W
kontekście udowadniania koryntianom swojego apostolstwa apostoł Paweł mówi o
swoich doświadczeniach, słabościach, ułomnościach. Od 7 wiersza do 10 wyjaśnia,
że Bóg przyzwolił w jego życiu na jakieś
cierpienie fizyczne. Prawdopodobnie była to jakaś choroba, która trapiła
Pawła, zdawała mu przykrości i była powodem jego ograniczeń. Z tego też powodu Paweł nie raz
mógł przeżywać różne problemy w służbie, więc prosił Pana, żeby ten cierń, to
fizyczne zmaganie odstąpiło od niego, prosił o uzdrowienie. Pewnie myślał, że
dzięki temu, że to trudne doświadczenie przestanie mu dokuczać będzie bardziej
skuteczny w służbie, będzie mógł dokonać więcej rzeczy dla Pana, jego służba będzie bardziej owocna. Ale
odpowiedź jaką otrzymał od Boga w tej sprawie była zaskakująca. To co
powiedział mu Bóg zmieniło patrzenie Pawła na różne trudności i ludzkie
ograniczenia. Do tej pory Paweł mógł myśleć, że najlepsza służba chrześcijanina
jest wtedy kiedy wszystko idzie gładko, kiedy mamy odpowiednie środki
finansowe, kiedy jesteśmy zdrowi, kiedy nam się powodzi. Ale kiedy napotykamy
trudności, dotyka nas choroba, spotykają niemiłe chwile, cierpienie
prześladowania, to raczej widzimy przyszłość mało kolorowo. Zastanawiamy się
czy Bóg jest z nami, czy nam błogosławi, a skoro Bóg jest po naszej stronie, to
czemu te wszystkie złe rzeczy nas spotykają? Bóg powiedział do Pawła, że pełnia
Jego mocy okazuje się w naszej słabości, że najważniejsza jest łaska Boża.
Jeśli
mamy łaskę Bożą, jeśli mamy Boże posilenie jesteśmy w stanie znieść największe
przeciwności. My wielokrotnie chcielibyśmy, by problemy się skończyły, a Bóg
często chce dać nam siłę, by przejść lub znosić ciężary z którymi przyszło nam
się zmagać. Wtedy kiedy jesteśmy słabi, kiedy zdajemy sobie sprawę z własnej
ułomności i ze swoich ograniczeń, to często przestajemy polegać na sobie, a
jesteśmy zmuszeni bardziej polegać na Panu i dzięki temu bardziej doświadczamy
jego mocy, a jego chwała jest bardziej widoczna.
To
jest ciekawe, że do wielkich Bożych zadań Bóg z ludzkiego punktu widzenia nie
zawsze wybierał odpowiednie osoby. Do wyprowadzenia ludu z Egiptu Bóg wybrał
Mojżesza, człowieka który z Egiptu musiał uciekać z powodu morderstwa,
człowieka który zupełnie tego nie czuł, że on ma gdzieś iść, coś wielkiego
robić, uważał że się do tego nie nadaje. Wybrał człowieka który nie umiał
przemawiać, (prawdopodobnie się jąkał), a jednak Bóg chciał żeby to był
Mojżesz. Do wyzwolenia Izraela z rąk Midianitów Bóg użył Gedeona 6 rozdz Ks.
Sędziów, który był raczej bojaźliwy i zastraszony, a do tego kazał mu odesłać
część armii do domu. Na króla Izraela według swojego serca wybrał Dawida, który
wtedy był najmłodszy i najsłabszy w swoim domu, ale właśnie ten najmłodszy i
najsłabszy położył Goliata jednego z największych wojowników tamtych czasów.
Wprawdzie Jezus pochodził z potężnego rodu Dawida, ale w czasach narodzin Jezusa
rud Dawida stracił na znaczeniu, tak że Jezus urodził się w stajni, a świadkami
tego byli poganie i pasterze. Również Jezus czynił podobnie na apostołów
wybrał prostych ludzi, rybaków co później
również zauważono w Dziejach
apostolskich 4,13, że są to ludzie nieuczeni i prości, a jednak z nimi był Bóg i potężnie przez nich działał.
Tak
więc skuteczność chrześcijańskiego życia, służby wcale nie zależy od dobrych
warunków, bo moc Boża najskuteczniej objawia się w naszych słabościach. Bóg
może działać najskuteczniej przez nas wtedy, kiedy nas jest jak najmniej, kiedy
my patrząc na siebie uważamy że nie jesteśmy do tego Bożego dzieła zdatni,
kiedy czujemy własne ograniczenia, własną niemoc i wiemy, że musimy polegać na
Bogu. Wtedy właśnie jak mówi Paweł może zamieszkać w nas w pełni moc Chrystusa.
Im
słabsi się czujemy w wykonaniu Bożego dzieła, tym bardziej możemy doświadczyć
Bożego posilenia. A czym bardziej czujemy się silni mocni, kompetentni tym
bardziej mamy tendencje polegać na sobie co powoduje, że chcemy służyć Bogu w
mocy naszego ja, a nie w Duchu Świętym. Bóg nie dał Pawłowi to o co prosił, ale dał mu to czego naprawdę
potrzebował. Jako chrześcijanie powinniśmy nauczyć się przebywać w miejscu tej
słabości i polegać na Bogu. Często my od słabości chcemy uciekać, uważamy je za
upokarzające, uważamy że są niezbędnym balastem, czasami nawet uważamy że
ludzie którzy mają ułomności są dalej od Boga
niż ci piękni i zdrowi. Ale Boże Słowo uczy nas byśmy nie użalali się
nad sobą i nie narzekali gdy przeżywamy doświadczenia, raczej powinniśmy się z
nauczyć cieszyć wiedząc, że możemy jeszcze bardziej doświadczać Boga, a On może szczególnie w tych
słabościach skutecznie nas użyć.
William
Wilberforce chrześcijański parlamentarzysta w parlamencie
brytyjskim który prowadził przez całe swoje życie walkę o zniesienie
niewolnictwa w XVIII i XIX wieku miał bardzo wątłe zdrowie. Często chorował, a
jego stan pogarszał się, miał również
problemy ze wzrokiem i przykre dolegliwości żołądkowe. W jednym z pamiętników
napisał że jego życie jest ciągłym zmaganiem
z chorobą i niepełnosprawnością. W pewnym momencie swojego życia był tak
osłabiony, że ważył 34 kilogramy, a mimo to przemawiał i walczył o zniesienie
niewolnictwa. Później pewien angielski kronikarz napisał o nim gdy był w tym
stanie
„Ujrzałem
człowieka o wyglądzie mizernej krewetki uczepionej stołu. Ale gdy go słuchałem
stopniowo
rósł, aż krewetka stała się wielorybem.” Boża
moc objawia się w słabości
Ustawa
abolicyjna o którą walczył William Wilberforce w pełni została przyjęta po 45
lat jego zmagań w lipcu 1833 roku, trzy dni później William Wilberforce umarł.
Nauczmy się patrzeć na swoje słabości jak na błogosławieństwo, a nie jak na
ograniczenia, które powstrzymują nas. Pomyśl o tym, że często Bóg wykorzystuje
nasze słabości bardziej do naszego wzrostu duchowego niż nasze sukcesy i
powodzenia.
Zastanówmy
się czy dziękujemy Bogu równie mocno za ciernie jak za błogosłaiweństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz