W
świecie ludzi pieniądze to wielka sprawa
i duża część naszego życia ma jakiś związek z pieniędzmi. Według statystyk
ludzie spędzają więcej czasu w swoim życiu, myśląc o pieniądzach niż nie myśląc
o nich. Gdybyśmy chcieli to przeliczyć na lata naszego życia, to biorąc pod
uwagę okres długości życia przeciętnego człowieka, powiedzmy około 75 lat, 40
spędziłby on rozmyślając o pieniądzach, czyli ponad 60% swego życia. Wielu zastanawia się jak je zdobyć lub
zarobić ich więcej niż mają obecnie, a gdy już je mają, to jak je pomnożyć,
dobrze zainwestować, później wydać. Przysłuchując się rozmowom ludzi, zauważymy
również, że pieniądze są jednym z głównych tematów, jakimi się zajmują.
Rozmawiają o tym, gdzie pracują i ile zarabiają, w co inwestują, co ostatnio
kupili i ile to kosztowało lub co jeszcze zamierzają sobie kupić. Jakiś czas
temu miałem okazję odwiedzić dalszą rodzinę i pierwsze z pytań jakie mi zadano,
to „ Czym się zajmujesz i jakie masz z tego pieniądze?”.
Pan
Jezus był świadom, że większa część naszego życia dotyczy pieniędzy, dlatego
tak często nawiązywał do nich w swoim nauczaniu. Nie chodziło Mu o to, by
całkowicie odciąć się od pieniędzy, ale by one zajmowały właściwe miejsce w
naszym życiu. Nieprawdziwe jest
natomiast stwierdzenie, że Jezus w ogóle nie zajmował się pieniędzmi, jak niektórzy
sugerują. Wśród sytuacji związanych z tym tematem znajdziemy na przykład nauczanie,
by oddawać to, co cesarskie cesarzowi. Pana Jezus powierzył funkcjie skarbnika
Judaszowi, przyglądał się ludziom wrzucającym pieniądze do skarbnicy świątyni i
pochwalił ubogą wdowę, która dała
wszystko, co miała na swoje utrzymanie. Jezus uczył swoich naśladowców,
by nie troszczyć się zbytnio o dobra materialne, aby pieniądze nie zdominowały
ich życia. Bogatemu młodzieńcowi nakazał rozdanie swego majątku i pójście za
Nim. Wygłaszał również kazania w postaci przypowieści i podobieństw, posługując
się przykładem pieniędzy, np. podobieństwo o zgubionej drachmie (Łuk 15), podobieństwo o talentach (Mat 25), podobieństwo o 10 minach. Dzisiejsze
podobieństwo jest o tym, jak sprawić, by pieniądze które Bóg nam daje, stały
się dla nas duchowym błogosławieństwem, a nie przekleństwem. Z przykrością
musimy powiedzieć, że dla większości ludzi pieniądze stają się duchową pułapką,
zamiast otwierać im drzwi do nieba, wpędzają ich na samo dno piekła. Nie chodzi
mi o to, że dzięki pieniądzom możemy wejść do Królestwa Bożego, ale o to, że
sposób w jaki je wykorzystujemy, pokazuje czy w nim jesteśmy. Jako
chrześcijanie mamy wykorzystywać powierzone nam zasoby materialne, by
zaspokajać nasze potrzeby i gromadzić skarby w niebie, a nie na ziemi, oraz
zdobywać mamoną niesprawiedliwości przyjaciół, aby gdy się skończy, przyjęto
nas do wiecznych przybytków (w. 9). Dzisiaj
postaramy się wyjaśnić, co Pan Jezus miał na myśli, gdy nauczał na ten temat.
Jezus
widząc chciwość faryzeuszy oraz to jak wielu ludzi ulega miłości do pieniędzy,
chce nauczyć swoich uczniów jak mają postępować z tym, co zarobią, by pieniądze
które dał im Bóg, przyniosły im prawdziwy zysk. Historia przedstawiona przez
Pana Jezusa nie jest prawdziwa, jest to podobieństwo, zmyślona anegdota, mająca
na celu wyrazić prawdy duchowe. Niektórzy bibliści uważają, że jest jedną z
najtrudniejszych do interpretacji we wszystkich ewangeliach z powodu pochwały
dla nieuczciwego sługi. Ale musimy zrozumieć, że Pan Jezus nie chwali
nieuczciwości w tej historyjce, ale chce pochwalić spryt zarządcy, gdyż to, co
mogło go zgubić, przyniosło mu zysk. Wydaje się, że dobra materialne nie mogą
nam pomóc w rozwoju duchowym, a często nawet szkodzą, bo ludzkie serce ulega
miłości do nich. Mogą jednak one zyskać prawdziwą wartość, pod warunkiem, że
mądrze zainwestujemy je w Królestwo Boże.
Chrystus
przedstawia nam nieuczciwego zarządcę, któremu jego pan powierzył swoje
gospodarstwo, by nim dobrze zarządzał i pomnażał jego bogactwo. Do obowiązków
zarządcy należało administrowanie zapasami i dostarczanie jedzenia innym
sługom. Musiał to czynić w taki sposób, by zapasów starczyło i gospodarstwo
dobrze funkcjonowało. Jednak ten zarządca zamiast pomnażać bogactwo swego pana,
trwoni je i powoduje straty. Nadużywa zaufania gospodarza i okazuje się łotrem.
Zamiast dbać o pomnażanie majątku właściciela i dobrze nim zarządzać, zużywa go
dla siebie, by wieść wygodne życie. Mamy tutaj do czynienia z człowiekiem
nikczemnym, kłamliwym, samolubnym, przebiegłym, który nie tylko nie wywiązuje
się z powierzonego mu zadania, ale celowo działa na szkodę swego pana.
W
końcu wieść o rażącej nieuczciwości zarządcy dociera do uszu właściciela
majątku, prawdopodobnie od innych sług. Pan wzywa tego oszusta i mówi: „cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego szafarstwa” (w. 2). Czeka na wyjaśnienia i zamierza
zwolnić nieuczciwego sługę. Jednak daje mu jeszcze jakiś czas wypowiedzenia, by
dopiero po tym okresie wyrzucić go z pracy. Zarządca natomiast wiedząc, że za kilka dni lub tygodni zostanie
pozbawiony dochodu i objawiając się utraty środków oraz tego, co może go czekać
w przyszłości, postanawia wykorzystać okres wypowiedzenia na pozyskanie sobie
przychylności dłużników swego pana. Rozumie w jak trudnym położeniu się
znalazł, nie ma perspektyw na żadną pracę, która pozwalałaby mu się utrzymać.
Wie, że nie ma sił kopać, czyli wykonywać ciężkiej fizycznej pracy, bo nie jest
do tego przyzwyczajony, a żebrać się wstydzi. Rozumie, że jeśli nic nie zrobi i
szybko nie znajdzie jakiegoś rozwiązania, znajdzie się w beznadziejnej sytuacji.
Wtedy wpada na pomysł, że póki jeszcze ma wpływ na majątek swego pana i nie
odebrano mu szafarstwa, anuluje po cichu długi tym, którzy mieli zobowiązania
wobec właściciela majątku. Taki ruch zarządcy ma zapewnić wdzięczność ze strony
ułaskawionych i spowodować, że gdy już straci pracę, to ci, którym anulował
długi, przyjmą go do swoich domów, dając mu zarobkowe zajęcie (w. 4).
Jak
pomyślał, tak zrobił, wezwał dłużników swojego pana i kazał zmienić zapisy długu,
anulując im część zadłużenia. Temu, który był winien 100 baryłek oliwy kazał
napisać 50. Jedna baryłka odpowiadała około 22 litrom, więc wychodzi 1100
litrów oliwy mniej do oddania. Biorąc pod uwagę wartość anulowanego długu, to
było około 1,5 roku pracy. Następnemu, który był winien 100 korców pszenicy,
kazał napisać 80. Korzec był miarą pojemności, który odmierzano specjalnymi
pojemnikami. Waga jednego korca dzisiaj odpowiadałaby ok. 7 kg zboża, 20 korców
mniej do oddania, to 140 kg, była to równowartość 2 lat pracy robotnika. Dług w
środowisku rolniczym był spłacany w czasie żniw. Jeśli miałeś jakieś zobowiązania,
tak jak w tej sytuacji 100 baryłek oliwy i 100 korców pszenicy, to w chwili,
gdy przychodził zbiór, byłeś zobowiązany dług spłacić. Anulowanie długu o tak
znacznej wartości zobowiązywało dłużników do odwdzięczenia się zarządcy. W
kulturze żydowskiej poczucie zobowiązania i odpłacenia się za przysługę było
bardzo silne. W ten sposób nieuczciwy zarządca bardzo sprytnie, kosztem swego
pana, zabezpieczył sobie przyszłość. Prawdopodobnie lista dłużników była o
wiele dłuższa, Jezus daje jedynie przykład, jak przebiegle on postąpił.
Następnie
Pan Jezus szokuje swoich słuchaczy - w tym przypadku uczniów - zakończeniem tej
historii, mówiąc, że pan pochwalił nieuczciwego zarządcę. Prawdopodobnie
wszyscy słuchający spodziewali się surowej kary, a tymczasem zarządca dostał
pochwałę. Nie został pochwalony za to, że jest złodziejem, ale za spryt, którym
się wykazał. W podobieństwie tym Jezus nie ocenia moralności sługi, bo nie to
jest jego głównym przesłaniem.
Jak
to możliwe, iż taki manipulant i oszust otrzymał pochwałę? Taki paradoks musiał
wzbudzić oburzenie uczniów i spowodować jeszcze większe zainteresowanie.
Bądźmy mądrzejsi od ludzi tego świata
Pan
Jezus chce zwrócić naszą uwagę na spryt sługi w zabezpieczeniu sobie
przyszłości i na przykładzie jego
zapobiegliwości pragnie dać nam lekcje, co podkreśla w 8 wierszu mówiąc:
„bo synowie tego świata są przebieglejsi
w rodzaju swoim od synów światłości”.
W
ten sposób Jezus mówi, że skoro nieuczciwy zarządca tak bardzo się troszczył,
by zabezpieczyć sobie doczesność, to synowie światła, czyli wierzący w
Chrystusa, o ile bardziej powinni mieć motywację, by troszczyć się i używać
swoich doczesnych zasobów dla budowania wieczności. Jezus daje nam tutaj
wyzwanie i jednocześnie stawia nam zarzut, że
staramy
się mniej niż ludzie tego świata.
Niewierzący
bardzo często starają się o zabezpieczenie swojej doczesności, choć nie mają
żadnej gwarancji, iż uda im się to zrobić, a jednak to robią. Zbierają na
emeryturę przez całe życie z myślą, że gdy się zestarzeją, to będą z tego
korzystać i wygodnie żyć. Często są bardzo sprytni i pomysłowi w tym, jak można
pomnożyć swój majątek i jak się zabezpieczyć, by ich inwestycje przyniosły
największy możliwy zysk, choć nawet nie wiedzą, czy z ich wysiłków coś wyjdzie.
Mogą przedwcześnie umrzeć i wszystko, co uskładali, przepadnie. Może się
wydarzyć krach gospodarczy i to, co nazbierali nie będzie miało żadnej wartości.
Mogą zostać okradzeni lub wykorzystani i ich majątek przejmie ktoś inny, a
jednak wiedząc o tym, cały czas z całą gorliwością podejmują próby, by mieć
więcej i w przyszłości wieść wygodne życie. Nawet jeśli ludziom uda się zabezpieczyć i zdobędą wielkie pieniądze, co
oczywiście wymaga czasu, może założą
firmę, czy staną się biznesmenami, lub ich inwestycje okażą się trafne i
przyniosą duży zysk, to jest to, na bardzo krótko. Szybko przychodzi starość i
śmierć, która wszystkiego ich pozbawi. A jeśli uzbierali na starość, na
emeryturę, z zamiarem wygodnego życia, to mają zaledwie kilka, może kilkanaście
lat, przy dobrym układzie, by z tego korzystać. Ale pomimo krótkiej perspektywy
nie rezygnują z tych starań, bo jest to jedyne ich życie i nie mają innego,
więc pomimo ryzyka ludzie są bardzo gorliwi, by się zabezpieczyć.
A
osoby kochające Chrystusa, chrześcijanie, którzy mają pewność i gwarancję, że
inwestowanie swoich zasobów materialnych w Królestwo Boże daje wieczny zysk,
nie zawsze właściwie to rozumieją i nie zawsze chcą tak czynić. Musimy
powiedzieć, że synowie świata, ludzie niewierzący, często zawstydzają nas w
swojej gorliwości i trosce o doczesne życie i troszczą się o nie bardziej, niż
my troszczymy się o naszą wieczność. „Powiedzcie mi -pyta Jezus w domyśle - kto
powinien mieć większą motywację, komu powinno bardziej zależeć na staraniu się,
ludziom tego świata w trosce o doczesność, czy wierzącym w Chrystusa w trosce o
wieczność? Oczywiście, że kochającym Jezusa powinno zależeć o wiele bardziej,
bo starania chrześcijańskie we wszystkich dziedzinach życia mają prawdziwy sens
i wieczną wartość, a jednak ze smutkiem i przykrością musimy przyznać, że
często nie zależy nam tak, jak powinno. Ludzie deklarujący się jako wierzący,
często równie mocno troszczą się o
doczesną przyszłość, jak synowie tego świata. Tak nie powinno być. Jeśli nasza
troska jest skupiona na zabezpieczeniu doczesnej przyszłości, a nasze zasoby
materialne gromadzimy z tą myślą, by wygodnie żyć w tym świecie, zapominając o
wspieraniu Bożego Królestwa, to w dniu, w którym staniemy przed Chrystusem, okaże
się, że będziemy tego mocno żałować. Wtedy zrozumiemy, że mogliśmy gromadzić
skarby w niebie i przeznaczać część naszych zasobów materialnych na wspieranie
Bożego Królestwa, gdzie ani mól nie zje, ani rdza nie zniszczy.
Tak
często wielu chrześcijan, wszystko co zarabia, co Bóg im daje, zużywa na siebie
samych, jakby pieniądze były wyłącznie ich własnością, a nie darem od Boga. Zachowujemy
się wtedy jak dziecko, któremu tata kupił cukierki. Ale gdy tata prosi o
cukierka, to dziecko mówi, że nie da, bo to jego - takie postępowanie jest
głupie i niedojrzałe. Przecież tata mógłby wszystkie te cukierki dziecku zabrać
i nie miałoby nic, mógłby tych cukierków nie kupić, a nawet w tej chwili, jakby
chciał, to poszedłby do sklepu i kupił sobie ich cały worek. Tak więc on nie
woła, by zabrać dziecku te cukierki, ale by dziecko uczyło się zaufania do Niego,
wdzięczności i wzrastało w relacji z Nim.
Jak liczny będzie twój komitet powitalny
w niebie?
W 9.
wierszu Pan Jezus wskazuje nam sposób, jak mądrze wykorzystać nasze
pieniądze, by przyniosły nam wieczny zysk. Drodzy, weźmy to sobie do serca,
byśmy mogli przekuć tą niesprawiedliwą mamonę na coś, co będzie źródłem
prawdziwej wartości.
Zobaczmy,
że pieniądze należą do tego niesprawiedliwego, przemijającego świata i ludzie
tego świata szukają ich w nadziei, że gdy je zdobędą , to ich życie stanie się
wspaniałe i pełne sensu. Wydaje się, że w Bożym Królestwie pieniądze są naszym wrogiem,
Pan Jezus nazywa je niesprawiedliwą mamoną, bo kuszą nas, a miłość do nich prowadzi
człowieka do zguby (1 Tym 6,10). I
tu pojawia się niebezpieczeństwo dla ludzi wierzących, że pieniądze, które mają,
zamiast służyć im i Bogu, niewłaściwie wykorzystane sprawią, że chrześcijanie
zaczną żyć dla pieniędzy podobnie jak ludzie tego świata.
Pan
Jezus mówi: „zróbcie z tej niesprawiedliwej mamony użytek, który przyniesie wam
wieczny zysk, zyskujcie nią sobie przyjaciół w wiecznych przybytkach jak
nieuczciwy zarządca zyskał sobie przyjaciół w doczesności” (w 9). Wzywa nas byśmy zainwestowali nasze pieniądze w Królestwo
Boże, w misje, w ewangelizację w szerzenie dobrej nowiny, służby godne zaufania,
które przyczyniają się do rozwoju Królestwa Bożego, by w ten sposób przez naszą
mamonę przyczynić się do zbawienia ludzi, których spotkamy w niebie. W
wieczności nasze pieniądze nie będą miały znaczenia, ale póki je mamy, póki
jesteśmy na tym świecie możemy je wykorzystać, tak jak nieuczciwy zarządca
wykorzystał majątek swego pana. Jakże wspaniale będzie, gdy pójdziemy do nieba
i tam dowiemy się, że przez wsparcie materialne jakiego udzielaliśmy
kościołowi, misjonarzom, kaznodziejom, wsparcie dla różnych działań
ewangelizacyjnych, spowodowaliśmy, że ludzie nawrócili się i weszli do
Królestwa Bożego - to są nasi przyjaciele w wiecznych przybytkach. To jest nasz
skarb, który zebraliśmy w niebie, gdzie jak mówił Pan Jezus w 6 rozdz. Ew. Mateusza, złodziej nie
ukradnie, rdza nie zniszczy i mól nie zeżre. Tak często wielu chrześcijan
inwestuje pieniądze, które Bóg im daje w to, co zardzewieje, zgnije, co im
niepotrzebne lub jest zbyteczne, a pomijają Królestwo Boże z powodu swego
skąpstwa. W ten sposób marnują to, co
Bóg im daje i tracą szansę zebrania sobie skarbów w niebie.
Oczywiście
za pieniądze nie możemy kupić życia wiecznego, ale to jak się z nimi obchodzimy,
jak je wydajemy, jak o nich myślimy, pokazuje duchowy stan naszego serca, tam
gdzie jest skarb nasz, tam będzie i serce nasze. Jeśli wydajemy wszystkie
pieniądze, jakie Bóg pozwolił nam zarobić na siebie i nasze pragnienia oraz
zachcianki nie myśląc o wspieraniu Bożego dzieła, a potem przychodzimy do Zboru
śpiewając i modląc się, że wszystko oddajemy Bogu, to czy jesteśmy szczerzy
wobec Pana? Czy wszystko oddać Panu to znaczy, że całe nasze życie i nasze
pieniądze też? Wiele osób mówi, że nie daje, bo nie ma z czego, ale czy często
nie jest tak, że nie mają, bo nie dają i Bóg w tej dziedzinie im nie błogosławi.
Ap. Paweł powiedział w kontekście łożenia na dzieło Boże, że kto skąpo sieje, skąpo też żąć
będzie (2 Kor 9,6). Powiedział
również, że władny jest Bóg udzielić wszelkiej łaski, wszelkich potrzebnych
zasobów, byśmy mogli hojnie łożyć na wszelką dobrą sprawę (
2 Kor 9,8).
Pan
Jezus powiedział w wierszu 10. „kto wierny jest w małej sprawie i w wielkiej jest wierny”. Jeśli
ktoś myśli, że nie daje dzisiaj, bo nie ma lub twierdzi, że ma mało, to oszukuje
swoje serce. Jeśli nie umie dać z małego, nie będzie umiał dać i z dużego.
Pamiętajmy, że wdowa, która nie miała nic dała wszystko (Łuk 21,4), a ci którzy mieli wszystko, nie dali nic. Problem
dawania na Bożą służbę, to nie problem okoliczności, ale problem naszej wiary i
ufności do Boga.
Jeśli chcemy oszczędzać na Panu Bogu, to nie
powinniśmy spodziewać się Bożego błogosławieństwa w tej dziedzinie. Jeśli
myślimy, że nie damy i będzie więcej dla nas, to pamiętajmy, że Pan może
sprawić, że nie tylko nie będziesz miał więcej, ale będzie miał jeszcze mniej.
Zamiast otoczyć Cię swoją ochroną, może dopuścić, że złodziej cię okradnie,
zaraza zeżre twoje plony, będziesz jechał do pracy i niechcący kogoś stukniesz,
co narazi cię na dodatkowe koszty, a urząd przypomni sobie o zaległych
podatkach. Może sprawić, że twoja firma zbankrutuje, a ci na których liczyłeś,
czy z którymi robiłeś interesy, odwrócą się od ciebie i przejdą do konkurencji.
Czytałem kiedyś historię o człowieku, który przyszedł do Petera Marshalla, byłego kapelana Senatu w
USA i powiedział, że ma problem. Pastor zapytał się go, co to za problem, a On
mówi, że jak zarabiał trochę ponad 2000 tys. dolarów miesięcznie, to dawał
dziesięć procent dochodów na Bożą służbę i nie miał z tym problemu, bo 200
dolarów nie było jakąś wielką kwotą. Ale teraz Bóg sprawił, że zarabia ponad 50
tys. dolarów miesięcznie i ciężko mu dać z tych 50 tys. 5 tys. Pastor się
zastanowił i stwierdził, że rzeczywiście ma on problem. Zaproponował modlitwę,
i zaczął modlić się o niego, by Bóg obniżył pensje tego brata do takiej kwoty
jak przedtem, kiedy uważał, że było go stać wspierać Boże dzieło. Pewnie ten
brat nie takiej pomocy oczekiwał, ale to z pewnością uświadomiło mu że środki,
które ma, ma od Boga i nie powinien zachowywać się jak wcześniej wspomniane
dziecko, które nie chciało ojcu dać cukierka.
Drodzy,
wspierajmy Boże dzieło mamoną niesprawiedliwości, róbmy to regularnie, zyskujmy
sobie przyjaciół w wiecznych przybytkach przez nasze finanse i materialne
zasoby, a w ten sposób sprawimy, że pieniądze dane nam przez Boga staną się dla
nas prawdziwym wiecznym błogosławieństwem, skarbem w niebie, którego nikt nie
zniszczy. Dzisiaj jest dobry dzień, by mówić o wspieraniu Bożego dzieła i
misji, bo obchodzimy święto zesłania Ducha Świętego, kiedy Bóg posłał Trzecią
Osobę Trójcy, by ewangelia mogła się rozejść aż po krańce ziemi. Po śmierci
nasze pieniądze w wieczności już nam nie pomogą, ale póki żyjemy, możemy ich
użyć dla chwały Boga i zbudowania naszego wiecznego kapitału. Wszyscy, którzy szczerze wierzą w Chrystusa otrzymali
przebaczenie grzechów, mają życie wieczne, ale nie wszyscy, idąc do nieba, będą
mieli takie same powitanie. Ci, którzy zyskali sobie najwięcej wiecznych
przyjaciół, zgromadzili w niebie największy skarb, ci będą mieli najbardziej
huczne powitanie, gdy zobaczą, że przez ich poświęcenie i ofiarność mnóstwo
ludzi przyszło do Jezusa, bo Duch Św. wykorzystał ich ofiarność.
Postępowanie z naszymi zasobami
materialnymi wpływa na naszą wieczną nagrodę
Zobaczmy
również, że to jak postępujemy z naszymi pieniędzmi nie tylko świadczy o naszej
wierności względem Boga, ale ma również wpływ na naszą wieczną nagrodę,
przeczytajmy wiersze 11 i 12:
Łukasza 16:11 Jeśli więc w niesprawiedliwej mamonie nie
byliście wierni, któż wam powierzy prawdziwą wartość?
12
A jeśli nie byliście wierni w sprawie cudzej, któż wam poruczy rzecz
własną?
Jeśli
nie byliśmy wierni w tym, jak wydawaliśmy pieniądze należące do tego świata i
wydawaliśmy je na zachcianki, niepotrzebne nam rzeczy, kolejne bezwartościowe
gadżety, kolejne rozrywki i głupoty, które mają na celu poprawić nasze
samopoczucie, pomijając Boże Królestwo, to kto da nam prawdziwą nagrodę, pyta
się Pan Jezus w 11 wierszu. Czy
myślimy, że Bóg da nam nagrodę, jeśli zmarnujemy w tym świecie mnóstwo pieniędzy
otrzymanych od Boga, zamiast wspierać Jego dzieło? Nie chodzi tu o utratę
zbawienia, ale utratę nagrody, czegoś, co Bóg da tym, którzy byli wierni.
Zwróćmy
uwagę na to, co Pan Jezus mówi w 12.
wierszu, że pieniądze które mamy, a które wydaje się, że są nasze, tak
naprawdę nie są nasze, jest to „cudza
własność”. Jedynie zostały nam przez Boga powierzone w szafarstwo, jak w
przypadku sługi, który miał zarządzać majątkiem swego Pana. Z tego jak
zarządzamy, tym co nam powierzono, zostaniemy przez Boga rozliczeni, z tej „cudzej własności”, która nie jest
twoja, ale Jego. Pomyśl o tym przez chwilę, Pan Jezus pyta się mnie i ciebie,
jak zarządzasz Jego własnością, Jego pieniędzmi, na co je wydajesz? Wszystko,
co mamy, należy do Boga, powietrze którym oddychamy, ziemia po której chodzimy,
jedzenie które jemy, woda którą pijemy i pieniądze, które wydajemy, wszystko to
jest Boże. Jak powiedział kiedyś Bóg przez proroka Ageusza do swojego ludu,
który ociągał się w dbaniu o Boże sprawy, a o swoich pamiętali :
Ageusza 2:8 Moje jest srebro i moje jest złoto- mówi Pan
Zastępów.
Lub
w psalmie 24.
Psalm 24:1 …Pańska jest ziemia i to, co ją napełnia,
Świat i ci, którzy na nim mieszkają.
Wszystko
należy do Pana i zostało nam to wypożyczone na pewien czas, będziemy musieli
zdać sprawę z tego, jak tym obracaliśmy. Jeśli było nas stać na kino,
restauracje, wczasy i wiele innych rzeczy, bez których moglibyśmy się obyć, a
nie było nas stać, by wspierać rozwój Królestwa Bożego, to nie wygląda to
dobrze.
Pastor
John MacArthur w swoim komentarzu do tego fragmentu pisze w ten sposób:
„Tragiczna
Ironia tego grzesznego rodzaju pobłażania sobie w kwestii łożenia na służbę
polega na tym, że czym więcej marnujesz tego, co Bóg ci daje na siebie samego i
ziemskie rzeczy gromadząc je, tym mniej będziesz miał w wieczności”
Brak dawania na służbę Bożą może
świadczyć o miłości do pieniędzy
Ostatnia
rzecz, na którą pan Jezus chce zwrócić naszą uwagę, znajduje się w 13 wierszu,
Łuk 16:13 Żaden sługa nie może dwóm panom służyć, gdyż
albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się
będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i mamonie.
W
czasach Pana Jezusa wielu nauczycieli nauczało, podobnie jak dziś, że skupienie
swojego życia na zarabianiu i pogoni za pieniędzmi, by wygodnie żyć, nie jest
sprzeczne ze służbą Bogu. Wielu uważało, że posiadanie pieniędzy jest oznaką
Bożego wybrania i błogosławieństwa, czego i dzisiaj się naucza w kręgach np.
charyzmatycznych, że Bóg chce chrześcijan uczynić bogatymi, by mogli żyć w
obfitości. Takie nauczanie jest fałszywe, bo zamiast zachęcać ludzi do
skupiania się na wartościach Bożego Królestwa, kieruje ich uwagę na
niesprawiedliwą mamonę, której stają się niewolnikami. Pan Jezus naucza tutaj,
by nie żyć dla pieniędzy, dla kolejnych rzeczy, dla tego, co możesz sobie
kupić. Nie chodzi o to, że nic nie możemy mieć, ale jeśli na wszystko nas stać,
ale nie stać nas, by dawać regularnie i ofiarnie Bogu, to musimy się poważnie
zastanowić, czy naszym problemem nie jest miłość do pieniędzy. Musimy podjąć
decyzję, czy zarabiamy pieniądze, by nimi uwielbiać Boga i za nie zyskiwać
sobie przyjaciół w niebie, czy zarabiamy, by żyć dla pieniędzy i wydajemy je
wyłącznie na swoje cele i pragnienia. Powiem wam, że często jest to dla mnie
smutne, gdy widzę, że wielu chrześcijan mogłoby wspierać Bożą służbą, bo stać
ich, ale nie robią tego, bo są skąpi i chciwi. Nie możemy mieć obydwu rzeczy, Boga i mamony.
Nie możemy mieć jednocześnie dobrej służby dla Boga i spodziewać się za nią
nagrody oraz zachować wszystkie nasze pieniądze dla nas. Gdy próbujemy pogodzić
te dwie rzeczy, Pan Jezus powiedział, że jednego będziemy kochać, a drugim
gardzić. Albo kochasz Boga i gardzisz pieniędzmi, nie rządzą one twoim życiem,
nie decydują o jego kierunku, nie rozpaczasz i nie mówisz, że życie straciło
sens, gdy ich brakuje. Albo kochasz pieniądze, ciągle myślisz o nich, żal ci
wspierać Bożą służbę, ale na swoje potrzeby zawsze masz i zaniedbujesz Boga.
Pewnego
dnia reformatora Jana Kalwina odwiedził
rzymskokatolicki kardynał Sadolet. Próbował namówić Kalwina, by powrócił
na łono kościoła rzymskokatolickiego. Gdy podszedł pod jego dom na Canon Street,
to zdziwił się, że tak wielki, znany reformator mieszkał w skromnym miejscu.
Pisał, że drzwi otworzył mu Kalwin ubrany w prostą czarną szatę, co go zaszokowało.
Spodziewał się wielu sług, którymi będzie otoczony, tak jak to było w Rzymie.
Po
śmierci reformatora papież Pius IV powiedział o nim: „Siła tego heretyka
wynikała z faktu, że pieniądze były dla niego niczym”
Podsumowując:
1.
Powinniśmy być
tak mądrzy w obracaniu naszymi dobrami materialnymi i pieniędzmi dla celów
wieczności, jak sprytni są ludzie tego świata w troszczeniu się o dobra
doczesne.
2.
Powinniśmy przez
nasze środki finansowe starać się zdobyć przyjaciół na wieczność. To znaczy wspierać
Bożą służbę, ewangelizację, misje, działania kościoła, które są pewne i
sprawdzone, by pieniądze, których nie da się zabrać do wieczności, przysłużyły
się do kolejnych nawróceń. Zainwestowane w ten sposób środki są naszym skarbem w
niebie. Kiedyś, gdy staniemy u bram nieba, poznamy tych wszystkich, którzy
przez naszą ofiarność poznali Pana Jezusa.
3.
Trzecia rzecz jest taka, że nasza ofiarność
materialna i finansowa ma wpływ na naszą wieczną nagrodę. Wszyscy, którzy
wierzą szczerze w Jezusa, otrzymali przebaczenie grzechów z łaski przez wiarę,
ale nie wszyscy otrzymają taka samą nagrodę. Jeśli nie byliśmy wierni w małym,
czym jest na przykład regularna ofiarność, to dlaczego Bóg miałby powierzyć nam
wielkie rzeczy? Jeśli wszystko, co mamy wydajemy na siebie, nie myśląc o Bożym
dziele, to nie spodziewajmy się od Boga docenienia za takie postępowanie.
4.
Brak łożenia na
Bożą służbę może świadczyć o miłości do pieniędzy, a Boga i mamony pogodzić się
nie da. Albo żyjemy dla Boga i zarabiamy pieniądze, by zaspokajać nasze
potrzeby i uwielbiać nimi Boga, albo żyjemy dla pieniędzy, wydając je wszystkie
na siebie i pomijamy Boga. Pan Jezus wzywa nas by wybrać. Wybierz Boga, a
zamienisz pieniądze na wieczne skarby.
W
tym podobieństwie Jezus naucza nas, że pieniądze które Bóg nam daje, są dla nas
jednym z testów naszej duchowej temperatury. Jaka jest twoja temperatura
duchowa gdybyś miał ją ocenić po swojej ofiarności? Czy dajesz regularnie na
Bożą służbę, a jeśli dajesz, to jak to czynisz, skąpo czy obficie? Jeśli
czynimy to skąpo lub w ogóle, to skąpa będzie nasza nagroda, jeśli obficie, to
nasza nagroda będzie odpowiednio wielka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz