Czy
możemy utracić zbawienne jeśli rzeczywiście narodziliśmy się na nowo z Ducha
Św?
To
pytanie dzieli chrześcijan na całym świecie od wieków. I być może jest pytaniem
w wyniku którego najczęściej w chrześcijańskich społecznościach i między braćmi
dochodziło do podziałów. Już tak znani w Wielkiej Brytanii dwaj kaznodziejowie
przebudzeniowi jak John Wesley i Georg
Whitefield którym Anglia zawdzięcza wielkie przebudzenie w XVIII w poróżnili
się na tym tle. John Wesley uważał, że zbawienie można utracić, Whitefield
natomiast, że odrodzony człowiek jest wiecznie bezpieczny w rękach miłującego Boga.
I
cała sprawa wydaje się dosyć smutna, bo Pismo Św. jest dosyć jasne jeśli chodzi
o ten temat. Jednak wielu chrześcijan podważających wieczne bezpieczeństwo
zbawionych ignoruje tak oczywisty fragment Słowa Bożego jak Rzymian 8,28-30
Rzymian 8:28 A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku
dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia
jego są powołani.
29
Bo tych, których przedtem znał, przeznaczył właśnie, aby się stali
podobni do obrazu Syna jego, a On żeby był pierworodnym pośród wielu braci;
30
A których przeznaczył, tych i powołał, a których powołał, tych i
usprawiedliwił, a których usprawiedliwił, tych i uwielbił.
Słowo
Boże nie pozostawia wątpliwości, każdy kto został powołany przez Boga do
zbawienia, zostanie uwielbiony. Jeśli Bóg zaczął w nim dobre dzieło będzie je
także pełnił do dnia Jezusa Chrystusa (Flp
1,6). W tym właśnie jest największe nasze pocieszenie, że dzieło mego
zbawienia nie zależy ode mnie. Gdyby zależało ode mnie, nie mógłbym być w
żadnym wypadku pewnym mego zbawienia, bo skąd mogę wiedzieć, że jutro, za
tydzień, za miesiąc lub kilka lat, go nie stracę? Ale skoro dzieło naszego zbawienia zależy od Boga, zostało zainicjowane przez Niego przez powołanie mnie
do żywota wiecznego i czuwa nad moim zbawieniem Bóg Wszechmogący, to mogę
powtórzyć za apostołem Pawłem, że tych których przeznaczył, tych powołał, a tych
których powołał, tych i usprawiedliwił, a których usprawiedliwił tych i
uwielbił. Bóg żadnych rozpoczętych spraw nie zostawia niezałatwionych. Jeśli
tylko rzeczywiście przyjąłeś Pana Jezusa Chrystusa i w wyniku wiary w Niego
zostałeś/aś odrodzony twoje zbawienie jest postanowione.
Bóg
jak mówi Paweł, robi wszystko każdego dnia byśmy stawali się podobni do
obrazu Jego Syna. Nie tylko nas powołał, ale Duch Boży wstawia się za nami, a Bóg obraca wszystko, co ma miejsce w życiu wierzącego ku dobremu, by nasze
uświęcenie, przemiana charakteru i chrześcijański wzrost dokonywały się każdego
dnia. Dlaczego Pan to robi? Wydaje mi się, że istnieje tylko jednio
wytłumaczenie, bo tak chce, bo tak postanowił. To jest Jego suwerenny wybór. Zwolennicy utracalności zbawienia („utracjusze”) wielokrotnie z tym mają problem, mają problem
z suwerennością Boga. Mają problem z postanowieniami Bożymi, bo suwerenne postanowienia Boga nie mieszczą się w ich zakresie pojmowania Jego osoby.
Jednak Bóg jest zupełnie wolny w swoich wyborach i całkowicie niezależny od
swego stworzenia. Jeśli coś postanowił (a w tym wypadku, że ci konkretni ludzie
będą zbawieni) to tak będzie i nic nie może tego zmienić. I jak powiedział
dalej w 8 rozdziale ap. Paweł w Rzym 8,38-39, że w związku Bożym
postanowieniem jest pewien, że nic nie może człowieka odrodzonego przez Ducha Św. od Chrystusa odłączyć. Niektórzy zwolennicy utracalności
zbawienia mówią „no tak, nic nie może odłączyć, ale człowiek sam może się
odłączyć”. Tu musimy powiedzieć bardzo wyraźnie jeśli człowiek odrodzony chce się odłączyć od Boga, to tak naprawdę
nie jest odrodzony. Na tym właśnie polega nowa natura, którą daje wierzącym Bóg, że
od chwili nowego narodzenia mają nowe serce, nowe myśli, nowe motywacje, a to
wszystko jest nakierowane ku żywotowi wiecznemu (Jana 4,14). Pan Jezus powiedział, że prawdziwe odrodzenie między
innymi polega na tym, że nowe życie (woda żywota) które On nam da, pokonuje
wszystko i nic nie może tego nowego życia zagasić. Ono nieustannie zdobywa nas,
tryska z naszego wnętrza na zewnątrz, zwycięża nasz grzech, naszą cielesność, duchową apatię i wszystko
inne co próbuje odłączyć nasz od miłości Bożej (Jana 4,4). Jest jak mała kiełkująca roślinka, która zaczyna rosnąć
i rozsadzać wszystkie przeszkody na swojej drodze. Dzieje się w ten sposób, bo taka
jest natura tego życia. Jest to życie Boże złożone w nas, z definicji niezniszczalne,
wieczne. Życie które poczęło się w człowieku z postanowienia Bożego, a nie
wyboru ludzkiego (Efez 1,4). Jeśli
człowiek nawet dokonuje wyboru, by wybrać Jezusa Chrystusa, to jest to dziełem
Bożej łaski. Pismo uczy nas, że człowiek jest duchowo martwy w wyniku upadków i
grzechów (Efez 2,1). Jeśli
rzeczywiście jest duchowo martwy, to jak martwy człowiek może wybrać Chrystusa?
Miałem kilka razy w swoim życiu do czynienia z martwymi ludźmi i wiem o czym piszę,
martwy nie może zrobić nic, bo jest martwy. Martwy duchowo człowiek potrzebuje
Bożej łaski, potrzebuje Bożego dotknięcia. Z pomocą przychodzi nam Ew. Jana 6,44, że to Bóg Ojciec pociąga
nas do Jezusa. To On sprawia, że do Niego przychodzimy, to On sprawia że Go
wybieramy, a nie nasza wolna wola, chęć, czy pragnienie. Nasza wolna wola, na którą tak często
powołują się zwolennicy utracalności zbawienia nie może wybrać Jezusa, bo jest
zdominowana przez grzech. O tym również mówił Pan Jezus w Ew. Jana, że każdy
kto grzeszy jest niewolnikiem grzechu (Jana
8,34). To co możemy wybrać w życiu dzięki naszej wolnej woli, to grzech. I
to właśnie bez Bożej pomocy i Bożej łaski wybieramy, wybiera to cały
świat. Życie w grzechu jest naturalnym stanem każdego człowieka. Grzesznik sam z siebie
nie może się zdobyć na żaden gest w kierunku Boga z wyjątkiem grzechu.
Reformatorzy nazywali to całkowitą deprawacją, całkowitym zepsuciem, wszystkie
nasze cnoty są jak szmata krwią zbroczona (Izaj
64,6). Pan Jezus powiedział, że każdy kto źle czyni nienawidzi światłości i
nie zbliża się do niej (Jana 3,20),
do światłości zbliża się tylko ten, którego czyny są dokonane w Bogu (Jana 3,21). Chodzi o takie czyny które
są wynikiem Bożej mocy działającej w człowieku. Tylko człowiek będący w Bogu tzn. w
Chrystusie zbliża się do Boga. Człowiek sam z siebie nie może wybrać Boga, bo
go nienawidzi, ciało pożąda przeciwko Duchowi (Gal 5,17). Apostoł Paweł również powiedział w (1 Kor 2,14) że człowiek zmysłowy nie
przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego i nie może ich poznać, bo należy
je rozsądzać Duchem Bożym.
Więc
pomysł, że człowiek ma na tyle wolnej woli, by wybrać Boga jest całkowicie
sprzeczny z Pismem Świętym. To jest pomysł teologii katolickiej, że zbawienie
człowieka jest dziełem Bożym i ludzkim art. I punkt III podpunkt 155 dział
„Wierzę Wierzymy”.
Boże wybranie
Biblia
wyraźnie uczy nas, że staliśmy chrześcijanami nie dlatego, że my coś
uczyniliśmy, ale dlatego że Bóg coś uczynił. On wydał swojego syna i posłał
Go do nas. Bóg zaplanował całe zbawienie przed wiekami, przed założeniem świata o czym apostoł Paweł powiedział jasno w liście do Efezjan
Efezjan 1:3 Niech będzie błogosławiony
Bóg i Ojciec Pana naszego, Jezusa Chrystusa; On napełnił nas wszelkim
błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich w – Chrystusie.
4 W Nim bowiem wybrał nas przed
założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem.
Z miłości
5 przeznaczył nas dla siebie jako
przybranych synów poprzez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli.
Czemu
w ogóle możemy chwalić Boga? czemu mogliśmy Go poznać? Czemu możemy wierzyć w
Pana Jezusa? Czemu tak się dzieje? Powiedzcie mi z jakich powodów to jest
możliwe? Czy jesteśmy bystrzejsi niż inni którzy Pana Jezusa nie wybrali? Czy
jesteśmy od nich mądrzejsi, bardziej inteligentni? Czy przeczytaliśmy więcej
książek, bardziej interesowaliśmy się tymi sprawami, czy sami do tego
doszliśmy? Czy to sprawiło że Go wybraliśmy? Nie, wybraliśmy Chrystusa, bo Bóg
tak zaplanował zanim się urodziliśmy, zanim świat powstał. Nawet więcej, nie my
go wybraliśmy to On wybrał nas (Jana
15,16). To On, odwieczny Bóg spowodował przez różne okoliczności, swoją opatrzność i potężną swoją moc, że w odpowiednim czasie w historii
nawróciliśmy się. Na tym polega miłość ku Bogu mówi Jan, że nie my Go wybraliśmy, ale On wybrał nas (1 J 4,10). Nie tylko spowodował, że nawróciliśmy się, ale na tej drodze
zbawienia cały czas prowadzi nas do pełnego uświęcenia i doprowadzi do
końca swoje dzieło. Doprowadzi nas do naszej ojczyzny w niebie skąd Zbawiciela oczekujemy. Doprowadzi nas tam, byśmy mogli chwalić Go na wieki i stać przed Jego obliczem jako święci, nieskalani ku Jego wiecznej chwale. Uczyni to, bo tak chce, tak zdecydował i nic nie może Mu w tym przeszkodzić. Nie ma takiej mocy we
wszechświecie, która by była większa od naszego Boga. Więc nasze bezpieczeństwo
nie zależy od naszej zdolności, od naszej gorliwości, staranności, od naszego
trwania w Chrystusie, od tego ile z siebie dajemy i jak mocno się Go trzymamy.
Nasze bezpieczeństwo zależy od Jego obietnic, od Jego mocy, od tego czy On jest
w stanie dotrzymać tego co powiedział, że ci których wybrał będą stać jako
święci i nieskalani przed Jego obliczem. Jeśli Bóg nie może dotrzymać Swojego Słowa,
ma za mało mocy lub my możemy przeciwstawić się Jego woli, czy ktokolwiek inny,
szatan albo jakieś potęgi niebieskie, to jesteśmy straceni. Jeśli rzeczywiście
tak jest, to jesteśmy zdani na przypadek, ślepy los, a co gorsza na nas samych, słabych, grzesznych nie mających mocy, by być Mu wiernym. W takim wypadku
niczego nie możemy być pewni, nie możemy być pewni swojego zbawienia, ani
żadnej innej Bożej obietnicy. Oczywiście to nie oznacza, że nie mamy trwać w Chrystusie, czy wytrwać w Nim. Jedno drugiego nie wyklucza, chce jedynie powiedzieć, że dzieło trwania i wytrwania to nie moje dzieło, ale Jego przemieniającej łaski. Nasza gorliwość i wytrwałość potwierdza nasze zbawienie, ale ono nie jest dzięki nim.
Jednak
Osobiście nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości, że jeśli Bóg zaczął we
mnie dzieło swego zbawienia, to doprowadzi je do samego końca (2 Tym 1,12). Nie mam również żadnych
wątpliwości, że Bogu nie brakuje mocy i chęci by wypełnić każde swoje Słowo.
Dlatego możemy mieć 100 % pewności, że jeśli mnie zbawił, że jeśli przyjąłem
Zbawiciela, przyjąłem Jezusa Chrystusa, jeśli naprawdę narodziłem się na nowo,
narodziłem się z wody i z Ducha przez Boże Słowo, to jestem i będę zbawiony i
nic nie może tego zmienić. Tak więc to co należy czynić, to mamy się upewniać
że rzeczywiście jesteśmy ludźmi odrodzonymi duchowo przez Boga. Mamy sprawdzać
swoje pragnienia, motywacje i czyny ze Słowem Bożym ze słowami Chrystusa. Mamy
sprawdzać siebie samych, czy widać w nas oznaki nowego życia takie jak:
naśladowanie Jezusa, miłość do Niego, radość ze służenia Mu, pragnienie wszystkiego
co dobre i Chrystusowe, wstręt do grzechu, pragnienie poznawania i karmienia się
Słowem Bożym, radość obcowania z kościołem, pokój Boży w sercu, wierne
znoszenie trudności i prześladowań, poleganie w kwestii swojego zbawienia
wyłącznie na ofierze krzyża i o wiele więcej. Te wszystkie rzeczy dają mi realny
obraz mojego stanu duchowego. Jeśli mój stan duchowy odzwierciedla to co mówi
Słowo Boże na temat odrodzonych osób i tego jakie towarzyszą im uczucia, to mam
podstawy twierdzić, że jestem zbawionym człowiekiem. Jeśli jednak widzę, że to
co mówi Biblia na temat odrodzonych duchowo odbiega od mojego faktycznego stanu,
to nie mogę twierdzić, że jestem odrodzony.
Czy nieutracalność zbawienia prowadzi do
folgowania sobie?
Zarzut
ze strony „utracjuszy” że nieutralność zbawienia może prowadzić i wielu
prowadzi do folgowania sobie i do przeświadczenia, że teraz „już nic nie muszą
robić” jest zupełnym zaprzeczeniem tego, czym jest nowe narodzenie. To tylko
pokazuje, że „utracjusze” nie rozumieją nowego życia w Chrystusie i nie
rozumieją, że człowiek zbawiony przez Chrystusa ma nowe serce, nowe pragnienia
i ma Ducha Św. Tylko człowiek, który nie jest odrodzony przez Boga myśli w
sposób jaki sugerują „utracjusze”. Czyli jak tu daleko od Boga chodzić,
ale jeszcze mieć przekonanie, że jestem z Bogiem i mam zbawienie. Jeśli
naprawdę zostałeś zrodzony z Boga, to Duch Św. będzie cię prowadził i pobudzał
cięgle i wciąż na nowo byś uwielbiał Boga w Chrystusie i czynił to z całego serca
z całej mocy i z całej duszy. Dla człowieka odrodzonego z Boga nie ma większej
przyjemności i radości jak być blisko Pana, służyć Mu i żyć dla Niego.
Owszem
mogą pojawić się osoby dla których nieutracalność zbawienia będzie zachętą do
grzeszenia, ale będzie to dotyczyć tylko osób, które i tak nie są zbawione.
Dla nich doktryna o zachowaniu świętych będzie służyła jako możliwość do
pomnażania grzechów. Pisał o takiej sytuacji Juda mówiąc:
Judy 1:4
Wkradli się bowiem pomiędzy was jacyś ludzie, na których od dawna
wypisany został ten wyrok potępienia, bezbożni, którzy łaskę Boga naszego
obracają w rozpustę i zapierają się naszego jedynego Władcy i Pana, Jezusa
Chrystusa.
Płytkie zbawienie
Trzeba
powiedzieć, że dzisiejsze chrześcijaństwo bardzo płytko rozumie proces
zbawienia. Zbawienie przedstawia się w taki sposób jakby była to wyłączenie
decyzja człowieka. Przedstawia się, że to człowiek podejmuje decyzje i człowiek wybiera Boga, a nie Bóg pociąga nas jak nauczał Chrystus (Jana 6,44). Najwidoczniej dla Pana
Jezusa nie było sprzeczności między decyzją Boga a wyborem człowieka. Jednak
wielu współczesnych chrześcijan nie rozumie jak to możliwe, że Bóg pociąga do
zbawienia, czyni pierwszy krok w stronę człowieka, a jednocześnie człowiek
jest odpowiedzialny przed Bogiem za swoje zbawienie. Niektórzy ludzie uważają,
że skoro Bóg jednym się objawia i ich pociąga, a innym nie, to Bóg jest
odpowiedzialny za ich potępienie. Ale Słowo Boże naucza wyraźnie, że ludzie idą
do piekła nie dlatego, że Bóg ich na nie skazał, czy stworzył ich do piekła, ale dlatego że odrzucają
ewangelię (Jana 3,18). Dla wielu
jednak np.. „utracjuszy” to nie ma sensu, więc starają się jakoś pogodzić wybór
Boga i decyzje człowieka. Jak gdyby chcieli usprawiedliwić, dowieść
sprawiedliwość Bożą. Wszelkie takie
próby z góry skazane są na niepowodzenie, bo zawsze punkt ciężkości przesuniemy
albo w jedną, albo w drugą stronę. Po prostu pokornie musimy przyjąć to, co
mówi Pismo, że pomimo wyboru Bożego, człowiek jest odpowiedzialny przed Bogiem
za przyjęcie lub odrzucenie ewangelii. Czy musimy to rozumieć? Czy my jesteśmy
na miejscu Boga? Czy jesteśmy mu równi? Jest wiele rzeczy dotyczących Boga,
które musimy zaakceptować tak jak podaje je nam Słowo Boże, nie starając się za
wszelką cenę ich wytłumaczyć np. to, że Bóg jest jeden w trzech osobach. Albo
to, że list Pawła do Rzymian chociaż jest napisany przez Pawła i widać w nim Pawłowy
styl, sposób argumentacji i wysławiania się, to mimo to, autorstwo listu jest
Boże. Jednocześnie autorem listu do Rzymian jest Paweł i każde słowo pochodzi
od niego i jest nim Bóg i każde słowo
napisane przez Pawła pochodzi od Boga.
Inna
kwestia której nie rozumiemy, to czy Pan Jezus był Bogiem, czy człowiekiem.
Wiemy i akceptujemy to jak przedstawia Pismo, że jednocześnie był w pełni
Bogiem i w pełni człowiekiem. Nie było w nim trochę Boga i trochę człowieka,
ale 100% Boga i 100% człowieka. Ale czy jesteśmy w stanie wytłumaczyć jak to Bóg sprawił, że Chrystus to Bóg człowiek w całej pełni?
Jeszcze
inny przykład gdy ap. Paweł mówi, że umartwia i ujarzmia ciało swoje (1 Kor 9,27), a na innym miejscu
twierdzi, że jest ukrzyżowany wraz z Chrystusem i nie żyje już on, ale żyje w
nim Chrystus (Gal 2,20). To więc kto
żyje, kto walczy, Paweł czy Chrystus? Zarówno Paweł jak i Chrystus. Musimy
zrozumieć, że znaczna część doktryn w Piśmie jest taka, że nie możemy ich w
pełni wyjaśnić. I gdy staramy się sprowadzić Boga do naszego poziomu, to
potykamy się i wykrzywiamy Jego obraz, co np. czynią Świadkowie Jehowy. Zawsze
jak rozmawiam ze Świadkami Jehowy, to dostrzegam że wszystkie kwestie dotyczące
Boga starają się wytłumaczyć rozumowo, ale jest to droga donikąd. Wiele
doktryn dotyczących Boga nie da się wyjaśnić i Bóg nie oczekuje że je
zrozumiemy, oczekuje że je przyjmiemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz