„Była
to najlepsza i najgorsza z epok, wiek rozumu i wiek szaleństwa, czas wiary i
czas zwątpienia, okres światła i okres mroków, wiosna pięknych nadziei i zima
rozpaczy. Wszystko było przed nami i nic nie mieliśmy przed sobą. Dążyliśmy
prosto w stronę nieba i kroczyliśmy prosto w kierunku odwrotnym”.
W
taki o to dziwny sposób pisał Charles Dickens o rewolucji francuskiej
przedstawiał ją jako wielką porażkę i niewiadomą, a jednocześnie czas nowych nadziei
i możliwości. Cytat ten dobrze oddaje czas śmierci Chrystusa. Możemy
powiedzieć, że właśnie miała nadejść najczarniejsza chwila w historii ludzkości,
wszystko miało się skończyć. Syn Boży, ten który przyszedł do swoich, do
swojego stworzenia, do tych których umiłował został zdradzony, za chwilę będzie
pojmany, a później w wyniku swingowanych dowodów i fałszywych świadków zostanie
ukrzyżowany umierając rozpostarty na drzewie jak złoczyńca. A jednocześnie ta
chwila jest najlepszą chwilą w historii ludzkości, jest najlepszą chwilą dla
wszystkich chrześcijan, bo przecież przez jego śmierć mamy zbawienie,
odpuszczenie grzechów i zmiłowanie, którego dostąpiliśmy Przez Krew Krzyża Jego (Kol 1,20). Gdyby śmierć Pana Jezusa się nie
wydarzyła, to nie byłoby dla nas żadnej nadziei, żadnego przebaczenia i żadnego
miłosierdzia. Wiemy, że Jego śmierć to nie przypadek, ale spełnienie
odwiecznego Bożego planu ratunku ludzkości.
Po
kolacji Paschalnej i rozmowie z uczniami, gdzie mówił że wszyscy się Go zaprą
Pan udaje się z nimi na spoczynek do ogrodu Getsemane. Ale Jezus doskonale wie,
że żadnego odpoczynku nie będzie, że za chwile zostanie aresztowany, a uczniowie
go pozostawią. Ogród Getsemane do którego idą dosłownie oznacza tłocznie lub
prasę oliwną. Było to miejsce, które Chrystus i Jego uczniowie doskonale znali,
bo wcześniej zatrzymywali się tam (Jan 18,2). Prawdopodobnie był to
ogród, który należał do jakiegoś zaprzyjaźnionego z Jezusem człowieka i
znajdował się pod drugiej stronie doliny Cedronu u podnóża Góry Oliwnej. Jako
ciekawostkę dodam, że ten ogród jest do dzisiaj i rosną tam jedne z
najstarszych drzew liściastych na ziemi. Obecnie ogród jest ogrodzony i można
go podziwiać za płotu. Naukowcy przebadali trzy z ośmiu drzew, które tam rosną
i dowiedzieli się że pochodzą one z końca XI i początku XII wieku oraz mają
wspólny kod genetyczny. Prawdopodobnie zostały przeszczepione z jednego
drzewka, które mogło być uważane przez Krzyżowców, którzy w tamtym czasie
zajmowali Jerozolimę za drzewo, które pamiętało czasy Chrystusa. Ale my wiemy,
że to nie drzewa są ważne dla naszej wiary, ale historyczny fakt tego, co Pan
Jezus dla nas uczynił. Miejsce, gdzie On się modlił w ostatnich dniach, gdzie
podjął ostatnią swoją duchową walę ma kierować nasze oczy na Pana Jezusa.
I
chciałbym zwrócić dzisiejszego ranka waszą uwagę na kilka rzeczy. Po pierwsze,
powiemy sobie jak Pan Jezus radził sobie wobec pokus i jak my powinniśmy sobie
z nimi radzić. Po drugie, powiemy sobie, co to znaczy, że duch ochoczy, ale
ciało mdłe. I po trzecie zawsze
powinniśmy być gotowi przyjąć na siebie Bożą wolę, nawet jeśli trudna i ciężka
do zaakceptowania jak to uczynił Chrystus.
Pan Jezus Chrystus naszym przykładem radzenia
sobie wobec pokus
Widzimy
w tym fragmencie Pana Jezusa takiego jakiego nie możemy go zobaczyć przez cały
okres Jego służby. Widzimy Go w wielkiej depresji, w wielkim śmiertelnym boju,
tak że jak to, mówi Ewangelista Łukasz w
22 rozdz. podczas modlitwy pot Jego niczym krople krwi spływał na ziemię.
Dzisiaj lekarze już wiedzą, że pod wpływem wielkiego stresu naczynka krwionośne
pod skórą mogą pękać i człowiek będzie się pocił potem zmieszanym z krwią. Z pewnością dla naszego Pana to jest najtrudniejsza
chwila i największa próba w Jego służbie. Jak mówił Pan Jezus w 14 rozdz. Ew. Jana, że nadchodzi władca
tego świata, przychodzi na niego największy atak szatana jakiego kiedykolwiek
doświadczył podczas swojego życia. Wiemy, że diabeł od początku chciał skłonić
Pana Jezusa, by zszedł z drogi posłuszeństwa Bogu, zszedł z drogi Krzyża. Tak
też było tym razem, diabeł kusił Go, by nie poddał się woli Ojca, ale żeby
uciekł, stchórzył, ratował się, jednak Pan Jezus do samego końca walczył o to,
by pozostać całkowicie wiernym Bogu. Musiało tak być, by Jego ofiarna śmierć
została przyjęta jako przebłaganie za nasze grzechy. Gdyby tylko w jakikolwiek
sposób, choćby minimalny okazał nieposłuszeństwo swojemu Ojcu, to nie byłby już
bezgrzeszny i nie mógłby zapłacić za nasz grzech, ale musiałby zapłacić za
swój.
Widzimy
go, że gdy przybyli do ogrodu, On nie poszedł odpoczywać, ale wiedząc co ma na
Niego przyjść poszedł się modlić. Powiedział do uczniów, pozostańcie tutaj, a
ja odejdę i tam będę się modlił (w. 36).
Odszedł dalej, wziął ze sobą trzech uczniów, Piotra, Jakuba I Jana, by
walczyć w modlitwie. I gdy On mówi do nich, że pójdzie się modlić, to używa
wzmocnionej formy greckiego słowa oznaczającego modlitwę. Zwykłe greckie Słowo
na modlitwę, to słowo euchomai, a Pan Jezus używa tutaj
słowa proseuchomai co oznacza, że ja pójdę wylać moje serce przed
Bogiem, będę miał społeczność z Ojcem. On pragnął i chciał mieć głęboki czas społeczności
z Bogiem przed swoją śmiercią. On wiedział doskonale, że w tym czasie w czasie
tej największej próby, potrzebuje nie tylko się modlić, ale potrzebuje by ta
społeczność z Ojcem, ta modlitwa była wyjątkowo głęboka i gorliwa. Pan Jezus
wiedział, że żeby przejść tą próbę, to potrzebuje być posilony i umocniony
przez Ojca. Gdy czytamy relacje ewangelisty Łukasza o tych wydarzeniach, to dowiadujemy
się, że w trakcie modlitwy ukazał Mu się anioł z nieba i umacniał Go (Łuk 22,43). Chociaż Jezus był Bogiem,
to też był człowiekiem i był poddany słabościom jakim poddani są ludzie, był
zmęczony, odczuwał łaknienie, musiał odpoczywać, spać, można było go zranić i
zabić, odczuwał lęk i obawy, doświadczył tego wszystkiego czego my doświadczamy
z wyjątkiem grzechu. Dlatego jako człowiek, jako sługa Boży z krwi i kości potrzebował
posilenia przez Boga Ojca.
Jest
to wspaniały przykład dla nas jak zachowywać się w chwilach prób i pokus.
Wydaje mi się, że często wielu chrześcijan jest zupełnymi ignorantami w tej
dziedzinie, mówimy dużo o Bożej mocy, pragniemy być silnymi wierzącymi, chcemy
by Bóg nas używał i oczywiście chcemy doświadczać zwycięstw w naszym życiu
duchowym, ale ile robimy, by rzeczywiście to miało miejsce? Czy naśladujemy
naszego Pana w tym jak on zmagał się z obawami, lękiem i pokusami? Pomyślmy
chwilę, jeśli Syn Boży musiał gorliwie się modlić by zwyciężyć w chwilach prób,
pokus, obaw i zniechęcenia, to czy my możemy doświadczać zwycięstw bez takiej
modlitwy, bez społeczności z Bogiem, bez Jego posilenia? Oczywiście nie i tego Pan
Jezus chce nauczyć swoich uczniów i nas. Chce nas nauczyć, że regularna
modlitwa tym bardziej gorliwa im bardziej dotkliwe są doświadczenia jest
konieczna, by zwycięsko przejść nasze próby, pokusy, lęki, obawy, zniechęcenie
i cokolwiek innego co miałoby nas spotkać, a jest zagrożeniem dla naszego życia
duchowego. Zobaczmy w jaki sposób On tego uczy swoich uczniów.
Najpierw
czytamy, że zabrał ze sobą na modlitwę Piotra Jakuba i Jana (w. 37) i odszedł dalej z nimi w głąb
ogrodu, by się modlić. Chciał żeby widzieli Go w tym ostatnim boju i chciał, by
oni nauczyli się, że w takich sytuacjach jak ta, potrzebują wsparcia Boga. Pan chciał,
by uczniowie nauczyli się zdawać sprawę ze swojej ludzkiej słabości. Jeszcze
przed chwilą, może godzinę wcześniej wszyscy zgodnie mówili, że są tak silni,
tak mu oddani, tak wierzący, że nie zostawią Go, a nawet są gotowi iść z nim na
śmierć. Ale Pan Jezus biorąc ich na modlitwę, daje im komunikat - tak naprawdę
nie wiecie co mówicie, siła by wytrwać w próbie nie bierze się z was, waszych
chęci, czy deklaracji, ale bierze się od Boga. Człowiek jest słaby i w
duchowych bitwach musi polegać na Bogu. Póki nie nauczycie się tego, nie
będziecie mogli być tacy jacy chcecie być i mówicie, że będziecie. Musicie
nauczyć się ufać Bogu, zdać się na Niego w modlitwie, szukać u Niego wsparcia,
bo modlitwa jest przyznaniem się do zależności od Boga. Więc On pozwala im
patrzeć na siebie w tych ostatnich chwilach, na Jego modlitewny bój w Jego
najtrudniejszym momencie służby. Oni idą z Nim w głąb ogrodu, ale nie modlą się
razem z Nim. On odchodzi kilkanaście kroków dalej (w. 39) i tam modli się samotnie, a im przykazuje by także się
modlili. Jednak oni nie robią tego, jest późno w nocy, są zmęczeni, więc
zasypiają, ale Pan przychodzi i napomina ich:
Mat 26,40 I wrócił do uczniów, i zastał
ich śpiących, i mówił do Piotra: Tak to nie mogliście jednej godziny czuwać ze
mną?
On
mówi, musicie czuwać, musicie się modlić jeśli chcecie zwyciężyć w tej próbie i
daje im kolejną zachętę
Mateusza 26:41 Czuwajcie i módlcie się, abyście nie popadli w
pokuszenie…
Inaczej
mówiąc czuwajcie przez modlitwę zdajcie się na Boga, by diabeł was nie pokonał,
by grzech was nie zwyciężył, by strach nie wziął nad wami góry. I gdy
Przyjrzymy się służbie Pana Jezusa, to zobaczymy, że On przechodził swoje próby
przez Ufność w Słowo Boże i modlitwę. Jeśli chcemy prowadzić zwycięskie życie
chrześcijańskie, to Bóg dał nam potężną duchową broń, swoje Słowo którego mamy
się uchwycić wiarą i modlitwę przez którą posila naszego ducha.
Tak
też pisał ap. do Efezjan o duchowej walce, kazał wziąć miecz ducha, którym jest
Słowo Boże, a o modlitwie napisał
Efezjan 6:18 W każdej modlitwie i prośbie zanoście o
każdym czasie modły w Duchu i tak czuwajcie z całą wytrwałością i błaganiem za
wszystkich świętych.
I
zauważmy jak Pan Jezus i ap Paweł mówią o modlitwie, że gdy się modlimy, to
czuwamy. Chodzi o to, że modląc się nie pozwalamy diabłu i pokusom pokonać nas.
Dzięki modlitwie do Boga nasze duchowe zmysły są wyostrzone, a nasza duchowa
gorliwość wzmaga się. Również Piotr mając na myśli modlitwę podobnie nas wzywa
w swoim liście
1 Piotra 4:7 Lecz przybliżył się koniec wszystkiego.
Bądźcie więc roztropni i trzeźwi, abyście mogli się modlić.
1 Piota 5:8 Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz,
diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć.
I
oczywiście nie chodzi o to, że sukces leży w samej modlitwie. Modlitwa jest
jedynie narzędziem, ale narzędziem, niezbędnym przez które Bóg działa i nas
posila, zwycięstwo przychodzi od Boga, ale przez modlitwę.
To
jest przesłanie naszego Pana dzisiaj dla nas, czuwaj modląc się i nie ustawaj,
byś nie popadł w pokuszenie, byś nie uległ diabelskim namowom do grzechu, czy
słabościom własnego ciała. Czuwaj modląc się, by być posilonym przez Pana,
dzięki temu jesteśmy wrażliwi na duchowe sprawy duchowo i mamy trzeźwe Boże
spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość. Prawda jest taka, że często
upadamy, bo lekceważymy wezwanie naszego Pana i zamiast się modlić, to śpimy. W
Biblii nie znajdziemy żadnego fragmentu, który by mówił że mamy uciekać przed
diabłem, ale Biblia mówi przeciwstawcie się diabłu wiarą w modlitwie, a
ucieknie od was. Jak my walczymy z diabelskimi pokusami do grzechu? Jak
walczymy z naszymi obawami z naszym lękiem i strachem? Jak walczymy ze światem
i z tym wszystkim co pragnie odwieść nas od Boga? Czy padamy na swoje kolana
jak czynił to Syn Boży, jak czynił to Hiob, jak czynił to Hiskiasz, Abraham, ap
Paweł i wielu innych? Czy modlimy gorliwie wierząc i wiedząc, że w ufności Bogu
nasza siła?
Duch ochoczy, ale ciało mdłe
Druga
zaś rzecz jest taka, że duch do modlitwy może być ochoczy, ale często ciało
jest mdłe, co Pan Jezus mówi w 41
wierszu. Uczniowie choć wiedzieli, że mają się modlić, to jednak nie
uczynili tego i wiemy jak się to skończyło. Gdy doszło do decydującego momentu,
by stanąć po stronie Pana Jezusa, to uciekli, a jeden z nich w sposób
zdecydowany wyparł się Go. Po prostu poddali się fizycznemu zmęczeniu po
ciężkim tygodniu służby i ulegli przygnebiającej smutnej atmosferze, która była
pośród nich wyczuwalna z powodu zbliżającej się śmierci Pana Jezusa. Jeśli
kiedykolwiek powinni walczyć ze zmęczeniem i starać się za wszelką cenę
poświęcić czas na modlitwę, to właśnie teraz.
Widzimy, że za każdym razem, gdy Pan Jezus do nich wracał od modlitwy,
to zastawał ich śpiących. Wzywał ich do czuwania, znów się oddalał, by oddać
się modlitwie, ale jak przychodził znowu spali. I tak trzy razy, oddalał się i
przychodził do nich zastając ich pogrążonych we śnie. Pomimo Jego napomnień,
pomimo Jego wezwań wciąż poddają się zmęczeniu i odpuszczają sobie duchową
walkę kosztem snu. I jak studiowałem ten
fragment, to zdałem sobie sprawę, że oni byli zupełnie nieświadomi tego jak
ważne wydarzenia teraz mają miejsce. Lekceważyli jego wezwania i ulegli
zmęczeniu, bo nie rozumieli, iż biorą udział w największej duchowej bitwie
wszechczasów.
Ale
to co spotkało uczniów, często spotyka wielu chrześcijan, duch jest ochoczy, mają pragnienie, mają szczere motywację, chcą
być bisko Boga, chcą mu służyć, chcą widzieć jak Bóg we wspaniały sposób działa
w ich życiu, ale poddają się swojemu zmęczeniu, zniechęceniu i zamiast czynić
to, do czego Bóg nas wzywa pozwalają na to, że dzieje się to, czego pragnie ich
ludzka natura. Powiedzmy że jest czas na modlitwę w Zborze, ale ktoś przyszedł
z pracy zmęczony, jeszcze jakieś kłopoty się wydarzyły, domowe obowiązki i gdy
należało iść na modlitwę, to doszedł do wniosku że jest zmęczony i może pójdzie
następnym razem. A następnym razem jest podobnie i tak potrafimy odpuszczać
sobie z wieloma rzeczami z grupą biblijną z nabożeństwem z ewangelizacją, ze
służbą w zaborze z ofiarnością z modlitwą o bliskich, z domowym czytaniem i studiowaniem
Słowa Bożego z uczeniem naszych dzieci bojaźni Bożej, a później wielu się
dziwi, że ich życie duchowe jest słabe lub rozleciało się. Zamiast walczyć ze
zmęczeniem z pokusą i wszystkim tym, co chce zabrać nasz czas poświęcony na
Boga i Boże sprawy i nie poddawać się zniechęceniu, to pozwalamy na to, że tak
się dzieje. Pamiętajmy że w naszym ciele jest wiele ludzkich namiętności, które
same w sobie nie muszą być złe, ale muszą być poddane Bogu, bo jeśli nie będą,
to doprowadzą do naszego grzechu i upadku. Zauważmy, że często nie stosujemy takich
wymówek, gdy chodzi o nasze obowiązki, gdy chodzi o naszą pracę, zajęcia dla
dzieci, rozliczenie z urzędem skarbowym, załatwianie spraw urzędowych czy inne.
Wiemy że te rzeczy muszą być zrobione i pomimo zmęczenia, pomimo czasami
zniechęcenia, czy tego że coś jest trudne, robimy to co trzeba. Tym bardziej
powinniśmy zachowywać się podobnie w stosunku do Boga, pomimo zmęczenia naszego
ciała, czy jakiegoś zniechęcenia robić to, co należy. Jeśli traktujemy jako
ważne sprawy naszego ciała, które mają tymczasowy charakter, to o ileż
poważniej powinniśmy traktować sprawy ducha, które są wieczne.
Musimy
też być świadomi, że istnieje wewnętrzny duchowy konflikt w życiu człowieka
odrodzonego z Ducha Św. który opisuje Ap. Paweł w 7 rodz. listu do Rzymian, że
często ma dobre pragnienia, ale wykonania tego co dobre brak (Rzym 7,18). Toczy się duchowa wojna w
sercu każdego z nas, ciało chce swego, tego co jest przeciwne Bogu, a nasz
odrodzony duch pragnie Bogu służyć. I takie zmaganie będzie przez całe nasze
życie chrześcijańskie i ono się dopiero skończy, kiedy Pan nas wyzwoli z tego
ciała. Ale ap. Paweł podaje nam receptę jak sobie z tym radzić w liście do
Galacjan, kiedy mówi żeby postępować według Ducha, a wtedy nie będziemy
pobłażali cielesnym żądzom (Gal
5,17-18). Dzisiaj rozwiązaniem na ten duchowy konflikt jest nasze
posłuszeństwo. Ciało jest często mdłe, ale obudźmy je naszym duchowym zapałem i
nie pozwólmy, by ono decydowało o kierunku naszego życia
Gotowość przyjęcia Bożej woli
I
trzecia ostatnia rzecz o której chce dzisiaj powiedzieć, to że idąc za
przykładem Pana Jezusa powinniśmy uczyć się od Niego zawsze wypełniać Bożą
wolę. Wypełnianie Bożej woli powinno być w naszym życiu największym
priorytetem. Widzimy naszego Pana w sytuacji w której bardzo się zmaga z tym co
ma na niego przyjść. On trwoży się, smuci, poci krwią i przeżywa wielkie
utrapienie. Wątpię, czy Pan Jezus bał się Krzyża jako fizycznego cierpienia w
swojej agonii. Wiemy że wiele osób w historii ludzkości bardzo dzielnie znosiło
śmierć pomimo największych cierpień. Chrześcijanie w historii Kościoła często
umierali z uśmiechem na ustach wiedząc, że teraz otrzymają nagrodę od swojego
Pana. To więc teraz ich Pan miałby być mniej dzielny niż oni? W moim
przekonaniu Pan Jezus przede wszystkim bał się oddzielenia od swojego Ojca z
którym wiecznie był złączony i przyjęcia na siebie Bożego gniewu oraz tego, że
musi ponieść grzech wielu. Jego święta Boża natura, czuła obrzydzenie do
wszelkiego grzechu, a teraz musi stać się On grzechem za nas. To było głównym powodem Jego smutku i
utrapienia, że przyjdzie chwila kiedy Ojciec odwróci od Niego swoje oblicze,
kiedy straci z nim więź, kiedy będzie musiał wypowiedzieć Słowa „Boże mój, Boże
mój czemuś mnie upuścił” (Mat 27,46).
To więc teraz, gdy On się modli „Ojcze mój, jeśli można, niech mnie ten
kielich minie” (w. 39) to jest coś takiego w Jego ludzkiej naturze, co chciałoby
uciec od Krzyża, ale zaraz dalej dodaje,
wszakże nie jako Ja chcę, ale jako Ty.
Odkłada
On na bok swoje ludzkie pragnienia, przeciwstawia się pokusom uniknięcia
Krzyża. Kusiciel do Niego mówi unikaj Krzyża, nie musisz cierpieć wszak Jesteś
Synem Bożym, ale Pan Jezus mówi, nie moja wola, nie tego czego ja chce, nie to,
co jest łatwiejsze, ale uczynię to czego pragnie Ojciec. Widzimy jak tu objawia
Jego doskonałe posłuszeństwo, kiedy odrzuca, to, co On mógłby chcieć jako
człowiek, a wybiera wolę Ojca
Nie
chodzi o to, że Pan Jezus chciał czegoś innego, co chciał Ojciec, ale chodzi o
to, że całkowicie poddał swoją wolę pod posłuszeństwo Bogu.
W
Ew. Jana 12:27 On mówi tak: „Teraz dusza moja jest zatrwożona, i cóż
powiem? Ojcze, wybaw mnie teraz od tej godziny? Przecież dlatego przyszedłem na
tę godzinę”.
Pan
Jezus mówi, że chociaż się boje, chociaż ogarnia mnie lęk i strach, to nie mogę
uciec od Krzyża, bo w tym celu przyszedłem na ziemię. Nie ma konfliktu między
Jego wolą, a wolą Jego Ojca, wprost przeciwnie Pan pokazuje, że jest całkowicie
zgodny z tym, czego pragnie Bóg. Prosił Ojca, by ten kielich Go minął o ile to
jest możliwe (w 39). Gdy już
wiedział że nie ma innej drogi, że jedyna droga do zbawienia grzeszników
wiedzie przez Jego śmierć, to całkowicie poddał się temu, co miało na Niego
przyjść. Pan mówi w 42 wierszu, że
skoro Jego śmierć jest jedyną drogą do pojednania ludzi z Bogiem, że taka jest
Boża wola, to niech się tak stanie, to On tego chce.
Tu
zauważmy że nie ma innej drogi do zbawienia jak tylko przez Chrystusa, przez
wiarę w ofiarną Jego śmierć. Sam wszechmogący Bóg nie miał innej drogi, nie
miał innej możliwości zbawiania grzeszników jak jedynie przez ofiarną śmierć
Jezusa. To więc odrzucanie Chrystusa próba zastąpienia Go inną osobą, Marią,
świętymi, ludzkimi uczynkami, innymi religiami jako droga do nieba jest
strasznym obrażaniem Boga. Jest strasznym obrażaniem Boga, bo Bóg nie oszczędził
własnego Syna dla zbawienia ludzi, a teraz miałby kogoś zbawić bez Niego? Nie,
to byłoby gorsze poniżenie dla Chrystusa niż to, które musiał znieść na Krzyżu!
Chciał
wypełnić w doskonały sposób wolę Bożą i to pragnienie, to staranie naszego Pana
powinno być staraniem każdego wierzącego chrześcijanina. Jest wspaniała pieśń
którą kiedyś śpiewałem „twe drogi są
najlepsze, najlepsze dla mnie są, ty Panie wiesz najlepiej co dla mnie dobre
jest”.
Jeśli
coś jest dla nas dobre w oczach Boga, jeśli Bóg do czegoś nas wzywa w swoim
Słowie to nigdy nie powinniśmy tego unikać, ale całym sercem powinniśmy dążyć
za przykładem Pana Jezusa do wypełnienia Bożej woli. Musimy uznać, że Bóg
doskonale wie co jest dla nas dobre i mieć zadowolić się tym co On na nas
nakłada. I nie mam na myśli tylko sytuacji kiedy Boża wola w naszych oczach
jest łatwa dla nas do przyjęcia, ale również wtedy, kiedy Boża wola jest dla
nas trudna do zaakceptowania i psuje nasze palny. Pan Jezus jest tutaj dla nas
niedoścignionym przykładem kiedy powiedział, „nie tego co ja chcę, ale tego co ty Ojcze”. A w modlitwie Pańskiej
modlimy się „bądź wola twoja”,
chrześcijanie pragną by Boża wola wypełniła się na świecie, ale również
wypełniła się w ich życiu. Czy to jest nasze pragnienie, by być posłusznym
Bożej woli jak był posłuszny Pan Jezus? A jeśli tak, to na ile potrafimy
zrezygnować z tego czego my pragniemy i przyjąć to co chce Bóg. Niekiedy mamy
już gotowe plany naszego życia, naszych postanowień i ciężko nam dostroić je do
Bożej woli, gdy okazuje się, że są one z nią w sprzeczności. Czy potrafimy w
chwilach pokus powiedzieć, Ojcze nie moja wola, ale twoja niech się stanie.
Podsumowując:
1.
Po pierwsze Pan
Jezus uczy nas, że w chwilach pokus, prób, ataków diabelskich zniechęcenia i
wszystkiego co odrywa nas od Boga powinniśmy być skupieni na modlitwie. Wiara w
Boże obietnice i modlitwa, daje nam zwycięstwo we wszystkich pokuszeniach.
2.
Po drugie
pamiętajmy, że duch ochoczy, ale ciało mdłe dlatego nie poddawajmy się temu,
czego pragnie nasze ciało i nie odpuszczajmy sobie, ale przez posłuszeństwo
Panu pokonajmy zmęczenie i zniechęcenia i wykonujmy nasze duchowe obowiązki.
3.
I po trzecie
starajmy się na wzór Pana Jezusa pragnąć Bożej woli i wykonywać ją nie tylko
wtedy kiedy jest łatwa, ale też wtedy, kiedy jest trudna i niesie ze sobą
cierpienie, odrzucenie, smutek, czy brak akceptacji. Amen
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz