Od dłuższego już czasu jestem nagabywany, aby zabrać głos w sprawie tzw. przebudzenia w Lakeland na Florydzie, gdzie to pewien wytatuowany po uszy showman, niejaki Todd Bentley i kierowana przez niego Fresh Fire Ministry, codziennie organizują hałaśliwe spotkania, nazywając je uzdrowieńczym przebudzeniem.
Wspomniałem już o tej sprawie swego czasu w Pastorskim piórze, ale z poważniejszym pisaniem czegokolwiek nt. Todda Bentleya wyraźnie się ociągałem, bowiem uważałem, że wcale nie jest to konieczne. Jestem zdania, że każdy chrześcijanin poważnie traktujący swoją wiarę, po zetknięciu się z działalnością Todda Bentleya, np. poprzez obejrzenie w GodTV transmisji dowolnego spotkania na Florydzie, od razu będzie mógł się przekonać, że ta działalność nie ma nic wspólnego z Duchem Świętym.
Zamiast Słowa Bożego niemal cały czas można tam słyszeć tylko to, co Todd odczuwa, co myśli i twierdzi, że mu Bóg albo jakiś anioł osobiście powiedział. Opisywane przez niego własne przeżycia i doświadczenia noszą bardziej znamiona doznań okultystycznych niż objawień w Duchu Świętym. Otwarte wzywanie aniołów i gloryfikowanie ich, chrzczenie ludzi w wodzie w imię jakiegoś holy bam i nagminne udzielanie tego bam osobom wychodzącym na scenę – to wszystko nie może nie wzbudzić niepokoju w sercu prawdziwych wierzących. Ten człowiek nie głosi ewangelii i nie trzyma się Chrystusa.
Także koncentracja Fresh Fire Ministry na sprawach zdrowia fizycznego i dobrach materialnych jest dość znamienną cechą ludzi, którzy nie szukają najpierw Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości. Wabienie ludzi niepotwierdzonymi "świadectwami" uzdrowień i wskrzeszeń, opowiadanie, jak Bóg mnoży ludziom pieniądze w portfelach, jak znikają im długi na kontach bankowych, czy wreszcie żenujące obiecywanie tym, którzy złożą ofiary na działalność Todda, że Bóg odda im te pieniądze w zwielokrotnionej kwocie – to grubymi nićmi szyte zwykłe wyciąganie od ludzi pieniędzy.
Kolejnym sygnałem, że działalność Todda Bentleya nie wytrzymuje testu na zgodność z Biblią, jest jego samozachwyt i przypisywanie sobie nadzwyczajnych właściwości. Na przykład, że jego ręce nagle zostały cudownie namaszczone świętym pachnącym olejem [podsuwanie tych rąk ludziom pod nos, aby wąchali i potwierdzali] i dzięki temu dzieją się cuda, albo czytanie na scenie jakichś ludzkich zachwytów nad jego osobą i to przez niego samego – wyraźnie przeczą duchowi skromności i nakazowi Słowa Bożego, aby nie wynosić się ponad innych.
Zachowanie tego człowieka [o wyglądzie nie wspomnę] rażąco narusza też godność służby Bożej. Symulowanie zachowań człowieka pijanego, tarzanie się na scenie, popychanie ludzi, uderzanie z tzw. główki a nawet kopanie ich – i przypisywanie tego wszystkiego inspiracji Ducha Świętego – to wyraźne bezprawie duchowe oraz naruszenie powagi i porządku zgromadzenia ludu Bożego.
Nie myślę, że to, co dzieje się w Lakeland na Florydzie warte jest głębszej analizy w świetle nauki Słowa Bożego. To, że są to duchowe manowce widać już na pierwszy rzut oka. Nawet ludzie z kręgów ruchu wiary, ludzie z zasady nastawieni na znaki i cuda, coraz bardziej sceptycznie odnoszą się do Todda Bentleya. To naprawdę zbyt klasyczny przypadek zwiedzenia, żeby aż trzeba było wierzących przed tym przestrzegać. Szkoda więc czasu na zajmowanie się tym pseudo przebudzeniem. Róbmy swoje! Głośmy ewangelię, czyli składajmy świadectwo wiary, potwierdzając je w swoim otoczeniu poprzez codzienne, bogobojne i uczciwe życie.
Marian Biernacki - Pastor Centrum Chrześcijańskiego "Nowe Życie" w Gdańsku
Lipiec 2008
Wspomniałem już o tej sprawie swego czasu w Pastorskim piórze, ale z poważniejszym pisaniem czegokolwiek nt. Todda Bentleya wyraźnie się ociągałem, bowiem uważałem, że wcale nie jest to konieczne. Jestem zdania, że każdy chrześcijanin poważnie traktujący swoją wiarę, po zetknięciu się z działalnością Todda Bentleya, np. poprzez obejrzenie w GodTV transmisji dowolnego spotkania na Florydzie, od razu będzie mógł się przekonać, że ta działalność nie ma nic wspólnego z Duchem Świętym.
Zamiast Słowa Bożego niemal cały czas można tam słyszeć tylko to, co Todd odczuwa, co myśli i twierdzi, że mu Bóg albo jakiś anioł osobiście powiedział. Opisywane przez niego własne przeżycia i doświadczenia noszą bardziej znamiona doznań okultystycznych niż objawień w Duchu Świętym. Otwarte wzywanie aniołów i gloryfikowanie ich, chrzczenie ludzi w wodzie w imię jakiegoś holy bam i nagminne udzielanie tego bam osobom wychodzącym na scenę – to wszystko nie może nie wzbudzić niepokoju w sercu prawdziwych wierzących. Ten człowiek nie głosi ewangelii i nie trzyma się Chrystusa.
Także koncentracja Fresh Fire Ministry na sprawach zdrowia fizycznego i dobrach materialnych jest dość znamienną cechą ludzi, którzy nie szukają najpierw Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości. Wabienie ludzi niepotwierdzonymi "świadectwami" uzdrowień i wskrzeszeń, opowiadanie, jak Bóg mnoży ludziom pieniądze w portfelach, jak znikają im długi na kontach bankowych, czy wreszcie żenujące obiecywanie tym, którzy złożą ofiary na działalność Todda, że Bóg odda im te pieniądze w zwielokrotnionej kwocie – to grubymi nićmi szyte zwykłe wyciąganie od ludzi pieniędzy.
Kolejnym sygnałem, że działalność Todda Bentleya nie wytrzymuje testu na zgodność z Biblią, jest jego samozachwyt i przypisywanie sobie nadzwyczajnych właściwości. Na przykład, że jego ręce nagle zostały cudownie namaszczone świętym pachnącym olejem [podsuwanie tych rąk ludziom pod nos, aby wąchali i potwierdzali] i dzięki temu dzieją się cuda, albo czytanie na scenie jakichś ludzkich zachwytów nad jego osobą i to przez niego samego – wyraźnie przeczą duchowi skromności i nakazowi Słowa Bożego, aby nie wynosić się ponad innych.
Zachowanie tego człowieka [o wyglądzie nie wspomnę] rażąco narusza też godność służby Bożej. Symulowanie zachowań człowieka pijanego, tarzanie się na scenie, popychanie ludzi, uderzanie z tzw. główki a nawet kopanie ich – i przypisywanie tego wszystkiego inspiracji Ducha Świętego – to wyraźne bezprawie duchowe oraz naruszenie powagi i porządku zgromadzenia ludu Bożego.
Nie myślę, że to, co dzieje się w Lakeland na Florydzie warte jest głębszej analizy w świetle nauki Słowa Bożego. To, że są to duchowe manowce widać już na pierwszy rzut oka. Nawet ludzie z kręgów ruchu wiary, ludzie z zasady nastawieni na znaki i cuda, coraz bardziej sceptycznie odnoszą się do Todda Bentleya. To naprawdę zbyt klasyczny przypadek zwiedzenia, żeby aż trzeba było wierzących przed tym przestrzegać. Szkoda więc czasu na zajmowanie się tym pseudo przebudzeniem. Róbmy swoje! Głośmy ewangelię, czyli składajmy świadectwo wiary, potwierdzając je w swoim otoczeniu poprzez codzienne, bogobojne i uczciwe życie.
Marian Biernacki - Pastor Centrum Chrześcijańskiego "Nowe Życie" w Gdańsku
Lipiec 2008
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz