Psalm
126 jest o tym jak Bóg w cudowny sposób może nas pocieszyć i wzmocnić nawet po
długotrwałym cierpieniu. Słowa Psalmu zostały spisane po długoletniej niewoli
babilońskiej prawdopodobnie za czasów Ezdrasza, być może nawet Ezdrasz jest
autorem tego psalmu.
Jak
wiemy Król Nebukadnesar w 586 r.p.n.e uprowadził Judejczyków do Babilonu. Bóg
dopuścił do tego wypełniając swoje słowa na Izraelu, że jeśli nie będą Go
słuchać, to wyda ich na pastwę ich wrogów i dokładnie tak się stało. Około 150
lat wcześniej zostało uprowadzone do Asyrii północe królestwo Izraela, również
za nieposłuszeństwo. Dla Izraela nastał bardzo trudny i smutny okres. Wydawało
się, że nie ma nadziei, a obecny stan się nie zmieni. Nieliczni tylko jak np.
Daniel i inni bardziej gorliwi Boży słudzy wierzyli Bożemu słowu wypowiedzianemu
przez proroków jak Izajasz, czy Jeremiasz że Bóg kiedyś jeszcze okaże
miłosierdzie Judzie i wyprowadzi ich z niewoli po 70 latach.
Psalmista
w psalmie 126 właśnie opisuje te wydarzenia, jak mogli być świadkami dekretu
Perskiego króla Cyrusa, który wydał rozkaz powrotu żydów do Jerozolimy i
odbudowy świątyni.
Psalmista
mówi, że to, co się stało z Izraelem było jakby jakimś snem (w. 1), nie mogli w to uwierzyć. Czasami mówimy, że coś jest
zbyt piękne by było prawdziwe. Po długim
okresie niewoli, kiedy większość straciła już nadzieje na jakiekolwiek
uwolnienie, a duża część z tych którzy pamiętali jeszcze ojczyste ziemie zmarła, wydawało się, że nie ma szansy na powrót z niewoli. Jednak Bóg okazał się wierny swojemu słowu i wypełnił swą wolę odnośnie wygnańców i z powrotem sprowadził ich do ziemi Ojców. Było to tak
niesamowite, że niewierzący byli zadziwieni. „Wtedy mówiono wśród narodów „Pan dokonał z nimi wielkich rzeczy” (w. 2). Psalmista wspomina to z nostalgią, mówi „Wtedy nasze usta były pełne śmiechu, a Język nasz radości” (w. 2).
Zachwyt nad Bożymi dekretami pobudza serce psalmisty do modlitwy wobec problemów,
które przechodzi obecnie, a o których mówi w
(w. 4) „Odmień Panie losy nasze”.
To
co przeżywamy z Bogiem, to, co dobrego Bóg uczynił w naszym życiu powinno być głęboko
wypisane w naszych sercach, byśmy mogli wspominać Jego wybawienie, ratunek od
grzechu i różnych doczesnych problemów. Pamiętajmy w jak cudowny sposób ratował nas
Pan, by z tego czerpać siłę do zmagania się bieżącymi trudnościami oraz wzywaniami
przyszłości. Zobaczmy że psalmista wspomina przeszłość, ale się na tym nie
zatrzymuje. Nie mówi, że kiedyś to Bóg działał wspaniale, ale teraz, to już nie
czeka nas nic dobrego. Raczej widzi On, że skoro Bóg zrobił coś cudownego kiedyś,
może zrobić dzisiaj i jutro. Przecież nasz Bóg jest ciągle Bogiem żywym, aktywnym,
działającym, to więc choć dzisiaj możemy siać ze łzami, jutro możemy zbierać z
radością (w 5). Wierze że takiej
właśnie perspektywy potrzebujemy w modlitwie, gdy do niej klękamy. Potrzebujemy
czynić to z nadzieją, z wiarą, ze świadomością, że nasze wołanie do Boga ma
sens, a Bóg na nie odpowiada i zmienia bieżące okoliczności niezależnie od ich
wagi. Przecież dla Boga żadna rzecz nie jest niemożliwa.
Tak wielu chrześcijan żyje bezrefleksyjnie zapominając
o Bożym ratunku w przeszłości i rozpaczają, gdy przychodzą doczesne
doświadczenia jakby Bóg nie istniał i już nie miał dla nas nic uczynić. Pamiętamy,
że jako uczniowie Chrystusa spodziewamy się czegoś o wiele lepszego, życia
wiecznego, kiedy utrapienia doczesnego czasu zostaną całkowicie zapomniane
wobec chwały i radości jaka nas czeka. Ale póki to nie nadejdzie, módlmy się z
nadzieją, że Bóg zrobi dla nas coś cudownego, coś, co będzie dla nas niczym sen
jak dla psalmisty wyprowadzenie wygnańców z Babilonu. Mam tutaj na myśli,
przebudzenie duchowe w naszym kraju, wśród naszych rodzin, odpowiedzi na
modlitwy związane z naszą służbą w naszym mieście itp. Módlmy się by Bóg odmienił
losy nasze w wielu dziedzinach naszego życia, by dotknął się tego, co potrzebuje przemiany. Nie dajmy się zniechęcić w
naszych staraniach siania, czyli przygotowywania gruntu pod przyszłe zbiory, bo
choć często jak mówi psalmista w 5-6
wierszu możemy siać we łzach, to będziemy zbierać z radością. Odbudowa
Izraela i świątyni trwała kilkadziesiąt lat, a przeciwnicy próbowali ją zahamować. To więc często sianie było we łzach, w strachu, obawach, zmęczeniu, ale w końcu
Bóg dokonał swojego dzieła, naród się podniósł, by Zbawiciel mógł przyjść na świat i dokonać misji zbawienia ludzkości. Jeśli pozwolimy się zniechęcić, bo sianie jest trudne i wymaga od nas
wysiłku, wiary, cierpliwości, to nie będzie również i zbiorów. Jeśli pozwolimy diabłu odwieść nas od modlitwy,
od głoszenia Bożego słowa, od zwiastowania ewangelii, i od starania się, by
nasz duchowy człowiek się rozwijał, wtedy tracimy nadzieje na Boże zmiany w naszym
życiu.
Wieźmy
sobie do serca maksymę znanego baptystycznego misjonarza Wiliama Careya, który służył
w Indiach, a często zwykł powtarzać „Oczekuj
wielkich rzeczy od Boga i czyń wielkie rzeczy dla Boga".
Czy
klękając do modlitwy mamy wiarę, by oczekiwać wielki rzeczy od Boga, a wstając
od niej, mamy siłę, by czynić wielkie rzeczy dla Boga? Na to pytanie każdy z
nas musi odpowiedzieć sobie osobiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz