie do pojęcia. Żydzi uważali Samarytan za wrogów, za odstępców, za tych, którzy są tak daleko od Boga jak tylko to możliwe i gardzili nimi. Gdy udawali się w podróż z Galilei do Judei, to obchodzili Samarię naokoło, żeby tylko nie iść przez tereny zamieszkałe przez Samarytan. Skoro temu biedakowi nie pomógł kapłan i lewita, to z pewnością nie pomoże mu samarytanin, który jest jego wrogiem - mógł myśleć znawca zakonu słuchający przypowieści.
Ale o dziwo ten właśnie Samarytanin, ten wróg, ten odstępca, jak mówili o nich Izraelici, ten pochyla się nad tym poranionym biednym człowiekiem, litując się nad nim. Opatrzył jego rany, zdezynfekował, zabandażował, wsadził go na swoje zwierzę i zawiózł do gospody, gdzie będzie mógł otrzymać lepszą opiekę w. 34. Tam daje pieniądze gospodarzowi, by opiekował się nim, aż do czasu, gdy wróci. Dał mu dwa denary, przy stawkach które obowiązywały w tamtym czasie, pozostawił środki na około 60 dni opieki. A gdyby się zdarzyło, że pozostawione pieniądze nie wystarczą, to składa obietnicę, że jak będzie wracał, to odda wszystko ponad to, co zostało na niego więcej wydane. Widzimy tutaj maksymalne zaangażowanie tego Samarytanina, zrobił wszystko, co mógł zrobić dla tego pokrzywdzonego i nie miał w tym żadnego interesu.
Tym samym Pan Jezus chce uświadomić uczonemu w piśmie, że takiej miłości bliźniego Bóg oczekuje od ludzi, gdy mówi „miłuj bliźniego jak siebie samego”. Czy ty byłbyś gotów to zrobić? - takie pytanie staje teraz przed tym uczonym w prawie. Czy ty tak kochasz bliźniego, jak kochał ten Samarytanin?
Uczony zakonu uważał, że wypełnia przykazania, a Jezus pokazuje mu, że powinien to robić w taki sposób, jak zrobił to Samarytanin. Pokazuje mu że powinien kochać miłością która nie ma granic. Czy jesteś do niego podobny? Czy byłbyś gotów pomóc człowiekowi w potrzebie, wynająć dla niego lekarza, opłacić za niego hotel na dwa miesiące i zrobić to nawet wtedy, kiedy byłby to twój wróg? Czasami ludzie uważają się za wielce sprawiedliwych, bo dadzą komuś trochę jedzenia lub zostawią mu kilka lub kilkadziesiąt złotych na jakieś zakupy w sklepie.
Ale czy potrafimy kochać bliźniego niezależnie od jego pochodzenia i religii, tak jak kochał ten Samarytanin, kochać do samego końca, kochać bez ograniczeń, kochać jak kochamy siebie?
Tak naprawdę jest tylko jedna osoba, którą się tak kocha. Tylko jedną taką osobę kochał również ten uczony w prawie. Wszyscy znacie tę osobę, wiecie kim ona jest - to jesteśmy my sami. Prawda jest taka, że tylko siebie potrafimy tak mocno kochać, jak miłował ten Samarytanin tego zmaltretowanego człowieka. Nikt z nas, nikt z ludzi, oprócz Pana Jezusa, nigdy nie kochał w taki sposób Boga i bliźniego jak należy to robić. Nawet najlepsi z nas mają chwile, kiedy uchybiają, kiedy zawodzą, kiedy mijają się z Bożą wolą, kiedy bardziej zależy nam na nas i naszych potrzebach niż na drugich.
W ten sposób Pan Jezus stawia tego uczonego w zakonie przed pytaniem „czy myślisz nadal, że zachowujesz przykazania, że jesteś sprawiedliwy i zasługujesz na życie wieczne?”. Bóg chce byś kochał jak ten samarytanin. Czy tak czynisz? Jeśli tego nie czynisz, to znaczy że jesteś grzesznikiem, a zapłatą za grzech jest śmierć. Potrzebujesz Zbawiciela, potrzebujesz Bożej łaski, potrzebujesz przebaczenia bo inaczej umrzesz i będziesz potępiony na zawsze.
Musimy wiedzieć, że nikt z nas nie kocha Boga ani bliźniego w taki sposób, żeby zasłużyć sobie na życie wieczne.
To jest właśnie wielka prawda przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Ludzie biorą dzisiaj tą przypowieść i mówią, że wystarczy kochać jak ten Samarytanin, wystarczy okazywać miłość, być dla siebie dobrym i dostaniemy się do Królestwa Bożego - to jest wielkie kłamstwo szatana, nikt z nas nie kocha jak ten samarytanin, a prawdą jest, że kochamy jak ten uczony w prawie. Kochamy wybiórczo, kochamy płytko, kochamy tych, którzy nas kochają, kochamy niedoskonale stawiając na drodze miłości bliźniego mury . Dlatego wszyscy potrzebujemy Zbawiciela – Jezusa Chrystusa, który uwolni nas od ciężaru naszych grzechów i pomoże nam kochać na swój wzór na wzór Boga, który kocha doskonałą miłością.
Czy teraz rozumiemy lepiej tę historię o miłosiernym Samarytaninie? Czy rozumiemy, że ta przypowieść jest oskarżeniem całej ludzkości? Pan Jezus pyta się tego prawnika na koniec, który z tych na drodze okazał się bliźnim dla tego pobitego w.36? Powiedz, który jest tym, co wypełnił Boże słowo i okazał Bogu posłuszeństwo? Czy jest nim Kapłan, Lewita, czy Samarytanin?
Wyobrażam sobie jak ciężko musiało być temu zakonoznawcy powiedzieć, że ten ostatni to zrobił, że ten samarytanin okazał się bliźnim.
Wiecie dlaczego mu musiało być ciężko, bo przyznając się, że ten trzeci okazał się bliźnim, jednocześnie wskazał na siebie, że on tak nie robi i jest winien grzechu braku miłości.
A teraz Pan daje mu ostatnią szansę i mówi „idź i ty czyń podobnie” w. 37. Znowu ten powinien powiedzieć, że to niemożliwe, że nie da rady tak kochać i potrzebuje przebaczenia, potrzebuje uznać w Jezusie Zbawiciela.
Ta przypowieść to majstersztyk, jest ułożona w taki sposób, by pokazać temu zakonoznawcy i każdemu z nas, że bez Chrystusa, bez Jego przebaczenia dokonanego na Krzyżu każdy jest zgubiony. Majstersztyk tej historii jest o tyle wspanialszy, że Pan Jezus tak ją ułożył i zadał takie pytania, że ten człowiek sam sobie odpowiedział, że jest grzesznikiem, a Boże wymagania miłości bliźnich są tak wysokie, że tylko w Bożej łasce w zbawieniu przez Jezusa jest nasz ratunek. Nie jesteśmy w stanie zasłużyć na życie wieczne, nie jesteśmy w stanie tak kochać jak Bóg chce żebyśmy kochali i nigdy nie będziemy w stanie tego zrobić. Jednak możemy przyznać się do naszych grzechów, wyznać je, odwrócić się od nich i błagać o zbawienie Jezusa, który zmarł za nasze winy. To nie znaczy, żeby się nie starać kochać bliźnich, mamy to robić, kochać tak mocno, jak to tylko możliwe z całego serca, ale nasza miłość do drugich bez Jezusa nie da ludziom zbawienia. To jest wielkie oskarżenie dla dzisiejszego świata, bo dzisiejszemu światu mówienie o poświęceniu i miłości się bardzo podoba. Nie mają nic przeciwko temu, że ktoś jest dobry i świadczy innym pomoc. Świat ma problem wtedy, kiedy ktoś jest dobry w imieniu Jezusa. Wtedy mówią – fajnie że czynisz dobrze, ale po co, ten Jezus? Nie możesz być dobrym bez Jezusa? Nie, bez Jezusa wszyscy jesteśmy zgubieni, nie ma ani jednego sprawiedliwego, nikt z nas nie jest dobry, nikt nie kocha Boga i drugiego człowieka jak powinien to robić. Wszyscy potrzebujemy wiary w Chrystusa, by otrzymać przebaczenie i życie wieczne.
Podsumowując
1. Tylko Biblia wskazuje nam właściwy kierunek, z niej dowiadujemy się jaka jest droga do życia wiecznego
2. Wszystkie Boże przykazania zawarte są w dwóch najważniejszych: w miłości do Boga i w miłości do bliźniego.
3. Pochodzenie i religijność oparta o rytuały i ceremonie nie daje nam zbawienia.
4. Zbawienie jest tylko w Jezusie Chrystusie, bo nikt z nas nie potrafi kochać cały czas, w każdym czasie, ze wszystkich swoich sił tak, jak czynił to miłosierny Samarytanin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz