Drodzy
od jakiegoś czasu chodzę z pytaniem w swoim sercu z którym próbowało zmierzyć
się już wielu wierzących „dlaczego zło
spotyka dobrych ludzi”. Dlaczego pomimo najlepszego życia jakie mógłbyś
prowadzić na tym świecie, życia które jest najbardziej jak to tylko możliwe
skupione na Chrystusie, nie możemy być pewni, że nie przydarzy się nam żadne cierpienie, czy tragedia?
Nie
musimy specjalnie szukać, by zauważyć, że żyjemy w świecie niekończących się
nieszczęść. Wystarczy włączyć codzienne wiadomości, by usłyszeć o kolejnych dramatach.
Tajfuny, powodzie, trzęsienia ziemi, głód na masową skalę, zabijają rocznie
setki tysięcy osób. Mamy również choroby, terroryzm, wojny, codzienne tragedie
tysięcy ludzi sprzedawanych jako niewolnicy o których losie pewnie nigdy się
nie dowiemy.
Często
nie zdajemy sobie sprawy, że każdego roku na ziemi umiera ponad 50 milionów
ludzi, 6000 tys. na godzinę około 100 na minutę. Tylko podczas tego wykładu na
ziemi umrze więcej niż 5000 tys. osób. A większość z nich wcale nie umiera w
starszym wieku, odchodząc spokojnie do wieczności. Najczęściej umierają młodo,
niekiedy po długich zmaganiach z ciężkim bólem, często z powodu wyrządzonego
zła jednego człowieka przeciwko drugiemu człowiekowi.
Kilka
lat temu spotkałem Agnieszkę, miłą sympatyczną kobietę zbliżającą się do
czterdziestki, która pomagała mi w sprawach urzędowych, trochę się
zaprzyjaźniliśmy. Później miałem okazję poznać jej rodzinę i plany na
przyszłość. Z ludzkiego punktu widzenia była tzw. dobrą pomocną osobą. Któregoś
dnia dowiedziałem się, że zachorowała na raka żołądka, a choroba postępowała
bardzo szybko. W tym okresie miałem przywilej odwiedzać ją kilka razy najpierw
w szpitalu później w domu i czytać z nią ewangelię. Każdego dnia była coraz
słabsza, strasznie cierpiała i nie przypominała siebie, choć starała się nie dać
po sobie tego poznać. Jej agonia trwała kilka miesięcy, zmarła pozostawiając
męża i dwoje małych dzieci. Byłem na jej pogrzebie, wiele smutku i płaczu oraz
pytań, dlaczego taka osoba jak Agnieszka, osoba o której moglibyśmy powiedzieć „do rany przyłóż” musiała odejść, tak
nagle? Dlaczego spotkało ją to, co ją spotkało? Pamiętam że przynajmniej kilka
razy modliliśmy się o jej uzdrowienie, ale nic się nie wydarzyło. Czy Bóg nie mógł tego zatrzymać, czy nie mógł
pomóc, czy był bezsilny w tej sytuacji, a może mógł i nie chciał? A jeśli nie
chciał, to dlaczego? Czy jest niewrażliwy na nasze dramaty i tragedie?
Krytycy
chrześcijaństwa przyglądając się tumu jak zło spotyka dobrych ludzi wciąż na
nowo w różnych wersjach podnoszą kwestię
greckiego filozofa Epikura z którą próbował się zmierzyć znany chrześcijański
autor C.S Lewis w książęce „Problem Cierpienia” „że jeśli Bóg jest
dobry, to powinien chcieć szczęścia ludzi, a jeśli jest wszechmocny, to
powinien uczynić ich szczęśliwymi, skoro zaś tego nie czyni, to albo nie jest
dobry, albo nie jest wszechmocny, albo nie jest ani taki, ani taki”.
Lewis
odpowiada na ten zarzut, że często źle rozumiemy wszechmoc Boga. Biblijna
definicja wszechmocnego Boga nie oznacza, że Bóg może absolutnie wszystko. W
pojęciu Bożej wszechmocy nie mieści się np. to, że Bóg chrześcijański może
działać w sposób sprzeczny ze swoją naturą. Bóg np. nie może czynić niczego co
jest moralnie złe jak kłamstwo lub bycie złośliwym. Jakub w swoim liście mówi,
że u Boga nie ma żadnej odmiany, ani nawet chwilowego zaćmienia (Jak 1,7).
To
więc wszechmoc nie może oznaczać, że Bóg niczym dżin z butelki lub filmowy supermen
będzie reagował na każdą tragedię, na każdą katastrofę naturalną i powodował,
że ustanowione przez Niego prawa fizyki będą ciągle naginane. Dopiero takie
działanie spowodowałoby chaos i niemożliwość wszelkiego planowania. Bóg tak
czynił, ale były to wyjątkowe sytuacje ściśle związane z Bożym planem (Ks. Wyjścia 14,21 Ks. Joz 10,12-13). Często
tego nie dostrzegamy, ale to właśnie
możliwość przewidywania z dużym prawdopodobieństwem kolejnych wydarzeń jak to,
że jutro nastanie wschód słońca i pójdziemy do pracy, dzieci do szkoły, a później będzie wieczór, noc i znowu ranek. To, że po
zimie nastanie wiosna, a później kolejna przewidywana pora roku, to wszystko
jest dla naszego bezpieczeństwa.
W
inną stronę natomiast w odpowiedzi na pytanie dlaczego zło spotyka dobrych
ludzi poszedł autor znanej książki o tym samym tytule Harold Kushner.
Był
on zmuszony zmierzyć się tym tematem, gdy będąc Żydowskim rabinem doświadczył
choroby swojego syna, która zakończyła się jego śmiercią w wieku 14 lat.
Syn
Harolda Aron, zachorował w 8 miesiącu życia na progerię, czyli przyśpieszone
starzenie się. Kushner opisuje jak codziennie musiał obserwować, gdy jego syn
będąc dzieckiem stawał się staruszkiem i nic nie mógł zrobić.
Wprawdzie
nie był on chrześcijaninem, ale stawiał pytania, które podejrzewam w podobnych
sytuacjach zadaje wielu z nas.
„Co
się nie zgadzało. Byłem dobrym człowiekiem. Starałem się żyć wedle przykazań
Bożych. Co więcej, moje życie było bardziej poświęcone religii, niż życie
większości moich znajomych, którzy mieli zdrowe dzieci. Sądziłem że szedłem ścieżkami
wytyczonymi przez Boga, służąc Jego dziełu. Jak coś takiego mogło spaść na moją
rodzinę? Jeśli Bóg istniał i miał najmniejsze choćby poczucie sprawiedliwości,
by nie wspomnieć o miłości i przebaczeniu, jak mógł mi to zrobić. A nawet
gdybym mógł przekonać samego siebie, że zasługiwałem na karę za jakiś grzech
czy zaniedbanie, którego nie byłem świadomy, to dlaczego miał cierpieć Aron?
Był niewinnym dzieckiem, szczęśliwym i ufnym trzylatkiem. Dlaczego miał
cierpieć fizyczne i psychiczne udręki?
Kushner
zmagając się z tym pytaniem doszedł do wniosku, że Bóg nie chce ludzkiego
cierpienia i nie jest za nie w żaden sposób odpowiedzialny. Ale świat przez
grzech stał się taki, jaki się stał i Bóg nic nie może zrobić w takich sytuacjach, bo
nie jest wszechmocny i nie kontroluje praw natury. Nie może uzdrowić, nie może
zmienić okoliczności, zapobiec katastrofie i nie może sprawić, że cierpienie
się skończy. Wprawdzie może współczuć, może pocieszyć, ale nie może uczynić
cudu i nie ma wpływu na ludzkie tragedie.
Kushner
przedstawia nam obraz dobrego słabego Boga, by go usprawiedliwić i dać nam
pocieszenie w przypadkowym losie na który nikt nie ma pływu.
Takie
przedstawienie sprawy odpowiada wielu - mówią - „w końcu mamy odpowiedź dlaczego zło spotyka
dobrych ludzi, w końcu wiemy dlaczego dobry Bóg nic nie robi, gdy morderca
idzie zabić bezbronne dziecko, a fanatyk religijny podkłada bombę pod kościół
doprowadzając do śmierci setek osób”.
Jednak
to, co mówi Kushner jest nieprawdzie i sprzeczne ze Słowem Bożym, bo Biblia
przedstawia nam Boga, który panuje nad każdą sprawą, dobrą czy złą i nad
wszystkimi prawami natury.
Spójrzmy
na kilka wierszy z Pisma Św.
Psalm 135:5 Zaiste, wiem, że wielki jest Pan, A Pan nasz
jest nad wszystkich bogów.
6
Pan czyni wszystko, co zechce, na niebie i na ziemi, W morzach i we
wszystkich głębinach.
7
On sprowadza chmury z krańców ziemi, Wywołuje błyskawice z deszczem,
Wypuszcza wiatr ze swoich komór.
Izajasza 46:10 Ja od początku zwiastowałem to, co będzie, i
z dawna to, co jeszcze się nie stało. Ja wypowiadam swój zamysł, i spełnia się
on, i dokonuję wszystkiego, czego chcę.
11
Przywołuję ze Wschodu ptaka drapieżnego, a z ziemi dalekiej męża, który
wykona mój zamysł; jak powiedziałem, tak to wykonuję, jak postanowiłem, tak to czynię.
Mateusza 28:18 A Jezus przystąpiwszy, rzekł do nich te
słowa: Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi.
Widzimy więc, że Bóg Biblii jest wszechmogący, panuje
nad całym wszechświatem, nad wszystkimi żywiołami i nad wszystkimi stworzeniami
jak mówi Izajasz, że ma moc nakazać każdemu stworzeniu, by wykonywało Jego wolę,
przywołuje zwierzę jakie chce i człowieka jakiego chce, by uczynić przez nich
to, co zamierza.
Żeby
bardziej skomplikować sprawę, to chciałbym byśmy zobaczyli szukając odpowiedzi
na pytanie dlaczego zło spotyka dobrych, że Bóg nie tylko suwerennie wszystkim
rządzi i wykonuje wszelkie dobro, ale także całe zło jest jemu podporządkowane,
a nawet służy do Jego wiecznych celów będąc na Jego usługach.
Jak
pokazują nam to poniższe fragmenty
Amosa 3:5 Czy wpada ptak w sidła na ziemi, jeżeli nie
było przynęty? Czy odskoczy sidło od ziemi, jeżeli nic nie złapało?
6
Czy nie lęka się lud, gdy w mieście zabrzmi trąba? Czy zdarza się w
mieście nieszczęście, którego by Pan nie wywołał?
Lamentacje Jeremiasza 3:37 Któż może powiedzieć, że staje się coś, czego
Pan nie nakazał?
38
Czy z ust Najwyższego nie pochodzi zarówno złe, jak i dobre?
Również
cała historia Hioba tego dowodzi, że zło nie działa niezależnie od Boga. Choć
diabeł dotknął Hioba, to jednak wyraźnie uczynił to na Boże przyzwolenie i
zgodnie z Bożą wolą, a Hiob w kilku miejscach mówi, że to Bóg go dotknął:
Hioba 6:4 Gdyż strzały Wszechmocnego tkwią we mnie, mój
duch pije ich jad, strach przed Bogiem ogarnia mnie.
Hioba 16:11 Bóg wydał mnie przewrotnym i wtrącił mnie w
ręce bezbożnych.
12
Żyłem spokojnie, lecz On skruszył mnie, a pochwyciwszy za kark,
zdruzgotał mnie i postawił mnie sobie za cel.
13
Dookoła mnie świszczą jego pociski, drą bezlitośnie moje nerki, wylewa
się na ziemię moja żółć.
14
Zadaje mi cios za ciosem, Naciera na mnie (Bóg) jak
wojownik
Co
do tego, że Hiob był sprawiedliwym człowiekiem, chyba nikt z nas nie ma
wątpliwości. Już na samym początku tej księgi pojawia się dialog między Bogiem,
a Szatanem i tam Bóg mówi o Hiobie w takich
słowach:
Hioba 1,8 …Czy zwróciłeś uwagę na mojego
sługę, Hioba? Bo nie ma mu równego na ziemi. Mąż to nienaganny i prawy,
bogobojny i stroniący od złego.
Pomimo
swojej dobroci, Hioba spotykają tragedie: strata majątku, bliskich oraz choroba.
Wielu by chciało przypisać winę za cierpienie Hioba diabłu, a o Bogu
powiedzieć, że nie miał z tym nic wspólnego. Ale to nieprawda, szczęście i
nieszczęście Hioba było w Bożych rękach i Hiob doskonale to wie. Gdyby tylko
Bóg chciał mógłby nie pozwolić diabłu dotknąć Hioba i nadal cieszyłby się On
szczęściem. Ale nie było tak! Bożą wola było, by Hiob znosił swoje męki i dla
wielu, to jest trudne do przyjęcia. Księga Hioba nie daje jednoznacznej
odpowiedzi dlaczego Hiob cierpi. Wiemy, że nie cierpi za swoje grzechy, co
próbowali mu udowodnić jego przyjaciele.
Ale
na podstawie całej księgi możemy wysunąć wniosek, że Hiob cierpi, bo Bóg tak
chciał i nie musi mu odpłacać dobrem za jego dobro. Bóg nie jest niczyim
zakładnikiem i jeśli błogosławi, to nie dlatego, że Hiob swoim pobożnym życiem
jakoś zmusił do tego Boga, ale Bóg w swej łasce tak zdecydował. Lecz tak właśnie myśli wiele osób, że jak oni
będą dobrzy, to Bóg musi im odpłacić. Myślą że własną sprawiedliwością zasłużą
na Bożą przychylność. Ale Biblia mówi, że nie ma ani jednego człowieka
sprawiedliwego (Rzym 3,10). Nikt nie
jest tak dobry, by Bóg musiał otoczyć go ochroną nawet Hiob. Wszyscy potrzebujemy
Bożej łaski w Chrystusie i Bożego zmiłowania. Tak naprawdę choćby najlepsi z nas
nie zasługują na dobro ze strony Boga, ale na potępienie, bo zapłatą za grzech
jest śmierć (Rzym 6,23). Czy nam się
to podoba, czy nie, Bóg miał prawo postąpić z Hiobem, tak jak chciał. A jego
stworzenie nie może kwestionować Jego decyzji, bo pełny Boży plan dla człowieka
jest niezgłębiony, co Bóg doskonale podkreśla, gdy objawia Hiobowi swoją chwałę.
Nikt nie może być sędzią Boga, tym bardziej grzeszny człowiek, który nic nie
wie.
Hioba 38:1 Potem Pan odpowiedział Hobowi spośród
zawieruchy i rzekł:
2
Któż to zaciemnia mój plan słowami bezmyślnymi?
3
Przepasz jako mąż swoje biodra, będę cię pytał, a ty mnie pouczysz.
4
Gdzie byłeś, gdy zakładałem ziemię? Powiedz, jeśli wiesz i rozumiesz.
5
Kto wyznaczył jej rozmiary? Czy wiesz? Albo kto rozciągnął nad nią sznur
mierniczy?
6
Na czym są osadzone jej filary albo kto założył jej kamień węgielny?
Inaczej
mówiąc, Bóg mówi do Hioba, nie rozumiesz mojego planu i moich praw. Nawet nie
rozumiesz jak działa stworzenie, jak funkcjonuje ziemia, jak działają chmury,
skąd się biorą ciemności i jak wiatr rozchodzi się po ziemi, a wydaje ci się, że
rozumiesz jaki jest Bóg i chciałbyś decydować jakie powinien wydawać wyroki. Słowo
Boże aż dwa rozdziały Ks. Hioba (38-39)
poświęca na to, by wykazać niewiedze Hioba i każdego człowieka.
Podobną
odpowiedź daje apostoł Paweł w Liście do rzymian 9 rozdz. w kontekście Bożego
wybrania Jakuba, a odrzucenia Ezawa, że Bóg ma prawo postępować ze swoim
stworzeniem jak sam chce, a Jego wybory nie podlegają ludzkiemu osądowi, kimże
jest człowiek, że wdaje się w spór ze swoim Stwórcą (Rzym 9,20).
Musimy
wyraźnie powiedzieć, że w tym upadłym w grzech świcie zło istnieje zgodnie z
Bożą wolą, aż do całkowitego wyzwolenia stworzenia. Nie mogę zgodzić się
koncepcją jaka często jest rysowana przez wielu i wiele kościołów szczególnie
charyzmatycznych, że Bóg nie chce cierpienia i zła, to więc robi wszystko, by
zło zakończyć, ale diabeł jest taki sprytny i Bóg nie może go dorwać. Nie, to
jest zupełnie nieprawdziwy obraz, Bóg panuje niepodzielnie jako suwerenny władca
nad całym stworzeniem i cierpienie zakończy wtedy, kiedy zaplanował, a nie
wtedy, kiedy uda Mu się to zrobić.
Teraz
ktoś mógłby pomyśleć, że skoro Bóg panuje nad złem nad cierpieniem, a nawet
planuje je w swoich wiecznych celach, to czy Bóg w ogóle jest dobry.
Tak,
Bóg jest dobry, bo nie planuje zła, by czynić zło i nie jest bezpośrednią
przyczyną zła, ale wpisuje zło w swoje plany, by uczynić z tego dobro w życiu
wierzących w Chrystusa ludzi i w swoim wiecznym planie. Więc czasami Bóg
pozwala, by dobrych ludzi spotkało zło, by uczynić z tego większe dobro i
objawić swoją chwałę.
Jak
mówi o tym Józef do swoich braci w kontekście cierpienia jakie oni mu zadali:
Rodzaju 50:20 Wy wprawdzie knuliście zło przeciwko mnie,
ale Bóg obrócił to w dobro, chcąc uczynić to, co się dziś dzieje: zachować przy
życiu liczny lud.
Podobną
myśl powtarza apostoł Paweł w liście do Rzymian, ale już w kontekście zbawienia
wiecznego, tych którzy wierzą w Jezusa Chrystusa.
Rzymian 8:28 A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku
dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia
jego są powołani.
Niezwykłym
przykładem kiedy zło spowodowało wielkie dobro jest życie Joni Eareckson.
Przyszła na świat w rodzinie w której kochano sport. W wieku czternastu lat
oddała swoje życie Jezusowi, ale w szkole średniej zauważyła, że raczej nie jest
chrześcijanką i pomodliła się "Panie,
nie żyję po chrześcijańsku i wiem o tym. Zrób coś z moim życiem, aby je
wyprostować". Jakiś czas po tej modlitwie poszła popływać w zatoce ze
swoją siostrą. W trakcie kąpieli Jony skoczyła do zbyt płytkiej wody i uszkodziła
rdzeń kręgowy. Obudziła się dopiero w szpitalu sparaliżowana, a pierwsza myśl
jaka przyszła jej do głowy
"Boże,
czy w taki sposób wyobrażasz sobie odpowiedź na moją modlitwę? W taki sposób
postanowiłeś przybliżyć mnie do siebie?"
Dowiedziała
się również, że nigdy już nie będzie poruszać się o własnych siłach. Później
ktoś przyszedł ją odwiedzić do szpitala i przeczytał fragment Ks. Jeremiasza 29,11 Albowiem Ja wiem,
jakie myśli mam o was - mówi Pan - myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby
zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją.
Wtedy
Jony zrozumiała, że Boży plan względem niej sięga znacznie głębiej niż wydawało
się jej do tej pory. Uwierzyła że Bóg pragnie zbawienia jej duszy i szczęścia.
Zaakceptowała stan w jakim się znalazła i zaczęła służyć Bogu. Bóg użył jej
cierpienia do rozsławienia imienia Jezusa na cały świat. Jony wygłosiła tysiące
świadectw, napisała ponad 50 książek, zaśpiewała dziesiątki chrześcijańskich
pieśni nagrywając wiele płyt i namalowała ustami dziesiątki obrazów.
Nasz
Bóg ma taka moc, by ze zła i cierpienia uczynić dobro.
Powiem
nawet więcej, że w bezbożnym i upadłym świecie cierpienie musi istnieć, by
ograniczało grzech. Gdyby Bóg pozwolił żeby upadły człowiek pomnażał grzech bez
konsekwencji i nie doświadczał z tego tytułu żadnego bólu, to wszyscy byśmy się
w naszej grzeszności zatracili.
Weźmy
choćby pod uwagę holokaust jedno z najstraszniejszych wydarzeń w historii
ludzkości. To właśnie ból i cierpienie, które doświadczali skazańcy przemawia
do nas najmocniej. Z jednej strony holokaust jest straszną tragedią, ale z
drugiej spowodował wiele działań, by w przyszłości podobnym wydarzeniom
zapobiec. Oczywiście nie mam złudzeń, że już nigdy do czegoś takiego nie
dojdzie, ale przynajmniej na pewien okres spowodowało otrzeźwienie i
poprawienie stanu ludzkości. I tak jest po każdej podobnej tragedii, po każdej
wojnie i po wielu kolejnych cierpieniach, jakby ludzkość na chwile się podnosi,
dostrzega że jest straszna i zepsuta, by za chwilę znowu o tym zapomnieć i
upaść.
Największym
dobrem dla ludzkości, które przyszło przez ludzki grzech i cierpienie jest
śmierć Chrystusa na Krzyżu i zbawcze jej skutki. Jeśli już jesteśmy przy
pytaniu dlaczego zło spotyka dobrych ludzi, to jest ono najbardziej zasadne w kontekście Jezusa. On jako jedyny nie zasługiwał na żadne zło, bo nigdy
nie popełnił żadnego grzechu (1 Ptr
2,22). Nigdy nie popełnił niczego za co musiałby być ukarany. A jednak cierpiał,
sprawiedliwy za niesprawiedliwych. Bóg posłużył się ludzką grzesznością i cierpieniem
swojego Syna, by z tego wywieść największe możliwe dobro, zbawienie, życie
wieczne dla wszystkich, którzy w Jezusa uwierzą. Skoro Syn Boży cierpiał jako
niewinny, czy my mamy prawo pytać dlaczego cierpimy skoro jesteśmy winni?
Apostoł
Paweł w liście do Rzymian mówi,
Rzmian 8:20 Gdyż stworzenie zostało poddane znikomości,
nie z własnej woli, lecz z woli tego, który je poddał, w nadziei,
Bóg
poddał całe stworzenie słabości, marności, śmierci oraz skutkom grzechu, byśmy
dostrzegając fizyczne zepsucie i zgniliznę tego świata dostrzegli jak straszny
jest grzech i jak straszne są wieczne jego skutki. Niewiele osób czuje ciężar
swojego grzechu i nie wielu widzi jak bardzo oddziela on nas Boga i jakie
wielkie zniszczenie powoduje w sferze duchowej. Nie wiele osób wie jak bardzo
potrzebują Boga, Chrystusa w swoim życiu i Jego ratunku, aż do chwili gdy
spotka nas cierpienie. Doświadczając fizycznego bólu, chorób, tragedii, niedomagań,
zaczynamy sobie zdawać sprawę jak bardzo jesteśmy znikomi, a doświadczenia są
niczym Boży megafon przez który Bóg do nas krzyczy, byśmy mogli zobaczyć, że
potrzebujemy Jego interwencji i łaski w Chrystusie. Fizyczne cierpienie często
jest dla nas Bożym ostrzeżeniem, że jeśli nie zatrzymamy się i nie uwierzymy w
Jezusa, to wszyscy poginiemy (Łuk
13,4-5). A co jeśli ci, którzy są dobrzy, (choć wiemy że w oczach Bożych
nie ma żadnego dobrego, bo wszyscy zgrzeszyli Rzym 3,23), muszą cierpieć mocniej, by
dostrzec że oni również potrzebują Zbawiciela? Czy nie jest tak, że ulegamy
ułudzie własnej dobroci, a tak naprawdę jesteśmy źli.
C.S
Lewis autor Książki problem cierpienia mówił o tym w ten sposób:
„Możemy spoczywać w zadowoleniu,
ignorując nasze grzechy i naszą głupotę; każdy, kto obserwował żarłoków
ładujących w siebie najbardziej wyszukane potrawy niemal bez świadomości, co
jedzą, przyzna, że nawet przyjemność można zignorować. Lecz cierpienie nalega,
aby się nim zająć. W naszych przyjemnościach Bóg zwraca się do nas szeptem, w
naszym sumieniu przemawia zwykłym głosem, w naszym cierpieniu – krzyczy do nas;
cierpienie to Jego megafon, który służy do obudzenia głuchego świata”.
Tak właśnie cierpienie stało się Bożym megafonem w życiu Jony i wcześniej
wspomnianej Agnieszki. To właśnie choroba spowodowała, że zainteresowała się
wiarą w Chrystusa. To Choroba spowodowała, że jej serce stało się wrażliwe na
ewangelię. Podejrzewam, że wielu z nas, mogłoby przywołać jeden lub kilka
takich przypadków, kiedy cierpienie otworzyło człowiekowi oczy na swój grzech i
poprowadziło do Jezusa.
Na
początku zadałem pytanie „dlaczego zło spotyka dobrych ludzi” ale czy to
pytanie nie jest przewrotnie, czy nie sugeruje, że Bóg jest coś nam winny. Czy
nie próbuje przedstawiać Boga w złym świetle i oskarżyć Go, że my jesteśmy
dobrzy, a On jest zły, bo pozwala na złe rzeczy w naszym życiu?
W Ew. Marka 10,18 Pan Jezus powiedział,
że nikt nie jest dobry, tylko jeden Bóg
Tak
więc nie ma dobrych ludzi, którym dzieją się złe rzeczy. Raczej powinniśmy zapytać
Dlaczego Bóg sprawia, że dobre rzeczy przytrafiają się złym ludziom? A przytrafiają
się, bo Bóg w swym miłosierdziu darował nam Zbawiciela, swego Syna Jezusa
Chrystusa. W nim wszyscy możemy mieć przebaczone grzechy jeśli uwierzymy w
ewangelię. Zamiast wątpić w Bożą dobroć, powinniśmy Bogu ufać jak to powiedział Hiob 13,15 Choćby Bóg mnie zabił, Jemu ufam…
4 komentarze:
dla mnie to niestety schizofrenia...czyli jestem za a nawet przeciw.
Jesteśmy zwyczajnie po to , aby się rozmnożyć i przekazać geny następnemu pokoleniu by ewolucja mogła trwać. Dlatego to co się urodzi musi umrzeć. Od kultury środowiska zależy ile szczęścia i cierpienia możemy wygenerowac w naszym krótkim jak mgnienie życiu. Tym, którzy maja dobrą wolę życzę dużo szczęścia ipowodzenia, bo nie jesteśmy tu za karę, ale wręcz przeciwnie jako cud przetrwania w morzu zmarnowanych komórek jajowych i miliardów zmarnowanych plemników. To nas spotkało to wyjątkowe wyróżnienie, że wogóle żyjemy... Więc czyńmy dobro, nie zło i bądźmy szczęśliwi na tym całkiem wyjątkowym, przepięknym świecie, który bez nas świetnie sobie poradzi.Bon courage!
W takim rozumieniu życie człowieka nie ma większego sensu, nie ma tez znaczenia to jak żyjemy, bo jaka jest wtedy różnica między dobrym, a złym życiem? Wszystko cokolwiek wybierzemy jest dobre, bo my ustalamy czym jest dobro i zło, więc jeśli pomagam innym to jest dobre, ale jeśli okradam i pozbawiam innych życia, to też jest dobre. Jedyna różnica oceny moralności zależy od moich osobistych preferencji. Wiec po co oburzać się na niesprawiedliwość i cierpienie, lepiej w ogóle z nim nie walczyć i troszczyć się jedynie o swoje szczęście. Jednak nie działamy tak (większość z nas), mamy głębsze przemyślenia i poczucie sprawiedliwości, pragniemy również rozróżnienia między tym, co jest dobre i złe, szukamy tez sensu naszego istnienia, to dowodzi że nie jesteśmy tutaj przypadkiem. A pragnienia jakie nam towarzyszą zostały włożone w nasze serce przez stówrce, stąd te wszystkie pytania.
Dziekuje za tekst!! Poczatek waszej strony z pomyslem kolorowania i cholernie irytujacego wysilku odszyfrowania tekstu jest kretynski.poza tym wszystko jest super! Gratulacje
Dziękuje za uwagi cieszę się, że mogłem pomóc, pozdrawiam serdecznie.
Prześlij komentarz