Drodzy
przypominam, że jesteśmy w ostatnim tygodniu pobytu Pana Jezusa na ziemi.
Dzisiaj przyjrzymy się historii jak Pan przeklął drzewo figowe. Jest to o tyle
niezwykłe, że rzadko mogliśmy widzieć Pana Jezusa w sytuacjach, gdy używał
swojej mocy w celach by coś zniszczyć. Najpierw widzieliśmy Go jak pełen Gniewu
powywracał stoły w Świątyni i przepędził tych, którzy z domu Jego Ojca czynią
jaskinie zbójców, a teraz jak jednym słowem przeklina drzewo figowe i ono usycha.
Zarówno pierwsze jak i drugie wydarzenie zawierają w sobie ważne przesłania. O
przesłaniu wynikającym z oczyszczenia świątyni mówiliśmy ostatnim razem, a
dzisiaj powiemy sobie o tym co Bóg chce do nas powiedzieć na podstawie historii
o nieurodzajnym drzewem figowym.
Po tym jak Pan Jezus oczyścił Świątynie udał
się do Betanii by tam przenocować (w 17).
W Betanii mieszkali Jego bliscy przyjaciele Łazarz którego wskrzesił z martwych
jego siostra Maria i jej siostra Marta. Miejscowość ta leżała bardzo blisko
Jerozolimy, około 3 kilometrów, więc Pan Jezus najwyraźniej przenocował w domu
swoich przyjaciół i rano wracał do miasta. W trakcie powrotu zauważył przy
drodze drzewo figowe na którym były liście, ale nie było owocu. Z tego powodu
że był głodny podszedł do niego szukając na nim fig, ale nic nie znalazł.
Ewangelista
Marek uzupełniając tą historię dodaje że nie był to czas na figi (Mk 11,13). Może wydawać się dziwne
dlaczego Pan Jezus przeklął to drzewo, skoro nie był to jeszcze czas na owoce.
Ale
dopiero gdy zagłębimy się w tą historię zdołamy odpowiedzieć na te pytania. W
Ziemi Izraelskiej drzewo figowe było synonimem dobrobytu i bogactwa.
Przypomnijmy sobie jak Bóg miał wprowadzić Izraela do ziemi obiecanej to
powiedział, że jest to niezwykle piękna ziemia. Ziemia pszenicy, jęczmienia, winnej latorośli, drzewa figowego i drzew
granatu (5 Moj 8,8). A jak
szpiedzy zostali wysłani przez Mojżesza w celu zbadania ziemi, to na dowód
urodzajności ziemi obiecanej przynieśli jabłka granatu i figi (4 Mój 13,23).
Gdy Słowo Boże przedstawia czasy dobrobytu i pokoju, to wyraża je w
słowach, że każdy będzie siadywał pod swoich drzewem figowym (1 Król 4,25).
Drzewa
figowe są także bardzo okazałe, ich wysokość dochodzi do ponad 6 metrów i
podobną średnice rozpiętości mają ich gałęzie. W ten sposób dają wiele cienia w
gorące dni. Owocują one dwa razy do roku w maju i czerwcu. Ale to drzewo figowe
które przeklął Pan Jezus nie było urodzajnym drzewem. Czytamy że Pan nic nie
znalazł na nim oprócz liści. Jest to cenna wskazówka pokazująca nam, że to
drzewo było jałowe, bo na figowcach pierwszy owoc pojawia się przed liśćmi. I
choć jak mówi Ew. Marek że nie był to jeszcze czas na owoce, bo była wiosna,
kwiecień, to jednak to drzewo miało już liście. Co oznaczało, że w ogóle owoców
nie wyda.
Po
prostu to było chore drzewo, bezowocne i to stało się powodem tego, że Pan
przeklął je. Uczynił to mocą swego
słowa. Powiedział „niechaj się już nigdy z ciebie owoc nie rodzi na wieki” (w.19).
Ew.
Mateusz mówi, że drzewo po tych słowach zaraz uschło. U ewangelisty Marka
czytamy, że dopiero na drugi dzień były wyraźne efekty po słowach Chrystusa (Mk 11,20). Czy to jest jakaś
sprzeczność? Nie, łatwo to wytłumaczyć, uschło rzeczywiście od razu. Korzenie
stały się suche jak tylko Pan Jezus wyrzekł swoje słowa, ale dopiero na drugi
dzień było wyraźnie widać że umarło.
Brak owoców powodem odrzucenia
Ale
w historii tej chodzi o coś więcej niż tylko zniszczenie nieurodzajnego drzewa.
Historia ta jest wyraźną ilustracją tego co się stanie z literalnym Izraelem.
Nie bez znaczenia jest fakt, że Pan Jezus zniszczył to drzewo, zaraz na drugi
dzień po tym jak oczyścił świątynie. Drzewo figowe przedstawia tutaj Izraela
jak w innych fragmentach Słowa Bożego np. Ks. Ozeasza
Ozeasza 9:10 Znalazłem Izraela jak winne grona na pustyni,
widziałem waszych ojców jak wczesną figę na drzewie figowym.
lub
Jeremiasza
Jeremiasza 24:5 Tak mówi Pan, Bóg Izraela: Jak na te dobre
figi, tak spojrzę łaskawie na wygnańców Judy, których zesłałem z tego miejsca
do ziemi Chaldejczyków, ku dobremu;
Liście
które były na drzewie oznaczają aktywność religijną. Z daleka wydaje się, że to
drzewo jest całkiem zdrowe. Mówiliśmy o tym ostatnio, że świątynia całkiem
dobrze prosperowała. Odbywały się tam religijne ceremonie, obchodzono święta i
składano ofiary. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że wszystko jest w
porządku. Wystarczyło jednak zbliżyć się trochę i przyjrzeć tej religijności,
by zobaczyć że to wszystko było puste, bezowocne jak owe drzewo.
Literalny
Izrael miał wszystko by przynosić dla Boga owoce. Byli narodem wybranym, mieli
Boże obietnice, zostali wprowadzeni do ziemi obiecanej, mieli Bożych proroków
którzy ich instruowali i przekazywali im prawdziwe Słowa od Pana. Mieli
prawdziwe prawo od Boga wypisane palcem Bożym. Nie musieli być jak inne narody
zastanawiając się czy ich cześć dla Boga jest właściwa, bo ich objawienie
pochodziło z pewnego źródła. Mieli kapłanów, świątynie, Boże błogosławieństwo i
wszystko inne co potrzebne było do wydawania owoców.
Jednak
oni te wszystkie wspaniałe rzeczy, które dał im Bóg sprzeniewierzyli, zdradzili
Boga. Zamiast wykorzystać Boże błogosławieństwa i narzędzia od Boga do
wydawania owocu, to wykorzystywali je do pomnażania grzechu. Bożych proroków
pozabijali, świątynie wykorzystywali do fałszywego kultu, ziemię obiecaną
napełnili przestępstwami, krwią niewinnie przelaną i fałszywymi bóstwami, a
kapłaństwo, ofiary i Boże przykazania sprowadzili do pustej religijnej formy
odartej z mocy i faktycznego ich przesłania.
Jeszcze
szczycili się tym, że nie ma znaczenia jaki mają osobisty stosunek do Boga i
jego przykazań. Uważali że zawsze będą narodem wybranym, bo mają swoją religię,
swoje rytuały i swoje święta.
Pamiętamy
jak przyszedł Jan chrzciciel? Wzywał ich wtedy do nawrócenia, by wydawali owoce
godne upamiętania i nie wmawiali w siebie, że sam fakt pochodzenia od Abrahama
sprawa że są błogosławieni przez Boga (Łuk
3,8).
Tak,
były liście, drzewo wyglądało całkiem dobrze, religia kręciła się w najlepsze,
interes prosperował, ale nie było owoców.
Ewangelista
Łukasz w 13 rodz. swojej ewangelii przekazał nam zastosowanie tego samego
obrazu:
Łukasza 13:6 I powiedział to podobieństwo: Pewien człowiek
miał figowe drzewo zasadzone w winnicy swojej i przyszedł, by szukać na nim
owocu, lecz nie znalazł.
7
I rzekł do winogrodnika: Oto od trzech lat przychodzę, by szukać na tym
figowym drzewie owocu, a nie znajduję. Wytnij je, po cóż jeszcze ziemię próżno
zajmuje?
8
A tamten odpowiadając, rzecze: Panie, pozostaw je jeszcze ten rok, aż je
okopię i obłożę nawozem,
9
Może wyda owoc w przyszłości, jeśli zaś nie, wytniesz je.
Pan
Jezus Chrystus naprawdę wiele inwestował w drzewo figowe jakim był Izrael.
Przez trzy lata chodził nauczał, uzdrawiał, wypędzał demony i okazywał swoją
moc dając liczne świadectwo tego, że jest oczekiwanym Mesjaszem Królem. Jednak
oni Go zabili, zamordowali swojego Mesjasza na którego czekali. Pomimo to, był
wobec nich bardzo cierpliwy, podobieństwo mówi że trzy lata obkładał nawozem,
ale czekał o wiele dłużej. Czekał aż do 70 r.ne kiedy wylał się na nich
ostateczny sąd w chwili gdy cesarz Tutus z Rzymską armią wkroczył do miasta i
zniszczył świątynie. Sprawił tak, że nie pozostał tam kamień na kamieniu jak
Pan przepowiedział (Mat 24,2).
To
drzewo figowe do dzisiaj nie wydaje owoców, do dzisiaj jest przeklęte.
Pojedziesz do Izraela i spotkasz ortodoksyjnych Żydów, to zobaczysz to samo, co
widział wtedy Pan. Zobaczysz liście, zobaczysz religie, ceremonie, odpowiednie
religijne ubiory oraz gesty, ale do dzisiaj nie uznają swojego Mesjasza i nie
służą Mu. Kto nie kocha Pana mówi Słowo niech będzie przeklęty (1 Kor 16,22).
Naprawdę
dziwie się kościołom chrześcijańskim, które tak bardzo zachwycają się
dzisiejszym Izraelem, przyjmują praktyki Żydowskie, czy ślą pieniądze by
wspierać dzisiejszy Judaizm myśląc że czyniąc tak przyśpieszają realizacje
Bożych planów oraz są bliżej Boga. Żaden nawet odrodzony duchowo Żyd nie jest
bliżej Boga niż nawrócony chrześcijanin! Zasłona świątyni, zasłona do miejsca
najświętszego w czasie gdy Pan Jezus składał ofiarę rozdarła się. Dzisiaj każdy
ma taki sam dostęp do Boga i na takich samych warunkach, przez wiarę w Jezusa
Chrystusa. Wszyscy którzy wierzą w Chrystusa są synami Bożymi, wszyscy zasiądą
do jednego stołu i będą na jednej uczcie z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem.
Wprawdzie
Bóg w odpowiednim czasie zwróci swoje oczy na literalny Izrael i wtedy spojrzą
na tego którego przebodli (Zach 2,10).
Wierzę że to będzie przed samym przyjściem Pana. Spojrzą na Chrystusa i uznają
w Nim swojego Mesjasza. Bóg ma swoje plany co do tego narodu i zachowuje ich w sposób
fizyczny i polityczny. Dopiero wtedy gdy się nawrócą zaczną wydawać owoce, ale
do tego czasu są pod przekleństwem.
Wiara wydaje owoce
W
ten sposób Pan i nas chce nauczyć ważnych lekcji.
Pierwsza
z nich jest taka, że nie ma wiary bez owoców. Prawdziwa wiara w Chrystusa jest
wiarą przynoszącą owoce. Jeśli ktoś jest człowiekiem religijnym, ale nie ma w
Jego życiu upamiętania, posłuszeństwa Chrystusowi, oddania Jemu i miłości do
Niego, to żadna religia mu nie pomorze. To jest coś czego musimy nauczyć się
wszyscy, wbić sobie to głęboko w nasze serce, że jeśli są liście, ale nie
wydajemy owoców upamiętania, to jesteśmy przeklęci, to jesteśmy potępieni.
Piekło to miejsce ludzi religijnych. Tam będzie ich mnóstwo, wszyscy oni mieli
swoją religie, swoje przekonania, swoje praktyki i swoje ceremonie, ale nie
mieli upamiętania. Nie mieli Zbawiciela, nie mieli owoców Ducha Św. miłość,
radość, pokój, uprzejmość, dobroć, cierpliwość, wierność, łagodność,
wstrzemięźliwość i wiele innych o których wspomina Słowo Boże.
Każdy
chrześcijanin, to jest ktoś, kto przynosi owoce dla Boga. Pan Jezus powiedział
w przypowieści o dobrej glebie w 13 rozdz. Ew Mateusza że jest to owocowanie o
różnym natężeniu, jeden przynosi trzydziestokrotny polon, inny
sześćdziesięciokrotny, a jeszcze inny stokrotny. Nie ma nieowocujących chrześcijan, jeśli ktoś
nie przynosi owocu, jeśli ktoś nie widzi w swoim życiu uczynków posłuszeństwa,
poświęcenia i miłości do Pana wypływających z wiary nie jest chrześcijaninem.
Wiara w Boga daje dostęp do Bożej mocy.
Druga
lekcja dla uczniów i dla nas jest taka, że prawdziwa wiara w Boga daje
chrześcijaninowi dostęp do nieograniczonych zasobów Bożej mocy. Wydaje mi się,
że z powodu ruchu charyzmatycznego czasami boimy się mówić o Bożej mocy w życiu
chrześcijanina. Ale tego nucza tutaj Pan Jezus, ze jeśli wierzymy w Boga, jeśli
ufamy Bogu i mamy niezachwianą wiarę w Jego obietnice, to możemy być pewni że
Bóg wysłucha każdej naszej modlitwy która jest zgodna celami i pragnieniami
Boga.
Czytamy
w 20 wierszu że uczniowie bardzo
zdziwili się, że drzewo tak szybko uschło. Wiedzieli dobrze, ze to co się stało
z drzewem nie było wynikiem naturalnych procesów, ale tutaj działała Boża moc.
Nasz Pan posłużył się tym, by powiedzieć uczniom, że Boża moc jest tak ogromna,
że nawet jakby kazali wielkiej górze wznieść się i rzucić do morza, a byłoby to
Bożą wolą, tak się stanie.
Oczywiście
nie chodzi tutaj o to, by dosłownie przenosić góry. Znamy jednak powiedzenie,
że wiara góry przenosi. W naszym kontekście oznacza to wiarę w Boga w Bożą moc
z pomocą której jesteśmy w stanie sprostać największym problemom i wyjść
naprzeciw największym potrzebom. W żydowskiej symbolice umiejętność
przenoszenia gór była metaforą radzenia sobie w najtrudniejszych sytuacjach i
usuwania największych przeszkód. Tym samym Pan Jezus chce do uczniów i do nas
powiedzieć, żebyśmy zawsze pamiętali, że Bóg i Jego wielka nieograniczona moc
jest po naszej stronie i mamy do niej dostęp przez wiarę. Jakże często mamy
tendencje o tym zapominać, gdy pojawiają się problemy i przeszkody. Zamiast
modlić się do Boga o rozwiązanie problemu, zamiast u Boga szukać zasobów to
narzekamy. Mówimy że się nie da, że to nie wyjdzie, nie uda się, i tak niż z
tego nie będzie i w ten sposób rezygnujemy. W ten sposób nie doświadczamy Bożej
mocy w naszym życiu w takim stopniu jak moglibyśmy doświadczać.
Wiara
o której mówi Pan Jezus tutaj, nie jest wiarą w pokonanie problemu, nie jest
wiarą w uzdrowienie, nie jest wiarą w siebie by realizować swoje ambicje i
marzenia. Jest to wiara skoncentrowana na Bogu, niezachwiana ufność że Bóg
odpowie nam i zaspokoi nasze potrzeby.
Nie
jest to jakaś zwykła wiara na zasadzie że zgadzamy się z tym, że Bóg może
wszystko uczynić. Czasami mówimy, wierzę że Bóg może wszystko, wierzę że Bóg
może dać mi pracę, wierze że Bóg może uzdrowić każdą chorobą i każdą niemoc,
wierzę że Bóg może rozwiązać mój problem.
Wiara
o której mówi Pan Jezus to jest głęboka ufność w Bożą moc, w Bożą ingerencje w
jakiejś sprawie bez żadnych wątpliwości. On mówi 21 wierszu „jeślibyście mieli wiarę i nie wątpili”. Wątpliwości
dotyczą serca, dotyczą wewnętrznego przekonania, czy Bóg mi odpowie, czy to
jest Bożą wolą. Wątpliwości ujawniają się również w zaangażowaniu, gdy
porzucamy nasze modlitwy, gdy modlimy się bez przekonania. Przykładem ufnej
niezachwianej modlitwy może być modlitwa Hudsona Tylora o 24 misjonarzy do
Chin. Gdy zdał sobie sprawę po pewnym czasie pobytu tam, jak ogromnym dziełem
jest ewangelizacja Chin postanowił modlić się o 24 zdecydowanych pracowników
misyjnych, którzy mogliby razem z nim udać się z powrotem do Chin i głosić
ewangelię. Jednak w XIX w zdobyć 24
ludzi, którzy zdecydują się na wielomiesięczną trudną i niebezpieczną podróż do
Chin i jeszcze zdobyć środki na ich utrzymanie graniczyło niemalże z cudem.
Hudson też nie miał zbyt dużo czasu, by wszystko zostało załatwione, bo około
roku. Ale już po pół roku od jego modlitwy zgłosiło się 24 pracowników, którzy
zdecydowali się na wyjazd misyjny, by przez następne 8 lat głosić ewangelię w
chinach. Później napisał w swoim pamiętniku "Modliłem się o dwudziestu
czterech wykwalifikowanych, chętnych pracowników w Brighton, 25 czerwca 1865
roku. Jak ogromnie szybko potoczyły się wydarzenia, począwszy od tego dnia!
„Zdawało się, że Bóg jakby tylko czekał
na to, aby on uczynił ten jeden krok - a gdy go zrobił, to stwierdził, że
wszystko inne jest już przygotowane”.
Również
i ja w swoim życiu duchowym doświadczałem wielkich Bożych odpowiedzi.
Odpowiedzi w sprawie służby, w sprawie pracy, w sprawie zdrowia, rodziny, w
sprawie nawrócenia moich bliskich. I wierzę głęboko, że jeszcze nie jednej
odpowiedzi Bożej na moje modlitwy doświadczę. Wiem również że każdy z nas,
każdy kto ma wiarę i ufność w potężną Bożą moc, każdy kto ma wiarę i ufność w
Boga Biblii może tych odpowiedzi doświadczać. Pod warunkiem, że wołamy do Boga
o to, co jest zgodne z Jego planami i celami. Podczas ostatniej wieczerzy Pan
Jezus kilka razy przypominał swoim uczniom że ta wielka moc Boża dostępna jest
dla Jego dzieci
Jan 14:13 I o cokolwiek prosić będziecie w imieniu
moim, to uczynię, aby Ojciec był uwielbiony w Synu.
14
Jeśli o co prosić będziecie w imieniu moim, spełnię to.
Później
podobne słowa mówi w 15 rodz. aż dwa razy (Jana
15,7.16), a także przypomina uczniom o tym w 16 rozdz. Ew. Jana (16,23-24).
Nie
rezygnujmy z tego, nie poddawajmy się, zawsze pamiętajmy, że po naszej stronie
jest Bóg wszechmogący dla którego nie ma nic niemożliwego.
Boża moc dostępna przez modlitwę
Teraz
Zwróćcie uwagę, że ta Boża moc jest dostępna przez modlitwę. To jest Boży
sposób darowania nam Bożego zaopatrzenia. Pan Jezus o tym mówi w 22 wierszu „i wszystko o cokolwiek byście prosili w
modlitwie z wiarą, otrzymacie.
Ostatnio
słuchałem ciekawego wykładu na temat modlitwy z listu Jakuba Chucka Swindolla w
oparciu o fragment
Jakuba 4:2 Pożądacie, a nie macie; zabijacie i
zazdrościcie, a nie możecie osiągnąć; walczycie i spory prowadzicie. Nie macie,
bo nie prosicie.
3
Prosicie, a nie otrzymujecie, dlatego że źle prosicie, zamyślając to
zużyć na zaspokojenie swoich namiętności.
Chack Swindoll najprościej jak tylko potrafił
wyjaśnił, że jedną z przyczyn barku mocy w życiu chrześcijan jest zwyczajny
brak modlitwy jak powiedział Jakub. Chcielibyście mieć, chcielibyście osiągnąć,
ale nie modlicie się. Boża moc dostępna jest dla tych, którzy się modlą, którzy
podejmują regularny wysiłek by poświęcać cześć swojego czasu na społeczność z
Bogiem na modlitwę. Na modlitwę szczerą, gorliwą, która angażuje nasze serce,
nasze myśli i naszą wolę. Gdy przyjrzymy się bohaterom wiary, ludziom których podziwiamy,
ludziom którzy doświadczali wielkich Bożych cudów w swoim życiu, to zawsze są
to ludzie modlący się.
Jednym
z takich wielkich Bożych mężów modlitwy był metodystyczny kaznodzieja William Bramwell.
Pozwólcie
że przywołam tutaj jedno wydarzenie z jego biografii:
Gorliwa
młoda chrześcijanka miała właśnie odpłynąć z Lwerpool na Jamajkę, aby odwiedzić
swoich przyjaciół. Postanowiła odwiedzić pasatora Williama Bramwella, bardzo
cenionego w mieście kaznodzieję Metodystycznego i poprosić go o
błogosławieństwo i powierzenie jej Bożej opiece. Kaznodzieja przyjął ją
łaskawie i modlił się gorliwie w jej sprawie.
Kiedy
powstał ze swoich kolan, wykrzyknął stanowczo: "Moja droga siostro, nie możesz
jutro jechać. Mam przekonanie od Boga, że nie możesz tego uczynić".
Niewiasta była zdziwiona, rozczarowana i z pewnością zdezorientowana, ponieważ
wszystko było już zaplanowane. Jednakże nie ośmieliła się zignorować
ostrzeżenia człowieka, o którym wiedziała, że jest blisko Boga.
Sześć
tygodni później do Anglii dotarła wiadomość, że statek zatonął wraz ze
wszystkimi pasażerami, jacy byli na pokładzie.
Również
biblijny Dawid to człowiek modlitwy on mówi „Głosem moim wołam do Pana, A On odpowiada mi” (Ps. 3,5) na innym
miejscu mówi „Boże mój wołam co dnia”
(Ps 22,3). Gdy czytamy Psalmy Dawida
ciągle te kwestie się pojawiają, jak wiele modlitwy, jak wiele łez i westchnień
do Pana, by Go wysłuchał. O Danielu czytamy, że modlił się trzy razy dziennie i
nawet zakaz modlitwy w całym Królestwie pod groźbą utraty życia nie zniechęcił
go. To samo czytamy o apostole Pawle że ciągle trwał w modlitwach i innych apostołach, że postanowili zająć się
posługą słowa i modlitwą.
Jeśli
chcemy tej Bożej mocy o której w naszym fragmencie mówi Pan Jezus musimy zgiąć
swoje kolana przed Bogiem, być wiernymi i wytrwałymi w modlitwie a skarbiec
nieba otworzy się. Pan Jezus mówił, że mamy stukać i pukać, mamy nie ustawać,
wciąż błagać i modlić się. Czasami chrześcijanie pytają się mnie, czy to jest
właściwe modlić się do Boga o coś wiele razy. Tak, po stokroć tak, to właśnie o
to chodzi, żeby modlić się tak długo, aż Bóg wysłucha, aż Bóg odpowie ci. Wołaj
i błagaj i wzmacniaj w ten sposób swoją wiarę, aż Bóg otworzy upusty nieba.
Jednak
niektórzy mówią i tak Bóg zrobi to co będzie chciał, a może to nie jest Bożą
wolą? Ale mam wrażenie że takie gadanie jest usprawiedliwieniem by nie modlić
się. Takie podejście również osłabia twoją wiarę, bo próbujemy zrozumieć rzeczy
które nie jest nam dane zrozumieć w tym świecie, a mianowicie to, jak pogodzić Bożą
suwerenność z odpowiedziami na nasze modlitwy. Najwidoczniej Bóg nie ma z tym
problemu, jest całkowicie wolny w swoich decyzjach i jednoczenie odpowiada na
nasze modlitwy. Jeszcze raz, chcemy Bożej mocy, chcemy wielkich Bożych dzieł w
życiu Zboru i w naszym osobistym życiu to wołajmy, prośmy i błagajmy Pana.
Podsumowując
1.
Po pierwsze
prawdziwa wiara w Chrystusa przynosi owoce dla Boga. Nie pozwólmy by na naszym
drzewie były same liście, wyłącznie jakaś religia bez praktycznego wpływu na
nasze codzienne życie. Tak postępował Izrael i Bóg przeklął to drzewo. Tak też
potępi każdego, który zadowala się i szuka usprawiedliwienia dla swoich
grzechów w pustej religijności.
2.
Po drugie
niezachwiana ufność Bogu, niezachwiana ufność w Boże obietnice bez wątpliwości daje
nam dostęp do potężnej Bożej mocy. Dzięki której możemy wyjść naprzeciw nawet
największym problemom i wyzwaniom.
3.
I po trzecie,
narzędziem by po tą potężną Bożą moc sięgnąć jest wytrwała, szczera i zgodna z
Bożą wolą modlitwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz