10.11.2017

Chrześcijanin pielgrzymem Hebrajczyków 11,13 – 16


Drodzy Biblia przedstawia życie człowieka wiary, który zawierzył siebie Chrystusowi jako kogoś kto wyruszył w podróż, w drogę. Chrześcijanin to jest ktoś, kto od chwili, gdy poznał Pana Jezusa jako swojego Zbawiciela zaczął brać udział w duchowej pielgrzymce, która zaprowadzi go do Jego wiecznego domu.
Autor listu do Hebrajczyków  tak właśnie mówi o wszystkich bohaterach wiary, wszystkich tych co zawierzyli Bogu i w posłuszeństwie poszli za Jego słowem. Mówi o nich w 13 wierszu „wyznali też że są gośćmi i pielgrzymami na ziemi”. Wyznali przez to, że nie związali swojej przyszłości i swojego bezpieczeństwa z tym światem i nie oddali się przemijającej rozkoszy grzechu, ale poszli za Bożymi obietnicami. Obietnicą tą jest dla wszystkich wierzących życie wieczne, niebiańska ojczyzna, Boże miasto, dom przygotowany dla nas w niebie. Dom nie ręką ludzką uczyniony, ale zbudowany przez Boga dzięki przymierzu, które Bóg zawarł z wierzącymi przez ofiarę złożoną przez Pana Jezusa Chrystusa z siebie samego. Pamiętamy że gdy Pan Jezus miał odejść z ziemi do Ojca powiedział do swoich uczniów w 14 rozdz. Ew. Jana, że niech się nie trwoży ich serce i niech się nie lęka, mają wierzyć Boga Ojca i w Niego oraz ufać, że w Bożym domu jest dla nas wiele mieszkań, a Pan Jezus Chrystus poszedł przygotować nam miejsce.
Ale zanim tam do tego mieszkania dojdziemy bierzemy udział w wielkiej podróży w podróży do domu, bo tak należy patrzeć na chrześcijańskie życie.
W rzeczywistości Bóg chce, by każdy z nas myślał o swoim chrześcijańskim życiu jak o drodze. Nawet śpiewamy pieśń „jestem biednym tu pielgrzymem, zdążam do niebiskich bram”. Później wyjaśnię jak to lepiej pomaga nam zrozumieć na czym chrześcijańskie życie polega, a teraz chciałbym wam przedstawić w jaki sposób Bóg komunikował od początku, że pójście za Bożymi obietnicami, to udanie się w podróż do niebiańskiej ojczyzny.
Też należy podkreślić, że podróż ta musi mieć swój początek i tym początkiem nie jest naturalne urodzenie się człowieka. Początkiem chrześcijańskiej podróży jest chwila, kiedy postanowisz iść przez życie razem z Chrystusem, a to znaczy zaprzeć się samego siebie, wziąć swój krzyż i zacząć Go naśladować. Wtedy przekraczasz tą wąską bramę i wchodzisz na wąską ścieżkę która prowadzi do Królestwa Bożego (Mat 7,14).
Taką flagową postacią, typem chrześcijańskiej pielgrzymki jest Abraham. Jak wiemy Bóg powołuje go z Ur Chaldejskiego starożytnego miasta w Mezopotamii, teren dzisiejszego Iraku. I każe udać się Abrahamowi, wtedy jeszcze Abramowi do ziemi, którą Bóg mu wskaże. Od tego momentu życie Abrahama zmieniło się na zawsze. Wyszedł ze swojego pozornie bezpiecznego miejsca, z mocnego domu z kamienia pozostawiając za sobą ustabilizowane spokojne życie i wydawało się - pewną przyszłość. A wyszedł ze swojej ziemi do czego? Do domu pod namiotem, niewygodnego, słabego i nietrwałego. Do koczowniczego trybu życia będąc zmuszonym przemieszczać się z miejsca na miejsce. Wyszedł do ziemi, którą Bóg miał mu wskazać, ziemi nieznanej, a przez to niepewnej. Ale jednak wyszedł i stał się pielgrzymem ufając że Bóg w tej drodze go poprowadzi. I choć to co zostawił, mogło się wydawać pewniejsze od tego co miał otrzymać, to jednak Abraham uwierzył, że Boże obietnice są dużo bardziej wartościowe od wszystkiego co posiadał i kiedykolwiek mógłby osiągnąć. To, co posiadał maiło wartość tymczasową i doczesną, Boża przysięga natomiast mówiła o wiecznych błogosławieństwach.  I nie tylko on, ale wszyscy patriarchowie po nim stali się pielgrzymami w fizycznym sensie żyjąc pod namiotami uświadamiając sobie jeszcze głębiej, że ich życie to podróż i pielgrzymka.  W ten sposób Abraham i praojcowie dla nas, dla chrześcijan stali się obrazem duchowej drogi, w którą wyrusza każdy wierzący w chwili gdy zdecyduje się związać swoje życie z Bogiem. Abraham wyruszał w fizyczną pielgrzymkę ale też duchową, Bóg powołał Go między innymi w tym celu, by być dla nas wszystkich wspaniałym ojcem wiary i wspaniałym obrazem chrześcijańskiej drogi do wieczności.
Taki sposób postrzegania chrześcijańskiego życia Bóg także komunikował przez naród Izraelski, kiedy powołał go z Egiptu i wyznaczył im drogę do ziemi obiecanej. W tym to czasie musieli mieszkać pod namiotami i przemieszczali się z miejsca na miejsce przez 40 lat. Nawet gdy weszli już do ziemi, którą Bóg przyobiecał im przed wiekami, Izraelici – przede wszystkim mężczyźni, musieli przynajmniej trzy razy do roku pielgrzymować do Jerozolimy, by pokazać się przed Panem
Ks. Wjścia 23:17  Trzy razy w roku zjawią się wszyscy mężczyźni twoi przed obliczem Wszechmocnego, Pana.  
Nierzadko było tak, że w taką podróż wyruszały całe rodziny. Widzimy, że ta idea pielgrzymki do Boga, do Bożego domu została podtrzymana. W Nowym Testamencie staje się to jeszcze bardziej wyraźnie, kiedy czytaliśmy w liście do Hebrajczyków, że przez zaufanie Bogu Abraham, Noe, Henoh, Izaak, Jakub, Sara i wielu innych wyznało, że są gośćmi na ziemi, przechodniami, obcymi i zmierzają do swojej niebiańskiej ojczyzny, do Królestwa Bożego. Podobnie o tym mówił Pan Jezus, że należy za nim pójść i za nim iść, że On jest drogą (Mat 16,24; J 14,6). W liście Ap. Pawła do filipin czytamy, że ojczyzna chrześcijan do której zmierzają  jest w niebie (Filipian 3,20), dlatego nie mają zatrzymywać się na tym, co na ziemi, ale swoje serce i swój wzrok utkwić w tym, co w górze, w Bożych obietnicach.
Później w Dziejach Ap. O życiu chrześcijańskim mówiono jak o drodze. Kiedy jeszcze nienawrócony Paweł prześladował chrześcijan, to szukał zwolenników Drogi Pańskiej, czytamy
Dzieje Ap 9,2  I prosił go (arcykapłana) o listy do synagog w Damaszku, aby mógł, jeśliby znalazł jakich zwolenników drogi Pańskiej, zarówno mężczyzn jak i kobiety, uwięzić ich i przyprowadzić do Jerozolimy.
Także w Efezie gdy sprzeciwiano się Pawłowi, to o życiu chrześcijańskim mówiono „Droga Pańska”
Dzieje Ap. 19:9  A gdy niektórzy nie dali się przekonać i trwali w uporze, mówiąc źle wobec ludu o drodze Pańskiej, zerwał z nimi, odłączył uczniów i począł codziennie nauczać w szkole Tyranosa.
Później jeszcze o chrześcijaństwie jako „Drodze Pańskiej” czytamy w Dz. Ap 19,23; 22,4; 24,14 i 24,22.
Tak więc wobec tego wszystkiego o czym mówiliśmy powyżej widzimy wyraźnie, że Bóg pragnie, aby każdy chrześcijanin patrzył na swoje życie, jak na pielgrzymkę, wielką podróż, drogę do domu, do Ojczyzny jaką jest Królestwo Boże.
Z tego też powodu, że wierzący w Jezusa są pielgrzymami, ludźmi w drodze, gości na ziemi, wynikają ważne wnioski.

Chrześcijanin nie zatrzymuje się
Pierwszy z nich jest taki, że chrześcijanin nie może się zatrzymywać. Chodzi o to, że wierzący w Chrystusa jest powołany do tego, by cały czas rozwijać swoje duchowe życie. Mamy wiele wezwań w Biblii do tego byśmy ciągle robili postępy  jak np. w liście do Filipian
Flipian 1:25  A to wiem na pewno, że pozostanę przy życiu i będę z wami wszystkimi, abyście robili postępy i radowali się w wierze,
Postępy o których mówi Paweł, to ciągłe upodabnianie się do Pana Jezusa i wzrost w posłuszeństwie Jemu. Postępy to rozwój w uświęceniu i w poznaniu Boga. Jak długo będzie trwało nasze chrześcijańskie życie mamy wciąż wzrastać, posuwać się do przodu, rozwijać się, podejmować aktywność, by coraz lepiej i skuteczniej służyć Bogu. Chrześcijan to nie jest ktoś, kto już osiągnął pewien poziom i teraz stwierdził, że mu już wystarczy. Jak mówi słowo Boże, kto uważa że już poznał, to jeszcze nie poznał jak należało poznać (1 Kor 8,2). Nie chodzi też o to, że chrześcijanin poznając Boga nigdy Go nie poznaje, ale chodzi o to, że poznając Go, poznaje Go głębiej i każdego dnia lepiej. I ile by nie poznawał, zawsze w Bogu jest wiele tajemnic do odkrycia i gdy z nim chodzimy, to wciąż objawia się nam w nowy sposób.  
Też to, że chrześcijanin nie zatrzymuje się w drodze, oznacza że mamy przed sobą jasny cel, tym celem jest służyć Bogu żywemu i prawdziwemu. Na końcu tej drogi czeka nas spotkanie z naszym Panem przed którym musimy zdać sprawę ze wszystkiego co dokonaliśmy w ciele. W trakcie tej drogi nie możemy pozwolić na to,  by coś nas zatrzymało, coś przykuło zbyt mocno naszą uwagę, coś spowodowało że nasza pielgrzymka zostanie przerwana. To może być jakiś grzech, jakaś niemoralność, jakieś zbytnie marnowanie czasu na rzeczy, które zupełnie nie mają znaczenie w kontekście wieczności. Mogą to być troski o byt i problemy doczesności, które zaprzątają nasze serce i odciągają nas od Królestwa Bożego.  
Tak o tym mówi list do Hebrajczyków w kontekście drogi właśnie
Hebrajczyków 12:1  Przeto i my, mając około siebie tak wielki obłok świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami,
Mamy odrzucić wszelki ciężar, wszelki grzech wszystko to, co powoduje, że jestem bardziej związany z ziemią niż z niebem. W jednej z pieśni „Bliżej o Bliżej” śpiewamy „że porzucić chce wszystko co jeszcze do świata mnie rwie” Mamy odrzucić ziemski sposób życia na wzór tego świata, który często wyraża się w pogoni za modą, rozrywkami, materializmem, pragnieniem próżnej chwały. To co chce nas zatrzymać w tej drodze, to pokusy by iść na kompromis między wartościami świata które są zmienne, a Bożym Słowem które jest stałe i nie zmienia się. Ap Jan powiedział, że dwie rzeczy pociągają ludzkie serce i chcą nas zatrzymać, świat, jego styl życia i rzeczy, skarby tego świata. Na te dwie, równie mocno musimy uważać.
Dobrym tego przykładem jest książka „Wędrówka Pielgrzyma” w której Pan chrześcijanin wielokrotnie musi się zmagać w swojej wędrówce z przeszkodami, które chcą powstrzymać go w dalszej podróży lub spowodować że w ogóle zawróci z owej drogi. Czytamy tam np. o „bagnie rozterki” są to sytuacje kiedy rodzą się wątpliwości o sensie dalszej drogi. Czy rzeczywiście Słowo Boże jest prawdą? Czy rzeczywiście Pan Jezus zmartwychwstał? Czy dług moich grzechów jest zapłacony? Czy rzeczywiście Bóg istnieje? Czy mogę mu zaufać? Czy dotrzyma On swoich obietnic?
Och jak wiele jest rzeczy, które diabeł kładzie na drodze ludzi, by przykuć ich uwagę i odwrócić ich wzrok od Chrystusa. A przecież mamy patrzeć bez ustanku na sprawcę i dokończyciela wiary i iść w Jego ślady.

Trudy podróży
Następna rzecz, która wynika z pielgrzymki to trudy podróży. Każdy kto chociaż raz gdzieś wyjeżdżał ma świadomość że podróż wiąże się z pewnymi niedogodnościami. Zazwyczaj w podróży nie możemy się czuć tak komfortowo jak w domu. Podobnie jest z chrześcijańską wędrówką. Należy być przygotowanym i nastawionym na trudności, przeszkody, prześladowania, niezrozumienie, odrzucenie. Musimy wiedzieć, że my wciąż zmierzamy do naszego domu, ale jeszcze tam nie dotarliśmy. Pełen komfort i odpocznienie otrzymamy, gdy dotrzemy do naszej niebiańskiej ojczyzny. A tutaj powinniśmy mieć nastawienie do jakiego wzywa nas ap. Piotr
1Piotra 4:12  Najmilsi! Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy was pali ogień, który służy doświadczeniu waszemu,
Trudności te, choć czasem mogą wydawać się przykre i ciężkie, to jednak mają one nam służyć. Służą naszemu doświadczeniu, wzmocnieniu naszej wiary, oszlifowaniu jej, by mogła być wiarą cenniejszą od złota w ogniu wypróbowanego. Ostatnio gdy nad tym się zastanawiałem, aż zakrzyknąłem z zachwytu przed Bogiem, kiedy zrozumiałem, że cierpienie, które jest owocem upadku Bóg dla chrześcijanina zaprzągł do swoich wiecznych celów, aby wszystko, czy życie czy śmierć, było w Chrystusie na chwałę Bożą.  
Istnieją również trudy związane z poświęceniem dla sprawy Królestwa Bożego, i dla bliźnich, wymagają one wysiłku, czasu i zaangażowania, ale bez chętnego znoszenia ich nie dotrzemy do końca tej drogi. Dzisiaj też próbuje się często przedstawić chrześcijaństwo jako panaceum na wszystkie bolączki w życiu doczesnym. Lek na bolące zęby, brak gotówki, nowy samochód, całodobową ochronę itp. Wystarczy, że uwierzysz w Jezusa, a będziesz piękny zdrowy i bogaty. Pomija się jednak koszt jak upamiętanie, zaparcie się samego siebie i noszenie krzyża. Pan Jezus przede wszystkim przyszedł wyzwolić nas z naszych grzechów i dać nam życie wieczne, a na świcie obiecywał ucisk. Wprawdzie Bóg pomaga nam, gdy się do niego modlimy, ale pomaga nam według swojej woli. Pomaga nam czasami w dziwny sposób, nie do końca dla nas zrozumiały. Więc nie jest tak, że idąc przez życie z Jezusem będziemy całkowicie wolni od kłopotów. Wprost przeciwnie, często tych kłopotów, trudności i wyzwań jest więcej, bo mamy przeciwko sobie zarówno świat jak i szatana. Ale cudowną wiadomością jest, że w tych wszystkich trudnościach, czy cierpieniach jest z nami Jezus i przez nie nas przeprowadzi. On obiecał, że będzie z wierzącymi po wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mat 28,20) a Dawid mówił w psalmie 23,4 „choćbym nawet szedł ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo ty jesteś ze mną”.
Zwycięstwo chrześcijańskie nie polega na tym, że doświadczenia mnie omijają, ale na tym że zwycięsko je przechodzę zachowując wiarę.
Najcudowniejszą wiadomością dla chrześcijanina jest to, że Bóg jest dzisiaj zemną, że w Chrystusie jest po mojej stronie, że mam pokój z Bogiem jeśli uwierzyłem w Jezusa, że cierpienie doświadczenia i wszelkiego rodzaju trudy chrześcijańskiego życia mają sens i jak mówi Paweł w liście do Rzymian „nic nie znaczą w porównaniu z chwałą, która ma się nam objawić (Rzym 8,18).

Życie w namiocie
Ostatnia zaś rzecz, która wynika z pielgrzymki, to życie w namiocie. Jak wiemy zarówno patriarchowie jak i Izrael mieszkali pod namiotami. W Izraelu do dzisiaj jest święto o nazwie „Sukkot” lub „Święto Szałasów” wspominające ten okres w historii Izraela. Ap. Paweł posługuje się tym obrazem, by uświadomić nam słabość naszego ziemskiego mieszkania, którym jest ciało.
2 Koryntian 5:1  Wiemy bowiem, że jeśli ten namiot, który jest naszym ziemskim mieszkaniem, się rozpadnie, mamy budowlę od Boga, dom w niebie, nie rękoma zbudowany, wieczny.
Jak wiemy namiot jest to coś tymczasowego, słabego, coś co przestawiamy z miejsca na miejsce. Więc życie w namiocie mówi nam, że chrześcijanin jest to ktoś, kto wciąż jest w ruchu, nie przywiązuje się do tego co tu i teraz, a każda faza naszego ziemskiego życia jest przejściowa. Gdy człowiek jest młody jest fajnie, ale nie zawsze będziemy młodzi. Kiedyś przyjdzie kolejna faza życia, a młodość jest nam dana w tym celu by się do niej przygotować. Gdy jesteśmy młodzi zazwyczaj zakładamy rodzinę, wybieramy ścieżkę zawodową, ale czyniąc to przede wszystkim patrzmy na to, jak nasze wybory wyglądają w świetle Bożej woli i czy przygotowuje nas to, do kolejnej fazy życia i umacnia naszą wiarę. Jeśli nie budujemy solidnego fundamentu naszej wiary w postaci zaangażowania dla Królestwa Bożego gdy jesteśmy młodzi, kiedy mamy dużo energii z pewnością dużo trudniej będzie gdy będziemy starsi. Czas młodości jest to czas kształtowania dobrych nawyków, regularnej modlitwy, lektury słowa Bożego, służby w zborze, uczenie się ofiarności, pomagania innym. Jeśli jesteś młody nie czekaj, by służyć Bogu i zanim to się stanie najlepsze lata twojego życia oddać diabłu i światu. Często słyszę z ust osób, które nawracają się w późniejszym wieku, że tego czego żałują to, to że wiele wcześniejszych lat swojego życia poświęcili na bezowocne uczynki ciemności.
Nieraz narzekamy, że młodość już odeszła i przyszła starość, tam boli, tu strzyka, włosy wypadły lub posiwiały, ale ta też ma swoje uroki. Przypomina nam jak nigdy wcześniej, że jesteśmy gośćmi na ziemi, że pojawiliśmy się tutaj na chwilę, że jesteśmy jak para, która za chwilę się rozpłynie i bez Boga nic nie znaczymy. Starość, to też czas bycia Ojcem wiary dla innych wierzących, czas bycia autorytetem i wsparciem dla młodszego pokolenia. Ktoś powiedział, że nasz dzisiejszy świat cierpi na deficyt autorytetów, na deficyt ludzi, którzy nie baliby się wziąć odpowiedzialności za innych i poprowadzić ich. Wielu młodych chrześcijan dzisiaj rozpaczliwie poszukuje przykładów, przykładów dojrzałych wierzących, którzy swoim świadectwem oraz wsparciem posłużą innym jako filary. Kiedyś tego nie widziałem tak wyraźnie jak dzisiaj, szczególnie zauważyłem tą prawidłowość biorąc udział w zakładaniu zborów. Prawdopodobnie nigdy nie powstał jakikolwiek Zbór jeśli nie było w nim ludzi w oparciu o których ta społeczność może się budować, ludzi którzy będą służyć innym przykładem i ciągnąc wszystko do przodu.   
Tak więc namiot przypomina nam o tymczasowości życia, słabości naszego ziemskiego mieszkania jakim jest ciało. Mówi nam o konieczności inwestowania w coś trwalszego niż tylko to, co tu i teraz. Pan Jezus wyraził to w ten sposób:
Mateusza 6:19  Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie je mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje podkopują i kradną:
20  Ale gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie podkopują i nie kradną.
21  Albowiem gdzie jest skarb twój - tam będzie i serce twoje
Pamiętajmy, że czas jest krótki i nie marnujmy go, jesteśmy gośćmi i pielgrzymami na ziemi, a każda faza naszego życia jest w tym celu, by jeszcze lepiej służyć Panu Jezusowi.
Drodzy ceńmy sobie czas naszej pielgrzymki z Bogiem, gdy chodzimy razem z Nim, to z mocy w moc wzrastamy, a żadna choćby najkrótsza chwila nie jest zmarnowana. Wprost przeciwnie, każde westchnienie, każda modlitwa, każdy dobry uczynek dokonany w Chrystusie, czas spędzony na wspieranie Bożego dzieła i energia spożytkowana na rozwój Królestwa Bożego ma wielką wartość przed Bogiem i w dzień przyjścia naszego Pana zostanie nam wynagrodzone.

Podsumowując:
Życie chrześcijańskie to podróż do domu, do ojczyzny, do naszego mieszkania, które zostało przygotowane przez Pana Jezusa dla nas w niebie. Powinniśmy na nie patrzeć jako na tymczasowe i przejściowe i nie pozwolić na to, by coś nas tutaj zatrzymało. Coś co wiąże nas bardziej z ziemią niż z niebem, jakiś grzech, który nas usidla czy ciężar nie pozwalający kontynuować nam drogi. W naszej pielgrzymce musimy być przygotowani na trudy podróży wynikające z pójścia za Chrystusem, ale nie jesteśmy w tym sami, bo Pan Jezus nas prowadzi. Wtedy kiedy ten ziemski namiot jakim jest nasze ciało się rozpadnie, mamy dom w niebie zbudowany, nie słabą ludzką ręką, ale wieczny, który zbudował Bóg przez ofiarę Chrystusa.
Być może nigdy jeszcze nie wyruszyłeś lub nie wyruszyłaś w chrześcijańską podróż, nigdy jeszcze nie słyszałeś wezwania Jezusa Chrystusa, przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja dam wam ukojenie (Mat 11,28). Dzisiaj chciałbym cię do tej drogi zachęcić, przyjdź do Chrystusa, uwierz w Niego, a On przebaczy twoje grzechy i poprowadzi cię drogą ku żywotowi wiecznemu. Amen    

Brak komentarzy:

Łączna liczba wyświetleń