Gdybyśmy
stanęli przed Bogiem, a Bóg zapytałby nas, dlaczego miałby wpuścić nas do
nieba, to, co byśmy Mu odpowiedzieli? Większość osób odpowiada, że są w miarę
dobrymi ludźmi, nie są tacy źli lub uważają, że nic złego w życiu nie uczynili,
co nie pozwoliłoby im dostać się do nieba. Jakiś czas temu W Stanach zjednoczonych przeprowadzono
badanie wśród 7000 tys. ewangelicznych chrześcijan, pytając, czy zgadzają się z
takimi stwierdzeniami:
1.
„Bóg jest
zadowolony, kiedy ktoś żyje najlepiej jak potrafi” Prawie 70% badanych zgodziło
się z takim stwierdzeniem.
2.
„Aby zostać
zaakceptowanym przez Boga należy szczerze starać się prowadzić dobre życie” Z
tym stwierdzeniem zgodziło się 60% ankietowanych
3.
„Główny nacisk
ewangelii położony jest na trzymanie się moralnych zasad” Ponad 50%
ankietowanych zgodziło się, że o to chodzi w ewangelii.
W
dużej mierze sporo ewangelicznych chrześcijan i ludzi w ogóle sprowadza
chrześcijaństwo do kwestii uczynków. To jest naprawdę smutne, gdy nawet ewangeliczni
chrześcijanie nie wiedzą jak mogą być zbawieni.
Myślą
że ten, który jest dobry, pójdzie do nieba, a który jest zły pójdzie do piekła.
Ale gdyby w chrześcijaństwie właśnie o to chodziło, to nie różniłoby się ono w
niczym innym od innych religii.
We
wszystkich religiach świata, oprócz biblijnego chrześcijaństwa, zbawienie
polega na przestrzeganiu zasad moralnych określonych przez daną religię. W
chrześcijaństwie natomiast chodzi o przebaczenie, usprawiedliwienie, jakie daje
człowiekowi Bóg, nie na podstawie jego uczynków, ale wiary w zbawczą śmierć
Chrystusa. Ktoś przyglądając się temu powiedział, że tak naprawdę na świecie są
tylko dwie religie, a nie tysiące. Religia uczynków i religia łaski, religia
człowieka i religia Boga. Religia uczynków wymyślona przez człowieka każe nam
zapłacić za nasze zbawienie, każe nam spełniać dobre uczynki w nadziei, że
będzie ich wystarczająco dużo, by na końcu naszej drogi wpuścić nas do nieba.
Religa łaski natomiast jest od Boga i mówi nam, że Pan Jezus już za nasze
zbawienie zapłacił swoim życiem na krzyżu. Umarł tam w nasze miejsce, by teraz
obdarzyć przebaczeniem i życiem wiecznym, każdego kto w Niego uwierzy i chce to
uczynić za darmo. W rzeczywistości jest tak, że religia uczynków obraża Boga,
bo nie chce przyjąć Bożego sposobu przebaczenia. Niestety, każdy człowiek,
który myśli, że zasłuży na zbawienie
swoim dobrym życiem, trafi do piekła.
List
Apostoła Pawła do Galacjan mówi:
Galacjan 3:10 Bo wszyscy, którzy polegają na uczynkach
zakonu (prawa) są pod przekleństwem; napisano bowiem: Przeklęty każdy, kto nie
wytrwa w pełnieniu wszystkiego, co jest napisane w księdze zakonu (prawa).
Kiedyś,
robiłem ankietę na ulicy na temat zbawienia, duża grupa osób przy pytaniu „jak
dostać się do nieba?” mówiła, że należy przestrzegać 10 przykazań. Później
pytałem, czy ktoś taki ich przestrzega i najczęściej padała odpowiedź „staram
się”. Więc pytałem dalej, których przykazań no i ktoś wymieniał: „nie zabijaj,
nie cudzołóż, nie kradnij” i inne. Następnie omawialiśmy te przykazania, by
zobaczyć, o co w nich chodzi i czy rzeczywiście ktoś jest im wierny. Po
krótkiej rozmowie okazywało się, że wszyscy złamali je wszystkie i choć starali
się, nie byli im w pełni posłuszni. A pismo mówi, że przeklęty przed Bogiem,
kto nie jest wierny przez cały czas wszystkim Bożym przykazaniom. My mówiliśmy
tylko o 10, a Paweł w Liście do Galacjan mówi o konieczności przestrzegania
całego prawa, ponad 600 przykazań. Czy widzimy, jakie to niedorzeczne
twierdzić, że możemy być zbawieni przez przestrzeganie przykazań?
Problem
polega na tym, że nie ma ludzi sprawiedliwych, a ci, którzy uważają, że są na
tyle dobrzy, by zasługiwać na życie wieczne, są w wielkim błędzie i kłamią.
Właśnie
w tym celu, by to wyjaśnić Pan Jezus opowiedział to podobieństwo. Jezus chciał,
by nie było wątpliwości, kto może dostać się do nieba. Czytamy w 9 wierszu, że powiedział to do tych,
którzy pokładali ufność w sobie samych. Miał na myśli tych, co uważają się za sprawiedliwych,
co twierdzą, że nie są tak źli, by mieli trafić do piekła. Tacy właśnie byli faryzeusze,
do nich głównie było skierowane to podobieństwo, ale nie tylko. Pan Jezus
kieruje je dzisiaj do wszystkich, którzy myślą, że ich dobre uczynki, religijne
życie, przestrzeganie przykazań, gorliwe modlitwy, chodzenie do kościoła,
otworzy im bramy nieba.
Próbuję
sobie wyobrazić jak wielki szok i poruszenie miało miejsce pośród słuchaczy
Pana Jezusa, gdy opowiedział to podobieństwo. Ten który wydawało się nie będzie miał
większych problemów z przebaczeniem, nie otrzymał go, a ten który nie mógł na
nie liczyć otrzymał je.
Jak
wiemy, faryzeusze byli jednymi z najbardziej religijnych ludzi w Izraelu. W
rzeczywistości szczycili się ze swojej pobożności i uważali się za wielce
sprawiedliwych. Starali się przestrzegać szczegółowo wszystkich przykazań
Starego Testamentu. Byli znani i sami szczycili się tym, że są najbardziej
wierni Bogu. Ludzie, przyglądając się im, pewnie nie byliby w stanie wskazać
jakichś poważnych grzechów w ich życiu. Duża grupa Izraelitów chciała być w
swojej pobożności jak faryzeusze, którzy uważali się za wzór. Uważano, że jeśli
Bóg miałby słuchać jakichkolwiek modlitw, to przede wszystkim słuchałby modlitw
faryzeuszy. Oni poświęcili swoje życie dla Bożych spraw i dzisiaj byliby
nazywani duchownymi, specjalistami od Pana Boga.
Widzimy
w naszej historii jednego z takich przykładnych faryzeuszy, który poszedł do
świątyni się modlić (w 10).
Treść
jego modlitwy świadczy o tym, że uważał się za dobrego człowieka, był dumny z
tego jak żyje, jak wiele czasu poświęca na służbę Bogu. Codzienne w świątyni
składano ofiary, czyniono to rano i po południu, faryzeusz tam był i brał
udział w ceremoniach. Ludzie gromadzili się przy ołtarzu, gdy składano ofiarę
za grzech, następnie spalano kadzidło i był czas modlitwy.
Czasami
podczas modlitwy stano, innym razem klęczano, często wznoszono ręce do góry,
wzrok był skierowany w stronę nieba do
Boga i modlono się.
Widzimy,
że faryzeusz modlił się w swoim sercu. Nie wypowiadał słów na głos, wiedział że
Bóg słyszy modlitwę w głębi serca.
Zwróćmy
uwagę na to, jak on się modlił, bo to pozwoli lepiej dostrzec, na czym polega
opieranie się na własnych uczynkach w kwestii zbawienia.
Po
pierwsze, ten faryzeusz dziękował Bogu, że nie jest jak inni ludzie. Był dumny
ze swojej sprawiedliwości względem Boga. Uważał się za lepszego od innych i
porównywał się z nimi. Mówił „dziękuję Ci Boże, że nie jestem jak inni ludzie,
rabusie, oszuści, złodzieje, cudzołożnicy, albo jak ten celnik, który także był
w tej świątyni”. (w 11). Wymienił
swoje dobre uczynki, za które Pan Bóg powinien być mu wdzięczny, a w ogóle nie
widział swojego grzechu. Nie znaczy to, że faryzeusze nie wiedzieli, że
grzeszą. Doskonale wiedzieli, że każdy przed Bogiem jest grzesznikiem, ale
wierzyli również, ze zasłużyli sobie na prawo do wybaczenia.
Człowiek,
który polega na sobie w kwestii zbawienia, często porównuje się z innymi
ludźmi. Nie widzi, że on jest grzesznikiem i potrzebuje Zbawiciela. Widzi
natomiast, że inni są grzesznikami i skupia się na nich, zamiast na sobie. O
sobie myśli „ja jestem całkiem dobry, dobrze żyję, dobrze się zachowuję,
pomagam ludziom, nic złego nie robię, nie zabijam nie kradnę, chodzę do kościoła,
daję ofiary, czytam Pismo Św., ale ten Kowalski, albo ta Kowalska, to kawał
gałgana, pijak, złodziej, obietnic nie dotrzymuje, źle się odzywa i zachowuje.
Możemy też porównywać się do innych denominacji, czy religii i dziękować Bogu, że nie jesteśmy jak ci muzułmanie,
charyzmatycy, katolicy i inni. Dla kogoś, kto opiera swoje zbawienie na
uczynkach, zawsze znajdzie się powód do chluby z samego siebie. Taki człowiek
myśli, że ktoś inny potrzebuje nawrócenia, ale nie ja! Ja w oczach Boga wypadam
całkiem dobrze. Religijna pycha u człowieka wskazuje na gorszych od siebie i w
ich świetle uważa, się za sprawiedliwą. Zamiast ten faryzeusz myśleć o sobie w
świątyni, myśleć o tym, jak ja wyglądam przed Bogiem, myślał o innych. Jak to
powiedział Pan Jezus, dostrzegał, drzazgę w oczach celnika, wyliczał jego
grzechy, a w swoim oku belki nie widział (Mat
7,3).
Oczywiście,
zawsze jesteśmy w stanie znaleźć gorszych od nas, wskazać ich palcem i
powiedzieć, że nie jesteśmy tacy źli jak oni. Ale Bóg w swojej ocenie naszej
sprawiedliwości, nie porównuje nas z innymi ludźmi, przyrównuje nas do wymagań
swego słowa, do swojego Syna Jezusa Chrystusa, a tu każdy z nas wypada źle.
Boże
standardy podał Pan Jezus w Ew. Mateusza
5,48
Mateusza 5:48 Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz
niebieski doskonały jest.
Zauważmy
również, że ludzie, którzy polegają na własnych uczynkach, gardzą innymi, których
uważają za będących daleko od Boga. Faryzeusz gardził celnikiem, lekceważył go,
śmiał się z niego, dziękował Bogu, że nie jest jak on. Celnik był mu potrzebny
tylko po to, by w świetle jego grzechów poczuć się lepiej. Dzieje się tak
dlatego, że ludzie, którzy polegają na własnych uczynkach wzbijają się w pychę,
są zarozumiali, zapatrzeni w siebie. Stają się ślepi na swój grzech i stan własnego
serca, a Bóg patrzy przede wszystkim na serce. Nie chodzi o to, że ludzie
polegający na uczynkach w ogóle nie wiedzą że grzeszą, ale podobnie jak
faryzeusz, myślą że dobre uczynki dają im możliwość wybaczenia. Osoby podobne
do faryzeusza przychodzą do Boga, nie w tym celu, by przepraszać za grzechy,
ale by Bóg wyraził dla nich uznanie i powiedział jacy są dobrzy i
wspaniali. Patrzą na siebie i myślą, że
są lepsi od innych, chcą żeby ich chwalono, by inni dostrzegli ich pobożność.
Dlatego często wymyślają różne ceremonie i rytuały, by się pokazać, im bardziej
skomplikowane tym lepsze. Faryzeusze pościli dwa razy w tygodniu, mieli post w
poniedziałek i czwartek. A dlaczego w poniedziałek i czwartek? Ponieważ były to
dni targowe i można było sypać się popiołem wśród tłumów, smutno wyglądać i dla
wielu było się widocznym.
Pan
Jezus potępiał taką pobożność na pokaz, mówił „ gdy pościsz, to nie trąb przed
sobą, nie zwracaj na siebie uwagi, nie staraj się wyglądaj inaczej, by wszyscy
widzieli”. (Mat 6,18).
Jednak,
gdy człowiek chce być zbawiony przez własne zasługi, nie potrafi być pokornym,
uniżonym i skromnym. Nie potrafi, bo on chce się chlubić, on chce, by wszyscy
zobaczyli jak bardzo się stara będąc przekonanym, że zasługuje na nagrodę.
Pan
Jezus powiedział, że każdy, kto się wywyższa, będzie poniżony, a każdy kto się
poniża będzie wywyższony (w 14). Każdy,
kto uważa, że zasługuje na Boże przebaczenie, na Boże miłosierdzie, na Bożą
łaskę, nie otrzyma tego. Jest tak dlatego, że nikt na to nie zasługuje. Na
całej ziemi nie ma człowieka, prócz Pana Jezusa Chrystusa, który byłby godny i
dobry w takim stopniu, że Bóg mógłby mu okazać miłosierdzie na podstawie jego
uczynków.
W
rzeczywistości w niebie nie będzie żadnego człowieka, który będzie mógł powiedzieć,
że zapracował na życie wieczne. Dlatego Ap. W liście do Efezjan powiedział
Efezjan 2:8 Albowiem łaską zbawieni jesteście przez
wiarę, i to nie z was: Boży to dar;
9
Nie z uczynków, aby się kto nie chlubił.
10
Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych
uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili.
Nie
ma usprawiedliwienia przez uczynki, nie ma usprawiedliwienia przez trwanie w
wierze, nie ma usprawiedliwienia przez wyrzekanie się grzechu, to wszystko jest
rezultatem zbawienia, a nie jego wynikiem.
Jak
się kończy historia faryzeusza i wszystkich, którzy myślą, że dzięki swojej
dobroci zostaną zbawieni? Pan Jezus odpowiada na to pytanie w 14 wierszu, że faryzeusz poszedł do
domu bez przebaczenia. Był przekonany, że wszystko jest w porządku, że jest
blisko Boga, że Bóg jest z nim. Może nawet po tej modlitwie poczuł się jakoś
wyjątkowo, może poczuł jakąś ulgę jak ludzie, którzy odchodzą od konfesjonału,
czy ci którzy modlą się w wielu świątyniach świata, ale czy zostało mu
przebaczone? Nie, w jego przypadku historia kończy się bardzo smutno, nie
otrzymał przebaczenia, bo ufał sobie, własnym uczynkom, własnej religijności.
Ile razy jeszcze przychodził do tej świątyni, ile jeszcze razy się modlił w ten
sposób? To nie ma znaczenia? Mógł robić to codziennie po 10 godzin na dobę
przez 60 lat i tak długo jak ufał sobie,
a nie Bożemu miłosierdziu, tak długo odchodził niezbawiony.
Następnie
Jezus przedstawił drugiego człowieka, który też był w tej świątyni i modlił się
do Boga. Widzimy, że jest to celnik (w
10), poborca podatków na rzecz Rzymu. Człowiek, którym faryzeusz pogardzał,
bo miał na sumieniu te wszystkie grzechy, których tamten uważał, że nie
posiada. Celnicy w Izraelu byli jedną z najbardziej znienawidzonych grup przez
Żydów. Wykupowali coś w rodzaju franczyzy na podatki od Rzymian, którzy
okupowali Izrael. Rzymianie wyznaczali stawki podatków, a celnicy mieli za
zadanie je ściągać. To, co ściągnęli
ponad wyznaczone stawki, należało do nich. Często okradali więc ludzi lub
wymuszali wyższy podatek za pomocą wojska rzymskiego lub opłaconych przestępców,
by mieć jak największy zysk. Otaczali się drobnymi rzezimieszkami, nierządnicami,
cudzołożnikami, mieli również zakaz wstępu do synagogi i uważani byli za
zdrajców narodu oraz Boga. W stosunku do Boga w Izraelu byli na samym końcu
drabiny. Uważano, że żaden porządny Żyd nie zadawałby się nigdy z żadnym celnikiem.
Pan Jezus jednak, nie brzydził się nimi, zwiastował im ewangelię, bywał u nich
w domu, gdy Go zapraszali, jak np. w Zacheusz w 19 rozdz., a nawet jeden z
apostołów - Mateusz, autor pierwszej ewangelii wywodził się z tego środowiska.
Teraz
przyjrzyjmy się naszemu celnikowi, co różni go od faryzeusza. Dlaczego jemu
przebaczono i drzwi Królestwa Bożego zostały dla niego otwarte, a dla
faryzeusza zamknięte.
Widzimy,
że celnik stał z daleka, nie wchodził do świątyni, nie czuł się godny, nie czuł
się wystarczająco dobry, by stanąć przed obliczem Bożym w odróżnieniu od
faryzeusza. Mało tego, uważał się za niegodnego podnieść swoje oczy ku niebu,
był złamany i skruszony. Wiedział, że jest strasznym grzesznikiem i nie
zasługuje na Boże miłosierdzie, na żadne błogosławieństwa, a jedyne, na co
zasługuje, to potępienie. Nie patrzył na innych, nie porównywał się z nimi, być
może właśnie uważał, że jest najgorszym z najgorszych, jak ap. Paweł mówił o
sobie, że był największym z grzeszników (1
Tym 1,15). Stał tam i miał ogromne poczucie winy, nie było w nim żadnej
dumy i pychy jak w przypadku faryzeusza, a jedynie żal za grzechy. Przyznawał
się do nich, wiedział że jego winy zbudowały mur nieprzyjaźni między nim, a
Bogiem (Izaj 59,2) i jedyne, na co
może liczyć przed Bożym obliczem, to Jego łaska. Faryzeusz uważał, że
zasługuje, że zarobił, zapracował, a teraz Bóg powinien mu odpłacić. Celnik zaś
stał tam i błagał o przebaczenie, przyszedł z pustymi rękami, jak w jednej z
pieśni śpiewamy do Boga:
Nie mam nic, co mógłbym Tobie dać
Nie mam sił, by przed Tobą stać
Puste ręce przynoszę przed twój w niebie
tron
Łaską z nieba nakarm duszę mą
Czytamy,
że bił się w pierś i mówił „Boże bądź
miłościw mnie grzesznemu” (w 13).
W ten sposób wyrażał postawę głębokiej pokory, a nawet skrajnego smutku, który
dowodził szczerego żalu. W starożytnych księgach są zapiski, że jedną z postaw
w trakcie modlitwy, jaką przybierali ludzie skruszeni, było położenie rąk na
piersi i opuszczenie oczu. Jednak celnik wyszedł poza tą normę i uczynił to
szczerze. W ten sposób Pan Jezus chce nam powiedzieć, że jego smutek z powodu jego
grzechu jest bardzo głęboki i rozdziera mu duszę. Tylko w jednym jeszcze
miejscu w Biblii znajdujemy taką postawę, jest to w Ew. Łukasza 23,48 kiedy ludzie stojący pod krzyżem, z powodu
znaków, które wystąpiły podczas śmierci Jezusa, zorientowali się, że zabili
Mesjasza. Czytamy, że odchodzili stamtąd, bijąc się w piersi, z powodu tak
haniebnego czynu jakiego się dopuścili. Celnik rozumiał swoje położenie,
rozumiał jak strasznym grzesznikiem jest w oczach Boga, rozumiał że jeśli
wejdzie do nieba, jeśli ma jakąkolwiek szansę na przebaczenie, to nie dlatego,
że zasłużył na cokolwiek, ale z powodu Bożego miłosierdzia, „Boże bądź miłościw
mnie grzesznemu”, wołał. Błagał, by Bóg okazał mu litość. Posługuje się tutaj
greckim słowem „hilaskomai”, co
oznacza przebłaganie. Celnik prosi, by Bóg dał się przebłagać, by uspokoił swój
gniew przez przebłagalną ofiarę. Rozumiał, że tysiące ofiar, które były składane
na ołtarzu przez całą historię Izraela, były w tym celu, by przebłagać Boga za
grzech i jedyną możliwością przebaczenia jest wiara, że ta przebłagalna ofiara
jest ofiarą zastępczą za moją winę.
Słowo
Boże mówi, że dusza która grzeszy, umrze (Ezech
18,4), a zapłatą za grzech jest śmierć (Rzym
6,23). Wszystkie ofiary, składane każdego dnia, przypominały o tym, że
grzech zasługuje na śmierć i tylko ofiara zastępcza może człowieka uratować.
Tak
więc ten celnik wiedział to, czego nie wiedział faryzeusz, że do zbawienia
potrzebna jest pokuta, upamiętanie i ofiara zastępcza, przelanie krwi, bez
którego nie ma przebaczenia (Hebr 9,22)
. Bóg wybaczy grzech człowiekowi, kiedy człowiek skruszony z głębokim żalem i
szczerym postanowieniem upamiętania przyjdzie przed oblicze Boże, wierząc, że
zastępcza ofiara za jego grzech gładzi go.
Ofiary
starotestamentowe nie były doskonałe i musiały być ciągle powtarzane. Ich celem
było nauczyć Izraela, że grzech jest strasznym wykroczeniem wobec Boga i wymaga
śmierci oraz wskazywały na doskonałą ofiarę Jezusa Chrystusa, którą miał
zapewnić Bóg.
Wspaniale
to jest wyrażone, kiedy Abraham ma złożyć swojego syna w ofierze i w trakcie
drogi na miejsce złożenia ofiary Izaak pyta się swego ojca, gdzie jest ofiara
na całopalenie
Rodzaju 22:7 I rzekł Izaak do ojca swego Abrahama tak:
Ojcze mój! A ten odpowiedział: Oto jestem, synu mój! I rzekł: Oto ogień i drwa,
a gdzie jest jagnię na całopalenie?
Rdz 22:8
Abraham odpowiedział: Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie, synu mój.
I szli obaj razem.
Abraham
powiedział, że Bóg upatrzy sobie ofiarę. W ten sposób ok. 2000 tys. lat przed
Panem Jezusem zapowiedział, że Bóg da ludziom w celu przebłagania siebie samego,
uśmierzenia swego gniewu na grzesznika, ofiarę ze swego Syna. Celnik błagający
o przebaczenie to wiedział, on prosił, by oczyściła go ofiara złożona z Bożego
Syna. Wierzył w skuteczność ofiary w celu przebaczenia, a nie swoich zasług.
Błagał, by kara, która należy się jemu za grzech, spadła na ofiarę, a jemu
przebaczono.
W
Ks. Izajasza czytamy o Jezusie:
Izajasza 53:5 Lecz on zraniony jest za występki nasze,
starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami
jesteśmy uleczeni.
Rany,
sińce, cierpienie Pana Jezusa oraz jego śmierć jest przebłaganiem za grzechy
nasze, a nie tylko za nasze, lecz za grzechy każdego, kto uwierzy, że Jego
śmierć ma moc go zbawić. Bóg nie może puścić grzechów człowieka w niepamięć, bo
pogwałciłby swoją sprawiedliwość. Kara za grzech musi być zapłacona- albo
płacimy sami przez własne uczynki, jak próbował to zrobić faryzeusz i miliony
ludzi dzisiaj, ale zapłata ta jest nieskuteczna i idziemy do piekła. Albo ufamy zastępczej ofierze Syna Bożego, temu, że On
na Krzyżu zapłacił za każdy nasz grzech, przychodzimy skruszeni pod krzyż, jak
to uczynił celnik, błagamy o Boże miłosierdzie z powodu śmierci Jezusa za nas i
wtedy zostaje nam przebaczone, a bramy nieba otwierają się dla nas.
Pan
Jezus powiedział, że celnik który błagał o Boże miłosierdzie, poszedł do domu
usprawiedliwiony natychmiast (w 14). Wszedł
do świątyni jako winny najgorszych grzechów, a wyszedł jako niewinny. Czy to
nie jest wspaniałe?! Bóg na podstawie ofiary ogłosił go sprawiedliwym, oczyścił
go z grzechów i dał mu sprawiedliwość, której on nie miał. Wszedł do świątyni
jako człowiek idący do piekła, a wyszedł jako zbawiony, mający już życie
wieczne. Nie potrzebował wielu lat pokuty, setek lub tysięcy lat w czyśćcu,
dochodzenia do odpowiedniego poziomu moralnego, ale w jednej chwili, gdy wyznał
grzech, pokutował, uwierzył w ofiarę, został usprawiedliwiony.
Jakiś
czas temu, miała miejsce historia, o której czytałem, że pewien człowiek uciekł
z więzienia i ukrywał się przez wiele lat. Jednak policja dotarła do niego i
aresztowali go jak był w sklepie. Zanim odwieziono go do więzienia, uprosił
policję, by pojechali z nim do jego rodziny pożegnać się. Gdy poszli do jego
żony, mówił przy policjantach jak dobrym mężem był dla niej i wspaniałym ojcem
dla dzieci, a żona to potwierdziła. Miał nadzieję, że jego dobre życie po
ucieczce przekona policjantów, by mu darowali. Ale miał również prawomocny
wyrok do odsiedzenia i musiał wrócić do więzienia.
Możemy
być dobrymi ludźmi, możemy się za takich uważać, bo chodzimy do kościoła,
modlimy się, może spełniamy jakieś dobre uczynki, pomagamy innym, jesteśmy
ofiarni, angażujemy się w akcje charytatywne i jesteśmy porządnymi obywatelami.
Ale Bóg zna nasze serca, nasze całe życie i wie, że popełniliśmy wiele grzechów
i codziennie je popełniamy, a one zasługują na karę. Jeśli staniemy kiedyś w
Bożym sądzie, z naszymi dobrymi uczynkami jako zapłatą za nasz grzech,
zostaniemy potępieni. Nasze dobre życie nie spowoduje, że unikniemy wyroku, jak
w przypadku tego więźnia, czy faryzeusza o którym mówił Pan Jezus. Ale jeśli
przyjdziemy z wiarą przed Boże oblicze, jako skruszeni grzesznicy, którzy błagają
Boga o litość i wybaczenie na podstawie ofiary Pana Jezusa Chrystusa, który
zapłacił nasz dług na krzyżu, będziemy niewinni. Powinniśmy więc być pewni, czy
właściwie to rozumiemy, bo od tego zależy nasza wieczność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz