Drodzy
dzisiaj mamy dwie historie z życia Jezusa, którymi się zajmiemy. Pierwsza z
nich dotyczy śmierci córki Jaira, przełożonego synagogi. A druga, która
właściwie jest wpisana w tą pierwszą dotyczy kobiety, która od wielu lat cierpiała
na krwotok i wydała wszystkie swoje pieniądze na lekarzy, ale żaden z nich jej
nie pomógł.
Zastanawiałem
się długo nad tą historią. Zastanawiałem się nad tym dlaczego Bóg zdecydował,
by każdy z ewangelistów oprócz Jana opisał tą historię w swojej ewangelii.
Dlaczego każdy z tych trzech ewangelistów umieścił w tej jednej historii
zarówno Jaira przełożonego synagogi i chorą kobietę cierpiącą od wielu lat na
nieuleczalną chorobę? Żaden z nich nie pominął czy to Jaira, czy to tej
kobiety. Można powiedzieć, że przez tą historię połączono ich życie ze sobą na zawsze.
Ale
co mają wspólnego te dwie osoby? Co ma wspólnego przełożony synagogi, szanowany
człowiek organizujący życie religijne współczesnych mu ludzi z chorą nieczystą
kobietą cierpiącą od wielu lat na krwotok. Co ma wspólnego pobożny, gorliwy,
przykładny Żyd z kobietą, która z powodu swojej dolegliwości przez prawo była uznana
za nieczystą? Z kobietą, której nie można było się dotykać? Z kobietą, która
nie miała w opinii wielu w końcu prawa przyjść i prosić Jezusa tego Świętego
Nauczyciela, a co dopiero się Go dotknąć? Dlaczego Bóg zdecydował żeby te dwie
osoby ze sobą połączyć i przedstawić nam je w jednej opowieści?
Wydaje
mi się że jest to ważne, by na te pytania sobie odpowiedzieć zanim przejdziemy
do szczegółów historii tych dwóch osób. I wydaje mi się że mam odpowiedź.
Zarówno Jair jak i ta chora kobieta potrzebują pomocy Jezusa. Zarówno on jak i
ona potrzebują Zbawiciela.
Myślę,
że celowo Duch Święty umieścił te dwie przeciwne sobie osoby obok siebie, by w
ten sposób przypomnieć nam ważną prawdę, o której mamy tendencje zapominać. Ta prawdą jest że
nie ma znaczenia czy jesteśmy moralni religijni i dobrzy. Czy może uchodzimy za
nieczystych grzesznych, plugawych i bezbożnych. Wszyscy potrzebujemy tego
samego Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Przed Bogiem w kwestii zbawienia wszyscy
ludzie są równi, Bóg dzieli nas na martwych i żywych. Martwi to ci co nigdy nie poznali Chrystusa i nigdy nie
uczynili Go swoim Zbawicielem, nigdy nie zawierzyli Mu swojego życia. A żywi
przed Bogiem to ci, którzy uczynili zupełnie odwrotnie. Uznali swój grzech,
uznali że nie są w stanie żadnym sposobem zapracować na swoje zbawienie i
całkowicie swoją nadzieje położyli w Chrystusie. Nieraz może nam się wydawać,
że prowadzący przykładne życie „Kowalski”, dobry ojciec i mąż, sumienny
pracownik i dobry sąsiad potrzebuje w mniejszym stopniu Chrystusa niż zapijaczony,
skonfliktowany ze wszystkimi i zaniedbujący swoją rodzinę „Nowak”. Nie, wszyscy
w równym stopniu potrzebujemy Zbawiciela i Ratownika. Potrzebował Go przełożony
synagogi, człowiek na wysokim stanowisku pełniący posługi religijne. Człowiek
który, w mniemaniu wielu odniósł sukces. w Potrzebowała Go również nieczysta
kobieta, która nie miała ani pozycji społecznej, ani pieniędzy.
Potrzebujesz
Go również i ty i ja.
Następna
rzecz, która mnie uderza w historii tych dwóch osób, to dwie beznadziejne
sytuacje. Zarówno sytuacja Jaira jest całkowicie po za zasięgiem ludzkich
możliwości jaki i sytuacja tej biednej kobiety. Spróbujmy przyjrzeć im się
bliżej.
Do
Jezusa przychodzi człowiek o imieniu Jair z bardzo poważnym problemem u
Mateusza czytamy, że Jego córka umarła. Inni ewangeliści podają, że jest bliska
śmierci. Prawdopodobnie chodzi o to, że jest konająca i nie ma możliwości pomóc
jej w inny sposób jak tylko zwrócić się do Jezusa, którego sława w tamtym
czasie musiała już dotrzeć do wielu osób. Jair pełni dosyć odpowiedzialną
funkcje, przełożonego synagogi. Synagogi były to obiekty w których odprawiano
kult religijny po zniszczeniu świątyni Salomona i uprowadzeniu do niewoli babilońskiej. Żydzi podczas wygania
nie mogli sprawować kultu w świątyni, więc stawiali synagogi w których czytano
stary Testament i modlono się, taki dzisiejszy kościół. Jair właśnie był
odpowiedzialny za wyznaczanie ludzi do czytania i do posług, był również
przewodzącym wśród tamtejszej starszyzny. I ten wielce szanowany człowiek,
który z pewnością miał wielkie wpływy w pewnej chwili okazuje się bardzo
bezradny. Jest to chwila gdy ciężko zachorowała jego córka. Myślę, że niektórzy
z nas doświadczyli takich chwil. To są chwile, że nic nie jest w stanie ci
pomóc. Nie mogą ci pomóc twoje pieniądze, znajomości, wpływy jedynie co może ci
pomóc to cud, to ponadnaturalna interwencja Boga. I Jair właśnie znalazł się w
takiej sytuacji, to że przyszedł do Jezusa, że Go poszukiwał, że złożył mu
pokłon, że padł do jego stop, że błagał Go usilnie (Mk 5,23) oddaje jak bardzo był zdesperowany, oddaje tragizm tej
sytuacji. Ewangelista Łukasz dodaje, że była to
jego jedyna córka (Łk 8,42) poza
nią nie miał innych dzieci. Z pewnością musiał ją bardzo kochać. Podejrzewam,
że każdy z nas chciałby zrobić wszystko co jest możliwe, żeby uratować swoje
dziecko. Kiedyś poznałem pewną kobietę, która opowiadała mi, że w czasie gdy
jej syn był mały i chory, to jeździła na stopa prawie 400 kilometrów z nim do
lekarza na rehabilitacje i leczenie, bo nie stać ja było na pociąg. W tym
czasie cały czas trzymała tego małego chłopca na rękach i łapała okazje. Ciężko
mi było sobie to wyobrazić, ale dzisiaj gdy mam własne dzieci wiem, że to jest
możliwe i zachowałbym się podobnie.
Inni
ewangeliści mówią, że w trakcie drogi do domu Jaira sytuacja pogorszyła się,
ktoś przychodzi i mówi, że dziewczynka umarła (Mk 5,35). Mówią: „nie trudź
już nauczyciela ona umarła”, pozbawiają tego człowieka ostatniej nadziei.
Jeszcze do tej chwili miał prawo myśleć, że zaraz Jezus przyjdzie zaraz coś
powie lub się jej dotknie i jego jedyna córka znów będzie zdrowa. Ale teraz,
gdy ona już umarła, to wszelka nadzieja zgasła. Jezus widzi to, widzi jak zwątpienie
powoli ogarnia tego człowieka i mówi” „nie bój się tylko wierz” (Łk 8,50). Następnie udają się na
miejsce, a tam uroczystość żałobna trwa w najlepsze (w. 23), wszyscy zawodzą, wszyscy płaczą, prawdopodobne są tam
zawodowe płaczki, które wynajmowało się w takich sytuacjach. Jezus przekonuje
ludzi, że dziewczynka śpi i zaraz zbudzi ją ze snu, ale wszyscy się z niego śmieją,
dobrze wiedzą że zmarła. Wtedy Jezus każe wszystkich usunąć (Mk 5,39-40) pozostawia tylko ze sobą
trzech uczniów: Piotra, Jakuba i Jana oraz rodziców dziewczynki. Następnie
zwraca się do niej w słowach „Mówię ci wstać” (Mk 5,41) po tych słowach dziewczyna podnosi się i chodzi, nakazuje
ją nakarmić. Już nikt nie może mieć
wątpliwości, że dwunastoletnia dziewczynka, która przed chwilą była martwa
teraz żyje. Wyobrażacie sobie radość rodziców, radość tego ojca. Drodzy
spójrzcie na tą historię i zobaczcie jak pełna dramatyzmu ona jest, jak narasta
w niej napięcie. Aż chce się zapytać
co się zaraz stanie, czy Jezusowi uda
się tą dziewczynkę przywrócić do życia. Cała ta historia ma za zadanie pokazać
i uświadomić nam, że Jezus dokonał czegoś zupełnie niemożliwego, że Jezus
dokonał czegoś, czego nikt inny nie byłby w stanie dokonać. Jednym słowem Jezus
dokonuje rzeczy niemożliwych. Jezus rozwiązuje niemożliwe problemy, ratuje z
niemożliwych sytuacji, każe nam ufać i wierzyć kiedy z ludzkiego punktu
widzenia nie ma podstaw do wiary.
Równie
dramatyczna jest druga historia, chce ją omówić byśmy mogli zobaczyć pełny
obraz tego co Słowo Boże próbuje na przekazać. W drugiej historii mamy biedną
cierpiącą kobietę, która choruje od 12 lat i nigdzie nie znajduje pomocy.
Choroba na którą cierpi całkowicie ją zrujnowała. Zrujnowała ją finansowo, bo
wszystkie swoje oszczędności i zarobione pieniądze wydała na leczenie z
nadzieja, że jej stan się poprawi, a być
może wyzdrowieje (Mk 5,26). Z
pewnością wielu lekarzy i znachorów do których chodziła obiecywało jej poprawę
i zdrowie, musiała płacić tylko więcej i więcej, aż pieniądze się skończyły.
Jak pisze ewangelista Marek nie tylko jej się nie poprawiało, ale jeszcze się
pogarszało pod wpływem wątpliwych metod leczenia. Owi lekarze do których
udawała się ta kobieta, to raczej oszuści i naciągacze, którzy wykorzystywali
jej stan, żeby się wzbogacić. Również i dzisiaj możemy spotkać pełno takich
osób, którzy zwodzą i obiecują ludziom
zdrowie za odpowiednia kwotę. Wtedy gdy zapłacisz, to zdradzą ci jakąś
cudowną metodę lub dadzą ci cudowny lek. Ta biedna kobieta również dała się na
to naciągnąć. Do tego dochodziło codzienne cierpienie z powodu
dolegliwości. Zarówno cierpienie fizyczne jak i psychiczne. Prawo Mojżeszowe
nakazywało uznać taką kobietę za nieczystą i z tego powodu prawdopodobnie była
wykluczona ze społeczności synagogi. Nieczystym stawał się również każdy
człowiek, który się jej dotknął co mogło prowadzi do ograniczonych kontaktów z
rodziną. Prawo mówiło
Kapłańska 15:25 Jeżeli kobieta będzie miała upływ krwi przez
wiele dni, a nie jest to czas jej nieczystości, albo jeżeli będzie miała upływ
krwi poza czasem jej nieczystości, to będzie nieczysta przez wszystkie dni
upływu tak samo, jak w czasie jej nieczystości. Będzie ona nieczysta.
Żeby
wyobrazić sobie chociaż trochę co przeżywała ta kobieta, trzeba tu przywołać
ludzi chorujących na jakieś choroby zakaźne. Ludzi którzy z powodu swojej choroby
są wykluczeni społecznie lub ich choroba jest w jakiś sposób odrażająca.
I
po tych kilkunastu latach cierpienia i zmagania słyszy o Jezusie, o jakimś
niezwykłym nauczycielu co leczy każdą
chorobę i każdą niemoc i do tego robi to za darmo. Nie zdziwiłbym się gdyby na
początku nie mogła w to uwierzyć.
Ale
po tym wszystkim co o Nim usłyszała doszła do wniosku, że musi się z Nim
spotkać, że musi podejść i choć na chwilę się Go dotknąć, a będzie zdrowa. W
końcu przepycha się przez ten tłum, który towarzyszy Jezusowi. To mogło być
kilkuset ludzi, wszyscy się cisną,
wszyscy napierają, ale ona ma jedną myśl „tylko się go dotknąć”. I udaje się, dotyka się Go. W jednej chwili
zostaje uzdrowiona, odczuwa ulgę od
dwunastoletniego cierpienia. Wtedy Jezus odwraca się i kieruje pytanie w stronę
tłumu „kto się dotknął szat moich”? (Mk
5,30). Nasza bohaterka przyznaje się i składa świadectwo przed wszystkimi
jak to cudownie została uleczona ze swojej choroby (Łk 8,47). I Znowu niezwykła desperacja, beznadziejny przypadek,
cudowny wspaniały ratunek, który pochodzi od Jezusa. Wbrew pozorom te dwa
przypadki mają wiele wspólnego. Zarówno pierwszy jest beznadziejny jak i drugi.
W pierwszym beznadziejność jest potwierdzona przez śmierć dziewczynki i żałobę
która jest w domu. Nikt już nie może mieć wątpliwości, że nic się nie da
zrobić, bo na śmierć nie ma lekarstwa. A w drugim przypadku beznadziejność jest
potwierdzona przez dwanaście lat leczenia. Jedynie Jezus jest rozwiązaniem dla
tych rozpaczliwych przypadków i dla każdej
rozpaczliwej sytuacji.
Ale
jestem przekonany, że celem ewangelistów jest ukazać nam coś więcej, niż
to, że Jezus ratuje z beznadziejnych
problemów. Celem ewangelistów jest pokazać
nam, że Jezus ratuje człowieka z beznadziejnego położenia w jakim
znajduje się każdy wobec Boga z powodu grzechu. Słowo Boże mówi, że byliśmy
martwi duchowo przez grzechy i upadki. Pytam się was, co może zrobić martwy
człowiek? Co może zrobić ktoś, kto już nie żyje? Nie może zrobić zupełnie nic.
Do tego wszyscy chodziliśmy w mocy złego naśladując władcę, który jest w
powietrzu, szatana. Była roztoczona nad nami żelazna kurtyna, której żaden z
nas nie mógł przebić. Czytamy o tym
wszystkim w liście Pawła do Efezjan
2,1-4. Ale Bóg ożywił nas, i wyrwał
nas z moce złego, nas którzy byliśmy martwi. Beznadziejna sytuacja,
tylko tak można oddać nas poprzedni
stan. I w takiej beznadziejnej sytuacji znajduje się każdy nie znający
Chrystusa.
Mamy
dwie potwierdzone sytuacje w których człowiek nie może pomóc. Jedynie Bóg może
rozwiązać sprawę. Celem tych sytuacji jest uświadomić nam, że żaden człowiek
sam nie może rozwiązać problemu swojego zbawienia. Bóg w Jezusie Chrystusie
wymazał obciążający nas list dłużny, który zwracał się przeciwko nam ze swoimi
wymaganiami i przybił go do krzyża (Kol
2,14).
Bóg
miał całą listę naszych długów względem Niego, całą listę naszych grzechów i
cała listę oskarżeń przeciw nam. Ale postanowił wymazać to wszystko, rzucić to
w niepamięć i mógł to uczynić tylko w jeden sposób. Przybić tą listę do Krzyża
wraz ze swoim synem Jezusem Chrystusem. To w nim mamy przebaczenie, to w Nim
mamy pojednanie. To w Nim zaczynamy żyć,
To w Nim pokonujemy wszelką beznadzieje, naszą bezsilność i wszystko z czym
jako ludzie nie dajemy sobie rady. To On Jezus Chrystus pojednał nas z Bogiem,
byśmy nie żyli już więcej dla grzechu, ale dla sprawiedliwości.
W
naszym dzisiejszym fragmencie znajduje się również mocna zachęta byśmy przyszli
do Jezusa i przed Nim położyli nasze życie. Jezus jest otwarty, by pomóc nam w
naszych potrzebach. Jezus nigdy nie jest tak bardzo zajęty, by nie odpowiedział
na nasze wołanie. Zwróćcie uwagę, że gdy Jezus szedł do domu Jaira, to został zatrzymany przez tą cierpiącą
kobietę. Sprawa Jaira wydawała się tak pilna, że nie mogła czekać. Dzisiaj jak
ktoś jest umierający, to wysyła się po niego karetkę na sygnale. Raczej nie
zatrzymuje się karetki na sygnale, wszyscy jej ustępują. Ale Jezus zatrzymał
się i miał czas dala tej kobiety. Po prostu nie dajmy się oszukać, że Bóg nie
ma dla nas czasu lub nasza sprawa Go nie
interesuje.
Tak
często z wieloma sprawami i problemami nie dajemy sobie sami rady. To mogą być
sprawy natury cielesnej i duchowej. To mogą być jakieś złe myśli,
nieprzebaczenie, niska samoocena,
depresja, to może być grzech z którym nie dajesz sobie rady. To również
mogą być problemy natury cielesnej jak: choroba, niespłacone długi, konflikty z
ludźmi i inne. Może sytuacja wydaje ci się beznadziejna jak sytuacja Jaira i
tej chorej kobiety. Może masz myśli
jakie podpowiadano Jairowi „nie trudź już nauczyciela” „w tej sytuacji to nawet
Bóg nie pomoże” czasami słyszymy. Jakże często jesteśmy atakowani takim
myśleniem. Słowo Boże wzywa na do zgoła innej postawy. Mówi
1Piotra 5:6 Ukorzcie się więc pod mocną rękę Bożą, aby
was wywyższył czasu swego.
7
Wszelką troskę swoją złóżcie na niego, gdyż On ma o was staranie.
W
psalmie 55 czytamy:
Psalm 55:23 Zrzuć na Pana brzemię swoje, A On cię
podtrzyma! On nie dopuści, By na zawsze zachwiał się sprawiedliwy.
Bóg
nie jest głuchy i obojętny na nasze troski i nasze prośby. Różne sprawy mają różny
priorytet. Czasami może nam się wydawać, że jest taka sprawa Jaira i ona nie może czekać. Ale w tej Bożej
arytmetyce priorytety są często inne.
Jedno jest pewne Bóg nie jest zły gdy do niego przychodzimy. Bóg mówi do nas
jak powiedział do Jaira „nie bój się
tylko wierz”. Nie trać wiary i nie trać nadziei, ale przyjdź do Jezusa.
Powiedz sobie jak ta cierpiąca kobieta „obym tylko się Go dotknął/dotknęła
kraju jego szaty a jego łaska spłynie na mnie”
Nasz
problem często polega na tym, że brakuje nam takiej postawy, postawy desperacji
w której chwytasz się z całej siły Chrystusa. Modle się o to, bym zarówno ja jak i wy wszystkie swoje nadzieje złożyli
w Chrystusie. Dlaczego? Efezjan
4:21 gdyż PRAWDA jest w Jezusie. On jest drogą prawdą i żywotem i nikt nie
przychodzi do Boga inaczej jak tylko przez Niego Jana 14,6
Nie
mogę ci obiecać, że gdy zrzucisz na Pana swoje brzemię, to Bóg rozwiąże wszystkie twoje problemy tak
jakbyś ty chciał. Ale mogę ci obiecać, że jeśli położysz swoją nadzieje w Nim,
to On przebaczy ci twoje grzechy i przeprowadzi cię przez te problemy tak jak
On chce. Czasami to będzie coś niezwykłego, innym razem coś zwyczajnego, ale
zawsze coś wspaniałego.
Podsumowując
1.
Po pierwsze wszyscy potrzebują Zbawiciela,
który jest Jezus. Zarówno tzw. Dobry jak i zły, wykształcony i nie mający
żadnego wykształcenia, szanowany i odrzucony. Dosłownie każdy potrzebuje
Chrystusa, ale większość o tym nie wie.
2.
Po drugie Jedynie
Jezus ratuje z beznadziejnego położenia w jakim
znajduje się cała każdy z nas. On pojednał nas z Bogiem i bóg w Nim
wymazał nasze długi nie zaliczając nam
naszych upadków. Ale policzył je na jego
konto przez wiarę w Niego.
3.
I po trzecie
Jezus nigdy nie jest tak zajęty, by nie odpowiedział na nasze wołanie. To czego
często nam brakuje, to postawy jak miał Jair czy owa kobieta „Nie bój się tylko
wierz”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz