29.01.2016

Zrzuć ten ciężar! Mateusza 11,27-30


Drodzy nie ma człowieka, który byłby całkowicie wolny od wszelkiego stresu, cierpienia czy obciążenia. Stres towarzyszy nam niemal od momentu urodzenia aż do chwili śmierci. Nasze obawy i lęki związane są z wieloma wyzwaniami, które życie przed nami stawia. Wszyscy mamy obowiązki: praca, szkoła, rodzina. Do tego każdy z nas musi zmierzyć się z przyszłością, której nie znamy i nie wiemy jaka ona będzie. Nie omija nas także cierpienie, ból, problemy i rozterki. Może chcielibyśmy tego wszystkiego uniknąć, ale ostatecznie na wiele  z tych rzeczy nie mamy wpływu i nie zależą od nas. Nieraz chcielibyśmy uciec od tego wszystkiego, od problemów, wyzwań i obowiązków. Uciec i  schować się gdzieś  w bezpiecznym miejscu. W miejscu, gdzie bylibyśmy wolni od tych wszystkich obciążeń, w miejscu gdzie doświadczylibyśmy pełnego pokoju. Ludzie poszukują tego, poszukują odprężenia, poszukują odpoczynku, ukojenia swojego bólu, zrozumienia i pomocy. Poszukują czegoś, co choć trochę spowodowałoby, że poczują się inaczej, lepiej i choć w minimalnym stopniu pozbędą się balastu, który niczym kula u nogi jest przywiązany do każdego człowieka.
Często też jesteśmy zmęczeni tempem życia, a to wyraźnie przyspiesza. Świat na owo tempo wymyślił nawet zasadę, którą określa się mianem „wyścigu szczurów”. Wyścig ten polega na tym, by zrobić wszystko, by nikt nie zajął mojego miejsca. Muszę być najlepszy, muszę się wykazać, muszę zarabiać. Muszę żyć dobrze i na poziomie, a poziom wzrasta. Świat i środowisko, które nas otacza ma wobec nas coraz większe wymagania, a my również stawiamy sobie coraz wyższe i trudniejsze cele. To wszystko powoduje, że czujemy się coraz bardziej sfrustrowani i zmęczeni.
W swojej służbie duszpasterskiej często spotykam ludzi, którzy mówią mi, że nie dają już rady zmagać się ze swoją codziennością. Czasami myślą o samobójstwie, inni chcieliby wszystko zostawić i uciec gdzieś daleko, ale się boją.
 Jakiś czas temu spotkałem człowieka ZK do którego chodzę raz w tygodniu, zwierzył się mi ze swojej sytuacji. Opowiadał o tym, że miał różne trudne momenty w życiu i na wiele lat jako młody człowiek trafił do więzienia. Później jednak wyszedł i próbował poukładać sobie życie. Znalazł pracę mieszkanie, odzyskał zaufanie rodziny i wydawało się, że od teraz wszystko się ułoży. Jednak któregoś dnia wraz z kolegami po pracy wypił kilka piw. Jego koledzy pod wpływem alkoholu zaczepili przechodnia i próbowali go pobić. Przyjechała i zabrała ich policja, na komisariacie zeznali że był z nimi jeszcze jeden człowiek, ten mój znajomy z więzienia. I tak na nowo trafił do aresztu, chociaż mówił mi z płaczem, że w tej sytuacji nic złego nie zrobił. I chociaż tłumaczył, wyjaśniał że nie brał w tym udziału, to jednak jego przeszłość była decydująca i znowu więzienie. Ostatnio, gdy spotkaliśmy się powiedział że ciężko mu przeżyć następny dzień i myśli o samobójstwie. Starałem się pocieszać go, modlić się z nim i zachęcać do zaufania Bogu, który może całą sytuację wyjaśnić, wyprostować. Ale gdy przeżywamy trudności i problemy, gdy jesteśmy pod wpływem obciążenia trudno wzbić się ponad to wszystko. W problemach często wydaje się, że rzeczywistość, która nas otacza jest bardzo realna, a pomoc i ratunek bardzo odległy.
Jest jeszcze inne obciążenie, o którym nie wiele mówimy i staramy się unikać tego tematu, bo nie wiemy jak się z nim zmierzyć. Obciążenie związane z dniem naszej śmierci. Musimy zdać sobie sprawę, że być może za kilka lat niektórych z nas, już tutaj nie będzie. Za 20-30 lat umrze jeszcze większa ilość osób. Za 50 lat nie będzie prawie nikogo z nas, a za 100 lat wszyscy pójdziemy w zapomnienie. Pamiętam pewną sytuacje, która miała miejsce kilka lat temu. Moja znajoma zachorowała na raka, była młodą energiczną osobą. Nie dawno zdobyła lepsze wykształcenie i uzyskała lepszą pracę, z całego serca chciała żyć. Ale gdy zachorowała, to ją zdruzgotało. Wydawało się, że leczenie niema końca. Kolejne chemie, wizyty u lekarzy, wyjazdy i rehabilitacja. Pewnego dnia odwiedziłem ją w domu, by z nią porozmawiać. Zapytałem się wtedy, czy jest gotowa na śmierć? Ale ta moja znajoma obraziła się na mnie. Powiedziała mi z wyrzutem, że ona jeszcze żyje, a ja zadaje jej pytania o śmierć, że nie zamierza umierać i chce żyć! Ale kiedy sobie to pytanie stawiać, czy wtedy jak umrzemy? Przecież wtedy już jest za późno! Ona nie chciała sobie zdawać tego pytania, umarła po kilkunastu tygodniach od mojej wizyty. Wydaje mi się, że niczego tak nie lekceważymy w naszym życiu jak dnia śmierci. Lepiej przygotowujemy się do uroczystej kolacji, na spotkanie, do egzaminów, balu, dyskoteki, wyjazdów, niż na dzień śmierci. Ale właśnie to jest najważniejszy egzamin w naszym życiu. Dzień śmierci jest naszym dniem spotkania z Bogiem, jest dniem kiedy musimy stanąć na sądzie (Hebr 9,27). Właśnie na ten dzień powinniśmy być najlepiej przygotowani.
Po za tym, gdzie tej pomocy szukać, gdzie szukać ukojenia, jak się przygotować? Gdzie szukać trwałego pokoju i poczucia bezpieczeństwa, które nie będzie zależne od okoliczności? Dzisiaj wielu z nas może czuć się bezpiecznie i dobrze, bo jesteśmy zdrowi, mamy pracę, oszczędności na koncie, w naszym kraju nie ma wojny i nikt nas nie niepokoi. Ale zauważmy, że takie poczucie bezpieczeństwa jest bardzo złudne, bo jak tylko te nasze fundamenty zawalą się, to nasze poczucie bezpieczeństwa również.
Drodzy jest jedna recepta, która przynosi nam trwałe ukojenie i pokój do naszego serca. Recepta która uwalnia nas od strachu i daje nam poczucie wolności. Recepta, która zawsze jest skuteczna i nigdy nie zawodzi. Tą receptą jest Pan Jezus Chrystus. Gdy czytamy Nowy Testament nie znajdujemy żadnej osoby w tarapatach, żadnej osoby potrzebującej pomocy, żadnej osoby, która nosiłaby obciążenie duszy i przyszła do Pana Jezusa Chrystusa i nie doznałaby pocieszenia i Zbawienia.
Odpowiedzią na wszystkie nasze bolączki jest:
Mateusza 11:28  Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie.
Chrystus przyszedł na świat zbawić ludzi, przyszedł na świat dać im ukojenie, zdjąć z ich barków ciężary, których nie są w stanie unieść. On przyszedł zdjąć z nas grzech, naszą winę, nasze potępienie, nasze oddzielenie od Boga i niemożność doświadczania pełnego pokoju i szczęścia. Gdy, Jezus był na ziemi nieustannie kierował do ludzi zaproszenia. Cały Biblia jest pełna miłości wezwań Boga, by ludzie pojednali się z Nim przez wiarę w Syna Bożego.
Cała Biblia jest pełna wezwań Boga, by człowiek przyszedł do Niego, a wtedy doświadczy prawdziwego i pełnego ukojenia.
Zwróćmy uwagę na kilka fragmentów ze Słowa Bożego
Izajasza 45:22  Do mnie się zwróćcie, wszystkie krańce ziemi, abyście były zbawione, bo Ja jestem Bogiem i nie ma innego.
Inny fragment
Izajasza 55:1  Nuże, wszyscy, którzy macie pragnienie, pójdźcie do wód, a którzy nie macie pieniędzy, pójdźcie, kupujcie i jedzcie! Pójdźcie, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia wino i mleko!
2  Czemu macie płacić pieniędzmi za to, co nie jest chlebem, dawać ciężko zdobyty zarobek za to, co nie syci? Słuchajcie mnie uważnie, a będzie jedli dobre rzeczy, a tłustym pokarmem pokrzepi się wasza dusza!
3  Nakłońcie swojego ucha i pójdźcie do mnie, słuchajcie, a ożyje wasza dusza, bo ja chcę zawrzeć z wami wieczne przymierze, z niezłomnymi dowodami łaski okazanej niegdyś Dawidowi!
I jeszcze inny bardzo znany fragment z Ks. Objawienia, gdzie Pan Jezus mówi
Objawienie 3:20  Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną.

Tak więc widzimy, że Jezus chce mieć z nami społeczność, On zaprasza nas i zachęca byśmy do Niego przyszli. Wspomniany teks z Ks. Objawiania mówi, że gdy przyjdziemy do Niego będziemy mieli z nim prawdziwą ucztę duchową, doświadczymy odpoczynku. I pragnę zwrócić uwagę na kilka rzeczy związane z tym byśmy mogli tej społeczności z Chrystusem doświadczyć.
1.      Po pierwsze widzimy, że Jezus zaprasza utrudzonych i umęczonych.
Utrudzeni i umęczeni to są ludzie zrezygnowani, ludzie którzy przestają polegać na sobie, na własnej mądrości, na własnej sile i własnych umiejętnościach. Ludzie którzy dostrzegają, że to wszystko kim są i co udało im się osiągnąć jest niewystarczające, by zapewnić sobie szczęście i pokój i Zbawienie wieczne. To spracowanie i umęczenie o którym mówi Pan Jezus wynika z ciągłej pustki duchowej której ci ludzie doświadczają pomimo wielu poszukiwań. To spracowanie i umęczenie wynika z głębokiej tęsknoty do prawdy. Jeśli jesteś niestrudzonym poszukiwaczem prawdy i nigdy dotychczas jej nie znalazłeś, może nawet już myślałeś że nie da się jej znaleźć. To zaproszenie Jezusa jest skierowane do ciebie.  Ci utrudzeni i obciążeni ludzie, to są osoby, które nie mogą sobie znaleźć miejsca w tym świecie. Dostrzegają bezsensowną gonitwę tego świata każdego dnia, tak naprawdę nie wiadomo za czym. Dostrzegają ten „wyścig szczurów” w mocy którego znajdują się ludzie. Dostrzegają również to, że wszystko za czym ludzie gonią, pieniądze, sława, rozrywka, dobre towarzystwo, przyjemności, rzeczy materialne jest krótkie i tymczasowe i zaraz się skończy.
Do tego osoby te mają ogromne poczucie winy i brak pokoju. Jak w znanej książce „wędrówka pielgrzyma” gdy wędrowiec niesie na plecach ogromny ciężki plecak, którego nie może się w żaden sposób pozbyć. Jest to tak, jakbyś ciągle miał na sobie 100 kilo. I próbowałeś wielu sposobów by ten ciężar spadł z ciebie. Ludzie chcą się go pozbyć przez czynienie dobrych uczynków, przez chodzenie do kościoła, przez działalność filantropijną, przez praktyki religijne, rozrywkę, poświęcanie się pracy i rodzinie. Ale cokolwiek  byś zrobił, czujesz że ten plecak jest wciąż tam z tyłu przyklejony tak trwale, że o własnych siłach nie jesteś w stanie go zdjąć. Wszystkie rzeczy które robisz są próbą odpoczynku, od noszenia tego ciężaru, ale plecak wciąż tam jest. Wyobraź sobie sytuacje gdy spotykasz umęczonego człowieka na drodze z ogromnym 60 kilogramowym plecakiem. Widzisz że się chwieje, że ledwo idzie, nagle kuca i zostaje w tej pozycji. Podchodzisz do niego i pytasz się co on robi, a on odpowiada że jest tak zmęczony iż musi chwilę odpocząć. Mówisz do niego, niech zdejmie plecak, ale on odpowiada, że już wiele razy próbował i nie może go ściągnąć. Patrząc na niego wiesz, że próba odpoczynku z tym plecakiem jest bezowocna. Każdy człowiek nosi taki ciężar, ale nie wszyscy poszukują prawdziwej ulgi. Jezus zaprasza tych, którzy poszukują. On ma moc i siłę i wie jak ten ciężar zabrać z naszego życia. Ale wymaga od nas tego, byśmy do Niego przyszli z ciężarem naszych win, z ciężarem naszych grzechów, z ciężarem naszych prób ułożenia sobie życia wedle naszych pomysłów i byśmy samych siebie oddali w Jego ręce. On mówi przyjdźcie do mnie, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych (29).
Może szukałeś tak długo, może próbowałeś już wszystkiego i nigdzie nie znalazłeś odpoczynku. Ale nie mogłeś go znaleźć, bo wszystkie rzeczy które próbowałeś pochodzą z tego świata, a ten świat nie ma lekarstwa na ból duszy. Spotkałem kiedyś pewnego człowieka w pociągu, który wracał z Austrii. Mieszkał tam od kilku lat i powiedział mi ciekawą rzecz, że w Austrii większość ludzi chodzi do psychologa i bierze pigułki, by ukoić wewnętrzny ból serca. Ale lekarstwa tego świata leczą tylko symptomy, objawy choroby duchowej, ale nie leczą samej choroby. Tutaj potrzeba czegoś większego, czegoś co nie pochodzi z tego świata i taką Osobą jest Chrystus. On przyszedł do nas z nieba, by wziąć nasze choroby na siebie, nasze cierpienie na siebie, nasze potępienie na siebie, nasze oddzielenie od Boga na siebie. On przyszedł nas zbawić i przebaczyć nasze grzechy, bo to jest największa nasza potrzeba. W największym stopniu potrzebujemy przebaczenia u Boga i z tego przebaczenia, które uzyskujemy przez wiarę w Chrystusa wypływa poczucie, pokoju, ulgi, radości i uwolnienia.
Pamiętam ja ten dzień, gdy to przebaczenie stało się faktem w moim życiu. Wydawałem się na zewnątrz człowiekiem szczęśliwym, człowiekiem który się uśmiecha, ma przyjaciół, znajomych, kochającą rodzinę. Ale moja dusza wewnątrz mnie wyła. Miałem jakieś niewyjaśnione poczucie nieszczęścia cokolwiek bym robił, aż do dnia gdy przyszedłem do Chrystusa i wyznałem Mu swoje grzechu. Wtedy ten ogromny ciężar, który zawsze spoczywał na moim sercu został zdjęty. Pamiętam że następnego dnia nawet trawę wokół mojego domu macałem, bo wydawała mi się jakaś inna, jakaś bardziej zielona, świat był jakiś inny, lepszy, wspanialszy. Ale to nie trawa i świat był inne, to ja byłem nowym człowiekiem. I o tym Jezus mówi tutaj, przyjdź do Mnie a staniesz się nowym człowiekiem, ja zdejmę twoje ciężary i staniesz się zupełnie nowy.
2.      Kolejną niezwykła rzeczą jest, że Pan Jezus zaprasza do siebie wszystkich.
Zwróćmy uwagę, On mówi przyjdźcie do mnie wszyscy (w 28). Każdy człowiek w Jego ramionach może doznać pocieszenia i odpoczynku. On nie uzależnia swojej pomocy i swojego zbawienia od wykształcenia, pozycji zawodowej, znajomości, wyglądu, zasobów finansowych, pochodzenia, koloru skóry i wielu innych. Boże zasoby pomocy są nieograniczone i dla każdego, kto do Jezusa przyjdzie. Nie ma grzechów, których Bóg nie mógłby przebaczyć, nie ma człowieka którego Bóg nie mógłby przyjąć i nie ma sytuacji w której Bóg nie mógłby pomóc. Świat ma zawsze jakieś ograniczenia co do grupy ludzi którym ową pomoc oferuje. Ale z Chrystusem tak nie jest. On pragnie wyciągnąć rękę do każdego człowieka, choćby był na samym dnie. Biblia mówi: „tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto w niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (Jan 3,16).
Znowu pojawia się słowo „Każdy”, „wszyscy” inne miejsca mówią, że „kto pragnie niech przyjdzie” lub „kto usłyszy mój głos”. Kiedyś zapytano Pana Jezusa jak wielu ludzi będzie zbawionych, również i ja zadawałem sobie to pytanie, aż do dnia gdy przeczytałem Ew. Mateusza. Wtedy Jezus odpowiedział:
Mateusza 22:14  Albowiem wielu jest wezwanych, ale mało wybranych.
Jakże wilka grupa ludzi chodziła za Nim gdy on był na ziemi, Nieraz grupa ta dochodziła do kilkudziesięciu tysięcy. Ludzie podziwiali Go, zachwycali się Jego osobą. Pragnęli choć tylko na chwilę się Go dotknąć. Ale wzywał ich do czegoś większego, On wzywał ich, by uwierzyli w Niego i uczynili Go swoim Panem I Zbawicielem. Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski w Palestynie i śmiało możemy powiedzieć, że grupa ludzi która usłyszała o nim, usłyszała poselstwo Ewangelii to grubo ponad 100000. Mnóstwo ludzi zostało wezwanych, ale pomimo to, niewielu przyjęło Jezusa i uwierzyło w Niego. Dzisiaj Ewangelia ta jest zwiastowana na całym świecie, tak jak to Pan Jezus Chrystus zapowiedział. On powiedział że przy końcu czasów dobra nowina o Nim będzie głoszona po całej ziemi (Mat 24,14). Jest zwiastowana przez kaznodziejów w kościołach, przez Internet, telewizje, radio, książki, ulotki, misjonarzy i na wiele innych sposobów. Wiele osób może słyszeć dobrą nowinę o Chrystusie i dowiedzieć się, że przez wiarę w Niego można uzyskać przebaczenie z grzechów i życie wieczne. Ale znów, choć wielu słyszy, nie wielu słucha, nie wielu daje temu wiarę i niewielu zostaje zbawionych. Zaproszenie jest dla każdego, również dla ciebie. Ale z zaproszeniem jest tak, że nie tylko trzeba je otrzymać, ale trzeba jeszcze z niego skorzystać.
Wiele osób wymawia się, że nie teraz, nie mam czasu na te religijne banialuki, jestem jeszcze młody, mam własne sprawy, ja wiem jak żyć, mam własne przekonania, wierze po swojemu i cała paleta innych wymówek. Pan Jezus nawet powiedział całą przypowieść wobec takiej sytuacji, gdzie zostało do ludzi skierowane zaproszenie, ale oni nie chcieli przyjść i przedstawiali wymówki Łuk 14,16-24
Nie bądź tym człowiekiem, któremu zostało przedstawione zaproszenie na najwspanialszą uroczystość w historii, a ty je odrzuciłeś. Nie bądź tym, który został wezwany, a nie chciał przyjąć. Nie gardź zaproszeniem Syna Bożego, bo pewnego dnia będziesz musiał stanąć przed Jego sędziowskim tronem, a wtedy również i On będzie tobą gardził. Wtedy będzie dla wszystkich tych, którzy odrzucili Jego zaproszenie płacz i zgrzytanie zębów.
Jedyny warunek jaki Pan Jezus dzisiaj nam stawia, to przyjść do Niego skruszonym, przyznać się przed nim do własnych grzechów, odrzucić swoją sprawiedliwość poprzez którą próbujemy zasłużyć na zbawienie i przyjąć jego zapłatę za nasz grzech na Krzyżu. Jego ręce są rozpostarte na drzewie hańby, by przyjąć wszystkich ludzi bez wyjątku.

3.      Jak można dzisiaj przyjść do Jezusa.
Ostatnia rzecz jaką chce powiedzieć dzisiaj, to jak można w dzisiejszych czasach przyjść do Jezusa?
Dla niektórych z nas może być niezrozumiałe jak dzisiaj kiedy nie widzimy Pana Jezusa, możemy przyjść do Niego. Wezwanie to, „przyjedźcie do mnie wszyscy którzy jesteście utrudzeniu i umęczeni, a Ja dam wam ukojenie” było jasne dla ludzi, gdy Jezus przemawiał do nich i z nimi przebywał. Ale w dzisiejszych czasach, ktoś może zapytać jak mam przyjść do Chrystusa, przecież nie widzę Go przemawiającego i wzywającego mnie? Czy mam przyjść do kościoła, a może wziąć komunie, czy jeszcze coś innego mam zrobić? Drodzy, przyjść do Niego, to znaczy uwierzyć w Niego, w Jego Słowa. To znaczy, zawołać do Niego i prosić Go o przebaczenie swoich grzechów. Prosić Go, by ten Jezus o którym mówimy że jest Zbawicielem Świata stał twoim zbawicielem. Przyjść do Niego w modlitwie, wyznać Mu w swoje grzechy i błagać go o ich przebaczenie. Przyjść do Niego to znaczy zacząć poważnie traktować Jego słowo zapisane w Nowym Testamencie i okazywać Panu Jezusowi Chrystusowi posłuszeństwo.
Bardzo dobrze wyraża to pewna historia o której słyszałem.
Gdy upadły czasy komunizmu w 1989 roku w pewnym zakładzie pracownicy zebrali się i przyszli do dyrektora owego zakładu, by prosić Go o pozwolenie na postawienie Krzyża na placu zakładowym. Chcieli pod tym krzyżem wyrażać swoją wiarę, czego wcześniej nie mogli robić z powodu komunizmu. Wtedy dyrektor chwilę pomyślał i powiedział „dobrze, możecie postawić krzyż pod jednym warunkiem”. Gdy już Krzyż będzie stał niech każdy z was pójdzie pod ten Krzyż i przysięgnie przed tym krzyżem, że przestaniecie kraść, upijać się, oszukiwać, plotkować, zdradzać swoje żony, kłócić się, złościć na siebie i zaczniecie uczciwie pracować. Gdy pracownicy to usłyszeli jeden po drugim wychodzili z gabinetu dyrektora ze spuszczonymi głowami. Przyjść do Chrystusa, to nie znaczy gdzieś postawić krzyż, czy mieć krzyż na szyi, lub czynić inne manifestacje religijne, ale przyjść do Chrystusa to znaczy przyjąć normy Krzyża i żyć według tego jak Chrystus nam nakazał
Pan Jezus obiecał w swoim Słowie, w Słowie Bożym że ten kto do niego przyjdzie On go nie wyrzuci precz (Jan 6,37).
Dzisiaj chciałbym ciebie wezwać jak kiedyś wzywał Jezus. Jeśli jesteś spracowany i umęczony, jeśli jesteś umęczony ciągłym poszukiwaniem prawdy, jeśli jesteś umęczony swoim grzechem, ciągłym strachem i lękiem oraz niepewnością dnia jutrzejszego. Przyjdź dzisiaj do Chrystusa, przyjdź do Niego w modlitwie, zawołaj do Niego „Jezu Ratuj” a On ciebie usłyszy, bo On jest Bogiem i słyszy wszystkich tych którzy do Niego wołają. Usłyszy i przyjdzie do ciebie w osobie Ducha Świętego. On zmieni twoje serce i zdejmie wszystkie twoje ciężary tak, że staniesz się nowym człowiekiem. Człowiekiem który już nie żyje dla tego świata, dla pieniędzy, kariery, poklasku ludzi, czy sławy. Zaczniesz żyć dla Chrystusa na Jego chwałę, a jak czytamy Jego brzemię jest miłe, a jarzmo lekkie. Amen


Brak komentarzy:

Łączna liczba wyświetleń