21.12.2019

Co mówi nam chłód żłobu Ew. Łukasza 2,1-21



Niech naszym wstępem do Bożego narodzenia dzisiaj będzie refleksja nad sytuacją materialną i warunkami w jakich przyszedł na świat Jezus Chrystus.
Zasiadając do tej wigilii cieszymy się obfitością na naszych stołach, ciepłem płynącym z kominka, bezpiecznym miejscem w którym możemy się gromadzić i wieloma przychylnymi nam ludźmi, którzy nas otaczają. To jest o wiele więcej niż mieli Józef i Maria, gdy witali na świecie Jezusa. 
W komforcie jakim się znajdujemy możemy zapominać, że warunki w jakich urodził się Pan Jezus niosą nam przesłanie i mają znaczenie. Bóg w historii nie tylko przemawiał do ludzi słowami, ale również przez okoliczności jakie tworzył wokół wydarzeń zbawczych. Warunki w jakich przyszedł na świat Jezus jeszcze bardziej przemawiają w kontekście obecnego charakteru  Bożego narodzenia, w czasach, gdy Boże Narodzenie stało się świętem w dużej mierze skomercjalizowanym. W czasach gdy większość ludzi podczas wigilii głównie myśli o tym, czy choinka jest dobrze przystrojona, czy znajdują się pod nią prezenty, czy jest odpowiedni wystrój mieszkania, czy na stole są odpowiednie potrawy i czy wszystko jest w należytym porządku.

A jakie to były warunki w których urodził się Zbawiciel świata i jaką rodzinę wybrał Bóg, by Jego syn mógł się rozwijać i przygotowywać do swojej misji?
Z relacji ewangelisty Łukasza dowiadujemy się, że Pan Jezus urodził się w podróży. Maria z Józefem musieli wyruszyć z Nazaretu gdzie mieszkali na spis ludności do miasta Betlejem skąd pochodził ich ród, a byli z królewskiego rodu Dawida. Mesjasz miał pochodzić z tej linii.
Proroctwo mówiło również w Ks. Micheasza na ponad 700 lat przed narodzeniem Jezusa, że Mesjasz będzie pochodził z Betlejem. W Ks. Micheasza czytamy:
Micheasza 5:1  Ale ty, Betlejemie Efrata, najmniejszy z okręgów judzkich, z ciebie mi wyjdzie ten, który będzie władcą Izraela. Początki jego od prawieku, od dni zamierzchłych.
To więc Bóg tak to wszystko poustawiał, że Jezus urodził się w miejscu w jakim zapowiadało Boże Słowo choć Józef z Marią tam nie mieszkali. Z Nazaretu do Betlejem w linii prostej było ponad 120 kilometrów, dostępnymi drogami to około 150 km. W większości droga była pod górę, a  Maria była w 9 miesiącu ciąży i to w czasach kiedy możliwości przemieszczania się były mocno ograniczone. Próbuje sobie wyobrazić ich drogę jak musiała być dla nich trudna i ciężka, a jednak Bóg nie oszczędził im tego. Być może nawet poród przez tak ciężką podróż przyśpieszył się o kilka dni. Wątpię czy Józef z Marią planowali, że Jezus urodzi się w Betlejem. Prawdopodobnie myśleli, że uda się w kilka dni załatwić sprawy urzędowe i jeszcze przed porodem wrócić do swojego domu.
Jednak na miejscu okazało się, że nie mogli znaleźć noclegu w żadnej gospodzie, prawdopodobnie z powodu wielu przybyłych na spis, a do tego Maria zaczęła rodzić w 6-7. Trudno nam sobie wyobrazić z naszej perspektywy jak dla nich musiało to być ciężkie doświadczenie. Nie dość, że byli bardzo zmęczeni po ciężkiej podróży, to jeszcze doszedł poród i nie znalazło się dla nich miejsce noclegu, tak że ostatecznie wylądowali w jakiejś grocie. Prawdopodobnie była to jaskinia przy jakiejś gospodzie, gdzie goście zostawiali zwierzęta.   
Również z Ew. Łukasza dowiadujemy się że Maria z Józefem nie byli zamożnymi ludźmi. Gdy skończył się czas oczyszczenia przewidziany w prawie Bożym danym Izraelowi, Maria i Józef udali się do świątyni, by złożyć ofiarę Bogu. Spójrzmy na 24 wiersz jaka to była ofiara? Czytamy że w postaci dwóch gołąbków lub dwóch synogarlic. Jest to niewielki szczegół, ale wiele nam mówiący o statusie materialnym rodziców Pana Jezusa. Para synogarlic bowiem była ofiarą ubogiego. W Ks. Kapłańskiej Bóg dał zalecenia swojemu ludowi odnośnie różnych ofiar w celu oczyszczenia i jeśli kogoś nie było stać na kozę albo owieczkę, to mógł złożyć parę synogarlic Ks. Kpn 5,7.
Pomyślmy chwilę, czy Bóg nie mógł sprawić, że Boży Syn przyjdzie na świat w dużo lepszych okolicznościach, w lepszych warunkach w bogatszej rodzinie i w lepszym miejscu? Czy Bóg nie mógł sprawić, że Jezus urodzi się nie w stajni, a w pałacu, a jeśli nie w pałacu to przynajmniej w jakimś fajnym przytulnym domu? Czy nie mógł sprawić, że zamiast niedoświadczonego Józefa przy porodzie będą najlepsze akuszerki? Czy nie mógł sprawić, że rodzina w której Jezus przyjdzie na świat, będzie poważana i zamożna?
Oczywiście że Bóg mógł tak uczynić, ale nie uczynił, nie chciał tak zrobić, bo między innymi chce uświadomić nam, że w życiu chodzi o wiele więcej niż pieniądze, komfort, wygoda, czy bycie ważnym człowiekiem. Chciał nam uświadomić, że stan posiadania i komfort w życiu nie decydują o jakości twojego życia i nie są miernikiem szczęścia.
Skoro Bóg dla swojego najukochańszego syna nie wybrał tego wszystkiego, co ludzie tego świata poszukują, to znaczy, że u Boga te rzeczy nie mają zbyt wielkiego znaczenia i bez nich można mieć wartościowe owocne życie. To nie prawda, że jak nie jesteśmy piękni, bogaci, znani, wykształceni, błyskotliwi i inteligentni, to nasze życie nie ma wartości. To nie prawda, że musimy mieć dobry start, a jak go nie mamy, to jesteśmy przegrani i nic nie osiągniemy. Spójrz  Jaki start miał Syn Boży? W jakim miejscu zaczął, a przypomnę że zaczął w tym miejscu nie z przypadku ale celowo? Bóg chciał wykorzystać te wszystkie trudne warunki dla przyszłej misji swojego Syna.
Sens życia nie zależy od tego w jakim domu mieszkamy, jakim samochodem jeździmy, jak dobrą prace mamy,  ile zarabiamy, albo co udało nam się wżyciu doświadczyć, zobaczyć, zjeść, czy osiągnąć. Na Bogu stan naszego portfela, nasze znajomości i możliwość dobrego zorganizowania sobie życia nie robią wrażenia. A często nawet mogą być dla niektórych przeszkodą w znalezieniu życia wiecznego, bo powstrzymuje to ich przed wiarą w Chrystusa.
Coraz częściej dostrzegam, że wiele osób jest sfrustrowanych, bo nie mają odpowiedniego domu, odpowiedniej pracy, nie zarabiają tyle ile chcą, nie zdobyli takiego wykształcenia jakiego chcieli, czy nie mogą sobie kupić tego czego pragną, a życie upływa oni natomiast jeszcze nie zrealizowali swoich marzeń. Szczególnie to widać w czasie świąt Bożego Narodzenia, gdzie ludzie ciągle gonią, to za prezentami, to za produktami, by przygotować stoły wigilijne mnogością potraw, a zapominają o prawdziwym sensie tych świąt i o celu przyjścia Zbawiciela na świat. Gonią za kolejnymi gadżetami i jak to powiedział  George Fooshee "Ludzie kupują rzeczy, których nie potrzebują, za pieniądze, których nie mają, by zaimponować ludziom, których nie lubią.   
Ale taki często jest dzisiaj stan tego świata, byle więcej, byle lepiej, byle przyjemniej, byle szybciej i nie zastanawiać się jaki jest cel i seans mojego życia.
Nie chodzi mi o to, że te rzeczy są zupełnie nie potrzebnie i mamy bronić się przed tym, żeby coś posiadać, czy coś osiągnąć, ale chodzi mi o to, że często przeceniamy to, co nie nadaje wartości naszemu życiu.
Czyniąc tak, bardzo spłycamy nasze istnienie ograniczając je dobrobytu materialnego i przyjemności jakiej udało nam się zaznać.  
Pan Jezus powiedział w Ew. Łukasza w 12 rozdz. i 15 wierszu, że „nie od obfitości dóbr zależy czyjeś życie”. On rozumiał to bardzo dobrze, nie czuł się źle z tego powodu, że na świat przyszedł w drodze, że urodził się w ubogiej rodzinie i sam prowadził prosty, często wędrowny styl życia. Nawet mówił, że Lisy mają jamy, a patki niebieskie gniazda, on zaś nie miał gdzie odpocząć (Łuk 9,58). Pan Jezus jako Syn Boży, jako nasz stwórca jako ten od którego wszystko pochodzi, bo wszystko dla Niego i przez Niego zostało stworzone wiedział doskonale, że  wartość życia ludzkiego nie jest w tym, co mam, ale w tym kim jestem.
Problem jednak polega na tym, że większość ludzi patrzy na życie przez pryzmat tego co mają i co mogą jeszcze mieć i co ciekawego zobaczyć. I choć coraz więcej mają, to wciąż nie mogą odkryć na czym polega życie. Tymczasem Bóg już przy narodzinach swojego syna pokazał, że nie tędy droga do szczęścia, bo tego dla swego Syna nie wybrał.
Jeśli nie tędy, to w takim razie którędy?
Na to pytanie znajdujemy odpowiedź w tych świętach, w świętach Bożego narodzenia. Bóg darował swojego syna, by życie ludzkie nabrało prawdziwej wartości i byśmy w Jego synu mogli znaleźć Bożą miłość, przebaczenie naszych grzechów i nadzieje na życie wieczne.
Anioł, który objawił się pasterzom czuwającym w polu oznajmiając im narodzenie Mesjasza powiedział do pasterzy:
Łukasza 2:10  I rzekł do nich anioł: Nie bójcie się, bo oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem wszystkiego ludu,
11  Gdyż dziś narodził się wam Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan, w mieście Dawidowym.
Dosłownie jest tu napisane, że zwiastuje im dobrą nowinę, greckie słowo które jest użyte, to ewangelia, zwiastuje wam ewangelię, że Bóg posłał wam Zbawiciela.
To właśnie jest droga do szczęścia, to jest źródło wielkiej radości jak powiedział anioł, dowiedzieć się że mam Zbawiciela, którym jest Chrystus Pan. Źródłem wielkiej radości jest zobaczyć w Bożym narodzeniu Boże narodzenie, że Bóg posłał mi Zbawiciela od moich grzechów.
Dzisiaj grzech każdego człowieka może być przebaczony, bo Chrystus nie tylko się narodził, ale przede wszystkim umarł na Krzyżu za wszystkie nasze grzechy i w ten sposób zapłacił swoją śmiercią za nasze winy. Nie możemy i nie musimy dzisiaj w żaden sposób płacić za nasz grzech, bo nie mamy nic czym moglibyśmy pokryć nasz dług, możemy jedynie przyjąć zapłatę którą Bóg złożył w osobie syna i na tej podstawie zostanie nam przebaczone. Bardzo prosta rzecz by być zbawionym, przyjąć Syna Bożego, uwierzyć w syna Bożego (J 1,12). Tak jak Izraelici będąc na pustyni byli kąsani przez węże i żeby uratować swoje życie musieli spojrzeć na miedzianego węża, którego wykonał Mojżesz na kiju, a wtedy zostali uzdrowieni (Liczb 21,8). Tylko spojrzeć, tylko uwierzyć, tylko zaufać, prosta rzecz.  A jednak w swej prostocie trudna do zrobienia, bo większość ludzi nie wierzy w to i myśli że sami muszą odpokutować swoje grzechy przez dobre uczynki, gorliwość religijną, zadawanie sobie cierpienia lub w ogóle nie przejmując się swoją wiecznością, bo myślą że Chrystus zmarł i z automatu będą zbawieni. W chwili, gdy uwierzymy, że Jezus jest naszym Zbawicielem przychodzi do naszego życia wielka radość, która jest konsekwencją przebaczenia, Biblia nazywa to Nowym narodzeniem . Pismo Święte mówi, że przez prawdziwą wiarę w Chrystusa Pana, pokój mamy z Bogiem, mamy przebaczenie, życie wieczne i nie musimy bać się śmierci, bo w Chrystusie stajemy się dziećmi Bożymi. Czyż jest cudowniejsza nowina, że jeśli wierze w Jezusa i narodziłem się na nowo z Ducha Św., to mam życie wieczne, to potępienie nie jest mi straszne, to jak powiedział ap. Paweł nic nie jest w stanie odłączyć mnie od miłości Chrystusowej.
Rzymian 8:38  Albowiem jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce,
39  Ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
Co jest źródłem naszej radości? Czy jest nim Boże Narodzenie, nie jako święto, ale jako fakt historyczny, że Bóg dla naszego zbawienia dał swego syna, Chrystusa Pana, Zbawiciela? Czy może to, co mogę sobie kupić, doświadczyć, zobaczyć, zjeść. Pierwsze prowadzi do życia wiecznego, drugie na hańbę i wieczne potępienie. Żyjmy dla Boga, a nie dla świata, czyniąc w ten sposób nigdy nie przeminiemy.  

Brak komentarzy:

Łączna liczba wyświetleń