5.11.2010

Baptyści w Polsce

Baptyści w Polsce
Referat wygłoszony 25 maja 1996 r. podczas konferencji historycznej zorganizowanej z okazji 50-lecia polskiego {zboru baptystycznego w Gdańsku} oraz 121-lecia baptyzmu na ziemiach gdańskich.
Początki historii baptyzmu w Polsce na ogół datuje się na 28 listopada 1858 roku, gdy we wsi Adamów koło Półtuska odbył się pierwszy od czasów anabaptystów chrzest na wyznanie wiary, udzielany przez zanurzenie. Jak jednak do tego doszło? Uczciwie rzecz biorąc należałoby zacząć od reformacji i jej południowego, szwajcarskiego skrzydła. Tam, w otoczeniu Ulricha Zwinglego pojawiło się nowe ujęcie doktryny Kościoła, jako wspólnoty wierzących. Logicznie rozwinięte oznaczało to odłączenie kościoła od struktur państwowych i przyjmowanie do niego jedynie tych, którzy potrafili dać świadectwo swojej wierze - zarówno słowem, jak i czynem. W ten sposób narodził się ruch anabaptystów, który wraz z ideami reformacji przeniknął też do Polski. Tutaj rozwinął się imponująco i choć niektóre jego lokalne przejawy trzeba uznać za co najmniej kontrowersyjne, to jednak wywarł duży wpływ na środowiska religijne w Holandii i Anglii. I gdy w pierwszej połowie XVII wieku wspólnoty Braci Polskich znajdowały się w Polsce w coraz większj defensywie, w Anglii rozwijał się pod wpływem niektórych z ich idei nowy ruch - baptystyczny. Zaś w XIX wieku, gdy z anabaptystów na kontynencie Europejskim pozostały jedynie wspomnienia i niedobitki mennonitów, baptyzm, przeniesiony z Anglii przez dynamicznego kupca z Hamburga Johana Onckena, zaczął w szybkim tempie przenikać do wszystkich niemieckojęzycznych środowisk w całej Europie, docierając aż do kolonistów niemieckich w Rosji i Polsce. Omówienie tego zjawiska przekracza oczywiście ramy mojego tematu, jednak chciałem pokazać, jak zawiłe i nie do opanowania potrafią być wędrówki idei.
Początki i rozwój baptyzmu na ziemiach polskich
Jednak nawet najwspanialsza idea potrzebuje odpowiedniego gruntu, aby mogła się przyjąć. Takim gruntem w XIX-wiecznej Polsce okazali się, osiadli na tych terenach, niemieccy luteranie. Dlaczego właśnie oni? Wydaje się, że złożyły się na to dwa czynniki: po pierwsze - umieli czytać i mieli dostęp do Biblii. Trzeba zdać sobie sprawę, że nie były to w tych czasach wcale sprawy oczywiste. Biblia była przez Kościół Katolicki umieszczona na indeksie ksiąg zakazanych, a umiejętność czytania w rodzimych środowiskach wiejskich była raczej rzadka. Drugim czynnikiem było niezwykłe wyjałowienie duchowe tych wspólnot. W XIX wieku Kościół Luterański został prawie zupełnie przesiąknięty duchem oświecenia: odwoływano się do tak zwanej "religii naturalnej", uznawającej jedynie te prawdy wiary, które można było obronić na gruncie racjonalizmu - tak więc nie pozostawało ich zbyt wiele. Kazania były w najlepszym razie rozprawkami moralizatorskimi i pozostawiały ludzi w duchowej próżni. Duchowni widzieli Kościół jedynie jako instytucję; służącą zachowaniu porządku społecznego i równowagi moralnej - co pozwala zrozumieć ich agresywną reakcję; na wszelkie przejawy odrodzenia duchowego. Jakiekolwiek poruszenie duchowe widzieli oni jako szkodliwy i niebezpieczny fanatyzm. Jednocześnie zaś wiele wsi zakładanych przez niemieckich osadników pozbawionych było zupełnie opieki duszpasterskiej, gdyż zakładanie parafii było kosztownym i długotrwałym procesem. W takich przypadkach powoływano najpierw tzw. kantora - człowieka, który nie będąc pastorem odprawiał w jego imieniu nabożeństwa. Nie wolno mu było jednak samodzielnie przemawiać, kazania musiał odczytywać z przygotowanej "postylli". W 1950 roku, we wsi Mentnowo koło Warszawy, kantorem został młody nauczyciel miejscowej szkoły, Gotfryd Fryderyk Alf. Poza wymienionymi obowiązkami, należało też do niego przygotowywanie dzieci do konfirmacji, co zmuszało go do dokładniejszego studiowania Biblii. Pierwszą jego reakcją była wzrastająca pobożność. Stał się przez to znany w okolicy, chwalono jego pracę; i zachowanie, a i on sam miał nadzieję; przez swoje dobre uczynki uzyskać zbawienie. Ale sumienie nie dawało mu spokoju. Myślał o grzechu, śmierci i sądzie. Im bardziej starał się skłonić innych do pokuty, tym jaśniej widział, że sam jest zgubiony. W końcu, nie mogąc od nikogo otrzymać pomocy, zwrócił się w modlitwie do Chrystusa i doznał przebaczenia grzechów. Zrozumiał, że tylko Jezus jest Zbawicielem. Swoim przeżyciem zaczął dzielić się z ludźmi. Przyniosło to niespodziewany efekt: wiele osób, zarówno dorosłych, jak i dzieci przeżywało odrodzenie duchowe. Ze względu na rosnące zainteresowanie Słowem Bożym Gotfryd Alf zaczął organizować "godziny modlitewne". Ta działalność spowodowała, że złożono na niego donos do Konsystorza Ewangelicko-Augsburskiego, który nie tylko zwolnił go z funkcji kantora i nauczyciela, ale doprowadził do tego, że władze administracyjne usunęły Alfa z Mentnowa i poddały pod dozór policyjny. Nie miał prawa opuszczać Adamowa, gdzie mieszkał, rozmawiać z kimkolwiek na tematy religijne, a co 24 godziny musiał meldować się na policji. Jednak Alf nadal składał swe świadectwo i utrzymywał kontakty z Mentnowem. Doprowadziło to do dużego poruszenia duchowego w całej okolicy. W tym czasie powrócił do kraju H. Assmann, który przebywając pewien czas w Prusach Wschodnich zetknął się tam z ruchem baptystycznym. Uczestnicząc w godzinach biblijnych w Adamowie udzielał im informacji o nowym ruchu religijnym, rozwijającym się w Niemczech i innych krajach. Zaproponował też, by w celu wyja?nienia powstających problemów i pytań, zaprosić do Adamowa W. Weista, kaznodzieję; baptystów z Prus Wschodnich. Po długich rozmowach i dyskusjach, po których niektórzy z dotychczasowych uczestników godzin biblijnych wycofali się, pozostała grupa "zdecydowanych" wyszła z takim zaproszeniem. Wilhelm Weist, ochrzczony 20.07.1846 roku we Wrocławiu przez samego J.G.Onckena, przybył do Adamowa 27 listopada 1858 roku w towarzystwie dwóch współpracowników. Po nabożeństwie wyjaśniał słuchaczom nurtujące ich problemy, oraz dokładnie omówił znaczenie i zalecenia Pana Jezusa dotyczące chrztu. Tegoż dnia, 28 listopada 1858 roku (niedziela) po nabożeństwie porannym odbył się chrzest przez zanurzenie dziewięciu osób, na podstawie wyznania ich wiary. Następnego dnia kaznodzieja ochrzcił dalsze 17 osób. 30 listopada 1858 władze lokalne pod naciskiem miejscowego duchowieństwa zaaresztowały W.Weista oraz jego dwóch współpracowników. Po dokładnym przesłuchaniu oskarżonych, sędzia prowadzący tę; sprawę; uznał oskarżenia za bezpodstawne. Po sześciodniowym pobycie w więzieniu w Pułtusku, oskarżonych wypuszczono na wolność. Wrócili oni natychmiast do Adamowa, gdzie następnego dnia ochrzcili 13 osób. Po wyjeździe misjonarzy miejscowi baptyści rozpoczęli aktywną pracę; misyjną wśród ludności, przede wszystkim zaś wśród kolonistów niemieckich. Dlatego też w czasie nabożeństw używany był język niemiecki. Działalność misyjna wśród ludności polskiej przynosiła znikome rezultaty. Powstająca w ten sposób społeczność przyjęła porządek zborowy oraz zasady przyjmowania do zboru od baptystów niemieckich. Misję; na ziemiach polskich baptyści prowadzili bez zezwolenia władz lokalnych, które zabroniły im działalności, gromadzenia się po domach prywatnych, a przywódcę; ruchu - F. Alfa - ponownie poddały pod ścisły nadzór policyjny. Wskutek represji baptyści zwrócili się do rządu rosyjskiego z prośbą o uznanie i tolerancję;. W oczekiwaniu na decyzję, władze lokalne zaprzestały sankcji, a nawet wyraziły zgodę; na wyjazd F. Alfa do szkoły misyjnej w Hamburgu. Po kilku miesiącach F. Alf, ordynowany 26 września 1859 w Hamburgu na kaznodzieję; wrócił do Polski. 4 sierpnia 1861 utworzony został w Adamowie pierwszy zbór baptystów na ziemiach polskich, pomimo że rząd rosyjski odmówił uznania ruchu. W roku 1862 zbór liczył 383 członków. W latach 1858-63 ochrzczono 541 osób. Od tego czasu zaczęła się jednak emigracja baptystów na Wołyń, wywołana represjami ze strony władz. Do klasycznych już bowiem zarzutów o organizowanie nielegalnych nabożeństw, posiadanie książek religijnych, czy niemoralne życie dołączyły oskarżenia o udział w Powstaniu Styczniowym. (Trzeba tu wyjaśnić, że zarzut niemoralności spowodowany był często tym, że pastorzy ewangeliccy nie chcieli rejestrować baptystów w prowadzonych przez siebie księgach stanu cywilnego. Dlatego urodzone dzieci i zawierane związki małżeńskie nie były nigdzie rejestrowane. Gdy zaś w 1868 roku G.F.Alf uzyskał od naczelnika powiatu ustne pozwolenie i sam zaczął prowadzić księgi, duchowni luterańscy oskarżyli go o nielegalne prowadzenie ksiąg i doprowadzili do skazania na cztery i pół miesiąca więzienia.) W 1864 roku powstał zbór w Kicinie, który szybko stał się centrum działalności baptystów. Począwszy od 1866 roku organizowano tam kursy biblijne i misyjne, kolportowano Biblię; i literaturę chrześcijańską. Zbór w Kicinie istniał do II Wojny Światowej, prowadząc szeroką pracę misyjną. Jednak po roku 1875 ruch baptystyczny zaczął przenosić się do miast. Z powstałych tam zborów na czoło wysunęły się zbory w Warszawie (założony w roku 1875) i w Łodzi (założony w roku 1878). Z tych dwóch miast Łódź stała się w okresie międzywojennym centrum baptyzmu polskiego. Początek działalności baptystów w Łodzi datuje się na rok 1868. We wrześniu tegoż roku odbyły się tam pierwsze chrzty, (m. in. ochrzczony został Albert Johann Gutsche - późniejszy pastor zboru) i zawiązała się placówka Zboru Kicińskiego. Usamodzielniła się ona 10.03.1878r. w zbór, licząc w tym czasie 252 członków. Zbór rósł szybko i równie szybko musiał rozbudowywać kaplice: w 1882r. na 700 miejsc (pastorem w latach 1877- 87 był Karol Ondra) oraz w 1897r. na 1500 miejsc (pastorem w latach 1888-1904 był A.Gutsche). W 1900 roku Szkółka Niedzielna gromadziła 800 dzieci. W 1904 roku zbór liczył 1935 członków. W sasiedztwie Łodzi powstało wiele placówek, które w krótkim czasie stały się samodzielnymi zborami. Do wybuchu I wojny Światowej powstało w ten sposób na ziemiach polskich 36 zborów baptystycznych. W trakcie Pierwszej Wojny Światowej zbór łódzki zorganizował i prowadził w swej kaplicy szpital, w którym najczęściej przebywali żołnierze rosyjscy. Nie przeszkodziło to władzom deportować w 1915r. większości baptystów w głąb Rosji.
Działalność baptystów w okresie międzywojennym
Po zakończeniu pierwszej wojny światowej zbory baptystów niemieckich były wyraźnie osłabione. Wielu członków, którzy zostali przez władze rosyjskie internowani, nie wróciło już do swych macierzystych miast. Ale z drugiej strony, obok istniejących zborów niemieckich powstały samodzielne zbory słowiańskie. W poprzednim okresie baptyści pochodzenia słowiańskiego wchodzili w skład zborów niemieckich, w których czasem również - jak na przykład w Łodzi i w Warszawie - odbywały się nabożeństwa w języku polskim. Po wojnie zbory słowiańskie wyodrębniły się, choć obydwie wspólnoty nadal ściśle ze sobą współpracowały. 29 września 1921 odbył się w Warszawie zjazd przedstawicieli zborów słowiańskich i niemieckich poświęcony problemom wzajemnej współpracy i działalności misyjnej. Na tej konferencji zawiązał się też Związek Słowiańskich Baptystów w Polsce, prezesem którego został Jan Petrasz. W skład jego władz wszedł również Ludwik Miksa. W 1923 roku doszło do zjednoczenia Związku Słowiańskich Baptystów z chrześcijanami ewangelicznymi, pod nazwą "Zjednoczenie Ewangelicznych Chrześcijan i Baptystów w Polsce". Zjednoczenie rozwinęło imponującą działalność misyjną na wschodnich obszarach Polski, co w rezultacie sprowadziło na nich liczne represje i prześladowania ze strony władz, podburzanych przez duchownych katolickich. Po roku 1924 na skutek wybrania Ludwika Szenderowskiego prezesem Zjednoczenia, dochodziło do coraz częstszych nieporozumień między baptystami a ewangelicznymi chrześcijanami. W 1925 r. baptyści wycofali się ze Zjednoczenia, wybierając własny Komitet. Od 1923 r. Komitet Wykonawczy Zjednoczenia Ewangelicznych Chrześcijan i Baptystów ubiegał się o legalizację;. Starania te zostały uwieńczone sukcesem, gdy 21 lutego 1927 roku Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w RP zalegalizował i uznał ten związek religijny. Nastąpiło to jednak w okresie, gdy od dwóch lat baptyści działali jako odrębny związek religijny, mianowicie: Związek Zborów Słowiańskich Baptystów. W tej sytuacji legalizację; prawną otrzymali faktycznie tylko ewangeliczni chrześcijanie. Przedstawiciele społeczności baptystycznej prowadzili więc rozmowy z Komitetem ZEChiB prosząc o pozwolenie na korzystanie z otrzymanej legalizacji. Komitet początkowo wyraził zgodę, ale bardzo prędko zmienił swą decyzję, odmawiając baptystom pomocy. Odtąd ewangeliczni chrześcijanie działali jako prawnie uznany związek religijny, natomiast baptyści nadal ubiegali się o legalizację;. Ministerstwo Wyznań nie zatwierdziło ich statutu, motywując to "niemiecką linią członków Związku ". Początkowo do baptystów odnoszono przepisy z byłego zaboru rosyjskiego, tj. ukaz tolerancyjny z 1906 roku. Tolerancja ta nie była jednak na ogół praktykowana przez władze lokalne, które często utrudniały zborom działalność. Z biegiem czasu stosunek władz do baptystów ulegał zmianie na gorsze. O ile z początku Związek należał jeszcze do " wyznań tolerowanych " i zbory mogły być prawnie rejestrowane, to kilka lat później mówiło się już, że " Statut Związku Słowiańskich Baptystów w Polsce nie został zatwierdzony" przeto "Związek ten i tworzone w nim Komitety istnieją i działają tylko faktycznie, nie zaś prawnie". Wobec takiego stanowiska Wydziału Wyznań władze lokalne mogły bez przeszkód wydawać zarządzenia ograniczające działalność baptystów. Tymczasem jednak, pomimo trudności praca misyjna wzmagała się. Jednocześnie w Polsce działali baptyści niemieccy. Początkowo tworzyli trzy zjednoczenia, mianowicie: - zjednoczenie w byłej Kongresówce - zjednoczenie w Wielkopolsce, obejmujące również Pomorze - zjednoczenie Wołyńskie. W roku 1928 nastąpiło połączenie zjednoczeń w Unię; Zborów Baptystów Języka Niemieckiego w Polsce. Cały czas istniała ścisła współpraca ze Związkiem Słowiańskich Baptystów na polu misji, kształcenia, działalności wydawniczej i charytatywnej. W tej sytuacji w roku 1937 na wspólnym posiedzeniu obydwu komitetów zapadła uchwała o połączeniu obydwu związków w jeden, po nazwą: Kościół Ewangeliczno-Baptystyczny w Polsce. Opracowane i zatwierdzone przez delegatów statuty złożono w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, ale do wybuchu wojny nie doczekały się one oficjalnego uznania. Prawie od początku baptyści obok intensywnej pracy misyjnej wykazywali też aktywność w innych dziedzinach życia społecznego: - W 1892 roku założono w Łodzi Dom Opieki dla ludzi starych. - W 1904 roku przy zborze łódzkim utworzono, z inicjatywy Berty Adam, związek sióstr diakonis "Tabea". Ich zadanie polegać miało na opiekowaniu się chorymi, dożywianiu i pomocy dzieciom, oraz opiece nad pensjonariuszami "Domu Opieki". Diakonisy rozpoczęły swą pracę; nie posiadając żadnych środków ani pomieszczeń, lecz wykazując wiele oddania i poświęcenia. Zakres pracy sióstr zwiększył się ogromnie po założeniu przez Kościół Baptystów szpitala. Jednocześnie zakupiono przyległy do szpitala budynek, w którym odtąd zamieszkały diakonisy. - W 1922 założono szpital "Betlehem". Szpital posiadał pięć oddziałów: chirurgiczny, okulistykę, wewnętrzny, ginekologiczny i onkologiczny. Zauważyć należy, że był to jeden z pierwszych szpitali w Polsce, gdzie do celów radiologicznych używano radu. Tylko w 1934 roku przez szpital przewinęło się prawie 1600 pacjentów. - Z inicjatywy diakonis powstał też w latach trzydziestych sierociniec w Brześciu nad Bugiem, który istniał aż do wybuchu wojny. Baptyści prowadzili również działalność wydawniczą. Wznowiono w 1920 r. działalność Komitetu Wydawniczego. Powołano spółkę; - Towarzystwo Wydawnicze "Kompas". Zakupiono maszyny drukarskie i rozpoczęto wydawanie czasopism oraz broszur w pięciu różnych językach. Oficjalnymi organami związku były: "Der Hausfreund" w języku niemieckim, redagowane w języku polskim "Słowo Prawdy" (red. L.Miksa), "Majak" w języku rosyjskim (red. W.Gutsche) i "Posłaniec Prawdy" w języku ukraińskim. Od 1907 roku działała w Łodzi Szkoła Biblijna, przygotowująca do pracy kaznodziejskiej. Decyzją władz została ona zamknięta w 1911 roku. Szkoła wznowiła swoją działalność w roku 1924. Odbywały się w niej dwa odrębne kursy - trwający trzy lata dla studentów słowiańskich oraz cztery lata dla studentów niemieckich. Trzeba tu zaznaczyć, że podział ten nie był wynikiem jakiejś dyskryminacji, ale rodzącej się właśnie autonomii zborów słowiańskich. Obydwie Unie uznały konieczność odrębnego kształcenia kadr duchownych ze względu na ogromne różnice kulturowe pomiędzy podejmującymi w niej naukę studentami oraz odmienne wobec nich oczekiwania: studenci niemieccy wywodzili się z ukształtowanych już, dużych, na ogół miejskich zborów, stawiających przed swymi pastorami wysokie wymagania nie tylko co do sfery duchowej, ale i wykształcenia, tymczasem studenci słowiańscy byli owocem burzliwego przebudzenia na kresach Rzeczypospolitej, toteż wywodzili się - i mieli działać - w warunkach prostych, dynamicznie rozwijających się, ale też i ostro atakowanych zborów wiejskich, gdzie wobec szerokiego analfabetyzmu potrzebowali nie tyle kulturalnego wyrafinowania, co misyjnego zapału. Kościół Ewangeliczno-Baptystyczny nie został uznany przez władze państwowe do wybuchu II Wojny Światowej. Reprezentowany był przez Stowarzyszenie Wzajemnej Pomocy Baptystów. Według statystyk z 1938 roku, posiadał ok. 16 tys. ochrzczonych członków i roztaczał opiekę; duszpasterską nad ponad 31 tysiącami osób.
Baptyści po II Wojnie Światowej
Po II Wojnie Światowej ze względu na zmiany granic i "czyszczenie etniczne" pozostało w Polsce prawdopodobnie nie więcej niż tysiąc baptystów. Wiele zborów, po deportowaniu ludności niemieckiej, po prostu zanikło. Inni sami emigrowali pod wpływem szykan, do których należało masowe rekwirowanie przez władze kaplic baptystycznych. W Polsce zachodniej i północnej przetrwały tylko te zbory, które odnaleźli baptystyczni repatrianci ze wschodu. W stanie w miarę; nienaruszonym ocalał tylko region białostocki, który na długie lata przejął funkcję; centrum baptyzmu w powojennej Polsce. Dotychczasowe, mieszczące się w Łodzi prężne centrum baptystyczne uległo zupełnej likwidacji: z trzech zborów oraz organizacji misyjnych, charytatywnych, seminariów nie pozostało nic poza jednym małym zborem. Zagrabiono też cały majątek kościelny. Obok drastycznego zmniejszenia liczby członków poważny problem stanowił też brak duchownych. Przed wojną siłą napędową Kościoła była formacja kaznodziejów głównie pochodzenia niemieckiego lub rusinów. Tych ludzi nagle zabrakło. Cały ciężar służby musiało wziąć na swoje barki dosłownie kilka nadających się do tego osób, wśród których niewątpliwie wyróżniał się Prezbiter Aleksander Kircun. On też przez wiele lat stał na czele Kościoła, który w dużej mierze zarządzany był jak jeden zbór. Do dziś pamiętam, jak będąc Prezesem Kościoła i Pastorem zboru warszawskiego przyjeżdżał i odprawiał nabożeństwa w domu moich dziadków w Jabłonowie - na Pomorzu. Zbory były małe i niesamodzielne, toteż wszystko w zasadzie załatwiało się centralnie - co było też oczywiście na rękę; władzom państwowym. Innym, nie mniej poważnym problemem była bariera kulturowa. Baptyści wywodzili się dotąd głównie ze środowisk luterańskich lub prawosławnych - dużo bardziej otwartych na ewangelię, a przynajmniej nie bojących się wziąć Biblii do ręki. Co więcej, wielu repatriantów ze wschodu pochodzących ze wsi, teraz znalazło się w miastach. Doprowadziło to wszystko do swoistego zamknięcia się Kościoła: czując swoją własną słabość i wrogość otoczenia, baptyści zamieniali swoje zbory na twierdze, enklawy swojskości; nie potrafiąc wyjść z ewangelią do nowych środowisk, nastawiono się na przetrwanie. Nie bez znaczenia był też fakt ciągłych szykan ze strony komunistycznych władz. Był to czas, gdy praktycznie wszyscy w Kościele się znali, między sobą zawierali związki małżeńskie, a główny wzrost Kościoła opierał się na przyroście naturalnym. Dochodziło do takich sytuacji, jak w pewnym dużym zborze, gdzie nie chciano ochrzcić młodego człowieka, który trafił przypadkiem do zboru i doznał w nim odrodzenia duchowego. Myśl, że Kościół Baptystów mógłby się wydać atrakcyjny dla kogoś z zewnątrz brzmiała tak nieprawdopodobnie, że wietrzono w tym jakiś podstęp. Inna sprawa, że takie nastawienie do otoczenia ograniczało też możliwości infiltracji Kościoła przez organy bezpieczeństwa. Sytuacja ta zaczęła zmieniać się dopiero w latach siedemdziesiątych. Można to złożyć na karb zmieniającej się atmosfery w Polsce, zmian zachodzących w łonie Kościoła Katolickiego; można też zastanowić się, czy nie wiąże się to ze zmianą pokoleniową: pierwsze powojenne pokolenie było mocno wierzące, ale niezbyt przystosowane do funkcjonowania w nowych warunkach; drugie, pokolenie awansu społecznego, szybko się dostosowało, ale odbyło się to kosztem wiary - dziś tego pokolenia prawie nie ma w Kościele; dopiero trzecie pokolenie czuło się naturalnie w swoim środowisku i sięgnęło po wiarę dziadów. Prawdą jest jednak, że nie da się tego procesu wytłumaczyć tylko racjonalnie - wiąże się to z powiewem Ducha Świętego, który skłonił wielu młodych ludzi do powierzenia swego życia Chrystusowi, czego ja sam jestem świadkiem, bo mogłem to widzieć wokół siebie i odczuwać w swoim sercu.
Charakterystyka polskiego baptyzmu
Baptyzm polski, podobnie jak cały baptyzm kontynentalny, a w przeciwieństwie do baptyzmu anglosaskiego, ceni sobie jedność. Baptyzm anglosaski, stojąc na ideałach kongregacjonalizmu, podkreślał autonomię; zborów. Baptyzm europejski, nie negując autonomii zborów podkreśla duchową więź całego ruchu. Być może zakorzenione jest to jeszcze w poglądach J.G.Onckena, który swe odrodzenie duchowe przeżył w szkockim kościele prezbiteriańskim. Jednakże różnica ta wydaje się bardziej związana z punktem następnym.
Baptyzm polski, podobnie jak baptyzm europejski, powstał nie tyle w wyniku rozpowszechnienia się jakiejś "idei" baptyzmu, co w wyniku niezaprzeczalnego przebudzenia duchowego (tylko tak wytłumaczyć można niezwykły wzrost poszczególnych, szczególnie wiejskich społeczności). Pierwsi baptyści w Polsce szukali zbawienia w Chrystusie, a nie idealnego Kościoła; można przypuszczać, że gdyby nie doznali odrzucenia ze strony kościoła luterańskiego, pozostaliby w nim. Skoro jednak nie było im to dane, zwracali się do Biblii, a gdy stykali się z ruchem, który tę Biblię próbował praktykować, czuli z nim jedność. Baptyzm polski nie wykluwał się więc w ogniu dysput teologicznych, ale na polu misyjnym; jego głównym celem nie było wypracowanie najdoskonalszego wyznania wiary, lecz dotarcie z ewangelią do ludzi, by ich zbawić. Kiedy ludzie ci przejmowali - choć bardzo świadomie - formuły i struktury wypracowane przez innych, to nie po to, by nad nimi dyskutować, lecz by według nich żyć, cierpieć i umierać. To było siłą baptystów niemieckich przed pierwszą wojną. To spowodowało rozkwit ruchu baptystycznego na kresach w okresie międzywojennym. I mam nadzieję, że ten sam duch będzie jeszcze siłą baptyzmu polskiego.
Można zastanowić się, jak wyglądałby dzisiaj Kościół Baptystyczny w Polsce, gdyby nie było dwóch wojen światowych. Jeśliby oszacować straty, jakie poniósł w czasie tych klęsk i ekstrapolować wzrost w okresach pomiędzy nimi, to licząc bardzo zachowawczo, Kościół nasz mógłby dziś obejmować 120 tysięcy członków, czyli, wraz z dziećmi i sympatykami - około 200 tysięcy osób objętych stałą opieką duszpasterską. Ale można też spojrzeć na to inaczej. Bóg ma swoje plany. Ludzie internowani w Rosji i później zatrzymani w Związku Radzieckim składali tam świadectwo i zakładali zbory. Dziś mamy pół miliona baptystów w krajach byłego Związku Radzieckiego. Niemieccy baptyści wypędzani z Polski trafiali do USA i Kanady i zakładali tam zbory. Trafiali do Ameryki Pd. i zakładali tam zbory. Dziś w Brazylii baptyści są trzecim wyznaniem, licząc dobrze ponad milion dorosłych członków. A także dzięki tym zakrętom historii mamy dziś samodzielny, prawdziwie polski Kościół Baptystów, który ma możność wnieść swój wkład w rozwój polskiego społeczeństwa jako jego integralny składnik. A pamiętajmy, że żyjemy w czasach, gdy nasz naród po raz pierwszy od czasów Reformacji zaczyna czytać Pismo Święte - i sam Bóg jeden wie, do czego to doprowadzi.
Referat przygotowany na podstawie materiałów dostępnych w sieci. 

Brak komentarzy:

Łączna liczba wyświetleń