22.06.2018

Mądre i głupie panny Ew. Mateusza 25,1-13



Dzisiaj zajmiemy się znaną przypowieścią Pana Jezusa o mądrych i głupich pannach. Jedne były gotowe na spotkanie z nadchodzącym oblubieńcem, a drugie nie. Rozważając tą przypowieść wciąż musimy pamiętać, że jest wypowiedziana przez Pana Jezusa na górze oliwnej w kontekście czasów ostatecznych i pytania uczniów, kiedy będzie koniec wieku i nadejście Jego Królestwa.
Jak wiemy Pan Jezus przyjdzie niespodziewanie jak złodziej w nocy i w naszej dzisiejszej przypowieści kolejny raz nam o tym przypomina. Chodzi o to, żeby w obliczu Jego zbliżającego się powrotu nie stracić wiary, bo nie będzie drugiej szansy. Ludzie będą pukać, stukać, płakać prosić i błagać gdy On powróci, by dał im jeszcze jedną możliwość, by zmiłował się nad nimi i przyjął ich do swego Królestwa. Ale nie będzie takiej możliwości, bo to dzisiaj jest dzień zbawienia, to dzisiaj jest dzień łaski i dzień upamiętania.  Dlatego wezwań naszego Pana nie możemy odkładać na jutro, bo jutro możemy znaleźć się już przed Jego tronem, gdzie będziemy musieli zdać Panu sprawę z całego naszego życia.
Wtedy kiedy Pan przybędzie z Królestwem Bożym będzie tak jak w tej przypowieści, ale żeby dokładnie zobaczyć jak musimy wejść głębiej w tą historię.
Dzisiaj dla nas może ona nie być zbyt zrozumiała, bo jest mocno osadzona w kulturze żydowskiej.

Izraelskie zaślubiny
Pan Jezus przyrównuje dzień swojego przyjścia do uroczystości zaślubin jaka w tamtym czasie była odprawiana w Izraelu. Zaślubiny w czasach Pana Jezusa to było naprawdę wielkie wydarzenie w które była zaangażowana bliższa i dalsza rodzina oraz przyjaciele.
Ślub zazwyczaj dokonywał się w trzech lub dwóch etapach. Pierwszym etapem była przysięga ojców, oficjalna umowa że obiecywali córkę lub syna, by dane małżeństwo mogło zaistnieć. Niedługo później następował drugi etap, oficjalne zaręczony między młodymi i rodziną. Młodzi potwierdzali przysięgę ojców i składali sobie obietnice na około rok przed ślubem. Zaręczyny takie były niemal jak ślub, a młodzi mieli prawdziwą ceremonie ślubną z tą różnicą, że nie dochodziło do wspólnego mieszkania i skonsumowania małżeństwa. Musimy zrozumieć, że te oficjalnie zaręczyny, to była bardzo poważna sprawa i w zasadzie nie można było ich zerwać. Jeśli w okresie tych oficjalnych zaręczyn dochodziło jednak do rezygnacji jednej ze stron, to następował oficjalny rozwód. A jeśli np. w tym okresie oczekiwania przyszły mąż zmarł, to kobietę uważano za wdowę.
Po oficjalnych zaręczynach był rok w którym Pan młody musiał przygotować się na wzięcie Panny młodej do siebie. Musiał przygotować miejsce zamieszkania, może rozbudować dom rodziców, może kupić jakieś pole i zatroszczyć się o przyszłość dla nowej rodziny. Po roku następował trzeci etap: zaślubiny, kiedy pan młody przychodził po swoją oblubienicę do jej domu i zabierał ją do siebie, gdzie była wielka siedmiodniowa uroczystość weselna. W domu panny młodej czekała na pana młodego oblubienica i druhny. Pan młody przychodził w nocy, więc należało być czujnym i gotowym na Jego nadejście. Nie było wiadomo dokładnie o której godzinie przyjdzie. Druhny panny młodej miały specjalne pochodnie przetłumaczone w naszej przypowieści jako lampy. Pochodnia taka składała się z kawałka dłuższego drąga na końcu którego była zamontowana siatka, a w niej specjalny materiał, który nasączano oliwą, a następnie podpalano. W zależności od tego jak miałeś wiele oliwy, tak długo mogła palić się pochodnia. Każda z panien powinna mieć przy sobie buteleczkę z oliwą na przyjście Pana młodego, by w czasie Jego nadejścia zapalić pochodnie. Gdy Pan młody nadchodził panowało wielkie poruszenie, druhny zapalały pochodnie i wraz z oblubienicą wychodzono na spotkanie oblubieńca. Później wszyscy udawali przez wioskę w akompaniamencie śpiewów do domu pana młodego, gdzie zaczynało się wesele.  
To więc nasza przypowieść to jest ten trzeci etap. Etap oczekiwania panny młodej kiedy nadchodzi dzień nadejścia Pana młodego. Czy możecie sobie wyobrazić jakie temu musiało towarzyszyć napięcie, cięgle trzeba było być czujnym, bo nie wiadomo o której dokładnie godzinie przyjdzie pan młody. Wiedziano, że będzie to, tego wieczoru, tej nocy, ale nie wiadomo było dokładnie kiedy. W zwyczaju pana młodego było spóźniać się ze swoim nadejściem, by jeszcze bardziej podsycać wyczekiwanie. Jeśli Pan młody zastałby oblubienicę nieoczekującą i śpiące druhny, to strasznie ogromny wstyd i kompromitacja. Co to za panna młoda, która nie czeka na swego oblubieńca?

Mądre i głupie panny
Widzimy więc, że Izraelska uroczystość zaślubin doskonale oddaje charakter nadejścia Królestwa Bożego. Mniej więcej mamy określony czas przyjścia Pana poprzedzony znakami, wielki ucisk, przyjście antychrysta, wojny, choroby, wielkie kataklizmy, znaki w przyrodzie i w kościele. Mamy również wyraźne obietnice jego powrotu i wezwania do czuwania. Zaręczyny zostały już dokonane, obietnica została złożona, teraz czekamy na przyjście oblubieńca i wielką uroczystość weselną. Ale pomimo znaków nie wiemy dokładnie kiedy przyjdzie, nie znamy dnia ani godziny. Będziemy widzieć ogólnie zbliżanie się tego okresu, ale ten konkretny moment nadejścia Pana zawsze będzie tajemnicą. Będzie wrażenie, że Pan się spóźnia jak w naszej przypowieści, że panny się zdrzemnęły, bo oblubieniec długo nie nadchodził. Będzie dokładnie tak jak powiedział Piotr w swoim liście, że będą szydzić i śmiać się, „gdzież jest przyobiecane przyjście Jego (2 Ptr 3,4)”. Niemal zawsze jak mówię dzisiaj o ponownym przyjściu Chrystusa i nadchodzącym sądzie, gdzieś w towarzystwie, czy podczas zwiastowania ewangelii, to spoglądają na mnie z politowaniem. Niektórzy mówią wprost, „człowieku skąd ty się urwałeś, mamy XXI wiek, co ma oznaczać, że dzisiaj nikt w takie bajki nie wierzy”. 
Ale Pan przyjdzie, jednak zanim to się stanie nastąpi okres, znużenia, zmęczenia i osłabnięcia gorliwości w życiu wielu osób, tych, którzy nazywają się chrześcijanami. Oczekujące panny w naszej przypowieści to są właśnie ci, którzy deklarują się  jako wierzący. Czekają na przyjście Zbawiciela, utożsamiają się z Jezusem Chrystusem, mają pochodnie, by je zapalić gdy nadejdzie oblubienic.
Wyznają, że Pan Jezus jest ich Zbawicielem i utrzymują że kochają go. Właściwie na etapie deklaracji i wyznania wiary nie zawsze jest prosto odróżnić prawdziwych wierzących od tych, którzy wiary w Chrystusa nie mają. Zobaczmy, że wszystkie panny miały pochodnie, wszystkie miały strój weselny, wszystkie w jakiś sposób czekały na przyjście Pana Jezusa. To tak jak w Zborze jak w kościele, wszyscy czekają, wszyscy wyznają, wszyscy śpiewają, wszyscy słuchają ewangelii i wszyscy deklarują się uczniami Jezusa zapewniając o wielkiej swojej miłości do Niego.
Gdyby wziąć pod uwagę tylko te zewnętrzne cechy wszystkich moglibyśmy uznać za uczniów Chrystusa. Ale w naszej przypowieści czytamy, że pomimo podobnych deklaracji, podobnego zachowania pięć panien było głupich, a pięć mądrych (w 2). To co ich różniło, to, to co miały w swoich sercach. Zewnętrznie nie było widać wielkich różnic, zasadnicza różnica polegała na tym, co było w ich środku. Zasadnicza różnica polegała na tej buteleczce z oliwą do swoich pochodni, które miały zapalić wraz z przyjściem oblubieńca. Oliwa ta przedstawia prawdziwą wiarę, prawdziwą ufność złożoną w Jezusie Chrystusie. Pięć mądrych panien, to chrześcijanie którzy rzeczywiście narodzili się na nowo z łaski Bożej i mocy Ducha Św. Oni całą swoją nadzieje złożyli w Jezusie i Jego ofierze na Krzyżu. Wszystko co robią, jak żyją, praca, rodzina, odpoczynek, służba, czynią rzeczywiście dla chwały Bożej. Chcą żeby Chrystus był uwielbiony w każdym ich przedsięwzięciu. Nie zależy im na wielkim uznaniu w tym świecie, na poklasku, zaszczytach, bogactwie itp., ale na tym, by we wszystkim przynieść chwałę swojemu Zbawicielowi. Pięć głupich panien zaś, to chrześcijanie, którzy wszystko robili wyłącznie zewnętrznie. W ich sercu jednak nie było prawdziwej wiary i oddania Panu Jezusowi. Wprawdzie religijnie mogli wydawać się przygotowani na spotkanie z Chrystusem, ale ich serce nie zostało przemienione. To jak żyli, o czym myśleli, za czym gonili było jedynie wyrazem ich pragnień, zachcianek i decyzji. Tak naprawdę służyli sobie, a nie Panu Jezusowi.
Słowo Boże często przestrzega nas przed taką fałszywa płytką wiarą, która nie ma nic poza zewnętrzną skorupą w środku jednak jest pusta.
Apostoł Paweł powiedział, że pusta wiara przybiera pozór pobożności, ale nie ma nic z jej mocy (2 Tym 3,5). Pod płaszczykiem praktyk religijnych nadal pozostaje stare zepsute serce, które jest przewrotne, samolubne, chciwe, pyszne, nadęte, zuchwałe, zdradzieckie, pełne buntu, egoizmu i różnych pożądliwości.
Również Jakub w swoim liście pisał o takich osobach, że są to ludzie, którzy utrzymują że mają wiarę, ale nie mają uczynków wynikających z wiary (Jak 2,14). Ich wiara była pustą wydmuszką bez zdolności posłuszeństwa Chrystusowi.
I Pan Jezus ciągle nas przestrzega, ciągle zachęca do badania naszego serca i przyglądania się naszej wierze. Zachęca nas do zadawania sobie pytania, czy rzeczywiście wierzymy, dlaczego wierzymy, a jeśli wierzymy, to co wynika z mojej wiary? Zachęca nas by się nie okazało w dzień jego powrotu, że jesteśmy głupimi pannami.
Ten obraz głupiej panny, dobrze wyraża stara historia szkockiego latarnika, który pracował na wybrzeżu i raz w miesiącu otrzymywał zapas paliwa do swojej latarni. Ale któregoś razu przyszła kobieta z pobliskiej wioski, by dał jej trochę paliwa do ogrzania domu. Latarnik nie myśląc zbyt wiele dał jej. Później przyszedł ktoś, kto prosił go o paliwo do swojej lampy i znowu mu dał. Jeszcze ktoś inny przyszedł po oliwę by nasmarować swoje koło od wozu i temu też dał. Latarnik próbował być dobry i wszystkich zadowolić. Ale pod koniec miesiąca zauważył, że zaczyna mu brakować paliwa do latarni. Wkrótce paliwo się skończyło i w ostatni dzień miesiąca latarnia nie zapaliła się. W wyniku czego doszło do kilku katastrof statków i setki osób poniosło śmierć. Później gdy latarnik był sądzony usprawiedliwiał się, że chciał wszystkich zadowolić, ale odpowiedź sądu była prosta, że dostał paliwo tylko w jednym celu, by paliła się latarnia. Podobnie chrześcijanie, otrzymali łaskę od Boga w jednym celu, by zaprzeć się samych siebie i służyć Chrystusowi. Jeśli łaską Bożą próbujemy usprawiedliwiać naszą pustą religijność, to może się okazać że jesteśmy jak ten latarnik, jak te głupie panny które przedstawił Pan Jezus.
I chciałbym bardzo wyraźnie podkreślić, że my w naszych ewangelicznych kościołach, możemy wpaść w pułapkę, że nas to nie dotyczy. Dotyczy to wszystkich innych, ale nie nas, bo zwiastujemy z Biblii, bo mamy właściwe przesłanie ewangelii, właściwą doktrynę, bo śpiewamy o Chrystusie, o Jego krzyżu i o tym jak ważna jest dla nas Jego ofiara i znamy prawdę. I z tego powodu możemy myśleć że ostrzeżenia Pana Jezusa są do innych religijnych ludzi, może do katolików, prawosławnych, charyzmatyków, czy innych denominacji. Ale musimy zrozumieć, że one są skierowane do nas, do naszych zborów do naszych kościołów. Część z tych głupich panien, to członkowie naszych zborów, którzy być może zostali ochrzczeni, może przystępowali do wieczerzy, są członkami naszych zborów w literalnym znaczeniu, ale nigdy nie poznali Chrystusa. I jak widzimy na podstawie naszej przypowieści, tych którzy są niewierzący w kościele wcale nie jest tak mało. Z jednej strony mamy pięć mądrych panien, ale z drugiej pięć głupich. Oczywiście nie chodzi o to, że teraz wszędzie jest pół na pół, ale nie bądźmy zdziwieni kiedy w dzień sądu okaże się dla wielu członków chrześcijańskich zborów, kościołów, że nie znali Chrystusa. Oby nie okazało się to w naszym przypadku!

Wszystkie Panny się zdrzemnęły
I widzimy wyraźnie w naszej przypowieści, że przyjście Pana będzie się wydłużać. Pan będzie jak ten oblubieniec, który by podnieść jeszcze bardziej napięcie zwleka ze swoim przyjściem. Ale na podstawie 2 listu Piotra, wiemy że nie chodzi o zwlekanie w sensie iż Pan nie chce przyjść, nie może lub nie ma mocy żeby doprowadzić historię ludzkości do końca. Ale Bóg w ten sposób okazuje cierpliwość i daje czas na upamiętanie tym, którzy jeszcze usłyszą głos naszego Zbawiciela, chodźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście obciążeni grzechem, a ja dam wam ukojenie (Mat 11,28). I gdy usłyszą nie zatwardzą swoich serc.
Ale wydłużający się okres przyjścia Pana spowoduje drzemkę zarówno mądrych jak i głupich panien. Kiedyś zastanawiałem się co to jest ta drzemka, dlaczego zarówno głupie jak i mądre się zdrzemnęły? Bardziej drzemki w tym kontekście byśmy się spodziewali po głupich pannach. Ale nasz Pan wiedział, że nie da się całego życia spędzić tylko na śpiewaniu „przyjdź panie Jezu” i zaniechaniu naszych obowiązków. Drzemka tutaj jest zajęciem się życiem, trzeba chodzić do pracy, zająć się rodziną, domem, szkołą, obowiązkami i sprawami życia. To nie jest złe, po odejściu Pana Jezusa do nieba Jego uczniowie mają żyć dalej w tym świecie dając świadectwo o tym, co On dla nas uczynił. On nie wezwał nas do porzucania naszych obowiązków, ale mamy oczekiwać jego przyjścia w tych obowiązkach, mamy mieć oliwę pomimo, tych obowiązków. Oczywiście może być sytuacja, że ktoś ma za dużo na głowie i Pan Jezus wzywa żeby część rzeczy zostawił. Ale Pan nie chce byśmy się teraz odizolowali od świata i resztę życia spędzili tylko z rękami w górze i na modlitwie. To jest to, czego wiele osób nie rozumie, że gdy mówisz iż należy całe nasze życie oddać Chrystusowi i Jemu zaufać, to krytycy mówią „ to co, teraz mam porzucić wszystko i tylko zacząć się modlić”. Oni nie umieją zobaczyć różnicy między poddaniem życia Chrystusowi, a codziennymi obowiązkami. Oni nie rozumieją że masz poddać się Jezusowi w tych obowiązkach, a nie kosztem ich.
To więc w swojej ufności Chrystusowi mądre panny zajmują się codziennym życiem i głupie też zajmują się życiem. Jedni i drudzy chrześcijanie zajmują się życiem i ci z wiarą i ci bez wiary. Jedni i drudzy mają rodziny i jedni i drudzy chodzą do pracy, szkoły zmagając się z wyzwaniami życia.
Ale ci prawdziwą wiarą pomimo rutyny nie zapominają o swoim Zbawicielu. Właściwie wszystko robią dla Niego. Drudzy zaś o Jego powrocie nie pamiętają, jak mówiliśmy wcześniej, żyją dla siebie.

Przyjście oblubieńca
I po okresie oczekiwania przychodzi oblubienic, 6 wiersz, przychodzi o północy, nikt się Go nie spodziewa, wszystkie panny zasnęły, bo była późna pora. Naraz powstał wielki krzyk, panika, ludzie nie wiedzą co się dzieje. Tak będzie z ponownym przyjściem Pana Jezusa, wszyscy nagle się zbudzą, że jednak ponowne przyjście Chrystusa i sąd, to nie jakaś bajka dla małych dzieci, ale prawda.
Mądre panny, które miały ze sobą oliwę, to wierzący chrześcijanie których pochodnie w ten dzień zabłysną. Wraz z przyjściem Chrystusa okaże się że mieli prawdziwą wiarę i każdego dnia w codziennej pracy wyglądali zbawiciela z nieba. Każdego dnia myśleli i tęsknili za tym co w górze, a nie za tym co na ziemi. Dlatego gdy przyjdzie oblubienic wejdą z Nim razem na ucztę weselną, wejdą do tysiącletniego Królestwa i tak z Panem będą już na wieki.
Również okaże się w ten dzień brak wiary i ufności głupich panien. Nie mieli oliwy, nie mieli jak zapalić swoich lamp, by udać z panem młodym na uroczystość weselną. Przez cały okres oczekiwania głupie panny zadowalały pozorami pobożności, nigdy nie poddały się próbie, nie zweryfikowały swojej wiary, nie prosiły jak prosił Dawid w psalmie 139, by Bóg doświadczył go i prostował Jego drogi jeśli miałby być drogami do piekła, by Bóg mu wyraźnie to pokazał. Lepiej dzisiaj być upokorzonym i dowiedzieć się że nie jestem zbawiony pomimo chrztu i członkostwa w kościele i dojść do upamiętania. Niż dowiedzieć się tego w dzień przyjścia Pana, bo jak widzimy wtedy nie ma już drugiej szansy.
Gdy okazało się że głupie panny nie mają oliwy do swoich pochodni, prosiły pozostałych 5 panien, by te dały im swojej oliwy 8 - 9 wiersz. Ale nie było takiej możliwości nikt, nie może za nas samych załatwić nam zbawienia. Nikt nie może załatwić dla ciebie zbawienia jeśli ty sam osobiście nie pojednałeś się z Chrystusem i nie przyjąłeś Go jako swego Pana i Zbawiciela. Nawet najbardziej bogobojni ludzie jak Abraham, Mojżesz, czy apostołowie, Maria, pastor, ksiądz i wszyscy święci, czy ktokolwiek inny nie mogą wstawić się za nami w dzień sądu jeśli sami nie mieliśmy swojej osobistej wiary w Chrystusa. Czy widzicie jakie to wielkie oszustwo, że w kościele Rzymskim naucza się, że ludzkie modlitwy, różaniec, msze lub wstawiennictwo świętych mogą wybawić twojego bliskiego z czyśćca?
Nie, nic nie może nas ocalić oprócz Chrystusa, oprócz prawdziwej szczerej wiary w Niego. Twój olej, twoje zbawienie nie pomoże innej osobie w taki sposób, że ona na twoich plecach dostanie się do nieba. Dlatego musimy zachęcać naszych bliskich, naszą rodzinę i sąsiadów by sami doszli do wiary. Musimy im mówić zanim staną na sądzie to, co jest napisane w 9 wierszu „idźcie raczej do sprzedawców i kupcie sobie” (w. 9).
Co oznacza, że ty sam musisz pojednać się z Bogiem, ty sam musisz u Boga nabyć przez wiarę w Jezusa swoje zbawienie. Mówmy o tym naszym dzieciom, rodzicom, przyjaciołom, sąsiadom i wszystkim innym. Mówię wam sumienie wielu ludzi zostaje uspokojone przez diabła, bo ktoś ich kiedyś ochrzcił, bo przyjęli jakieś sakramenty, bo chodzą do kościoła, bo są gdzieś zapisani, bo zmówili jedną modlitwę. Jak wiemy Bóg nie ma wnuków, nie ma zbawienia po znajomości, ma tylko swoje dzieci.
Ale gdy druhny poszły po olej o północy, to było już za późno. Czas łaski skończył się i wraz z momentem powrotu Pana Jezusa nie ma już możliwości zbawienia. Drodzy nie lekceważmy tego, póki czas mamy upewniajmy się przez posłuszeństwo Panu Jezusowi, przez badanie siebie w świetle Słowa Bożego, że jesteśmy odrodzonymi przez Ducha Bożego chrześcijanami, by nie okazało się, że gdy Chrystus przyjdzie lub pójdziemy do Niego komuś z nas brakło oliwy.

Potępienie
Teraz zwróćmy uwagę co pan Jezus mówi 11 wierszu o tych głupich pannach, które poszły kupować oliwę. Po pewnym czasie one przyszły, gdy już trwała uroczystość i prosiły oblubieńca, by ich wpuścił. Błagały i prosiły otwórz nam, wpuść nas, ale nie było możliwości wejścia. Tak będą błagać i prosić ludzie o zbawienie w dzień przyjścia Pana jeśli dzisiaj zwlekają z zaufaniem Jezusowi i nie podejmą tego kroku do dnia spotkania z Nim. Będzie płacz i jęk i rozpaczliwe wołanie o pomoc, ale nie będzie drugiej szansy. Pan powiedział do tych panien nie znam was, co oznacza że ci którzy nie mieli wiary nie mogli dostąpić zbawienia i poszli do piekła. Oni będą powoływać się na swoją religijność, na swoje członkostwo w kościele, na swoje zaangażowanie jak np. czytamy w Ew. Mateusza w 7 rozdz. gdy mówią że prorokowali i czynili wiele cudów w imię Pana Jezusa. Ale będzie tylko jedna odpowiedź „nie znam was, nie wiem kim jesteście”.
Dlatego Pan Jezus mówi dzisiaj do mnie i do ciebie
Mateusza 25:13  Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny, o której Syn Człowieczy przyjdzie.

Podsumowanie
Drodzy, jeszcze raz, badajmy nasze serca i upewniajmy się, czy rzeczywiście jesteśmy nowo narodzeni z Ducha Św, bo mnóstwo z tych którzy pójdą do piekła są dzisiaj w kościele. Dbajmy o to, by być gotowymi w każdej chwili na spotkanie z naszym Panem nie dając się zaskoczyć.
Weźmy sobie do serca mocno słowa refrenu jednej z pieśni:
„Tylko dotrzeć tam,  Tylko wytrwać w Nim  z wiarą w końcu dni znalezionym być”. Amen

3 komentarze:

Jolanta pisze...

Swietny komentarz. Dziekuje. Katoliczka

Chrześcijanin pisze...

Dziękuje za słowa zachęty, pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Nadal uwazam przypowieść za naciąganą: dlaczegi na 1 oblubieńca czekało aż 10 panien?
Dlaczego o tych "nieużytych" /egoistkach mowimy, ze sa MĄDRE?

Łączna liczba wyświetleń