Niech
naszym wstępem do Bożego narodzenia dzisiaj będzie refleksja nad sytuacją
materialną i warunkami w jakich przyszedł na świat Jezus Chrystus.
Zasiadając
do tej wigilii cieszymy się obfitością na naszych stołach, ciepłem płynącym z
kominka, bezpiecznym miejscem w którym możemy się gromadzić i wieloma
przychylnymi nam ludźmi, którzy nas otaczają. To jest o wiele więcej niż mieli
Józef i Maria, gdy witali na świecie Jezusa.
W
komforcie jakim się znajdujemy możemy zapominać, że warunki w jakich urodził
się Pan Jezus niosą nam przesłanie i mają znaczenie. Bóg w historii nie tylko
przemawiał do ludzi słowami, ale również przez okoliczności jakie tworzył wokół
wydarzeń zbawczych. Warunki w jakich przyszedł na świat Jezus jeszcze bardziej przemawiają
w kontekście obecnego charakteru Bożego
narodzenia, w czasach, gdy Boże Narodzenie stało się świętem w dużej mierze
skomercjalizowanym. W czasach gdy większość ludzi podczas wigilii głównie myśli
o tym, czy choinka jest dobrze przystrojona, czy znajdują się pod nią prezenty,
czy jest odpowiedni wystrój mieszkania, czy na stole są odpowiednie potrawy i
czy wszystko jest w należytym porządku.
A jakie to były warunki w których
urodził się Zbawiciel świata i jaką rodzinę wybrał Bóg, by Jego syn mógł się
rozwijać i przygotowywać do swojej misji?
Z
relacji ewangelisty Łukasza dowiadujemy się, że Pan Jezus urodził się w
podróży. Maria z Józefem musieli wyruszyć z Nazaretu gdzie mieszkali na spis
ludności do miasta Betlejem skąd pochodził ich ród, a byli z królewskiego rodu
Dawida. Mesjasz miał pochodzić z tej linii.
Proroctwo
mówiło również w Ks. Micheasza na ponad
700 lat przed narodzeniem Jezusa, że Mesjasz będzie pochodził z Betlejem. W
Ks. Micheasza czytamy:
Micheasza 5:1 Ale ty, Betlejemie Efrata, najmniejszy z
okręgów judzkich, z ciebie mi wyjdzie ten, który będzie władcą Izraela.
Początki jego od prawieku, od dni zamierzchłych.
To
więc Bóg tak to wszystko poustawiał, że Jezus urodził się w miejscu w jakim
zapowiadało Boże Słowo choć Józef z Marią tam nie mieszkali. Z Nazaretu do
Betlejem w linii prostej było ponad 120 kilometrów, dostępnymi drogami to około 150 km. W większości droga była pod górę, a Maria była w 9
miesiącu ciąży i to w czasach kiedy możliwości przemieszczania się były mocno
ograniczone. Próbuje sobie wyobrazić ich drogę jak musiała być dla nich trudna
i ciężka, a jednak Bóg nie oszczędził im tego. Być może nawet poród przez tak
ciężką podróż przyśpieszył się o kilka dni. Wątpię czy Józef z Marią planowali,
że Jezus urodzi się w Betlejem. Prawdopodobnie myśleli, że uda się w kilka dni
załatwić sprawy urzędowe i jeszcze przed porodem wrócić do swojego domu.
Jednak
na miejscu okazało się, że nie mogli znaleźć noclegu w żadnej gospodzie,
prawdopodobnie z powodu wielu przybyłych na spis, a do tego Maria zaczęła
rodzić w 6-7. Trudno nam sobie wyobrazić z naszej perspektywy jak dla nich
musiało to być ciężkie doświadczenie. Nie dość, że byli bardzo zmęczeni po
ciężkiej podróży, to jeszcze doszedł poród i nie znalazło się dla nich miejsce
noclegu, tak że ostatecznie wylądowali w jakiejś grocie. Prawdopodobnie była to
jaskinia przy jakiejś gospodzie, gdzie goście zostawiali zwierzęta.
Również
z Ew. Łukasza dowiadujemy się że Maria z Józefem nie byli zamożnymi ludźmi. Gdy
skończył się czas oczyszczenia przewidziany w prawie Bożym danym Izraelowi,
Maria i Józef udali się do świątyni, by złożyć ofiarę Bogu. Spójrzmy na 24 wiersz jaka to była ofiara? Czytamy
że w postaci dwóch gołąbków lub dwóch synogarlic. Jest to niewielki szczegół,
ale wiele nam mówiący o statusie materialnym rodziców Pana Jezusa. Para
synogarlic bowiem była ofiarą ubogiego. W Ks. Kapłańskiej Bóg dał zalecenia swojemu
ludowi odnośnie różnych ofiar w celu oczyszczenia i jeśli kogoś nie było stać
na kozę albo owieczkę, to mógł złożyć parę synogarlic Ks. Kpn 5,7.
Pomyślmy
chwilę, czy Bóg nie mógł sprawić, że Boży Syn przyjdzie na świat w dużo
lepszych okolicznościach, w lepszych warunkach w bogatszej rodzinie i w lepszym
miejscu? Czy Bóg nie mógł sprawić, że Jezus urodzi się nie w stajni, a w pałacu,
a jeśli nie w pałacu to przynajmniej w jakimś fajnym przytulnym domu? Czy nie
mógł sprawić, że zamiast niedoświadczonego Józefa przy porodzie będą najlepsze
akuszerki? Czy nie mógł sprawić, że rodzina w której Jezus przyjdzie na świat,
będzie poważana i zamożna?
Oczywiście
że Bóg mógł tak uczynić, ale nie uczynił, nie chciał tak zrobić, bo między
innymi chce uświadomić nam, że w życiu chodzi o wiele więcej niż pieniądze, komfort,
wygoda, czy bycie ważnym człowiekiem. Chciał nam uświadomić, że stan posiadania
i komfort w życiu nie decydują o jakości twojego życia i nie są miernikiem
szczęścia.
Skoro
Bóg dla swojego najukochańszego syna nie wybrał tego wszystkiego, co ludzie
tego świata poszukują, to znaczy, że u Boga te rzeczy nie mają zbyt wielkiego
znaczenia i bez nich można mieć wartościowe owocne życie. To nie prawda, że jak
nie jesteśmy piękni, bogaci, znani, wykształceni, błyskotliwi i inteligentni,
to nasze życie nie ma wartości. To nie prawda, że musimy mieć dobry start, a
jak go nie mamy, to jesteśmy przegrani i nic nie osiągniemy. Spójrz Jaki start miał Syn Boży? W jakim miejscu
zaczął, a przypomnę że zaczął w tym miejscu nie z przypadku ale celowo? Bóg
chciał wykorzystać te wszystkie trudne warunki dla przyszłej misji swojego
Syna.
Sens
życia nie zależy od tego w jakim domu mieszkamy, jakim samochodem jeździmy, jak
dobrą prace mamy, ile zarabiamy, albo co
udało nam się wżyciu doświadczyć, zobaczyć, zjeść, czy osiągnąć. Na Bogu stan
naszego portfela, nasze znajomości i możliwość dobrego zorganizowania sobie
życia nie robią wrażenia. A często nawet mogą być dla niektórych przeszkodą w znalezieniu
życia wiecznego, bo powstrzymuje to ich przed wiarą w Chrystusa.
Coraz
częściej dostrzegam, że wiele osób jest sfrustrowanych, bo nie mają
odpowiedniego domu, odpowiedniej pracy, nie zarabiają tyle ile chcą, nie zdobyli
takiego wykształcenia jakiego chcieli, czy nie mogą sobie kupić tego czego pragną,
a życie upływa oni natomiast jeszcze nie zrealizowali swoich marzeń. Szczególnie
to widać w czasie świąt Bożego Narodzenia, gdzie ludzie ciągle gonią, to za
prezentami, to za produktami, by przygotować stoły wigilijne mnogością potraw,
a zapominają o prawdziwym sensie tych świąt i o celu przyjścia Zbawiciela na
świat. Gonią za kolejnymi gadżetami i jak to powiedział George Fooshee "Ludzie kupują rzeczy, których nie potrzebują, za pieniądze,
których nie mają, by zaimponować ludziom, których nie lubią.
Ale
taki często jest dzisiaj stan tego świata, byle więcej, byle lepiej, byle
przyjemniej, byle szybciej i nie zastanawiać się jaki jest cel i seans mojego
życia.
Nie
chodzi mi o to, że te rzeczy są zupełnie nie potrzebnie i mamy bronić się przed
tym, żeby coś posiadać, czy coś osiągnąć, ale chodzi mi o to, że często przeceniamy
to, co nie nadaje wartości naszemu życiu.
Czyniąc
tak, bardzo spłycamy nasze istnienie ograniczając je dobrobytu materialnego i
przyjemności jakiej udało nam się zaznać.
Pan
Jezus powiedział w Ew. Łukasza w 12
rozdz. i 15 wierszu, że „nie od
obfitości dóbr zależy czyjeś życie”. On rozumiał to bardzo dobrze, nie czuł
się źle z tego powodu, że na świat przyszedł w drodze, że urodził się w ubogiej
rodzinie i sam prowadził prosty, często wędrowny styl życia. Nawet mówił, że Lisy mają jamy, a patki niebieskie
gniazda, on zaś nie miał gdzie odpocząć (Łuk 9,58). Pan Jezus jako Syn Boży, jako nasz stwórca jako ten od
którego wszystko pochodzi, bo wszystko dla Niego i przez Niego zostało
stworzone wiedział doskonale, że wartość życia ludzkiego nie jest w tym, co
mam, ale w tym kim jestem.
Problem
jednak polega na tym, że większość ludzi patrzy na życie przez pryzmat tego co
mają i co mogą jeszcze mieć i co ciekawego zobaczyć. I choć coraz więcej mają,
to wciąż nie mogą odkryć na czym polega życie. Tymczasem Bóg już przy narodzinach
swojego syna pokazał, że nie tędy droga do szczęścia, bo tego dla swego Syna
nie wybrał.
Jeśli nie tędy, to w takim razie którędy?
Na
to pytanie znajdujemy odpowiedź w tych świętach, w świętach Bożego narodzenia.
Bóg darował swojego syna, by życie ludzkie nabrało prawdziwej wartości i byśmy
w Jego synu mogli znaleźć Bożą miłość, przebaczenie naszych grzechów i nadzieje
na życie wieczne.
Anioł,
który objawił się pasterzom czuwającym w polu oznajmiając im narodzenie
Mesjasza powiedział do pasterzy:
Łukasza 2:10 I rzekł do nich anioł: Nie bójcie się, bo oto
zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem wszystkiego ludu,
11
Gdyż dziś narodził się wam Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan, w
mieście Dawidowym.
Dosłownie
jest tu napisane, że zwiastuje im dobrą nowinę, greckie słowo które jest użyte,
to ewangelia, zwiastuje wam ewangelię, że Bóg posłał wam Zbawiciela.
To
właśnie jest droga do szczęścia, to jest źródło wielkiej radości jak powiedział
anioł, dowiedzieć się że mam Zbawiciela, którym jest Chrystus Pan. Źródłem
wielkiej radości jest zobaczyć w Bożym narodzeniu Boże narodzenie, że Bóg
posłał mi Zbawiciela od moich grzechów.
Dzisiaj
grzech każdego człowieka może być przebaczony, bo Chrystus nie tylko się
narodził, ale przede wszystkim umarł na Krzyżu za wszystkie nasze grzechy i w
ten sposób zapłacił swoją śmiercią za nasze winy. Nie możemy i nie musimy
dzisiaj w żaden sposób płacić za nasz grzech, bo nie mamy nic czym moglibyśmy
pokryć nasz dług, możemy jedynie przyjąć zapłatę którą Bóg złożył w osobie syna
i na tej podstawie zostanie nam przebaczone. Bardzo prosta rzecz by być
zbawionym, przyjąć Syna Bożego, uwierzyć w syna Bożego (J 1,12). Tak jak Izraelici będąc na pustyni byli kąsani przez węże
i żeby uratować swoje życie musieli spojrzeć na miedzianego węża, którego wykonał
Mojżesz na kiju, a wtedy zostali uzdrowieni (Liczb 21,8). Tylko spojrzeć, tylko uwierzyć, tylko zaufać, prosta rzecz.
A jednak w swej prostocie trudna do
zrobienia, bo większość ludzi nie wierzy w to i myśli że sami muszą odpokutować
swoje grzechy przez dobre uczynki, gorliwość religijną, zadawanie sobie
cierpienia lub w ogóle nie przejmując się swoją wiecznością, bo myślą że
Chrystus zmarł i z automatu będą zbawieni. W chwili, gdy uwierzymy, że Jezus
jest naszym Zbawicielem przychodzi do naszego życia wielka radość, która jest konsekwencją
przebaczenia, Biblia nazywa to Nowym narodzeniem . Pismo Święte mówi, że przez
prawdziwą wiarę w Chrystusa Pana, pokój mamy z Bogiem, mamy przebaczenie, życie
wieczne i nie musimy bać się śmierci, bo w Chrystusie stajemy się dziećmi
Bożymi. Czyż jest cudowniejsza nowina, że jeśli wierze w Jezusa i narodziłem
się na nowo z Ducha Św., to mam życie wieczne, to potępienie nie jest mi
straszne, to jak powiedział ap. Paweł nic nie jest w stanie odłączyć mnie od
miłości Chrystusowej.
Rzymian 8:38 Albowiem jestem tego pewien, że ani śmierć,
ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani
przyszłość, ani moce,
39
Ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas
odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
Co
jest źródłem naszej radości? Czy jest nim Boże Narodzenie, nie jako święto, ale
jako fakt historyczny, że Bóg dla naszego zbawienia dał swego syna, Chrystusa
Pana, Zbawiciela? Czy może to, co mogę sobie kupić, doświadczyć, zobaczyć,
zjeść. Pierwsze prowadzi do życia wiecznego, drugie na hańbę i wieczne
potępienie. Żyjmy dla Boga, a nie dla świata, czyniąc w ten sposób nigdy nie
przeminiemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz